![]() |
#5 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
No! Finalnie.. ukończyłam... miaam kolejn z serii problemów dręczących Orlicę... coś się porobiło z dokumentem, w którym pisałam FS.... nie chciał się w wordzie uruchomić... w wordpadzie... dopiero mój ukochany niesmiertly notatniczek (pozdrawiam [jej..pozdrawiać program komputerowy...to mi się jeszcze nie zdarzyło..]) mnie uratował.. ale i tak były duże problemy.. nie było polskich znaków.. część tekstu poprostu się 'zjadła' a część została 'wkomponowana' między różne ciekawe symbole.... no ale to na tyle usprawiedliwień. jeakby ktoś nie wiedział, płyta nadal nie wróciła
![]() Ale cóż.... ODC.5 -Annathemantio Seeb-Ma-At- część III - Antistes Elementum (Kapłanka żywiołów) Wszystko było załatwione. Trent są wyjątkowo życzliwi... zgodzili się, by Kurtis został sam ze „znajomą, która poduczy go łaciny” - Ale ja chyba muszę iść po rzeczy.... -nawet mi się nie waż! To wywołałoby durzy stres... śpij w bieliźnie... ewentualnie dam ci jakiś swoj podkoszulek...- wzburzył się Kurtis. Alex miała co do ostatniego mieszane uczucia.... takie propozycje kojarzą się jej z amerykańskimi filmami. Różnie się to kończy . -yyy.... no dobrze.- Ale i tak była na tyle zrezygnowana. Wszystko jej było obojętne. Totalna apatia ja ogarnęła. Wszystko wydawało jej się dziwnym snem, z którego nie można się obudzić. -uszczypnij mnie.-mruknęła nagle . -co? -uszczypnij mnie. -... -złap palcem wskazującym i kciukiem skórę na moim policzku i ściśnij.- jak kazała, tak uczynił. ![]() Rozległo się przenikliwe Auć. Nie dało to jednak większego efektu, po za zaczerwienieniem policzka. Alex z dość zrezygnowaną miną podniosła oczy i wpatrzyła się w niego. Mimo swego dość oryginalne go wyglądu miał on coś w sobie. wydawał jej się przystoiny...ciekawy . . . -Pamiętaj . Możesz na mnie liczyć Rzekł po krótkim namyśl e. Ta dalej wpatrywała się w niego jak p od wpływem jakiejś hipnozy. - h e j . . . . - Co?! Yyy. . . powtórz co mówiłeś - Pomogę Ci . Możesz na mnie liczyć. -Naprawdę? i się uśmiechnęła. Był to dość charakterystyczny, smutny i zbolay uśm i e c h . - Chcę zrobić coś głupiego...- nagle mruknęła . - A co? - Coś co pozwoli mi nagle się odgrodzić od wszystkiego . - Czyli? - Nie wiem... upić się. . . - - Jesteś pewna? - - tak - - No cóż...jak ty chcesz...ale.. upijanie się na stres jest chyba najgorsze z możliwych... - - No to co z tego. Mnie wszystko jedno. - - łatwo po popaść w nałóg . - - Czy ja mówię, że chcę wypić hektolitry? Kieliszek.. - - przecież przed chwilą powiedziałaś, że chcesz się upić. - - w niektórych trunkach wystarczy kieliszek - - Jesteś tego pewna? - - TAK!- Alex już się lekko poirytowała. Jeszcze jej się nie zdarzyło mieć takiej zachcianki. Ba! Nigdy jeszcze w ustach alkoholu nie miała... . Miała ochotę chodź przez chwilę znowu mieć uczucie odurzenia jakiego doznała po ataku śmierci. Tak... Delerium... coś, o czym aktualnie marzyła... stan totalnego bezwładu. . wrażenie nieważkości.. niemocy a jednocześnie wyzwolenia... całkowite zapomnienia.... - Kurtis ze zmieszaną miną wyjął 2 kieliszki. - ,,napiję się z nią... żeby nie było... ale pozostanę trzeźwy... na wszelki wypadek... - Siedli najpierw na kanapie. Kurtis niechętnie rozlał trunek. Alex spojrzała na złoty płyn...Wydawał jej się taki.. odrażający... gorzki.. cuchnący... ale jednak ... zamachnęła się i jednym łykiem opróżniła kieliszek. Zrobiła kwaśną minę,. Kurtis dolał jej szampana. Sam na wszelki wypadek wypił swój kieliszek. Nie wykrzywił się. Jakoś mu to... posmakowało. Dolał i sobie. -,,w końcu jak ona może, to i ja chyba też..- pomyślał. Wypił i drugi kieliszek. Widząc to zdziwiona Alex opróżniła swój. Następna dolewka. -Nawet niezły.- zaczął Kurtis. Był już lekko wstawiony. Wiadomo... głowy jako że nie mające wcześniej kontaktu z alkoholem słabe -A nie mówiłam? odpowiedziła Alex . swoje słowa popiła szampanem. Kolejna dolewka.... szybkie przetransportowanie alkocholu do żołądka miało zgubny wpływ na tę dwójkę.... upili się oboje. Zaczęło się nie małe szaleństwo... rozmowy w mocno nieczytelnym języku... gonitwy po pokojach.. śmiechy.....aż się zmęczyli i oboje wdrapali się na łóżko. ![]() Zaczęła się rozmowa. Rozmowa o niczym. O kolorze zasłon, uderzająco przypominającym kolor pościeli.... o muzyce, którą słychać mimo ciszy... o wygodzie łóżka... o szminkach.... -A ty jakiej używasz -Kiedy ja nie używam szminki -no jak nie, jak tak -a jakiej ty? – i zaczęli się po pijańsku śmiać. Z byle czego. -Twoje usta są takie....czarne.... pełne.. ![]() .- przejechał palcem po jej ustach. Na opuszku zostało mu trochę. Ciemnej, lepkiej mazi zwanej kosmetykiem. Spojrzała na niego nie przytomnym lisim spojrzeniem... ten się lekko uśmiechnął...jakby szarmancko, złapał ją za ramiona i zaczął całować namiętnie. Jednej i drugiej podpitej stronie się to podobało...5 sekund...30 sekund...5 minut... nic nie było w stanie przerwać im tej niezwykle przyjemnej chwili. Rodziców nie ma... przecież wyjechali...zero kontroli...zakazów ale i ... wewnętrznych blokad. Spontaniczność... jakże ona może być przyjemna...ta lekkość działania... zero JAKICHKOLWIEK blokad również moralnych... no bo cóż złego jest w Zwierzęcej instynktowości... przecież to takie naturalne... człowiek dawno zatracił tę lekkość... ![]() Owa lekkość wręcz postępowała... pocałunek był coraz gorętszy i bliższy... było to dla obu stron przedziwne uczucie... w pewnym sensie straszne...dlaczego? Bo nowe... a ni jedno, ani drugie nie doświadczyło jeszcze takiej bliskości... to było takie dziwne... czuć ciepło drugiej osoby... jej oddech na własnej skórze. Nagle Alex mu się wyrwała i jak napięta sprężyna, którą ktoś wygiął wyprostowała się. Miała chyba jakiś przebłysk śwadomości... po pół godzinie... -Ja.... – zawahała się. Usiadła tyłem do niego wpatrzona w okno. -Co , Ty?- z uśmiechem spytał Kurtis. Objął ją od tyłu. Ta przymknęła na chwilę oczy. -Ja....ja.....ja......- dalej nie mogła się wysłowić. -Nic nie mów!- odwrócił ją w swoim kierunku i położył jej palec na ustach. Ta objęła rękoma jego kark. -Wiesz o czym teraz myślę?- zapytał Dziewczynę -m-m – odpowiedziała, mając nadal jego palec na ustacha. - By Cię znów pocałować- Ta już nie odpowiedziała. Nie zdążyła. Przymknęła tylko nieobecne od szampana oczy i z upodobaniem się w niego wtuliła. Po kolejnym 15 (!) minutowym pocałunku, odurzeni do reszty... ![]() Poszli na całość. ~ * ~ Tymczasem w domu Flame , podczas żałoby Diana odnotowała coś dziwnego. -Blua! Blua! Gdzie ty jesteś! Blua!- Wołała. Zazwyczaj mała, szczebiotliwa istotka natychmiast się pojawiała... a tu nic... nie ma jej.... Zaginęła! ![]() O Alex nikt nie pamiętał...dopiero Cody’emu zaczęło coś świtać -gdzie jest Alex!- powiedział sam do siebie. -Nie myśl, bo cię głowa rozboli. Weź się za szukanie Bluy – napadła go Rilla. Zauważyli jeszcze trzecie zniknięcie.... Dziadziunio.... jeszcze nikt od czasu tragedii nie usłyszał jego sarkastycznego komentarza... ~*~ Nim oboje zasnęli, Ale jeszcze szepnęła -powinieneś zostać psychologiem...- ![]() ~*~ Gdy spali , pojawiła się śmierć. -życie wiedziesz upojne... nierządnica.... kapłanka, która nie dotrzymała przysięgi danej Izis! Któż szalony wybrał Cię na strażniczkę... tyś zła... nie przygotowana...nie moralna... Zostałam sprowadzona na Cię, byś powróciła na swoje miejsce... uciekinierka... zachwiałaś odwieczną równowagę żywiołów.. samaś połączyła je w jedność... teraz Irianx, Foedus elementum, odwieczny znak przymierza... może się rozpaść... lecz Echn-Seeb-Ma-at nie dopuszczą! I dlatego właśnie ja jestem! Zwrócę Cię im... nawet za cenę zejścia całej twej rodziny... pójdziesz tam... dobrowolnie... albo....zginiesz na zawsze. Seeb-Ma-at kazali mi dać Ci 3 szanse... pierwą straciłaś! Wrócisz jednak do świątyni i zapalisz płomień przed Wielkim Posągiem Bennu (* pochodzi od starożytnego , egipskiego czasownika ‘Uben’ czyli płonąć... egipska wersja Feniksa, przedstawiana pod postacią Czapli Siwej (Ardea Cinerea) * ) Oddasz taniec wielkiemu Bennu... drugiemu strażnikowi...bogowi żywiołów...synowi Ra, Pana tarczy ognistej. – ruszył nad nią ręką i rozsypał jakiś pył... przypominał jakby... piasek pustyni... z postaci Alex wyłoniło się coś, co przypominało duszę dziecka...maleńką duszyczkę wcześniaka...wesołego... uśmiechającego się do wszystkich i wszystkiego. Gdy duch niemowlęcia spojrzał niebieskimi oczyma na śmierć, zaczął okropnie płakać... wydawać z siebie okropne, nieznośne dla otoczenia (szczególnie dla Alex , która dzieci serdecznie nienawidzi) dźwięki. Śmierć zakręciła nawpół rozłożoną ręką wokół unoszącej się, przerażonej duszyczki, ścisnął dłoń i zjawa rozpłynęła się, zostawiając po sobie głuchy, podobny do ostatniego oddechu ludzkiego dźwięk. ![]() -Ludzkie potomstwo tylko skomplikowałoby moją misję... i jej misję..- i spojrzał na również śpiącego Kurtisa. -A ty... Tyś jest tym podwójnym... kimś, kto stanie na przeszkodzie przeznaczenia... na drodze Cael-Ra, jej przeznaczenia... lecz Tyś jest tym, któremu życia odebrać nie mogę, gdyż Tyś ostatnim z Lux Veritatis..- ujął na chwilę twarz Kurtisa i zniknął. ~*~ Pierwszy przebudził się Kurtis. Zrzucił z siebie kołdrę... jako , że był to dość gwałtowny ruch, poczuł nagle gwałtowny ucisk w głowie. „nigdy więcej alkocholu!” pomyślał. Wstał.. przeciągnął się leniwie i nieprzytomnie przeciągnął. Akurat zaczęło się ściemniać. Usiadł z powrotem na łóżku... ![]() ale zaraz wstał. Wiedział że o czymś zapomniał... ![]() „no tak.. może byś się tak ubrał” Pomyślał. Podreptał do korytarza, gdzie stała szafa z ubraniami. Nie podobało mu się ustawienie owego mebla...jego rodzina ponoć od pół roku miała się przeprowadzić do nowego domu.. również w Ayonam . ![]() Ze względu na córkę Joan. Popakowali część mebli.. część powystawiali, by było wygodniej wynosić inne... i taki rozgardiasz zastał Kurtis. Wrzucił na siebie swoje ulubione ciuchy i podreptał zpowrotem do swojego pokoju ‘porelaksować’ się trochę. ![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|