![]() |
#11 |
Zarejestrowany: 07.01.2012
Skąd: Kotlina rozpusty
Wiek: 27
Płeć: Kobieta
Postów: 633
Reputacja: 15
|
![]()
Dziękuję za wszystkie miłe (jak na razie) komentarze. Fajnie, że ktoś to czyta i wziąć żyje :3
Muszę was zasmucić. Wysłałam na giełdę mieszkania Roba, Alice, ich mieszkania, ale... nie ma tego na giełdzie. Jak na to poradzić? Jeśli ktoś wie i chce mi pomóc, niech pisze na priv. Oto kolejna część losów Alice Yovovic Część 29 Niemal miesiąc po oświadczynach, Alice dowiedziała się, że Caroline wyszła ze szpitala i po zadziwiająco krótkiej rehabilitacji jest w pełni sił i może żyć swym dawnym życiem. Uradowana tą nowiną, chwyciła telefon i zadzwoniła do przyjaciółki. Umówiły się w parku naprzeciw szkoły, w której pracuje blondynka. ![]() - Tak się cieszę, że cię widzę, Car! - krzyknęła wesoło Alice i wyściskała za wszystkie czasy swą przyjaciółkę. - Och, jak ja tęskniłam! - kilka łez szczęścia spłynęło Caroline po policzku. - Miałam już dość szpitalnego wdzianka, które odsłania tyłek. - dodała. ![]() Alice wzięła głęboki wdech, a na jej twarzy widniał szeroki uśmiech. Niebieskooka zauważyła wspaniały humor swojej przyjaciółki i zainteresowała się, co może być tego powodem. - Nie uwierzysz - zaczęła podekscytowana. - Oświadczył mi się! - Cudownie! - zapiszczała zachwycona. ![]() - Szczęścia! Robert jest wspaniałym facetem, na pewno będziecie szczęśliwi. - powiedziała, ściskając koleżankę. - Już jesteśmy. - szepnęła. ![]() Caroline złapała prawą dłoń Alice, by dokładnie obejrzeć pierścionek, który podarował swej ukochanej pan Moore. Otworzyła szeroko oczy i wpatrywała się w biżuterię z rozdziawionymi ustami. - 50 tysięcy simoleonów, 5,5 karatowy diament. - odparła z wyższością w głosie. ![]() - Ach, jak ja ci zazdroszczę, Alle. Powiedz mi, kiedy wyprawicie wesele? - Na razie o tym nie myślimy. Jest wiosna, więc pogoda jest nieprzewidywalna. Zaczekamy do końca czerwca. - odpowiedziała niby od niechcenia. Caroline zrobiła smutną minę. - Co z Joshem i ze mną, nie wiadomo. Totalny brak pieniędzy. Alice otuliła dziewczynę, głaszcząc po głowie i pocieszając, że zawsze może na nią liczyć. Po chwili atmosfera się rozluźniła i znów normalnie rozmawiały. ![]() ![]() Wiem, że wcześniej nie wspominałam, ale Alice Yovovic i Robert Moore są parą od roku (simowego, of course) Gratulacje! ![]() Jako, że niedługo ślub, wypadałoby poznać przyszłą teściową (czyt. kraken). Starcie roku. Alice i Robert wybrali się na kolację do owej pani. ![]() Piękni i eleganccy stanęli przed drzwiami i mężczyzna nacisnął dzwonek. Obrócił się w stronę swej narzeczonej i wyszeptał: - Al, proszę, dziś bez żadnych wygłupów. Moja matka jest dość konserwatywna. - ostrzegł. Ma już wybrany swój...ideał. - dodał z kwaśną miną. ![]() ![]() Zrobiła pytającą minę, lecz zauważywszy światło wyłaniające się zza otwieranych wrót piekielnych, przybrała pozycję bojową - ustawiła się u boku lubego i na jej ustach zagościł uśmiech numer 6. - Cześć, mamo. - przywitał się radośnie ze swą rodzicielką, jednak mocno trzymał ukochaną. - Oto Alice Yovovic, moja narzeczona. Kobieta zlustrowała wzrokiem dziewczynę swojego syna. ![]() - Bardzo mi...miło. - przywitała przyszłą synową ze zniesmaczeniem, ale starała się nie dać tego po sobie poznać. Zaś sztuczny uśmiech Alice utrzymywał się na jej twarzy. ![]() Usłyszeli kroki dwóch osób - jedne były głośne, potężne, a drugie cichutkie i niemiarowe. Do Roberta podszedł mężczyzna z pierwszymi zmarszczkami mimicznymi. - Robbie, stary! - Rob znalazł się w stalowym uścisku brata. - Ale żeś się zestarzał, ty dziadzie jeden. Nasz agent dał Jacksonowi (tak ma na imię jego braciszek) sójkę w bok. Alice bacznie obserwowała staruszkę ![]() ![]() Do zielonookiego boga ( ![]() - Masz przepiękną sukienkę. - Dziękuję, twoja bluzeczka również jest śliczna. - uśmiechnęła się do dziewczynki rozczulona. Spojrzała na nią jakoś tak... inaczej, niż dotychczas spoglądała na dzieci. ![]() ![]() Cała rodzina udała się do jadalni, aby spożyć kolacje. ![]() Jako pierwsza, głos zabrała seniorka. - Gdzie się poznaliście? - spytała. - Do kancelarii prawniczej, w której pracuję przyjęto nową osobę, na którą miałem mieć oko. - skłamał. Tak jak Alice, dla rodziny istniała specjalna wersja. Wymienili nieśmiałe uśmiechy. Aktorstwo opanowane do perfekcji. Nagle staruszka wypaliła: - To takie dziwne... bałam się, że nie tkniesz mięsa. - powiedziała, lecz widząc minę Alice, wytłumaczyła. - Nasza Cindy była wegetarianką. ![]() - Cindy? - skrzywiła się brunetka. - O nie - jęknął Robert. - zaczyna się. ![]() - Tak, była dziewczyna mojego młodszego syna. Szkoda, że głupek z nią zerwał. - mówiła niby do siebie, ale dostatecznie głośno. ![]() ![]() - Mamo, przestań. Cindy Belleflour to temat zakończony. - chciał zapaść się pod ziemię i zabijać wzrokiem. - Może opowiesz co słychać w kółku czytelniczym? - zmienił temat. ![]() Alice mimo swej niechęci, pomogła kobiecie posprzątać naczynia. Wycierając ostatni talerz, Xenia odwróciła się w stronę dziewczyny. - Wiedz, że mój syn i Cindy byli nierozłączni. Kto wie, czy nie stanęliby na ślubnym kobiercu - rzekła złośliwie. ![]() - Przepraszam, ale niezbyt interesuje mnie dawny związek Roberta. JA jestem jego narzeczoną, nie ta osoba, o której pani ciągle mówi. - wytłumaczyła nieśmiało. ![]() Kobiecie nie spodobało się to. Będzie wojna. Pod pretekstem późnej godziny rozkazała, by wrócili do domu. ![]() Tej nocy Al źle spała. Koszmary dręczyły ją i rzucała się na łóżku. W końcu najgorsze z najgorszych - przed oczami pojawił się obraz narzeczonego obściskującego się ze swoją byłą. Obudziła się ciężko dysząc. ![]() Usiadła na łóżku, próbując odgonić od siebie niemiłe myśli. ![]() Tydzień po nieprzyjemnym wieczorze wszystko wróciło do normy. Alice nie była smutna, wręcz przeciwnie, humor dopisywał, a słońce śmiało się wesoło. Wstała i pierwszą jej czynnością było włączenie wieży stereo oraz wsadzenie płyty swojego ulubionego zespołu rockowego. Tanecznym krokiem udała się do kuchni i zaczęła smażyć naleśniki. ![]() Nagle poczuła, że okalają ją czyjeś ręce. - Obudziłaś mnie. - zamruczał. ![]() Przełożyła jedzenie na talerzyk i obróciła się. Mężczyzna schylił się by pocałować dłoń Alice, która zachichotała. - Zapraszam do tańca, już niedługo pani Moore. ![]() Zgodziwszy się, przeszli do salonu, by porwać ciała do tańca. ![]() ![]() ![]() ![]() Podniósł ją i wpił się w jej wargi. (uuu ![]() ![]() ![]() Alice musiała udać się do łazienki. Rob kazał jej jak najszybciej wracać. ![]() Będąc u góry, zahaczyła jeszcze o sypialnię. Wychodząc z pokoju, jej telefon zadzwonił. Nieznany numer. Odebrała i uważnie słuchała, co ma jej rozmówca do przekazania. ![]() +BONUS Padłam ![]() ![]() Przykro mi, że obejrzeliście ten odcinek. Wiem, że praktycznie nic tu się nie trzymało kupy, ale dodanie tego było nieuniknione.
__________________
![]() Ostatnio edytowane przez Myrtek : 17.06.2012 - 17:49 |
![]() |
![]() |
|
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 2 (0 użytkownik(ów) i 2 gości) | |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|