![]() |
#18 |
Zarejestrowany: 03.01.2009
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta
Postów: 212
Reputacja: 10
|
![]()
Sory, że tak długo nie dodawałam kolejnego odcinka, ale jakoś nie mogłam zabrać się za zdjęcia
![]() Rozdział 5: - Tak, zabrałem Cię do Egiptu. Zdziwiona? – zapytał z uśmiechem. - Nie, tylko podniecona. Nigdy jeszcze nie byłam za granicą. - Nie żartuj sobie. - Mówię serio! Nie byłam nigdy za granicą. Jak nie chcesz, nie musisz mi wierzyć. - Nie no wierzę. Może pójdziemy na kawę. – zaproponował Tom. - A widzisz tu gdzieś jakąś knajpkę? – zapytałam z drwiącym uśmieszkiem. - O to się nie martw. Znam przecudne miejsce. – dałam się przekonać, więc wyruszyliśmy w poszukiwaniu knajpki. Nie musieliśmy długo szukać, ponieważ Tom rzeczywiście, jak mnie zapewniał, znał piękny lokal, jeżeli to w ogóle można by uznać za budynek. ![]() Usiedliśmy przy stole, po chwili podszedł do nas jakiś Egipcjanin, pewnie kelner, ponieważ Tom zaczął coś do niego mówić. On odszedł, ale zaraz przyniósł nam dwie czarne kawy i miskę z jakimś mleczkiem do kawy, jakiego nigdy nie widziałam. Było bardzo gęste i było takie smaczne mmm… Nagle jakiś mężczyzna, z pewnością nie Egipcjanin podszedł do naszego stolika. Był strasznie wysoki, a ubrany był w czarny garnitur. Trzymał ręce w kieszeniach, a na jego nosie były wielkie, czarne okulary przeciwsłoneczne. ![]() Twarz mojego przyjaciela w jednej chwili przybrała biały odcień. - No, no. Znów się spotykamy Toto. – powiedział mężczyzna. - Tak Big Joe. Czego chcesz? – odparł Tom. -Em, przepraszam, że się wtrącam, ale wy się znacie? – zapytałam. – Kim pan jest? – teraz zwróciłam się do mężczyzny zwanego Big Joe. - Tak, ja i Toto znamy się od dawna. Można powiedzieć, że jesteśmy przyjaciółmi. – Tom prychnął, ale ja i tak nadal nie rozumiałam przezwiska Toto. Tom szepnął mi do ucha, żebyśmy szybko się stąd wynosili. Rzucił niedbale pieniądze na stół i szybko wybiegliśmy z kawiarenki. Nie zdążyliśmy uciec. ![]() Big Joe wybiegł za nami i zaczął strzelać z rewolweru, który wcześniej wyjął z torby. Toto też zaczął strzelać, miał szczęście, że zaopatrzył się w broń. Byłam przerażona, ale ostatnio bardzo często się tak czułam. Schowałam się za najbliższym głazem. Byłam bezpieczna, ale Tom nie. ![]() Cały czas słyszałam strzały i jęki bólu. Chciałam mu pomóc, ale nie wiedziałam jak. Nagle usłyszałam huk. Wyjrzałam zza kamienia i ujrzałam Toma leżącego na ziemi, a nad nim stał Big Joe. - Nareszcie się zemszczę! Teraz ty poznasz jak to jest być na skraju śmierci. Żegnaj się z życiem! – krzyczał Joe. Chciałam panikować, krzyczeć, wołać o pomoc, ale z przerażeniem stwierdziłam, że dookoła nie ma nikogo, kto mógłby mi pomóc. Chciałam coś zrobić, nagle przyszedł mi do głowy pomysł. Pomyślałam : „Raz się żyje.” I weszłam dzielnym krokiem na pole bity. Obaj mężczyźni zauważyli to. Tom pół przytomny ruszał ustami, jakby chciał powiedzieć : Uciekaj, a Big Joe uśmiechnął się drwiąco. Skierował rewolwer w moją stronę i strzelił… Zamknęłam oczy i oczekiwałam aż to się stanie. Zostanę postrzelona. Czułam, że mój plan nie wypali, byłam za bardzo sparaliżowana strachem. Co ja sobie myślałam? Że wyjdę i wszystkich ocalę? Czekałam i czekałam, słyszałam strzały, lecz nic mnie nie nawet nie musnęło. Otworzyłam oczy, zobaczyłam Joe'go patrzącego na mnie w zdumieniu. Próbował strzelić we mnie jeszcze raz i jeszcze, ale każdy pocisk odskakiwał ode mnie, jakbym była otoczona jakąś niewidzialną powłoką. I rzeczywiście, byłam. Mój plan jednak wypalił, panowałam nad swoimi mocami. Szybko podbiegłam do Toma, by go uratować. Stworzyłam naokoło niego kulę, którą przeniosłam razem z nim za kamień, który niegdyś mnie osłaniał. Patrzyłam złoczyńcy prosto w oczy. Na jego twarzy wymalowane było zdezorientowanie i strach. Widziałam ogień płonący w jego oczach, lecz gasł powoli. Wyciągnęłam rękę przed siebie, na końcu moich palców pojawiły się czerwone punkciki. Teraz byłam wściekła, nie bałam się już ani trochę. Skupiłam się jak najmocniej umiałam i wycelowałam w Joe. Z końca moich palców wystrzeliły czerwone pioruny i trafiły prosto w pierś Big Joe. Padł na ziemię nie przytomny. Nie spodziewałam się czegoś takiego, myślałam, że pojawi się świetlista, czerwona kula, którą kiedyś powaliłam Whitney. Miałam nieodkryte talenty. Uśmiechnęłam się pod nosem, ale uśmiech zniknął z mojej twarzy kiedy zobaczyłam okrwawioną twarz Toto. ![]() Na szczęście miał on telefon w kieszeni, więc chciałam zadzwonić po karetkę. Przypomniałam sobie, że byłam na środku pustyni, gdzie nie było dróg, ani zasięgu. Znowu otoczyłam Toma kulą, by móc go przenieść do tamtej kawiarni. Dobrze, że kelner mówił w moim języku, ponieważ zawołał szamana, który po 3- godzinnym seansie przywoływania duchów (nie mam pojęcia po co robił) zabrał się za opatrywanie rannego. Kazał mu leżeć przez kilka dni, a ja w zniecierpliwieniu czekałam, aż mój przyjaciel wyzdrowieje. Dręczyły mnie pytania, które chciałam zadać Tomowi. Wreszcie Tom nabrał sił i był gotowy do dalszej podróży. Ubrał się i wsiadł do samochodu. Ja zaś najpierw podziękowałam przemiłym Egipcjanom, oczywiście oczekującym hojnego wynagrodzenia. Pozwoliłam sobie wziąć trochę pieniędzy Toma i dałam im. Potem wsiadłam do samochodu. - Dziękuję ci bardzo Lauro. Bez ciebie pewnie by mnie już tu nie było. - No tak, ale gdybyś ty nie wytłumaczył mi o co chodzi z moimi mocami, nie pomogłabym - Też fakt. W każdym razie dziękuję. – Tom dziękował mi jeszcze wiele razy i za każdym razem, gdy pytałam o Big Joe, on znowu dziękował. Więc wymyśliłam coś innego. - Dlaczego tamten mężczyzna nazwał cię Toto? – zapytałam. - Em, mówiłem ci, że byłem mafioso, a to był mój pseudonim zawodowy. - Tak, a skąd znasz Big Joe? – widać było, że Tom był trochę zmieszany, ale w końcu zdecydował się powiedzieć. - Taaak. Więc Big Joe był kiedyś moim przyjacielem po fachu. Pracowaliśmy razem. Mieliśmy tyle pieniędzy, że mogliśmy kupić pokaźnych rozmiarów rezydencję nad morzem z plażą na Majorce. Mogliśmy mieć wszystko. Nie liczyliśmy się z niczym, ani z nikim, nawet z rodziną. Jakże ja teraz tego żałuję! On też… Rodzina nam zazdrościła. Chcieli zdobyć nasz majątek, nie ufali nam. Pewnej nocy jakieś starsze małżeństwo próbowało się włamać do naszego wspólnej rezydencji. Okno mojego pokoju wychodziło na północną część ogrodu, a akurat tam było wyjście na balkon, To właśnie tym wejściem próbowali się włamać ludzie do naszego domu. Obudziłem się, słysząc trzaskania i huki. Wziąłem rewolwer do ręki, wychyliłem się przez okno i zastrzeliłem dwójkę ludzi, gdyż nie liczyłem się z niczym i nikim, jak to już mówiłem. Zbiegłem na dół, by zobaczyć kto to był. Z niezadowoleniem stwierdziłem, że byli to rodzice Big Joe. Od tej pory staliśmy się śmiertelnymi wrogami. On nigdy nie wybaczył mi tego co się stało. - A kto by ci wybaczył!? – krzyknęłam z pogardą w głosie. - Uspokój się! Też tego żałuję. Od tamtej pory nigdy nie wróciłem do brudnych interesów. – Nie wiem czemu, ale jego słowa przekonały mnie. Wybaczyłam mu. - Dobra, ale mam jeszcze jedno pytanie. - Okej. Mów. – powiedział niepewnie - Mogę mówić do ciebie Toto? – Tom westchnął z ulgą i powiedział z uśmiechem : - Ależ oczywiście! – nagle samochód stanął. - No nie! Zapomniałem, że jesteśmy na pustyni! Zakopaliśmy się! Ale patrz! Tam stoją trzy wielbłądy. Jeździłaś kiedyś na takim? - Nie. - No to teraz pojedziesz. – powiedział Toto z uśmiechem. Wysiedliśmy z auta, ale on zapewniał mnie, że kiedy będziemy stąd wyjeżdżać wrócimy do samochodu, więc nie musimy nic ze sobą brać. Prawie się zabiłam wsiadając na wielbłąda, ale dzięki Toto nic mi się nie stało. Kiedy tak jechałam na tym dziwnym zwierzęciu robiło mi się tak niedobrze. Trzęsło na wszystkie strony i było strasznie gorąco. Na horyzoncie dostrzegłam kilka trójkątów. Zgadłam, ze były to piramidy. Wśród nich wyróżniała się największa – piramida Cheopsa. Była ogromna, w życiu nie widziałam czegoś tak wielkiego! Kiedy podjechaliśmy jeszcze bliżej piramidy wydawały się jeszcze większe. Kiedy podjechaliśmy wystarczająco blisko zauważyłam małe wejście, które Toto wskazał. - Mamy tam wejść? – zapytałam - Oczywiście. - Ale to za wysoko. – jęknęłam - Nie dla ciebie. – powiedział Toto. - Co masz na myśli? – zapytałam ze zdziwieniem. - Zobaczysz. – odpowiedział i zaraz się zaśmiał. Tym razem liczę na trochę więcej komentarzy ![]()
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna. Ostatnio edytowane przez Red Trumpet : 31.05.2009 - 15:55 |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|