![]() |
#11 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Zong, świetnie. Można to było zostawić na sucho, ale ty bardzo ładnie ubrałaś ten dialog w uczucia.
Częśc piąta Lea opadła ze zmęczeniem na oparcie fotela. Coś w jej śnie było naprawdę pokręcone, bo stewardessa miała włosy koloru dorodnej marchewki i co gorsza, uroczy czepek, ale z logo firmy Lot. Popychała przed sobą skrzeczący wózek i stanęła pomiędzy ich fotelami. Nakazała rozsunąć stoliki zamontowane w fotelach osób siedzących przed nimi. Do wyboru było całe menu przystawek - przed nimi jeszcze trzy godziny lotu, za półtorej mieli podać danie główne. Lea wzięła dla siebie skromną sałatkę wielowarzywną z dużą zawartością zielonej sałaty(wymagającej, nota bene wyjątkowego zaangażowania szczęk) i popatrzyła co też zamówiła reszta rodziny. Rodzice zdecydowali się na lampkę szampana i dobrą sałatkę z apetycznie podsmażonym kurczakiem w chrupkiej panierce. Natalia, która od zawsze była mięsożercą wzięła jako przekąskę koreczki z serem żółtym, szynką i warzywami. Najdłużej zastanawiały się wybudzone z ciężkiego letargu smarkate - Marta i Ida przebierały w menu otwierając każdą potrawę, aby w końcu zdecydować się na jakże im dobre znane płatki śniadaniowe i mleko czekoladowe w kartonikach. Lea zjadła swoją porcję sałatki i zamknęła tekturowe pudełeczko. Wrzuciła ja do kosza umocowanego pod fotelem i odprężyła się. Mama z tatą odgrywali właśnie partię Scrabbli Travel, Marta i Ida usnęły okryte kocami przez stewardessy, więc Lea obróciła się i zasunęła im zasłonkę, by brzask wstającego słońca nie raził je w oczy. Widać jedynym kompanem do rozmowy była siostra Nana. - Natalia? - zapytała ciepło Lea dotykając ramienia siostry. Rude sprężynki, prędzej od właścicielki obróciły się i spotkały się ze stalowym spojrzeniem Lei. - Rany, masz spojrzenie jakbyś chciała kogoś zamordować - mruknęła dziewczyna i przetarła zaspane oczy. - No nie, no proszę, nie mów mi, że i ty uśniesz - powiedziała Lea i chwyciła Natalię za rękę. - O co Ci znowu chodzi. Błagam, nie mówmy o tym - poprosiła Natalia i spojrzała w dół. - Nie, nie chcę o tym mówić. Chcę Cię zapytać, co my tam niby będziemy robić. - powiedziała smętnie Lea i wyciągnęła z bagażu podręcznego małą fioletową kosmetyczkę. - No.. ee.. pewnie będziemy mieć święta, nie. A pojutrze.. no nie wiem, wiesz, rodzice coś zaplanowali. - A na sylwa będziemy w domu? - spytała z nadzieją Lea. - No co ty, kobieto. A myślisz, że po co cały tydzień łaziłam po kosmetyczkach, kolorystkach, fryzjerach i solariach? - Nie mam pojęcia. - odparła dziewczyna chłodno i zaczęła sią bawić kółeczkiem od rolety. - Zostajemy tam, to pewne. Wracamy w nowy rok, mamy wtedy samolot. - Przede mną w takim razie dziesięć dni malowania, rysowania, spędzania świąt, żarcia, ćwiczenia aby spalić kalorie i biegania po kafejkach, żeby znaleźć normalną kawę - burknęła Lea i omal nie wsadziła sobie tuszu do rzęs do oka. - Uważaj, bo sobie oko wybijesz. I będzie bieda. Serio, młoda, to szykuj się lepiej. Masz siano na głowie. - powiedziała Natalia i zmierzwiła siostrze fryz. - Jasne. Spójrz na nie! - powiedziała Lea i ujęła włosy na czubku głowy. Kilka pasemek teatralnie opadło jej na różowe z emocji policzki, reszta pozostała na głowie rozsypując się w ekstra fryzurę. Natalia była w porównaniu z nią beznadziejna. Rude kędziory, odziedziczone po prababce prababci(masło maślane) układały się wręcz beznadziejnie. - Ech.. masz rację. Masz świetne włosy. Kruczoczarne, gładkie. Lśniące i mocne na dodatek! - jęknęła Natalia i pociągnęła siostrę za ciemny pukiel. - Halo, dziewczynki, wstawajcie - powiedziała mama i szturchnęła kilkakrotnie dziewczynki w nogi. Marta we śnie wyglądała cudownie. Zwinięta w kłębuszek na szerokim fotelu, Ida była jej przeciwieństwem. Rozwalona na całej powierzchni siedziszka, okryta kocem raptem na stopach wyglądała komicznie. Po chwili stewardessa wróciła ze skrzypiącym wózkiem, z parującymi półmiskami tym razem. Lea nie była głodna, odmówiła więc posiłku i skuliła się do okna. mama z tatą zamówili skromne dania, jedynie Natalia i siostry, przegłodzone po drobnych przekąskach chętnie zjadły coś dużego na ciepło. - Martuś? Najadłaś się? - zapytała mama, kiedy siostra rozglądała się za pojemnikiem do wyrzucenia tekturowej tacki. - Taak. - odparła siostra z typową dla niej flegmatycznością. Mama wyrzuciła tackę pod swój fotel i oparła się. Podchodzili właśnie do lądowania, w godzinę po rozdaniu posiłków. Kiedy samolot gładko siadł na płycie lotniska Lea poczuła coś niesamowitego. Witaj kariero, pomyślała. |
![]() |
|
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|