![]() |
#11 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
odc. 19
Z szafki wyskoczyła gazeta ELLE. "Proszę przeczytaj artykuł "Starzenie nie postarza" GABI! - Tej idiotce chyba do końca odbiło. - mruknęłam do siebie i wepchnęłam zgniecioną ELLE głęboko do szafeczki. - Możesz się pospieszyć no wiesz nie chcę nic mówić ale Stacey zagląda ci do szafki. - odparła Lana i podreptała chwilkę w miejscu. Stacey Kowalsky to najgorszy potwór na całym świecie. Ma długaśne blond włosy aż to tyłka i nawet w zimie chodzi w miniówach. Sięgnęłam odruchowo do mojej torby i wyciągnęłam notatnik. - Co tam masz? Kalendarzyk miesiączkowy? - zapytała zaciekawiona Stacey i zajrzała mi przez ramię,. - Nie, przeglądam notatki ze szkoły plastycznej.- odparłam a Stacey oblała się rumieńcem. Sama nie zdała do szkoły plastycznej i teraz dlatego tak cholernie pragnęła się wkręcić do naszej kliki i dostać się przez znajomości do liceum. - Ojej. - odparła ona i pospiesznie oddaliła się z miejsca zdemaskowania. - Masz jakąś ukrytą broń? - zapytała mnie Lana a ja wskazałam na terkoczący dzwonek i poszłam do klasy. - SARAH!! - Usłyszałam głos nauczycielki od plastyki po kilku godzinach męki pańskiej ze Stacey. - TAK? - zapytałam równie głośno. - Czemu twój zeszyt właśnie wylądował na mojej twarzy>? - zapytała nieco zła. - EEE to chłopcy. - odpaliłam pospiesznie patrząc ze zrozumieniem na Mateusza. - Dobrze. Sarah uwaga. Podejdź no tu na chwilkę młoda damo. - nakazała prędko mi starsza pani i pokazała miejsce koło siebie, - TAk? - zapytałam z prawidłowym akcentem. - KOZA!- krzyknęła i narzuciła mi na szyję sznurek z uwieszoną tabliczką. Poszłam a po drodze kupiłam woźnej która tam siedzi paczkę czekoladek. - Z czym masz? - ucieszyła się. - Pralinki malinowe. -odparłam. - Czekoladowe. - Dzięki. - powiedziałam i wpakowałam moją porcję do torebki. - DZWONEK! - krzyknęła po kilkunastu minutach. Było mi już niedobrze od pralinek i słodko w ustach więc podeszłam do automatu i wepchnęłam w otwór 2 złote. - Sarah on nie działa. - uświadomiła mi to Lana. Wściekła rzuciłam torbę na ziemię i kopnęłam z całej siły "aprat do wypluwania picia" tak, że na dole pojawiła się butelka "Mountain Dew" - Działa. - odparłam ironicznie i otwarłam butelkę. W jednej chwili wszystko łącznie z moim swetrem i miniowką Stacey pokryło się gazującymi bąbelkami o zapachu oranżady. - No...SARAH! - krzyknął nauczyciel z drugiego końca korytarza. - SŁUCHAM?-krzyknęłam równie głośno. - Podejdź no tu na chwileczkę. -KOZA! - krzyknęłam zachwycona. - NIe wiesz po kim masz taki wspaniały instynkt? - zapytał nieco złośliwie. - NIE! - powiedziałam i odeszłam dalej, kiedy poczułam coś dziwnego. |
![]() |
|
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|