|
|
Zobacz wyniki ankiety: Czy podoba ci się moje fotostory? | |||
Jest beznadziejne. Lepiej daj sobie spokój. |
![]() ![]() ![]() ![]() |
5 | 7.35% |
Nie podoba mi się. |
![]() ![]() ![]() ![]() |
2 | 2.94% |
Takie sobie. |
![]() ![]() ![]() ![]() |
18 | 26.47% |
Bardzo mi się podoba. |
![]() ![]() ![]() ![]() |
35 | 51.47% |
To najlepsze fotostory na forum. |
![]() ![]() ![]() ![]() |
8 | 11.76% |
Głosujących: 68. Nie możesz głosować w tej sondzie |
![]() |
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
|
![]() |
#1 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
No i skończyłam 3odcinek. W nim już widać że zmieniłam fabułę. Teraz mam nadzieję nie będzie się wam nudzić. Odcinek jest troche krótki, ale nie chciałam za dużo ujawniać.
Odcinek 3 To wszystko było dla Jenny takie dziwne. Zachowanie Scotta, obca dziewczyna i do tego jeszcze ta kobieta. Do tego doszło jeszcze dziwne uczucie. Przez cały czas dziewczynie zdawało się że ktoś ją obserwował. Wszędzie gdzie by nie była towarzyszyło jej to nieprzyjemne uczucie. Pewnego dnia wydarzyło się coś bardzo dziwnego i nieprzyjemnego: Po słonecznej Niedzieli nastał Poniedziałek- dzień szkolny jak to każdy wie. Nastolatka wstała i przeciągnęła się na łóżku. „O matko i znowu do szkoły. Dlaczego weekend trwa tylko 2dni?”. Kiedy już umyła się i ubrała zeszła na dół na śniadanie, które tylko czekało by je spałaszować. Na stole leżały jeszcze gorące zapiekanki, które były ulubionym daniem Jenny. Nagle dziewczyna zobaczyła kogoś lub coś za oknem. Czym prędzej spojrzała na podwórze, lecz nic nie zauważyła, więc zabrała się za śniadanie. ![]() Kiedy je skończyła, zmyła naczynia i wyszła na ogród czekając na autobus szkolny, który niezwłocznie się pojawił, a w środku czekała już Tamara, która o dziwo nie krzyknęła radośnie na widok swej najlepszej przyjaciółki, tylko odwróciła głowę w stronę okna. ![]() - Cześć Tam! Jak leci?- zawołała Jenny, lecz nie otrzymała odpowiedzi. – Coś się stało? – zagadnęła ponownie, lecz i tym razem żadne słowo nie wydobyło się z ust Tamary. Zdziwiona nastolatka usiadła obok przyjaciółki, która prawie natychmiast zareagowała: - Nie chcę z tobą siedzieć! Jeszcze masz czelność udawać że się nic nie stało!- wykrzyknęła oburzona przyjaciółka. - Ale Tam! Co ja ci zrobiłam? Dlaczego jesteś taka wściekła?- Jenny najwyraźniej nie wiedziała o co chodzi. - Nie udawaj niewiniątka. Najpierw mnie wyzywasz od najgorszych, a później chcesz ze mną siedzieć. Jak śmiesz! Otóż przyjmij do swojej wiadomości że ja nie mam ani czasu ani ochoty z tobą dyskutować.- po tych słowach Tamara wstała z dotychczas zajmowanego miejsca i ruszyła w stronę wyjścia. Oszołomiona dziewczyna wraz z innymi uczniami wyszła z autokaru i udała się na pierwszą lekcję którą był J. Angielski. W klasie musiała siedzieć sama, ponieważ obrażona koleżanka usiadła z Rebeką, której nikt nie lubił i zawsze siedziała sama, lecz teraz sama została Jenny, która utkwiła wzrok w ławce. Nareszcie do klasy weszła pani. Darczewsa i rozpoczęła się lekcja: ![]() - Dzisiaj zajmiemy się wymową, ale przedtem, chciałabym przepytać parę osób…- pani Darczewska jak zwykle zaczęła swój wykład na temat nieuków którzy mają same pały z angielskiego i z wszystkich innych przedmiotów. Jenny nie miała najmniejszej ochoty tego słuchać, więc zaczęła bezmyślnie kreślić po zeszycie. W pewnym momencie odwróciła się do niej Eva i powiedziała: - Tamara mówiła nam jak ją potraktowałaś, a byłyście takimi przyjaciółkami. Nie rozumiem czemu ją tak obraziłaś, co ona ci zrobiła? Jenny była wręcz wściekła na Tamarę, która naopowiadała całej szkole jakimi to ona ją obelgami obrzuciła. - Ja nic nie zrobiłam. Ta żmija kłamie. – wysyczała gotowa wydłubać ciekawskiej oczy. Eva najwyraźniej chciała coś powiedzieć, lecz przerwała jej pani Darczewska: - Eva? Co to za rozmowy na lekcji? - Nie proszę pani ja cały czas słuchałam. Chciałam tylko… - zaczęła tłumaczyć bezradnie nastolatka. - A więc proszę o czym mówiłam? – zapytała chytrze pani. Na twarzy dziewczyny pojawił się brzydki grymas, cała klasa zamarła w milczeniu. Wszystkie oczy zwróciły się w stronę Evy, która bezradnie spoglądała w stronę nauczycielki. - No proszę tak słuchałaś. Za takie słuchanie mogę ci wstawić tylko jedną ocenę. Siadaj.- po tych słowach nauczycielka podeszła do biurka i wpisała Evie jedynkę. Po tym incydencie, zadzwonił dzwonek ku wielkiemu zadowoleniu uczniów. Wszyscy radośnie wybiegli z klasy, oprócz Jenny, która ze spuszczoną głową powlokła się za resztą klasy. Lekcje przebiegły już normalnie i spokojnie, nie licząc zaczepek i uwag skierowanych do naszej bohaterki. Po lekcjach nastolatka postanowiła wyjaśnić sprawę z Tamarą, która przez cały czas udawała że nie zna swojej przyjaciółki, teraz szła spokojnie z Rebeką w stronę domu. Jenny zebrała się na odwagę i pobiegła w stronę koleżanek. - Tamara! Dlaczego wymyślasz takie głupoty? Chcesz mi zrobić na złość? Ale dlaczego, przecież jestem twoją przyjaciółką?- prawie płacząc wykrzyczała nastolatka. Miała już wszystkiego dość. Łzy same napływały do oczu. Może ze złości, a może ze smutku. Tamara zrobiła oburzoną minę. ![]() - Dobrze już dobrze skoro jesteś na tyle głupia ze nie pamiętasz co wczoraj zrobiłaś to ci to powiem. Umówiłyśmy się wczoraj wieczorem w parku. Przyszłaś i zaczęłaś mi ubliżać nie powtórzę tego bo jeszcze ktoś usłyszy i rozpowie całej szkole że ja takich przekleństw używam. Przypomniało ci się już? No czemu robisz taka minę? Teraz już daj mi spokój nie mam zamiaru się z tobą przyjaźnić. Zresztą to samo mi wczoraj powiedziałaś.- to mówiąc Tamara odeszła razem z Rebeką Lair jej nową przyjaciółką. Jenny już nie tłumiła łez usiadła na ławce i zaniosła się histerycznym płaczem. „Jak to możliwe?! Ja nigdzie wczoraj wieczorem nie byłam? Czemu winią mnie za to czego nie zrobiłam. Scott, Tamara. Mam tego dość! Życie nie ma najmniejszego sensu. Ja już nie dam rady tak żyć!” – histeryczne myśli kołatały w głowie zrozpaczonej dziewczyny. Nagle zerwała się z ławki i pobiegła w niewiadomym kierunku, wciąż ocierając łzy. -Gdzie ona o tej porze podziewa. Co tej dziewczynie do głowy przyszło.- mówiła nerwowo wypatrując córki pani Newdember. ![]() - A co jak się dowiedziała! Emma! Co jak się dowiedziała?- nagle wykrzyknął ojciec Jenny. - Nie. Od kogo. Chociaż nie wiadomo co mógł wymyślić, by jej powiedzieć.- zastanawiała się małżonka. - O Boże! A co jak sobie coś zrobiła? Przecież on by nas zabił. Trzeba ją znaleźć i to szybko! Oboje rodziców wybiegło z domu i zatopiło się w ciemność nocy w poszukiwaniu ukochanej córki… Czy Tamara wszystko sobie wymyśliła? Czy pogodzi się z Jenny? Co sie stanie z Jenny? O kim mówili rodzice? To i więcej w następnym odcinku. I co podobało się? :?: :?: :?: Komentujcie PLIZ ![]() ![]() ![]() Ostatnio edytowane przez Tiffany : 28.08.2005 - 13:57 |
![]() |
|
![]() |
#2 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Proszę was bardzo. Tak jak obiecałam daję nowy odcinek. I prosze, bardzo, bardzo was wszystkich prosze o chociaż malutki komentarz.
Odcinek 4 W ciemnej powłoce nocy, pod srebrzystym księżycem, przechadzała się całkiem zagubiona dziewczyna. Normalnie powinna już być w domu, w ciepłym łóżku, pod ciepła kołdrą, ale taki los nie był jej dany. Niczym błąkający się upiór krążyła po pustym parku, nieoświetlonym chociażby małym płomykiem. Jej oczy martwo patrzyły w toń wody znajdującej się w fontannie. ![]() Czarne włosy powiewały delikatnie na wietrze. Niczym nie okryte ręce nastolatki, pokryte były gęsią skórką. Tak dziewczynie było okropnie zimno. Pewnie nikt z was nie wyobraża sobie jak mogła się czuć, po takiej fali dziwnych zdarzeń która spadła na nią niczym grom z jasnego nieba i zniszczyła wszystko, nie pozostawiając nawet cienia nadziei, że może być lepiej. Młody umysł pracował na największych obrotach rozmyślając co począć dalej. Myśli biednej dziewczyny ciągle krążyły wokół jednej, jedynej myśli, która była chyba najgorszym wyjściem w tym wypadku, ale Jenny nie zdawała sobie z tego sprawy, nie była chyba w pełni świadoma tego co robi. W końcu postanowiła zrobić to, o czym od dłuższej chwili rozmyślała. Oderwała wzrok od parkowej ozdoby i udała się w zupełnych ciemnościach w zamierzonym kierunku. Dopiero teraz kiedy zaczęła iść poczuła chłód i strach, to drugie strasznie uderzyło w dziewczynę. Wokół niej wciąż przemykały upiorne cienie, wydające przedziwne i tajemnicze dźwięki. Podążała alejką kierując się własnym instynktem, bo na oczy nie mogła już liczyć. W końcu doszła tam gdzie od dłuższej chwili zmierzała. Znalazła się przed domem, który do niedawna był miejscem w którym czuła się bezpieczna i szczęśliwa. Powoli weszła po stopniach i ku swojemu zdziwieniu zobaczyła że drzwi wejściowe są otwarte, chociaż światła w domu były pogaszone. „Czyżby złodziej?”- pomyślała Jenny i tym samych przerażając samą siebie. Jednak musiała wejść do domu chociaż na chwilę. Potrzebowała tylko jednej, jedynej rzeczy. Przemogła lęk i pewnym krokiem weszła do korytarza. W zupełnej ciszy obeszła cały dom, dokładnie sprawdzając czy gdzieś nie ukrywa się jakiś złoczyńca. Co więcej ku swojemu zadowoleniu zauważyła że jej rodziców nie ma w domu. Przeszła do kuchni, gdzie znajdował się ów potrzebny przedmiot. Zapewne wszyscy domyślają się już co nim było. Jenny otworzyła powoli szufladę okazałej szafki kuchennej i wyciągnęła z niej duży nóż kuchenny. ![]() Głośno przełknęła ślinę i zbliżyła go do gardła. Nagle do głowy przyszła jej przerażająca myśl „ Nie, nie mogę zrobić tego w domu. Nie, mama by dostała zawału jakby zobaczyła mnie leżącą w kałuży krwi. Nie dopuszczę do tego by zginą ktoś oprócz mnie.”- mimo pozorów bardzo ucieszyła się tym spostrzeżeniem, wiedząc ze choć trochę może oddalić tę tragiczną decyzję. Schowała narzędzie przyszłej zbrodni głęboko w kieszeni i wybiegła bardzo szybko z domu, bojąc się iż rodzice mogą lada chwila wrócić. Znów pogrążyła się w egipskich ciemnościach. Pospiesznym krokiem ruszyła w stronę starej opuszczonej chatki, gdzie zamierzała popełnić samobójstwo. Szła zdecydowanym i pewnym krokiem, choć jej umysł wprost wirował. Nagle usłyszała za sobą odgłos szybkich kroków. Ktoś biegł w jej stronę. Czym prędzej schował się pod mostem, który niegdyś stanowił jedyne przejście przez rzekę, w tym momencie wyschniętą. Przykucnęła pod nim i nasłuchiwała. ![]() W oddali zobaczyła dwie sylwetki, które coraz bardziej się zbliżały. Kiedy były już na tyle blisko, ze Jenny mogła widzieć ich twarze, rozpoznała te dwie dobrze znane jej osoby. Chyba najbliższe osoby. Na moście stali otóż matka i ojciec dziewczyny. - Ktoś, przed nami biegł. Wyraźnie to widziałam!- wykrzyknęła zrozpaczona matka. - Rebeko. Może ci się zdawało?- zapytał niepewnie pan Newdember. Lecz matka dobrze widziała. Jej podejrzenia były słuszne. - Wyraźnie widziałam jak ktoś tędy biegł. Kevin! Wiem co widziałam!- zawołała nieco zdenerwowana. - Może to jakieś zwierzę?- zgadywał ojciec, próbując uspokoić roztrzęsioną żonę. - To był człowiek. Boże to na pewno Jenny. To na pewno ona! Kevin, gdzie ona jest! Powiedź coś!- krzyczała pani Rebeka, po chwili jej wrzask przerodził się w płacz. Kobieta bezsilnie opadła w ramiona męża i wciąż płacząc wtuliła się w jego ciepłe ciało. ![]() - Spokojnie. Wszystko będzie dobrze, znajdziemy ją.- uspokajał łagodnym głosem. - Wiesz. Ja myślałam że on da nam spokój. Czemu on to robi! Czemu! Dopiero teraz…- szlochała matka, po tych słowach nie dało się już nic zrozumieć z bełkotu pani Newdember. To ostatnie słowo, uderzyło Jenny do głowy niczym woda sodowa. Jeszcze raz powtórzyła je w myślach, nie mogąc pojąć jego sensu: „Ja myślałam że on da nam spokój…”. Pewna myśl doszła do głowy dziewczyny: „Co! Ale o kim oni mówią?”- dziewczyna była zupełnie zdezorientowana i zarazem przybita rozpaczą swej matki. Wielkie niczym ziarna grochu łzy spłynęły po sinych z zimna policzkach, ogrzewając je choć na małą malutką sekundę. Jenny siedziała tak w bezruchu i czekała aż para zniknie z mostu, a kiedy to nastąpiło, ruszyła dalej by wypełnić swe postanowienie. Teraz była już przy granicy rozpaczy i nic nie stawało na przeszkodzie by odebrać sobie życie. Wyszła na ciemne pole i już z daleka zauważyła starą, dobrą chatkę, gdzie razem z Tamarą spędzała wagary. Tak Tamara była świetną przyjaciółką. Zawsze można było na niej polegać, ale teraz tak bliska jej osoba była daleko, nieświadoma tego co robi jej dawna przyjaciółka. Z tymi rozmyślaniami nad przeszłością Jenny doszła do wejścia. Otworzyła drzwi i jej oczom ukazał się już od dawna jej znany widok. „Miejsce moich zabaw, stanie się miejscem mojej śmierci. Zabawne, ale też smutne.”- pomyślała nastolatka, wyciągając złowieszczo błyszczący nóż. ![]() Przez chwilę obmyślała czy nie ma jakiegoś innego wyjścia, ale doszła do wniosku że nie. Jeszcze raz spojrzała na piękny księżyc za oknem, którego miała już nigdy nie zobaczyć. Nóż znalazł się przy gardle dziewczyny. Jej oczy zacisnęły się, a ręka zaczęła dygotać, za chwilę miała wykonać decydujące cięcie. Dłoń mocniej zacisnęła się na rękojeści… Czy Jenny popełni samobójstwo? Co się wydarzy? Jak zareagują bliscy? Jak potoczy się ta historia? Tego i jeszce więcej dowiecie się w następnym odcinku. I jeszce raz proszę: KOMENTUJCIE!!! |
![]() |
![]() |
#3 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Sorry za post pod postem no ale cóż nikt nic nie napisał. I oto po długiej przerwie następny odcinek. A następny? No nie wiem czy tak prędko sie pojawi.
Odcinek 5 W starej, opuszczonej chatce stała zagubiona i zdesperowana dziewczyna. Gotowa na wszystko, już nic nie mogło jej bardziej zdziwić, ani zasmucić. Była u granicy rozpaczy. W takiej chwili człowiek myśli tylko o jednym i właśnie o tym myślała nastolatka. Spocona dłoń trzymała nóż, a sine usta dygotały ze strachu. Ostrze noża dotknęło gardła, wystarczyło tylko pociągnąć, by na zawsze opuścić świat i znaleźć się po drugiej stronie. Ale czy ta druga strona będzie lepsza od pierwszej? „ To koniec! Nie dam rady. Przykro mi mamo.- pomyślała Jenny i już miała wykonać ostatni ruch w swoim życiu gdy nagle ktoś zawołał: - Nie Jenny nie! Dziewczyna gwałtownie upuściła nóż i otworzyła oczy. Przed nią stała dziewczyna w pięknej sukni. Jej twarz wyrażała bezgraniczne przerażenie. „ Czyżby Anioł?”- pomyślała nastolatka. Stała w bezruchu i wpatrywała się w piękną postać, która widząc iż Jenny nie ma przy sobie niebezpiecznego przedmiotu trochę się uspokoiła. - Jesteś Aniołem?- zapytała zachwycona nastolatka. Na te słowa obca jej postać roześmiała się serdecznie i odparła rozbawiona: - Nie skądże znowu! Jestem Amanda. Ale mów mi Ammy. Dopiero teraz, kiedy przybyszka zbliżyła się nieco Jenny dostrzegła jej twarz, która zadziwiła ją bardzo. „ Nie, czy ja śnię? Nie na pewno mi się zdaje.”- myślała dziewczyna. Amanda widząc zdziwienie na twarzy Jenny, nieco się oddaliła, by ukryć przedmiot zainteresowania niedoszłej samobójczyni. ![]() - Kim ty w ogóle jesteś!- zapytała już mniej zachwycona Jenny. Amanda wyraźnie się zakłopotała. Zaczęła wodzić wzrokiem po chatce szukając pomocy w czymkolwiek. Srebrzysty blask księżyca oświetlał zdenerwowaną twarz Jenny, lecz twarz Amandy spowijała ciemna zasłona mroku. - Odpowiadaj!- w jej głowie panował mętlik, nie wiedziała co się dzieje, była kompletnie zdezorientowana. Dziewczyna bardzo powoli wyszła spod zasłony i oczom Jenny ukazał się niezwykły widok. Stał przed nią jej identyczny sobowtór. Czuła się jakby patrzyła w lustro. Nastolatka próbowała coś powiedzieć, lecz słowa uwięzły jej w gardle i z jej ust wydobywał się tylko niewyraźny bełkot. - Rozumiem twoje zdziwienie. Ale ja ci wszystko wytłumaczę.- zaczęła tłumaczyć Amy, gestykulując ramionami. W głowie Jenny wszystkie elementy układanki zaczęły składać się w całość, teraz już bardziej wszystko zrozumiała i niemal natychmiast odrzuciła od siebie dawne postanowienie samobójstwa. Smutek niemal całkowicie znikł, a na jego miejsce trafiła ciekawość. - To ty, ty mi wszystko zepsułaś. To przez ciebie moje życie się posypało. Ale w ogóle jak to możliwe? Podszywałaś się pode mnie prawda? Jak mogłaś? Dlaczego to robiłaś!- wypytywała Jenny, patrząc z wyrzutem na jej dawny obiekt zachwycenia, który na twarzy miał poczucie winny i smutek. ![]() - To nie tak jak myślisz! Ja wtedy nie wiedziałam. Naprawdę. - Ale czego nie wiedziałaś? Nie wierze w żadne twoje słowo. Jesteś podła i perfidna! – krzyczała rozwścieczona nastolatka. - Jak możesz mnie osądzać, skoro o niczym nie wiesz?- powiedziała już wyprowadzona z równowagi Amanda.- Chcę ci tylko wytłumaczyć, więc mnie łaskawie wysłuchaj. Nie robiłabym tego gdybym…- niestety dziewczynie nie dane było dokończyć, gdy stało się coś bardzo dziwnego. W powietrzu coś zamigotało, roziskrzyło się tęczą kolorów i oślepiło obie obserwatorki. Obie zasłoniły oczy przed kłującym w oczy źródłem światła. ![]() Tajemnicze zjawisko trwało zaledwie 5sekund gdyż już po chwili, chatka znów pogrążyła się w całkowitym mroku. Jenny odsłoniła oczy i zaraz spojrzała w miejsce, gdzie przed sekundą znajdowało się małe światełko, jej oczom ukazała się szczupła sylwetka człowieka, najwyraźniej mężczyzny. Zaciekawiona nastolatka nieco się zbliżyła i ujrzała młodzieńca o złowrogim i chytrym spojrzeniu. I znowu wszystko co do tej pory ułożyło się w głowie Jenny rozpadło się niczym wieża z klocków zburzona przez niedawnego budowniczego, gubiąc poszczególne fragmenty. -Ki…kim jesteś?- jąkała się dziewczyna. Mężczyzna złowieszczo się uśmiechną i spojrzał na osłupiałą z przerażenia Ammy. - Nie wiesz? Przecież mnie znasz? A ja znam ciebie, jak nikt inny.- głos chłopaka był taki zimny i bezbarwny, że po plecach nastolatki przeszły ciarki. - Nie. Nie znam cię. Mylisz mnie z kimś.- odparła nieco przerażona Jenny i pomyślała „Od jakiegoś czasu ciągle mnie ktoś myli. Hmm…chyba nawet wiem z kim.”. - Nie, nie. Ciebie szukałem. Wiem dobrze że niczego nie rozumiesz, ale to się zmieni szybciej niż myślisz. ![]() Teraz Jenny kompletnie już nie wiedziała co odpowiedzieć i tylko stała i wpatrywała się w chłopaka, który przez cały czas uśmiechał się przenikliwie. - Chodź za mną, a poznasz całą prawdę…- powiedział chłopak i wyciągną rękę w stronę osłupiałej nastolatki. - Nie Jenny! Nie! Błagam! – Ammy ocknęła się z transu i przerażona krzyczała. Jenny zdziwiona do upadłego odwróciła się do dziewczyny, chyba chciała ją przed czymś ostrzec, ale coś nęciło ją by pójść z chłopakiem, który zachęcająco kiwał ręką. - Pokarze ci wszystko. Chodź ze mną! Poznasz całą prawdę! - Nie idź za nim Jenny proszę!- błagała Amanda, ale jej prośby na nic się zdały gdyż Jenny już się zdecydowała i ruszyła w stronę młodzieńca. W tym samym momencie Ammy podbiegła do chłopaka i chwyciła go za rękę. - Nick! Dlaczego to robisz! Nie rób tego, proszę! – dziewczyna rozpłakała się. ![]() - Daj spokój Amy. Daj spokój. Nie pomożesz jej w ten sposób…- po tych słowach młodzieniec wraz z Jenny zanurzył się w czarną otchłań. Nogi pod Amandą załamały się i dziewczyna bezwładnie osunęła się po ścianie. Teraz klęczała sama na zimnym parkiecie z spróchniałego drewna. Jej twarz zakryły drobne dłonie i już po chwili z pomiędzy smukłych, kształtnych palców wypłynęły łzy rozpaczy, smutku i żalu. Nie wiadomo dlaczego i z jakiej przyczyny obca Jenny dziewczyna rozpaczała nad jej losem, ale to już wkrótce miało się wyjaśnić. Co sie stanie z Jenny? Gdzie zaprowadził ją tajemniczy chłopak? Co zrobi Amanda? Co zrobią znajomi Jenny oraz jej rodzice? To i jeszce wiecej w następnym odcinku! Oto 5odcinek wiem ze jest krótki no ale cóż :con: . Pozdrwiam i jak zwykle proszę o pełno komentarzy zarówno tych dobrych jak i tych złych. Aha i proszę by kazdy komu sie nie podoba napisał dokładnie co! Wtedy postaram się to zmienić. |
![]() |
![]() |
#4 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
I am sorry za post pod postem, ale znowu nikt nie napisał
![]() ![]() Odcinek 6 Dzisiejsza noc nie była błogim odpoczynkiem dla zapracowanego, solidnego człowieka jakim był komisarz Robins. Z ciepłego, wygodne łóżka wyciągnął go niespodziewany telefon, jak się okazało wykonywany przez koleżankę pracującą na nocnej zmianie. Tym razem chodziło o zaginioną dziewczynę. Zrozpaczeni rodzice po daremnych próbach jej odszukania zadzwonili na policję. Uspokojenia oraz zapewnienia biednej pracowniczki komisariatu okazały się daremne. Kobieta żądała rozpoczęcia natychmiastowych poszukiwań grożąc nieco zdezorientowanej kobiecie z drugiej strony telefonu konsekwencjami prawnymi, co było oczywistym absurdem, ale nowoprzybyła dziewczyna, która dopiero rozpoczęła pracę nie chciała mieć żadnych kłopotów, toteż niezwłocznie chwyciła za słuchawkę i wykręciła drżącą ręką numer komisarza Robinsa- zajmującego się tego typu sprawami. Detektyw był niezwykle opanowanym i sympatycznym człowiekiem, dlatego też z naturalną sobie cierpliwością wysłuchał drżącego głosu młodej kobiety. ![]() Mimo zmęczenia i niechęci do nocnych śledztw zapewnił że natychmiast uda się na miejsce zajścia. A cóż innego miał zrobić? Przecież sam wybrał sobie taką a nie inną powinność. Teraz rozumiał dlaczego ojciec odradzał mu tego typu zajęć. Szybko wsunął się w garnitur, lekko przeczesał zmierzwione włosy, poczym chwycił za swój ukochany kapelusz i wyszedł z przytulnego mieszkanka na przedmieściach Sims Yorku. Idąc do samochodu podziwiał piękno gwiazd, które odświeżały wspomnienia, niezwykle przykre, ale tak bardzo ważne. Nie zwlekając dłużej wsiadł do samochodu i przekręcił kluczyk w stacyjce. ![]() Oczy same się zamykały, powieki były ciężkie niczym przytłoczone suchym piachem. Walcząc ze zmęczeniem mężczyzna dotarł wreszcie na miejsce, gdzie już roiło się od funkcjonariuszy i tłumu gapiów nie przeoczą żadnej okazji na zrobienie sensacji, jedną z takich osób była pani Tibbs, która zaciekle walczyła o dobre miejsce zaraz przy policjantach. Detektyw z politowaniem spojrzał na całą zgraję ciekawskich plotkarek, po czym podszedł do jednego z kolegów by zapoznać się bliżej ze sprawą. ![]() - Co my tutaj mamy?- zagadnął spoglądając przez ramię rosłego policjanta przeglądającego plik świeżo wydrukowanych papierów. - Jenny Newdember: lat piętnaście. Ucieczka z domu za sprawą kłótni z koleżanką. - wyrecytował jednym tchem nieco zirytowany. - Dobrze. Gdzie ta koleżanka? - Tam. Stoi obok rodziców.- mężczyzna wskazał na wątłą dziewczynę o brązowych włosach, która rozpaczliwie wymachując rękami tłumaczyła coś rodzinie zaginionej. Komisarz ociężałym krokiem postąpił w stronę bliskich Jenny. - Dobry wieczór. Jestem komisarz Robins- detektyw zajmę się sprawą państwa córki. - Ona po prostu nie wróciła do domu. Poszła do szkoły i już nie wróciła.- wydukała ze łzami w oczach kobieta, po czym wtuliła głowę w ramiona męża. Detektyw odchrząknął i zwrócił się tym razem w stronę zakłopotanej brązowowłosej: - Ty jesteś Tamara Wetson- koleżanka Jenny o ile się nie mylę? - Tak to ja.- odpowiedziała zachrypłym, ledwo dosłyszalnym głosem otumaniona istotka.- Przyszedł mnie pan przesłuchać? - Tak obawiam się że to konieczne. Chodź usiądźmy.- zaproponował niezwykle sympatycznie detektyw wskazując na ławkę parkową. Tamara usiadła obok detektywa, otulając się rękami i zaczęła opowiadać. ![]() Robins słuchał niezwykle uważnie ani razu nie przerywając nastolatce. Umiejętność słuchania była jego kolejną zaletą. Niczym zaczarowany wdrążał się w opowieść, by później dokładnie ją przemyśleć. - I wtedy poszłam razem z Rebeką do domu. Ja naprawdę nie wiedziałam że to tak się skończy. Ja nie chciałam! Naprawdę nie chciałam.- zaczęła tłumaczyć dziewczyna, a drobne szkliste łzy popłynęły po aksamitnej twarzy. - Ależ nikt cię nie obwinia. To nie twoja wina.- pocieszał jak umiał Robins podając nastolatce chusteczkę - Idź lepiej do domu i porządnie się wyśpij. Już i tak w niczym nie pomożesz. Tamara przyjęła biały kawałek materiału i wytarła nim łzy. Wstała powoli z ławki i poszła w stronę grupki gdzie czekali na nią rodzice. To samo poczynił detektyw. Ciężko wzdychając podszedł do przytulonych rodziców i powiedział: - Proszę iść spać. Policja się wszystkim zajmie. I tak w nocy nie warto szukać. Obiecuję że rozpoczniemy przeszukiwanie terenu od samego rana.- zapewnił komisarz. Pani Newdember chciała najwyraźniej coś powiedzieć ale mąż uspokoił ją ruchem ręki i nie uwalniając z uścisku odprowadził do samochodu. To samo poczynił Robins lecz troszkę później. Musiał jeszcze odebrać wstępny raport. I już po chwili szedł z uśmiechem na twarzy z teczką pod pachą do swego ukochanego, przytulnego mieszkanka. Nareszcie położy się spać i odpocznie po ciężkim dniu i jakże ciężkiej nocy. Bez prysznica, ani należytej higieny położył się do łóżka. ![]() Po prostu zmęczenie wzięło górę nad rozsądkiem. Błogi odpoczynek przerwał przeciągły dzwonek. Ktoś najwyraźniej pilnie chciał się zobaczyć z komisarzem. Całe zajście wyprowadziło go z równowagi. Klnąc pod nosem wstał i zaczął się ubierać. Dzwonek powtórzył się jeszcze klika razy zanim rozespany mężczyzna dopadł drzwi, popatrzył przez wizjer i widząc twarz przełożonej natychmiast otworzył drzwi. - Robins! Co ty wyprawiasz? Czy wiesz w ogóle która godzina?- rozjuszona kobieta wtargnęła do spokojnego dotychczas mieszkanka i od razu zaczęła wrzeszczeć. ![]() Komisarz podrapał się po głowie i ze zdziwieniem odparł: - Jak to która jest czwarta nad ranem! Przecież normalnie ludzie śpią o tej porze!- tym razem policjant zaczął wrzeszczeć. - Robins. Tylko nie tym tonem! Zrozumiano! Czwarta nad ranem? Chciałeś chyba powiedzieć dwunasta!- przełożona doszła do granicy wytrzymałości psychicznej, po bezczelnej odzywce swego pracownika. Na twarzy detektywa pojawiło się znikome przerażenie, a jego wzrok padł na zegar w korytarzu. Rzeczywiście wskazówki spoczywały na 12 , a mała sekundowa igiełka wściekle pędziła po tarczy zegara. ![]() - Te dokumenty miały być odebrane o dziewiątej czyli trzy godziny temu!- diabelna kobieta znów zaczęła swoje wskazując na papiery w ręku. - Przepraszam. Chyba trochę zaspałem. Zrozum miałem trudny dzień i do tego jeszcze ta noc.- zaczął bezradnie tłumaczyć oskarżony. - Robins! Nie tylko ty masz dużo do roboty. Co myślisz że ja się obijam. Nie tyram ja wół by na tym komisariacie był jakiś porządek. A jednak nadążam z wysypianiem się i nie spóźniam się do pracy.- ostre oskarżenia padły z wątłych ust. Kobieta pomyślała przez ułamek sekundy i z wściekłością wcisnęła w ręce przerażonego funkcjonariusza plik kartek. - Masz te papiery! I masz się z nimi zapoznać do szóstej! Bo jeśli nie, nie będę już taka miła. Jasne? - Jak słońce. Już się biorę do pracy.- odpowiedział nie zwlekając ani chwili detektyw, po czym z wielką ulgą zamknął drzwi za przełożoną. „ Co za kobieta. Istny diabeł wcielony”- pomyślał detektyw i nagle przypominając sobie o papierach spoczywających w jego rekach udał się do pokoju w którym zwykle pracował. Gabinet był bardzo malutkim pomieszczeniem, acz nazbyt przytulnym. Ściany obite były jasną boazerią, a podłoga pokryta parkietem z drewna. Po chwili przedmiot złości przełożonej wylądował na drewnianym biurku. Sam komisarz udał się do kuchni by zaparzyć kawę, gdyż był troszkę zaspany, a kawa zawsze stawiała go na nogi. Po niespełna pięciu minutach wrócił z kubkiem gorącej kawy, proszącej się o wypicie. Mężczyzna upił trochę pobudzającego napoju i wziął się za przeglądanie dokumentów, które dotyczyły całej sprawy. ![]() Były to między innymi: raporty, dokumenty rodziców, córki i wszelkie pismaki które mogły pomóc w rozwiązaniu sprawy. Wciąż popijając kofeinę wdrążał się powoli w całą te sprawę. Nagle coś go poruszyło i nagle w całym malutkim mieszkanku oraz całym bloku rozległ się okrzyk radości i dumy: - Mam! To jest to! Co znalazł detektyw Robins? Czy rozwiąże sprawę zaginięcia dziewczyny? Gdzie jest teraz Jenny? Co się z nią stanie? To i więcej w następnym odcinku. |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|