|
![]() |
#1 |
Zarejestrowany: 13.09.2012
Skąd: Poznań
Wiek: 26
Płeć: Kobieta
Postów: 374
Reputacja: 10
|
![]()
Biedny Barney!
![]() Yvette jest zwykłą... jakby to powiedzieć, żeby..O! Yvette jest grzybiarką! ![]() ![]()
__________________
[IMG]http://i40.************/2vxnev4.gif[/IMG] |
![]() |
![]() |
|
![]() |
#2 |
Zarejestrowany: 19.04.2012
Skąd: Papeete
Płeć: Kobieta
Postów: 619
Reputacja: 10
|
![]()
Witam serdecznie. Dziękuję bardzo za komentarze.
![]() ![]() Rodzina Kent. ( nr 67 ) Jemma Adams nie mogła spać, pogrzeb Fabiana Kenta bardzo ją przygnębił. Cały czas o nim myślała. Czuła ogromny żal w sercu. Wyszła na spacer ze swoją ukochaną suczką. Skierowała się w stronę plaży, która była usytuowana blisko jej domu. ![]() ![]() Nagle suczka się urwała ze smyczy i pobiegła w stronę krzaków. Zaczęła głośno szczekać. - Co ty robisz? Kiwi chodź do mnie, gdzie ty jesteś?! - Krzyczała do niej, coraz bardziej zdenerwowana Jemma. Pobiegła w jej stronę. Zobaczyła leżącego mężczyznę. - Kiwi odejdź. - Rozkazała psu, a sama podeszła bliżej. - O Boże to Barney! ![]() ![]() „Co on tu robi? Jeszcze dzisiaj z nim rozmawiałam na pogrzebie. Ktoś mu zrobił krzywdę? Ma zakrwawioną twarz. Sprawdzę puls.” Pomyślała i dotknęła jego nadgarstka. Potem przybliżyła się do nieco otwartych ust. Poczuła lekki oddech. - Żyje! O matko! Całe szczęście żyje! - Krzyknęła i błyskawicznie zadzwoniła na pogotowie. ![]() W ciągu półgodziny Barney już leżał na stole operacyjnym. W holu do Jemmy podszedł lekarz. - Pani z nim tu przyjechała? Musi pani wypełnić papiery, ma ranę postrzałową głowy, muszę zawiadomić policję. Takie są procedury. Czy pani wie kto to jest? - Tak, yyyy ojej nie mogę się skupić jestem taka roztrzęsiona, po tym wszystkim co się wydarzyło. - Jemma zaczęła się trząść i robić różne miny, w końcu była aktorką, w głowie pojawiła się pewna myśl. - To …, to jest mój mąż, Jeffrey Adams. Czy on jest operowany? Przeżyje? - Tak. Na szczęście kula, która weszła z boku głowy tuż nad lewym uchem, ominęła główne tętnice i nie uszkodziła mózgu. W sumie nie stracił wiele krwi, jakimś cudem zakrzepła wokół rany i to zaczopowało dalszy wypływ. Jakby przez jakiś czas był w chłodnym otoczeniu. Miał dużo szczęścia, ale może cierpieć na chwilowe zaniki pamięci. Chirurg powiedział, że w ciągu godziny powinni się z tym uporać i na pewno wyzdrowieje, ale czeka go rekonwalescencja. W zależności jak organizm będzie się regenerował. Wygląda na silnego mężczyznę. Niech się pani nie martwi o męża, będzie dobrze. - Wyjaśnił lekarz, Jemma odetchnęła. - Co się stało? Został napadnięty? - Yyyy, tak napadli go jak wracał do domu, chyba chcieli ukraść samochód. Bodajże wtedy go postrzelili. Nie musi pan zawiadamiać policji, ja już się wszystkim zajęłam. Policja jest w tej chwili u mnie w domu. - Aha, ok. Wobec tego proszę wypełnić dokumenty przyjęcia do szpitala. - Oczywiście, dziękuję panu bardzo, tak się martwiłam. Jak poważne mogą być te zaniki pamięci? - Mózg nie został uszkodzony, wszelkie powiązania nerwowe powinny się szybko zregenerować. Nie zatraci osobowości. Pamięć powinna wrócić za jakiś czas. Może nie pamiętać poprzednich wydarzeń z życia, nawet nie pamiętać kim jest, ale jak będzie wśród rodziny szybciej dojdzie do siebie. Znajome twarze i otoczenie powinny mu pomóc. Dobrze, że pani tu jest, to jak się obudzi nie będzie zaskoczony i może wtedy łatwiej sobie wszystko skojarzy. - Wspaniale, bardzo dziękuję. Jemma poszła do recepcji wypełnić dokumenty, a potem usiadła w holu i czekała na koniec operacji. „Wezmę go do domu, zaopiekuję się nim. Nadarzyła się znakomita okazja. Kapłan Mauu się ucieszy, może Barney wstąpi do naszej wspólnoty?” Myślała siedząc na ławce. *** Przyjechała karetka, udzielili Mii pierwszej pomocy i zabrali ją do szpitala. Ja z Foleyem też tam pojechałam. Zrobili jej płukanie żołądka i podłączyli do kroplówki. Na szczęście tabletki nie do końca się rozpuściły. Ich działanie nie miało w pełni wpływu na organizm Mii. Udało się ją uratować. Odzyskała przytomność. Foley zadbał o najlepszą opiekę dla Mii. Dostała oddzielny prywatny pokój. Usiedliśmy z Foleyem przy jej łóżku. - Dlaczego to zrobiłaś? - Zapytałam. - Gina, nie mogłam zasnąć. Najpierw wzięłam jedną tabletkę na uspokojenie, ale dalej nie mogłam zasnąć. Za jakiś czas wzięłam jeszcze jedną na sen, ale nie działała i tak jeszcze cztery razy. Chyba zasłabłam. - O Boże! Nie pomyślałaś jakie to ryzyko? Tak bardzo się bałam. - Na szczęście pani Gina, szybko panią uratowała. - Wtrącił Foley. - Jestem ci bardzo wdzięczna kochanie. To było strasznie głupie i nie odpowiedzialne. Nie chciałam popełnić samobójstwa. Nigdy bym was nie zostawiła. Jest Noah? - Nie, pojechał do Yvette. Nie odbiera telefonu. ![]() - Mam nadzieję, że szybko wróci. Już prawie rano. - O nic się nie martw, ja się wszystkim zajmę, żebyś tylko szybko wróciła do zdrowia. - To może ja panie zostawię. Całe szczęście wszystko dobrze się skończyło. - Powiedział Foley i skierował się do drzwi. Podeszłam do niego. - Dziękuję za pomoc, nie wiem jak bym sobie bez pana poradziła. - Zwróciłam się do Foleya. - Nie ma sprawy. - Uśmiechnął się do mnie. Miał miłą, łagodną twarz. - Czy już pan coś wie o Barneyu? - Nie, ale namierzyliśmy jego telefon. Grupa go namierzyła. Niestety tak jak przypuszczaliśmy, został porzucony w odludnym miejscu. Teraz tamta okolica jest przeszukiwana. - Szkoda, już miałam nadzieję. - Odpowiedziałam smutno. ![]() - Niestety, ale proszę się nie martwić i zająć się panią Mią, ja jadę do pracy. - Odpowiedział i pożegnał się z nami. Usiadłam znowu koło Mii. - Mówił coś o Barneyu? - Zapytała mnie Mia. - Wiedzą coś? - Nie. Nadal prowadzą poszukiwania. Co ja zrobię jak się nie znajdzie? - Znajdzie się. - W dodatku wcześniej się z nim rozstałam. Mam wyrzuty sumienia. - Zerwałaś z nim? Dlaczego? - Przez te kłamstwa. To już było ponad moje siły. No i jeszcze ta dziewczyna. Okazało się, że on też z nią sypiał. - Z tą od ojca? Faceci są jednak okropni. - Tak, ale tęsknię za nim. - Bo go kochasz. Gina, kochanie powiedział ci prawdę. Chciał się oczyścić. Może się zmienił. Więcej nie będzie kłamał. - Tak myślisz? ![]() - Gina, on ci wszystko na początku powiedział, twój ojciec mnie oszukiwał całe życie i nigdy nie zamierzał się do niczego przyznać. Barney cię kocha. Powinnaś dać mu szansę. - Mia, ty jesteś taka dobra. Teraz mam jeszcze większe wyrzuty sumienia. A jego nie ma. Co będzie jak się nigdy nie znajdzie? - Rozpłakałam się. - Płacz córeczko, to ci dobrze zrobi. - Przytuliłam się do Mii a ona pogłaskała mnie po głowie. Spędziłam u niej kilka godzin, wygadałam się. Mia jest moją najlepszą przyjaciółką. Pojechałam do domu, nakarmiłam Luckyego. Wzięłam gorącą kąpiel i poszłam spać. *** Wróćmy do Noah. Po wizycie w domowym spa poszli do salonu z rozrywkami. To im się spodobało najbardziej. Był tam stół do gry w blackjacka i robot rozdający karty. - To niemożliwe. To jakieś science fiction. - Powiedział Noah z zachwytem. - Pogramy? - Jasne, jestem urodzoną hazardzistką, zawsze idę na całość. ![]() Usiedli do stołu i zaczęli grę. ![]() - Noah, ty w ogóle umiesz grać? - Powiedziała Yvette widząc, że źle mu idzie. - Pewnie. - Musisz liczyć do 21, im będzie bliżej tym lepiej. Ale uważaj na każdą kolejną kartę. Wszystko się sumuje. Jak będziesz miał 13 to jest zawsze ryzyko, że następna dojdzie 9. wtedy powiozłeś i robot wygrywa, czyli kasyno. - Dobra, dzięki. Czyli to zwykłe oczko? - Tak. Tylko, że w blackjacku figury takie jak król, dama, walet liczy się po 10 punków. As może mieć 11 lub 1 w zależności co będzie bardziej dla ciebie korzystne. - Ok, myślałem, że to inna gra. Yvette skąd ty to wszystko wiesz? Grałaś już w profesjonalnym kasynie? - Nie, ale mama mnie nauczyła i z nią trenowałam. Była krupierką w kasynie w Monte Carlo w Księstwie Monako. Taka umiejętność zawsze się może przydać. Wiadomo jak to w życiu. - To mnie zadziwiłaś. Opowiesz mi więcej o swojej rodzinie? - Później, teraz zagrajmy. - Jesteś bardzo mądra. Dobrze, że mi to wyjaśniłaś. - Dzięki, nie chciałam żebyś się męczył. ![]() Grali przez kilka godzin i Noah zaczął wygrywać. Świetnie się bawili, kompletnie zapomnieli, że mieli jechać na romantyczną kolację. W końcu zgłodnieli i przypomnieli sobie o zamówionej pizzy. - Wygląda na to, że nie przywieźli. Chyba źle podałem adres. Co zrobimy? Jedziemy gdzieś? - Pojedźmy do zwykłego spożywczego. Kupimy jakieś produkty na dzisiaj wieczór. Ja ugotuję. - A kolacja? Miało być tak romantycznie. - Zapytał Noah, a w głowie tliła się myśl o porażce. - Zjemy tutaj, kiedy indziej zjemy w restauracji, no trudno. - Może jednak pojedziemy na kolację. Nie jest późno. Możemy robić co chcemy. - Wiem o co ci chodzi. Spokojnie, już ja zadbam o romantyzm. - Uśmiechnęła się zalotnie. Usiedli w samochodzie i postanowili jednak pojechać do jakiegoś baru na posiłek. Zjedli hamburgery wrócili do domu. Znowu stanęli przed ogromnym oknem w sypialni. ![]() - Śliczne te światła, musi być przyjemne uczucie zasypiać patrząc na takie widoki. - Powiedziała Yvette. - Moglibyśmy tu zamieszkać razem. - Już niedługo skończymy szkołę i nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy tu przyjechali i zamieszkali. Tylko ty i ja. - Tak, tylko ty i ja. To jest właśnie romantyczne. A już się bałeś, że nie będzie. - Yvette, przy tobie się taki robię. - Uśmiechnął się i wziął ją za rękę. Pocałował delikatnie. ![]() Wskoczyła na niego i zaczęła zasypywać mu twarz pocałunkami. To tylko bardziej go rozgrzało. ![]() Wykorzystał sytuację i zaniósł ją na łóżko. Tam powoli rozebrał. Nie opierała mu się, poczekała aż on też się rozbierze. Co trwało sekundę. Potem przytulili się i Noah patrząc na nią zachwycony powiedział.: - Yvette, kocham cię. ![]() - Och, kochasz mnie? - Oczy jej błyszczały ze szczęścia. - Tak, jestem szczęśliwy z tobą. - Ja też. - To znaczy kochasz mnie? - Tak, oczywiście. Noah pocałował ją delikatnie w usta. Już nie chciał czekać. Zaczął całować ją po szyi i schodził niżej. Oddali się przyjemności pieszczot. Jej ręce paliły i wzbudzały jeszcze większe pragnienie. Pod każdym jego dotykiem, ona drżała i wzdychała. Dreszcze przechodziły mu po całym ciele. Nie mógł i nie chciał się powstrzymywać. To było tak nowe i piękne. Słychać było szybkie oddechy i westchnienia. Miłość wybuchła z ogromną mocą. W pewnym momencie zrobiło się tak przyjemnie, że aż bolało. Świat im zawirował w głowach. Czegoś takiego jeszcze nie doznali. Potem zasnęli spokojnie. ![]() ![]() Obudzili się późno w nocy. Leżeli i patrzyli na siebie. Było zupełnie ciemno, tylko na twarzach odbijał się lekki blask księżyca. - Byłaś wspaniała, nie spodziewałem się, że to takie przyjemne. Jak się tego nie przeżyje, to nie ma o czym mówić. - Noah, ty też jesteś cudowny. - Zamruczała, przytulając się bardziej do niego. Pocałował ją. - Yvette, wyzwoliłaś we mnie tyle emocji. Jeszcze raz? - Nie, daj mi odpocząć. - Zaśmiała się. - Dobrze, dam ci chwilkę. - Powiedział i znowu ją pocałował, tym razem mocniej. Nie mógł się od niej oderwać. Ponownie jego ręce przesunęły się po jej ciele. - Przestań, hi hi hi – Odsunęła się od jego ust. - Chwilka to za mało. Potrzebuję więcej czasu. Poza tym musisz już wracać. - Co? Jak to? A ty? - Aż usiadł na łóżku, mocno się zdziwił. - Yyyy …. - Niechcący zwerbalizowała, to o czym cały czas myślała. - Kotku, ja tu zostanę. ... Chyba pozwolisz mi tu zostać? - Nie rozumiem. Chcesz tu zostać? - Tak, będziesz do mnie przyjeżdżał. To chyba dobry układ. Rzucę prywatne liceum w Appaloosa i zapiszę się tu do publicznego, zdam maturę. To tylko kilka miesięcy, do maja. Sam mówiłeś, że moglibyśmy tu zamieszkać. - No tak, ale potem. Po zakończeniu szkoły. Tu zaczęlibyśmy studiować i w ogóle. Chyba chcesz studiować? - Tak, myślałam o tym. Mam jeszcze czas. Noah, lepiej będzie jak ja już teraz się zaopiekuję tym domem. Nie może stać pusty. - Yvette, trochę to dziwne. - Co jest dziwne? Że chcę ci pomóc? - Pomóc? Yvette. - Założył slipki. Wstał i zapalił światło. - Dziwna rozmowa, po wszystkim myślałem, że raczej będziemy się pieścić a nie gadać o tym domu. Do bani mi nie przyszło, że chcesz tu zostać. Cwana jesteś. - Noah, przestań. - Założyła bieliznę i podeszła do niego. - I tak mieszkamy w oddzielnych miastach. Co za różnica gdzie? Tu będzie przynajmniej wygodnie. Zawsze do mnie dojedziesz. Będzie super. Spojrzał na nią. „Cholera, wykorzystała mnie. Chciała się wygodnie ustawić. W którym momencie już miała mnie w garści? Ale jestem naiwny. Za szybko się zakochuję? Głupek. Kretyn. Jak mogłem myśleć, że taka piękna dziewczyna może mnie szczerze pokochać. Nic we mnie nie ma poza pieniędzmi?” - Yvette, niestety nie mogę się zgodzić. Nie ja o tym decyduję. Mia, moja matka też ma decydujące zdanie. Twoja też pewnie będzie mieć obiekcje. - Nikt się nie dowie. Noah, kotku. - Objęła go i zaczęła gładzić po twarzy. - Pomyślę nad tym. - „Teraz ja ją wykorzystam. Niech mam z tego jeszcze trochę zabawy. Dosyć skrupułów.” Pomyślał i mocno ją chwycił, aż się zdziwiła. Gorąco ją pocałował. ![]() ![]() - Wow! Noah! ![]() ![]() Przenieśli się na łóżko i ponownie poniosła ich fala uniesienia. Tym razem Noah był bardziej zuchwały i dążył tylko do swojej przyjemności. Już nie myślał o niej. Po wszystkim, wstał i ubrał się. Popatrzył na nią, leżącą jeszcze w pościeli i powiedział. - Przemyślałem wszystko, wracasz ze mną. - Co?! - Usiadła z wrażenia i zakryła się kołdrą. - Tak, kotku. Ubieraj się! - Ale Noah … - Naburmuszyła się jak małe dziecko. - Nie mam czasu na takie pierdoły, wstawaj natychmiast! - Spojrzał na nią groźnie. Już nic nie mówiąc ubrała się i zeszli na dół do samochodu. Noah dokładnie pozamykał dom. Ruszyli w drogę. Nie odzywali się do siebie. To wszystko w tym odcinku. Oczywiście czekam na komentarze. ![]()
__________________
![]() Ostatnio edytowane przez Mile : 29.04.2013 - 19:38 |
![]() |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 5 (0 użytkownik(ów) i 5 gości) | |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|