|
|
Zobacz wyniki ankiety: Jak ocenisz moje fotostory? ;-) | |||
5 gwiazdek - Odlotowe |
![]() ![]() ![]() ![]() |
2 | 11.76% |
4 gwiazdki - Całkiem niezłe |
![]() ![]() ![]() ![]() |
12 | 70.59% |
3 gwiazdki - Przeciętne |
![]() ![]() ![]() ![]() |
0 | 0% |
2 gwiazdki - Zgroza |
![]() ![]() ![]() ![]() |
1 | 5.88% |
1 gwiazdka - Strach się bać |
![]() ![]() ![]() ![]() |
2 | 11.76% |
Głosujących: 17. Nie możesz głosować w tej sondzie |
![]() |
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
|
![]() |
#1 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Odcinek 3 : Madame Izabela
- Jeszcze się zastanawiasz? Głos, który usłyszała Jolka, wyrwał ją ze snu. Jeszcze z zamkniętymi oczami próbowała sobie przypomnieć gdzie jest... Widocznie przysnęła na fotelu w zapleczu. No tak – przecież Lola nie przyniosła jej kawy. Wyciągnęła się na fotelu i otworzyła oczy. Było ciemno, jedynie przez małe okienko pod sufitem prześwitywała delikatna smuga księżycowego światła. Jolanta podążała wzrokiem po oświetlonej linii, zauważyła jakąś książkę ![]() - Ojej, mój stary album – podeszła do stolika, na którym leżał. Przesunęła palcem po zimnych, metalowych brzegach starej rodzinnej pamiątki. Teraz na okładce widniały esy-floresy, które zrobiła kobieta „czyszcząc” ją z kurzu. Otrzepała dłonie o kostium. – Skąd on tutaj się wziął? Gdzie fotel? – nagle odkryła jego zniknięcie. W pomieszczeniu panowała cisza. Nagle dało się słyszeć odgłos potarcia zapałki o siarkę. Ktoś zapalił świecę, która oświetliła część pomieszczenia. Migający płomyczek ukazał bladą twarzyczkę. ![]() - To są problemy? – ten sam głos, co poprzednio, przerwał nieprzyjemną ciszę – A ty się zastanawiasz, czym na nie zasłużyłaś? Zabawne. – biała postać zakpiła z Jolanty - Kto ty niby jesteś? – głos szatynki był oschły i nieprzyjemny, ale dało się usłyszeć w nim odrobinę strachu i niepewności. - Koleżanka po fachu. Madame Izabela, jak mówili, przyszłam przypomnieć ci, po co tu jesteś. - No, po co… I niby gdzie? - Na świecie, ogólnie mówiąc. Nie, nie znajdziesz tu włącznika światła – powiedziała biała postać widząc, że Jolanta błądzi ręką po ścianie. Klasnęła w dłonie, pokój oświetlił się. Jolka zasłoniła oczy ręką, przyzwyczaiła się już do ciemności, a nagłe włączenie światła wydawało jej się okrutne. Zabrała dłonie i zobaczyła jasną postać w białej sukience, dosyć ekstrawaganckiej, pomyślała, wypełniała ona swoją aurą prawie całe pomieszczenie. A pokój był ogromny, jasny jak ona, pusty i prosty. W kącie, koło okna stała szafka, na niej album, z drugiej strony niski stolik i 2 fotele. Na jednym z nich usadowiła się Izabela, na drugi wskazała ręką, jakby mówiła „usiądź obok mnie”. Szatynka stała dalej w swoim miejscu. - Madame Izabela nic mi nie mówi. Któż ty? - Świąteczny anioł, delikatna Śnieżynka, prezent mam dla ciebie. Usiądź. Jola wyczuła rozkaz w jej głosie, posłusznie usiadła, mówiła dalej: - Ha, ja tam w bajki nie wierzę, za stara jestem. ![]() - Racja, nie jesteś już młoda, Jolu. Teraz przemysł kosmetyczny ruszył do przodu – liftingi, kremy nawilżające, ściągacze skóry… Wszystko może sprawić, że kobieta wydaje się zgrabniejsza, piękniejsza, a co za tym idzie - młodsza… Ale widzisz te kurze łapki wokół twoich oczu? Policzki, też straciły gładkość – są szorstkie, nieprzyjemne w dotyku – anielica wyciągnęła dłoń, pogładziła ją po twarzy. Jola w geście obronnym odsunęła się od niej, podniosła rękę i dotknęła swojej skóry. - Do czego więc zmierzasz? - Chcę ci uświadomić, że nie jesteś już nastolatką, podlotkiem. Baba z 40 na karku powinna dobrze wiedzieć, czego chce w życiu. Ba! Już dawno powinna działać w tym kierunku. Za jakiś czas kopniesz w kalendarz, wiesz przecież, jak nałogi przyspieszają śmierć, i nawet nie będzie kto miał po tobie płakać. Andrzej, Karol, Mateusz… Ilu ich było w Twoim życiu? A Ilu odrzuciłaś? Nie pamiętała. Wiedziała tylko, że w okresie, gdy wszyscy chłopcy zaczęli się w niej kochać, ona w głowie miała tylko jednego. Wojtkowi jednak nie podobała się Jola. Spędzał czas razem z Wiolettą, to oni zostali wybrani królem i królową balu karnawałowego w ich internacie. Oni uciekali z lekcji i chodzili do parku na romantyczne zimowe spacerki. Oni pasowali do siebie idealnie. Jednak Wiola tego nie doceniała, w Marcu poznała innego chłopaka. I znów seria ucieczek z lekcji, tym razem do różnych miejskich barów. ![]() Wojtek był inny niż reszta chłopców, o wiele dojrzalszy i w pewien sposób oryginalny… Zawsze miał własne zdanie i nie bał się do przedstawić innym. Tak jak Wiolka kochał zwierzęta – był wegetarianinem, udzielał się w wielu akcjach, popierał dermatologiczne testowanie kosmetyków. Może właśnie to, na jakiś czas połączyło tych dwoje? Po rozstaniu zmienił się. Już nie taki otwarty jak kiedyś, cichy, tajemniczy szlajał się wieczorami przy miejscowym klubie. Zaczął pić, wydalono go ze szkoły – więcej już go Jolka nie widziała. - Wiem, co myślisz – mruknęła Iza – trzeba było działać, byś go zdobyła. Zresztą Wiolka była podatna na twoje racje, gdybyś powiedziała, że masz go na oku, to oddałaby ci chłopa. A nawet sama mu podpowiedziała, że warto się tobą zająć. Dziwna wtedy byłaś. - Głupia i niedopowiedziana. Nie nadawałam się do tego, nie umiałam powiedzieć Wiolce, co czuję. Ona.. Wydawało mi się, że jest ważniejsza niż ja. Zawsze byłam w cieniu, odrzucona przez innych, często nawet przez nią samą. ![]() - A teraz już nie czujesz tego. Przed nikim w zasadzie. Ty jesteś ważna, twoje zachcianki są ważne, twoja kasa, twój sklep. Egoistka. Jola milczała. Czy naprawdę tak się zmieniła od tego czasu? Nawet nie zdawała sobie sprawy, co przez to się stało. Nagle album sam otworzył się, przewróciło się kilka kartek, wypadło jedno zdjęcie. - Twój ojciec. - Faceci to świnie – z oczu szatynki potoczyło się kilka błyszczących kropli – a on… A on największa. - Alkohol robi swoje. Zniszczył jego uczucia. Złą miałaś rodzinę, prawda? - Matka umarła, gdy zdobyłam stypendium do szkoły prywatnej. Ludzie mówili, że on – zawahała się – ją zabił. Nie wierzyłam w to wtedy. Bił nas, poniżał, to było straszne, ale w głębi duszy wierzyłam, że kryje się w nim ktoś dobry i kochany. Dopiero później zwątpiłam. - Wiesz, gdzie teraz jest Miłosz? Co się z nim dzieje? [IMG]http://************/jfygj8.jpg[/IMG] Jolanta przecząco pokiwała głową. Nie wiedziała o nim nic od czasu, gdy pojechała do internatu. Nagle album otworzył się na środku, przeleciało przed nią kilka zdjęć jej butiku, fotografie, które robiła do nowego paszportu… Nagle ukazały się zdjęcia starszego mężczyzny siedzącego samotnie przy stole. W szybie odbijały się lampki zawieszone na ścianie. Osoba ta była wpatrzona w jeden punkt. Jolanta nie mogła określić gdzie patrzy, ale w jego wzroku dostrzegła smutek i zadumę. ![]() - To on? Anielica nic nie powiedziała, tym razem sama wzięła album w dłonie, przewróciła kartkę i pokazała następne zdjęcie. Ukazywało małą, starą chatkę w obrzeżach miasta. Każdy wiedział gdzie się ona znajduje – to był najbardziej zniszczony dom w okolicy. Zresztą jedyny, jaki stał na ulicy Cmentarnej. Domek obrastały stare spróchniałe drzewa, krzaki. W dali dało się zauważać nagrobki i krzyże. To jest najstarszy cmentarz w miasteczku. Nikt już tam nie zagląda - widać rodziny osób tam pochowanych również nie żyją, lub zapomniały o swoich bliższych i dalszych korzeniach. - Tu mieszka Leokadia. - W tej chacie? Lola zajmuje ten dom? Ludzie mówią, że jest opuszczony… A te zabite okna? Jak można tam mieszkać? – Jolanta zasmuciła się. Nie spodziewała się, że jej pracownicy mają takie zdezelowane mieszkania. Rzeczywiście – Leokadia miała minimalną pensję. Ledwo, co jej wystarczało na wykarmienie syna i kupienie środków czystości. Jakub był chorowitym dzieckiem, ciągle chodził zasmarkany. Teraz zachorował na anginę. Leżał w łóżku, a jego matka delikatnie gładziła go po policzku. Modliła się, by wyzdrowiał jak najszybciej. Podała mu gorący kompot z suszonych owoców oraz kanapkę z tuńczykiem. „To nasza mała wigilia, kochanie” wyszeptała i pocałowała go w policzek. [IMG]http://************/jfyglz.jpg[/IMG] Jola widząc te zdjęcia wzruszyła się. Ta atmosfera w ich domu, mimo wszystkie niedogodności, była taka świąteczna, rodzinna i ciepła. Teraz Izabela pokazała zdjęcia samego cmentarza. Kilka zdjęć poszczególnych tablic nagrobnych. W Jolancie obudziła się potrzeba znalezienia mogiły Jowity. W końcu to dzięki niej dorobiła się takiej fortuny. - Możesz sprawić, że te Święta Bożego Narodzenia spędzisz najlepiej jak potrafisz. Wystarczy się tylko postarać. --- Edit: Zdjęcie już poprawione, przepraszam za pomyłkę ;-) Ostatnio edytowane przez T42 : 30.12.2005 - 16:44 |
![]() |
|
![]() |
#2 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Nie jestem osobiście zadowolona z tego FS. Pomysł narodziłsię tuż przez świętami - miałam mało czasu na zrealizowanie projektu. I tak jestem delikatnie spóźniona (chyba, że ktoś świętuje dzisiaj w prawosławiu ^^). Wena mnie opuściła mniej-więcej w środku przedostatniego odcinka - ten też nie był zbyt natchniony.
Narazie planuję napisanie nowego FS, o nietypowej tematyce (jak myślę). Jednak wolę najpierw przygotować większą część tekstu, a dopiero później wstawić je na forum, aby uniknąć wpadek ;] Ostatni, nie najlepszy odcinek Dziś w mieście znów panował zamęt. Tym razem ludzie udawali się do znajomych na obiad, inni wyruszali na świąteczne spacery do parku, a zapominalscy śpieszyli do supermarketów zaopatrzyć się w jakieś smakołyki lub drobne upominki. Właśnie tam Jolanta spotkała Wiolettę, afiszującą się w kurteczce ze sztucznej skóry. „Nieumyślnie” strącała ozdoby przy słodyczach robiąc przy tym niezły rumor, kilka osób spoglądało w jej stronę, podszedł jakiś mężczyzna z obsługi i pomógł jej zbierać orzechy do koszyczka. Wiolka uśmiechała się do niego zalotnie. ![]() - Wszystkiego najlepszego – Jolanta podeszła do Wiolki i podała jej rękę pomagając wstać. - Najlepszego… - spojrzała za smukłą dłonią i długim ramieniem - Oh, Jolu! Ty i supermarket? Co tu robisz? - A wybrałam się na zakupy. Myślałam, że dobrze będzie jak odwiedzę mojego brata, może ma jakieś dzieci? Kupiłabym słodkości. Co tam dla nich wybrać, jak myślisz? - Dzieci? Czy ja wiem – z niesmakiem mruknęła Wiolka – najlepiej kup bombonierę, i tak dobrze,i tak, czy dzieciaki, czy też nie. Może wybierzesz tą z wiśniami? Pychota! - Dzień dobry Leokadio. Chciałabym, byś popołudniu przyszła, wraz z synem, w mojej kamienicy. Za jakiś czas powinien przyjechać mój znajomy i zabrać was samochodem. Tak, wiem, że jest chory, w wozie mamy klimatyzację. Nie martw się o nic, na pewno nie będzie źle. Nie, nie chodzi o twoją pracę! Absolutnie. To zupełnie inna sprawa. Jeśli nie możesz przyjechać weź przynajmniej paczkę. Może jednak się zdecydujesz. Będę czekać. Tak, tak. Do widzenia. ![]() - Jola? Wszystkiego najlepszego kochana – Miłosz objął siostrę – tyle lat minęło, no już, już wchodź do środka. - Ja na chwilę, niestety… - rozejrzała się po pokoju, do którego wchodziło się zaraz z podwórza – mieszkasz sam? - Moja droga, trzy lata temu wyprowadziła się moja lokatorka. Starsza to kobieta była i ode mnie, ale jaka sprytna i zaradna. Rodzinę znalazła we Wrocławiu. – mężczyzna zdjął płaszcz ze swojego gościa, gestem kazał usiąść przy stole – wyjechała i mnie samego zostawiła. – westchnął ![]() - Długo tu mieszkasz? Żony nie znalazłeś, dzieci nie masz. Samotny ty taki. - Samotny, samotny. A ty, moja droga, nie ułożyłaś sobie życia? - Ułożyłam jak ułożyłam – zacisnęła sine z zimna usta - Od nowa żyć zaczęłam… - Nagłe zmiany? - Muszę iść – nagle przerwała i wstała od stołu. Miłosz zawahał się, nie wiedział jak się zachować. Po tylu latach się spotykają, a ona znów ucieka. Zatrzymać, jeszcze porozmawiać? A może pozwolić na następną przepaść. Znów żyć samotnie, osobno, jak obcy ludzie… Jola wyciągnęła rękę w stronę klamki. Zatrzymała się nagle i odwróciła głowę w stronę brata. - Przyjdź na o 16. Przygotuję obiad. Porozmawiamy. Odprowadziła Leokadię do drzwi jej domu. Na progu obiecała, że zajmie się remontem i postara się o lepsze warunki do życia. Bartek, opatulony nowym szalikiem, stanął z tyłu niosąc ogromną paczkę. Zza niej było tylko widać wełnianą czapeczkę i błękitne oczy, które iskrzyły radością. Leokadia wiedziała już, że nie musi się bać nagłego końca. Wszystko będzie dobrze. ![]() Miłosz kroczył obok siostry. Ścieżka za domem Loli była zarośnięta, Jolka co chwilę potykała się o wystające korzenie spod zmarzniętej ziemi. Niepotrzebnie nałożyła nowe kozaczki. Szatyn chwycił ją pod rękę, szli dalej. Dróżka była coraz węższa, z obu stron rosły kolczaste krzewy, teraz lekko oszronione, zasuszone, jakby zamarły na czas zimy. Gdzieniegdzie były ogromne, spróchniałe już drzewa, które długimi konarami gładziły swoje korzenie. Rodzeństwo dochodziło już do zniszczonej bramy. Miłosz siłował się z zardzewiałymi wrotami, dłuższy czas nie chciały ustąpić, w końcu cienko i żałośnie zapiszczały i uchyliły się ukazując miejsce spoczynku wielu zapomnianych. - Mam poddasze nieurządzone. Chciałbyś? - Wydaje mi się… - Po jutrze zbierzemy twoje rzeczy. Musimy nadrobić czas, ten czas, który minął. - Jestem szczęśliwy. - I ja. *** Brązowowłosa dziewczyna zapukała do czarnych, mahoniowych drzwi. Rozległ się dźwięk stawianych kroków, szybko zdjęła frotkę i rozpuszczone już, długie włosy pogładziła dłonią. Zgrzyt zamka, ostatnie podciągnięcie pończoch i spódnicy. ![]() - Dzień dobry pani Aniu – uśmiechnęła się radośnie, weszła do środka i wręczyła starszej kobiecie zgrabne pudełeczko obłożone w czerwony papier i z zawiązaną nań zieloną wstęgą. – Wszystkiego najlepszego! Niech zdrowie sprzyja i radość nie opuszcza tego miejsca. A z paczuszką proszę ostrożnie, delikatne cacuszko tam schowane. - Oh, kochanie, jak miło. Dziękuję bardzo. Rozbierz się i przejdź do salonu, zaraz przyjdę, tylko wyłączę czajnik – dało się słyszeć ciche gwizdanie z głębi mieszkania - A pani dziś sama? Gdzie mąż? - A telewizję ogląda, jak to zwykle – mrugnęła do dziewczyny – Adam, gość do nas zawitał – krzyknęła w stronę salonu. „Jak tu świątecznie, jak radośnie” przemknęło jej przez głowę. „Rodzinnie i serdecznie… Każdemu tak trzeba życzyć. Każdemu” Z pokoju wyszedł staruszek. Elegancko pokłonił się, wziął Dominikę pod rękę i wprowadził do pokoju. |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|