![]() |
#4 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Noo... Poszło szybciej, niż myślałam x3 Skończyły się zapasowe rozdziały xD Tak więc na kolejny poczekacie troszkę dłużej x3
RAZEM DO CELU PART IV ![]() Zrobiliśmy sobie czterdziestominutowy spacerek. Dom Haydena znajdował się za wzgórzami, toteż nie był widoczny z okna w mieszkaniu babci. Ten jednak robił wrażenie. Średniej wielkości z małym ogródkiem, w którym mógłby bawić się piesek razem z dwójką dzieci! Istna sielanka… - Mam nadzieję, że nie zrazisz się do niego, tak od razu! – mówił Yuya, gdy zbliżaliśmy się do furtki. – Fantom lubi walić pytaniami prosto z mostu, więc jeśli cię urazi to najlepiej daj mu to od razu do zrozumienia. - Czemu twierdzisz, że miałby mnie czymś urazić? – zapytałam, chociaż tak naprawdę wcale nie interesowała mnie odpowiedź. - Tak tylko mówię… Wiele dziewczyn już się do niego zraziło, wiesz… - A jednak chcecie mnie swatać. – raczej stwierdziłam, niż zapytałam. – Po, co? – dodałam już nieco ostrzej. Rozejrzał się bezradnie, jakby szukając pomocy. Gdy jej nie znalazł westchnął cicho i oparł dłonie na biodrach. - Po prostu pomyśleliśmy z Haydenem, że pasowalibyście do siebie… Tak, wiem, że jest młodszy od ciebie o cztery lata! – powiedział szybko, gdy już chciałam mu przerwać. – Ale macie wspólne zainteresowania i w ogóle. Nawet, jeśli po rozmowie z nim nie będziesz chciała go znać, to przynajmniej pogadacie wspólnie o sztuce. ![]() Weszliśmy na ganek i Yuya zapukał do drzwi. Już po chwili wyszedł z domu chłopak mojego kuzyna i przywitał się z nim w bardzo namiętny sposób. - Nie sądziłem, że przyjdziecie tak wcześnie. – powiedział Hayden i skinął mi głową na powitanie. – Fantom jeszcze śpi, ale wejdźcie, niedługo pewnie wstanie. Zaprosił nas gestem do środka, a sam wszedł dopiero na końcu, zamykając za mną drzwi. Wskazał mi fotel w dość dużym salonie, a sam usiadł na kanapie, tuż obok swojego chłopaka. ![]() - I jak ci się podoba dom? – wypalił Yuya, kiedy już usiedliśmy. – Fajowy, co? Musiałam przyznać mu rację. Już dawno nie widziałam tak pozytywnego mieszkania! Salon utrzymywał się w kolorze pomarańczowym, zielonym oraz fioletowym. Poza tym było stanowczo zbyt radośnie, aby Hayden się tutaj dobrze czuł, a przynajmniej takie odniosłam wrażenie. Jego rodzice z pewnością musieli znać się na sztuce. W tym mieszkaniu nie dało się wyczuć nawet najmniejszej kropli przygnębienia! Aż chciałoby się tu zamieszkać… - Jest piękny. – powiedziałam. – Sami urządzaliście? – zwróciłam się do Haydena. - To robota mamy. – odpowiedział, krzywiąc się delikatnie. – Jest stylistką, a prócz tego pracuje w solarium… A z resztą kocha te okropne kolory! - Za wesoło? – zagadnęłam. - Czuję się tu, jak więzień… Uśmiechnęłam się mimowolnie. On naprawdę nie zdawał sobie sprawy ze szczęścia, jakim jest mieszkanie w takim domu! Wtem drzwi nieopodal otworzyły się i do salonu wszedł wysoki chłopak o niezwykle intensywnych czerwonych włosach. Zmierzyłam go spojrzeniem, marszcząc delikatnie brwi. ![]() - Wreszcie się obudziłeś… - powiedział smętnie Hayden i wstał, a ja poszłam za jego przykładem. – Poznaj mojego brata, Sonya. To Valentine o wdzięcznym pseudonimie Fantom. Naprawdę wygląda jak upiór, pomyślałam, przyglądając mu się. Te wielkie zielone oczy z domieszką błękitu pomalowane na czarno, liczne kolczyki i to taksujące spojrzenie, które zdawało się przelatywać moją duszę na wylot. Podeszłam do niego powoli, uśmiechając się sympatycznie. - Wiele o tobie słyszałam. – skinęłam mu głową z uznaniem. ![]() - Doprawdy? – uniósł brwi, lecz leciutki uśmieszek nie znikał z jego warg. – O tobie nie raczyli mi powiedzieć ani słowa. Poczułam się trochę dziwnie. Valentine patrzył na mnie w taki sposób, że zupełnie traciłam pewność siebie. Miałam ochotę pochylić z uniżeniem głowę i słuchać, co też ma mi do powiedzenia, jednak z całych sił starałam się nie dać po sobie poznać, jak bardzo zaintrygował mnie ten chłopak. Niby młodszy o cztery lata, lecz nie wyglądał na trzepniętego na umyśle dzieciaka, myślącego tylko o tym, jak uprzykrzyć innym życie. To niezwykle mnie zadowoliło… - Przyjechałam dopiero wczoraj. – powiedziałam. – Mieszkam u babci, razem z moim kuzynem. – zerknęłam ukradkiem na chłopaka Haydena, lecz Fantom natychmiast to zauważył i podążył wzrokiem za moim spojrzeniem. ![]() - Czyli jesteś wnuczką pani Camui? - Zgadza się. Przyjechałam tu malować… - Przerwę wam na moment! – odezwał się niespodziewanie Hayden. Valentine popatrzył na niego z wyraźnym niezadowoleniem. – Powiedz matce, że jadę na koncert i wrócę dopiero w nocy, dobra? – pociągnął mojego kuzyna za rękę. Popatrzyłam na nich z przerażeniem. Chcieli zostawić mnie tu SAMĄ?! W obcym domu z zupełnie nieznajomym chłopakiem?! Nie zdążyłam jednak odpowiednio szybko zareagować, gdyż mężczyźni już wyszli. Wspaniale… ![]() Fantom patrzył jeszcze przez chwilę na drzwi wejściowe, które przed chwilą zamknęły się za Haydenem i moim kuzynem, po czym zwrócił się do mnie: - Może gdzieś usiądziemy? Ruszył w stronę długiego stołu nakrytego pomarańczowym obrusem i usiadł na jednym z krzeseł. Uczyniłam to samo. - Mówiłaś, że malujesz… - podjął, patrząc na nim tym hipnotyzującym wzrokiem. – Zawodowo, czy to hobby? - W chwili obecnej, to tylko niewinne szkice. – odpowiedziałam. – Ale babci zależy, żebym wystawiła swoje prace w galerii. - Hmm… Cały czas mi się przyglądał, lecz sprawiał wrażenie, jakby był myślami zupełnie gdzie indziej. Nieco mnie to skrępowało, gdyż rozmowa niespodziewanie się urwała, a ja nie miałam pojęcia, na czym zawiesić wzrok. - Słuchaj… - odezwał się, przygryzając kolczyk, który zauważyłam w jego języku. – Masz chłopaka? ![]() A Yuya mnie ostrzegał… - Nie. Nie mam. – powiedziałam. Przyjęłam jego pytanie znacznie spokojniej, gdyż poniekąd zostałam poinformowana, że Valentine może wypalić z czymś takim. Zresztą wydawał mi się niezwykle interesujący, toteż nie chciałam szybko kończyć tej znajomości. - A chciałabyś mieć? – uśmiechnął się figlarnie. - Zmienimy temat? - Mmm… - zamruczał, patrząc na mnie z rozczarowaniem. Wyglądał przeuroczo! - Słyszałam, że i ty malujesz. – udałam, że nie dostrzegłam jego nadąsanej miny. - Tak, jestem laureatem w kilku konkursach… Właściwie to wszystkich organizowanych od trzech lat… Ale nie mogę znaleźć żadnego odpowiedniego rywala. - Pociesze cię. – uśmiechnęłam się leciutko. – Jeden siedzi przed tobą. ![]() Od tego momentu rozmowa mijała niezwykle gładko. Nie kończyliśmy dobrze jednego tematu, kiedy zaraz zaczynał się następny. Oboje żywo gestykulowaliśmy, żartowaliśmy, śmialiśmy się… I tak przez kilka godzin. W międzyczasie zjedliśmy lunch i pooglądaliśmy telewizję. Około osiemnastej zbierałam się już do odejścia, kiedy drzwi do domu otworzyły się i do środka weszła opalona kobieta, będąca prawdopodobnie matką Haydena i Fantoma. - O, masz gościa? – zapytała uprzejmie, podchodząc. - To Sonya. – powiedział Valentine, uśmiechając się z wyraźnym zadowoleniem. – Wnuczka pani Camui. ![]() - To wspaniale! – zawołała. – I pewnie malujesz? – zwróciła się do mnie. - No tak… - powiedziałam. – Skąd pani wie? - Bo nie wyglądasz tak banalnie, jak ta cała wieś. – odpowiedziała. – Masz niezwykle interesujący styl i na pewno jesteś niesamowicie uzdolniona. - To ostatnie, to raczej dziedziczne. – uśmiechnęłam się niepewnie. – Prócz tego nie przejawiam żadnych szczególnych umiejętności… - Co za skromność… - Kochanie! – rozległ się czyjś męski głos. – Właśnie napra… O. – zatrzymał się w progu. – A któż to? ![]() - Sonya Reeve. – przedstawiłam się. - Koleżanka naszego syna? – upewnił się. - Rywalka! – zawołał radośnie Fantom. – Kuzynka Camui’a. - Niesłychane! Kto by przypuszczał, że przyjedzie tutaj tak ciekawa osóbka? No, no! Poczułam pewnego rodzaju ciepło na sercu. Tak, to była z pewnością bardzo szczęśliwa rodzina. Wspaniali synowie, piękny dom, dobra praca… Żałowałam, że i ja nie mogłam już tak cieszyć się życiem razem z rodzicami… Państwo Varela wcale nie wyglądali na takich, dla których liczy się tylko sukces w biznesie. Byli mili, uprzejmi i nie usłyszałam ani jednego słowa, które świadczyłoby, iż uważają własne dzieci za lepsze od innych. ![]() Zamieniłam z nimi jeszcze kilka słów, aż w końcu wtrącił się Valentine. - No to, skoro zostajesz, to chodźmy do mojego pokoju. – powiedział. Prawie zadławiłam się powietrzem. - Zostaję?... – powtórzyłam. - To świetny pomysł! – ucieszyła się Lisa, gdyż tak właśnie miał na imię mama Fantoma. – Macie tyle wspólnych tematów, że po prostu żal kończyć taką rozmowę! - Nie wiem, czy to dobre wyjście… - powiedziałam cicho, gdy już weszłam do sypialni chłopaka. Na podłodze leżała czarna wykładzina, podczas, gdy ściany były pomalowane czerwoną farbą. Dostrzegłam dwa obrazy, które zapewne namalował Fantom i poczułam lekkie ukłucie zazdrości. Skoro on tak ładnie maluje, to ja to zrobię jeszcze lepiej! - Dlaczego? – zapytał Valentine, zamykając drzwi. ![]() - Przecież dopiero się poznaliśmy, a ja nie chcę aż tak nadużywać waszej gościnności. – wytłumaczyłam. - Hmm… Znów to samo, pomyślałam. To było poniekąd śmieszne, tym bardziej, że podobną minę i identyczne westchnienie miałam okazję już dzisiaj oglądać. - To chcesz ze mną chodzić? – zapytał. Wywróciłam oczami. - Przecież nawet się nie znamy! – jęknęłam. - Ale mamy wspólne tematy. - Jednak nie jesteśmy ze sobą na tyle blisko. - To możemy się zaprzyjaźnić. – nie ustępował. - Piękne obrazy. – odwróciłam się do niego tyłem, oglądając jedno z malowideł. ![]() - No, wiesz… - naburmuszył się. Uśmiechnęłam się, lecz chłopak nie mógł tego zauważyć. Tak, zachowywał się trochę jak dziecko, ale co z tego? To było niezwykle rozczulające, aż po prostu miałam ochotę go przytulić! Coś mi podpowiadało, że i on lubił okazywanie uczuć takiego rodzaju. - Mam swoje zasady. – powiedziałam, nie odrywając wzroku od obrazu. - Chętnie je poznam. – powiedział natychmiast. Pokręciłam głową. - Po pierwsze: nie umawiam się na randki, kiedy widzę faceta pierwszy raz na oczy. - To nic. Zabiorę cię na przyjacielskie spotkanie. Miałam ochotę załamać ręce. Czy on naprawdę chciał znaleźć kontrę na każdy mój argument?! - Po drugie: jeśli ktoś spróbuje za bardzo do mnie podjeżdżać, dostanie odpowiednią nauczkę. - Poradzę sobie. – zapewnił. – Pocałuję cię znienacka. Chęć uderzenia się otwartą dłonią w czoło była silniejsza, niż zdrowy rozsądek, dlatego od razu to zrobiłam. ![]() - Stało się coś? – zapytał, jak gdyby nigdy nic. Spojrzałam na niego z ukosa. - Skąd. Po trzecie: nie znoszę niepunktualności . - O to się nie martw. Będę po ciebie przychodził. - Jesteś niemożliwy… - pokręciłam głową. - Ale się śmiejesz. – powiedział z dumą. - Co to miały być za zabiegi? – parsknęłam śmiechem. - Chcę się zaprzyjaźnić. Popatrzyłam na niego, mimowolnie się uśmiechając. Mimo, że nieco zdziecinniały, ale był taki uroczy! ![]() Posiedzieliśmy jeszcze trochę w pokoju, aż rozległ się głos ojca Fantoma, wołający nas do wspólnego obejrzenia serialu. Z tego, co się orientowałam była to jakaś rodzinna tradycja, jednak nie wiem, czemu postanowił zaprosić również i mnie. Nie byłam w żaden sposób z nimi powiązana, a mimo wszystko odnosiłam wrażenie, jakby traktowali mnie jak swoją! Valentine wyglądał na nieco znudzonego, toteż zabrał się za czytanie jakiejś książki, podczas gdy jego mama przygotowywała w kuchni kolację. ![]() Zaprosili mnie do stołu, chociaż próbowałam się od tego wymigać. Niestety argumenty typu: „babcia będzie się martwić”, czy „obiecałam, że zadzwonię do brata” zostały skutecznie przegadane. Ich gościnność mnie zadziwiała. Takiej rodziny to z mapą szukać! - Hayden nie wraca, więc może jednak zostaniesz? – zapytała Lisa. – Jego pokój jest duży, powinien ci odpowiadać. - Nie chcę się narzucać. – uśmiechnęłam się leciutko. – Gdyby jednak wrócił, to naprawdę by się zdziwił moją obecnością w swoim łóżku! - No to ja zaraz do niego zadzwonię i powiem, żeby nie przychodził. – powiedziała i wstała od stołu. Usiłowałam ją jakoś powstrzymać, jednak Fantom złapał mnie za rękę i popatrzył na mnie z miną zbitego psiaka. ![]() - Zostań… - poprosił. – Hayden się nie obrazi, a ja chciałbym jutro z tobą pomalować. - Przecież możemy się spotkać po południu… - powiedziałam. - Ale ja wolę spędzić z tobą więcej czasu… - Valentine!…- ostrzegłam. - Jak przyjaciel! – dodał szybko, unosząc dłonie w obronnym geście. – Naprawdę! Westchnęłam z rezygnacją i zabrałam się za kończenie kolacji. Kiedy mama Fantoma ponownie usiadła obok okazało się, że Hayden w ogóle nie miał zamiaru dzisiaj wracać. Oczywiście zgodził się, żebym tymczasowo zajęła jego pokój, przepraszając mnie za bałagan, który miał w nim panować. ![]() Jednak nie zauważyłam tego. W jego sypialni było tak czysto, że można było jeść z podłogi! Jedynie na szafce nocnej zauważyłam odrobinę kurzu, ale prócz tego panował istny błysk. Pokój Haydena był bardzo ładnie urządzony, chociaż przeważały w nim ciemne barwy. Oczywiście nie spodziewałam się niczego innego… Taka mroczna eminencja na pewno nie mieszkałaby w jakimś różowym kąciku! Mimo wszystko podobało mi się tu. Ten przeskok od pozytywnego salonu do ciemnej sypialni powodował, że naprawdę miałam ochotę namalować coś o podobnym kontraście! ![]() Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Uniosłam się odrobinę i zaprosiłam gościa. - Tak myślałam. – westchnęłam, widząc Fantoma i poprawiłam sobie poduszkę. - To źle, że przyszedłem cię odwiedzić? – zapytał. - Tego nie powiedziałam. Zsunęłam nogi na podłogę, a następnie wstałam, podchodząc do chłopaka. Czemu postanowił mnie odwiedzić o tej porze? Jego rodzice już pewnie spali, zatem i on powinien! Patrzył mi w oczy, nie odzywając się nawet słowem. Nieco krępowała mnie ta cisza, więc postanowiłam ją zakończyć. ![]() - Stało się coś? – zapytałam. Spojrzał w jakiś punkt za moimi plecami, a następnie bardzo powoli przesunął swoje spojrzenie na mnie. - Właściwie to tak… - powiedział, a jego wyraz twarzy stał się nagle niezwykle poważny. – Chciałbym cię namalować. Zdębiałam. - Żartujesz, prawda?... – upewniłam się. Nie musiał mi odpowiadać. Dobrze wiedziałam, iż tak nie było. |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|