Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > Opowiadamy jak sobie gramy

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 29.10.2016, 14:32   #1
VillemoKitty
 
Zarejestrowany: 09.10.2016
Skąd: Grudziądz
Wiek: 26
Płeć: Kobieta
Postów: 12
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Sięgając po marzenia

Dziękuję za miły komentarz!

ODCINEK III

Aria w pośpiechu się ubrała, i jeszcze ze śniadaniem w ręce, poszła powitać gościa. Ku jej zdziwieniu okazał się nim być Marcus.



Nie chciała być niegrzeczna i zaprosiła mężczyznę do środka. Choć jej niechęć do bycia niemiłą, była tylko wymówką. W głębi duszy ucieszyła się, że zobaczyła trenera, na widok którego szybciej zabiło jej serce.

Była tak nim zauroczona, że nie protestowała, gdy zaczął ją kokietować. Aria była spragniona zainteresowania jakiegoś samca i w tamtym momencie zachowywała się jak typowa, niedoświadczona i naiwna nastolatka – niewiele myślała i dała ponieść się emocjom.




- Od razu wydałaś mi się wyjątkowa – uśmiechnął się zalotnie.



- Doszedłem też do pewnych wniosków – zaśmiał się, lustrując kobietę wzrokiem.



- Oczarowała mnie twoja determinacja.

Aria chyba przestała oddychać. Wpatrywała się w Marcusa maślanymi oczyma.

- Przemyśl moją propozycję.. – zawahał się. – Mianowicie, chciałbym.. Chcę, abyś rozpoczęła trening indywidualny pod moim okiem.




- Będę zaszczycona – wymamrotała zawstydzona dziewczyna, która spłonęła rumieńcem. – Ale .. Nie stać mnie na to! – wyszczerzyła oczy i cała jej radość zniknęła.

- Ha, ha! Nie martw się o to – przysunął się do Arii i chwycił jej dłonie. Kobieta znów poczuła, że jej serce chce opuścić swoje miejsce i wyskoczyć z klatki piersiowej.




- Potraktuj to jako prezent – uśmiechnął się i poprawił włosy, eksponując przy tym pokaźny triceps. – Prezent dla pięknej kobiety.



Para prowadziła taką sugestywną rozmowę jeszcze przez blisko godzinę. Marcus był coraz odważniejszy i posunął się krok dalej…



A nawet o dwa, trzy i cztery kroki dalej…
Aria była tak zaślepiona, że nawet nie przyszło jej do głowy, by zaprotestować.






Kilka dni później Aria spotyka się z Holiday. Zaczynają od niewinnej wymiany informacji między sobą oraz kilku ploteczek.
W końcu jednak blondynka porusza temat Marcusa.



Szatynka żywo zaczęła relację na temat ich ostatniego spotkania.
- Przyszedł z samego rana. Żałuj, że nie widziałaś mojej miny jak go zobaczyłam przez judaszowe oko – zaśmiała się dziewczyna.



Im dalej się posuwała z opowieścią tym ściszała głos.
- No i zaproponował mi treningi indywidualne.



W końcu, Aria, prawie już szepcąc, z wypiekami na twarzy, opowiada Holiday, co zaszło między nią a Marcusem.

Blondynka nie była na to przygotowana. Doznała głębokiego szoku.



-Później spotkałam się z nim jeszcze kilka razy. On naprawdę traktuje mnie jak najprawdziwszą księżniczkę! – Dziewczyna ma uśmiech od ucha do ucha. Holiday wydaje się podchodzić do całej sprawy dość sceptycznie. –Nadal nie mogę uwierzyć w swoje szczęście.



Kobiety zgłodniały, więc poszły zamówić sobie po ciachu. Pani za ladą chyba jest przerażona ilością klientów.



- Będziesz pierwszą osoba, która się o tym dowie, więc schowaj język za zębami.

Aria szepce coś na ucho Holiday, która jest niezwykle zaskoczona. Na początku nie wie jak zareagować na taką wiadomość, ale widząc radość Arii, cieszy się razem z nią.





Niedługo później blondynka musi wracać do domu, więc Aria rozmawia z innymi gośćmi kawiarni, zajadając ciastko.



Dziewczyna spostrzega Marcusa. Nie spodziewała się go tu, ale natychmiast go zatrzymuje.



- Chciałam się z tobą spotkać dopiero wieczorem, ale skoro tu już jesteś.. – patrzy na podłogę i bierze głęboki oddech.

- No, kluseczko, wyduś z siebie to co chcesz powiedzieć – zachęca Arię Marcus.

- Jestem w ciąży!!! – w oczach dziewczyny tańczą płomyki podniecenia, zaistniałą sytuacją.



Marcus tylko wpatruje się w Arię ze załamaną miną. Dziewczyna zaczyna się niepokoić, ale nie opuszcza jej dobru humor.

- Jesteś pewna, że to moje dziecko?

Szatynkę zamurowało, ale nie zezłościła się. Przez chwilę nawet rozbawiło. Jak Marcus mógł myśleć, że ktoś oprócz niego, by ją chciał?

- Oczywiście, że tak!



- Od tak dawna chciałem mieć dziecko – jest bliski łez. – Lata lecą, a świat musi mieć mojego następcę.



- Naprawdę, jestem szczęśliwy – teraz już ledwo mówi ze wzruszenia.



Czas mijał. Aria była już w zaawansowanej ciąży. Zrezygnowała z pracy do czasu porodu. Marcus regularnie ją odwiedzał, ale nie zachowywał się jak wcześniej. Przestał być tak czarujący i już jej nie adorował. Aria była zmartwiona, ale tłumaczyła sobie to tym, że jest zły, ponieważ ta przez ciąże nie może kontynuować treningu.



Chcąc wyrwać się z domu, kobieta umawia się z Holiday w pałacowych ogrodach.



Przeszły na ławeczkę, w centrum labiryntu. Oddały się przyjacielskiej rozmowie. Aria dzieliła się z Holiday urokami ciąży, których doświadczyła.



Holiday staje się nagle poważna.
- Jesteśmy przyjaciółkami, Ario – zaczęła niepewnie, jakby mówiąc to chciała sama siebie w tym upewnić. – Nie mogę już dłużej słuchać jak zachwalasz Marcusa.



- Rozumiem twoje uczucia, cieszę się, że będziesz miała dziecko i widzę, jak na nie czekasz, ale martwi mnie to, że nie widzisz tego co wyrabia ojciec tego dziecka za twoimi plecami – bierze głęboki wdech, ma zdeterminowany wyraz twarzy. – Ostatnio, widziałam go. Był z Mają Summers w kawiarni. Ario, on się z nią bezwstydnie obściskiwał.



Aria słuchała blondynki uważnie. Z każdym jej słowem, rzedła jej mina. Jednak nie przyjęła tych informacji do wiadomości.
- Jesteś po prostu zazdrosna! Łżesz jak z nut! Przyznaj to! – wybuchła. – Jesteś samotna i zgorzkniała. Zajmij się swoim życiem i nie wtykaj swojego długiego nosa w moje!





Holiday zraniły słowa przyjaciółki. W milczeniu odchodzi.



***

Zapraszam do komentowania
VillemoKitty jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 10.11.2016, 18:25   #2
VillemoKitty
 
Zarejestrowany: 09.10.2016
Skąd: Grudziądz
Wiek: 26
Płeć: Kobieta
Postów: 12
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Sięgając po marzenia

ODCINEK IV

Aria była już coraz bliżej rozwiązania. Ostatni etap ciąży dawał się kobiecie w kość. Miewała częste bóle głowy, kręgosłupy i wiele różnych innych dolegliwości związanych z noszeniem trzykilowego dziecka.






- Myślałeś już nad imieniem dla małej? Chciałabym aby to było coś znaczącego.
Zazwyczaj stosunki między Marcusem a Arią były dobre, ale dziewczyna czuła, że coś jest nie tak.



- Tak, już od dawna mam dla ciebie propozycję. Mam nadzieję, że się ze mną zgodzisz – Marcus stał się niezwykle ożywiony.

W ostatnich tygodniach był niezwykle podekscytowany myślą o posiadaniu swojego potomka. Aria nie potrafiła go zrozumieć. W rozmowach z nią stał się chłodniejszy i jakby znudzony. Jedynym sposobem na normalną rozmowę było zaczęcie tematu o dziecku.



- Co sądzisz o Juliette? To imię po mojej zmarłej siostrze przyrodniej - na chwilę pogłębił się we wspomnieniach.
- Wspaniały pomysł!



Pomimo, że dla kogoś obcego mogliby się wydawać dobrą parą, która z oczekiwaniem oczekuje swojego pierworodnego, to tak naprawdę nie było tak różowo.
Marcus często znikał na całe dnie. Aria samotnie siedziała w domu na powrót partnera. Po powrocie zbywał jej pytania, nie miała pojęcia, gdzie przebywał, ale zawsze znajdowała na to jakieś wytłumaczenie.



Zdarzały się jego częste wybuchy złości.
- Jak ty chcesz zajmować się małą skoro nawet nie potrafisz porządnie upiec głupich bułek?! – mężczyzna z impetem wypluła na stół pieczywo.
- A co ma opieka nad dzieckiem do moich zdolności kulinarnych? – starała się ukryć ból jaki jej to sprawiło. Gotowanie było jej pasją a on jej ubliżał, znał doskonale jej słabe punkty.







Takie kłótnie powoli stawały się codziennością. Chociażby, gdy Aria zaczęła zadawać za wiele pytań o jego często wychodzenie.
- To nie twoja sprawa tłusta krowo! – wycharczał jej w twarz. – To, że raz zaciągnęłaś mnie do łóżka i złapałaś na dziecko, nie oznacza, że masz prawo do kontrolowania mnie!

Po takich słowach zawsze były godziny krzyków i płacz, w końcu Marcus przepraszał a Aria naiwnie mu wybaczała.



Kłótnie, niepewność i oszukiwanie samej siebie były głównymi powodami złego samopoczucia ciężarnej . Chodziła wciąż spięta i zdenerwowana, płakała po kątach w samotne noce.





Później Marcus przestał z nią spać, po codziennych imprezach wolał wylegiwać się na kanapie.





W końcu Aria była tak sfrustrowana i zmęczona zachowaniem partnera, że przestała przyjmować jego przeprosiny, zaczęło do niej dochodzić jakim człowiekiem jest Marcus.



Nie robiły na już na niej wrażenia jego miny zbitego psa. Stwierdził, że musi coś zrobić aby nie stracić upragnionego dziecka, po tym jak Aria zagroziła wyrzuceniem go z domu.



Najlepszym lekarstwem na dla Arii było wygadanie się najlepszej przyjaciółce, z którą się pogodziła jakiś czas temu. Spotkały się w bibliotece kilka dni przez terminem narodzin dziecka.
Ciężarna przedstawiła Holiday ze szczegółami swoje problemy.
- I nie mam pojęcia co robić – żaliła się. – Przecież, gdy go wyrzucę to nie poradzę sobie sama z dzieckiem. Raczej nie mam co liczyć na alimenty od niego.



- Wiedziałam – wzdycha. – Mówiłam ci, że niezłe z niego ziółko.



- Powinnaś go wykopać, zdecydowanie – w jej głosie było słychać stanowczość. – Poradzisz sobie. Najwyżej pójdziemy z tym do sądu! Możesz na mnie liczyć.



Dziewczyny już w lepszych nastrojach wzięły się za lekturę książek.



Tymczasem w domu, Marcus, chcąc udobruchać choć trochę swoją partnerkę naprawia w domu zlew. Może odkrył w sobie pasję do majsterkowania?



Aria zastanawiała się nad słowami Holiday. Kolejnego ranka w domu panowała spokojna atmosfera. Marcus zachowywał się przyjaźnie, nawet z nią rozmawiał o najnowszym filmie w kinach.



W południe, po wysprzątaniu całego domu, szatynka chciała się trochę odprężyć, jednak nie było jej to dane. Dziewczynę złapały skurcze porodowe. Czym prędzej udała się na porodówkę.



Aria wróciła z dzieckiem szybko do domu. Była tak szczęśliwa, że zapomniała o wszystkich żalach skierowanych do Marcusa. Uśpiła malutką Juliette i widząc go przez okno, wybiegła mu na spotkanie. Mężczyzna nie spodziewał się, że ich dziecko przyszło już na świat. Był zawiedziony, tym że nie mógł uczestniczyć w porodzie , chciał jak najszybciej zobaczyć maleństwo.



Aria spełniała się w roli matki. Czuła się odmieniona, wspaniale było jej trzymać córeczkę w ramionach.



Jednak Marcus prędko znów pokazał swoje prawdziwe oblicze i wytykał Arii najmniejszy błąd w opiece nad Juliette.



Po jednej z większych kłótni, młoda mama chciała trochę ochłonąć.



Po powrocie przeżyła szok.
Nie mogła w to uwierzyć.
Marcus wraz z Julette zniknęli.

VillemoKitty jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 20.11.2016, 15:35   #3
VillemoKitty
 
Zarejestrowany: 09.10.2016
Skąd: Grudziądz
Wiek: 26
Płeć: Kobieta
Postów: 12
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Sięgając po marzenia

W sumie nie wiem czy ktoś to czyta, ale jak chyba już powiedziałam, dodaję to chociażby dla siebie Tak czy owak, usunęły mi się zdjęcia, niektóre, dlatego jest lekki przeskok czasowy

ODCINEK V

Aria, po odkryciu zniknięcia dziecka i Marcusa, przez wiele tygodni rozpytywała o malucha. Nie było nocy, którą by od tamtego momentu spokojnie przespała. Policja nie potrafiła pomóc, w końcu zamknięto sprawę. Uznano, że skoro dziecko jest z ojcem to nic mu nie grozi.

Młoda kobieta była bliska próby samobójczej. Nieocenionym wsparciem była dla niej Holiday, która potrafiła godzinami pocieszać i wspierać przyjaciółkę.

Czas mijał. Według wyliczeń Juliette byłaby już kilkuletnim dzieckiem. Aria straciła nadzieję na odnalezienie swojej pierworodnej. Wyszła z depresji z postanowieniem rozpoczęcia nowego życia.

Pierwszym krokiem w tym kierunku była zmiana fryzury oraz odcięcie się od domu, który przypominał jej córkę. Tak też kobieta zdecydowała się na przeprowadzkę.





Zaczęła poznawać nowych sąsiadów. Płaciła regularnie rachunki i spłaciła wszystkie długi, których sobie narobiła przez chorobą.





Rzuciła się w wir pracy. W domu przesiadywała przed telewizorem. Porzuciła treningi, które kojarzyły jej się z mrocznym rozdziałem jej życia, czyli Marcusem. Przybrała na wadze.



Starała się wiele nie myśleć o przeszłości, ale i tak czasem dopadały ją przygnębiające myśli.



Po pracy często wychodziła z Holiday do baru, na dyskoteki. Poznała wiele nowych ludzi, tych zwykłych i mniej normalnych.



- I ona wtedy, że John po prostu spakował walizki i wyszedł – żywo relacjonuje pewną sytuację Holiday. – Przez tydzień nie mogła dojść do siebie.



Obie kobiety wybuchnęły śmiechem.

- Wiedziałam, że ją zostawi. Czego ona się spodziewała? – Aria ociera łzy z policzków. – Gdyby nie flirtowała z każdym wszędzie, to byliby razem.
- Dokładnie. Powtarzałyśmy jej to, zresztą nie tylko my. Nie zdziw się jak Dina cię gdzieś wyciągnie w najbliższym czasie na poprawę humoru.



Po kilku drinkach Aria się ożywiła i rozluźniła. Poszła w tany





Kilka dni później blondynka jadła na śniadanie chipsy. Przyszła jej do głowy jedna myśl: „Dlaczego mam się zaniedbywać?”. Przypomniały jej się szkolne czasy, gdy była dziewczyną z potężną nadwagę. Teraz szczypiorku nie przypomniała, ale czuła się o niebo lepiej w czasach, gdy trenowała. Chciała do tego wrócić.



Myśli przekuła w czyny i wylądowała na siłowni.





Po udanych treningu Aria była w świetnym humorze i wybrała się do sklepu odzieżowego. Przymierzyła wiele opcji, ale w końcu zdecydowała się na jedną, którą zamierzała ubrać na wieczorną imprezę.





W drodze do domu, kobieta przystanęła i spojrzała na przybliżający się parowiec. Podziwiała piękny zachód słońca. Była oczarowana.



Holiday miała rację. Poprzedniego dnia zadzwoniła do niej Dina i zaproponowała wyjście na imprezę. Aria spodziewała się takiego telefonu, więc bez wahania się zgodziła. Od pewnego czasu grono przyjaciół Arii powiększyło się i Dina do niego należała.

Wieczorem, wystrojona w nowy strój udała się do Pałacowych ogrodów na potańcówkę.



Dina była już na miejscu. Arii nie zajęło dużo czasu, by poczuć klimat imprezy i zacząć się bawić wraz z innymi.



Kobieta zamówiła drinka i wdała się w rozmowę z dobrze już znaną Niną Kaliente. Niedługo później dosiadł się mężczyzna, którego Aria wcześniej nie znała.





Para rozmawiała o neutralnych rzeczach, sącząc niesłabe drinki. Nowy znajomy ostentacyjnie spoglądał w kierunku biusty Arii, i to nie jeden raz.





Podchmielona Aria szalała z Diną na parkiecie, aż do końca imprezy.









Choć impreza w Pałacowych ogrodach się zakończyła, przyjaciółki nie miały w planach wracać do domu. Przeniosły się do popularnego klubu nocnego, by dalej się bawi wsród alkoholu i głośnej muzyki.



Niestety szybko okazało się, że ten wieczór nie zakończy się dobrze. W klubie był Marcus.



Dina znała sytuację Arii i nie zamierzała powstrzymywać konfrontacji między mężczyzną a przyjaciółką.

Aria dosłownie skoczyła na byłego partnera z pazurami. Zaczęła na niego krzyczeć. Wszystkie lekcje, jakie dostała od terapeuty poszły w niepamięć. Marcus zarzucał Arii nieumiejętność w opiece nad dzieckiem, nie miał zamiaru oddawać jej Juliette, ani umożliwić im kontaktów.



Wywiązała się bójka, w której Aria nie miała szans.









Aria była trochę oszołomiona.

- Nigdy nie zobaczysz naszej córki – wysyczał Marcus.

- Nawet nie wiesz w jak wielkim błędzie jesteś! – krzyczy na niego blondynka. – Kiedyś Juliette dorośnie i sama będzie chciała odnaleźć matkę!





Po bójce i hektolitrach wypitego alkoholu Aria nie czuła się najlepiej.



Nad ranem wróciła do domu.





VillemoKitty jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 26.11.2016, 09:50   #4
VillemoKitty
 
Zarejestrowany: 09.10.2016
Skąd: Grudziądz
Wiek: 26
Płeć: Kobieta
Postów: 12
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Sięgając po marzenia

ODCINEK VI

W pewnym momencie życia każdej kobiety przychodzi moment, że chce mieć u boku kogoś bliskiego. Aria już całkowicie odcięła się od przeszłości. Jej stan psychiczny od dłuższego czasu był dobry.

Sposobem psychiki kobiety na obronę było wyrzucenie z pamięci porwanej córki. Starała się o niej nie myśleć, nie rozpamiętywać.

Aria miała świetna pracę, którą kochała, mały, ale zadbany domek i do szczęścia brakowało jej tylko mężczyzny u boku.

Po długim dniu pracy blondynka chciała się odprężyć, może poznać też nowych ludzi, więc udała się do pobliskiej kawiarni.

Na miejscu rzuciła się w stronę kasy, by zamówić jej ukochane cappuccino. Kawa dodała jej trochę energii. Zaczepił ja pewien dojrzały i niezwykle elegancki mężczyzna – Mortimer Ćwir.



Aria rozmawiała z mężczyzną przez chwile, nawet ja zauroczył, jednak przyjazna baristka szybko ostrzegła przed nim kobietę.
- Ostatnio zdradziła go żona - szepnęła baristka. - Cała Wierzbowa Zatoczka od dawna wie o romansie Belli i Dona Lothario, ale biedny Mortimer dowiedział się nie dawno. Biedaczek, teraz pewnie chce się pocieszyć u innej.

Naszą bohaterkę zmieszała informacja o sytuacji rodzinnej Ćwirów. Jednak nie miała ochoty budować znajomości na rozpaczy Mortimera. Szybko wywinęła się z rozmowy z nim.



Aria zaczęła szukać szczęścia gdzie indziej. Złapała na ulicy pewnego rudzielca.



Do rozmowy dołączyli się inni simowie. Aria była w siódmym niebie, poznając nowych ludzi.



Kilka dni później nastał weekend. Holiday wyjechała ze swoim nowym facetem, więc nie mogła nigdzie wyjść z Arią. Kobieta nie chcąc siedzieć w domu, wybrała się do pubu, gdzie natknęła się na niezwykle przystojnego barmana.



Nie żałował Arii sztuczek i różnych popisów.





Blondynka nie była zainteresowana jednak zuchwałym barmanem.
Do pubu wpadł Malcolm, którego spotkała kilka dni wcześniej. Rozwinęła się między nimi od razu rozmowa.



Spędzili ze sobą miło wieczór, poznając się nawzajem i flirtując.







Robiło się już późno, więc Malcolm zaproponował, że odprowadzi Arię do domu. Kobieta zauroczona mężczyzną bez wahania się zgodziła.
Zwieńczeniem wieczoru były gorące pocałunki pod bramą.







Kilka następnych dni w pracy zeszło Arii na słuchaniu plotek na temat Malcolma.
Kobieta w końcu zdecydowała się z nim spotkać. Umówiła się z młodym Landgraabem w parku w Wierzbowej Zatoczce.



Czas mijał a Malcolm nie przychodził ani nie odbierał telefonów.



„Nie ma co się dołować. Produktywnie spędzę ten czas.”
Aria postanowiła trochę pobiegać.
(sim z tyłu – mistrz drugiego planu )



W parku zjawiła się Holiday. Przyjaciółki dawno się nie widziały, więc chcąc nadrobić stracony czas zaczęły rozmawiać.
Holiday z zapałem relacjonowała wydarzenia z wypadu z Colinem. Było widać, że jest szczerze zakochana.



W końcu Aria zaczęła opowiadać o swoich ostatnich przeżyciach.
- Znasz Malcolma Landgraaba? Zaczęłam się z nim ostatnio umawiać. Naprawdę świetny gość – opiewała mężczyznę. – Myślę , że naprawdę coś może z tego być.

Aria nie miała zamiaru przyznać się do tego, że Malcolm ja dziś wystawił.
„Na pewno miał coś bardzo ważnego do załatwienia..’’



- Poza tym wiesz.. – zaczęła niepewnie. – moja praca jest mało dochodowa, choć bardzo ją lubię. Nie mogę sobie pozwolić na luksus. Ledwo ciągnę od pierwszego do pierwszego…

Holiday słuchała przyjaciółki w milczeniu, domyślając się do czego ta zmierza.

- Po prostu słyszałam, że rodzina Landgraab to majętni simowie, nawet bardzo – westchnęła. - Myślę, że to jest moja szansa na szczęście. W końcu chyba nie powinnam marnować okazji na związek z tak bajecznie bogatym simem, skoro wpadłam mu w oko.



Holiday wyglądała na zdegustowaną i zmartwioną.
- Nie wiem czy to dobrze, że myślisz w ten sposób. Nie angażuj się w cokolwiek bez szczerych uczuć, kochana.



Kobiety rozmawiały jeszcze przez jakiś czas. W końcu nastała popołudniowa godzina i było trzeba wracać do domu.



Postanowiła przejść przez park.



Na placu zabaw bawiła się dziewczynka, łudząco podobna do byłego partnera Arii – Marcusa.





Kobieta podeszła bliżej i przyjrzała się dziecku. Młoda simka był BARDZO podobna do Marcusa, ale miała też błękitne oczy.
Aria, gdy zrozumiała, że to najprawdopodobniej jej już trzynastoletnia córka, doznała nie małego szoku.



Kobieta zebrała się w sobie i podeszła do Juliette. Dziewczynka widocznie nie poznawała matki. Nawiązała się między nimi przyjacielska rozmowa.





Aria jednak przeholowała. Była zbyt podekscytowana rozmową z córką, by myśleć o jakiejkolwiek ostrożności. Kobieta zaczęła wypytywać dziewczynkę o miejsce zamieszkania, o jej ojca itp.

Juliette zdenerwowała się i naskoczyła na kobietę. Domyśliła się, że Aria jest jej matką. Marcus naopowiadał Juliette wielu przykrych rzeczy o rodzicielce, co spowodowało jej nienawiść do niej.





Niestety Juliette wykrzyczała matce w twarz, że jej nienawidzi i nigdy więcej nie chce jej widzieć. Uciekła, zostawiając Arię w rozsypce.



Po powrocie do domu Aria pogrążyła się w myślach.



Wiadomo, że na smutki najlepsze jest jedzenie. Aria wzięła się za pieczenie sernika.



Gdy ciasto siedziało w piekarniku, zadzwonił telefon. Malcolm przepraszał za nieprzybycie na ostatnie spotkanie. Chciał zrekompensować to Arii i wyciągnąć ją z domu, jednak kobieta, ze względu na ciasto, nie chciała wychodzić. Zaprosiła Malcolma do domu.



- Naprawdę, masz talent! - po raz kolejny Malcolm sprawił komplement uradowanej kobiecie. - Od dawna nie jadłem tak pysznego ciasta. Przypomina mi trochę sernik babuni.
- Cieszę się, że ci smakował. Chętnie upiekę coś jeszcze dla ciebie.



- To urocze z twojej strony - zaśmiał się blondyn. - Chyba będę musiał częściej do ciebie wpadać.
- Mam wino, chciałbyś się czegoś napić? - Aria uśmiechnęła się zalotnie.



Jedna butelka wina zamieniła się w trzy. Upojona para stała się odważniejsza. Cały wieczór śmiali się i rozmawiali.

Na żartach i flirtach jednak nie poprzestali. Zauroczeni sobą simowie poddali się chwili.



Po całych igraszkach Malcolm trochę otrzeźwiał i był jeszcze bardziej uradowany z całej tej sytuacji.
- Od dawna byłem w tobie zadurzony - wyznał. - W końcu udało mi się do ciebie zbliżyć!



Aria od dawna nie była tak szczęśliwa. Tak naprawdę nie miała pojęcia co czuje do Malcolma. Lubiła go, wydawał się sympatycznym mężczyzną, ale tak naprawdę krótko się znali. Jej celem było jednak wypełnieni wcześniej zamierzonego planu, który polegał na złowieniu bogatego męża. Nie przejmowała sie ostrzeżeniami Holiday. Priorytetem dla Arii było znalezienia pewnej przyszłości majątkowej dla siebie i swoich przyszłych potomków.



- Już późno. Niedługo się do ciebie odezwę, pysiaczku - posłała mu buziaka i pomachała.



Malcolm, w środku nocy, niezwykle zadowolony z siebie, opuszcza dom Arii.



Kilkanaście godzin później, kobietę dopadają mdłości i ból pleców. Czyżby pierwszy punkt w jej planie został spełniony?





VillemoKitty jest offline   Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 
Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 22:04.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023