Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory

Komunikaty

Zobacz wyniki ankiety: Jak oceniasz moje opowiadanie?
1 - Może sprzedasz duszę diabłu, żeby pisać lepsze opowiadania? 1 2.13%
2 - Lepiej wracaj do przedszkola nauczyć sie pisać literki! 2 4.26%
3 - Popracuj, a może kiedyś... 4 8.51%
4 - Nie jest najgorzej! Nawet więcej: jest dobrze! 10 21.28%
5 - Super! Wciągnęło mnie! Daj następne odcinki! 30 63.83%
Głosujących: 47. Nie możesz głosować w tej sondzie

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 30.04.2005, 08:44   #1
GwinT
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

1.Dzisiaj odcinek bardzo krótki. Na pocieszenie wam powiem, ze następny będzie jeszcze krótszy . I na dodatek będzie ostatni.
Co? Już? – zapytacie.
Ano już – odpowiem. – Chcę jak najszybciej skończyć Klementynę i rozpacząć pisanie mojego nowego fotostory. Ale na razie cicho sza!
2.Założyłem blog o moich fotostory. Znaleźć go można pod adresem http://gwint0.blog.onet.pl . Zapraszam serdecznie, szczególnie jak skończę Klementynę. Od czasu do czasu będą się tam pojawiały informacje o postępie pracy nad nowym fotostory.

A teraz już zapraszam do lektury i komentowania!

_________________________________________________

V. Pieśń Mefista

Dzień 1076
Nie mogli ustalić swojego położenia. Światło księżyca, które dotychczas pokazywało im drogę nie mogło im już więcej pomagać, gdyż zakryły je chmury.
Pioruny przestały strzelać. Obawiali się, że Klementyna cokolwiek chciała zrobić, a raczej nie było to nic przyjemnego, już skończyła. Odpędzali od siebie tę myśl, lecz ona, jak zwykle w takich przypadkach, pulsowała gdzieś, w ich głowach, w rytmie bicia ich pobudzonych serc.
Chociaż biegli od początku prosto do jednego miejsca, las zdawał sam kręcić się kółko próbując zgubić ich. I rzeczywiście.
Nagle znów zagrzmiało i ciemność nocy rozpruł błysk. Jednak nie na wprost, lecz po ich prawej stronie. Szybko skierowali głowę w tamtą stronę i w tym błysku ujrzeli sylwetkę kobiety. Odwrócili się i znów puścili się biegiem. Ponownie nastała ciemność. Teraz zdawała się jeszcze mroczniejsza, bo przed chwilą ich oczy poraził blask.
Lecz tym razem przerwa była znacznie krótsza. Teraz, choć wciąż z nieba nie spadła ani jedna kropla, chmury jakby oszalały i ciskały dziesiątkami błyskawic, jedną po drugiej, w to jedno miejsce. Wykorzystali okazję i dobiegli wreszcie do celu.

Klementyna oraz Daniel byli nadzy. Mały siedział na ziemi i wpatrywał się w wiedźmę, a ta poruszała się w dziwny sposób i poruszała lekko ustami, pewnie szepcąc jakieś zaklęcia. Nie wyglądała tak, jak zwykle. Jak pewna uprzejma staruszka mieszkająca naprzeciwko. Jej twarz wyglądała teraz jakby zgryziona boleśnie zębem czasu. Stara, obwisła i pomarszczona. Usta były czarne jak węgiel, a ciemne czernie pod oczami zapraszały wzrok do spojrzenia w głąb oczu Klementyny, które zdawały się płonąć.
- Co ty robisz stara wariatko? – krzyknął Grzegorz i rzucił się by przejąć syna. Klementyna wyprostowała ramię i skierowała otwartą dłoń w stronę mężczyzny.
- NIE! – wrzasnęła.
Ciężko zgadnąć, czy podmuchem wiatru, czy ciosem piorunów, które błyskały co chwila, Grzegorz został boleśnie powalony na drzewo.
Starucha zachichotała, jakby właśnie dowiedziała się jak wielką ma moc i była z siebie bardzo dumna. Potem mina jej zrzedła i powiedziała przez zęby:
- Pocoście przyszli? Trza było w domu grzecznie siedzić.
Karolina zrobiła krok wprzód i chciała coś powiedzieć, ale Klementyna nie dała jej dojść do słowa.
- CICHO! Tera ja gadam! Nawet cię lubiłam, mała. Byłaś inna od tych wszystkich wieśniaków, którzy jeno plotkowali o mnie i utrudniali mi życie. Przykro mi, że padło na twoje dziecię, ale czekałam do ostastnigo czasu. Prawdę ci gadam. Ale teraz nie mam wyjścia. Kiedyś może zrozumiesz i mi wybaczysz. Teraz jednak z moją magią nie masz szans, więc jak chcesz to siedź tu i gap się, albo idź do dom i czekaj tam na mnie. Wszystko ci wyjaśnię.
Wiedźma odwróciła się od nich i podjęła znowu tą dziwną modlitwę. Karolina zalała się łzami. Grzegorz, który już podniósł się po upadku podniósł z ziemi kamień i rzucił nią w stronę Klementyny. O dziwo, kamień doleciał i trafił ją w głowę.
- No nie! – powiedziała staruszka odwracając się. – Jednak nie dacie mi spokoju. Zobaczymy kto się lepiej ściga.
- Czekaj! – krzyknęła przez łzy zrozpaczona matka. – Powiedz mi, dlaczego?
- Nie martw się, kochana – odparła jej Klementyna. – Powiem ci, że i tak jemu będzie lepiej niż mi by było. Czekaj na mnie w swoim domu. Jak skończę, to ci wyjaśnię.
Teraz wszystkie błyskawice jak szalone uderzały w miejsce, gdzie stali Klementyna i Daniel, tak, że małżeństwo straciło ich z oczu. Po chwili blask zbladł i nie ujrzeli już nic. Lecz księżyc znowu oświetlił las w takim stopni, by mogli się zorientować w swoim położeniu.
Karolina jęknęła i zalała się nową falą łez. Zasłaniając twarz rękoma nic nie widziała, lecz słyszała powolne kroki jej męża. Po chwili jego kroki ustały i usłyszała jego głos.
- Zostawiła jakąś książkę – powiedział.
Kobieta pociągnęła nosem i wstała z ziemi. Podeszła do Grzegorza i zajrzała mu przez ramię.
Grzegorz przekartkowywał stronice książki. Widniały na nich różne znaki. Znaki były na jednych stronach podobne do siebie, by potem okazać się zupełne różne od poprzednich. Tak, jakby książka była pisana w wielu różnych językach. Raz były to same kreski, jakby runy, innym razem same kółka, raz pełne, raz niepełne z kreskami w ich środku.
Mężczyzna wciąż kartkował aż w końcu Karolina wyszeptała.
- Te możemy odczytać! – wzięła od niego książkę.
- Ale i tak to piszą same jakieś bzdety. Co chcesz zrobić?
- Klementyna miała rację. Siłą mięśni z jej magią nie mamy szans.
- Tylko mi nie mów...
- Masz lepszy pomysł?
- Karolcia, to jest złe! Nie wiesz na co się porywasz.
- Sam pomyśl. To nasza jedyna szansa cokolwiek się stanie, gorzej i tak już nie będzie.
Odchrząknęła i zaczęła czytać:

- Liyuvaws phrunaym’ vaiirriþ lôbans boghum gilwågroni khlidmúnjandei böirrka liurdaindeill – przeczytała. Na końcu tych wersów ujrzała znak mnożenia i cyferkę 3. Powtórzyła to zdanie jeszcze dwa razy. Przełożyła kartkę w książce, kiedy jej mąż powiedział:
- Spójrz! Jakaś czerwona łuna! Coś ty zrobiła?
- Lepiej chodźmy i zobaczmy.
Puścili się biegiem przez las w stronę światła. Tym razem udało im się to zrobić bardzo szybko. Zaraz znaleźli się na tyłach domu Klementyny. Zauważyli, że zarówno tylne drzwi, jak i drzwi wejściowe były otwarte. Skrócili sobie drogę biegnąc przez dom. Ku ich zdziwieniu w domu znów były wszystkie meble.
- Poczekaj – powiedział Grzegorz i zaczął biegać po całym domu. W końcu wrócił.
- Nie mam jej tutaj.
Wybiegli z domu i ujrzeli coś strasznego. Ich dom był w ruinie. Pozostały tylko fundamenty i część ścian. I niektóre meble rozrzucone byle jak. Wbiegli na fundamenty i usłyszeli kobiece jęki i zawodzenia. Powolnym krokiem przemieszczali się z pomieszczenia do pomieszczenia, aż w końcu ujrzeli Klementynę. Nie była już naga, ale ubrana w czarną suknię. Jednak jej twarz była wciąż tak samo przerażająca. Ujrzała ich i powiedziała:
- No i masz! Ty mała zasranico! Mniej masz w głowie niźli stara śmierdzunca onuca. Chodź, chodź. Chodź i zobacz sobie cożeś narobiła!
Ruszyli dalej i zobaczyli coś, już kompletnie zmroziło im krew w żyłach. Nie musieli pytać. Wiedzieli kto to jest.
  Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 01.05.2005, 14:22   #2
GwinT
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Oto mam zaszczyt zaprezentować Wam ostatni już odcinek FS Babcia Klementyna. Mam nadzieję, że mimo, iż smutny, przypadnie Wam do gustu. Ja tymczasem wręcz już od zaraz zabieram się za tworzenie nowego.
Zapraszam do odwiedzania mojego bloga (i zostawiania na nim komentarzy, jeśli łaska )

__________________________________________________ _

VI. Ogień piekielny

Ruszyli dalej i zobaczyli coś, już kompletnie zmroziło im krew w żyłach. Nie musieli pytać. Wiedzieli kto to jest.
Karolina zeszła powoli z fundamentów domu, potem zgarbiła się i ukryła twarz w dłoniach. Grzegorz podbiegł do płaczącej Klementyny i zaczął potrząsać nią.
- Co żeś zrobiła? Co żeś zrobiła, stara babo? Po coś go ściągnęła?!
Klementyna wyrwała się z uścisku i silnie odepchnęła napastnika.
- Głupi żeś! To ta twoja żona była taka tępa, że wzięła się za coś...
- CISZA! – przemówił diabeł głosem cichym, ale wkradającym się mimo woli wewnątrz ciała i paraliżującym wszystkie członki. – Zamilknij śmiertelniku! Dla ciebie też przyjdzie czas na rozmowę, a wtedy pożałujesz, żeś się odezwał. A teraz, Klementyno, dokończmy naszą rozmowę. A raczej zróbmy co mamy zrobić, bo rozmowa chyba skończona.
- Nie... – szepnęła Klementyna powoli odwracając głowę i przerażonym wzrokiem spoglądając na diabła. – Zrobię co zechcesz. Będę ci wiernie służyć już na zawsze. Tylko nie wysyłaj mnie TAM.
- Nie. Nie jesteś tak zabawna jak twój ojciec. Twoje ofiary i ty płacząca po nich już dawno mnie znudziły. Myślałem, że dzięki tej ugodzie będziesz siać złość i nienawiść. Jednak ukrywałaś się za nieszczęśliwymi wypadkami. Nie będziesz miała więcej szansy żeby się poprawić. Chodź.
- Miejże litość! – jęknęła staruszka. Teraz, gdy była tak skulona, samotna i bezbronna, wywoływała u Karoliny i Grzegorza litość.
Diabeł zaśmiał się zimno, szyderczo i bezwzględnie.
- Chyba ci się już od tego wszystkiego we łbie coś poprzestawiało. Mnie? Mnie błagać o litość? Chodź tu do mnie, ale zaraz. Musisz spłacić dług swego ojca.
Klementyna nie dawała za wygraną. Postanowiła walczyć do końca.
- Mój głupi ojciec nie miał prawa decydować o mnie! Niechże sam płaci za siebie.
- Zapewniam cię, że słono zapłacił za siebie i słono pożałował swego cwaniactwa. A co do praw. Jeśli on uznał, że takie prawo posiada, ja jego uznaję jego przekonania. Nie jesteś głupia. Wiesz przecież, że jeśli ktoś przy tym ma cierpieć, to mnie to nic nie obchodzi. Zresztą pomyśl. Płacisz też za siebie. Czyż to nie było wspaniałe używać magii przez tyle lat?
- Nie! – odparła stanowczo babcia.
- No, tu ci muszę przyznać rację. Byłaś bardzo silna i długo się mi opierałaś. Nawet teraz próbujesz się uwolnić ode mnie. Wiedz jednak, że to niemożliwe. Musisz spłacić dług swego ojca. – diabeł nagle zachichotał a potem dodał – Cóż by to było, gdybym ci popuścił? Wszyscy by myśleli, że nagle zmiękłem. Na szczęście nie leży to w mojej naturze. Koniec rozmowy. Kropka, jak wy to mówicie. Jazda do mnie.
- NIE! – wrzasnęła rozpaczliwie Klementyna i rzuciła się do ucieczki. Nagle niebo rozdarła błyskawica, która przebiła się przez ciało Klementyny i pociągnęła ją wprost do diabła.

- Jedna sprawa z głowy. Teraz ty śmiertelniku – skierował się do Grzegorza, która na te słowa wzdrygnął się. – Do twojej kwoki nawet nie chcę się zwracać, bo jest taka głupia, że boję się, że to przejdzie na mnie, kiedy tylko na nią popatrzę – zaśmiał się szyderczo.
Karolina zalała się nową falą łez. Jej mąż bardzo chciał rzucić jej miłe i pocieszające spojrzenie, lecz ona nie patrzyła na niego.
- Myślała, że zrobi coś dobrego. No i zrobiła. W lesie trzykroć wyśpiewując pieśń ku mojej czci ofiarowała mi duszę tego tutaj młodego mężczyzny, co go trzymam na rękach. Gdyby nic nie robiła umarłby w spokoju. Teraz jednak ja zapewnię mu nieszczęśliwe, ale z pewnością interesujące życie po śmierci. Śmiertelnicy są naprawdę bardzo zabawni.
Grzegorz wiedział, że nie ma żadnych szans, ale mimo to spróbował.
- Proszę cię – przełknął ślinę – Panie. Zostaw go nam. Moja żona nie chciała tego zrobić – przestraszył się. Co diabeł z nim zrobi po tych słowach?
- O nie! Na pewno nie zrezygnuję z takiego daru. Nic mnie nie obchodzi, ze nie chciała. Ale zrobiła. I wiedz też, że powiedziała znacznie więcej, niż tylko to. Dosyć już. Nudzi mnie ta rozmowa. Atmosfera robi się tu zbyt przepełniona miłością i tęsknotą. Żyjcie grzesznie, to kiedyś jeszcze zobaczycie swego syna.
Nagle coś trzasnęło i wszędzie wokół nich pojawił się ogień.

Płonął długo, aż w końcu Karolina i Grzegorz stracili Klementynę, diabła i małego Danielka z oczu.
Płonąłby jeszcze dłużej, lecz zaczął padać deszcz i ugasił ogień.
Kobieta wciąż wylewała gorzkie łzy. Jej mąż powolnym krokiem zbliżył się do niej. Bardzo chciał coś powiedzieć. Coś co by ich pocieszyło. Coś, czym uczciłby pamięć ich syna.
- My... straciliśmy go – powiedział tylko.
Karolina nic nie odpowiedziała. Wciąż płakała. Grzegorz stanął za nią. Oboje patrzyli na posępny wschód słońca, które oblewało światłem ich wciąż przerażone twarze i ruiny ich domu.


Epilog
Kobieta zasymulowała kaszlnięcie. Kiedy upewniła się, że udało jej się ukryć twarz, otarła łzę. Podniosła głowę i odgarnęła siwe włosy. Uniosła kącik ust, kiedy spojrzała na twarze chłopców, którzy wpatrywali się w nią z szeroko otwartymi oczyma.
- No – powiedziała.- Chcieliście bajkę, oto była bajka. Moi drodzy. Babcia będzie zaraz musiała iść się pakować, bo jutro wyjeżdża do domu. Zanim jednak się rozstaniemy, chcę was o coś prosić. I to jest bardzo, bardzo, bardzo ważne rzecz. Zresztą usłyszeliście bajkę. Powinniście już sami wynieść z niej naukę. Ale obiecajcie mi, że nigdy, przenigdy, choćby nie wiem jak potoczyły się wasze losy, nigdy nie sięgnięcie po magię. Nigdy. Obiecujecie?
Bliźniacy byli bardzo zdziwieni tym pytaniem i nic nie odpowiadali.
- No powiedzcie! Obiecujecie? Obiecajcie to swojej babce!
- No, dobrze – powiedział jeden.
- Co „no dobrze”? Pełnym zdanie i obaj naraz!
- Obiecujemy, babciu, że nigdy nie sięgniemy po magię – powiedzieli chórkiem chłopcy.
Jestem już trochę spokojna, ale naprawdę was proszę. Trzymajcie się w tym przekonaniu. Babcia musi już iść. Dobranoc Arek. Dobranoc Wiktor.
- Dobranoc babciu Karolino.
Staruszka odsunęła pod ścianę krzesło, na którym siedziała opowiadając chłopcom swoją historię, zgasiła światło i wyszła z pokoju.

Ostatnio edytowane przez GwinT : 01.05.2005 - 14:29
  Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 
Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 04:13.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023