![]() |
#10 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
odc. 7
Obudziłam się w szpitalnej sali. Moje ręce były pełne kabelków, a coś nade mną pikało tak wnerwiająco że postanowiłam to wyłączyć. Więc odłączyłam od siebie dwa kabelki - zielony i czerwony i usłyszałam ciągły sygnał., Przyszła do mnie pielegniarka. - O, dzień dobry. - Dzień dobry, jak długo spałam? - Dwa dni. p- nie mogę uwieżyć@!! Dwa stracone dni, tylko i wyłącznie na to, żeby je przespać. - Jestem bardzo wypoczęta. - skłamalam. - Twoja mama tu leży prawda? - Uhm...miała chyba atak wyrostka robaczkowego. - powiedziałam bawiąc się rureczką od kroplówki. Oczy pielęgniarki przybrały wielki rozmiar. - Eee...z moich wiadomości wynika że leży na...eee ginekologi... - Zaraz tam lecę. - postanowiłam, na satynową koszulkę wciągnęłam szlafroczek i poszłam pod tablicę informacyjną. Zjechałam na czwarte piętro. Całe szczęście że jest tu winda, byłam cała obolała. Głowa mnie bolała, bo pomimo kasku doznałam urazu czaszki. I dalej miałam ten wnerwiający gips na ręce. Ale teraz to już nawet na obojczyku. - Dzień dobry. - powiedziałam do promiennie uś miechającej się za konutarem kobiety. - Dzień dobry. Szukasz kogoś? - Kate Blanchet. - odparłam bez wysiłku. - Kate kate...ach tak, sala numer 14. - Dzięki. - rzuciłam w przelocie i już byłam w drodze...13, o jest 14. Uchyliłam drzwi. Wśród białej pościeli w jasne pasy leżała moja matka.Dziwnie nie swoja. Blada. A koło niej siedział lekarz. - To ciąża pozamaciczna. - usłyszałam tylko. Osunęłam się na zimie. Moja matka jest w ciąży. Pozamacicznej. Dziewię.ć lub osiem miesięcy leżenia w szpitalu, zero domowego obiadku, i,...zero funduszy na życie. - Czy t oprawda? - zapytałam jej wprost przy lekarzu. - Tak...- wyszeptała słabo mama spieczonymi wargami. Na jej widok zrobiło mi się przykro. Przecież chciałam jak najlepiej/ - {rze4praszam mamusiu. Poradzimy sobie. -powiedziałam głośno i przewierciłam oczami tego głupiego lekarza. - Czy to coś poważnegO? - zapytała słabo. - Tak. Musimy dokonać operacji..właściwie to zabiegu...- nie wiedziałam o co im chodzi, więc wyszłam wymigując się toaletą. - Ja nie wiem panie psychiatro jak jej powiedzieć że chcę usunąć tą ciążę..- usłyszałam tuż za drzwiami. Zatrzymałam się w pół kroku. - Wmówić jej, że pani poroniła. Jutro zabieg, musi pani coś z tym zrobić. - odparł on, a ja stałam tam przyciśnięta do ściany. W końcu weszłam. - Co musisz z czymś zrobić? - zapytałam jak gdyby nigdy nic.. - A...wiesz zastanawiam się...bo pewnie jeszcze kilka dni tu poleżę i.. - Jak sobie poradzę? - Spokojnie mamo, na pewno będzie oki. - A co z obiadami, a co ze szkołą?? - Przecież też leżę w szpitalu, - Nic o tym nie wiem. - zaniepokoiła się matka i usiadła między poduszkami. - Marnie coś dziś wyglądasz...- spróbowałam sprowadzić rozmowę na inne tory. - Powiedz mi co chciałaś zrobić, i co ci się stało.. - E tam...taki głupi wypadek... - Ale ja chcę wiedzieć co się stało. Mam prawo?? Jestem twoją matką!! - już niemal krzyczała,. _ Masz ale ja ci nie powiem!! - wykrzyczałam jej w twarz i prędko pobiegłam przed skiebie aż do windy. Wróciłam z czekoladkami w ręce. Podeszłam do jej łóżka. - To na dowod że niby jestem "dobrą córeczką" p- powiedziałam cynicznie. - Dziękuję złotko. - powiedziała. A kiedy chciała mnie ucałować odpechnęłam ją. - Nie czas na czułości. - jęknęłam i obróciłam się. - Ok. Twój wybór. Przyniesiesz mi papiery jutro. Mają cię wypisać. p- rzuciła mi na odchodzne. Poszłam ciemnym korytarzem. Zapadał już zmrok. Ale to co. Poszłam do windy i wsiadłam do niej. Kiedy nagle coś szarpnęło i winda zatrzymała się. Wcisnęłam przycisk drzwi ale nic z tego. Nie chciały się otworzyć. Było mi coraz bardziej słabo. I nagle, zanim wcisnęłam guzik z dzwoneczkiem, spadłam na płytki. |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 9 (0 użytkownik(ów) i 9 gości) | |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|