|
|
Zobacz wyniki ankiety: Jak oceniasz to FS? | |||
5 gwiazdek - Odlotowe |
![]() ![]() ![]() ![]() |
20 | 74.07% |
4 gwiazdki - Całkiem niezłe |
![]() ![]() ![]() ![]() |
6 | 22.22% |
3 gwiazdki - Przeciętne |
![]() ![]() ![]() ![]() |
0 | 0% |
2 gwiazdki - Zgroza |
![]() ![]() ![]() ![]() |
1 | 3.70% |
1 gwiazdka - Strach się bać |
![]() ![]() ![]() ![]() |
0 | 0% |
Głosujących: 27. Nie możesz głosować w tej sondzie |
![]() |
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
|
![]() |
#1 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Cóż, to by było na tyle :>
Chcę Wam bardzo podziękować za ciepłe komentarze i miłe słowa. Obiecuję, że gdy tylko mnie wena dopadnie, wezmę się za coś 'rozlazłego' ;> A tymczasem życzę miłej lektury i Wesołych Świąt. Odcinek III, czyli o świecach, dedykowany Przyjaciołom ;> ![]() - Kto kogo zostawił? - Proszę? - Widać, że jesteś rozwiedziony. - Jak to widać? - Po twarzy. Zresztą, kawaler by się od razu na mnie rzucił. - Naprawdę sądzisz, że jesteś tak atrakcyjna, że gdyby nie moje złamane serce, to już bylibyśmy w sypialni? - Aha. - Spójrz w lustro. - Jesteś bardzo miły. - Nazwałbym to szczerością. - A ja wrednością. Ale dobre robisz kanapki... znaczy się wigilijne wieczerze. Więc ona odeszła? - Nie chcę o tym mówić. - A właśnie, że chcesz. - Ona zdradzała mnie dobry rok z moim najlepszym kumplem. Zadowolona? - Mhm. Ty też, bo, chociaż zaprzeczasz, bardzo chcesz o tym komuś opowiedzieć. - Jeszcze nie teraz. - Więc kiedy? - Nie teraz. - Jesteś monotematyczny. - PSIAKREW! Ciemność ogarnęła ich ze wszystkich stron. Wieżowiec za oknem również spowity był czernią. W pojedynczych oknach paliły się świeczki. - Korki siadły? – Grace chciała wstać, ale potknęła się o swoje buty i wylądowała na fotelu. - Nie, chyba w całej dzielnicy padło. – na tle okna zobaczyła zarys barków Adama, które po chwili zniknęły w ciemności pokoju. ![]() - Masz latarkę? – dziewczyna nie próbowała się już podnosić, bo nie znała rozmieszczenia przedmiotów i bała się cokolwiek przewrócić. - Tak, tylko nie wiem gdzie. Ale w kuchni mam świece. Oczy Grace zaczęły przyzwyczajać się do mroku. Widziała jak mężczyzna znika w zarysie kuchennych drzwi, a po chwili usłyszała serię słów uważanych potocznie za niecenzuralne i odgłos przewracającego się krzesła. Zachichotała pod nosem, bawiła ją ta sytuacja. I nawet głowa przestawała już boleć. Z kuchni dobyło się światełko. Światło zamrugało, zaczęło się szamotać, jakby chciało uciec. Po chwili uspokoiło się, a w drzwiach ukazał się Adam z świeczką w dłoni, bardzo z siebie dumny. Położył ją razem ze świecznikiem na stoliczku i usiadł na kanapie. Razem z oświetleniem wysiadło najwyraźniej ogrzewanie, bo zrobiło się zimno. Grace siadła obok niego, przykryła ich kocem. Adam spojrzał na nią ze zdziwieniem. - Będzie cieplej – szepnęła i przyjrzała się świecy. – Zielona. - To kolor nadziei. - Istnieje coś takiego? - Musi istnieć. ![]() Siedzieli, w skupieniu przyglądając się płomykowi. W oknach sąsiedniego wieżowca pojawiało się coraz więcej światełek. - Złamała mi serce. Powiedziała mi o nim w naszą rocznicę, jak chodziliśmy po parku. Nie rozumiałem, ciągle nie rozumiem, jak mogła mi zrobić coś takiego, skoro przed ołtarzem przysięgała mi miłość i wierność. Jak mógł mi to zrobić kumpel, którego znam od kołyski? Co kieruje w takich sytuacjach człowiekiem? Jak można tak po prostu zdradzić? I miłość, i przyjaźń. No jak?... Grace oparła czoło o jego ramię i słuchała. Nie chciała mu przerywać, dobrze wiedziała, jak to jest wyrzucić z siebie cały swój ból, całą gorycz i smutek. I wiedziała, jak bardzo potrzebny jest wtedy ktoś, kto cię wysłucha. Więc słuchała. Po kilku chwilach, Adam przerwał, Grace poczuła jak jego ramiona zaczynają drżeć. Nie musiał już więcej nic mówić, ona dobrze wiedziała, że ten wieczór pomógł im obojgu. Na ulicy oddzielającej dwa wieżowce było niemal tak jasno jak w dzień, tysiące świec rzucały na ziemię światło nadziei. A do nieba – modlitwy. Zza ściany usłyszeli radio na baterie Gibsonów. Chwila szumu, potem piękny kobiecy głos, śpiewający kolędę. Chwilę później głosowi zawtórował baryton pana Samuela i alt pani Georgii. Grace uśmiechnęła się i zaczęła nucić. Dźgnęła Adama łokciem. - Co? - No śpiewaj! Więc śpiewał. I czuł, że z każdym następnym słowem było mu lżej. Czuł czyjąś obecność, i wcale nie chodziło mu o dziewczynę obok niego. Czuł, że jednak gdzieś tam, gdzie ludzki wzrok nie sięga, ktoś pcha nas do przodu, grozi palcem gdy to potrzebne i uśmiecha się, gdy zaczynamy rozumieć. Człowiek musi w coś wierzyć. Niektórzy wierzą w miłość, inni w wolność, jeszcze inni w przeznaczenie. A czym, do licha, On jest, jeśli nie tym właśnie? Spojrzał za okno. Czy to właśnie jest magia Świąt? Bóg. - On tu jest. - Kto? - On. – mężczyzna uśmiechnął się i otarł łzy z policzków. – W Święta nikt nie jest sam. ![]() ~*~ Adam otworzył oczy i ziewnął głośno. Dopiero po chwili zorientował się, że był w pokoju sam. Na stoliczku po świecy pozostał już tylko knot i roztopiony wosk. O świecznik oparta była wizytówka, na której odwrocie było napisane tylko Wesołych Świąt. Dziękuję, Grace. Mężczyzna wstał, otworzył okno i wciągnął świeże powietrze. Uśmiechnął się do kolorowych czapek w dole, które wraz ze swymi właścicielami postanowiły uczcić pierwszy dzień Świąt spacerem. - Wesołych Świąt! – krzyknął i schował się do środka, bo zimno było przeraźliwie. Siadł na parapecie i nie zastanawiał się nawet, gdzie zniknęła Grace. Wiedział, że ją wczorajszy dzień też zmienił i że nie zrobi następnego głupstwa. Po chwili wstał, wziął do ręki wizytówkę i zaśmiał się szczerze. Grace Willis, psycholog. No kto by pomyślał... Spojrzał na świecę i przypomniał sobie to, co działo się w nocy. Było mu dużo lepiej. Poczuł, że teraz mógłby przenosić góry. I przeniesie. Podszedł do telefonu i wystukał tak dobrze mu znany numer. Odczekał kilka sygnałów, wciąż niepewny swojej decyzji. Gdy usłyszał Ten Głos, wiedział już że to wszystko ma sens. - Wesołych Świąt, Nicole. Ma sens. ![]() EPILOG George Harrison stał przy oknie i w milczeniu przyglądał się okolicy pogrążonej w mroku najpiękniejszej, ponoć, nocy w roku. Dla niego nie była najpiękniejsze, o nie. ![]() Cóż, to prawda, że w dzieciństwie Wigilia była czymś niesamowitym, ale teraz, gdy został już sam, i to wcale nie za sprawą czasu, ale pieniędzy, nie czekał już na nią tak jak dawniej. Dla niego, człowieka interesu, była następną nocą, której każda kolejna minuta przybliżała go do następnego dnia ciężkiej pracy w firmie. Odwrócił się od okna i rozglądnął się po salonie. Nie kupił w tym roku choinki, cholera. Zresztą, po co mu ona? Już ruszał w stronę swojego gabinetu, a co za tym idzie – w stronę interesów, gdy milczenie tego wielkiego, pustego domu przerwał dzwonek do drzwi. George zmarszczył brwi, a będąc człowiekiem cierpliwym, postanowił poczekać aż ktoś sobie pójdzie. Ktoś jednak był równie uparty, więc po dziesięciu minutach mężczyzna otworzył drzwi, po czym zamarł. ![]() Za progiem stała jego pani psycholog. George zanotował w myślach, że miała wielkie rumieńce na policzkach (zimno było jak cholera) i koszyk w rękach. Nie pytając o pozwolenie, wparowała do środka, ściągnęła płaszcz i ruszyła do kuchni. - Proszę pani?... – zdołał tylko szepnąć zaskoczony George, po czym ruszył za nią truchtem. Gdy wszedł do jadalni, pani Willis kończyła wykładać na stół świąteczne potrawy. - Czy pani zgłupiała? – mężczyzna zmarszczył brwi. - Niech mi pan wierzy – uśmiechnęła się pani psycholog. – Że jestem rozsądną kobietą. Płacę składki emerytalne, myję zęby dwa razy dziennie i jestem magistrem psychologii. Wie pan, kilka lat temu ktoś bardzo smutny nauczył mnie czegoś bardzo dobrego. W Święta nikt nie powinien być sam. Wyciągnęła z koszyka ostatnią rzecz – zieloną świecę. - Nadzieja, panie Harrison, nadzieja. ![]() KONIEC Wersja anglojęzyczna: THE END Tradycyjne już podziękowania. - Oazi, która wspierała, kopała, dźgała, wściekała się, a czasem nawet radziła ;>. Dzięki za wszystko, siostro! - Mojej Bandzie, która czasem dość brutalnym metodami uświadamiała mi, że to FS musi znaleźć się na forum. - Ludowi czatowemu, bez którego życie nie byłoby takie wesołe ;> - SO, czyli Okularowi, który powiedział „tak”, gdy go zapytałam „tak czy nie”? XD i Megisi, która też powiedziała „tak” XDDD - Karpiowi, barszczowi z uszkami i pierogom z kapustą. Mojej rodzinie, kolędom, choince i przyjaciołom. Generalnie, Tym Dniom, w które aż chce się żyć. - Wszystkim Wam, którzy zechcieliście to przeczytać, a może nawet skomentować. Cześć Wam i chwała ;> Więc cóż... Wesołych Świąt. |
![]() |
|
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|