![]() |
#39 |
Zarejestrowany: 20.06.2008
Skąd: Chatka Ech
Wiek: 30
Płeć: Kobieta
Postów: 1,209
Reputacja: 10
|
![]()
Jasne. Na dowód tego kolejny, ostatni odcinek.
Rozdział 7. Ostatnia Walka Dziewczyna otarła pot z czoła. Nie będzie łatwo. Przeciwnicy otoczyli ją kołem. Nie było odwrotu. Nastolatka musiała z nimi walczyć i nie liczyło się już to, że nigdy się nie uczyło żadnego kung fu czy karate. A nawet jakby. Liczyło się tu i teraz. -Do ataku!- usłyszała głos tej wrednej wampirzycy. Serce podskoczyło do gardła. Martyna nastawiła się do walki, jednakże kiedy wrogowie byli już blisko, efektownie przeskoczyła nad jednym z nich i pognała do głębi lasu. Chciała uciec. Ale od czego? Czyżby od życia?No tak. Jeszcze niedawno jej życie było nudnawe i normalne, a teraz? Teraz to ucieka przed wampirami! -Tu jest!- usłyszała okrzyk zdyszanych stworów. "Nie poddam się... Uratuję elfy, ale tylko ten jeden raz. Pierwszy i ostatni"- pomyślała i ruszyłą do boju. Po pół godzinie wszyscy leżeli na ziemi, a An i Beata przybiegły do Marti. ![]() -Byłaś boska! Genialna! Brak mi słów- mówiła podekcytowana Anna. Nastolatka uśmiechnęła się promiennie i spojrzała na elfkę. -Dobrze, że nie dałam was w szpony wilkołaków! Niech cię uściskam!- rzekła i przytuliła wybrańca. -Ale chciałam powiedzieć, że nie mogę być wybrańcem. Chcę odejść- uśmiech na twarzach zebranych, szybko zgasł. Beta jednak pozwoliła jej. -Skoro czujesz, że musisz odejść. Zrób to. Nikt cię tu nie trzymie na uwięzi. -Dziękuję. Może mnie pani odesłać do domu?- Kobieta wymruczała jakieś zaklęcie i po chwili Marti obudziła się na ławce w lesie. **************** Judi doszła do jakiegoś domu. Zobaczyła Anię i jakąś dorosłą kobietę. Ale nie zwyczajną. Wyglądała jak elfka. ![]() -Boże, Judyta! To ty!- dziewczyny uścisnęły się mocno. -Tak się cieszę, że was znalazłam. A gdzie Martyna?- zapytała szczęśliwa Judi. -Już w domu. A wiesz? My też możemy chronić elfy. Możemy tu zostać.- Ania skakała z radości, ale Judyta skrzywiła się. -Taak, a co z naszą przyjaciółką, Marti?- z twarzy An zniknął radosny uśmieszek. Pochyliła głowę. -Wiesz- wymruczała powoli- Marti jest już w domu. -Jak to? Serio? Chcesz zostawić swoją najlepszą przyjaciółkę? -Nie mamy wyboru...- kiedy to powiedziała z oddali lasu wydobył się krzyk. Dziewczyny odskoczyły na bok. -Nie! Co robisz?! Pomocyyy... ************** ![]() "A co z Anką i Judi?"- pomyślała. No tak. One zostaną tam zamiast niej. Martyna poprawiła rozczochrane włosy i kierowała się w stronę lasu. Coś jej mówiło, że ma nie wracać. Czuła się tak dziwnie. Rozum kazał jej się kierować w stronę domu, ale serce podpowiadało by jeszcze bardziej oddaliła się od drogi powrotnej. -Nie! Nie wrócę tam. Chce żyć. Chce normalnie żyć. Czy to tak wiele.- słońce zaczęło już wychodzić za chmur. Zapowiadał się miły, ciepły poranek. Nastolatka wzięła głęboki oddech. Wszystko będzie dobrze. Zawiązało sznurowadło i ruszyła do domu. I the end. Koniec. Proszę o komentarze ![]()
__________________
Ach, Marylo, wszak oczekiwanie czegoś daje nam już połowę przyjemności! Może się zdarzyć, że się tego nie otrzyma wcale, ale nikt nie może zabronić cieszyć się z oczekiwania. Lucy Maud Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|