![]() |
#11 |
Moderatorka Emerytka
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,666
Reputacja: 53
|
![]()
Odcinek 10
2 dni później... ![]() "O mamo! Która godzina?"- pomyślałam, nieprzytomnie wykopując się z kołdry. Zaczęłam szukać torebki, gdyż tam miałam komórkę. Gdy ją w końcu znalazłam, dotarła do mnie straszna rzecz: zapomniałam tekstów! Ale jak to się stało? Czyżbym zostawiła je w klubie? No tak, przecież, gdy gadałam z Alanem położyłam je na stole... I najprościej o nich zapomniałam. Gdy tylko się ogarnę, to po nie pojadę. Tak, klucze są... Świetnie. Około dwunastej, gdy skończyłam wieszać pranie, stwierdziłam, że mogę jechać. Wróciłam do mojego pokoju przebrać się, umalować i ostatecznie wziąć torebkę. Wsadziłam klucz w zamek i przekręciłam, naciskając drugą ręką klamkę. Po chwili weszłam do środka. Było tak, jak myślałam: plik zszytych kartek z piosenkami leżał sobie najspokojniej na stole. Od razu go porwałam, gdy moją uwagę zwróciła jedna nietypowa rzecz... ![]() Na szafce leżała czyjaś komórka. Sony Ericsson, jeśli się nie mylę... Podeszłam, aby się jej przyjrzeć. Klawiatura była srebrna, zaś wyświetlacz granatowy. Na pewno nie była własnością Alana- on miał całą srebrną. Więc w takim razie należała do Dustina... Ciarki mnie przeszły, gdy pomyślałam, że trzeba by mu ją oddać... Ale przecież nie może sobie tutaj tak leżeć... Jakby, nie daj Boże, ktoś się włamał, Dustin miałby po telefonie. No, nic, może to nie będzie zbyt przyjemne, ale oddam mu ją. Z tego co wyczytałam, mieszkał na Fabric Street, pod numerem 193. Skierowałam się w stronę tej ulicy. ![]() Widok był przerażający: droga była wyłożona kamykami, kamienice były stare, bardzo zniszczone i zaniedbane. Przechodząc między nimi miało się wrażenie, że zaraz na ciebie runą... Odór, jaki unosił się w powietrzu, był okropny- smród pomieszany z dymem. Ale w końcu doszłam. Dom nr 193 wyglądał jeszcze gorzej niż reszta: wchodziło się do niego przez dziurę w ścianie, w niektórych miejscach odpadła boazeria, okna były stare i zbutwiałe... W środku ciąg dalszy: obleśne, zielone ściany na których na dobre zadomowił się grzyb, niezliczone pajęczyny... I zapach stęchlizny. Aż mnie zemdliło... Przecież w takim czymś nie da się mieszkać! Z największą ostrożnością wspięłam się po schodach na piętro. Poszłam dalej korytarzem. Mieszkanie numer 8- to tutaj... Już chciałam zapukać, w te stare, obskurne drzwi, gdy one znienacka same się otworzyły. Przede mną stanął wysoki, muskularny mężczyzna. Był cały wytatuowany. Przetłuszczone włosy po części zakrywały mu twarz. Oczy ukryte miał za szkłami ciemnych okularów. Mocno śmierdziało od niego wódką i papierosami... ![]() - Czego, s****?- zapytał wściekły - Ja do Dustina- powiedziałam prosto - Ciekawe, co taka p***** może od niego chcieć... A co jak ci powiem, że go nie ma?- zaczął ze mnie kpić - Słuchaj, nie żartuj sobie... Mam do niego ważną sprawę. - Chcesz się z nim przespać? Jak tak, to trafiłaś pod zły adres. - Nie...To w końcu jest czy go nie ma?!- zdenerwowałam się - Jest, jest... DUUUUUUUUSTIN!- zawołał go - CO, K******?!- odpowiedział głos z głębi - Jakaś lala do ciebie! Zaraz zwrócił się do mnie: - Właź do środka- zaprosił mnie (!), po czym dodał- Ja idę na wódkę... I szybko zniknął z moich oczu. Weszłam. Tu także panował burdel. Tapety były stare, na prawie każdym płacie był przeciek. Podłoga mocno skrzypiała. Szafki kuchenne były brudne, zlew, pewnie nieużywany od dawna, nie odbiegał wyglądem od reszty. Lodówka była stara (chyba nie muszę mówić, że też była brudna), kuchenka prezentowała, co mieszkańcy jedli, telewizor był stary i najwyraźniej zepsuty, a kanapa wielokrotnie łatana... W tym samym momencie w pokoju pojawił się Dustin. Chyba przed chwilą wstał, bo był w samych spodniach od piżamy. Ale okulary zdążył założyć... ![]() - Blondi?!- zapytał z niedowierzaniem i lekkim podirytowaniem- Co ty tu, k*****, robisz? - Przyszłam ci coś oddać... Z torebki wyjęłam znalezisko. - Gdzieś to znalazła?- spytał wściekły - W klubie na szafce. - Dziwne, że jej sobie nie wzięłaś- zakpił. I ten jego kpiący uśmieszek, którego tak nienawidziłam... - Dobra, dawaj to! Wyrwał mi telefon z ręki. Nie spodziewałam się tak ostrej reakcji z jego strony. Czy jego nawet nie stać na takie proste "dziękuję"? Zero wdzięczności... - No to ja już pójdę- powiedziałam Właśnie miałam wychodzić, gdy usłyszałam huk, a zaraz po nim krople deszczu mocno uderzające w drogę. ![]() - W taką pogodę masz zamiar wracać do domu?- zapytał No właśnie, przecież wracać w taką zawieruchę byłoby istną głupotą... Zaczęłam się zastanawiać, co zrobić... - Oj, szybko się to nie skończy- stwierdził spoglądając w okno - To co mam niby teraz zrobić?- nie wiem dlaczego, ale zadałam to pytanie. - Masz dwie możliwości: przemoknąć i zmarznąć do kości idąc na najbliższy przystanek oddalony o 300 metrów stąd, albo przeczekać tutaj. - Pozwolisz mi?- spytałam z niedowierzaniem Znów uśmiechnął się z ironią. - Nie chciałbym przeżywać kolejnego okresu klubu bez wokalistki. Robię to tylko dlatego. To jak? Zastanowiłam się chwilę. Nie miałam innego wyboru... - Zostaję. ************************************************** ****** Czy Lily na pewno zrobiła dobrze, zgadzając się zostać? Odpowiedź w 11 odcinku. 11 odc. będzie właściwie drugą częścią 10. Cały czas zachęcam do tego, byście napisali, co sądzicie o kontynuacji (AND 3). Wiecie- jeśli teraz będę znała Wasza opinię, być może nawet w najbliższym czasie wezmę się za pisanie ![]() Więc piszcie i komentujcie ![]() |
![]() |
![]() |
|
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|