|
![]() |
#1 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Tatułaż
Odcinek 20 Zadzwonił zwonek i Gia poczuła sie dziwnie. W głowie jej sie zakręciło i upadła. Obudziła sie w psychiatryku przypięta pasami. Przypomniała jej sie jedna scena "Zabrali ją. "I co teraz?" pomyślała, "To ma być koniec?!"... Nagle policjant wstrzyknął jej coś. Nie wiedziała co, ale po chwili czuła jak mózg jej gdzieś odpływa... ". "Przcież to byłło dawno..." myślała... "Gdzie Rozi?" "Jaka Rozi? O czym ja gadam?" wtem przyszedł doktor. - Jak sie czujesz? - Dziwnie... Ja... Ja czuje jak bym... Była kiedyś kim innym! - Aha... Rozumiem... -powiedział doktor z zamyśleniem i zapisał coś na kartce. - Moge wstać? - Tak - doktor odpioł ją i Gia wstała rozmasowując sobie nogi. Zaraz potem odszedł, a Gia poszła "do toalety". Tak naprawde w toalecia wyłamała okno i powoli płowała kraty. Po 2 godzinach zmęczona wyszła na zewnątrz. Złamała kark jednemu z ochroniarzy i pobiegła w strone lasu. Nie wiedziała z kąd, ale miała w pamięci, że za lasem nie ma siatki pod prądem. Po godznie sprintu usiadła i poczuła sie głodna. Weszła na jakieś drzewo iglaste i zerwała szyszke. Oczyściła ją i... Zjadła. Następnie wstała i poszła w dalszą droge. Było już ciemno, ale ona dalej szła i szła. Po wyczerpujących 2 godzinach doszła do siatki. Pzreszła przez nią i zdięła z pobliskiego drzewa wiszącą na nim czarną sportową, duża torbe. Otworzyła ją i znalazła ubrania, troche jedzenia, pieniądze fałszywy dowód i paszport. Wiedziała że kiedyś tu była i wieszała tą torbe, ale nie wiedziała kiedy. Przebrała sie i poszla do najbliższego motelu. Szła około 3 kilometrów, aż wreszcie napotkała upragnone schronienie. Weszła rozejżała sie i zadzwoniła prowizorycznym dzwonkiem po obsługe. - Słucham? - Chciała bym wynająć pokój na 5 godzin. - Dobrze. Prosze o dowód osobisty. - Gia podała dowód. Po załatwieniu formalności Gia wyjeła Pistolet Ochrony .390 (niewielki magazynek i stosunkowo słaba amunicja) i zzastrzeliła recepcjonistę. Szybko schowała sie za lade i czekała na reszte. Po chwili przybiegło dwoch męrzczyzn których też łato sie pozbyła. Poszła n góre i po 3 godzinach snu był spowrotem. Zadzwoniła po Taxówke. Kierowca przyjechał w umówione miejsce czyli o kilometr od Motelu. Poprosze na lotnisko. CDN I jak? |
![]() |
|
![]() |
#2 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Bebe Twins odc. 34
Pocałowaliśmy się a znad nas wystrzelił czerwony sztuczny ogień który rozprysł się na kształt serduszka. Kilka osób z dołu biło brawo. Dalej wam nie będę opowiadać bo dalej to głównie tańczyliśmy. Potem pojechaliśmy do domu. Już od progu mój mąż ściągał ze mnie suknie.... - Jesteś piękna...-szeptał mi kiedy ściągał mu koszulę. Wkrótce leżeliśmy nadzy na łóżku i wcale się siebie nie wstydziliśmy. - Wiesz co...- powiedziałam - Ja też ci coś chciałem powiedzieć. Tak naprawdę to... - Powiedz mi spokojnie...-zarządałam zapalając świ3ce. - Powiem ci rano...-wyszeptał i ułożył mnie na sobie. Nie, wcale się nie kochaliśmy. otem usnęliśmy, rano się spokojnie obudziłam,. Poszłam zrobić pyszne śniadanie. Od razu zbudził nas dzwonek telefonu. - Halo? - O cześć Ash. Jak się ma twój mąż? - A oki...- powiedziałam do siostry roztapiając tłuszcz na patelni. - Co mu tam pichcisz? - spytała zaciekawiona - Jajka w koszulkach - palnęłam i dla picu wyrzuciłam jedno jajo na patelnię. Po chwili jednak zaangażowałam się w to i zrobiłam mu przepyszne jajeczka. - Myślisz że będą mu smakować/ - Rzecz jasna!@! - oburzyłam się lekko. - Ok, no to wpadnę do was wieczorem. - Nie dzisiaj, musimy oprozmaiwąc. - Tak?? - Jak? - No jak musimy porozmawiać. - O wszystkim - zbyłam ją i poszłam do toalety. - Sorry ale widze że idziesz do klopa. - No...yo pa. YO!! - wykrzyknęłam entuzjastycznie i poszłam z powrotem do kuchyni. Mój mężyk przyszedł, zjedliśmy czule się tuląc do siebie śniadanie. - Przepysszne....- syknął on i pocałował mnie w szyję... - Mmmm....-mruknęłam i zebrałam rzeczy do zmywarki. Po południu Brandon zatrzymał mnie po obiedzie na chwilę. - Muszę ci coś wytłumaczyć. - NO> - Nie jestem zwykłym człowiekiem..... |
![]() |
![]() |
#3 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Dziesięciokrtone szczęście odc. 26
Wytarłam Caroline i położyłam ją do łóżka. -Śpij, kochanie. Wróciłam do niej pół godziny później.. Nie było jej w łóżku. Ach, Caroline! Wróciła po kilku godzinach. Dziewczyny były w szkole. -CAROLINE!-krzyknęłam -Mamo.. -Gdzieżeś była? -Zerwa..zerwałam z Ku.. z Jakubem. -Caroline? -Mamo, on mnie okłamał. -Jak..? -Jestem dziewicą. -Jak to? Caroline! -Czytałaś o ginekologii?-pokiwałam głową-Istnieje taka choroba jak zawrót miesiaczki.. Czy jakoś tak. Ja poszłam do niego spać. Byłam okropnie zmęczona. I nie wiedziałam, kiedy zasnęłam. I śniło mi się.. wiesz co. Nie miałam miesiączki. Miałam bóle brzucha. to objawy. -A moze cierpisz na menopauzę? -Mamo, nie żartuj! Prosze! Test, zepsuty, wykazał pozytyw. Kiedy szliśmy "usunąć ciążę" ta choroba się skończyła.. Wierzysz mi? -Tak. Koniec. Koniec przygody z Caroline. Minął miesiąc. Straszny miesiąc.. -Mamo! Dostałam rolę w filmie! -A ja w reklamie! Mówiły to Caroline i Katie. POzwoliłam im na to... Nie znałam skutków.. Były OKROPNE CDN |
![]() |
![]() |
#4 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Tatułaż
Odcinek 21 Gia kilka metrów przed lotniskiem powiedziała aby taksówkarz sie zatrzymał. Wyjeła Karabinek Półautomatyczny MP5 (Najpopularnirjszy przedstawiciel broni tego typu) i przykręciała do niego tłumik. Kierowca patrzył przerażony. Nie trwało to długo, po chwili stała i kupowala bilet. Leciała do Polski. Miała tam kilka zleceń. Gdy była już w samolocie poczuła sie bezpiecznie i zasnęła. Obudziła ją stewardessa. - Już wysiadamy. Koniec podróży. Jesteśmy w Polsce. - powiedziała i uśmiechneła sie. Gia powlokła sie do wyjścia. Wzieła taksówke i pojechała do hotelu. Tam zjadła i przebrała sie. Postanowiła, że nie będzie czekać. Wzieła na wszelki wypadek Granat Błyskowo-Ogłuszający (Oślepia i ogłusza przeciwnika wprowadzając popłoch), Karabin Snajperski M95 .50 (Charakteryzuje go potężna siła ognia i ogromny zasięg) i Karabin Szturmowy M16 (Moja ukochana broń). Szła długimi ulicami, aż doszła do starego budynku. Nie wylądał zachcająco. Był obskurny z powybijanymi szybami. Gia weszła, gdy zadzwoniła jej komórka. Szybko odebrała. - Tak? - Jesteś już w budynku? - zapytał lodowaty chrapliwy głos. - Właśnie weszłam. - Ok. Teraz idź prosto do ych drzwi na końcu korytarza. Zapukaj 8 razy. - Już - Teraz jeszcze 16. - Ok - powiedziała Gia i rozłączyła sie. - Hasło? - zapytał stary nieogolony i brudny pijak. A przynajmniej tak wyglądał. - Zupa krewetkowa. - Biała czy czerwona? - Czerwona. - Wejdź. - Ty tak zawsze musisz wyglądać? - Trzeba utrzymać pozory. Do kogo, dziś? - Do Melchiora. - Tamtymi drzwiami, a potem w lewo. - Wiem - powiedziała Gia i szybko odeszła. Doszła do drzwi i zapukała 21 razy. - Hasło? - ***** ile tych haseł? - Regulamin. Hasło? - Rozjechany kot. - Wchodź. Tylko szybko! - Ok, ok... Co sie tak śpieszysz? - No wiesz... - Wiem. - Do kogo dzisiaj? - Do Melchiora. Wpuść mnie nie mam czasu! - Dobra jak chcesz. Melchiorze! Do ciebie. - powiedział i przpuścił Gie w drzwiach, a potem je zamknoł. - Jesteś w bractie?- Gia pokazała tatułaż. - Dobra, ile chcesz? - 30 sztuk. - 550$. - Spoko. - Gia podała pieniądze i wzieła towar. Wtdy usłyszeli gwałtowny wybuch. - Gliny! - krzyknoł Melchior i wyszedl tajnym przejściem z pokoju. Gia rozejrzała sie. - Okno... -powiedziała szeptem i wtem wtargneła policja. Gia wyjeła za paska coś co przypominało korki i wetkneła je do uszu, zaożyła wielkie gogle i rzuciła granatem. Uslyszała tylko mały trzask. "Wybuchł" pomyślała i rozbiegła sie. Wyskoczyła tłukąc w drobny mak szybe. Wyjeła M16 i zaczęła biec. Zdieła gogle i wyjeła wtyczki. Po pół godzinie biegu i rozwalania policji przed hotelem schowała pistolet i weszła. Wzieła klucz z recepcji i pobiegła na góre. Spakowała sie i spuściła sie liną z okna. Schowała sie na jakieś dzialce dzie stał opuszczony malutki domek. Schowała sie w nim. Przebrała w ciuch które w nim były, posypała mąkom włosy i zrobiła zmarszczki. Teraz czekała... Czekała co sie stanie... |
![]() |
![]() |
#5 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Evana Giant
Odcinek I. Nazywam sie Evana. Evana Giant. Stracilam rodzicow w wieku 3 lat, w wypadku samochodowym. Razem ze straza pozarna, przyjechal samochod z duzym rozowym napisem 'Dom dziecka imienia Andrzeja SimCieja'. Gdy strazacy zajeli sie ogniem, z samochodu wybiegla starsza kobieta, na oko miala prawie 40 lat. Wziela mnie na rece i rozplakala sie. - Nie martw sie, juz jestes bezpieczna - Przytulila mnie. Ja wtulilam sie w nia, bez swiadomosci, ze to nieznajoma kobieta. Zabrala mnie do domu dziecka, mimo to prowadzilam spokojne zycie. Zawsze do zlej gry robilam dobra mine. Bylam zaprzyjazniona ze wszystkimi dziecmi z domu dziecka, i gdy jakas moja przyjaciolke zabierali nowi rodzice, bylam jednoczesnie: szczesliwa - bo bedzie miala rodzicow, swoj dom. Smutna - bo byc moze nigdy jej juz nie zobacze. Mam zielone oczy, brazowe wlosy i delikatne poliki. Kazda kolezanka sadzi, ze w moich oczach 'czai' sie cos niezwyklego - po prostu tak sie czuje, gdy patrzy mi sie w oczy - mowia. *~*~*~*~* Trudno mi powiedziec, czy 15 lat to duzo, czy malo. W kazdym razie jestem coraz bardziej samodzielna, poznaje jeszcze wiecej nowych rzeczy - i nadal mieszkam w domu dziecka. Pani Knigthless mowi, ze jestem niezwyklym dzieckiem i dlatego mnie czesto bierze do pomocy, w ktorej jestem bardzo aktywna - pomagam w zajmowaniu sie malymi dziecmi, dokladnie w takim wieku, w jakim ja dostalam sie do domu dziecka. Raz jednak zadzwonil telefon, ktory zmienil moje zycie... Drryyyn ( ![]() - Ja odbiore - Pani Knigthless od razu sie rzucila. - Halo? Chwila ciszy. - Tak, mam... Tak, bardzo mila... Sadze ze sie zgodzi... Ekhm, Ev, mozesz tu podejsc na chwile? (tak ja pani nazywac lubi ;d) - Juz ide. - Pani Oszoln poszukuje milej nastolatki, zeby zatrudnic ja jako sprzataczke. Placi na miesiac 500 $, to pewnie nie duzo, ale poki nie skonczysz osiemnastu lat powinno ci wystarczyc, bo dostaniesz tez swoje mieszkanie, kuchnie i lazienke. Zgadasz sie? - Ja... hm... dobrze... nie ma sprawy - Usmiechnelam sie. - Jak pani Oszoln chce, moge juz dzisiaj przyjechac. Jak powiedzialam, tak zrobilam. Gdy stanelam niesmialo przed domem i zamknelam drzwi taksowki, stanelam jak kamien. Ja mam sprzatac tak ogromna chate? No dzieki. Mimo wszystko lokaj pomogl mi wniesc walizki na gore, ale nie do mieszkania, a do jakiejs komorki... - Ja mam tu mieszkac? - Gdy wokol nowoczesne, eleganckie korytarze, ja mam mieszkac w brzydkiej, starej komorce, gdzie ledwie miescila sie mikrofalowka, mala lodowka, zlew, prysznic i ciasne lozko. - Tak - Lokaj prychnal i poszedl, rzucajac niedbale na male lozeczko walizke. Od razu uslyszalam sprezyny. "Ma racje. Powinnam sie cieszyc, ze dostalam jeszcze cos, co stoi..." - pomyslalam i otworzylam walizke, zeby wypakowac rzeczy. Gdy po kosmetykach przeszlam do ciuchow, rozejrzalam sie - gdzie ja mam je schowac? Najwyrazniej musza zostac w walizce... - GDZIE JEST TA NOWA SPRZATACZKA? - Ktos wydarl sie na caly glos. Chyba w tej chwili nie bylo sensu myslec o rozpakowywaniu sie, wiec zbieglam szybko na dol. - Dzien dobry - Wydyszalam i ustawilam sie w rzedzie 'nowych'. Znowu zobaczylam tego lokaja w okropnych wasikach. "Hiszpan" - Zachichotalam w duchu. No i na moje szczescie stanelam obok niezlego przystojniaka. Lokaj zaczal gadac i gadac, wcale nie sluchalam. Myslalam ze to nigdy sie nie skonczy. Jak mialam okazje, patrzylam sie na chlopaka obok mnie. Na oko mial siedemnastke... Tak czekalam i czekalam, az wkoncu lokaj skonczyl gadac. Spytal sie ostatni raz: "ZROZUMIANO?!" - wszyscy krzykneli tak, chociaz wydaje mi sie, ze nie sluchali tak jak ja. No i co z tego, najwyzej sie zlamie jakis pkt regulaminu. Inni rozeszli sie, ja tez ruszylam w kierunku schodow, gdy nagle on do mnie zagadal. - Czesc. Zarumienilam sie, ale nie odwracalam glowy. - Hej... - Rzucilam przez ramie. - Wyglada na to, ze jestesmy najmlodsi. - Tak... - Ile masz lat? - 15... - Ja 17. Usmiechnelam sie w duchu. - Jak masz na imie? - Evana... Ale mow na mnie Ev. - Teraz sie odwrocilam. Spojrzal w moje oczy, ale nie z zauroczeniem, tylko z ciekawosci (patrz opis Ev na poczatku odcinka - przyp. autorka ;d). - Ja Ice... Ale nie jestem taki zimny - Zasmialismy sie razem. - Co bys powiedziala na kawe, wieczorem w sobote? - Nie ma sprawy. Pobieglam szybko po schodach szczesliwa, zapominajac o beznadziejnym pokoju, glupim lokaju i o tym, ze nawet nie wiem, jaka bedzie dla mnie pani Oszoln. ------------------- Wiem, ze ogolnie na poczatek dretwo i w ogole, ale ja nie mam talentu ;p teraz oceniajcie, czy w ogole jest sens pisac dalej ;> ^^ |
![]() |
![]() |
#6 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Bebe Twins odc. 35
- Tulko kim? - zapytałam drwiąco. - Księciem. - Żartujesz!! - krzyknęłam wyskakując z łóżka. - Nie, to prawda. Mam w spadku duże mieszkanie dwupoziomowe ale w Lodnynie. Zgodzisz sie? - zapytał mnie błagająco. - Ale dopiero kiedy urodzi się dziecko. - Nie możesz już latać? - Niestety nie, jestem za wysoko w ciąży. - Jesteś teraz królewną. - Jak ty jesteś księciem. - Ale jeśli umrze moj ojciec to będę królem. - Muszę to przekazać matce...nie wiem jak....- jąkałam się ubierając się na ślepo. Skończyło się na rybaczkach w pastelowym kolorze i ślicznym swetrze, Zeszłam na dół gdzie mama gotowała nam śniadanie,. - witajcie nowożeńcy. - Mamo usiądź.- zgasiłam ją. - Coś się stało? - Tak. - powiedziałam pełna melancholii. - NIc złego? - MOżna to uznać za nic złego. Jestem...królową. - Coo? - zapytała moja matka i opadła na krzesło jak stygnący suflet. - Niestety...teraz się dowiedziałam. - Nasze dziecko będzie albo księciem albo księżniczką. - Cieszę się jkednak. - powiedziała z udawaną sztucznością i wróciła do gotowania. - Jak tylko urodzi się dziecko lecimy do Londynu - powiedziałam i wciągnęłam na nogi szpilki. - Gdzie idziecie? - Na śniadanie. - odparłam i wsiadłam do samochodu. Pojechaliśmy do pięknej restauracji dla gołąbeczków i usiedliśmy w samym rożku. nalaliśmy sobie świeżej herbaty, zjedliśmy świeżuchny chlebek prosto x pieca tak ciepły że topiło się na nim masełko...mmm, same miut. - Jesteś piękna...- wyszeptał mi mój mąż kiedy po zjedzeniu solidnej porcji naleśników z sosem klonowym popijaliśmy szampana bezalkoholowego. - wiem. - pochwaliłam się i wyszliśmy na chłodny dwór. - To już ósmy miesiąc prawda...- zapytał ciepło. - Tak wkrótce przyjdzie na świat nasze dziecko. - KSiążęce dziecko. - dodał a mi zrobiło się słabo. - Coś źle powiedziałem? - Nie tylko...brzuch mnie bolki. - Masz skurcze? - przestraszył się i podprowadził do sasmochodu. - Może to już ale nie...żeby tylko nie.... - To za wcześnie? - Pięć tygodni za wcześnie!!! - To jak im damy na imie/ - pytał mój mąż patrząc jak trzymam się za brzuch na tylnim siedzenuy, - Dziewczynce Amelia (Mia), a chłopczykowi....Greg...nie wiem...- wyjąkałam i położyłam się wzdłuż kanapy. - Zaraz będziemy na miejscui. - Nie, stop...stop. - powiedziałam i usiadłam z powrotem. - Fałszywy alarm? - Tak. Wracajmy do domu. - Wolę żeby obejrzał cię lekarz. - i stanął przed szpitalem. - No dobrze. Jeszteś cudownie opiekuńczy. - szepnęłam do niego kiedy pomagał mi wysiąść z auta. - Piękna jesteś nawet kiedy rodzisz. -pocieszył mnie i usadził na wózku. Podjechałam pod salę mojego lekarza i siadłam na krześle. - Zaczeła pani rodzić? - spytał wystrzasony |
![]() |
![]() |
#7 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Tatułaż
Odcinek 22 Czekała co sie stanie... Ale w tym sęk, że nic sie nie działo! Było jakoś zaspokojnie... Gia wyrzała za okno i zobaczyła tylko śmienik i skrzynke na listy. Postanowił przespać sie i rano pojechać na lotnisko. Zadzwoniła z telefonu komórkowego na lotnisko. - Tak? - Poprosze z działem rezerwacji biletów. - Już łącze prosze poczekać. - po dłuższej chwili odezwał sie głos w słuchawce. - Słucham? - Chciałam zarezerwować bilet do... do... do Ameryki. - Dobrze. Na kiedy? - Na jutro. - Zobacze czy coś jest. Prosze poczekać. - Dobrze - i w słuchawce znowu zamarła głucha cisza... - Jest bilet. Ale dopiero naza tydzień... - No... No ale nie ma wcześniejszego? - zapytała Gia z nadzieją w głosie - Nie ma. Bierze pani? - Tak. Prosze jutro przyjechać zapłacić. Nazwisko? - Hawana - Dobrze. Dowidzenia. - Dowidzenia - Gia rozłączyła sie. Zdieła tan "makijarz i przebrała sie w swoje ciuchy. Wyszła do kawiarni, i tam przyczepiła sie jakaś 16-latka. - Hej. - Czego? - Eee... No... Moge sie dosiąść? - Nie. - Ale... Ja... ja chciałam pogadać. - O czym? - No o... - Zamknij sie! - krzykneła Gia i wyszła trzaskając drzwiami. Dziewczyna wyszła za nią. Zostawiając na stoliku 20$. - Poczekaj! Gia! - krzykneła. Gia gwałtownie sie zatrzymała. - Co ty powiedziałaś? - No... Żebyś poczekała. - Z kąd znasz moje imie? - Znam. Poadajmy... - Dobra... - Gia szarpneła dziewczyne i zaprowadziła ją do jej "domu". Czuła sie tam bezpieczna. Weszła przez brame czekając, aż dziewczyna przejdzie. Gdy ju były w domku, Gia zaczeła romowe. - No gadaj. - O czym? - Z kąd mnie znasz i tak dalej... - Gia... Ja... Ja porostu... Nie moge ci teraz powiedzieć! Dowiesz sie w odpowiednim czasie! - Ok, - Gia jakoś spokojnie to przyjeła - czego chcesz teraz? - Musze być taka jak ty! - Nie będziesz. - Dlaczego?! - Bo to zatrudne. Moje życie to jedna wielka katorga. Narkotyki, pistolety, zabijanie... - No i właśnie to jest wspaniałe! - Według cieie wspaniałe jest moje życie?! I ten ból? - Jaki ból? Opowiedz mi wszystko... Prosze! - Jak chcesz. A więc wszystko zaczeło sie jak miałam 3 lata. Od tamtą pamiętam. - Ja nie pamiętam nawet jak miałam 6 lat, co było! - krzykneła dziewczyna - To było takie okropne, że nie możne tego zapomnieć... Ojciec przychodził naćpany, a w najlepszym przypadku tylko pijny... Bił mame, mnie i brata. Brat miał 4 lata jak go zabił... Był okropny... Jak mialam 6 lat pierwszy raz uciekłam z domu. Wtedy tylko do sąsiadki. A potem gdy miałam 8 lat pierwszy raz sie naćpałam... Było tak okropnie... wszędzie mniałam razy od bicia... No ale jak miałam 12 lat zabiłam ojca - powiedziała z uśmiechem - no i co? Poszła do poprawczaka. - A... A te ślady - dziewczyna wskazała duże blizny od przegubu do łokcia Gii. - A to jak próbowałam sie zabić... Poprostu ciełam sie po rękach żyletką w poprawczaku. No i uciekłam jak miałam 14 lat.- wypowiedziała to ostatnie zdanie z gorzkim umiechem - a teraz od 3 lat sprzedaje narkotyki, zabijam i takie tam... - Ale... Ale co z Twoją matką? - Popełaniła samobujstwo jak siedziałam w poprawczaku... Teraz nie myśle o tym... Tylko zabijam, bo... Bo... Bo lubie. Fajnie być mną? No super. - Nie wiedziałam... Ja już pójde... - No idź... - powiedziała Gia i otworzyła jej drzwi. A tam stała policja... Gia odwróciął sie aby zobaczyć co powie dziewczyna ale... Nie było jej... Gia zobaczyła tylko otwarte okno i policjant wstrzyknoł jej coś... CDN |
![]() |
![]() |
#8 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
pisać nową historyjkę czy niepisać? oto jest pytanie.... napiszę, ale krótką
![]() |
![]() |
![]() |
#9 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Sydney lepiej nie pisz historyjki bo piszesz je 2 centymentrowe ;/ ... A potem i tak nie wiadomo o co chodzi...
|
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 4 (0 użytkownik(ów) i 4 gości) | |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|