|
|
|||||||
| Zobacz wyniki ankiety: Jak podoba się wam moje fotostory ? | |||
| Jest najlepsze !!!! |
|
13 | 16.88% |
| Bardzo dobre. Wyróżnia się spośród innych. |
|
40 | 51.95% |
| Dobre. Takie jak wiele innych. |
|
12 | 15.58% |
| Średnie. jest sporo błędów, jednak coś mnie ciekawi. |
|
4 | 5.19% |
| Bardzo słabe. Coś jest, ale do kitu. |
|
6 | 7.79% |
| Beznadziejne !!!! |
|
2 | 2.60% |
| Głosujących: 77. Nie możesz głosować w tej sondzie | |||
![]() |
|
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
|
|
|
|
#1 |
|
Guest
Postów: n/a
|
Dziewczyny wróciły na zajęcia. Tęsknota za spełnianiem się w ich wspólnej pasji i chęć oderwania się od (prawdę mówiąc) zimnego i przeciekającego domu Jessici.
![]() Ashlee od razu zajęła się ćwiczeniami do konkursu. Chciała wygrać. Poprosiła o pomoc Barbarę. Była to przecież doświadczona kobieta, która wygrała wiele wieloetapowych konkursów. Planowała pomóc każdej młodej dziewczynie, jednak nie radziła sobie z tyloma obowiązkami. Na szczęście miała córkę, która zawsze jej pomagała. Tak więc te dwie, prawie obce sobie kobiety patrzyły na oczy swojej partnerki i skocznie tańcowały. Mulatce imponowało, że ktoś taki jak dyrektorka szkoły chce zrobić z niej kogoś wielkiego. Nie zdawała sobie sprawy, ile czasu poświęciła innym. Po ogromnym wysiłku czarnowłosa piękność wybrała się do łazienki. Nie wiedziała, że tam czai się Jessica. Złapała ukochaną i pocałowała. ![]() Źle zrobiła… W tym samym momencie do tego samego pomieszczenia wtargnęła Maggie. Popatrzyła z niesmakiem na obie kobiety i wpatrywała się zaskoczona. Cisze przerwała Jess mówiąc : -Maggie, to, to nie tak… -tłumaczyła się. -Nie mogę….- odpowiedziała dziewczyna i wyszła z pokoju. Nie zrobiła tego nieświadomie. Poniosła się emocjom i nie chciała widzieć reakcji Jess. Chciała się odegrać za brak akceptacji ze strony „koleżanek”. Była taka samotna. Każdy traktował ją jak mała dziewczynkę. Z jednej strony było to dobre stwierdzenie, gdyż Meg była taka delikatna i nieskazitelna. Z radością patrzyła na place zabaw przepełnione dziewczynkami, które bawiły się w najlepsze swoimi lalkami. Pobiegła to Linde, która, cóż… Była arogancka i omijała Meg, lecz każdą nową plotkę wysłuchiwała z nie lada zaciekawieniem. -Linde !!!- wrzasnęła blondynka. -Co ?!- odpowiedziała brunetka będąc gotowa na solidny atak. -Mam plotę !!! Jess i Ashlee są lesbijkami !!!!- wyszeptała koleżance. ![]() -Nie mogę… Widziałaś ?!- odpowiedziała równie cichym szeptem. Była podniecona nową wiadomością, która była szokująca. Dziewczyna ta, lubiła popisywać się drogimi ubraniami i kochała mieszać innych z błotem. W tej kwestii nie mogło być inaczej. inaczej jej głowie już układał się rozległy plan, który miał bardzo zaboleć obie kobiety. Za to te, świadome jedynie tego, na co się odważyły chciały tylko wszystko wyjaśnić. Niby takie proste, a jednak… Bały się braku zrozumienia koleżanek. Nie chciały odejść ze szkoły tylko dlatego, że mają odmienną orientacje seksualną. Przecież nie są jedyne… Rozmyślały i tak zasnęły szykując się do następnego dnia… Kolejny dzień zakochane mogły odnotować jako kryzys. Jakoby jedno zdarzenie i jedna plotka były okropne w skutkach. Zostały tylko same dla siebie, co jak mogliby stwierdzić kochankowie nie widzący świata, tylko siebie, było cudowne. Jednak nie w ich przypadku. To była szkoła, szkoła tańca. Szkoła ich nadziei, pasji i hobby. Ich życie. Obawy związane z wyrzuceniem z „uczelni” stawały się coraz większe. Tym bardziej, że Ashlee wychodząc z budynku zauważyła Meg i Barbarę. ![]() Ich ruchy zamieniały się w taniec, w którego trakcie blondynka mówiła coś do nauczycielki. To popatrzyła na nią z dezaprobatą, po czym cichutko się zaśmiała. Szykowało się coś złego, złego czym mulatka nie miała pojęcia. Nie czuła się już taka szczęśliwa. Na pewno nie tak, jak wczoraj. Jej miłość, ta piękna rzecz, była teraz klątwą, najgorszym problemem, najtwardszym orzechem do zgryzienia… Czymś z czym z pewnością nie mogła sobie poradzić. Jej dziewczyna również martwiła się o reakcję „publiki” wiedzącej o ich związku. Była pewna, że jej marzenia runą w gruzach. Tym bardziej, że przez tą całą aferę przygotowania do konkursu zupełnie przestały ją interesować. Powróciła do swojej starej, babcinej fryzury i była od krok do powrotu do jej starego stylu. Bo to Ash ją odmieniła. Była jej wybawieniem, całym światem. Dzięki niej się zmieniła. Rozmyślała o swojej ukochanej, gdy ta ją zaczepiła. ![]() -Jessica, yymmm… Wróciłaś do starej fryzury ! –zaczęła się czerwienić śniada twarzyczka dziewczyny. -Tak, wiesz tak zamartwiam się, po tamtym, hym, zdarzeniu…- odpowiedziała kobieta. -I to dlatego wracasz do swojego starego stylu ? Wróć do rozpuszczonych włosów… O wiele ci ładniej… -Chyba nie o tym chciałaś pogadać ? -Czy ja w ogóle chciałam o czymś rozmawiać ?! Ale ok, jeśli chcesz powiem Ci o co mi chodzi. -Słucham… -Że mam dość tego, co dzieje się po wczorajszym pocałunku !!!! Musze tylko słuchać jakichś niewyjaśnionych i nieuzasadnionych plotek o mnie i o Tobie !!!! Jeżeli tak ma wyglądać nasz związek, to dziękuję ! Wracam do Sebastiana !!! -Postanowiłaś to… Postanowiłaś to już ? Kochanie… -Nie mów tak do mnie !!!! Do cholery nie widzisz, co tu się dzieje ? Maggie wszystko rozpowiedziała, rozumiesz ?! Wszystko… -to mówiąc Ashlee opuściła szlochającą partnerkę. Nie mogła zrozumieć swojego zachowania. Wiedziała, że przesadziła. Ale poniosło ja, tak jakby jej jedynym hobby były kłótnie z kobieta jej życia. Jej beznadziejnej sytuacji nie była w stanie uratować leżąca na biurku galaretka z bita śmietaną. Galaretka, która leżała w JEJ POKOJU. Po chwili zastanowienia spałaszowała deser. Wszystkie uczennice, a nawet nauczycielka do wieczora siedziały w swoich pokojach. Żadna nie chciała drugiej spojrzeć na twarz, nawet gdyby to była ostatnia rzecz, jaką mogłyby przed śmiercią zrobić. Jess natknęła się na Ash podczas kolacji. ![]() Ta, jak gdyby nigdy nic zaczęła coś gadać o artykule znalezionym w Internecie. -Mówię Ci ! Dwie, takie jak my ożeniły się !!!! My też kiedyś to zrobimy, co nie ? -Ashlee ! Zapomniałaś o naszej rozmowie ? Tak na mnie naskoczyłaś i co ? Już tego nie ma ? Przepadło ?! Fajnie, tylko ja Ciebie nie rozumiem. Przeżywam kryzys, moje serce jest podzielone na połowę, a ty przychodzisz, nawet nie skruszona, tylko gadasz mi o ślubie ! -Wiem, przesadziłam… Tylko, powiedz… Nie pogadałbyś ze mną jeżeli nie zaczęłabym w ten sposób, co nie ? -Zawsze jestem gotowa na rozmowę z Tobą. Kocham Cię !!! I nic tego nie zmieni. W kuchni zapadła cisza. To było coś. Takie wyznanie… -Czyżby była to odpowiedź na to co WTEDY powiedziałam ? -Jeżeli tak uważasz… Ja to zawsze czułam… Wiedziałam to, jak tylko Cię ujrzałam. Dziewczyny zaśmiały się i objęły. Wiedziały, że łączy je coś więcej niż niejedną parę. Łączyła je wielka miłość. Taka prawdziwa, nie przelotna. Taka na stałe. Jednak nie wiedziały o jednej osobie i o jednym szczególe… Drzwi do kuchni były uchylone… A w pokoju obok siedziała ona : ![]() …. To be continued….. ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------- W następnym odcinku : -Co Linde zrobi z usłyszaną rozmowę Jessici i Ashlee ? -Czy dziewczyny przetrwają ten trudny w ich związku moment ? -Kto wygra konkurs ? (A on, juch w następnym odcinku) To i oczywiście więcej w kolejnym odcinku…. ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Możecie narzekać na szybki rozwój akcji, ale musiałam to zrobić. Jeżeli w tym odcinku nie przyspieszyłabym akcji, następny na 100% byłby gorszy. Ale co tam, oceniajcie ! |
|
|
|
|
|
#2 |
|
Guest
Postów: n/a
|
Linde przemyślała wszystko. Już nie zależało jej na plotkach, czuła że te dziewczyny łączy naprawdę wielka miłość. Właśnie obmyślała plan, jakby je tu przeprosić. Tymczasem za oknami robiła się coraz ciemniej i ciemniej i tak samo ubywało czasu do jutrzejszego wieczoru- do konkursu. Przyszedł tak szybko, że Jessica ledwie zdążyła się przygotować. Barbara właśnie dzwoniła do jury, prosząc o późniejsze przybycie.
![]() Każdy zajął się własnym czubkiem nosem, starając się wybrać jak najlepszy sposób na osiągnięcie pierwsze miejsca w jutrzejszym turnieju. Jedna na bierzni, druga ćwicząc przy telewizorze, jeszcze jedna powtarzała po raz setny ten sam układ. Wszystko może się wydawać Tobie- Czytelnikowi dziwne, ale te młode niewiasty stresowały się, że coś im nie wyjdzie. Tym bardziej, że nagrodą był wyjazd do Ameryki, na profesjonalne nauczanie wraz z Wadem Robsonem i występy ze słynnymi gwiazdami przez co najmniej rok. Tak więc niektóre z uczennic pani Barbary nie dopuszczały do myśli czegoś takiego jak poranne wylegiwanie się w łóżku, jak planowała to Ashlee i Linde. Z samego rana rzuciły się do wieży i znów trenowały. Nawet ich nauczycielka nie miała w planach niczego innego. ![]() Ułożyła się przed telewizorem i ćwiczyła z Cindy Crawford. Była to jej jedyna kaseta z ćwiczeniami i mówiąc więcej, chowała ją przed swoimi podopiecznymi, gdyż odmawiała im tego rodzaju ćwiczeń. Wmawiała im, że są one mało efektowne, ale szczerze mówiąc zależało jej na świetnej formie, nawet lepszej niż ta, którą posiadała jej najlepsza uczennica Jessica. Tak więc robiła brzuszki i pompki unikając spojrzenia swojej córki lub innej, młodej dziewczyny. *** Ashlee spokojnie wstała z łóżka i przeciągnęła się. Zaspana, jakimś cudem dowlokła się do kuchni, gdzie czekała na nią nie byle jaka niespodzianka. ![]() -Ashlee, słuchaj tak mi głupio… - zaczęła szatynka. -Linde, to nie Ty musisz mnie tu przepraszać.- odpowiedziała mulatka. -Chodzi Ci o Maggie ? Ona jest naprawdę bardzo zagubiona, to moja wina !!!! Ona tylko mi to powiedziała, nie chcąc nowej ploty. Ja wszystko rozpowszechniłam. -Nawet jeśli…. To już bez znaczenia. My i Jess mamy pewien plan, który ma wyjaśnić innym wszystko. -Ale… -Nic się nie martw ! Przeprosiny przyjęte !!!! To mówiąc brunetka włączyła ekspres i uśmiechnęła się promiennie do swojej rozmówczyni. To spojrzała na nią ze zdziwieniem. Już chciała zmyślić, że ich planem jest coś okropnego, żenującego, lecz powstrzymywało ją sumienie. Odeszła, dalej zastanawiając się nad tajemnym sekretem dziewczyn. Na samej górze, w pokoju był wielki harmider. Otóż, Meg przypomniała sobie o swoim wielkim talencie muzycznym i perkusji, którą trzymała w piwnicy. Dumna, usiadła na małym stołeczku i zaczęła grać. ![]() Każdy dźwięk talerza lub bębenka, wyzwalał uśmiech na jej ślicznej i delikatnej twarzyczce. Była taka zadowolona i wzruszona. Przypomniał jej się ukochany Derek, z którym siedziała w jednej ławce. O tak, ten licealista. Ten przystojny blondyn o błękitnych oczach. Jego spojrzenie sprawiało, że po ciele dziewczyny przechodziły ciarki. Chciała żeby teraz było obok i znów ukazał swoje piękne, białe zęby. Żeby jak zwykle, całkiem wyluzowany, okrył ja swoją kurtką i wyjaśnił, że to inni są nienormalni i nie mają racji, a nie ona. Żeby pokiwał głową i pokazał ten swój cudownie ukształtowany kciuk. Westchnęła i z pasją walnęła w bęben. Przygotowania zdawały się nieskończone. Aż w końcu… Na podwyższeniu stanęła Barbara i wygłosiła swoją (niezwykle nudną, ale też wyczerpującą) przemowę i zaprosiła na scenę Ashlee. Była pierwsza. Ubrana w dość skąpą, czarną sukienkę stanęła przed grupką staruszków. Co to ma być ?! Takie jury ? Uśmiechnęła się i zaprosiła do siebie Jessicę. To był ich czas. Przeprosiły lożę i pocałowały się. ![]() Ten akt miłości wywołał nie lada zachwyt, ale też oburzenie. Przecież homoseksualizm nie jest taki … Hym, popularny !!! Takie myśli zaprzątały tęgie umysły oceniających. Następnie Chuda, brązowowłosa postać odeszła, a z głośników wydobyła się głośna muzyka. Wszyscy byli zdumieni. Mulatka zaczęła kręcić biodrami, uśmiechając się przekonywująco. Chciała wyodrębnić każdy mięsień, każdy ruch. Nikt nie zdołał pominąć choć jednego kroku. Tak, to była zdecydowanie dobra zawodniczka. Nie zmarnowała swojego czasu na przygotowania. Po chwili zaczęła robić różne wygibasy na miarę Madonny na teledysku „Me Against To Music” wraz z Britney Spears. Każdy był zachwycony, bił brawa. ![]() Dziewczyna jeszcze raz puściła oczko do jednego ze staruszków i zeszła ze sceny. Usiadła na fotelu i wpatrywała się we wchodzącą właśnie na scenę Meg. Widać było, że dobrze się nauczyła. Jednak jej ruchy nie były już takie płynne. Tańczyła sztucznie. Nie była taka giętka i przekonywująca. Starała się nadrobić obcisłym body, jednak nic to nie dało. Od razu była przegrana. Ze smutkiem zeszła ze sceny i zajęła miejsce koło Barbary. Kolejna miała być Jessica. Jej taniec miał być inny. Wolny, ale bez partnera. Ścisnęła oba kciuki i weszła na scenę. Było jej słabo, zabolała ją głowa. Upadła. ![]() Pierwsza zainterweniowała jej nauczycielka. Podeszła i przypomniała sobie ich pierwszą rozmowę… ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Sorry, za tą chmurkę nad głową Jess, ale nie miałam czasu i tak na szybciora te zdjęcia robiłam. No i jak ? Oceniajcie, koffani !!!!! |
|
|
|
#3 |
|
Guest
Postów: n/a
|
Ashlee ze smutkiem spojrzała na odjeżdżającą karetkę… Miała poczekać na taksówkę, ale coś kazało jej pobiec, pospieszyć się. Posłuchała się swojej intuicji uznając ją za niezawodną. Po kilku minutach była na miejscu. Z początku jej zdanie na temat „szpitala” było negatywne. Była to zwykła przychodnia, a nie miejsce przyjmowania poważnych przypadków. Z drugiej strony sytuacja Jess nie była aż taka poważna. Usiadła w poczekalni i rozejrzała się. Dziecinna tapeta, poczekalnia połączona z kuchnią. Jednym słowem marnie. Blondynka zaprosiła mulatkę do pokoju.
![]() -To anoreksja.- powiedziała krótko pani doktor. „Tylko tyle? Nie jest pani mi nic w stanie powiedzieć ?”- chciała zapytać Ash. -Ach, rozumiem…- wybąkała szatynka i spojrzała na swoją ukochaną. Spała. Nic wielkiego, jednak dla tej kobiety znaczyło wiele- jest dobrze. Dopiero teraz sięgnęła pamięcią do jej pierwszego razu z kobieta. Och tak, Jessica miała wyraźnie chude ręce i ledwo się na nich utrzymywała. Miała zapadnięty brzuch… Dlaczego wcześniej nie stanowiło to problemu ? Jak ona mogła to przeoczyć ? Zaprzątała sobie myśli wyrzutami sumienia i wnioskami. Liczyła na odpowiedź Boga, kogoś kto w tym momencie był jedynym schronieniem i uzdrowicielem. Tylko On mógł uratować tą miłą i skromną postać. Osobę, która codziennie uczestniczyła w mszy św. I wyróżniała się spośród modlących się tam staruszek. Czarnowłosa piękność nie raz starała się nakłonić partnerkę do pozostania w szkole lub domu. Bez skutku, ta niewiasta pokonywała kilometry na swoim starym, chwiejnym rowerku. Tylko myślała o dzisiejszym kazaniu i ewangelii. ![]() Mulatka nie mogła spać. Skierowała się do kuchni gdzie spotkała panią doktor. Ta z anielskim spokojem wytłumaczyła, że w tym przypadku choroba jest niebezpieczna, nadzwyczaj niebezpieczna. Mówiła to z takim ciepłem w głosie i przekonaniem, że słuchaczowi i tak wydawało się, że nic złego się nie dzieje. Dlatego też dziewczyna bez wahania wróciła do sypialni i położyła się spać. Teraz, choć usłyszała okropną prawdę uważała, że wszystko będzie dobrze. Następnego dnia Jessica mimo nalegań swojej ukochanej wstała. Ubrała się w nowy dres i wypiła kawę. Rozłożyła się na kanapie i jakby nigdy nic włączyła telewizor. Lekarka spojrzała ze zdziwieniem na pacjentkę i podała jej tabletki. Ashlee mimo wczorajszego niepokoju spała jak zabita. Około dziesiątej wstała. Widząc wypoczętą partnerkę rzuciła jej się w ramiona. ![]() -Kochana, nie myślałam, że tak szybko do siebie dojdziesz !!!!- wykrzyknęła mulatka. -Spokojnie, ja tylko zemdlałam.-odpowiedziała nieświadoma wyników Jess. -To, to Ty nie wiesz, tak ? -O czym? Coś jest nie tak ? -Ewidentnie. Ma pani anoreksję.-powiedziała surowo pani doktor. Dla tej młodej istoty, która przeżywała coś porównywalnego z tak zwanych szokiem wszystko stało się czarno-białe. Plany na przyszłość, adopcja dziecka… Upadła na ziemię. Przerażona szatynka podniosła ją i położyła na kanapie. Po chwili wszystko wróciło do normy. Brunetka złapała oddech i wypiła łyk wody mineralnej. -Ashlee, usiądź przy mnie.-poprosiła. Mulatka dosiadła się i objęła ukochaną. -Już dobrze?- zapytała z troską. -Tak, tylko widzisz, nie wiem co się dalej stanie… -No jak to co?! Happy End! Nie możesz inaczej myśleć. -Nie ważne… Obiecaj mi tylko, że zaadoptujemy dziecko. I niech to będzie chłopczyk… Proszę… Kobietę zatkało. Jakby adopcja była rzeczą zupełnie normalną. Wiedziała, że w obecnej sytuacji nie będzie mogła normalnie zajść w ciążę, ale nie była też gotowa zostać przyszywaną mamusią. -Eeee… Długo nad tym myślałaś ? -Czy to jest twoja odpowiedź ?! Ashlee ja mówię zupełnie poważnie. Zrozum, dla mnie jest to bardzo ważne. -No tak… To znaczy… Nie wiem czy jestem gotowa lulać małe dziecko przed spaniem, sprzątać po nim i tak dalej… -Wiesz, ja już nawet wybrałam takiego ładnego chłopaczka. Mówię Ci, śliczny. Ma na imię Ben i nie wyobrażam sobie bez Niego życia ! -Ty już podjęłaś decyzję!!! Nie obchodzi cię moje zdanie ?! -To nie tak, kochanie… -A jak ?! Mam dopiero dwadzieścia parę lat i już mam bawić smarkacza ?! -A,aa, jeśli ja umrę… To poskutkowało. Śmierć tak bliskiej osoby dla mulatki był najgorszą rzeczą. -Jessica… Jeżeli to Cię uszczęśliwi, jestem gotowa… Tylko, proszę nie popędzaj mnie. Pozwól mi się nauczyć… -Oczywiście… Zatroskane dusze pościeliły swoje łóżka. Postanowiły umilić sobie czas i zabawiły się w bitwę na poduszki zapominając o chorobie, dziecku, wszystkim.. ![]() Z radością patrzyły na unoszące się w powietrzu pierze. Poczuły taką energię jak za czasów szkolnych.. Podstawówka, męcząca matematyka i przyjaciółka Iza… Mnie więcej takie wspomnienia zaatakowały serca naszych bohaterek. Przy tym ciągle się do siebie uśmiechały chcąc przybliżyć się do siebie i pocałować. Pamiętały jednak o czuwającej właścicielce owej przychodni i postanowiły zachowywać się jak zwykłe przyjaciółki. Przy rozmowie im się upiekło, pani Sarah brała prysznic, więc teraz nie chciały się narażać. Zmęczone przytuliły się i skierowały w stronę drzwi wejściowych. Wyszły na świeże powietrze. Na dworze było wyjątkowo ładnie. Ptaszki śpiewały i takie tam trele-morele. Jednak chłodny i silny wiatr nie pozwolił skromnie odzianym niewiastom na dłuższe zwiedzanie okolicy. Wróciły do przychodni i napiły się kawy. ![]() Lekarka spokojnie siedziała i czytała książkę. Dziewczyny zdziwione jej wzrokiem „pożerającym” każdą stronę usiadły przy stole i wcinały kanapki. Bez zastanowienia palnęły : -Pani doktor, my wiemy, że już wszystko okey. Wracamy do domu. Kobieta pokiwała głową i ze smutkiem popatrzyła w ich kierunku. „Biada Wam!!! Zajrzycie tu jeszcze nie raz.” I szyderczo się uśmiechnęła. Nie chciała ujawniać dziewczynom prawdy, która z pewnością nie była przez nie dobrze przyjęta. Prawdy o raku Jessici. Złośliwym raku piersi… ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------- W następnym odcinku : -Czy dzieciak zawita w domu dziewczyn ? -Co z chorobą Jess ? To i więcej w nowym odcinku
|
|
|
|
#4 |
|
Guest
Postów: n/a
|
Dziewczyny doszły do domku Jess. Wszystko było nowe. Zaskoczona kobieta usiadła na kanapie i zaprosiła do siebie Ashlee.
-Nie musiałaś tego robić-zaczęła. -Przestań! Będzie tu dziecko i w ogóle i Ty mi mówisz, że mam nic nie robić?!- zaśmiała się brunetka. Nie wiedziała, że dziecko już znajduje się w domu. Do pokoju przypełzał mały chłopiec. -Ym, Kochanie to właśnie Ben. Czyż nie jest rozkoszny ? -Taaak, jasne!- odpowiedziała zdumiona partnerka. Przytuliła malucha i uśmiechnęła się do chudej twarzyczki, która strasznie zbladła. Niestety, teraz nie wydawało się to dziwne pięknej mulatce. Zostawiła ukochaną samą, a sama odprowadziła dziecko do pokoju. Wróciła do dziewczyny i pocałowały się. Nie wiedziały jeszcze jak wiele będzie on znaczył. ![]() Jessica bardzo źle się czuła. Nie chciała wyjść na przewrażliwioną i udawała, że wszystko jest dobrze. Uspakajała się myślą, że to zły dzień, że wczoraj się przejadła. Okrążyła wzrokiem cały pokój. Było w nim tak pięknie. Ta zieleń. Do tego tak kochała ten kolor. Życie na pewno będzie milsze przy takiej tapecie i meblach. Ścisnęła poduszkę. Teraz wszystko pamiętała jak przez mgłę. Gdzie przed chwilą była ? Kto z nią mieszka ? Wszystko wydawało się nieosiągalne. Zmartwiona, złapała za apteczkę i połknęła proszek. Niestety, nawet po godzinie nie złagodził bólu. Ashlee, niczego nie świadoma, cieszyła się dzieckiem ucząc je chodzić. Rzeczywiście, maluch był rozkoszny. Nawet jako taki brzdąc umiał wymyślać niestworzone sposoby na zabawę. Tak mądre dziecko zasłużyło sobie na dumę i poważanie u brunetki. Była taka przejęta trzymając Ben’a na rękach i leciutko Go lulając. Ten, słodko wydukał „Lapalala” i dotknął palec mamusi. Był szczęśliwy. Jako jeden z nielicznych opuścił progi skromnego, szarego sierocińca. Pozostawił swoją siostrę Sarah, która najprawdopodobniej mieszkała tutaj z nim, gdyby nie decyzja jego matek. Tak więc nieświadomy swoich uczuć i czynów cieszył się tą chwilą. Na dole, u Jessici było coraz gorzej. Dziewczyna miała zawroty głowy, traciła świadomość. Jednak ostatni łyk wody przywrócił jej wiarę w dobre. Wszystko przestało się trząść i obracać. Było ok. Kobieta weszła na górę i przytuliła malucha do siebie. ![]() Ten spojrzał na nią z uwielbieniem i dotknął jej piersi. Tak chciała go móc nakarmić własnym mlekiem. To dziecko, ten chłopiec był resztą jej marzeń i ambicji. Teraz miała rodzinę. To dlatego tak nalegała na adopcję. Chciała osiągnąć to, co teraz posiadała. Kolejny atak odebrał jej radość i nie pozwolił na dalszą rozmowę z Benem. Ashlee przejęła dziecko i położyła je do kojca. -Kochanie, wszystko dobrze ?-spytała z troską. -Tak, wszystko o…. Auaaa !-odpowiedziała obolała partnerka. -Połóż się, ja ci przyniosę wywar… Już, spokojnie, Jessica ! Kobieta pośpiesznie pobiegła na dół i wstawiła wodę. Myślała o najgorszym. Z drugiej strony anoreksja przeminęła tak jak z obawami, więc dlaczego miała teraz wrócić ? Poza tym nigdy się tak nie objawiała. Jej ukochana była po prostu słabsza. Nie było czasu na przemyślenia. Jedyne co było do zrobienia to pomoc. I nie był to telefon na pogotowie, czy coś. Chodziło o złagodzenie bólu, a dopiero potem zamartwianie się. Mulatka wróciła do sypialni z kubkiem i zwilżoną chustką. Podała oba przedmioty chorej i wpatrywała się jej z zaciekawieniem. Co mogło spowodować tak silne skurcze ? Dziewczyna zabrała naczynie i zostawiła ukochaną samą tylko na jej prośbę. Jessica chciała być sama. Nie chciała denerwować pięknej buzi, nie chciała widzieć na niej łez. To było gorsze niż znoszenie tych tortur jakimi obarczał ją organizm. Mimo wszystko na śniadej twarzyczce twarzyczce tak pojawiły się łzy. Złapała łapczywie za telefon. Już wykręciła 999, gdy zdecydowała odłożyć słuchawkę na miejsce. I tak w kółko. Kobieta nie mogła się zdecydować. Wywoływał to stres i strach. „Paranoja…”- pomyślała kobieta i zaczęła obgryzać paznokcie. Wszystko wydawało się być złe. Niestety, Ben nie miał ochoty zlitować się nad roztargnioną mamą i zaczął krzyczeć. Mama, wyrwana od kąpieli, ubrała się w samą bielizną i podeszła do maluszka. ![]() -Spokojnie kochanie… Będzie dobrze.- to mówiąc ucałowała synka. Teraz kochała to maleństwo i żałowała decyzji swojej partnerki. Usłyszała przeraźliwy krzyk. Bez zastanowienia zadzwoniła na pogotowie. -Proszę pana ! Tutaj jest bardzo chora kobieta !-wrzeszczała. O tyle dobrze zrobiła, że po godzinie ich dom odwiedził lekarz. Nie usłyszała nic dobrego. Co więcej, to czego się dowiedziała powaliło ją z nóg. -Proszę pani, czy pani w ogóle wie co zrobiła ?! Taka pochopna decyzja…. Trzeba było przetrzymać tę chorą kobietę jeszcze dłużej !-krzyczał zirytowany lekarz. -Ale ja nic nie wiem !!!! Znów coś z tą anoreksją ? –pytała nieświadoma niczego mulatka. -Co ?! Cholera, o jakiej ty kobieto anoreksji mówisz ?! -Adam, uspokój się. Pani i tak jest zestresowana…-wtrąciła pielęgniarka. -Co się dzieje ?! -Proszę pani, to rak piersi. Jessice, ech, mogę tak mówić ? -Boże…. -A więc została jej godzina życia. Proszę pani ! Niech pani włoży małego do łóżeczka i weźmie głęboki oddech. Och, Adam, coś ty narobił ?! -Kobieto, to nie ja Ci kazałem gadać o śmierci !!!! Ludzka reakcja. Dojdzie do siebie na pogrzebie. „Życie jest okrutne… I tak Jessico opuszczasz mnie. Zostawiasz na tym pustkowiu zwanym życiem. Tylko widzisz, kiedy ty się w tym cholernym życiu pojawiłaś, wszystko wyglądało inaczej. Było lepiej. Teraz, teraz mam Bena i nic więcej. Obiecuje Ci, że nigdy nie znajdę innej kobiety. Nikt nie zastąpi Mi ciebie. Nikt !!!! Kocham Cię i dalej będę, Ash”. Mniej-więcej o tej treści brunetka napisała liścik do swojej lubej. Nie chciała przyjąć do wiadomości tej straty, ale musiała. Teraz utrzymywała dziecko. Tego słodkiego, cudownego chłopaczka, który siedział w sypialni. ![]() Minuty mijały i chwile im pozostawały… Były coraz krótsze. Rzewne łzy spływały po czerwonym już policzku śniadej dziewczyny. Jej miłość straciła przytomność. Jeszcze oddychała, jeszcze biło jej serce. W głowie młodziutkiej Ashlee tworzyły się wiersze. Już zdecydowała się opublikować tomik wierszy. Poza tym w uszach dudniło jej „Let Me Go” 3Doors Down. To była prawda, to co śpiewał wokalista. Jess nie wiedziała, że jej wybranka była inną tancerką. Zarabiała tańcząc w Teksasie, fakt. Ale robiła to dla klientów, którzy przyszli obejrzeć jej ciało. Dokładniej, mulatka zarabiała w klubach nocnych. Nigdy nie wiedziała jak Barbara mogła uznać jej talent godnym takiej szkoły. Ale zrobiła dobrze. Tak rozpoczęła się ta miłość, miłość ponad wszystko. Uczucie, które przetrwało plotki, kłótnie, chłopaków i było na tyle silne by móc ujawnić się innym. Zdecydowanie można wszystko uznać za love story. Ale nie byle jakie. Takie o dwóch kobietach… Panna Johnson spokojnie mogła opublikować książkę. Wzbogaciła by się, to z pewnością byłby bestseller. Minęła godzinę. Jess jeszcze oddychała. To mogło wzbudzić nadzieję, ale przecież nie było żadnych szans. -Trzyma się !-krzyknął p. Adam, którego Ashlee uznała za przypadek kliniczny. -Tak Adaś, wszystko idzie dobrze !-potakiwała mu pielęgniarka o imieniu Grease. Nagle mający w uszach słuchawki zacisnął wargę. -Umarła…-wydukał. Szatynka zakryła dłonią twarz i ukrywała łzy. Lekarz i pielęgniarka zostawili obie kobiety same. ![]() (Sorry, ale nie chciałam Jess zabijać) -Jess, to już koniec… Kochanie jesteś taka ładna. Że ja to teraz zauważyłam. Wiesz, opublikuje dla Ciebie tomik wierszy. Tylko moich, takich które potajemnie dla Ciebie tworzyłam. Może się spodoba ? Kobieta ściszyła głos i odczytała wcześniej napisany list. ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- W next odcinku : Pogrzeb --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- I com ? Podoba się ? Sorry, za dramat, ale tak mi się jakoś zachciało… No nic ! Oceniajcie ! Ach, no i starałam się dłużej... Dwie godziny to pisałam ! Ostatnio edytowane przez Delicate : 18.04.2005 - 19:21 |
|
![]() |
| Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
| Narzędzia wątku | |
| Wygląd | |
|
|