![]() |
#1 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Witam. To moje pierwsze fotostory. Jeśli się spodoba, będę zamieszczać tutaj kolejne odcinki. Proszę o komentarze, jednak zarówno w przypadku tych negatywnych jak i pozytywnych chciałabym przeczytać uzasadnienie. Jest to oczywiście nowela, dość nietypowa, ponieważ wydarzenia opisane są "oczami bohatera". Akcja zaczyna się w jednym z największych polskich miast. Pierwszy odcinek jest tylko wprowadzeniem, może wydawać się niejasny, mam nadzieję, że nie nudny.
Nie chcę przedłużać wstępu, zatem… życzę miłej lektury. - fallyne Odcinek I Dziś przyjechałam do pracy wcześniej niż powinnam. Wcześniej nawet niż sam szef. Nie pamiętam, żeby coś takiego zdarzyło się wcześniej. Weszłam do kuchni wykończonej w nowoczesnym stylu, nalałam z butelki wody do szklanki i sącząc powoli jej zawartość, patrzyłam w okno. Poranny, jesienny, słaby blask słońca dopiero dobudzał niewyspanych mieszkańców miasta, zmuszając ich do odrzucenia z sennych marzeń wspomnień minionego weekendu. A jednak ja nie spałam. Zresztą… nie tylko ja. ![]() Po dłuższej chwili usłyszałam kroki na korytarzu. Odwróciłam się, by po chwili zobaczyć współpracowniczkę, która mimo, że była ode mnie młodsza o piętnaście lat, zdążyła już wspiąć się na równorzędne stanowisko w firmie. Bardzo ambitna, pracowita jak mrówka, jednak… - Dzień dobry, Pati. Ty już tutaj? Przepraszam za spóźnienie… Były korki… - uśmiechnięta Karina powitała mnie lekko zmęczonym tonem, zatrzymując kolejne myśli, które z zawrotną prędkością mnożyły się w mojej głowie. - Witaj, Karino. Nie martw się, nie powiem szefowi. To tylko jedna minutka. – uspokoiłam ją dość szorstkim tonem. Nienawidzę, gdy ktoś zwraca się do mnie 'Pati'. Ostatecznie mam już ponad czterdzieści lat. ![]() - Odpocznę tylko chwilkę i zabieramy się do projektu. Szefowi chyba bardzo zależy na czasie, skoro wezwał nas tutaj o szóstej rano i obiecał zapłacić za nadgodziny. – Karina najwyraźniej nie zauważywszy mojego co najmniej nie najlepszego humoru, zaczęła entuzjastycznie przywoływać mnie do pracy. Karina zaparzyła kawę w ekspresie, a wypijając zawartość filiżanki, ani słowem nie odezwała się do mnie. Byłam do tego przyzwyczajona – od chwili, gdy zwierzyłam się jej, jakie mam problemy w rodzinie, wszyscy w firmie zdawali się omijać mnie szerokim łukiem. Sama Karina była nieco inna – chcąc przekonać do siebie jak największą ilość wpływowych ludzi, zawsze udawała miłą i zainteresowaną tym, co się do niej mówi. Ale nie dziś. Tego poranka jej myśli były wyraźnie skupione wokół jakiegoś wydarzenia… Kiedy Karina wreszcie dopiła kawę, w absolutnej ciszy udałyśmy się na górę, do naszego wspólnego biura. ![]() Karina od razu po zdjęciu płaszcza i torebki wzięła się do pracy wyjmując z szuflady niedokończony projekt i przyglądając się mu z uwagą, zaczęła tu i ówdzie wymazywać coś gumką, a gdzieniegdzie kreśliła świeże linie. Natomiast ja usiadłam na krześle za biurkiem i znów spojrzałam w okno skupiając się na pytaniach krążących w mojej głowie, nie mogąc znaleźć odpowiedzi na żadne z nich. Karina chyba zauważyła, że się martwię bo zapytała: - Stało się coś? Dopiero po chwili odstawiłam na biurko zabraną z kuchni szklankę z wodą mineralną, co wywołało o wiele większy hałas niż można się było tego spodziewać, po czym wreszcie spojrzałam na koleżankę z biura. - Znów Robert, tak? – Karina zapytała mnie takim tonem, jakby chciała dodać: „Można się było tego spodziewać”. Tym razem również nie odpowiedziałam od razu. Siedziałyśmy przez chwilę w kompletnej ciszy, kiedy moje zielone oczy skierowane były znów na okno, a ciemnobrązowe tęczówki okalające wąskie z niewyspania źrenice Kariny pozostały utkwione w jakimś punkcie na podłodze. - Przepraszam, że zapytałam. To nie moja sprawa, nie powinnam się wtrącać! – powiedziała z udawanym przejęciem, kiedy gwałtownie, w niekontrolowany sposób potrząsnęłam głową. Uznałam, że skoro Karina i tak o wszystkim wie, nie muszę przed nią niczego ukrywać. Poza tym przecież nie było rzeczą oczywistą, że wszyscy znajomi z pracy dowiedzieli się o tym właśnie od niej. Ostatecznie… dzisiaj wydawała jej się naprawdę miła. Może się zmieniła? Może naprawdę obudziła się w niej litość? - Tak, chodzi o Roberta. Nie mogę powiedzieć, że miałam przyjemny weekend. - zwierzyłam się koleżance, a od namiaru myśli rozbolała mnie głowa. - Nie odpoczęłam ani troszkę. ![]() - Weźmy się lepiej już za ten projekt. Jak się zajmiesz czymś innym, to przestaniesz myśleć o nim. To jak będzie? – powiedziała wstając z krzesła i podchodząc do mnie, a wypowiadając ostatnie słowa położyła mi w pocieszającym geście rękę na ramieniu. Pokiwałam głową zgadzając się, a następnie prawie od razu wzruszyłam ramionami, bo w końcu było mi to wszystko po prostu obojętne. Karina zauważyła to i sądząc po jej minie prawie straciła cierpliwość. Szybko jednak opanowała nerwy, uśmiechnęła się znów i powiedziała: - No dobrze, w takim razie wypijmy jeszcze herbatę. – mówiąc to wyliczała pewnie ile jeszcze straci swojego cennego czasu tego poranka. Mój wzrok pobiegł za lewą dłonią Kariny, która zamierzała nasypać herbaty do kubków i wtedy zobaczyłam piękny pierścionek zaręczynowy, którego nigdy wcześniej nie widziałam na jej palcu. - Zaręczyłaś się z Deryck’iem?! – zapytałam z nieudawaną ciekawością. - Co? Och.. tak… - odpowiedziała całkiem nieźle udając zakłopotaną. – W zeszłą sobotę zabrał mnie do restauracji na romantyczną kolację… Niczego się nie spodziewałam! Humor Kariny nagle się poprawił, przyciągnęła dłoń przed siebie, aby jeszcze raz zobaczyć pierścionek, a następnie łaskawie pokazała mi go z wyższością. ![]() - Jest piękny… To diament, prawda? - Tak... Musiał sporo kosztować… - Na pewno. Ale polskie ceny i tak są o wiele niższe niż te w Anglii. - Szczerze powiem, że nie wiem, gdzie biżuteria jest tańsza. W każdym razie zdecydowaliśmy się po ślubie zamieszkać tutaj, w Polsce. A przy okazji – chciałabym zaprosić cię na wieczór panieński… Tak, tak, wiem, że masz już męża, ale należy ci się jakiś odpoczynek od codziennych obowiązków… i zmartwień – dodała rzucając mi pełne litości spojrzenie. - Byłoby mi miło, gdyby Sabina też przyszła. Zaprosiłam moje kuzynki, które są w jej wieku, na pewno się dogadają… - Porozmawiam z nią. Myślę, że z chęcią przyjdzie. – odpowiedziałam nareszcie wyzwolona z myśli krążących wokół absurdalnie beznadziejnej sytuacji, w której się znalazłam. – A co z Mirandą? - Będę się o to martwić po ślubie… Ależ się zagadałyśmy! A teraz już bez żadnych wymówek - DO ROBOTY ! – powiedziała Karina zła na siebie, że straciła tyle czasu, a jednocześnie ciesząc się nadchodzącym weselem. Zaśmiałyśmy się z dość wymuszoną szczerością, po czym rozpoczęłyśmy wreszcie pracę nad projektem. ![]() C.D.N. |
![]() |
|
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|