![]() |
#11 |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]()
W związku z tym, że zrobiłam wczoraj fotki... zamieszczam kolejny odcinek.
Dzisiaj sporo zdjęć. -Sarah! Mówiłam ci wczoraj, żebyś nie zostawiała tego na ostatnią chwilę! Spóźnisz się na samolot.- przez cały piątkowy ranek, mama powtarzała w kółko to samo. W sumie, miałam jeszcze tylko kilka rzeczy do spakowania. W poniedziałek przyszedł bilet do Nowego Yorku, o którym wspominał Sasha, więc od następnego dni, już planowałam, co ze sobą zabiorę. Większość zawartości mojej szafy, była na mnie za duża, a więc nie miałam za bardzo w czym wybierać. Może to i lepiej? Przynajmniej mama nie będzie mnie dłużej pośpieszać. Michael oczywiście chciał oszczędzić sobie pożegnania i z samego rana, wyszedł z domu. Szczerze mówiąc, miałam cichą nadzieję, że tak właśnie uczyni. Nienawidzę takich sytuacji.- Sarah! -Tak, tak... już idę!- krzyknęłam, schodząc ze schodów z wielką walizką. Czułam się, jakbym jechała na wojnę, no ale przecież to tylko parę drobiazgów. Wyszłam z domu, zamknęłam drzwi wejściowe i ruszyłam w stronę samochodu. Mama siedziała już za kierownicą i czekała na mnie, nerwowo stukając palcami o kolano. Kiedy z trudem wepchnęłam walizkę na tylnie siedzenie, sama wgramoliłam się do środka i zapięłam pasy. Chwilę później byłyśmy w drodze na lotnisko. Gdy myślałam o tym, że mam spędzić aż tyle godzin w samolocie, traciłam ochotę n wszystko. Jedynie myśl o zobaczeniu siostry podtrzymywała mnie na duchu. Na parkingu przed Gatwick stało pełno samochodów i tłoczyło się mnóstwo ludzi z torbami. Po objechaniu całości kilkakrotnie, w końcu znalazłyśmy wolne miejsce i mama zaparkowała samochód. W budynku było jeszcze gorzej. Ludzie byli dosłownie wszędzie! Pomyślałam, że to będzie cud, jeśli się nie zgubię i jakoś wsiądę do tego samolotu. Lecz nie tak szybko. Najpierw musiałam przejść całą odprawę, która jak wiadomo... ciągnie się w nieskończoność! Widząc te wszystko osoby, tego dnia wszystko mało trwać o wiele dłużej. -Jesteś pewna, że wszystko zabrałaś?- zapytała mama, kiedy próbowałam wyciągnąć z kieszeni, paszport.- Bilet, dokumenty... -Mamo... uspokój się. Mam wszystko... będzie dobrze.- powiedziałam z uśmiechem, klepiąc rodzicielkę do ramieniu. Odetchnęła z ulgą i odwzajemniła uśmiech. Niestety w tym miejscu musiałyśmy się pożegnać. -Będę za tobą tęsknić! Uważaj na siebie... słuchaj się siostry. -Nie jestem małym dzieckiem. Dam sobie rade. ![]() Uściskała mnie mocno, przez chwilę przyglądała mi się jeszcze uważnie, po czym odeszła ze smutną miną. Odwróciłam się w momencie, kiedy zniknęła mi z oczu. Zarzuciłam plecak na ramię i udałam się w stronę kontroli paszportów. Stałam w kolejce tak długo, że wydawało się , jakbym stała całą wieczność! Jeszcze na dodatek co chwilę się ktoś przepychał. Ludzie potrafią być naprawdę niewychowani. Zdeptają człowieka i nawet nie umieją przeprosić! Przy okienku stała jakaś para z dziećmi, około dziesięć minut. Naprawdę nie miałam pojęcia, o czym można tak długo rozmawiać z kontrolerem. Niedługo odlot, ludzie się niecierpliwią, a ci urządzają sobie pogawędki. Poczułam, że zaczynam myśleć jak moja mama. Ona nigdy nie lubiła czekać i zawsze chciała załatwić wszystko od razu, jak najszybciej. Skrzyżowałam ręce na piersiach i rozglądnęłam się dokoła. W pewnym momencie zauważyłam, iż stojący niedaleko mężczyzna, bacznie mi się przygląda. Stał oparty o ścianę i wpatrywał się we mnie z miną pełną nienawiści. Wątpię żeby miał jakiś powód do tego. Przecież widziałam go pierwszy raz w życiu i możliwe że ostatni. Odwróciłam się i zrobiłam kilka kroków do przodu, gdyż kolejka minimalnie uszyła się. Cały czas czułam na sobie jego wzrok. Pomyślałam sobie nawet, że może to jakiś zboczeniec! No ale na lotnisku raczej nic mi nie grozi. Jest tu za dużo ochrony, aby coś mogło mi się stać. Nieśmiało spojrzałam w bok. Byłam ciekawa, czy facet dalej tam stoi. Miałam rację... cały czas nachalnie się na mnie gapił! Pociągnął nosem i zmrużył oczy. Nie wiem dokładnie jakiego były koloru, ale przypominały te Michaela. ![]() Miał dość ciemną karnację, czarne włosy i umięśnioną posturę. Prawdę mówiąc nie wyglądał na starszego niż 27lat. Z przemyśleń wyrwał mnie głos kobiety, która stała za mną. Nie zauważyłam, że już moja kolej. Pośpiesznie podeszłam do okienka i podałam panu paszport. Przechodząc przez bramkę, ostatni raz spojrzałam na owe miejsce, w którym stał podejrzany facet. Zniknął, a więc nie musze się już zamartwiać. Nadeszła godzina odlotu. Wszyscy pasażerowie tłoczyli się przy wejściu do samolotu. Po sprawdzeniu biletów, przeszłam rękawem do pojazdu i usiadłam na swoje miejsce. Czekała mnę długa i męcząca podróż. Na moje nieszczęście, obok siedziała jakaś starsza pani z małym dzieckiem. Chłopak zaczął płakać od razu, po zajęciu miejsca. Jeśli będzie to trwało dłużej, to ze świruje! Pomyślałam odwracając się ze zirytowaną miną w stronę okna. Jeden plus, że mogłam podziwiać widoki. Kiedy wszystkie siedzenia były już zajęte i nikogo z pasażerów nie brakowało, mogliśmy wystartować. Nudziłam się niemiłosiernie. Gdybym chociaż miała z kim pogadać... może czas minął by szybciej. Niestety. Nagle przypomniałam sobie, że w plecaku który zabrałam do środka, mam iPoda i książkę, więc postanowiłam skorzystać. Wyciągnęłam lekturę i usadowiłam się wygodnie na fotelu. Chwilę później książka wciągnęła mnie całkowicie i na jakiś czas odłączyłam się od rzeczywistości. Lubiłam horrory i fantasy. Najczęściej o czarownicach lub wampirach. Fascynowały mnie te postacie, ponieważ są takie tajemnicze i piękne. Powiedzmy, że nie zawsze, ale najczęściej. W czasie czytania, wyobrażałam sobie ten cały, fantastyczny świat. Czasami nawet myślałam, że fajnie byłoby żyć w książce, a nie być małym szarym człowiekiem. Może życie byłoby prostsze? Niestety to tylko nierealne marzenia. Przecież każdy dobrze wie, że ludzie magiczni, tak jak i wampiry... po prostu nie istnieją. To tylko ludzki wymysł na potrzeby filmów i książek. Spojrzałam przez okno. Lecieliśmy wysoko nad chmurami. Wyglądało to wręcz cudownie! Jak gdyby Bóg rozścielił nad ziemią biały, gruby, puchaty dywan. Z rozmyślań wyrwała mnie, stojąca obok stewardesa, która rozwoziła właśnie napoje. Wzięłam sobie wodę mineralną i wróciłam do czytania. ![]() Kiedy przewracałam kolejne strony, przypomniał mi się ten dziwny mężczyzna z lotniska. Dręczyło mnie to jego spojrzenie, jakim mnie obdarzył. Patrzył na mnie tak, jak Michael kiedyś przy śniadaniu. Wzdrygnęłam się na samą myśl. Jego oczy były wtedy takie ciemne... zupełnie jak u tego faceta. Zamknęłam książkę i spojrzałam na okładkę. „Opowieść o złodzieju ciał” może mojemu bratu ktoś podmienił ciało. Może jego dusza jest daleko stąd, a w moim domu, mieszka inny człowiek, który go tylko przypomina. Potrząsnęłam głową. O czym ja w ogóle myślę? Przecież to jakaś paranoja! Jeszcze przed chwilą myślałam o tym, że wampiry nie istnieją, a teraz twierdzę, że mam jednego w domu? Mam za dużą wyobraźnię. Odłożyłam lekturę do plecaka i wyciągnęłam iPoda. Włączyłam muzykę i postanowiłam się zrelaksować i przestań myśleć o takich pierdołach. Oparłam się wygodnie i zamknęłam oczy. ... -... dziękujemy za skorzystanie z naszych linii lotniczych...- przez głośniki rozległ się głos pilota. Dolecieliśmy na miejsce, cali i zdrowi. Pasażerowie porozpinali pasy i zabrali się za wyciąganie bagaży podręcznych. Ja miałam tylko jeden mały plecak, więc od razy wyprułam do przodu. Chciałam jak najszybciej opuścić samolot i zobaczyć siostrę. Tak długo jej nie widziałam, że prawie zapomniałam jak wygląda. Obym ją tylko rozpoznała. Chwilę później byłam już na lotnisku. To była tak strasznie męcząca podróż, że ledwo trzymałam się na nogach. Marzyłam o kąpieli i łóżeczku. Czułam, że będę miała bardzo wielki problem z odnalezieniem Sashy. Stałam w największym tłumie i nie za bardzo wiedziałam, dokąd mam pójść. Postanowiłam udać się po walizki, a później będę się martwić, co dalej. Przecisnęłam się do wyjścia i po niedługim czasie, siedziałam na ławce przed lotniskiem. Czekałam chwilę, rozglądając się dokoła. W końcu wyciągnęłam komórkę. Jak mogłam zapomnieć o włączeniu jej! Przecież Sasha mogła do mnie dzwonić od godziny! Co za kretynka ze mnie- zbeształam się w myślach włączając telefon. Oczywiście miałam rację. Pięć nieodebranych połączeń i trzy wiadomości. Kiedy miałam zabierać się za odpisywanie, usłyszałam swoje imię. Odwróciłam się pośpiesznie i wreszcie ją zobaczyłam. Biegła w moją stronę młoda, śliczna dziewczyna. Jej jasno-brązowe, lokowane włosy, powiewały na wietrze, a oczy błyszczały z radości. -Sarah! Nareszcie cię znalazłam!- krzyknęła przytulając mnie mocno.- Już myślałam, że się zgubiłaś, lub w ogóle wsiadłaś do innego samolotu. ![]() -Bez przesady... umiem jeszcze czytać.- odpowiedziałam, kiedy złapałam oddech.- przepraszam. Zapomniałam włączyć komórki... -No cóż... trudno. Ważne, że w końcu cię znalazłam.- w jej głosie było tyle radości. Od razu porzuciło mnie zmęczenie. Byłam taka szczęśliwa, że wreszcie ja zobaczyłam.- Wyglądasz ślicznie! Kiedy cię ostatnio widziałam... byłaś... niższa i miałaś krótsze włosy. Ile masz wzrostu? -174cm- odpowiedziałam nieśmiało. -Wow! Dzieli nas tylko 1cm! Świetnie. Ale się za tobą stęskniłam.- powiedziała, przytulając mnie ponownie.- Jedźmy do domu. Pewnie jesteś zmęczona i głodna. Przygotowałam trochę smakołyków... oczywiście niskokalorycznych. Wzięła moją walizkę i ruszyłyśmy do samochodu. Było już trochę ciemno, gdyż dochodziła dwudziesta. Kiedy dojechałyśmy do domu siostry, minęła godzina. Sasha zaparkowała w garażu i weszłyśmy do budynku. Miała mały domek, ale pięknie urządzony. Podłoga wszędzie była pokryta brązowymi panelami. Wchodziło się do przedpokoju, z dużą szafą i mnóstwem kwiatów. Sasha uwielbiała kwiaty. Następne pomieszczenie to była kuchnia. Była taka, o jakiej zawsze marzyłam! Czerwono szara z czarnymi meblami. W rogu przy oknie, stał prostokątny, drewniany stół z dużym bukietem czerwonych róż. Jeśli mnie wzrok nie mylił, to był nawet przyczepiony liścik. Przechodząc dalej, weszłyśmy do salonu. Ten zaś był kolorowy. Biały narożnik, na którym odznaczały się granatowe poduszki. Niski stolik do kawy, w kolorze gorzkiej czekolady i plazmowy telewizor, wiszący nad kominkiem. Po prawej stronie od sofy, stała wielka szafka z książkami. Na podłodze leżał bodowy dywan, a zasłony były zrobione ze zmiętego, śliskiego materiału, który mienił się w świetle, wszystkimi odcieniami fioletu. Po obejrzeniu parteru, Sasha zaprowadziła mnie na piętro, aby pokazać mi pokój w którym będę mieszkać. Pomieszczenie było dość małe, ale bardzo przytulne. Ściany miały kolor fiołkowy, a zasłony o dziwo czerwone. Na przeciw okna stała szafa wraz z biurkiem, a o bok, po prawej... duże łóżko. Byłam zachwycona. Tez chciałabym w przyszłości kupić taki domek. Postawiłam walizkę do kąta i usiadłam na fotelu. -Jeśli chcesz wziąć prysznic, to łazienka jest po lewej, jak wyjdziesz z pokoju. Później zejdź na kolacje.- powiedziała Sasha, po czym wyszła, zamykając drzwi. Przez jakiś czas siedziałam w miejscu, podziwiając każdy detal pokoju. Później wstałam, wyciągnęłam z walizki ręcznik i poszłam wziąć prysznic. ... Cały tydzień minął bardzo szybko. W weekend byłyśmy z siostrą w kinie na jakimś dennym horrorze, później wycieczka krajoznawcza, a wieczorem zasiadłyśmy a salonie na kanapie i rozmawiałyśmy do późna, słuchając muzyki. W poniedziałek, kiedy zeszłam rano na śniadanie, Sasha zaproponowała mi, abym poszła z nią do jej klubu. W sumie nie miałam nic innego do roboty, więc zgodziłam się. Zobaczę ten słynny fitness klub, o którym tyle słyszałam i przy okazji spalę trochę kcal. Byłam głupia, że nie zauważyłam, o co jej chodziło. Dwa dni później, wieczorem, kiedy wróciłyśmy do domu... nasłuchałam się dwu godzinnego wykładu na temat anoreksji, bulimii, zdrowego odżywiania i ćwiczeń. Byłam na nią cholernie zła, ale później leżąc w łóżku, zdałam sobie sprawę, że Sasha ma rację. ![]() Jeszcze trochę, a wpędzę się w jakąś chorobę i bardzo trudno będzie mi z niej wyjść. Dlaczego byłam taka odporna na tłumaczenia? Byłam tak zaślepiona, ze nie zauważyłam do czego prowadzi moje chore odchudzanie. Gdyby nie to, nie leżałabym w szpitalu. Wszyscy się o mnie martwili, a ja miałam to gdzieś. Tej nocy, długo nie mogłam usnąć. Wpatrywałam się w sufit i rozmyślałam nad swoim głupim postępowaniem. Zamierzałam wszystko zmienić. Wiem, że teraz będzie trudno, ale dłużej tak być nie może. Skorzystam z tego, że przyleciałam do siostry i ostro się za siebie zabiorę. Na szczęście Sasha jest fanatyczką zdrowego żywienia i sportu. Myślę, że z jej pomocą wszystko wróci do normy. Uśmiechnęłam się w duchu i po chwili zasnęłam. Resztę tygodnia spędziłam bardzo aktywnie. Rano biegałam po parku w towarzystwie siostry, popołudniu uczyła mnie przygotowywać zdrowe potrawy, a wieczorem szłyśmy do klubu. Zawsze byłam bardzo wymęczona, ale i zadowolona. Po 4 latach, wreszcie miałam siostrę dla siebie. Odkąd wyprowadziła się z domu, widywałam ją tylko na święta. Z nią zawsze miałam dobry kontakt, a tak został mi tylko Michael...oczywiście wtedy żyliśmy jak pies z kotem. Cieszyłam się, że mogę spędzić tutaj cały miesiąc i nacieszyć się nią. Następnym razem zobaczymy się dopiero na zimę. ... -Sarah! Wstawaj śpiochu!- w sobotę, Sasha obudziła mnie o świcie. Właściwie to byłam już do tego przyzwyczajona, ale żeby tak w weekend?- ubieraj dres i idziemy do parku! -Taaa... juuuż idę...- odpowiedziałam ziewając. Ściągnęłam z siebie kołdrę i szurając, ruszyłam do łazienki. Umyłam zęby, twarz i zaplotłam włosy w warkocza. Spojrzałam do lustra. Schudłam! Pomyślałam zadowolona, wpatrując się w uwydatnione kości policzkowe. Moje oczy również, wydawały się większe. Powoli zaczynałam zauważać podobieństwo do siostry. Oczywiście był to ogromny powód do radości. Ćwiczenia także przyniosły efekty z których byłam dumna. Brzuch zrobił się płaski, a nogi i biodra, bardziej kształtne. Odwróciłam się i podeszłam do stojącej obok prysznica, wagi. Byłam strasznie ciekawa ile udało mi się zrzucić. Na oko wydawało się, że dość sporo. Kilka minut później, zeszłam do kuchni cała w skowronkach. Sasha siedziała przy stole, naprzeciwko drzwi. Przeglądała czasopismo o modzie i przegryzała świeżą marchewkę. Usiadłam obok niej, i nalałam sobie wody z dzbanka stojącego na szafce. Wolałam nic nie jeść, żeby nie dostać kolki. W końcu jednak postanowiłam, także wziąć marchewkę. Nie powinna mi zaszkodzić. Siostra przełknęła ostatni kęs warzywa i spojrzała na mnie z ukosa. -Coś taka szczęśliwa?- zapytał po chwili, przewracając stronę w gazecie. -Ważyłam się... -I? Domyślam się, że schudłaś... -Owszem. 5kg! Nawet nie wiesz jak się cieszę!- krzyknęłam radośnie, wylewając z wrażenia wodę na podłogę.- Ups... -Nic się nie stało. – odpowiedziała powstrzymując śmiech.- widzisz... nie trzeba się głodzić, żeby chudnąć. Ja ci w tym pomogę. -Kochana jesteś!- odpowiedziała, ścierając rozlaną wodę. Wiedziałam, że na nią mogę liczyć. Kiedy o tym pomyślałam, przypomniał mi się Michael. Zastanawiało mnie, dlaczego się ze mną nie pożegnał. Wiem... cieszyłam się z tego, ale teraz... nie wiem. Brakuje mi go, chociaż minął tylko tydzień. Przywiązałam się do niego, odkąd wrócił. Teraz był innym człowiekiem. Odłożyłam szmatkę pod zlew i wyszłyśmy z domu. Mimo tak wczesnej godziny, słońce świeciło wysoko i wiał cieplutki wiatr. Idealna pogoda na jogging! Podobało mi się to, że niedaleko miejsca zamieszkania Sashy, był taki fajny, duży park. Miał mnóstwo betonowych alejek, po których można było biegać, huśtawki, sporo ławek... no i dużą fontannę pośrodku. O tej porze, przewijało się tam mało ludzi, więc nie trzeba było się martwić, że się kogoś stratuje. Wieczorem, zrobiłyśmy popcorn i urządziłyśmy sobie całonocny, maraton filmowy. Rozłożyłam sofę, poukładałam poduszki, a Sasha włączyła DVD i podpięła głośniki. Atmosfera była rewelacyjna! Lepsza niż w kinie. Około godziny 23, kiedy kończył się drugi film, zadzwonił telefon. Przez chwilę zastanawiałyśmy się, który i gdzie się podziewa. Rozkopałam wszystkie poduszki, aż w końcu, okazało się, że to mój. Ku mojemu zdziwieniu, dzwonił Michael. Zrobiłam zdziwioną minę i wyszłam do kuchni aby odebrać. -Cześć Michael- powiedziałam, siadając na krześle przy stole. -Hej...nie dzwonie za późno? -Nie, nie...co słychać? -Właściwie to, nic ciekawego. Matka wzięła urlop i pojechała do Niemczech, bo ciotka ja zaprosiła. -A ty co robisz? -A co ja mogę robić? Siedzę w domu albo szlajam się z kumplami po mieście. –odpowiedział znudzonym głosem.- No ale nie dzwonię po to, żeby opowiadać co u mnie, tylko chciałem się dowiedzieć co u mojej siostry słychać. Nie zdążyliśmy się pożegnać... ![]() -Właśnie. No cóż... trudno. U mnie dużo się zmieniło...- oparłam się wygodnie na krześle i przystąpiłam do opowieści. Wiedziałam, że trochę mi to zajmie, więc przełożyłam telefon do prawej ręki i oparłam łokieć o stół. Brat wydawał się być zainteresowany moim paplaniem. Nie przerywał mi, tylko co jakiś czas pytał co dalej. Najbardziej zainteresował go mężczyzna z lotniska. Sama nie wiem, po co mu to w ogóle mówiłam.- Jakiś facet wpatrywał się we mnie nienawistnym wzrokiem, kiedy stałam w kolejce do odprawy. Trochę mnie to zdziwiło... -Tak? A jaki facet? -Nie wiem kto to był. Widziałam go pierwszy raz w życiu i przypuszczam, że ostatni. Wysoki, miał ciemne włosy i nie wyglądał na starego. Jakoś przed trzydziestką może... ale musze przyznać, że zdziwiło mnie jego spojrzenie... -Jakie spojrzenie?- przerwał mi szybko. W jego głosie było słychać nutkę przerażenia. Dziwne. -No... patrzył na mnie wręcz z obrzydzeniem. Jego oczy były bardzo ciemne, jak śliwki. No i cały czas pociągał nosem, krzywiąc się przy tym... -Nie zbliżaj się do niego, jeśli go jeszcze spotkasz!- powiedział po chwili. Tym razem lekko podniósł głos. –trzymaj się między ludźmi. Zawsze! -Nie sądzę żebym go jeszcze spotkała. A co cię to tak zdenerwowało? -Nic, nic.. po prostu chcę, żebyś trzymała się z daleka od takich typów. Nigdy nie wiadomo, co takiemu strzeli do głosy. Słuchaj... musze kończyć. Zadzwonię jeszcze niebawem. Dobranoc. -Dobr... „bip bip” Co go napadło? Dlaczego tak bardzo się tym przejął i odłączył się tak nagle. Był strasznie spięty i ten jego przerażony głos. Czyżby on znał tego kolesia? Eh... nie warto się nad tym zastanawiać. Schowałam telefon do kieszeni i wróciłam do oglądania filmu.
__________________
|
![]() |
![]() |
|
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|