|
![]() |
#1 |
Zarejestrowany: 08.01.2006
Skąd: Dziwnowo
Wiek: 19
Płeć: Kobieta
Postów: 1,322
Reputacja: 26
|
![]()
Parę uwag - po pierwsze, całe FS nie będzie się koncentrować na zaginięciu Belli, "nima mowy"
![]() Po drugie, Nancy jest starsza od Daniela (i Cassandry, ci dwoje w moim FS są rówieśnikami), i wybiera się na studia, więc z nim nie będzie. Co do tytułowej bohaterki... zobaczycie sami. A po trzecie, mam nadzieję, że mi wybaczycie, iż tak długo nie dawałam odcinka, ale miałam jakąś blokadę czy coś, pisałam tekst po kilka razy i nie byłam z niego dostatecznie zadowolona... Na dodatek, gdzieś wcięło mi Simkę grającą Bellę, więc musiałam ją odtworzyć - może się troszkę różnić od poprzedniej. Dobra, wystarczy gadania. Czas na... Odcinek 4 Powrót - Cześć, mamo – powiedziała chłodno Cassandra. ![]() Bella stała tylko z szeroko otwartymi oczami – najwyraźniej odebrało jej mowę. - Możesz mi wyjaśnić, co się tu dzieje? - Myślę, że nie tylko ty jesteś osobą, której należą się wyjaśnienia – rzekł nieznajomy. - To prawda, Bello? - zwrócił się do pani Goth. – Ta młoda osoba jest twoją córką? Zapytana powoli kiwnęła głową. - Żeby tylko ja – mruknęła dziewczyna. - Hm? Mam rozumieć, że masz więcej córek? Przeczenie. - Dwóch synów – oświadczyła Cass. - Jeden siedem lat, drugi półtora roku(1). - Nic o tym nie wiedziałem... - mężczyzna wydawał się być zakłopotany. - W przeciwnym wypadku postarałbym się skontaktować z Mortimerem. Mój błąd... - Proszę? - dziewczyna zdumiała się. - Pan zna mojego ojca? - Cóż... ostatni raz widzieliśmy się na ślubie... Chyba z szesnaście lat temu. - To kim pan w ogóle jest? - Wszystko wskazuje na to, że... twoim wujem. ![]() - Proszę?! - Moja matka Penelope, i matka Belli, Jocasta, były siostrami(2). - Coś o tym słyszałam – bąknęła Cassandra. - Właściwie, powinienem się przedstawić. Nazywam się Nicholas Gray. - Cassandra Goth – dziewczyna złożyła ukłon w nieco wschodnim stylu. Nadal była nastawiona nieco sceptycznie, jak zwykle w obecności mężczyzn, których widziała pierwszy raz w życiu. Jednak tutaj była także jej matka. - Cóż... - pan Gray podrapał się po głowie. - A pan kim jest? - zwrócił się do detektywa, który dotąd milczał. - Matthew Russel... jestem prywatnym detektywem. Pan Goth wynajął mnie, żebym znalazł panią... - zwrócił się do Belli. - Ale chyba nie spisałem się zbyt dobrze. - Znalazł pan mamę – odezwała się Cass. - Nie w tym rzecz. - pan Russel machnął ręką. - Cóż... Skoro pani tutaj jest, pani Goth, to myślę, że mogę już sobie iść i zostawić pannę Cassandrę pod pani opieką. Na nic się już tutaj nie przydam. Skontaktuję się z mężem i powiem, że się pani znalazła... Chciałbym tylko usłyszeć to od pani. Nicholas Gray jest naprawdę pani kuzynem? ![]() Bella w końcu odzyskała głos. - Oczywiście, za kogo pan nas ma – w jej głosie zabrzmiało pewne oburzenie. - I tak, może pan zostawić Cassie pod moją opieką. - I kto to mówi – mruknęła dziewczyna, marszcząc brwi. Była zdecydowanie niezadowolona, że wszyscy tutaj traktują ją jak dziecko. Tylko dlatego, że zdawała sobie sprawę, iż jest niepełnoletnia i jeszcze około trzech lat odpowiadają za nią rodzice, nie wyraziła tego na głos. - Dobrze zatem. Pani Goth, panie Gray, panno Cassandro – rzekł detektyw, kłaniając się wszystkim. - Do widzenia. - Do widzenia – odrzekł pan Gray, a Cassandra ukłoniła się. Zostali więc tylko we trójkę. Dziewczyna nagle coś sobie uświadomiła. - Zdaję sobie sprawę – powiedziała – że nie postąpiłam zbyt odpowiedzialnie, przyjeżdżając tutaj po telefonie pana Russela, który powiedział mi, że cię znalazł – zwróciła się do matki. - Ale podczas twojej nieobecności to ja musiałam się zajmować chłopcami, oczywiście po szkole. Alec ciągle o ciebie wypytywał, a ja nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Czy możesz mi wyjaśnić, czemu wyjechałaś bez uprzedzenia i przez blisko miesiąc nie wiedzieliśmy, co się z tobą dzieje? ![]() - Ja... ja byłam szantażowana – wyjąkała jej matka. - Przez kogo? - spytali jednocześnie pan Gray i Cass. - Poznałam go zaraz po powrocie do pracy. Nazywa się Miles Ackerly, był dość częstym klientem naszej restauracji. Wydawał mi się niezwykle fascynujący... No i... jakoś tak się złożyło, że... - Że? - No, ja i on... - Mieliście romans – Nicholas bardziej stwierdził, niż spytał. Bella ponuro kiwnęła głową. - Nie trwało to długo, zorientowałam się, że to zły człowiek i zerwałam z nim kontakty. Zmieniłam nawet pracę... - A nam nic nie powiedziałaś – rzekła Cassandra, ale Nicholas uciszył ją gestem. - Co było dalej? - zapytał. - Cóż, on mnie niestety znalazł – kontynuowała Bella. - Chyba dorobił się poważnych długów... tak czy inaczej, chciał ode mnie pieniędzy. Pięćdziesięciu tysięcy dolarów. Zagroził, że jeśli ich nie dostanie, ujawni nasz romans w Pleasantview News. To oznaczałoby kompromitację naszej rodziny... Nachodził mnie codziennie. Na dodatek, znał mój numer na komórkę... ![]() - I dlatego wyjechałaś... a telefon zostawiłaś – domyśliła się jej córka. - Tak... Jakoś tak się złożyło, że natknęłam się na Nicka, który niedawno owdowiał... - I powiedziałaś mi, że pokłóciłaś się z Mortimerem – powiedział jej kuzyn, wyraźnie już niezadowolony. - A o tym, że masz trójkę dzieci, nawet się nie zająknęłaś. Ani o tym... Acklie'm, czy jak mu tam. - Ackerly'm – poprawiła go Bella i zaczęła się tłumaczyć: - Nie chciałam, żebyś to powiedział Mortimerowi. - Masz zdecydowanie zbyt mało zaufania do swoich krewnych – stwierdził Nicholas. - Gdybyś mnie poprosiła, żebym nikomu o tym nie mówił, to bym nie powiedział. Choć może jest w tym trochę mojej winy, powinienem cię wypytać, co i jak... cóż, na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć tylko, że byłem i nadal jestem otępiały po śmierci Louise. Ale to marna wymówka. ![]() Cass pomyślała, że chyba mogłaby polubić tego człowieka. - Co się tyczy zaufania... zgadzam się – powiedziała. - Co teraz zamierzasz, mamo? Moim zdaniem, powinnaś do nas jak najszybciej wracać. - Mam samochód, mogę was zawieźć – zaofiarował się pan Gray. - Tak od razu? - zlękła się Bella. - A na co czekać? - Ale ja... ja nie jestem przygotowana... robi się późno... - Mogę ci pomóc się spakować – zaproponowała jej córka. - A może jutro? Muszę się nad tym zastanowić... - A nad czym się tu zastanawiać? - Choćby nad tym, co powiem Mortimerowi! - Rozumiem, że chcesz się z tym przespać... Nie jestem pewien, co to zmieni, ale ja jestem zdecydowanie za tym, żebyś wracała do rodziny – oświadczył Nicholas. - I to jak najszybciej. - Ja w każdym razie powinnam już iść – odezwała się Cassandra. - Tata i chłopcy niebawem wrócą z zakupów, a zanim ja dojadę... Cóż, nie chcę, żeby zastali dom pusty. - Ale lada chwila może lunąć – zauważył pan Gray. - Wyraźnie zbiera się na porządne oberwanie chmury, i to od kilku godzin. - No fakt, a ja oczywiście musiałam zapomnieć parasola – mruknęła dziewczyna. - Więc...? - spytał Nicholas. - Jeśli mama też pojedzie. - postawiła warunek Cass. - Nie musisz od razu wracać do domu – zwróciła się do matki – ale sama rozumiesz... - Rozumiem – padła odpowiedź. - Zgoda. Pan domu ruszył po kluczyki – wyglądało na to, że zostawił je na górze – a dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu. Był to całkiem ładny salon, urządzony nowocześnie, z aneksem kuchennym. Osobiście dziewczyna wolała bardziej tradycyjne wnętrza – na takie, jak to lubiła patrzeć, ale raczej na zdjęciach, w katalogach czy miesięcznikach typu Architectural Digest(3). Na ścianie nad kanapą dostrzegła ślubne zdjęcie – Nicholas Gray z jakąś sympatycznie wyglądającą kobietą, zapewne to jego świętej pamięci żona. Ciekawe, czemu zmarła... ![]() - No, to możemy jechać – usłyszała głos z góry i szybko odwróciła wzrok. Sama nie potrafiłaby wytłumaczyć, czemu. Na zewnątrz nadal było koszmarnie duszno. Bella uparła się, że usiądzie z tyłu, i namówiła córkę, by ta wybrała miejsce z przodu. Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami. W końcu ruszyli. Samochód domniemanego wuja mógł spokojnie pomieścić pięć osób, chyba wraz z żoną planowali powiększenie rodziny. Cass była szczerze ciekawa, co się stało jego żonie, ale krępowała się zapytać, by nie sprawić mu przykrości, zatem nie odzywała się wcale. ![]() - Rozumiem, że jesteś w szkole średniej? - odezwał się w końcu on. - Tak. Kończę pierwszą klasę – odpowiedziała. - Rozumiem... Jak idzie nauka? - W porządku. Jej ton nie zachęcał do dalszej konwersacji i Nicholas chyba to wyczuł. W istocie cała trójka chciała już znaleźć się na miejscu, każde z innego powodu. Dziewczyna patrzyła przez okno. Ciemne chmury zbierały się nad okolicą, w oddali można było dostrzec smugi deszczu, a od czasu do czasu – błyskawice. „Ciekawe czy w Pleasantview już padało” - pomyślała. Gdy już dojeżdżali, Bella schowała się na tylnym siedzeniu, tłumacząc, że nie chce, żeby ktoś z sąsiadów ją zobaczył. Nicholas tylko westchnął. Gdy wysadził Cassandrę pod jej domem, puścił jej tak zwane „oczko” i przesłał krzepiący uśmiech. Dziewczyna odpowiedziała tylko skinieniem głowy. Ruszyła w stronę domu. *** Deszcz lunął krótko przed powrotem ojca i chłopców z zakupów, toteż były pewne problemy z wnoszeniem siatek. Burza była gwałtowna i długa, Alec schował się pod łóżkiem rodziców, a Frankie płakał ze strachu i w końcu usnął, co skłoniło jego ojca do pójścia na pewne ustępstwo i założenia małemu pampersa (umiał już korzystać z nocnika, ale zdarzały mu się wpadki). Kiedy wreszcie za oknami ucichło, także starszy syn Mortimera czmychnął na górę i rzecz jasna zasnął w ubraniu. Jego ojcu i siostrze nie chciało się jeść kolacji, więc po pobieżnej toalecie także poszli spać. Mimo że po burzy przestało być duszno (noc była nawet dość chłodna) i że wszyscy – łącznie z Cassandrą – zasnęli bez specjalnego trudu – obudzili się dość późno (całe szczęście była to niedziela). W związku z tym obiad był wpół do czwartej po południu, a nie tak jak zwykle koło drugiej. Ponieważ była piękna, słoneczna pogoda, Mortimer rozstawił stół i krzesła na tarasie i tam też zjedli. ![]() Przy deserze (lody owocowe) Alec nie omieszkał stwierdzić, że „jedzenie na dworze jest ekstra”. Nikt nie zaprzeczył. Gdy chłopiec zjadł już swoją porcję i kombinował, jak wyprosić tatę o jeszcze trochę, Cass rzekła: - Chyba mamy gości. Alec, który zorientował się, że na dodatkową porcję lodów nie ma co liczyć, wstał i zawołał: - Odbiorę, odbiorę! Znaczy... zobaczę, kto to. I pobiegł do furtki. Po chwili domownicy, siedzący na tarasie, usłyszeli: - MAMA! Wróciłaś! Cdn. Przypisy: (1)mniej więcej. (2)moja inwencja, zaznaczam na wszelki wypadek. (3)nazwę znalazłam na anglojęzycznej stronie Wikipedii; amerykański miesięcznik. _____ No, to by było na tyle. Wreszcie udało mi się dokończyć ten nieszczęsny odcinek, a jak to wyszło, ocenicie Wy, czytelnicy. Jeszcze raz - wybaczcie, że to tak długo trwało. Bo nie ma to jak zagmatwać...
__________________
Ostatnio edytowane przez Master of Disaster : 01.05.2011 - 08:28 |
![]() |
![]() |
|
![]() |
#2 | |||||||||
Zarejestrowany: 04.01.2011
Skąd: puf puf
Wiek: 25
Płeć: Mężczyzna
Postów: 944
Reputacja: 10
|
![]() Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
![]() Cytat:
![]() Cytat:
Cytat:
Cytat:
Chyba wszystkie błędy wymieniłem. Ogólnie jest okey, ciekawie rozwijasz fabułę. A jak przeczytałem Cytat:
![]() Pisz pisz, będę czekać. 7,5/10
__________________
![]() Ostatnio edytowane przez Scheiße : 02.05.2011 - 15:16 |
|||||||||
![]() |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|