![]() |
#16 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Więc jest xD Ostatnia część xD Jak wspominałam krótka, bo Sonya za szybko urodziła,a ja nie zdążyłam zrobić odpowiedniej ilości zdjęć...xD Tak, czy inaczej macie przed sobą szesnasty rozdział "Razem do celu" ^^ Czytajcie i oceniajcie x3
RAZEM DO CELU PART XVI ![]() Od momentu, gdy Eden i Yashamaru przekroczyli próg swojego domu, Seraphim stał się chyba centrum wszechświata! Nie było chwili, aby o nim nie myśleć i mimo, że jego imię wydało mi się na początku idiotyczne, to po dwóch dniach całkowicie się do niego przyzwyczaiłam, a nawet zaczynałam twierdzić, iż do niego pasuje. Pierwsza noc była przełomowa: gdy tylko szkrab zaczął płakać, wszyscy jak jeden mąż zerwaliśmy się z łóżek i do niego pobiegliśmy. Później już nie opłacało się kłaść z powrotem, zresztą i tak lepiej było zgromadzić się w kuchni i rozmawiać o przyszłości małego. Yashamaru i Eden byli tacy szczęśliwi… ![]() - Wyjeżdżam. – oznajmiłam bratu, któregoś dnia. – Nie będę wam więcej siedzieć na głowie. - Jesteś pewna? – zapytał mój brat. – Przecież wiesz, że nie musisz tego robić… - Jest wam dobrze we trójkę i nie chcę już zawadzać. – uśmiechnęłam się. – Zresztą najwyższy czas, abym spotkała się z dziadkami mojego dziecka. Yashamaru tylko skinął głową i uśmiechnął się bezradnie. On miał rodzinę i ja chciałam tego samego… To całkiem naturalne, że kiedyś musimy się rozstać. - Mam nadzieję, że podejmiesz dobrą decyzję. – powiedział. – Ale dziecku lepiej będzie w mieście… Zresztą nawet Fantom będzie miał wtedy bliżej na uczelnię. - Wiem o tym, jednak trzeba to załatwić z jego rodzicami. – wymruczałam. – Mam nadzieję, że nie będą mieli mi za złe, jeśli zabiorę ich młodszego syna poza rodzinną miejscowość… ![]() Zaraz następnego dnia wróciłam do domu. Moje mieszkanko wydawało mi się dość puste, nie czułam się w nim najlepiej. Prawdopodobnie za bardzo przywykłam do towarzystwa i nie potrafiłam czuć się szczęśliwa w samotności… Valentine zadzwonił koło południa, zapraszając mnie do siebie. Pogawędkę z jego rodzicami odkładałam już tydzień, więc najwyższa pora zawitać do domu dziadków naszego dziecka. - Sonya… Jak tęskniłem… Z mieszkania wyszedł Val, który prawie potknął się na schodach, chcąc się jak najszybciej przywitać. - Zabijesz się! – zaśmiałam się. Fantom przytulił się do mnie, a po chwili złożył na moich ustach czuły pocałunek. Zesztywniałam w jego objęciach, rozważając możliwość odepchnięcia go, lecz wówczas przypomniało mi się, że państwo Varela już o nas wiedzą. - Chodźmy do środka… - wymruczał. ![]() Wewnątrz czekała już cała wesoła rodzinka Valentine’a. Jako pierwszy podszedł Hayden, który bardzo się zmienił od czasu naszego ostatniego spotkania. Zapuścił włosy, których już nawet nie fatygował się związać i wyglądał teraz jak prawdziwy gotycki książę! Wspaniały… - Nie sądziłem, że tak się pospieszycie… - powiedział ściszonym głosem, patrząc wymownie na mój brzuch. – Nie ostrzegałem cię, że Fantom to dzieciak? - Hayden!... – syknął Val. – Długo mi jeszcze będziesz dojeżdżał? Żałuję, że dałem ci podsłuchiwać, jak opowiadałem wszystkim rodzicom!... - O tych „zepsutych prezerwatywach”? – uniósł w rozbawieniu brwi. – I tak by mi powiedzieli. Parsknęłam śmiechem, kręcąc z politowaniem głową. Uwielbiałam, gdy się kłócili! ![]() Hayden zbliżył się jeszcze odrobinę, po czym pochylił się nieco i pogładził mnie delikatnie po brzuchu. Mimowolnie się zarumieniłam, gdyż w ogóle nie byłam przygotowana na tak śmiały gest z jego strony! Te jego delikatne dłonie, aż zadrżałam z wrażenia! Na szczęście Valentine nie mógł tego zobaczyć, gdyż właśnie poświęcał swoją uwagę żywo gestykulującemu ojcu. - Może przynajmniej nie będzie głupie tak jak mój brat… - czarnowłosy mrugnął do mnie porozumiewawczo, ku wielkiemu niezadowoleniu Vala. - Przestań się ze mnie nabijać, bo poproszę cię na zewnątrz! – prychnął. - Wasze małe kopie… - Chcę dotknąć! – wypalił natychmiast Fantom, najwyraźniej zapominając o tym, że Hayden przed chwilą go obraził. Co za zgrane rodzeństwo… ![]() Uśmiechnęłam się do siebie i pogładziłam po brzuchu. Dla Haydena wiadomość o dziecku musiała być ogromną nowością, co było bardzo wyraźne w jego spojrzeniu. Yuya nigdy nie da mu dziecka, a on za bardzo go kocha, by z niego zrezygnować kosztem jakiejś kobiety i potomstwa. Wydawało mi się, że trochę zazdrościł bratu i stąd ta jego zgryźliwość; mimo, iż często się sprzeczali, to teraz atmosfera między nimi aż iskrzyła! - Chyba najwyższy czas pokazać się rodzicom. – stwierdził Val. – Już od tygodnia przygotowują się na tę rozmowę! - Na pewno nie stresują się bardziej ode mnie… - mruknęłam bez przekonania. ![]() Nie musiałam długo czekać na mamę Fantoma i Haydena. Już po chwili wyszła z kuchni i skinęła mi głową na przywitanie. Patrzyłam na nią w ciszy, a moja szczęka opadła odrobinę. Nie przypuszczałam, że w ciągu kilku miesięcy można się aż tak zmienić! Zapuściła i rozjaśniła włosy, jeszcze bardziej popracowała nad opalenizną i kondycją… W tej chwili wyglądała jak siostra chłopców, a nie matka! - Cieszę się, że już jesteś. – powiedziała. – Tak bardzo chcieliśmy z tobą porozmawiać! Przełknęłam głośno ślinę. - Tak, cóż… Spodziewałam się, że bez tego się nie objedzie… - wymamrotałam. - Och, ale nie denerwuj się! – zaśmiała się. – Już pogodziłam się z myślą, że przedwcześnie zostanę babcią! Ten mój najmłodszy okruszek… - MAMO! – krzyknął Valentine, któremu najwyraźniej nie spodobało się określenie „okruszek”. ![]() Podszedł do nas pan Varela, uśmiechając się sympatycznie. Poczułam się nieco pewniej, jednak wciąż byłam odrobinę zdenerwowana. To musiała być poważna sprawa, skoro nie dało rady załatwić jej telefonicznie! Małżeństwo nie wyglądało na zdenerwowane, lecz ja czułam się wyjątkowo głupio… Byłam przecież starsza od Fantoma, to ja miałam brać odpowiedzialność, a nie on! Jego rodzice pewnie sądzą, iż jestem bardzo lekkomyślna… - Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że Valentine wybrał właśnie ciebie. – powiedział pan Varela, na co mnie ponownie szczęka opadła. – Oboje jesteście artystami i widocznie od początku coś was do siebie ciągnęło, skoro teraz tu przed nami stoicie. – uśmiechnął się. – Nasz syn miał się przenieść na czas studiów do domu swojego zmarłego ojca chrzestnego, lecz teraz, skoro wkrótce na świat przyjdzie wasza pociecha, chyba nie ma sensu, by mieszkał tam sam, prawda? – mrugnął do mnie. Patrzyłam na małżeństwo w ciszy. Czy ja właśnie dostałam od nich błogosławieństwo?! ![]() Prawdę mówiąc sądziłam, iż będzie dużo gorzej. Że zaczną krzyczeć, wyzywać mnie, zabronią spotykać się z Fantomem, a na koniec wyrzucą za drzwi! Widocznie perspektywa powiększenia rodziny przez ich młodszego syna nie była aż takim szokiem, jak wiadomość, iż Hayden jest gejem! Najwyraźniej los bardzo lubił płatać im figle! Po południu mama Vala upiekła sernik, do którego spożycia zasiadła cała rodzina. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że po raz pierwszy widzę, jak Hayden je! To był naprawdę niesamowity widok… - Sonya? – zagadnął Val. – Mówisz, że jak ma na imię synek Yashamaru? - Seraphim. – odparłam. – Ładnie, co? - A ja jestem pewna, że będę miała wnuczkę! – wtrąciła pani Varela. – Dziewczynki zawsze się lepiej wychowuje, niż chłopców! - No wiesz, mamo… - mruknął czarnowłosy. - Spójrz na dziewczynę swojego brata! I ładna i ułożona… - Dziękuję… - powiedziałam nieśmiało. ![]() Zapomniałam, jak to miło jest przebywać z tą rodziną. Pan Varela opowiadający dowcipy, jego żonka, która upominała go, gdy kawał był zbyt pikantny, no i oczywiście ich synowie nalegający, by ojciec skończył mówić to, co zaczął. A najważniejsze – nie czułam się tutaj, jak intruz. Oni mnie akceptowali, a ja wyśmienicie czułam się w ich towarzystwie. Ciekawe, czy i moja rodzina będzie równie zgrana… - Mam nadzieję, że dobrze ci z nami. – zagadnął pan Varela, na co ja tylko skinęłam głową z uśmiechem. – Wyśmienicie! Musimy lepiej poznać matkę naszej przyszłej wnuczki, więc na pewno zgodzisz się zostać na jakiś czas! - No… - zaczęłam. - Jasne! – wtrącili Valentine i Hayden, przerywając mi. - Wspaniale! Niezmiernie mnie to cieszy! Odniosłam wrażenie, że tamto pytanie nawet nie było skierowane do mnie… ![]() Po jedzeniu Fantom zaciągnął mnie na tyły domu, gdyż właśnie naszła go ochota na zabawę balonami z wodą. Jak na mój gust było stanowczo za zimno, jednak Vala rozpierała energia i chwilowo nie miał jak jej rozładować. - Jest jesień… - jęczałam. – Oboje się rozchorujemy! - Jest ciepło! – nie ustępował. – Trzeba korzystać z ładnej pogody zanim spadnie śnieg! - To już lepiej puszczajmy latawce… - Nudy! Kłótnia z Fantomem zawsze odbywała się, jak użeranie z małym dzieckiem, do czego zbyt dużej cierpliwości nie miałam. Niestety znałam go na tyle dobrze, by wiedzieć, że ten nigdy nie da za wygraną i to ja będę musiała ustąpić. W dodatku dołączył do nas Hayden, który również zapragną trafić we mnie balonem z wodą, tak samo zresztą, jak jego młodszy brat. ![]() A że później dołączyli również rodzice chłopców podziałało tylko na niekorzyść Valentine’a. Było do przewidzenia, iż Hayden wkrótce zmieni stronę i przyłączy się do mnie, więc to nie moja wina. Tak samo jak fakt, że państwo Varela postanowili pójść za przykładem najstarszego syna. - Co ja wam zrobiłem?! – krzyknął Fantom, gdy cztery balony napełnione wodą pomknęły w jego stronę. Oczywiście nikt nie przejął się jego pełnym niezadowolenia wrzaskiem. Prawdę mówiąc ja też skupiłam się na trafieniu w niego, co było swego rodzaju odwetem za zmuszenie mnie do tej durnej zabawy. ![]() Pod wieczór chłopcy zostali zmuszeni do zgrabienia liści przed domem. Val niemiłosiernie się ociągał, jakby liczył, że przez swoje powolne tempo czarnowłosy wykona za niego część roboty. Hayden się jednak wycwanił i zgarnął tylko „swoją połowę” tłumacząc później ojcu, że nie ma czasu pomagać swemu nieudolnemu bratu, ponieważ idzie organizować kolejną imprezę. Tym właśnie zajmował się czarnowłosy. Zapraszał różne zespoły, wykonawców, rezerwował salę, a następnie robił dosyć huczne balangi i koncerty. Miałam okazję pójść na jeden z nich, gdzie starszy brat Vala załatwił mi autograf wokalisty Dark Souls! Ten Nicola Noir jest taki przystojny… Ale niestety to również gej. - Nie możesz po prostu poprosić o pomoc? – zagadnęłam do Fantoma. - Jesteś w ciąży! – przypomniał mi. – Nie będziesz wykonywała tak ciężkiej pracy! ![]() Wzruszyłam tylko ramionami i weszłam do domu. Skoro nie udało mi się pomóc w ogrodzie, to może nie wygonią mnie z kuchni? Pani Varela właśnie szykowała kolację, więc czułam się w obowiązku nieco jej ulżyć, skoro już zwaliłam się im na głowę. - Dobrze wiesz, że nie musisz tego robić. – powiedziała blondynka, otwierając lodówkę. – Zawołam Valentine’a, żeby się do czegoś przydał… On jest taki nieodpowiedzialny! - Właśnie grabi liście… - powiedziałam niepewnie. - Już dawno powinien był to zrobić! - To może ja mu pomogę?... – zapytałam niepewnie. Oczywiście spotkałam się z odmowną odpowiedzią, czego zresztą od początku się spodziewałam. Przy okazji nasłuchałam się jeszcze o tym, jaki to Val jest leniwy i że będę miała z nim ciężkie życie… Zupełnie, jakbyśmy mieli brać ślub! ![]() Ale nie każdy dzień był przesiąknięty nudą… Gdy państwo Varela szli do pracy, a Hayden zabierał mojego kuzyna na randkę, to musieliśmy jakoś zagospodarować te kilka godzin… Przeważnie zaczynaliśmy na kanapie i kończyliśmy w podwójnym łóżku czarnowłosego, jednak żeby ten się nie zorientował, koniecznie musieliśmy wstawać i zajmować się czymś twórczym, głownie malowaniem. Fantom miał od groma obrazów do skończenia, więc pomagałam mu, wykonując delikatne szkice na płótnie, by nie zastanawiał się godzinę, co chce stworzyć. ![]() Na początku stycznia byliśmy już prawie gotowi do przeprowadzki. Valentine zaglądał do naszego nowego domu zawsze po zajęciach, dając drobne wskazówki, co do urządzenia pomieszczeń. Nigdy nie widziałam tamtego miejsca, wiedziałam jedynie, że znajduje się gdzieś w centrum miasta. W sumie, to i lepiej… Przynajmniej będę miała bliżej na imprezy. Uniosłam wzrok znad tekstu, spoglądając na Fantoma. Zmiana otoczenia faktycznie lepiej mu zrobi, bo przez ostatnie kilka tygodni strasznie zmizerniał. Nie dojada, nie wysypia się… Żeby zdążyć na wykłady o dziewiątej, musi wstawać przed piątą, aby się ze wszystkim wyrobić. Oczywiście twierdzi, że nie, wcale nie musi mieszkać w akademiku, gdyż termin mojego porodu jest coraz bliżej, a on koniecznie chce być przy narodzinach swojego maleństwa! Na badaniach nie dopytywałam się o płeć dziecka, oboje woleliśmy mieć niespodziankę… ![]() … która jak na mój gust nadeszła za szybko… - Fantom!... – warknęłam, zginając się w pół. Valentine tylko drzemał, lecz, gdy otworzył swoje duże oczy, zerwał się jak oparzony. Nawet przez niesamowity ból byłam w stanie dopuścić do siebie wątpliwości… Przecież byliśmy w domu zupełnie sami! Co, jeśli Val spanikuje i nie będzie potrafił odpowiednio zareagować? - Pogotowie!... – jęknęłam. - Wiem! Już to przećwiczyłem z Haydenem! ![]() Nie byłam do końca pewna, co miał na myśli, jednak uspokoiłam się, gdy udało mu się podnieść słuchawkę i wykręcić właściwy numer. Tymczasem ból w dolnych partiach ciała nasilał się, a ja za wszelką cenę starałam się nie krzyczeć. Nie chciałam pokazać przy Fantomie jakichkolwiek oznak słabości, dlatego przez zaciśnięte zęby tłumiłam każdy niepożądany dźwięk próbujący wydostać się z mojego gardła. A obiecałam sobie, że nie dam się zaskoczyć w domu… Zdradziło mnie moje własne dziecko! - Karetka już jedzie! – poinformował mnie Fantom nieco roztrzęsionym głosem. Oby przyjechała tak szybko, jak w przypadku Eden… ![]() Leżałam na tym przeklętym szpitalnym łóżku prawie osiem godzin… Gdyby nie te wredne położne nakazujące nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów, pewnie zwijałabym się z bólu! Myślałam, że sam poród będzie najgorszy, lecz gdy lekarz zakomunikował mi, że na świat chcą przyjść dwie osoby jednocześnie, to myślałam, że uduszę Vala gołymi rękami! Bliźniaki… Byłam pewna, że to mi nie grozi! Dopiero w następnym pokoleniu mogły się zdarzyć, a tymczasem okazało się, że w rodzinie Fantoma również zdarzały się takie przypadki! Ale to właściwie jest podwójne szczęście… Miałam dwóch synów, Valentine szalał z radości, gdy się o tym dowiedział. Państwo Varela pewnie będą niepocieszeni, ale gdy opieka nad chłopcami nie będzie zbyt ciężka, to zdecyduję się na trzecie dziecko. To na pewno będzie córka! - Trzy najważniejsze osoby w moim życiu… - powiedział Val. – Kocham cię, Sonya i cieszę się, że ze mną jesteś… Uśmiechnęłam się leciutko. - A ja jestem szczęśliwa, że w końcu mi to powiedziałeś… the end I to by było na tyle ^^ Fajowo, że udało Wam się przez to przebrnąć xD Właściwie, to ja też jestem pełna podziwu za to, że nie rzuciłam tej historii w cholerę... xD Ach tak... Ja tych bliźniąt NAPRAWDĘ nie planowałam! xD A jeśli ktoś nie wierzy we właściwości sernika, to teraz ma dowód xD Faktycznie dzieli płód na dwoje nawet podczas zaawansowanej ciąży... xD Co za życie x3 |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|