Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Prev Previous Post   Next Post Next
stare 21.11.2007, 16:28   #11
gosk_gosia
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Dźwięk Tłuczonego Szkła

Część 2

***

Mówią, że pochopnie podejmowane decyzje zawsze się źle kończą… My jednak jeszcze tego samego dnia, bardzo późnym wieczorem, wsiadłyśmy do pociągu. Czy w naszym przypadku skończy się tak samo? Niedługo wszystko się okaże…

***

-Uff, nareszcie-westchnęłam z ulgą, stawiając stopy na twardym betonie zakopiańskiego dworca. Dwunastogodzinna podróż, do tego niezbyt nowym pociągiem, robi swoje.
Ostatkami sił dotarłyśmy do białego domku, w którym miałyśmy mieszkać przez kolejne dni.
Droga ciągnęła się bez końca, chciałyśmy jak najszybciej znaleźć się na miejscu, aby lecz w końcu dotarłyśmy do celu.

Właścicielka domu, około pięćdziesięcioletnia, miła kobieta, pokazała nam nasz pokój oraz łazienkę. Pokoik był mały i skromny, z dwoma łóżkami, wiklinową kanapą, stolikiem i wyjściem na balkonik. Jednak byłyśmy zbyt zmęczone, aby przyglądać się wystrojowi. Rzuciłyśmy w kąt torby i od razu położyłyśmy się spać.


***

-Cześć! – wykrzyknęła Agata, gdy tylko otworzyłam oczy – Śniadanie! Wstawaj.
Usiadłam półprzytomna na łóżku i chwilę zajęło mi zrozumienie tego, co powiedziała do mnie przyjaciółka.
W końcu usiadłyśmy razem przy stole zajadając cudowne, stare bułki z podróży.

Postanowiłyśmy od razu przystąpić do działania-na Krupówkach znajdowała się owa wystawa karabinów maszynowych, która była naszym dzisiejszym celem.
Nie wiem co nam odbiło, ale przebrałyśmy się za rasowe kolekcjonerki owej broni-całe w czarnych skórach ruszyłyśmy na rozpaloną słońcem ulicę…To nie był dobry pomysł.

Przeszłyśmy całe Krupówki wzdłuż i wszerz, jednak nigdzie nie znalazłyśmy poszukiwanego obiektu. Podeszłam więc do jakiejś sprzedawczyni, która wyraźnie wstrząsnęła się naszym wyglądem, jednak na szczęście powiedziała nam to, o co nam chodziło.


Dzięki nowym informacjom, tym razem bez problemów, dotarłyśmy na wystawę mijając wiele kolorowych straganów.

Gdy weszłyśmy poczułyśmy się…nieswojo. W przedsionku wszystkie ściany obwieszone były różnorodnymi plakatami, a na ścianie tuż obok kasy wisiał wizerunek wyjątkowo brzydkiego mężczyzny. Nie zdążyłyśmy jednak przyjrzeć się mu dokładnie, bo właśnie wtedy zaczepił nas jakiś mężczyzna.

-Przepraszam panie, ale wystawa jest tymczasowo nieczynna.-rzekł wskazując na informacyjną tabliczkę, której wcześniej nie zauważyłyśmy-Może mogę w czymś pomóc?

Popatrzyłyśmy po sobie z zawiedzionymi minami. Czyżby nasza wyprawa miała się okazać bezsensowną?

-Kiedy ponownie wystawa będzie otwarta?- spytała po chwili Agata.
-Niestety, nie potrafię dokładnie odpowiedzieć na to pytanie, ale podejrzewam, że za około tydzień. Mamy tu teras spore zamieszanie, no wiecie…

Pożegnałyśmy się z facetem i już miałyśmy wyjść, kiedy znów zainteresowała nas fotografia tego brzydala. Podeszłyśmy bliżej aby dokładnie przeczytać co jest napisane pod obrazem, nie bacząc na poganiająxego nas pracownika wystawy.


„Andrzej Filipiak-Chunc, urodzony dnia 18 lutego 1955 roku w Wołgogradzie(Rosja). Przeprowadził się do Polski w 1963. Zaczął kolekcjonować karabiny maszynowe w wieku 20 lat, a 5 lat później stał się znanym i cenionym w Europie i na świecie zbieraczem. W tym samym czasie otworzył swoją prywatną zbrojownię, której część udostępnił publicznie.
Do roku 2005 uzbierał aż 829 karabinów różnego rodzaju, o różnej wartości. Na naszej wystawie Pan Filipiak-Chunc zgodził się pokazać Az 15 okazów ze swej kolekcji.
Jego hobby oprócz kolekcjonerstwa to myślistwo oraz grubiańskie zabawy. Uwielbia muzykę ludową oraz biesiadną. Jego ulubiona potrawa to wędzony boczek. Niestety nie wiemy nic więcej na jego temat, gdyż jest osoba bardzo tajemniczą.”

Wyszłyśmy z budynku bardzo niezadowolone. Jedyne co się dowiedziałyśmy, to to, jak ów facet wygląda i kim jest. A nie do końca o to nam chodziło. Mając przed sobą cały dzień, postanowiłyśmy zostać na Krupówkach, wcześniej jednak musimy koniecznie się przebrać z tych okropnie ciepłych ciuchów.

***

Pozornie wszystko wydawało się normalne, ale nie było do końca tak pięknie. Agata trzymała się bardzo dobrze, jednak można było czasem czuć w jej zachowaniu pewną dozę sztuczności. Sama nie wiem, jakbym się zachowała w jej sytuacji, podziwiałam więc przyjaciółkę za zachowywanie zimnej krwi.

Spojrzałam na zegarek – 5.18. Pora obudzić Agatę, jeśli mamy jeszcze dziś wybrać się na Giewont. Na jutro z samego rana miałyśmy zarezerwowane powrotne bilety do Koszalina, a przecież być w Zakopanym, a nie być w górach to grzech!


***

-Jaki piękny widok!- zachwycała się Agata kiedy byłyśmy prawie na szczycie góry. Miała rację, widok był oszałamiający, zwłaszcza, że był piękny dzień.
Lecz po chwili coś zasłoniło moje pole widzenia-przez moment przed oczami miałam tylko wielka strzechę tłustych rudych włosów. To nie może być ON!- pomyślałam i prędko podzieliłam się tym z przyjaciółką.
Ona, po uprzednich oględzinach owego monstrum potwierdziła moje przypuszczenia na podstawie-jak powiedziała-jego wielkiego brzucha.

Naprędce obmyśliłyśmy plan działania-na szczycie poczekamy na Filipiaka i „przypadkowo” poprosimy właśnie jego, aby zrobił nam zdjęcie. Któraś z nas zachwyci się nim, ciesząc się z niespodziewanego spotkania idola.

Po chwili pojawił się nasz obiekt.

-Przepraszam pana-zaczęłam zwracając się do Chunca zgodnie z planem- Czy mógłby pan zrobić nam zdjęcie?
-Oczywiście!- odparł basem gangster.


Ustawiłyśmy się na tle wielkiego krzyża, a on zrobił zdjęcie. Podziękowałyśmy mu, a on niespodziewanie odszedł. Już miałyśmy zacząć go gonić, kiedy zrobił coś…nie do opisania. Nagle zrobiło się całkiem cicho, jedynym dźwiękiem był donośny, mrożący krew w żyłach huk, dochodzący ze skierowanego w stronę Agaty karabinu…

***

Już od dobrych dwóch godzin siedziałam na zimnym krześle, wpatrując się w podświetlony napis „Nie wchodzić! Operacja!”. Od opuszczenia Giewontu nie miałam żadnych wiadomości dotyczących Agaty. Drżącymi rękoma raz po raz przeganiałam perlące się na moim czole kropelki zimnego potu. Co się tam dzieje? Kiedy skończą? Mój niepokój coraz bardziej narastał, co jeszcze bardziej sprawiało, że dosięgałam już do granic mojej wytrzymałości.


Wtem rozległy się jakieś donośne, szybkie kroki, których odbijające się o ściany echo sprawiało wrażenie, jakby przez pusty korytarz maszerowało wojsko, a nie drobna kobieta. Biegła jakaś pielęgniarka. Wyraźnie zmierzała na blok operacyjny, więc już się poderwałam z miejsca, aby dowiedzieć się, czy może ona coś wie, lecz szybko zniknęła za drzwiami. Znów pozostałam sama ze swoimi dręczącymi myślami. Chciałam się czymś zająć, jednak gazety leżące na szafce dosłownie leciały mi z rąk.


Wieki (według zegarka 20 minut) później wielkie drzwi otworzyły się i wyszło zza nich kilku ludzi wiozących…Agatę! Poczułam jednocześnie ulgę, jak i doszczętne wypranie ze wszelkich uczuć. Biegłam przez chwilę wpatrując się w przyjaciółkę, kiedy ta sama pielęgniarka, którą widziałam wcześniej odciągnęła mnie i kazała iść za sobą do pokoju lekarskiego. Opierając się poszłam w końcu za nią, kiedy zapewniła mnie, że Agata jest pod naprawdę dobrą opieką. Co chwila obracając się ku przyjaciółce ruszyłam wraz z kobietą wąskim korytarzem.


***

Przez chwilę siedziałam sama, czekając na lekarza. Powoli odzyskiwałam świadomość tego, co mnie otacza. Kiedy w końcu doktor Jasiński dołączył do mnie, miałam w końcu okazję dowiedzieć się tego, co mnie tak bardzo męczyło.
Mężczyzna mówił właśnie o planowanej długości pobytu Agaty w szpitalu(ok. dwóch tygodni), kiedy zadzwonił mój telefon. Zobaczywszy, kto dzwoni, przeprosiłam mojego rozmówcę i odebrałam komórkę. Bardzo szybko zakreśliłam Romanowi Karkowskiemu sytuację, zapewniając, że skontaktuję się z nim później.
Z całkowitym mętlikiem w głowie dokończyłam rozmowę z chirurgiem, który na koniec, ku mojej uciesze, pozwolił mi odwiedzić przyjaciółkę.


***

-Agata! – wykrzyknęłam, kiedy tylko przekroczyłam próg jej pokoju.- Jak się czujesz?!
-Bywało lepiej – odpowiedziała cichym głosem, lekko się uśmiechając.

Rozmawiałyśmy przez chwilę praktycznie o niczym, ciesząc się swoja obecnością. Ale nie mogłyśmy ciągle udawać, że nic się nie stało.

-Jak myślisz, co się stało z Filipiakiem-Chuncem? – spytałam – Od razu zniknął. Jakby…wyparował. A przecież taki mały to on nie jest. Myślałam trochę nad tym czekając tutaj na ciebie, jednak nie za bardzo mi to wychodziło.


-Nie mam pojęcia – odpowiedziała po chwili – Coś mi się wydaje, że nigdy się tego nie dowiemy. Ten facet jest bardzo dziwny.

***

W szpitalu siedziałam tak długo, że aż dosłownie mnie z niego wyrzucili. Trochę mnie to zdenerwowało, ale muszę przyznać, że byłam już bardzo zmęczona. Dzisiejszy dzień nie należał do spokojnych.
Otwierałam właśnie drzwi od domku, kiedy usłyszałam wołanie mojego imienia. Odwróciłam się i zobaczyłam właścicielkę idąca z psem na smyczy.
Przypomniały mi się wydarzenia z mojego mieszkania… To nie mógł być ten sam pies! Na świecie jest bardzo dużo labradorów… Jednak ten miał taką samą obrożę, identyczną. To nie mógł być zbieg okoliczności… Wydawało się to jednak absurdalne! Chunc, pies...to wszystko w tym samym miejscu.


Odwróciłam się do drzwi po przywitaniu się z panią Marią i włożyłam klucz w zamek. Poczułam się jak pijana, ręce tak mi drżały, że nie mogłam trafić w dziurkę, jakby ta uciekała. W końcu nacisnęłam na klamkę i już miałam wejść do środka, kiedy pies przebiegł mi między nogami i wbiegł na schody strącając wazę z kwiatami. Stanął pomiędzy kawałkami szkła i zaczął szczekać.
Teraz byłam pewna.
Miałam już tego wszystkiego dość. Za dużo wrażeń, jak na jeden dzień. Może i teoria z tym psem była tylko wytworem mojej wycieńczonej wyobraźni, ale już nic z tego nie rozumiałam. Chyba nic mi innego nie pozostało, oprócz odcięcia się od świata. Zemdlałam.


Koniec cz. 2

Ostatnio edytowane przez gosk_gosia : 08.12.2007 - 11:33
  Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
 


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 2 (0 użytkownik(ów) i 2 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 18:18.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023