|
|
Zobacz wyniki ankiety: Jak podoba się wam moje fotostory ? | |||
Jest najlepsze !!!! |
![]() ![]() ![]() ![]() |
13 | 16.88% |
Bardzo dobre. Wyróżnia się spośród innych. |
![]() ![]() ![]() ![]() |
40 | 51.95% |
Dobre. Takie jak wiele innych. |
![]() ![]() ![]() ![]() |
12 | 15.58% |
Średnie. jest sporo błędów, jednak coś mnie ciekawi. |
![]() ![]() ![]() ![]() |
4 | 5.19% |
Bardzo słabe. Coś jest, ale do kitu. |
![]() ![]() ![]() ![]() |
6 | 7.79% |
Beznadziejne !!!! |
![]() ![]() ![]() ![]() |
2 | 2.60% |
Głosujących: 77. Nie możesz głosować w tej sondzie |
![]() |
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
|
![]() |
#1 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Ashlee ze smutkiem spojrzała na odjeżdżającą karetkę… Miała poczekać na taksówkę, ale coś kazało jej pobiec, pospieszyć się. Posłuchała się swojej intuicji uznając ją za niezawodną. Po kilku minutach była na miejscu. Z początku jej zdanie na temat „szpitala” było negatywne. Była to zwykła przychodnia, a nie miejsce przyjmowania poważnych przypadków. Z drugiej strony sytuacja Jess nie była aż taka poważna. Usiadła w poczekalni i rozejrzała się. Dziecinna tapeta, poczekalnia połączona z kuchnią. Jednym słowem marnie. Blondynka zaprosiła mulatkę do pokoju.
![]() -To anoreksja.- powiedziała krótko pani doktor. „Tylko tyle? Nie jest pani mi nic w stanie powiedzieć ?”- chciała zapytać Ash. -Ach, rozumiem…- wybąkała szatynka i spojrzała na swoją ukochaną. Spała. Nic wielkiego, jednak dla tej kobiety znaczyło wiele- jest dobrze. Dopiero teraz sięgnęła pamięcią do jej pierwszego razu z kobieta. Och tak, Jessica miała wyraźnie chude ręce i ledwo się na nich utrzymywała. Miała zapadnięty brzuch… Dlaczego wcześniej nie stanowiło to problemu ? Jak ona mogła to przeoczyć ? Zaprzątała sobie myśli wyrzutami sumienia i wnioskami. Liczyła na odpowiedź Boga, kogoś kto w tym momencie był jedynym schronieniem i uzdrowicielem. Tylko On mógł uratować tą miłą i skromną postać. Osobę, która codziennie uczestniczyła w mszy św. I wyróżniała się spośród modlących się tam staruszek. Czarnowłosa piękność nie raz starała się nakłonić partnerkę do pozostania w szkole lub domu. Bez skutku, ta niewiasta pokonywała kilometry na swoim starym, chwiejnym rowerku. Tylko myślała o dzisiejszym kazaniu i ewangelii. ![]() Mulatka nie mogła spać. Skierowała się do kuchni gdzie spotkała panią doktor. Ta z anielskim spokojem wytłumaczyła, że w tym przypadku choroba jest niebezpieczna, nadzwyczaj niebezpieczna. Mówiła to z takim ciepłem w głosie i przekonaniem, że słuchaczowi i tak wydawało się, że nic złego się nie dzieje. Dlatego też dziewczyna bez wahania wróciła do sypialni i położyła się spać. Teraz, choć usłyszała okropną prawdę uważała, że wszystko będzie dobrze. Następnego dnia Jessica mimo nalegań swojej ukochanej wstała. Ubrała się w nowy dres i wypiła kawę. Rozłożyła się na kanapie i jakby nigdy nic włączyła telewizor. Lekarka spojrzała ze zdziwieniem na pacjentkę i podała jej tabletki. Ashlee mimo wczorajszego niepokoju spała jak zabita. Około dziesiątej wstała. Widząc wypoczętą partnerkę rzuciła jej się w ramiona. ![]() -Kochana, nie myślałam, że tak szybko do siebie dojdziesz !!!!- wykrzyknęła mulatka. -Spokojnie, ja tylko zemdlałam.-odpowiedziała nieświadoma wyników Jess. -To, to Ty nie wiesz, tak ? -O czym? Coś jest nie tak ? -Ewidentnie. Ma pani anoreksję.-powiedziała surowo pani doktor. Dla tej młodej istoty, która przeżywała coś porównywalnego z tak zwanych szokiem wszystko stało się czarno-białe. Plany na przyszłość, adopcja dziecka… Upadła na ziemię. Przerażona szatynka podniosła ją i położyła na kanapie. Po chwili wszystko wróciło do normy. Brunetka złapała oddech i wypiła łyk wody mineralnej. -Ashlee, usiądź przy mnie.-poprosiła. Mulatka dosiadła się i objęła ukochaną. -Już dobrze?- zapytała z troską. -Tak, tylko widzisz, nie wiem co się dalej stanie… -No jak to co?! Happy End! Nie możesz inaczej myśleć. -Nie ważne… Obiecaj mi tylko, że zaadoptujemy dziecko. I niech to będzie chłopczyk… Proszę… Kobietę zatkało. Jakby adopcja była rzeczą zupełnie normalną. Wiedziała, że w obecnej sytuacji nie będzie mogła normalnie zajść w ciążę, ale nie była też gotowa zostać przyszywaną mamusią. -Eeee… Długo nad tym myślałaś ? -Czy to jest twoja odpowiedź ?! Ashlee ja mówię zupełnie poważnie. Zrozum, dla mnie jest to bardzo ważne. -No tak… To znaczy… Nie wiem czy jestem gotowa lulać małe dziecko przed spaniem, sprzątać po nim i tak dalej… -Wiesz, ja już nawet wybrałam takiego ładnego chłopaczka. Mówię Ci, śliczny. Ma na imię Ben i nie wyobrażam sobie bez Niego życia ! -Ty już podjęłaś decyzję!!! Nie obchodzi cię moje zdanie ?! -To nie tak, kochanie… -A jak ?! Mam dopiero dwadzieścia parę lat i już mam bawić smarkacza ?! -A,aa, jeśli ja umrę… To poskutkowało. Śmierć tak bliskiej osoby dla mulatki był najgorszą rzeczą. -Jessica… Jeżeli to Cię uszczęśliwi, jestem gotowa… Tylko, proszę nie popędzaj mnie. Pozwól mi się nauczyć… -Oczywiście… Zatroskane dusze pościeliły swoje łóżka. Postanowiły umilić sobie czas i zabawiły się w bitwę na poduszki zapominając o chorobie, dziecku, wszystkim.. ![]() Z radością patrzyły na unoszące się w powietrzu pierze. Poczuły taką energię jak za czasów szkolnych.. Podstawówka, męcząca matematyka i przyjaciółka Iza… Mnie więcej takie wspomnienia zaatakowały serca naszych bohaterek. Przy tym ciągle się do siebie uśmiechały chcąc przybliżyć się do siebie i pocałować. Pamiętały jednak o czuwającej właścicielce owej przychodni i postanowiły zachowywać się jak zwykłe przyjaciółki. Przy rozmowie im się upiekło, pani Sarah brała prysznic, więc teraz nie chciały się narażać. Zmęczone przytuliły się i skierowały w stronę drzwi wejściowych. Wyszły na świeże powietrze. Na dworze było wyjątkowo ładnie. Ptaszki śpiewały i takie tam trele-morele. Jednak chłodny i silny wiatr nie pozwolił skromnie odzianym niewiastom na dłuższe zwiedzanie okolicy. Wróciły do przychodni i napiły się kawy. ![]() Lekarka spokojnie siedziała i czytała książkę. Dziewczyny zdziwione jej wzrokiem „pożerającym” każdą stronę usiadły przy stole i wcinały kanapki. Bez zastanowienia palnęły : -Pani doktor, my wiemy, że już wszystko okey. Wracamy do domu. Kobieta pokiwała głową i ze smutkiem popatrzyła w ich kierunku. „Biada Wam!!! Zajrzycie tu jeszcze nie raz.” I szyderczo się uśmiechnęła. Nie chciała ujawniać dziewczynom prawdy, która z pewnością nie była przez nie dobrze przyjęta. Prawdy o raku Jessici. Złośliwym raku piersi… ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------- W następnym odcinku : -Czy dzieciak zawita w domu dziewczyn ? -Co z chorobą Jess ? To i więcej w nowym odcinku ![]() |
![]() |
|
![]() |
#2 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Dziewczyny doszły do domku Jess. Wszystko było nowe. Zaskoczona kobieta usiadła na kanapie i zaprosiła do siebie Ashlee.
-Nie musiałaś tego robić-zaczęła. -Przestań! Będzie tu dziecko i w ogóle i Ty mi mówisz, że mam nic nie robić?!- zaśmiała się brunetka. Nie wiedziała, że dziecko już znajduje się w domu. Do pokoju przypełzał mały chłopiec. -Ym, Kochanie to właśnie Ben. Czyż nie jest rozkoszny ? -Taaak, jasne!- odpowiedziała zdumiona partnerka. Przytuliła malucha i uśmiechnęła się do chudej twarzyczki, która strasznie zbladła. Niestety, teraz nie wydawało się to dziwne pięknej mulatce. Zostawiła ukochaną samą, a sama odprowadziła dziecko do pokoju. Wróciła do dziewczyny i pocałowały się. Nie wiedziały jeszcze jak wiele będzie on znaczył. ![]() Jessica bardzo źle się czuła. Nie chciała wyjść na przewrażliwioną i udawała, że wszystko jest dobrze. Uspakajała się myślą, że to zły dzień, że wczoraj się przejadła. Okrążyła wzrokiem cały pokój. Było w nim tak pięknie. Ta zieleń. Do tego tak kochała ten kolor. Życie na pewno będzie milsze przy takiej tapecie i meblach. Ścisnęła poduszkę. Teraz wszystko pamiętała jak przez mgłę. Gdzie przed chwilą była ? Kto z nią mieszka ? Wszystko wydawało się nieosiągalne. Zmartwiona, złapała za apteczkę i połknęła proszek. Niestety, nawet po godzinie nie złagodził bólu. Ashlee, niczego nie świadoma, cieszyła się dzieckiem ucząc je chodzić. Rzeczywiście, maluch był rozkoszny. Nawet jako taki brzdąc umiał wymyślać niestworzone sposoby na zabawę. Tak mądre dziecko zasłużyło sobie na dumę i poważanie u brunetki. Była taka przejęta trzymając Ben’a na rękach i leciutko Go lulając. Ten, słodko wydukał „Lapalala” i dotknął palec mamusi. Był szczęśliwy. Jako jeden z nielicznych opuścił progi skromnego, szarego sierocińca. Pozostawił swoją siostrę Sarah, która najprawdopodobniej mieszkała tutaj z nim, gdyby nie decyzja jego matek. Tak więc nieświadomy swoich uczuć i czynów cieszył się tą chwilą. Na dole, u Jessici było coraz gorzej. Dziewczyna miała zawroty głowy, traciła świadomość. Jednak ostatni łyk wody przywrócił jej wiarę w dobre. Wszystko przestało się trząść i obracać. Było ok. Kobieta weszła na górę i przytuliła malucha do siebie. ![]() Ten spojrzał na nią z uwielbieniem i dotknął jej piersi. Tak chciała go móc nakarmić własnym mlekiem. To dziecko, ten chłopiec był resztą jej marzeń i ambicji. Teraz miała rodzinę. To dlatego tak nalegała na adopcję. Chciała osiągnąć to, co teraz posiadała. Kolejny atak odebrał jej radość i nie pozwolił na dalszą rozmowę z Benem. Ashlee przejęła dziecko i położyła je do kojca. -Kochanie, wszystko dobrze ?-spytała z troską. -Tak, wszystko o…. Auaaa !-odpowiedziała obolała partnerka. -Połóż się, ja ci przyniosę wywar… Już, spokojnie, Jessica ! Kobieta pośpiesznie pobiegła na dół i wstawiła wodę. Myślała o najgorszym. Z drugiej strony anoreksja przeminęła tak jak z obawami, więc dlaczego miała teraz wrócić ? Poza tym nigdy się tak nie objawiała. Jej ukochana była po prostu słabsza. Nie było czasu na przemyślenia. Jedyne co było do zrobienia to pomoc. I nie był to telefon na pogotowie, czy coś. Chodziło o złagodzenie bólu, a dopiero potem zamartwianie się. Mulatka wróciła do sypialni z kubkiem i zwilżoną chustką. Podała oba przedmioty chorej i wpatrywała się jej z zaciekawieniem. Co mogło spowodować tak silne skurcze ? Dziewczyna zabrała naczynie i zostawiła ukochaną samą tylko na jej prośbę. Jessica chciała być sama. Nie chciała denerwować pięknej buzi, nie chciała widzieć na niej łez. To było gorsze niż znoszenie tych tortur jakimi obarczał ją organizm. Mimo wszystko na śniadej twarzyczce twarzyczce tak pojawiły się łzy. Złapała łapczywie za telefon. Już wykręciła 999, gdy zdecydowała odłożyć słuchawkę na miejsce. I tak w kółko. Kobieta nie mogła się zdecydować. Wywoływał to stres i strach. „Paranoja…”- pomyślała kobieta i zaczęła obgryzać paznokcie. Wszystko wydawało się być złe. Niestety, Ben nie miał ochoty zlitować się nad roztargnioną mamą i zaczął krzyczeć. Mama, wyrwana od kąpieli, ubrała się w samą bielizną i podeszła do maluszka. ![]() -Spokojnie kochanie… Będzie dobrze.- to mówiąc ucałowała synka. Teraz kochała to maleństwo i żałowała decyzji swojej partnerki. Usłyszała przeraźliwy krzyk. Bez zastanowienia zadzwoniła na pogotowie. -Proszę pana ! Tutaj jest bardzo chora kobieta !-wrzeszczała. O tyle dobrze zrobiła, że po godzinie ich dom odwiedził lekarz. Nie usłyszała nic dobrego. Co więcej, to czego się dowiedziała powaliło ją z nóg. -Proszę pani, czy pani w ogóle wie co zrobiła ?! Taka pochopna decyzja…. Trzeba było przetrzymać tę chorą kobietę jeszcze dłużej !-krzyczał zirytowany lekarz. -Ale ja nic nie wiem !!!! Znów coś z tą anoreksją ? –pytała nieświadoma niczego mulatka. -Co ?! Cholera, o jakiej ty kobieto anoreksji mówisz ?! -Adam, uspokój się. Pani i tak jest zestresowana…-wtrąciła pielęgniarka. -Co się dzieje ?! -Proszę pani, to rak piersi. Jessice, ech, mogę tak mówić ? -Boże…. -A więc została jej godzina życia. Proszę pani ! Niech pani włoży małego do łóżeczka i weźmie głęboki oddech. Och, Adam, coś ty narobił ?! -Kobieto, to nie ja Ci kazałem gadać o śmierci !!!! Ludzka reakcja. Dojdzie do siebie na pogrzebie. „Życie jest okrutne… I tak Jessico opuszczasz mnie. Zostawiasz na tym pustkowiu zwanym życiem. Tylko widzisz, kiedy ty się w tym cholernym życiu pojawiłaś, wszystko wyglądało inaczej. Było lepiej. Teraz, teraz mam Bena i nic więcej. Obiecuje Ci, że nigdy nie znajdę innej kobiety. Nikt nie zastąpi Mi ciebie. Nikt !!!! Kocham Cię i dalej będę, Ash”. Mniej-więcej o tej treści brunetka napisała liścik do swojej lubej. Nie chciała przyjąć do wiadomości tej straty, ale musiała. Teraz utrzymywała dziecko. Tego słodkiego, cudownego chłopaczka, który siedział w sypialni. ![]() Minuty mijały i chwile im pozostawały… Były coraz krótsze. Rzewne łzy spływały po czerwonym już policzku śniadej dziewczyny. Jej miłość straciła przytomność. Jeszcze oddychała, jeszcze biło jej serce. W głowie młodziutkiej Ashlee tworzyły się wiersze. Już zdecydowała się opublikować tomik wierszy. Poza tym w uszach dudniło jej „Let Me Go” 3Doors Down. To była prawda, to co śpiewał wokalista. Jess nie wiedziała, że jej wybranka była inną tancerką. Zarabiała tańcząc w Teksasie, fakt. Ale robiła to dla klientów, którzy przyszli obejrzeć jej ciało. Dokładniej, mulatka zarabiała w klubach nocnych. Nigdy nie wiedziała jak Barbara mogła uznać jej talent godnym takiej szkoły. Ale zrobiła dobrze. Tak rozpoczęła się ta miłość, miłość ponad wszystko. Uczucie, które przetrwało plotki, kłótnie, chłopaków i było na tyle silne by móc ujawnić się innym. Zdecydowanie można wszystko uznać za love story. Ale nie byle jakie. Takie o dwóch kobietach… Panna Johnson spokojnie mogła opublikować książkę. Wzbogaciła by się, to z pewnością byłby bestseller. Minęła godzinę. Jess jeszcze oddychała. To mogło wzbudzić nadzieję, ale przecież nie było żadnych szans. -Trzyma się !-krzyknął p. Adam, którego Ashlee uznała za przypadek kliniczny. -Tak Adaś, wszystko idzie dobrze !-potakiwała mu pielęgniarka o imieniu Grease. Nagle mający w uszach słuchawki zacisnął wargę. -Umarła…-wydukał. Szatynka zakryła dłonią twarz i ukrywała łzy. Lekarz i pielęgniarka zostawili obie kobiety same. ![]() (Sorry, ale nie chciałam Jess zabijać) -Jess, to już koniec… Kochanie jesteś taka ładna. Że ja to teraz zauważyłam. Wiesz, opublikuje dla Ciebie tomik wierszy. Tylko moich, takich które potajemnie dla Ciebie tworzyłam. Może się spodoba ? Kobieta ściszyła głos i odczytała wcześniej napisany list. ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- W next odcinku : Pogrzeb --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- I com ? Podoba się ? Sorry, za dramat, ale tak mi się jakoś zachciało… No nic ! Oceniajcie ! Ach, no i starałam się dłużej... Dwie godziny to pisałam ! Ostatnio edytowane przez Delicate : 18.04.2005 - 18:21 |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|