Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory

Komunikaty

Zobacz wyniki ankiety: Jak oceniasz moje fotostory?
5 gwiazdek - Odlotowe 20 80.00%
4 gwiazdki - Całkiem niezłe 1 4.00%
3 gwiazdki - Przeciętne 2 8.00%
2 gwiazdki - Zgroza 1 4.00%
1 gwiazdka - Strach się bać 1 4.00%
Głosujących: 25. Nie możesz głosować w tej sondzie

 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Prev Previous Post   Next Post Next
stare 17.12.2005, 19:42   #2
Falcon
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Nigdy więcej nie będę obiecywał premiery nowego odcinka na konkretny dzień. Przepraszam za tak duże opóźnienie, ale próbne matury dały mi popalić. Zwłaszcza, że jestem przewodniczącym samorządu szkolnego i dopadło mnie mnóstwo spraw organizacyjnych.
W każdym razie oto przed Wami część druga. Nieco dłuższa od poprzedniej, boję się że nudniejsza, ale mam nadzieję, że wytrwacie do końca

Chapter 2: Obudź mnie zanim umrę


-Jak to nie żyje?! – wrzasnął Edwards i pospiesznie wstał z łóżka. Lekka satynowa pościel delikatnie zsunęła się na podłogę, odsłaniając przy tym prawie całkiem nagie ciało Rity. Policjant zamrugał nerwowo i szybko odwrócił głowę. Kobieta zachichotała, kompletnie nie przejmując się wiadomością o kolejnym morderstwie. Nie takie rzeczy już słyszała i potrzeba było naprawdę ogromnego wydarzenia, by ją zainteresować.
-To zaczyna wymykać się spod kontroli. – powiedział Mark i z trudem zapiął guziki od płaszcza. Niełatwo było mu opanować drżenie rąk. Pierwszy raz od bardzo dawna miał prawdziwe wyrzuty sumienia. Dobrze wiedział, że młody konstabl oddałby wszystko byle nie zostawać wtedy na Firth Street ani minuty dłużej. Mimo to Mark kazał mu czekać...


Londyn powoli budził się do życia. Niewyraźne jeszcze promienie słońca oświetlały nieśmiało brukowaną ulicę, po której snuły się pierwsze powozy. Coraz więcej ludzi wychodziło ze swoich domów, śpiesząc do codziennych zajęć. Pat – lokalny mleczarz trzeci raz w tym tygodniu upuścił dużą butelkę z mlekiem i znów klnąc, ostrożnie zbierał porozrzucane odłamki. Kilkoro dzieci biegało dookoła niego wykrzykując obraźliwe wierszyki.
Edwards wybiegł razem policjantem na wąski chodnik. Za nimi z głośnym hukiem zatrzasnęły się zniszczone, drewniane drzwi od mieszkania Rity. Wisząca na nich skrzynka na listy zakołysała się niebezpiecznie.


Mundurowy wskazał na stojący nieopodal powóz. Miał bogato zdobione drzwi dookoła obite połyskującą skórą. Z przodu sztywno siedział woźnica ubrany w bordową kamizelkę. Na nosie ledwo utrzymywał swoje okulary-połówki. Kiwnął dostojnie głową, kiedy Edwards zbliżył się do powozu. Zasuwka spełniająca rolę niewielkiego okna otworzyła się z hukiem. Przez mały, prostokątny otwór widać było zmartwioną twarz Thomasa Wilsona. Kopcił nerwowo cygaro, tak że po kilku minutach można by pomyśleć, że w środku coś się pali.
-Wiesz już wszystko? –Wilson zakaszlał od nadmiaru dymu i rozluźnił pospiesznie muszkę. Edwards kiwnął głową. Wiedział, że skoro pofatygował się tutaj sam inspektor Scotland Yardu, to sprawa musi być poważna. Wilson ruszył się ze swojego biura tylko kilka razy w ciągu dziesięciu lat.
-Siódma ofiara...-kontynuował Thomas – jeszcze trzy i będziemy mieć okrągłą liczbę.


-Powinniśmy jak najszybciej pojechać na Firth Street. – Mark szarpnął za drzwiczki powozu, ale te najwidoczniej były zamknięte od środka.
-Już tam byłem Mark. –resztka cygara upadła na ziemię. Odrobina popiołu osiadła na wypolerowanych butach szatyna. – Nie było co oglądać. Zabrali to, co z niego zostało do Świętego Alberta. Jadę zaraz do Vivien – jego żony. Ale na Boga nie wiem jak ja mam jej to powiedzieć...-głos mężczyzny załamał się lekko. Dobrze pamiętał jak młody Samuel Davies stanął w progach Scotland Yardu prosząc o pracę. Opowieść o nowonarodzonym dziecku może nie tyle wzruszyła wtedy Wilsona, ale przypomniała mu chwile kiedy sam zostawał ojcem, a potem dziadkiem.
-Po prostu jej to powiedz. – Mark otulił się płaszczem. W tym przeklętym Londynie co chwilę padało. – Nawet jakbyś starał się załagodzić cios, to i tak jej reakcja będzie taka sama.
Thomas Wilson milczał. W duchu postanowił, że przynajmniej przez jakiś czas będzie opiekował się Vivien i jej dzieckiem. Tylko tyle był teraz w stanie zrobić. No i złapać mordercę...

+++

-Dokąd jedziemy? – zapytał dziarsko Taylor usadawiając się wygodnie na miejscu woźnicy. Mark Edwards zatrzasnął drzwi od swojego powozu.
-Do szkoły przy Firth Street.
Konie rączo ruszyły do pracy, wydając przy tym miły dla ucha dźwięk. Ulice Londynu były już mocno zatłoczone. Ale stary Taylor miał swoje sposoby i w ciągu kilkunastu minut stary powóz podjechał pod jedną z większych szkół dla dziewcząt w mieście. Mark wysiadł, a jego noga gwałtownie znalazła się w ogromnej kałuży. Mężczyzna zaklął pod nosem i otrzepując się z resztek błota ruszył przed siebie.
Powitał go średnich rozmiarów szyld z wygrawerowanymi po środku literami Little Bounty. Ich złoty kolor delikatnie odbijał lekkie promienie słońca.
Sama szkoła wydawała się dość spora i przesadnie czysta. W odgrodzonym białym płotem od ulicy ogrodzie pracowała w pocie czoła kobieta. Wyglądała na jakieś pięćdziesiąt lat, ale wciąż zachowywała odrobinę dziewczęcego blasku.

-Przepraszam... -zaczął Mark, ale kobieta nie reagowała. – Przepraszam! – powiedział nieco głośniej. Kobieta drgnęła lekko. Kaszlnęła kilka razy i z wyraźną niechęcią odłożyła dużą ogrodową konewkę.
-Pan do kogo? –zachrypiała. Jej zniszczony głos kompletnie nie pasował do tego, co prezentowała swoim wyglądem.
-Szukam Lavinii Carter...-powiedział Edwards i sięgnął po odznakę. –Jestem z policji. –dodał widząc, że usta kobiety wykrzywiają się w złośliwym uśmiechu. Widać odwiedziny mężczyzn u młodej kochanki ofiary nie były dla niej nowością.
-W związku z tym trupem, co to go znaleźli? –zapytała bezosobowo, spluwając siarczyście na wypielęgnowany trawnik. Edwards uśmiechnął się mimowolnie i pokręcił głową.
-Właściwie to dwa...-powiedział – Ale nie o tym chcę rozmawiać. Co może mi pani powiedzieć o Lavinii? Od dawna tu jest?
Kobieta rozejrzała się nerwowo. Mocny podmuch wiatru zburzył jej nienaganną fryzurę. Ponownie odchrząknęła i zbliżyła się do mężczyzny.
-Ta mała *****a omotała wszystkich w tej przeklętej szkole. –powiedziała nachylając się lekko, jakby bała się, że ktoś może ich podsłuchiwać.


-Na Boga, ona ma przecież piętnaście lat...-zdziwił się Mark.
-Takie są najgorsze. A biedny pan Wright, świeć mu Panie nad jego duszą, tak się w nią zapatrzył, że kompletnie stracił głowę. Oboje dobrze wiemy co z tego wynikło.
-Mogę się z nią zobaczyć? – zapytał Edwards i powoli ruszył w stronę głównego wejścia. Deszcz rozpadał się już na dobre. Rozmowa z tą dziwną kobietą nieco go zmęczyła. A to był dopiero początek dnia.
-A proszę bardzo! –krzyknęła kobieta – Jest u niej teraz jakaś ciotka. Przyjechała wczoraj wieczorem i od tamtego czasu obie siedzą zamknięte w pokoju.
Mężczyzna podziękował i pociągnął za pozłacaną klamkę. Z oddali dobiegł go głos kobiety „Niech pan uważa, żeby i pana nie trafiło”...

Hol, w którym znalazł się Edwards był typowy dla takich placówek. Obite drewnem ściany sprawiały wrażenie jakby były tu od wieków. W kątach porozstawiane były ogromne donice z egzotycznymi kwiatami. Zza zamkniętych drzwi dobiegały chichoty dziewcząt. Mark zapukał stanowczo. Po chwili ukazały mu się dwie młodziutkie, ale za to bardzo ładne osóbki. Jedna z nich zarumieniła się natychmiast i skryła się za towarzyszką.
-Pan do kogo?- zapytała brunetka. Zmierzyła Edwardsa wzrokiem i uśmiechnęła się wesoło.


-Szukam Lavinii Carter...
Dziewczyny wymieniły spojrzenia i wskazały na ukryte za czerwoną kotarą drzwi.
-Ona jest dziwna...-powiedziała nieśmiało jedna z dziewcząt. Mark jednak nie zwrócił na nią uwagi. Zapukał i nie czekając na zaproszenie wszedł do środka.
To co zobaczył zdziwiło go sto razy bardziej, niż te wszystkie ostatnie wydarzenia...

-Co ty tu u licha robisz?! –krzyknęła młoda kobieta. Wstała gwałtownie zasłaniając swoim ciałem wciąż siedzącą dziewczynę. Mark stał jak oniemiały i nie był w stanie wykrztusić słowa.
-Pytam czego tutaj chcesz?! –powtórzyła kobieta. Jej policzki drgały groźnie.


-Olivia...-szepnął mężczyzna. Powoli wracał do normalności. W ciągu kilku sekund przypomniał sobie sześć lat ze swojego życia. – Nawet nie wiesz, jak żałuję, że cię wtedy nie zamknęli....
Kobieta uśmiechnęła się złośliwie.
-Zawsze wiedziałam, że jesteś beznadziejnym gliną. –powiedziała.
Mężczyzna milczał. Te sześć lat, w ciągu których ścigał Olivię Mack były najgorszym okresem w jego karierze. Sprytna, zaradna i piękna – taka była najbardziej niebezpieczna szulerka w Londynie. Oskubała z pieniędzy prawie całe miasto i znikła bez śladu. To była największa porażka Scotland Yardu. A najgorsze w tym wszystkim było to, że Olivia jest kobieta...Żaden mężczyzna nie zniesie upokorzenia ze strony płci przeciwnej. Przynajmniej w Londynie.
A teraz stała przed nim bezbronna.
-Za pięć minut będzie tu cała policja Londynu. Tym razem mi nie uciekniesz..- zatriumfował Mark. – Za długo czekałem...
-Posłuchaj Edwards..- kobieta jakby złagodniała. Mężczyzna jednak dalej bacznie ją obserwował. Wiedział do czego jest zdolna. – Nigdy się zbytnio nie lubiliśmy – to prawda. Ale skoro tu jesteś to znaczy, że chodzi o Wrighta.
-Co masz z tym wspólnego..?
-Lavinia jest moją siostrzenicą. Od śmierci jej rodziców czuję się za nią odpowiedzialna.
-Och proszę cię Mack. –zarechotał mężczyzna – Chyba nie myślisz, że złapię się na te twoje dziecinne gadki.
-Edwards ja nie żartuję! –krzyknęła Olivia i odsłoniła siedzącą na kanapie dziewczynę. Była ubrana w białą koszulę nocną, na którą ciężko opadały jasne włosy. Czerwone od płaczu oczy wbite były bezmyślnie w podłogę. Nawet na Marku zrobiło to wrażenie.


-Nie mogę jej teraz zostawić. –powiedziała Mack. – Jeżeli pomożesz mi odszukać mordercę obiecuję ci, że samowolnie oddam się w ręce policji...
Mężczyzna spojrzał na nią niepewnie. To wydawało mu się za proste. Ale z drugiej strony niezwykle kuszące. Postawienie Olivii przed sądem z góry zapewniłoby mu znaczny awans. Chwilę ciszy przerwał dziwny odgłos. Lavinia wstała. Szła prosto przed siebie, wodząc błędnym wzrokiem po całym pokoju. Szeptała coś po cichu, ale ani Mack, ani Edwards nie byli w stanie zrozumieć co. Dziewczyna podeszła do okna. Spojrzała na ulicę, na której jeszcze wczoraj znaleziono martwego Wrighta, a potem Davies’a.


Wpatrywała się w coś przez chwilę po czym z jej ust wydobył się przerażający krzyk. Upadła na podłogę, a całe jej ciało zaczęło się trząść, jak przy nagłym ataku padaczki. Po chwili młoda Lavinia Carter straciła już całkowicie przytomność...

+++

-Nadal chcesz mnie zamknąć? –zapytała Olivia siadając przy łóżku. Lavinia spała, ale wciąż dyszała ciężko i przewracała się z boku na bok. Mark milczał. Nie wiedział co ma myśleć.
-Zaraz po tym wszystkim mnie aresztujesz. Życie w ukryciu i tak już mi się znudziło. –uśmiechnęła się lekko.
-I tak po prostu chcesz je zamienić na życie w więzieniu? –Mark podszedł do okna. Ulica była prawie pusta. Wciąż zastanawiał się co takiego dzieje się w głowie Lavinii i co tak bardzo ją przeraziło. Miał nieodparte przeczucie, że bez niej nie uda złapać mu się mordercy.


-Dobrze wiem Mark, że chcesz go złapać...Nie oszukuj się...
Nagle w pokoju rozległo się głośne pukanie. Lavinia poruszyła się nerwowo w łóżku, ale nadal była wykończona. Przez drewniane drzwi wszedł ten sam konstabl, który wcześniej pojawił się w mieszkaniu Rity. Tym razem był jednak dużo bardziej podekscytowany.


-Coś się stało? – zapytał szybko Mark. Policjant pokiwał z zadowoleniem głową.
-Złapaliśmy mordercę! – wykrzyknął radośnie, ale szybko zamilkł widząc skrzyżowane spojrzenia Olivii i Edwardsa.

C.D.N.

Gratulacje jeśli dokończyliście czytać ten odcinek Długi, bo obawiam się, że chapter 3 pojawi się dopiero w przyszłym tygodniu. Postaram się jeszcze przed Wigilią, ale lepiej nie będę już nic obiecywał Pozdrowienia.

Ostatnio edytowane przez Falcon : 17.12.2005 - 19:46
  Odpowiedź z Cytatem
 


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 
Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 17:43.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023