Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Prev Previous Post   Next Post Next
stare 17.03.2009, 18:54   #23
Kliii
 
Avatar Kliii
 
Zarejestrowany: 22.05.2008
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta
Postów: 177
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Los tak chciał"

I znów przepraszam za czas między odcinkami, ale tym razem mogę przynajmniej powiedzieć, że to nie moja wina

"Los tak chciał"
Odcinek 5

Właśnie zaczęła się ostatnia przerwa, a Paweł nadal nie dawał dobrej okazji do realizacji "planu". Karoliny nie było tego dnia w szkole, więc najbardziej
przejmowały się sprawą Julia i Sylwia. Mi prawdę mówiąc było już wszystko jedno. Byłam pewna odtrącenia i przyjmowałam je ze spokojem. Widocznie tak miało być. Tak zaplanował sobie Bóg. Mój ukochany na każdej przerwie tego dnia siedział sam i wyglądał na zamyślonego.
- Jak mamy ją wepchnąć na siedzącego? - Julia niecierpliwiła się.
- Poczekaj - odparła Sylwia - I trzymaj ją.
Natychmiast znalazłam się w żelaznym uścisku mojej przyjaciółki. Byłam przerażona niepewnością, co ona chce zrobić - myślałam. Sylwia pewnym krokiem ruszyła prosto na Pawła. Zaczęłam się wyrywać. Nie miałam szans. Jedynym wyjściem było błagalne wpatrywanie się w przyjaciółkę i przepraszające w moją miłość. Sylwia powiedziała coś Pawłowi, na co on wstał.



Szybko przybiegła i jednocześnie z Julią popchnęły mnie. Wpadłam prosto w ramiona chłopaka. Moje ciało przeszył bardzo przyjemny dreszcz, za to on zesztywniał. Trwało to zaledwie kilka sekund, ale już miałam pewność - nie mam u niego szans.
- Przepraszam - wyjąkałam.
Nie przepraszałam go tylko za to, że na niego wpadłam, ale też za to, że się w nim zakochałam. Miałam nadzieję, że jednak nie zrozumiał tego drugiego
kontekstu. Nie dając mu szans odpowiedzi pognałam przed siebie, byle dalej. Mijałam kolejne osoby, które znałam z widzenia, ale nawet nie rozróżniałam
twarzy. Wszystko zamazywało się. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że płaczę. Nie chcąc być zadręczaną przez ludzi, którzy kompletnie mnie nie znają, uciekłam do łazienki.



Julia i Sylwia już tam na mnie czekały. Wyzsza z dziewczyn objęła mnie.
- Co się stało? Coś nie tak? - zapytała Sylwia.
- Nie... - tylko na tyle było mnie stać.
Wyrawałam się z ramion Julii i zamknęłam w kabinie. Płacz mną pomiatał, rozpacz wypełniała mnie od wewnątrz. Miałam nadzieję, że gdy już wyjdę, nie będą na mnie czekały przyjaciółki. Chciałam być sama. Na zawsze.

Czwartek. Kolejny dzień wypełniony smutkiem. Paweł wyraźnie mnie unikał. W szkole nie dawałam spokoju Sylwii.
- Musisz coś zrobić w sprawie z Robertem. Miałaś napisać do niego karteczkę.
- Wiem, ale nie mam co tam napisać.
- Coś wymyslisz.
Przyjaciółka na następnej przerwie pokazała mi kartkę. Treść brzmiała bardziej jak zarzuty niż jak wyznanie miłości. Ostanie zdanie brzmiało: "Więc to chyba
nie moja wina, że Cię kocham". Sylwia nie chciała się w nim zakochać, to było widać już w pierwszym zdaniu. Nie chciałam, żeby przez źle sformuowane wyznanie straciła szansę na szczęście.
- Pomogę Ci napisać jeszcze raz - stwierdziłam.
- Ok.
Tym razem wyznanie brzmiało przekonująco. Jak na złość Robert ciągle gadał z koleżankami z klasy. Kazałam Sylwii zaczekać z karteczką w kawiarence szkolnej. Śmiało podeszłam do Roberta.
- Sylwia chce coś od Ciebie. Czeka w kawiarence.



Robert zrobił zniecierpliwioną minę. Wyraźnie nie chciał przerywać rozmowy.
- No dobrze - westchnał.
Poszedł. Usiadłam pod klasą, w której miałam lekcje. Julia spojrzała na mnie z wrogością.
- Co jest? - spytałam.
- Olewasz mnie. Liczy się tylko Sylwia.



Zaprotestowałam. Przyjaciółka nie chciała wierzyć. Westchnęłam. Może jej przejdzie. Nie miałam humoru na przepraszanie jej za rozmowy z Sylwią. Julia była po prostu zazdrosna, przejdzie jej. Wśród tłumu na korytarzu dostrzegłam przebłysk jasnozielonej bluzki. Pobiegłam za nim. Dogoniłam Sylwię w połowie drogi do toalety. Miała w oczach łzy. Nie musiałam pytać, co się stało. Widziałam, że były to łzy szczęścia.
- Przeczytał przy mnie. Dał mi swój numer komy.
- To fantastycznie - cieszyłam się ze szczęścia przyjaciółki.
- Wiem.

Mijały miesiące. Liście na nowo pojawiły się na drzewach, zaczynały kwitnąć pierwsze kwiaty. Coraz częściej wyglądając przez okno można było dostrzec ludzi na rowerach. Kurtki leżały w szafach już od miesiąca. Sylwii doskonale układało się z Robertem. Tylko jedno się nie zmieniło: Paweł wciąż mnie unikał.
Wielkimi krokami zbliżały się moje urodziny, jednak nie miałam najmniejszej ochoty świętować. Dni mijały szybko, podobne do siebie jak dwie krople wody.
Do mojego serca wkradała się melancholia. Julia obraziła się nie na żarty, a Karolina wiecznie ją pocieszała. Zwykłą koleją rzeczy jeszcze bardziej
skumplowałam się z Sylwią. Któregoś popołudnia jak zwykle zadzwoniła do mnie, żeby spytać, czy mogę wyjść na dwór. Tym razem w jej głosie nie było cienia beztroski, tylko smutek. Nie chciała mi powiedzieć przez telefon, co się stało. Poszłam na miejsce naszego spotkania - pod szkołę. Na murku siedziała skulona postać patrząca w przestrzeń, lecz w której oczach nie można było dostrzec energii ani nawet życia. Ani trochę nie przypominała Sylwii w śnieżnobiałej bluzce, którą miała na sobie tego dnia w szkole.



Przez jej szloch nawet odcień karmazynu wydawał się dużo bledszy. Nie chcąc jej speszyć ani wystraszyć, cicho podeszłam i usiadłam obok. o mur był
oparty jej żółty, trochę za mały już rower. Poczekałam, dałam jej się wypłakać. Gdy trochę się opanowała, usiadła na siodełku i powoli zaczęła się oddalać, jednak w takim tempie, żebym mogła za nią nadążyć. Mogłam wymyślić tylko jedno wytłumaczenie dla jej dziwnego zachowania - musiało chodzić o Roberta.
Łzy na jej twarzy wyjaśniały wszystko.
- Sylwia...co on Ci zrobił?
W odpowiedzi usłyszałam cichy szloch przyjaciółki. Na rękaw jej bluzy spadło kilka łez. Przyspieszyła. Żeby ją dogonić, musiałam biec. Przemierzyłyśmy chyba każdą ulicę na osiedlu. Spotkałyśmy kilka znajomych osób, ale na żadną nie zwracałyśmy większej uwagi. Liczyło się tylko to, dlaczego moja przyjaciółka jest smutna. Nie zauważyłam nawet, że znalazłyśmy się na drugim końcu osiedla. W oddali majaczyła zielona, metalowa ławka. Sylwia dojechała do niej i ostro zachamowała. Przymocowała rower do ławki i poszła na skraj lasu. Pognałam za nią.
- No więc on...
__________________
Kliii jest offline   Odpowiedź z Cytatem
 


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 14:22.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023