|
![]() |
#1 |
Guest
Postów: n/a
|
![]() 7 Kobieta szła dosyć szybko, trzymając w rękach niedawno znalezione dokumenty. Był już środek nocy i temperatura osiągnęła swoje minimum. Na nieboskłonie widoczne było kilka par cumulusów zwiastujących opady w najbliższych dniach. Idąc nerwowym krokiem, zapomniała o planach na następny dzień. Nim wyszła z biura Emily, postanowiła przygotować zajęcia na nadchodzący dzień. Jedyną jej myślą w trakcie drogi był zaś jak najszybszy powrót do ciepłego domu. Nie patrzyła przed siebie, a jedynie na kroki. Starała się iść w miarę równo, jednak w nocy nie było to łatwe – zawsze można natrafić na dziurę lub wystającą taflę chodnikową. I tu popełniła błąd.Na zakręcie wpadła na czyjeś ciało. Mocno uderzyła głową w tors, a ręce mimowolnie wypuściły plik kartek. Papiery rozsypały się na ulicy. Kobieta powoli uniosła głowę, aby wyładować frustrację na nieuważnym przechodniu. Nim jednak wypowiedziała słowo, wpadła w lekki szok. ![]() Przed nią stał we własnej osobie Tom. - Witaj, Mandy – uśmiechnął się. – Mam nadzieję, że nic ci się nie stało. Przepraszam ze swojej strony. Pomogę ci – schylił się i wyciągnął ręce w celu pozbierania dokumentów. - Nie trzeba, poradzę sobie – obojętnie odpowiedziała dziewczyna i również się schyliła. Sięgając po kartki, ich ręce niechcący się spotkały. Amanda odruchowo schowała dłonie i powstała. Tom spojrzał na trzymane archiwalia i oddał je po chwili kobiecie. - To z biura... – powoli i uważnie zaczął. Patrzył prosto w oczy Mandy. - Tak, z biura Emily – zmieszała się brunetka. - Coś piszesz? – ciekawie zagadnął nadal nie spuszczając wzroku. - Nie. - To na co potrzebne ci te archiwalia? - Poprosiłam Emily o parę materiałów. Chciałam zobaczyć, co źle robiłam – skłamała dziewczyna. Mężczyzna nie uwierzył, lecz postanowił nie drążyć tematu. - Jak ci się żyje? Trochę się martwię. Pozbawiłem cię zarobku. Jeśli potrzebujesz pieniędzy, daj znać. Wiesz, że możesz na mnie... - Nie musisz kończyć – przerwała. – Wiem, że nie mogę. – Kobieta zrobiła krok do przodu w celu wyminięcia mężczyzny. - Poczekaj – zatrzymał brunetkę kładąc rękę na jej ramieniu. – Nie chcę, żeby nasze relacje sprowadzały się jedynie do czysto zawodowych afiliacji. Kiedyś było inaczej. - Kiedyś, owszem. Wybacz, ale śpieszę się. - Do zobaczenia. – Tom spuścił dłoń i pozwolił Amandzie odejść. ![]() Mandy nie odpowiedziała. Szła stonowanym krokiem rozmyślając nad zaszłym wydarzeniem. Zastanawiała się co takiego wyciągnęło Toma w środku nocy. Nigdy nie opuszczał domu o tej porze, szczególnie w takie zimno. Z pewnością musiała być to ważna sprawa. Wchodząc do mieszkania i zdejmując ciepły sweter, Mandy poczuła, że dostaje gęsiej skórki. Zapomniała zamknąć kuchennego okna nim wyszła z mieszkania. Szybko ruszyła w kierunku szyby i zamknęła otwarty lufcik. Następnie udała się na piętro. Bez zbędnych przygotowań położyła się na łóżku i nim zdążyła przemknąć jej jakakolwiek myśl, zapadła w głęboki sen. Była okropnie zmęczona po całym dniu przeżyć. Zbyt dużo wrażeń jak na jedną dobę. ~*~ Za oknem słyszalny był świergot ptaków zapowiadających pogodny dzień. Po chmurach nie został ślad, a na widnokręgu słońce budziło się do życia. Płatki kwiatów miarowo otwierały kielichy, a wszelkie drobne stworzenia rozpoczęły kolejny dzień cyklu swojego życia. Ze snu budzili się także ludzie, aby kontynuować monotonię własnej egzystencji i zapracować na kolejny poranek. Typowa rodzina wstawała z łóżka średnio dziesięć minut po dzwonieniu budzika, następnie każdy członek udawał się do toalety i w końcu na wspólny posiłek, który często jest spożywany w pośpiechu. Zazwyczaj, konsumując śniadanie wczesnym rankiem, dużo ludzi ubiera się, bądź pakuje niezbędne rzeczy do wyjścia. Mandy nigdy nie postępowała według stereotypów. Wstawała równo po budziku i rozdzielała od siebie poszczególne czynności. Starała się prowadzić zdrowy tryb życia, mimo, iż była dopiero w młodym wieku i nie musiała surowo dbać o własne zdrowie. Lubiła jednak te drobne przyjemności w postaci odżywczego śniadania, lekkostrawnych posiłków czy gimnastyki od czasu do czasu. W chwili ubierania się, na salonowym stoliku zadzwonił telefon. Kobieta pędem zbiegła ze schodów i odebrała połączenie. ![]() - Tak, słucham? - Witaj, moja droga. Dzwonię, aby upewnić się, czy nie zamierzasz dzisiaj odwiedzić Elizabeth? – powoli zapytała rozmówczyni. - Jak miło, że zgadłaś. Owszem, mam taki zamiar. – Brunetka dokończyła zakładać bluzkę i poprawiła fryzurę. - To uprzejmie cię informuję, że zabierasz mnie ze sobą. - Co? Ale po co? – zapytała zaskoczona Amanda. - No jak to po co? Myślisz, że sama tam wejdziesz? Do tego potrzebne są dwie osoby. - Spokojnie, sama sobie poradzę – odparła. - Tak samo jak rok temu? – W słuchawce po drugiej stronie rozległa się cisza. – Mandy, wiem, że mnie potrzebujesz. Z chęcią tam pojadę. Jestem ciekawa rozmowy z samą twórczynią tych esejów. - Dobrze, przyjdziesz do mnie czy jedziemy od ciebie? - Znam drogę do więzienia stanowego, ty chyba raczej nie. Więc, czekam – odparła Emily i odłożyła słuchawkę pozostawiając Amandę jej własnym rozmyślaniom. --------------------------------------------------------------------------------------------------- Mam dziwne wrażenie, że niektórym znudziło się czytanie... Naprawdę, ważne są dla mnie komentarze, szczególnie te krytyczne. Mam nieodparte przeczucie, że coś sknociłam w tekście, jedak nie potrafię nic znaleźć! ![]() Aha, dodałam dodatkowe zdjęcia. Oryginalnie miały być dwa, ale stwierdziłam, że byłoby pusto. Następny odcinek przed świętami. Mam we wtorek urodziny, a w następny weekend bibkę, więc czasu nie będzie. ![]() |
![]() |
|
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|