Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory

Komunikaty

Zobacz wyniki ankiety: Jaka jest Wasza ocena mojego FS?
5 gwiazdek - Odlotowe 10 62.50%
4 gwiazdki - Całkiem niezłe 4 25.00%
3 gwiazdki - Przeciętne 2 12.50%
2 gwiazdki - Zgroza 0 0%
1 gwiazdka - Strach się bać 0 0%
Głosujących: 16. Nie możesz głosować w tej sondzie

 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Prev Previous Post   Next Post Next
stare 14.02.2006, 20:52   #4
Key
Guest
 
Postów: n/a
Arrow Klątwa (CD)

A.H. => o_O
Rozdział 3
Annie nie zwlekając dłużej, pobiegła na górę, do swojego pokoju. Dopadła do sejfu umieszczonego za obrazem, pośpiesznie wystukała szyfr i wydobyła wszystkie swoje karty kredytowe. Wcisnęła to wszystko do zapinanej kieszeni dresu i zbiegła na dół. Ukradkiem zajrzała do salonu- Amelia miotała się jak oszalała po pokoju nad ciałem Henry’ego. Annie utwierdziła się w przekonaniu, że przepowiednia Kasandry Welert z pewnością nie była dobra- nigdy nie widziała, żeby jej ojciec kiedykolwiek zemdlał...
Przed dom zajechała karetka pogotowia, a wokół zaczął się gromadzić tłumek gapiów. Annie nie zwracając na nic uwagi wypadła z domu i pobiegła na przełaj, przez trawnik, a zatrzymała się zdyszana dopiero przed domem, w którym niespełna godzinę temu zostało przesądzone jej przyszłe życie.
Czując, jak wzbiera w niej wściekłość, Annie załomotała w drzwi, które tak jak za pierwszym razem otworzyły się natychmiast. Kasandra nie wydawała się być zaskoczona tą wizytą.
- Chcę wiedzieć! – wycedziła Annie wchodząc do środka. – Proszę wyjaśnić co oznaczają słowa przepowiedni!
Kasandra przez długą chwilę wpatrywała się dziwnie w Annie. Czyżby to było współczucie?
- Niestety nie mogę tego zrobić- odparła wreszcie. – Osoba, której dotyczy przepowiednia sama musi zinterpretować słowa. Ja tym bardziej nie mogę ci pomóc.
- Dlaczego?- warknęła Annie. – Skąd mam wiedzieć o jakie rośliny pani chodziło?! I co one mają wspólnego z moją przyszłością!?!?!
Po spojrzeniu, jakie posłała jej Kasandra zorientowała się, że palnęła coś głupiego. Zaczęła gorączkowo myśleć.
- No.... wiem tylko tyle, że to nie była chyba dobra wróżba... Te wszystkie złowróżbne sformułowania... To brzmiało jak... jakaś klątwa!
Zapadło złowieszcze milczenie, a Annie zrozumiała, że ma rację.
- A... ale... – wyjąkała z przerażeniem. – Jest jakiś sposób aby ją zdjąć, prawda?
Na twarzy Kasandry pojawił się ledwie dostrzegalny uśmiech.
- Owszem, istnieje pewien sposób... – odparła.
- Jaki? – zapytała szybko Annie.
- Musisz złamać odwieczną tradycję panującą w twojej rodzinie i przyjąć nazwisko swojego wybranka. Twoje dziecko musi nosić nazwisko po ojcu.
- Tylko... tyle? – zapytała ze zdziwieniem Annie, lecz jednocześnie poczuła bolesny uścisk w sercu.
- Tak... To zadanie wydaje się być bardzo proste, lecz... pamiętaj, że bardzo trudno jest oszukać przeznaczenie. Niewielu ludziom, nad którymi ciążyła klątwa udało się ją zdjąć.
Annie poczuła, że uścisk w jej sercu pogłębił się... Jej rodzice nigdy się na to nie zgodzą. Zwłaszcza matka, która zwykła często mawiać: Twoje nazwisko to największa duma, jaką miałaś zaszczyt odziedziczyć po przodkach. Poza tym... Annie nie miała powodzenia u płci przeciwnej... Nigdy nie miała chłopaka. Czy o tym właśnie mówiła ta przepowiednia? Że ród Hillocków wymrze, bo żaden chłopak nigdy je nie zechce? Nic dziwnego, że rodzice tak się wściekli... Pewnie już szykują dla niej pięciogodzinne kazanie, które wygłoszą jak tylko wróci do domu: o tym, że zhańbiła rodzinę i doprowadziła do nieprzytomności swojego ojca. Ale Annie nie miała zamiaru dać im tej satysfakcji... Nie dzisiaj. Zwróciła się do Kasandry:
- Czy mogłabym skorzystać z pani telefonu?
***
Dziesięć minut później Annie jechała już w stronę centrum. Wkrótce taksówka zatrzymała się przed Ground Hotel. Annie zawsze chciała się tu zatrzymać na noc. Oszołomiona weszła do środka.

W recepcji siedziała starsza kobieta budząca skojarzenia z jakimś chorym sępem. Annie poczuła się onieśmielona. Jeszcze nigdy nie wynajmowała pokoju w żadnym hotelu.
- Dobry wieczór – odezwała się Annie podchodząc do kontuaru.
- Dobry wieczór –recepcjonistka wyszczerzyła zęby w sztucznym uśmiechu. – Słucham.
- Chciałabym zarejestrować się w jakimś pokoju – powiedziała Annie wyciągając rękę, w której trzymała kartę kredytową.
Recepcjonistka zmierzyła dziewczynę sceptycznym spojrzeniem pozbywając się przy tym swojego sztucznego uśmiechu.
- Ach tak... A na kiedy chce pani zarejestrować ten pokój?
- No.... chcę zarejestrować się w pokoju... teraz! – oświadczyła Annie czując, że robi się czerwona.
- Proszę o dokument osobisty.
Annie wyciągnęła z portfela swoja legitymacje szkolną. Żałowała, że nie ma jeszcze dowodu osobistego.
- Pokój jednoosobowy?
- Tak.
- Długość pobytu?
- Yyy.. Na razie na jedną dobę.
- Z wyżywieniem? – zapytała oschle recepcjonistka.
- Tak. – mruknęła Annie pragnąc zapaść się pod ziemię.
- W takim razie należy się pani to... – rzuciła recepcjonistka znudzonym tonem podając Annie jakąś kartkę.
Pięć minut później Annie szukała już pokoju nr 36 i przyglądała się kartce, którą podarowała jej recepcjonistka.
ZAPOSZENIE
Dla wszystkich* mieszkańców Ground Hotel
na imprezę z okazji imienin zastępcy kierownika,
która odbędzie się 27. 07. br. o godz. 21.30.
w Ground's Club /sala nr. 50/
* TzW___________________________________
Czyli za pół godziny. Annie była nauczona nie ignorować zaproszeń, chociaż z drugiej strony nienawidziła imprez. Te tłumy dobrze bawiących się ludzi nie zwracających na nią najmniejszej uwagi. Poza tym była w grobowym nastroju i nie miała ochoty jeszcze się dobijać. W końcu znalazła swój pokój i właśnie mocowała się z zamkiem, kiedy usłyszała za sobą czyjś głos.
- Ooo, widzę, że mam sąsiadkę!
Annie odwróciła się szybko i zobaczyła dziewczynę, która mogła być mniej więcej w tym samym wieku.
- Cześć, jestem Cell Crockpud. – rzuciła wesoło owa dziewczyna podając Annie rękę.
- A-Annie, miło mi...
- Wybierasz się na imprezkę?
- Właściwie to chyba nie... – wymamrotała Annie patrząc na Cell i zastanawiając się, jak można być tak śmiałym. – Nie mam co na siebie włożyć – dodała zanim zdążyła ugryźć się w język.
- Och... W takim razie zapraszam do mnie. Może coś na to poradzimy...
Przez chwilę zachowanie Cell wydało się Annie dość podejrzane, ale najwyraźniej tak zachowują się osoby śmiałe i otwarte, więc posłusznie udała się za swoja nowa znajomą do pokoju naprzeciwko. Czuła przy tym jakąś dziwną satysfakcję- jeszcze nigdy nikt nie był dla niej taki... może Cell zostanie kiedyś jej przyjaciółką?
- Nie mam się z kim wybrać, wiesz? – wypaliła Cell, kiedy weszły do pokoju. - Mojemu mężowi coś wypadło... Może wybierzemy się razem? Czy ty również jesteś sama?
Annie przytaknęła.
- Świetnie! Jeśli chcesz, mogę ci pożyczyć jakiś ciuszek. Wybieraj!- powiedziała Cell prezentując pokaźną zawartość swojej szafy.
Dwadzieścia pięć minut później, Annie stała przed lustrem w wybranym przez siebie różowym kostiumie oraz w nowej fryzurze i makijażu, które naprędce zrobiła jej Cell.
- Świetnie, bardzo mi się podoba! – Annie wpatrywała się jak urzeczona w swoje odbicie.
- Zostało kilka minut. To może ty już pójdź i poczekaj na mnie w klubie. Ja się tylko przebiorę i zaraz do ciebie przyjdę...
- OK.
Annie powoli udała się do sali nr 50. Czuła jak depresja już z niej uleciała, pozostawiając po sobie lekkie uczucie szczęścia.
Kiedy dotarła do Ground Club, stwierdziła ze zdziwieniem, że nie wygląda on jak sala bankietowa odpowiednia do świętowania imienin zastępcy kierownika. Był to po prostu mały pokój przypominający pub. Grała głośna muzyka, większość ludzi tańczyła.
Annie usiadła przy barze i poprosiła o pierwszego w swoim życiu drinka. Nie zauważyła, że ktoś obserwuje ja od chwili, kiedy tu weszła...
Siedziała tak już piętnaście minut i zaczęła się niecierpliwić. Właśnie miała wstać i iść po Cell, kiedy ktos ją zagadnął:
- Cześć mała, czekasz na kogoś?
Annie spłonęła rumieńcem- zobaczyła, że przysiada się do niej jakiś przystojny mężczyzna o jaskrawozielonych oczach. Annie zaparło dech z przejęcia. Nawet nie zauważyła, kiedy wdała się z nim w miłą pogawędkę- nie zauważyła, że minęła już godzina, a Cell nadal się nie pojawiała.
Annie jeszcze nigdy nie rozmawiała tak z żadnym mężczyzną- wydawało jej się, że zna Johna od lat... W tej chwili słowa wieszczki, że zdjęcie klątwy jest bardzo trudne, wydały się banalne- bo oto wyobrażała siebie i Johna jako szczęśliwe małżeństwo z własnym domem i gromadką dzieci. Czuła, że właśnie spotkała mężczyznę swojego życia...
- Napijesz się czegoś? – zaproponował John.
- Z przyjemnością- odparła Annie patrząc głęboko w jego hipnotyzujące oczy.
John podszedł do barmana, poprosił o dwa kieliszki białego wina. Po długiej chwili wrócił i podał jeden z nich Annie, która wypiła go jednym haustem. Zabrzmiała łagodna muzyka.
- Może zatańczymy? – zapytał John zapraszając Annie na parkiet.
Tańczyli długo, przytuleni do siebie. Annie wydawało się, że powoli zapada w jakiś bajkowy sen- kolory traciły swoją ostrość, a przedmioty wyrazistość. Wszystko zaczęło wirować jej w oczach, aż w końcu ogarnęła ją całkowita ciemność.

CDN
  Odpowiedź z Cytatem
 


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 
Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 05:13.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023