![]() |
#19 | |||||||||||
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 15
Płeć: Kobieta
Postów: 2,224
Reputacja: 10
|
![]() Cytat:
![]() Cytat:
![]() ![]() Cytat:
![]() Cytat:
![]() ![]() Cytat:
![]() Cytat:
![]() http://img22.imageshack.us/img22/3895/yaja.png :> Cytat:
![]() ![]() Cytat:
![]() Cytat:
Cytat:
![]() Cytat:
![]() a teraz zapraszam na nowy odcinek ![]() ODCINEK 19 Pamiętaj, że jeśli piśniesz komukolwiek o naszym spotkaniu i o tym, że się znamy, osobiście dopilnuję, żebyś smażył się w lochach Netherrealm… - Ermac? – Chłopak wzdrygnął nerwowo, wybijając się z medytacji. Właściwie to już dawno nie medytował, jedynie przypominał sobie o słowach Tanyi sprzed kilku tygodni. Nie napawały go radością, a na samo wspomnienie o nocy z nią, czuł się nieswojo. - Jade, przestraszyłaś mnie – powiedział, spoglądając w jej stronę. - Ja ciebie? – Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie. – No nie wierzę – dodała siadając obok. – Ostatnio jesteś jakiś rozkojarzony, coś się stało? ![]() - Właściwie to nic. Ostatnio wszędzie widzę Quan Chi, wydaje mi się, że mnie obserwuje i wie gdzie jestem… No ale to niedorzeczne, bo jeśliby wiedział, to już dawno by mnie tu nie było. – Gdyby powiedział prawdę, pewnie znienawidziłaby go na wieki. Zdawał sobie sprawę z tego jak wiele dla niej znaczy, dlatego starał się myśleć podobnie do niej i nie ranić jej w żaden sposób. - Pewnie tak… - westchnęła Jade. – No ale, zostawmy ten temat, porozmawiajmy o czymś innym. Byłam dzisiaj w pałacu i w końcu przeglądnęłam te wszystkie stare księgi od Raina. Mam dwie wiadomości, dobrą i złą. - Poproszę dobrą na początek, może w końcu się pośmieję. - Więc znalazłam informację odnośnie zdjęcia z ciebie tej klątwy… - Poważnie?! – Ermac się ożywił. - Tak, niestety wiąże się z tym również zła wiadomość. Informacja jest taka, że wszystko co dotyczy istot z Netherrealm znajduje się w… Netherrealm. A dokładniej, w rękach władcy podziemia. - A mieliśmy nie rozmawiać o Quan Chi… - Wybacz… - westchnęła po raz kolejny, spoglądając na niego smutnym wzrokiem. Sama miała nadzieję, na znalezienie rozwiązania, a teraz wydaje się ono być nierealne. Spojrzała na niebo i przetarła mokre oczy ręką. Księżyc świecił dziś wyjątkowo mocno, a gwiazdy niknęły w jego blasku. Nagle poczuła, jak ramię chłopaka obejmuje ją czule. - Może spróbujemy rozwiązać to jakoś inaczej? – zapytał półszeptem. - To znaczy? – spojrzała na niego z nadzieją w oczach. - No wiesz, może zamiast szukać zaczniemy w końcu działać. Może przez przypadek sami natkniemy się na rozwiązanie? – uśmiechnął się lekko. ![]() - Nie pomyślałam o tym. Ale od czego mielibyśmy zacząć? - W sumie to sam nie wiem. Może muszę poczuć na sobie jak bardzo mnie kochasz… - Tym razem on westchnął. Nie miał pojęcia jakby to wszystko, o czym mówił, miało wyglądać. Dziewczyna patrzyła na niego, intensywnie myśląc o tym, co przed chwilką usłyszała. - Poczuć… - powtórzyła. – Jak na razie to do głowy przychodzi mi tylko jeden sposób na to, byś mógł poczuć to, co do ciebie czuję. Ale nie wiem, czy będę potrafiła oddać to tak, żebyś to poczuł… - patrzyła na niego z jakimś dziwnym blaskiem w oczach. – Ehh wiem, że gadam jak potłuczona i tylko mieszam ci w głowie, zapomnij o tym, co powiedziałam… - uniosła głowę i popatrzyła na księżyc. - Jade… - Ręka Ermaca przytuliła ją mocniej do siebie. - Słucham…? - Z powrotem spojrzała w jego zielone oczy. Patrzyli na siebie przez kilka sekund w zupełnym milczeniu. Dziewczyna rozchyliła delikatnie wargi i bardzo powoli zaczęła przysuwać się do ust chłopaka, mając nadzieję na chwilę zapomnienia… - Ty mały zboczeńcu – powiedział nagle i zaczął się śmiać. - No wiesz co! – odsunęła się gwałtownie, a jej policzki poczerwieniały. Jednak po chwili, sama również parsknęła śmiechem. – Jesteś niemożliwy, naprawdę! - Nie wiedziałem, że chodzą ci po głowie cielesne uciechy… ![]() - Och no daj spokój! – Nie mogła przestać chichotać. - W sumie to dobry pomysł! Małe bzykanko może rozwiązać nasz dylemat, przy okazji obydwoje się trochę odprężymy i takie tam… - mówił również się podśmiechując. - Ty z wszystkiego potrafisz sobie stroić żarty, prawda? – spojrzała na niego rozbawionym wzrokiem. - Znasz mnie przecież, ty bezpretensjonalna kobieto. – Znów objął ją ramieniem. - A cóż to za trudny wyraz wydobył się z twoich ust? – spytała zadziornie. - Ach, no wybacz, ja wiem, że chciałabyś, bym szeptał ci na ucho jakieś pieprzne słówka, tylko boisz się przyznać. - No wariat! - szturchnęła go pod żebra. Kiedy jednak ponownie skierowała wzrok na chłopaka, zupełnie ucichła. Patrzył na nią przenikliwie, jakby chciał wyczytać, co siedzi jej w głowie. Serce zaczęło walić jej jak oszalałe, kiedy zdała sobie sprawę, że robi się poważnie. - Drugi raz mnie na ten numer nie złapiesz… – powiedziała cicho. Przechylił głowę lekko na bok i znów lekko się uśmiechnął. Tak bardzo chciał móc ją pokochać, że był gotów zrobić wszystko by była szczęśliwa. Nie spodziewał się jednak, że kiedykolwiek będzie mu dane spróbować jak smakują jej usta, nie wspominając o ciele… - Jade… - nachylił się nad jej twarzą. Tym razem nic nie odpowiedziała. Rozchyliła lekko wargi i zamknęła oczy, czekając na jego dalszą reakcję. Widząc to, postanowił dłużej się nie wahać. Przysunął głowę najbliżej jak mógł i musnął jej usta swymi ustami. Ugniatał je delikatnie i trochę niepewnie, jakby nie chciał jej spłoszyć. ![]() Nagle dziewczyna zaczęła całować go coraz bardziej łapczywie. Zaskoczyło go to trochę, lecz nie miał zamiaru się teraz cofać. Poczuł jak wsuwa mu język do ust, ośmielona jak nigdy. Dopiero teraz zobaczył jak ona bardzo go pragnie, cała drżała, gdy wciągnął ją na kolana. Całował ją równie łapczywie jak ona jego, bez zahamowań wpychając jej swój język do ust. Objął ją w pasie dłońmi i gwałtownie przycisnął do siebie. Słyszał cichy jęk zadowolenia z jej strony, jakby czekała na coś takiego przez wieki. W jednej chwili urosło w nim pożądanie, nie wiedział jednak czy wynika ono z czystej potrzeby zaspokojenia cielesnych potrzeb, czy jednak tlił się w nim jakiś maleńki ognik miłości. Wolałby, żeby to była druga opcja, ale była ona raczej mało prawdopodobna… - Chcę cię… - mówił między pocałunkami. – Pragnę tak cholernie, że zaraz eksploduję… - zacisnął ręce na jej biodrach, pocierając palcami o jej miękką, rozgrzaną skórę. - Również mocno cię pragnę… - położyła dłoń na jego twarzy i spojrzała mu w oczy, delikatnie przejeżdżając kciukiem po policzku chłopaka. – Tak bardzo cię kocham… Ermac poczuł jak robi mu się chłodno, a przez jego ciało przechodzą zimne dreszcze. To była jedyna reakcja jaką odczuwał na zdanie „kocham cię”. Oprócz tego, gdzieś w środku, toczył właśnie walkę z samym sobą i swoimi pragnieniami. - I właśnie dlatego nie mogę tego zrobić… - chwycił ją mocno, po czym ściągnął z siebie i posadził obok. – Nie czuję tego Jade – powiedział biorąc głęboki wdech. – Nie chcę czuć zimna, kiedy mówisz, że mnie kochasz, ale ciepło. Ciepło które ogarnia moje kamienne serce… - Dobrze… - chwyciła go za dłoń i uśmiechnęła się lekko. – Więc zaczekajmy na to ciepło. ****************** Mileena stała na schodach i spoglądając w okno, rozmyślała o tym, co właśnie działo się w jej życiu. Z jednej strony obwiniała się, że jej plan okazał się całkowitym niewypałem, lecz z drugiej… Z drugiej był Smoke, a wszystko co się z nim wiązało, wywoływało uśmiech na jej twarzy. Dokładnie tak. Serce biło jej mocniej na jego widok, wręcz waliło jak oszalałe, mało co nie wyskakując jej z klatki piersiowej. To było niesamowite uczucie, którego nigdy nie doznała, dlatego chciała się nim rozkoszować możliwie jak najdłużej. ![]() Kitana i tak niedawno dostała od życia dość mocny cios, więc póki ona cierpiała, Mileena postanowiła dać jej spokój i zająć się Smoke’iem. Tygodnie leciały, a ona doskonale się bawiła. Ten mężczyzna stał się dla niej, w tym czasie, kimś bardzo wyjątkowym, choć wcale tego nie planowała. Na początku był tylko zabawką w jej rękach, lecz czułe gesty Smoke’a , dotyk jego silnych rąk i te wszystkie miłosne uniesienia, sprawiły, że dziewczyna oszalała na jego punkcie. Zresztą widać było, że również nie była mu obojętna. Uwielbiał ją i spędzał z nią każdą możliwą chwilę, choć w tym tygodniu widzieli się tylko raz. Obiecał jej jednak spotkanie w weekend, na które czekała z niecierpliwością. Znów będzie na zamku i zobaczy Kitanę z posępną miną, włóczącą się po królewskich pałacach jak duch i znów będzie się uśmiechała na ten widok. Choć raz była górą i miała zamiar korzystać z tej okazji póki to będzie trwać. Wolnym krokiem podeszła do zakurzonego lustra wiszącego na ścianie i się w nim przejrzała. Wiedziała, że nie będzie tak wyglądać wiecznie, lecz eliksir który dostała od wiedźmy, miał działać jeszcze przez długi czas, dlatego chwilowo nie zaprzątała sobie tym głowy. „Ciekawe co by zrobił Smoke, gdyby zobaczył moją prawdziwą twarz...”, przeszło jej przez myśl. ![]() Tego w tej chwili obawiała się najbardziej, bo gdyby ujrzał jej tarkatańskie oblicze, uciekłby gdzie pieprz rośnie, lub co gorsza wściekłby się nie na żarty. I co, jeśli zechciałby ją wtedy zabić? Mógł to przecież zrobić, był o wiele silniejszy, dzięki swoim ciągłym treningom z Sub Zerem, który wydał jej się teraz bardzo naiwnym facetem. Mileena nigdy nie wierzyła, że Kitana przestanie kochać Hanzo, doskonale wiedziała ile on dla niej znaczył. Nie mniej jednak, była w jakimś sensie częścią księżniczki i czuła to, co czuła przyszła następczyni tronu, a jej serce było rozdarte na pół. - Tak to już bywa, kiedy jest się zbyt zachłannym… Siostrzyczko… - Dziewczyna uśmiechnęła się do swego odbicia w lustrze, po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku sypialni. ***************** To była kolejna noc, kiedy księżniczka biła się ze swoimi myślami. Nic przyjemnego, odkąd Sub Zero zniknął z jej życia. Odszedł i obawiała się, że już nigdy go nie zobaczy. To było straszne uczucie. Przypominała sobie te wszystkie wspólne chwile, gorące noce, czułe słowa i gesty… Był dla niej taki dobry, a ona nie potrafiła oddać mu się cała. Nada kochała kogoś, kto powinien już dawno zniknąć z jej życia. Zarówno Sub jak i Hanzo byli wspaniałymi mężczyznami. O ile miłość do Hasashiego nie chciała przeminąć, o tyle uczucie do wojownika z Lin Kuei nie chciało przestać rosnąć. Ironia losu, że teraz kiedy go nie ma, kocha go jeszcze bardziej… Usiadła na łóżku i odrzuciła warkocz na plecy. Nagle poczuła chłodny powiew wiatru, delikatnie muskający ją po nogach. Szybko odwróciła się za siebie i zobaczyła, że drzwi na taras są otwarte. Wstała by je zamknąć, lecz nieoczekiwanie usłyszała czyjeś kroki. Jakież było jej zdziwienie, gdy zobaczyła kto stoi za nią. - Na Bogów… - Serce waliło jej jak oszalałe. - Kitana… - Hanzo… - Jego ochrypły, niski głos prawił, że przeszły ją dreszcze. ![]() - Wybacz mi, że zjawiam się tak zupełnie nieoczekiwanie, ale musiałem cię zobaczyć… - zrobił kilka kroków w jej stronę i zdjął z twarzy maskę. Kiedy tylko jej oczom ukazało się jego oblicze, wszystkie wspomnienia o wspólnych chwilach, na nowo odżyły w jej sercu. - Nic się nie stało… - powiedziała to tak, jakby faktycznie nic się nie stało, a przecież było całkiem odwrotnie. - Słyszałem o tym, że od kilku tygodni znowu jesteś sama… - podszedł jeszcze bliżej. - Nie chcę o tym mówić… - cofnęła się do tyłu. – Nie podchodź do mnie, proszę cię… - No dobrze… – spuścił wzrok. Nie chciał jej wypłoszyć. Stali przez chwilę w zupełnym milczeniu, wsłuchując się w wiatr, który cicho pogwizdywał, wdzierając się do sypialni. - Twoje oczy… - odezwała się księżniczka. – Czemu są takie… puste? - Moja dusza nie jest już taka jak kiedyś, więc i oczy się zmieniły… – spojrzał jej prosto w twarz. - Więc twoja dusza jest pusta…? - Bez ciebie już zawsze taka będzie – zrobił krok do przodu. - Proszę cię, nie podchodź… - przełknęła ślinę, która stanęła jej w gardle. - Ale dlaczego? Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłem… ![]() - Bo na twoich rękach jest krew. Nie mogę pozwolić sobie na to, by zadawać się z mordercą niewinnego człowieka. - Boisz się mnie… - Zabiłeś brata Sub Zera i… - A ty wciąż o tym? – przerwał jej. – Nie tknąłem Bi Hana, choć nie ukrywam, że chętnie zarżnąłbym go jak świnię… - Co takiego? – Kitanę zamurowało po takiej wiadomości. – Jeśli jest w tym choć trochę prawdy… to dlaczego nigdy się tego nie wyparłeś? - Bo fajnie się patrzyło, kiedy Sub Zera trafia szlag – powiedział. – Kiedy widać w jego oczach gniew i cierpienie jednocześnie… To była kara za wymordowanie mi rodziny. - Kiedy on twierdził… - Wiem co twierdził, wiem, że się wszystkiego wypierał. – Znowu jej przerwał. – I ja również już coś wiem… - dodał zagadkowym tonem. - To znaczy? – Dziewczyna usiadła z powrotem na łóżku. - To wszystko było ukartowane. Bi Han nie zginął z moich rąk, a moja rodzina nie zginęła z rąk Lin Kuei. Kiedy przybyłem do Lin Kuei, brat Sub Zera już nie żył, znalazłem jego ciało, przebite moim mieczem. Wyjąłem go i wtedy Sub Zero mnie zobaczył. Jak nie trudno się domyśleć, obwinił mnie, bo nikogo innego na miejscu nie znalazł. Chciałem go wtedy zabić za wymordowanie mojej rodziny ale nie mogłem, musiałem uciekać, gdyż byłem na terenie nieswojego klanu. Kiedy biegłem przez las, ktoś mnie zaatakował. Miał czarną szatę i maskę zakrywającą mu całą twarz. Nie dałem mu rady… ![]() - Co ci zrobił..? – Kitana patrzyła na Hanzo z przejęciem. - Zabił mnie – odpowiedział krótko. - Przecież żyjesz… - Jej serce zaczęło walić jak oszalałe z przerażenia. - Bo wskrzesił mnie Quan Chi. I właśnie przez to zniknąłem na dwa lata, gdyż musiałem płacić słoną cenę za otrzymanie drugiego życia... Służyłem mu. Księżniczka patrzyła na Hasashiego z niedowierzaniem. Wiedziała wprawdzie, że istnieje sposób na wskrzeszanie umarłych i doskonale zdawała sobie sprawę z tego kim jest Quan Chi, ale coś takiego nigdy nie przeszło jej przez myśl. - Na Bogów… - wzięła głęboki wdech. - Bogowie nie mają z tym nic wspólnego Kitana. Podobnie jak ze śmiercią mojej rodziny… Jestem na tropie prawdziwego mordercy, i tym mordercą jest mężczyzna który mnie zabił. Stawiam swoje życie, że również wykończył Bi Hana. - Ale… Ale po co, to wszystko..? – wstała i zrobiła krok w kierunku rozmówcy. – Nie chce mi się wierzyć, że zginąłeś… - spojrzała Hanzo w oczy. Wyglądała teraz jak mała dziewczynka, pragnąca poczuć się bezpiecznie w czyichś ramionach. W tym przypadku były to ramiona Hasashiego… - Teraz jestem tylko półczłowiekiem… Ale to nie oznacza, że kocham cię o połowę mniej… - podszedł powoli do dziewczyny i zatrzymał się tuż przed nią. ![]() - Chciałabym wierzyć we wszystko co powiedziałeś, ale nie wiem czy powinnam… - To już zależy tylko od ciebie – położył dłonie na jej ramionach i posłał jej nieznaczny uśmiech. - Co masz zamiar zrobić..? - Muszę porozmawiać z Sub Zerem. Jeżeli wiesz gdzie on teraz jest… - Wrócił do klanu… - spuściła głowę. - Rozumiem – westchnął. - Hanzo… - Słucham? - Czy to prawda, że ty… Uwolniłeś Ermaca? – spytała niepewnie. - Tak – odpowiedział, bez zastanowienia. - A możesz mi powiedzieć, dlaczego to zrobiłeś? - Istoty rodem z Netherrealm są jak nieczujące, bezduszne maszyny, on za bardzo od nich odstaje. Szkoda, żeby zniszczył się w rękach samego Shao Kahna, tutaj może sobie spokojnie żyć. - W rękach Shao Kahna? – Dziewczyna spojrzała na Scorpiona z przerażeniem. – Ten potwór byłby skłonny wykorzystać go do wszystkiego… - Dowiedziałem się, że ten chłopak był mu potrzebny do inwazji na jedno z królestw. Trochę pokrzyżowałem mu plany… - Jade by się załamała… Wojownik popatrzył na księżniczkę z zaciekawieniem, ale postanowił nie pytać o co tak dokładnie chodzi, choć sporo się domyślał. Nagle spojrzał w górę, jakby usłyszał jakiś dźwięk. - Co się stało? – spytała Kitana. - Rozmowa z Sub Zerem będzie musiała poczekać, Quan Chi mnie wzywa. Muszę wracać, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Skinęła porozumiewawczo głową i już miała się odsunąć, lecz wtem poczuła jak Hasashi całuje ją łapczywie, swymi spragnionymi ustami. Przez jej ciało przeszedł dreszcz podniecenia. ![]() - Do zobaczenia… - powiedział, po czym zniknął w ognistej łunie.
__________________
Mój profil na WATTPAD
Ostatnio edytowane przez rudzielec : 29.07.2013 - 20:54 |
|||||||||||
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 7 (0 użytkownik(ów) i 7 gości) | |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|