![]() |
#11 |
Zarejestrowany: 16.08.2010
Płeć: Mężczyzna
Postów: 90
Reputacja: 10
|
![]()
no to dodaje :d
Odcinek 2 To było spokojne popołudnie, dom przyjaciół pachniał ciastkami waniliowymi i ogromną dawką marzeń. Lilly poznała w pracy starszego mężczyznę, Beau Andrewsa. Jeszcze z nikim jej się tak nie rozmawiało. Mimo wyglądu, dla Lilly Beau był wspaniały. Przypominał jej cichych bohaterów z bajek dla małych dziewczynek. ![]() - Hahaha, a pamiętasz co mówił Hugh gdy go upomniałeś o pensję? - No tak. Pamiętam dokładnie. – oboje zaczęli się śmiać. Wspaniale im się rozmawiało. Tak, jakby znali się od wieków. - A to ty dzisiaj tak pierdnąłeś przy omawianiu umowy?- roześmiała się głośno Lilly. - Tak, ale cicho. Nie mów nikomu.- odpowiedział zawstydzony Beau. Tymczasem gdzieś w centrum Alice rozprawiała się z panią Ćwir, której nie podobały się propozycje dotyczące miasta sugerowane przez moją przyjaciółkę. - Chyba żartuje Pani, tu nie będzie żadnej kawiarni, dosyć jest tego wszystkiego! Młodzież się rozpuści … - oburzony ton kierowała ku ciemnowłosej Alice - Przez kilka kawiarni? – odpowiedziała pytającym sarkazmem. - Pani mnie nie poucza! Ja wiem przez co! Mamy ładne księgarnie, po co nam jakieś kawiarnie? ![]() - Wie pani, jestem w trakcie podpisywania umowy na wynajem gruntów przeznaczonych właśnie na kawiarnię, uwierzy mi pani, że to naprawdę dobra decyzja. - A, nie chce mi się z panią gadać. – odeszła naburmuszona pani Ćwir. Alice przygnębiona z powodu opinii pani Ćwir usiadła na ławce i zaczęła wszystko układać w swojej głowie. Zastanawiała się czy potrzebna jest jej miłość, czy nie zaślepi ona jej oczu i czy będzie w stanie osiągnąć sukces w polityce. Po chwili refleksji, wróciła do domu. - O hej Lilly! - Cześć! Co tam? - Po pracy miałam niezłe starcie. Pani Ćwir, osoba bardzo ważna tutaj, w tej okolicy, obwieściła mi, że moje wszystkie propozycje są do dupy. Bez sensu. Rozumiesz? - Jej, nie przejmuj się! Na pewno wszystko pogodzisz. - Wątpię, bo jutro podpisuję umowę dotyczącą kawiarni, za tydzień jest spotkanie z przedstawicielami mody ślubnej, chcieliby tu także zaistnieć. Tak. Robiły to co zawsze. Jedna się skarżyła, druga ją pocieszała. To była norma, czasem role były odwrócone. ![]() - Muszę też Ci się z czegoś zwierzyć. – zawstydziła się Alice. – poznałam bardzo sympatycznego chłopaka, mieszka koło nas naprzeciwko. Powiem Ci, że coś zaczyna iskrzyć! - A Roukey? Alice wiedziała, że Lilly zada to pytanie, lecz nie chciała udzielać obszernej odpowiedzi. - Roukey nie chce ślubu, nie chce wyznać nawet miłości. Nie chce do niczego się zobowiązywać. Dobrze jest nam tak jak teraz, jesteśmy przyjaciółmi i tyle. - Ech, tak w ogóle to ja też kogoś poznałam. Dzisiaj przyjdzie do mnie o 21, jest dużo starszy ode mnie, ale to wspaniały człowiek! Naprawdę. - Przystojny chociaż? - No nie bardzo … - Hahaha. Idę trochę popisać na laptopie. - Ok, ja idę pograć w zbijaka z Robertem bo nikt inny ze mną nie chce! Alice głośno się roześmiała. ![]() - Poznałam fajnego faceta … starszy ode mnie jest, mieszka gdzieś niedaleko. Robert nie wiedział co powiedzieć ,postanowił przemilczeć to. - A u ciebie co tam? Ostatnio w ogóle cię nie ma w domu, co ty robisz? Kolejna chwila milczenia. Robert postanowił odpowiedzieć. - Rzuciłem pracę. - Jak to?! – Lilly złapała piłkę w ręce i na chwilę poprzestali gry. - No normalnie. Poszedłem do biura i złożyłem papiery. - Jej, no wiem że tak! Ale czemu zrezygnowałeś. - Nie czemu, tylko dlaczego. – Robert zachowywał humor, Lilly nie było tak do śmiechu. – Nie satysfakcjonowała mnie, nie interesuje mnie siedzenie do późna. To było takie nudne. Poszukam sobie czegoś ciekawszego. - Ech, chodź napijemy się tequili. – powiedziała Lilly, razem poszli do środka. Tymczasem w sypialni Alice pachniało płynem do kąpieli i unoszącą się niezręcznością. Roen leżał na łóżku. ![]() Alice nie zwróciła nawet uwagi, zaczytana w „Jak dojść do ludzi” gubiła swoją uwagę. - Trudno jest mi to powiedzieć. Mam ciężki czas w życiu, Ty pewnie też. Może spróbowalibyśmy żyć razem? Alice była zmieszana, próbowała zapomnieć o Roukey’u, na horyzoncie pojawił się ktoś inny. Lepszy. - Nie chcę mi się angażować w coś, co okaże się później, że tylko ja będę cierpieć. Wyszła do łazienki użyć kremu na noc. Ten dom był wypełniony dzisiaj różnymi zapachami, u Alice i Roukeya pachniało brakiem zainteresowania, u Roberta błogą nieświadomością swoich decyzji, a u Lilly? ![]() U Lilly pachniało tuńczykiem z podwieczorku … ![]() I nadchodzącą miłością … |
![]() |
![]() |
|
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|