![]() |
#11 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
GirlX widać..
odc. 9 Leżała pod kołami samochodu. Po prostu leżała tam, rzeczy leżały rozrzucone dookoła. Podeszłam do niej, chciałam jej pomóc ale ona tylko mnie odepchnęła. Wezwałam karetkę i poszłam dalej. "Pusta lala"- pomyślałam idąc dalej. Weszłam do reeboka. - Pomóc ci w czymś? - zapytała miła expedientka. - Uhm. Malutkie buciki....- powiedzialam. - Ok. Takie moga być? - zapytała z nadzieją. Wyszperałam jeszcze sandałki, wielkiego miśka w second handzie, kilkanaście śpioszków, i rozmaitych rzeczy, które moim zdaniem były niepotrzebne ale konieczne do nakłonienia matki do zmiany decyzji. Postanowiłam wstąpić dopiero do domu i pójść do matki z papierami i.,...ciuszkami. - Kto tu jest? - zapytałam kiedy zobaczyłam otwarte drzwi. - Ja. - usłyszałam głos Lany dobiegający z kuchni. Weszłam do jasno - zółtego wnętrza z czerwonymi szafkami o brązowych blatach. Lana stała przy kuchence i mieszała w garnku Tefal Inginio jakąś podejrzaną masę. Miała na sobie moje ciuchy. - Co ty ty do cholerki wyprawiasz? - zapytałam ją i opadłam na stołek barowy stojący przy szklanym blacie. - Gotuję...nie widzisz? - odparła mi sięgając po sól. - A mogę się dowiedzieć co to jest zanim mnie pochowają na cmentarzu? - spytałam złośliwie. - Gulasz z porami. Skoczysz po sól? - zapytała ostro Lana. Nie, nie to nie moze byc prawda, pomyślałam i podniosłam się. Kuchnia wyglądała obco....nie nie mogę to wszystko to jakiś zły sen....- pomyślałam. I....OBUDZIŁAM SIĘ. Zobaczyłam nad sobą lekarzy. Coś nade mną pukało, w rytm mojego serca. Na ustach miałam taką samą zieloną maseczkę jak moja mama kiedy przyjechało po mnie pogotowie. - Byłaś w śpiączce córeczko. - powiedziała smutno mama. Miała zapuchnięte od płaczu oczy. - coś się stało? - zapytałam i zbyt szybko widać usiadłam bo solidnie zakręciło mi się w głowie. - Tak...wtedy kiedy ty skakałaś na bungee ja walczyłam o życie twojej siostry.... - Ty byłaś w ciąży? - zapytałam z niedowierzaniem. Mam prorocze sny!! - pomyślałam szybko i rozejrzałam się. Na głowie mialam bandaż, a w rogu stała ta sama czarna torba. Wszystko było tak samo jak kiedyś. - Poroniłam wtedy. Kiedy zaczełam krwawić, wiem że będzie coś nie tak...- wyszeptała ona i zapłakała cicho. - Nie płacz już....- wyszeptałam i otuliłam ją nieudolnie moim szlafrokiem. Dopiero teraz zauwazyłam że jest w cywilu. - Wyszłam już ze szpitala. Tydzień temu. Lana przynosiła ci lekcje...- mówiła troskliwie matka i szybko glaskała mnie po głowie. - A jak twoje interesy? - powróciłam szybko na ziemię. - Dobrze. Firma się rozwija. Teraz mam odzieżową. Będziesz miała więcej ciuszków. - ucieszyła się nieco sztucznie. - Przenieśli cię? - zapytałam z nadzieją. - Taa...do firmy CuBus. - powiedziała szybko. - Ok. Wracajmy na ziemię, chcę iść do domu, leżeć tam w łóżku, gapić się w sufit i liczyć pieprzone chmurki sunące po niebie. - powiedziałam szybko i spróbowałam odłączyć kroplówkę. - Jeszcze nie możesz. Masz poważny uraz głowy. - W moim śnie było inaczej? A mamo...czy KArolina Mistake złapała jakąś pracę? - zapytałam szybko. - Tak....podbno w Piccolo, ale wtrącała się w sprawy prywatne klientów i juz tam nie pracuje. - uśmiechnęła się mama. - a czemu pytasz? - A bo coś mówiła że jest zaintersowana jakąkolwiek pracą. - odpowiedziałam jej byle jej tylko wcisnąć kit. - Chcesz iść gdzieś na spacer? - Tak, chcę iśc do domu. - nie dawałam za wygraną. - Ale jeszcze nie możesz, Sarah na litość boską daj mi spokój z tym domem. - Przyprowadź mi Lanę. - strzelałam na ślepo. - Proszę bardzo, masz komórkę, to dzwoń. - odparła ona, wyszła na korytarz i usiadła tam przy stoliku wypełniając jakieś tam papiery. Myślałam tylko o jednym.... żeby na przykład spadła z krzesła, żeby miała więcej czasu dla mnie. Usiadłam wygodniej na poduszce i wcisnęłam przycisk otwierający klapkę mogeo nowego telefoniku. Wykręciłam numer Lany. - Halo? - zapytal mnie jej ciepły głos. - O cześć Lanuś. Przylecisz do mnie do szpitala? - zapytałam. - Ojej...nie moge, fopiero wieczorem...- powiedziała szybko Lana i usłyszałam w tke głos jej mamy. - A co robisz? - zapytałam bawiąc się kabelkiem od kroplówki. - GHotuję gulasz z porami. I muszę iść do sklepu bo mi brakło soli. - odparła. A ja w tym czasie wypuściłam komórkę. Moja matka leżała na zimnych płytkach i widocznie zwijała się z bólu. Chciałam iśc, ale moje ciało zupełnie jakby przeszedł prąd i mnie spraliżował. Nie mogam ruszyć ani ręką ani nogą...po prostu byłam "uwięziona" we własnym ciele. Dopiero kiedy lekarze ją podnieśli, obejrzeli jej nogę i położyli ja na leżance obok, uświadomiłam sobie że ktoś kręcił się obok jej papierów. "Muszę nas uratować" pomyślałam i odłączyłam się od aparatury.I szybko, jak mogłam najprędzej naciągnęłam szlafrok. I usiadłam przy papierach widząc uśmiech mojej matki, która krzywiła się z bólu, na fotelu ortopedycznym... |
![]() |
|
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 2 (0 użytkownik(ów) i 2 gości) | |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|