Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 08.12.2008, 20:31   #1
Callineck
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Krwawe Przeznaczenie...

Mówiłam, że dobre i zdania swojego nie zmienię

Postacie bardzo ładne, a facet z lotniska też niczego sobie
Zdjęcia dobre, pasują do sytuacji.
Zawsze przyjemnie przeczytać znowu
  Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 12.12.2008, 14:07   #2
Vipera
 
Avatar Vipera
 
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Krwawe Przeznaczenie...

Dzięki, cieszę się
Sprawa wampira wyjaśniła się już dzięki domysłom, w poprzednich postach.
__________________
Melodia Strachu v2
Wattpad
Vipera jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 13.12.2008, 16:43   #3
Vipera
 
Avatar Vipera
 
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Krwawe Przeznaczenie...

Wstałam z łóżka, odsłoniłam rolety i otworzyłam okno. Była tak piękna pogoda, że aż chciało się wyjść. Czyściutkie niebo, na którym wysoko świeciło słońce, oraz śpiewające wesoło ptaki. Uśmiechnęłam się w duchu i ruszyłam do szafy. Po raz pierwszy patrzyłam w lustro w zadowoleniu. W zeszłym tygodniu, siostra zabrała mnie na zakupy. Stwierdziła, że nie będę chodzić po mieście w jej towarzystwie...w takich ciuchach. Ponadto muszę zauważyć, że były na mnie stanowczo za duże. Byłam zachwycona, kiedy przemierzałyśmy Nowojorskie ulice. Ubrania były lepsze niż te w Londyńskich sklepach, a co najważniejsze... dużo tańsze! Na to wszystko, co kupiła mi tego dnia Sasha, w Londynie wydałabym fortunę. Było mi trochę głupio, że naciągam siostrę na tyle kasy... chociaż o nic się nie prosiłam. Sama wciągała mnie do sklepu i wybierała mnóstwo ubrań, nie patrząc nawet na cenę!
-Ooooo Sarah! Patrz na to!- jęknęła z zachwytu Sasha, pokazując mi krótkie spodenki z jeansu. Rzeczywiście były śliczne, ale nie wyobrażałam sobie, siebie w tym.- Musisz je przymierzyć... trzymaj. Ta koszulka będzie idealnie pasować!- wepchnęła mi do ręki fioletową bluzkę z jakimś czerwonym wzorkiem oraz spodenki i pociągnęła do przymierzalni.
-Sasha... ehm... niewydajne mi się, abym wyglądała dobrze w krótkich spodenkach. Jestem za...- zaczęłam, jednak siostra nie dała mi dokończyć. Skarciła mnie wzrokiem, po czym odpowiedziała.
-Gdybyśmy tu przyszły w dniu twojego przylotu... nie kazałabym ci tego ubierać. W ciągu tych trzech tygodni, które u mnie spędziłaś, dużo schudłaś i wymodelowałaś swoje ciało. Wyglądasz ślicznie, a teraz spraw mi tą przyjemność i włóż to. Jestem pewna, że będą leżeć znakomicie. Ja w między czasie, pójdę poszukać czegoś fajnego... zaraz wracam.- po tych słowach, uśmiechnęła się niewinnie i zniknęła między wieszakami. Położyłam bluzkę na krześle i spojrzałam na trzymane w ręku spodenki. Może ona ma racje? Nigdy się nie dowiem jak będę wyglądać, póki nie zobaczę. Westchnęłam głęboko i rozpięłam guzik.
...
-No i jak?- zapytała Sasha, pukając w drzwiczki przymierzalni.- Przyniosłam ci parę ciuszków... ubrałaś się już?
-Tak. Zobacz.
Otworzyłam drzwiczki i zaprezentowałam się w całym komplecie.

Właściwie, to spodenki były trochę za szerokie, a bluzka przyciasna. Siostra zmierzyła mnie z góry na dół, kilkakrotnie. Następnie podrapała się po szyi i uśmiechnęła.
-Zaraz przyniosę ci większy rozmiar bluzki, bo jest urocza. Natomiast w tych spodenkach wyglądasz ekstra, więc jeśli ci się podobają...bierzemy je. Widziałam do nich fajny pasek. Przymierz to co przyniosłam, a ja poszukam go.
-Sasha?
-Tak?
-Głupio się czuję. Przecież to wszystko kosztuje...- zaczęłam nieśmiało. Wiedziałam, że to nie jest takie drogie, ale jednak nie potrzebowałam tego wszystkiego. W końcu przyjechałam w odwiedziny, a nie żeby zdzierać z niej kasę.
-Kochana! Nie kupiłabym ci tego wszystkiego, gdybym nie chciała. Zresztą w czym będziesz chodzić po powrocie? Założę się, że wszystko masz już o kilka numerów za duże. W Londynie wydałabyś dużo więcej.- powiedziała głaszcząc mnie po ramieniu.- a o pieniądze się nie martw. Mam ich pod dostatkiem.
Wyciągnęłam z szafy jeansy i pomarańczową bluzkę, które kupiłyśmy w tym samym sklepie i udałam się do łazienki. Ubrałam się, uczesałam, następnie zeszłam na śniadanie. W całym domu unosił się piękny zapach kawy. Weszłam do kuchni, otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam ser żółty i plasterek szynki na tosta. Chwilę później, kiedy zajęta byłam pałaszowaniem... weszła siostra z telefonem w ręce. Usiadła obok mnie i spojrzała na moje włosy z niezadowoloną miną. Przecież je uczesałam, to o co chodzi? Pomyślałam.
-Zapisałam cię do fryzjera na szesnastą. Grzywka zarosła ci straszliwie i trzeba coś z tym zrobić.- wypaliła odkładając komórkę na szafkę.- Pójdę z tobą aby pokazać ci gdzie to jest, ale wrócić będziesz musiała sama, ponieważ mam zajęcia w klubie. Dobrze?
-Jasne... oczywiście. Dzięki- odpowiedziałam zaskoczona. Nie zauważyłam tego, iż wyglądam jak Yeti! Właściwie, to moja grzywka już nie przypominała grzywki.
Po śniadaniu skorzystałam z komputera aby napisać parę maili. Między innymi do Clover, za którą się strasznie stęskniłam. Cieszyłam się, że już za tydzień ją zobaczę, ale z drugiej strony... było mi żal opuszczać Sashe. Świetnie się bawiłam przez ten czas , oraz wiele zrozumiałam. Dzięki niej pozbyłam się kompleksu i zaczęłam normalnie jeść... a więc ryzyko popadnięcia w anoreksję spadło do zera. Czasami zastanawiałam się, czy przypadkiem Mama nie dzwoniła do Sashy. Przed wyjazdem bardzo mnie pilnowała. Myślę, że miała coś wspólnego z całą tą sytuacją. Z drugiej strony... nawet jakby, to co z tego. Cieszę się, że tu jestem.
Popołudniu, pożegnałam się z siostrą przed salonem fryzjerskim i weszłam do środka. Pomieszczenie było małe, ale bardzo ładne i kolorowe. Na wejściu podszedł do mnie młody mężczyzna i ruchem dłoni zaprosił na fotel. Miał trochę kobiece ruchy, więc od razu pomyślałam, że to gej. Nie miałam nic przeciwko. Podobno geje są świetnymi fryzjerami. Usiadłam na fotelu i oparłam się wygodnie spoglądając jak fryzjer zapina mi fartuch.
-No więc co robimy?- zapytał stając obok mnie z wyczekująca miną.- Sasha mówiła, że tylko grzywka. Jesteś pewna?

-Chyba tak...
-Chyba? O nie, nie... musisz być pewna na sto procent, złociutka. Fryzura to nie kapelusz, który możesz sobie zmieniać codziennie. Włosy tak szybko nie rosną.- powiedział opierając się o szafkę. Nigdy nie patrzyłam na moje włosy w ten sposób. Nie zwracałam uwagi na to, czy fryzura jaką miałam w danym dniu, jest modna, czy tez nie. Może powinnam się tym w końcu zainteresować?
-Hmm... a co by pan zaproponował?- miałam nadzieję, że ominie mnie wybór. Nie miałam pojęcia w czym byłoby mi dobrze.
-Oj jaki pan!- krzyknął z oburzeniem.- Jestem Tyler. Mów mi po imieniu.
-Dobrze... ja jestem Sarah.- odpowiedziałam, ściskając mu dłoń. Tyler posłał mi szeroki uśmiech, po czym wyciągnął z szafki jakąś gazetę.
-A więc Sarah... masz szczupłą twarz i duże oczy. Myślę, że lekko postrzępiona grzywka, będzie idealnie pasować. Tak jak na tym zdjęciu.- otworzył katalog na jednej z stron i wskazał palcem fryzurę.- podciąłbym jeszcze trochę końcówki. Myślę, że tyle starczy.
-Dobrze... zgadzam się. Skoro twierdzisz, że będzie dobrze...
-Świetnie! Do dzieła!- odłożył katalog na szafkę i zabrał się do roboty.
Po niecałej godzinie, fryzura była gotowa. Spojrzałam w lustro i dosłownie zdębiałam. Naprawdę wyglądałam o niebo lepiej! Twarz wydawała się być całkiem inna...taka żywa. Kiedy Tyler ujrzał mój uśmiech, tak się rozpromienił, że mógłby wręcz świecić. Byłam bardzo zadowolona z efektu jego pracy. Szkoda, że odwiedziłam ten salon pierwszy i ostatni raz. Podziękowałam za wszystko, zapłaciłam i wyszłam.
Na ulicach jak zwykle kręciło się mnóstwo ludzi, wracających z pracy. Przecisnęłam się przez tłum tłoczący się pod supermarketem i ruszyłam przed siebie. Zatrzymałam się przed wystawą jakiegoś sklepu z biżuterią i poczułam, że coś wpadło mi do oka. Wyciągnęłam z torby małe, rozkładane lusterko i spojrzałam w nie. Taka mała rzęsa, a może sprawić tyle bólu i zamieszania. Nagle, kiedy chciałam schować przedmiot, ujrzałam odbicie jakiegoś faceta. Stał po drugiej stronie ulicy, oparty o ścianę budynku i bacznie mi się przyglądał. Przez chwilę pomyślałam, że to ten sam z lotniska... ale jednak nie. Ten miał identyczny wyraz twarzy i kolor oczu, lecz rude włosy i niższy wzrost. Postanowiłam nie przejmować się nim i wrócić do domu. Schowałam lusterko, zapięłam torbę i poszłam przed siebie. Przez cały czas miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Odwróciłam głowę i spostrzegłam, że owy facet idzie kilkanaście metrów za mną. Teraz to przestraszyłam się nie na żarty! Serce zaczęło mi walić jak młot i ogarnęła mnie fala gorąca. Przyśpieszyłam kroku.
Przepchnęłam się przez tłum przechodniów i skręciłam w jakiś ślepy zaułek. Na końcu uliczki w której się właśnie znajdywałam, stał duży niebieski kontener na śmieci, kilka rozwalonych, kartonowych pudeł i około trzy metrowy mur.

Nie wiedziałam czy dobrze robię, ale pomyślałam, że jeśli schowam się za kontenerem... facet mnie zgubi i da sobie spokój. Nic innego nie przychodziło mi w tym momencie do głowy. Podbiegłam do śmietnika i kucnęłam za nim. Serce dalej biło w szybkim tempie i nadal czułam, że mi gorąco. Rozglądnęłam się dokoła. Gdyby teraz wszedł w ta uliczkę... nie miałabym dokąd uciec. Wychyliłam się zza kontenera, aby zobaczyć czy nic mi nie grozi, kiedy poślizgnęłam się na kawałku kartonu. W ostatnim momencie zdołałam przytrzymać się ściany. Przymknęłam oczy i odetchnęłam z ulgą. Na szczęście nie zrobiłam większego hałasu. Nagle poczułam się strasznie dziwnie. Serce przyśpieszyło, a przez całe ciało przeszły mnie zimne dreszcze. Próbowałam się ruszyć, ale nic z tego. Byłam sparaliżowana! Nie wiedziałam co robić, a jeszcze na dodatek zaczęła mnie boleć głowa. Nie mogłam nawet wydać z siebie jakiegokolwiek dźwięku! Co się ze mną dzieje? Czyżby to z powodu strachu?
W pewnym momencie przed oczami pojawiły mi się dziwne obrazy. Jakby mi ktoś puścił film.
Ta sama uliczka... ten sam mur... śmietnik i kartony. Obrazy zmieniały się bardzo szybko i trudno było coś z nich zrozumieć. Widziałam otoczenie za murem. Brudna dzielnica, odrapane bloki i zniszczoną fontannę. Po co to wszystko? Skręt w lewo, prosta droga prowadząca aż do parku. Coraz szybciej, coraz szybciej. Poprzewracane kosze na śmieci, popisane ławki, a na końcu wyjście na ulicę. Tak.. poznawałam ta ulicę. Szłam tamtędy do sklepu. Stamtąd już niedaleko do domu. Następnie wszystko znikło. Poczułam jak ból głowy ustępuje i wraca mi władza nad ciałem. Zamrugałam oczami i chwyciłam się za głowę. Co to było? Czyżby jakieś wizje?
Wstałam i oparłam się o ścianę. Jeśli to co widziałam było prawdą, to jedyna droga do domu, prowadzi przez park. Musze tylko przedostać się przez mur... ale jak?
Chwilę później, po krótkim namyśle wdrapałam się na kontener. Na szczęście był na tyle blisko muru, że udało mi się dostać na górę. Zeskoczyłam na drugą stronę i pobiegłam dalej. Wszystko było takie, jak w mojej wizji. Ta sama fontanna, bloki i ku mojemu zadowoleniu, park! Skręciłam w lewo i rzuciłam się biegiem do wyjścia.
Wpadłam do mieszkania i zamknęłam drzwi na klucz. Oparłam się o nie plecami i zamknęłam oczy. Byłam tak zdyszana, że nie mogłam złapać tchu. Czułam się strasznie. Jakimś cudem wczołgałam się na piętro i położyłam na łóżku. Boże... o co chodzi? Czym ja sobie zasłużyłam na to wszystko. Dlaczego ci faceci mnie śledzą? Najpierw ten z lotniska... potem ten rudy...dlaczego?! A Michael? Jak wytłumaczyć jego dziwne zachowanie, w czasie naszej ostatniej rozmowy telefonicznej? Zaczynałam powoli wpadać w paranoję. Miałam ochotę zadzwonić do niego i zapytać się o co w tym wszystkim chodzi. Może on zna tych facetów. Może coś im zrobił i teraz go szukają. Nie, nie... chcą porwać mnie, aby dotrzeć do niego. To już brzmi bardziej sensownie.
Leżałam tak jeszcze jakiś czas, aż w końcu usnęłam.
Ostatni tydzień minął w zastraszającym tempie. Przez te kilka dni chodziłam z siostrą na jej zajęcia i zrobiłyśmy sobie kilka wycieczek po mieście. Tego rudego mężczyznę widziałam jeszcze tylko raz.

Tego samego dnia... a raczej nocy. Siedział w samochodzie, niedaleko domu Sashy i rozglądał się. Pamiętam, że byłam roztrzęsiona. Zastanawiałam się czy zadzwonić po policję, ale jak na złość... padła mi bateria w telefonie. Później jeszcze wyłączyli prąd i cała okolica była pozbawiona światła przez dwie godziny. Na szczęście nic się nie stało i kiedy drugi raz spojrzałam w okno, samochodu już nie było. Następne dni minęły spokojnie, bez strachu. No i niestety nadszedł dzień powrotu do domu. Z samego rana spakowałam wszystkie swoje rzeczy i usiadłam na łóżku. Ostatni raz rozejrzałam się po pokoju. Chciałam zapamiętać każdy szczegół, bo nie wiadomo kiedy go jeszcze ujrzę. Około południa zadzwonił Michael. Zdziwiłam się, ponieważ słyszeliśmy się dwa dni temu no i przecież już jutro się zobaczymy. Za nim też się stęskniłam.
-Cześć Michael... coś się stało?- zapytałam odbierając telefon.
-Cześć. Tak, ale nic poważnego.- odpowiedział jak zwykle spokojnym tonem.- Mama pojechała do Rzymu, bo zaproponowali jej poprowadzenie wykładów na tamtejszym uniwersytecie. W związku z tym... ja odbiorę cię z lotniska. Domyślam się, że ucieszyła cię ta wiadomość.
-Oczywiście.. straszliwie!- odpowiedziałam, powstrzymując się do śmiechu.
-Świetnie, a więc do zobaczenia w Londynie. Na razie
Wieczorem, przed wyjazdem poszłyśmy z siostrą na lody a potem odwiozła mnie na lotnisko. To były najlepsze wakacje w moim życiu. Szkoda, że trwały tak krótko. Wszystko co dobre, szybko się kończy... niestety. Wyciskałyśmy się na pożegnanie... nawet zdążyłyśmy się rozpłakać. Podziękowałam jej za wszystko i musiałam już iść na odprawę. Lotnisko było dużo większe niż to w Londynie, więc wszystko trwało dłużej. Miałam dość na samą myśl o ponownym kiszeniu się w samolocie. Czas minął nawet dość szybko. Miałam to szczęście, że mogłam siedzieć przy oknie. Uwielbiałam oglądać widoki z góry. Cieszyłam się na myśl, że zobaczę Michaela i Clover. Byłam ciekawa jak zareagują na mój nowy wygląd. Miałam na sobie ubrania, na które przed wyjazdem do Ameryki, nawet bym nie spojrzała. Czarne jeansy, białą bluzkę i krótką kamizelkę z czarnego jeansu. Nie mogę też zapomnieć o fryzurze. Mam nadzieję, że brat pozna mnie na lotnisku. Wszystko okaże się po wylądowaniu.
__________________
Melodia Strachu v2
Wattpad
Vipera jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 13.12.2008, 18:57   #4
Libby
Administrator
 
Avatar Libby
 
Zarejestrowany: 17.01.2006
Skąd: z kabiny F-14 Tomcat
Płeć: Kobieta
Postów: 3,862
Reputacja: 15
Domyślnie Odp: Krwawe Przeznaczenie...

Fajny odcinek. Ładnie piszesz.
Ciekawa jestem, jak wszyscy zareagują na nowy wygląd Sary. Co powie Michael i jak zareaguje na wieść o tym rudym podglądaczu...
Czekam na kolejny odcinek.
__________________
Libby jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 14.12.2008, 20:47   #5
Vipera
 
Avatar Vipera
 
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Krwawe Przeznaczenie...

Dziękuje za komentarze!
Tekst i zdjęcia już mam, więc kolejny odc ok środy będzie.
__________________
Melodia Strachu v2
Wattpad
Vipera jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 14.12.2008, 21:51   #6
Vipera
 
Avatar Vipera
 
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Krwawe Przeznaczenie...

Bo będą na mnie krzyczeć, że za szybko

Edit:
Skoro tak, to prześpię się dzisiaj z tą myślą.
__________________
Melodia Strachu v2
Wattpad

Ostatnio edytowane przez Vipera : 14.12.2008 - 22:49
Vipera jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 15.12.2008, 17:26   #7
Vipera
 
Avatar Vipera
 
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Krwawe Przeznaczenie...

Cóż... Setha robiłam na samym końcu, kiedy reszta postaci była już gotowa. Znalazłam fajny wampirzy skin, ale Michaela już nie chciałam zmieniać.

niepokorna, obiecuje poprawę... w kolejnym odcinku będzie więcej zdjęć

Sorrki za te wszystkie błędy, ale nic na to nie poradzę, że word mi tego nie poprawia chyba będę zmuszona zainwestować w wersję 07.
__________________
Melodia Strachu v2
Wattpad

Ostatnio edytowane przez Vipera : 15.12.2008 - 18:53
Vipera jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 17.12.2008, 17:45   #8
Vipera
 
Avatar Vipera
 
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Krwawe Przeznaczenie...

Dziękuję za komentarze. Mam lenia w stopniu zaawansowanym i nie mogę sie zabrać za zdjęcia. Jak zwykle tekst gotowy, tylko te fotosy... jutro postaram sie wziąć w garść i możliwe, że koło weekendu będzie kolejny odcinek.

Libby, dlaczego szkoda? ja tam bym chciała być wampirem
__________________
Melodia Strachu v2
Wattpad
Vipera jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 19.12.2008, 00:43   #9
Vipera
 
Avatar Vipera
 
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Krwawe Przeznaczenie...

Dzisiaj więcej zdjęć... mam nadzieję, że was zadowoliłam
Z ostatniego jestem najbardziej zadowolona.


Padał deszcz. Ciemne chmury pokryły całe niebo, sprawiając wrażenie, że jest wieczór. Niechętnie wstałam z łóżka, założyłam mój ulubiony szlafrok i zeszłam do kuchni. Marzyłam o wypiciu mocnej kawy, która postawi mnie na nogi. Włączyłam czajnik i wyciągnęłam kubek, do którego wsypałam dwie łyżki. Następnie usiadłam do stołu i ziewając, przeczesałam palcami rozczochrane włosy.
Chwilę później, wszedł Michael. Stanął w drzwiach, spojrzał na moją zaspaną osobę i z uśmiechem od ucha do ucha podszedł do lodówki. Zapewne miał w planach zrobienie sobie śniadania, którego i tak później nie jadł. Zamknął drzwiczki i oparł się o szafkę. Czajnik wydał z siebie dźwięk, ogłaszający koniec gotowania. Podniosłam się z siedzenia, aby zalać kawę, kiedy zauważyłam pełny kubek stojący na stole. No tak... teraz kiedy już wiem, nie musi się ograniczać.
-Dzięki- wymamrotałam, opatulając się szczelnie szlafrokiem.
-Zanim ty byś to zrobiła, to ja bym się zestarzał.- odpowiedział Michael siadając po drugiej stronie stołu.
-Oszzz ty małpo!- powiedziałam celując w niego łyżeczką z rządzą mordu w oczach.- uważaj bo nie zawaham się tego użyć!
-Grozisz mi? To jest karalne! Odłóż to niebezpieczne narzędzie...- powiedział zasłaniając się gazetą, która leżała na szafce. Przez chwilę wpatrywaliśmy się sobie w oczy, a następnie oboje wybuchliśmy śmiechem. Od razu zapomniałam o zmęczeniu i zabrałam się za picie. Siedziałam naprzeciw wampira, który przecież żywi się ludzką krwią i nie czułam strachu.

Czułam się bezpiecznie dlatego iż wiedziałam, że to mój brat i byłam pewna, że nic mi nie zrobi. Z drugiej strony... miał już tyle możliwości i nie wykorzystał ich. Odstawiłam kawę i spojrzałam a niego. Siedział przygarbiony i przeglądał gazetę. Nagle przypomniała mi się pewna rzecz. Mianowicie to, że jego oczy często zmieniają kolor. Kiedy są jasne, jest miły i ma doby humor. Natomiast gdy ciemnieją, robi się agresywny. Bardzo mnie to ciekawiło, ale nie miałam odwagi spytać.
-Co jest?- zapytał widząc, że bacznie mu się przyglądam.
-Eee... nic.- odpowiedziałam zbita z tropu, odwracając się w drugą stronę. Kątem oka widziałam, że patrzy na mnie pytająco. Podrapałam się po ramieniu i westchnęłam głęboko.- Jak to jest z twoimi oczami?- zapytałam w końcu.
-Coś z nimi nie tak?
-Zauważyłam, że kiedy masz dobry humor to są jasne... a kiedy jesteś zły to ciemnieją. Wtedy najlepiej się do ciebie nie zbliżać.
-Masz rację.- mruknął.- Jestem młodym wampirem i nie potrafię jeszcze nad sobą panować. Nie bój się. Nic ci nie zrobię, ale musisz uważać. Już raz udało mi się powstrzymać, ale następnego razu może nie być. Chodzi mi o tą nieszczęsną sytuację, kiedy ucięłaś się przy krojeniu kapusty...
Pamiętałam to doskonale. Wyglądał wtedy strasznie. Jakby miał dostać jakiegoś ataku! Martwiłam się, że coś może mu się stało i jeszcze głupia za nim poszłam. Przecież mogłabym już nie żyć! No... teraz to się przestraszyłam.
-...posłuchaj...bardzo bym nie chciał zrobić ci krzywdy, a więc nie podchodź do mnie, kiedy mam ciemne oczy. Wtedy jestem głodny, a ty apetycznie pachniesz... wiesz co mam na myśli?
Sarah! No nie rób takiej miny! -zaśmiał się widząc panikę w moich oczach.- spokojnie... byłem na polowaniu przed twoim powrotem.
-N..na polowaniu?- wyjąkałam.- tak na ludzi, prawda?
-Nie mała... nie zabijam ludzi. Poluje na zwierzęta.
-A Seth?- właśnie przypomniałam sobie, że został jeszcze on.
-On oczywiście też nie, tak jak cała jego rodzina. Możesz być spokojna. Z ich strony nic ci nie grozi. Oni już trochę żyją na tym świecie i umieją nad sobą panować duże lepiej ode mnie.- po tych słowach rozległ się dźwięk telefonu.
Michael wstał i migiem znalazł się na piętrze, a zanim zdążyłam policzyć do dziesięciu, siedział już z powrotem przy stole.
-Niesamowite!- bąknęłam z zachwytem.

Dopiłam swoją kawę i postanowiłam pójść się ubrać. Odstawiłam kubek do umywalki i ruszyłam w stronę schodów. Z dołu słyszałam jeszcze jak brat rozmawia z kimś przez telefon. Robił to strasznie szybko!
-...myślisz?...tak...nie wiem... przyjedź tutaj, to porozmawiamy... nie, ona wie..- ona wie? Prawdopodobnie rozmawiał z kimś o mnie... ale z kim?- daj spokój, wiem co robię!... dobra, na razie.
Weszłam do pokoju i skierowałam się w stronę szafy. Ubrałam czarne jeansy i śliwkowy, szeroki sweter. Uwielbiałam go, bo był taki ciepły i miękki. Później uczesałam włosy i zeszłam do pokoju gościnnego. Usiadłam na fotelu przy oknie i wpatrywałam się w spływające po szybie, krople wody. Chwilę później pod dom podjechał duży, czarny motor. Prawdopodobnie Yamaha. Wyciągnęłam się na fotelu, aby zobaczyć kim jest właściciel, ale za dobrze mi to nie wychodziło. Mokre szyby skutecznie zasłaniały mi widok, jednak zaraz usłyszałam pukanie i głos Michaela.
-Właź stary...- powiedział wpuszczając gościa. Spojrzałam na drzwi od pokoju, w których teraz ukazała się sylwetka brata i...
-Witaj Sarah...- powiedział Seth, uśmiechając się do mnie przyjaźnie.
-Cześć.- jakimś cudem udało mi się odpowiedzieć. Jego wygląd po prostu mnie zszokował! Dlaczego wampiry musza być tak piękne? To niesprawiedliwe. Pomyślałam wpatrując się w chłopaka, jak w obrazek. Oboje z bratem usiedli na kanapie i zaczęli zawzięcie dyskutować. Ja natomiast nie mogłam oderwać od Setha oczu. W prawdzie widziałam go już parę razy, ale teraz mogłam mu się dokładnie przyjrzeć. Siedział tak blisko, że widziałam prawie każdy detal.
Pierwsze w oczy rzuciły mi się jego mokre od deszczu włosy. Spod czupryny czarnych jak węgiel kosmyków, wydostawały się gdzieniegdzie czerwone refleksy. Blada cera i idealne rysy, tak jak u Michaela. Oczy miał nieziemskie! Myślałam, że wampiry mają zazwyczaj czerwone oczy tak jak brat, ale myliłam się. Set miał pomarańczowe, dokoła ciemniejsze.. prawie brązowe. Można było zauważyć też żółte punkciki w niektórych miejscach i wachlarz czarnych rzęs. Gdybym nie wiedziała, że nie jest człowiekiem to pomyślałabym, że nosi szkła. Ile bym dała, za taki kolor. Niestety musiałam się zadowolić szarym.
-...Glasgow? To po co ta cała szopka?- z przemyśleń wyrwał mnie oburzony głos Michaela. Nie wiedziałam o czym rozmawiają, ale najwyraźniej nie było to nic wesołego.
-Nie musisz się unosić... wiem tyle co ty. Powtarzam tylko to, co mówił David.- odpowiedział spokojnie Seth, odgarniając mokre włosy z czoła. Szkoda, że nie jest człowiekiem... pomyślałam. Matko! Sarah, daj spokój! I tak nie zwrócił by na ciebie uwagi. Co za kretynka! Zbeształam się w myślach i z zawiedzioną miną odwróciłam w stronę okna.- właściwie to cała ta sprawa wydaje mi się dziwna. Przecież to ja zabiłem tego gościa, więc czego chcą od twojej siostry?
Na słowo zabiłem, wzdrygnęłam się. Na moje nieszczęście Seth to zauważył i posłał mi następny z jego zniewalających uśmiechów. Michael oparł łokcie o kolana i zakrył twarz dłońmi. Czyżby naprawdę nie wiedzieli o co chodzi?
-Chyba wiem...- powiedział po chwili. Oboje spojrzeliśmy na niego wyczekująco.- Sarah... twoje wizje..
-Masz wizje?- zapytał Seth ze zdziwieniem.- jakiego typu?

-Sama nie wiem.- bąknęłam- miałam je do tej pory tylko dwa razy. Zawsze, kiedy szukałam drogi ucieczki. Np. w drodze od fryzjera w Nowym Yorku... śledził mnie ten rudy facet. Wtedy miałam pierwsza wizję. Tak jakby ktoś puszczał mi film, w szybkim tempie, gdzie ukazana jest bezpieczna droga, którą mogę podjąć.
Przez chwilę oboje wpatrywali się we mnie z wytrzeszczonymi oczyma, aż w końcu spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
-Myślę, że właśnie o to im chodzi.- powiedział Michael rozsiadając się wygodnie.- Pierwszy raz na lotnisku, po prostu chcieli ją zabić...
-Tak, ale po co?- przerwał mu kolega- przecież to ja...
-Tak, ty... ale oni chcieli zemścić się tym, że zabiją moją siostrę. Ty w MOJEJ obronie, zabiłeś temu psu brata. Rozumiesz?- powiedział, kładąc nacisk na słowo mojej.- Pojechali za nią aż do Nowego Yorku, bo wiedzieli, że tam nikt im nie przeszkodzi... a tu peszek. Nie spodziewali się, że ona ma dar do ucieczek. Teraz na pewno już to wiedzą więc będą chcieli przejąć go dla siebie, tym samym...

-Schwytać i zmienić w wilkołaka...- dokończył Seth. Poczułam, że serce zaczęło mi bić szybciej. Przełknęłam głośno ślinę i skuliłam się na fotelu. Zaczęłam martwić się o swoje życie! I co teraz?
Mam nie wychodzić z domu, czy od razu popełnić seppuku?
-Nic się nie bój siostra- krzyknął Michael- póki żyję, włos ci z głowy nie spadnie. Obiecuje!
-Dzięki, ale nie możesz za mną wszędzie chodzić i pilnować mnie. Co to dla wilkołaka włamać się do domu i mnie porwać?!- krzyknęłam rozpaczliwie. Nawet nie zauważyłam jak strasznie brzmiał mój głos.- z drugiej strony...musisz mieć też czas na polowania... a co w czasie szkoły? Nie... weź mnie od razu zabij, potem wyprowadzisz się i będzie problem z głowy.
-No większej pierdoły to już nie mogłaś wymyślić!- ups.. teraz to się zirytował i to na poważnie.- W tym domu nic ci nie grozi... przed domem też, a to dlatego, że to jest nasz teren i te cholerne psy nie mają tu wstępu. Masz tylko nie wchodzić do lasu...ze szkołą coś wymyślimy.
Nastała cisza. To co powiedział brat w prawdzie trochę mnie uspokoiło, ale nie całkiem. Nadal czułam że serce kołacze mi jak szalone i trzęsą mi się dłonie. Za jakie grzechy to wszystko?!
-Sarah, ty teraz zaczynasz trzecia klasę, prawda?- zapytał nagle Seth.
-No tak...
-Świetnie się składa, bo wyglądam na osiemnaście...- powiedział zadowolony. Do czego on zmierza?- to oznacza, że kończę z bezczynnym przesiadywaniem w domu...
-Seth...- zaczęliśmy chórkiem.

-Słuchajcie... innego wyjścia nie ma. Sarah.. w domu nic ci nie grozi, bo jest to nasz teren. Niestety szkoła już nie, a więc nie ma cię tam kto pilnować. Zakończyć edukacji na tym etapie... nie możesz. W związku z tym, że zaczyna mi się nudzić w domu... zapiszę się do twojej szkoły. Michael będzie spokojny i ja będę miał pewność, że żaden pies się do ciebie nie dobierze. Jeśli mieli by twój dar... nigdy byśmy ich nie złapali.
Zaniemówiłam z wrażenia.
-Będziesz musiał uważać na siebie bardziej niż zwykle...- zauważył Michael
-Spokojnie... uwierz mi, że jeśli nie rzuciłem się jeszcze na Sarah, to szkoła jest bezpieczna.- odpowiedział Seth, z diabelskim błyskiem w oku.
-Nie rozumiem. Czyżby moja siostra była bardziej apetyczna od reszty populacji?
-Oczywiście! Stary... nie mów, że nie czujesz.
Fajnie. Teraz to poczułam się trochę głupio. Dwoje wampirów, w tym mój brat... rozmawiało na temat mojej apetycznej krwi! Zaczynałam się powoli zastanawiać, kogo mam się bać bardziej. Wilkołaków czy wampirów. Spojrzałam na dyskutujących chłopców. Kto by pomyślał, że pod tak pięknym ciałem, kryje się krwiożercza bestia. Chociaż o to właśnie chodzi. Kto dałby się uwieść brzydalowi.
-Właśnie w tym sęk, że nie czuje nic nadzwyczajnego. Może powiesz mi co cię tak urzekło?
-Do cholery! Skończcie wreszcie te chore dyskusje!- krzyknęłam, wstając oburzona z fotela.- To nie jest przyjemne słuchać o tym, jakim się jest świetnym kąskiem! Moglibyście się opanować w moim towarzystwie!- po tych słowach, naburmuszona udałam się w stronę drzwi wyjściowych.
-Sarah! Dokąd idziesz?- zapytał zbity z tropu Michael.
-Tam, gdzie nie będzie was!- krzyknęłam, zatrzaskując za sobą drzwi.
Miałam wszystkiego dość. Chciałam wyjść na świeże powietrze i odpocząć. Idąc, czułam jak zimny wiatr rozwiewa mi włosy i głaszcze twarz. Z tego wszystkiego, zapomniałam wziąć kurtki. Deszcz nadal padał i niebo pokryte było ciemnymi chmurami. W sumie, to było mi wszystko jedno. Najchętniej poszłabym do lasu, ale wolałam nie kusić losu, więc wybrałam spacer po pobliskim parku. W taką pogodę nikogo tam nie było. Mogłam spokojnie pospacerować i zatopić się w myślach. Zaciągnęłam rękawy na dłonie i skrzyżowałam ręce na piersiach. Przechodząc żwirowa alejką, przyglądałam się kolorowym kwiatkom, rosnącym przy ławkach. Teraz, kiedy ich płatki mokre były od wody, wyglądały jeszcze ładniej.

Nie wiedziałam ile czasu minęło odkąd wyszłam, ale dawno opuściłam park. Robiło się coraz ciemniej i zimniej. Kiedy miałam zawrócić z zamiarem wrócenia do domu, usłyszałam czyjeś kroki. Spojrzałam za siebie. W moim kierunku szedł jakiś chłopak. Dość wysoki, ubrany na brązowo z plecakiem na ramieniu. W uszach miał słuchawki, na głowie kaptur a w prawej ręce trzymał czarny parasol. W pewnym momencie podniósł głowę i spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Sarah?!- po chwili zauważyłam, że to przecież Roger Woods. Na początku w ogóle go nie poznałam, chociaż wcale się nie zmienił. Jak zwykle wyglądał świetnie.- Nie poznałem cię!- powiedział mierząc mnie z góry na dół.
-To chyba dobrze?
-Noo... wyglądasz świetnie. Bez kitu...- powiedział, uśmiechając się.- Co tu robisz w taką pogodę i w takim ubraniu?
-Wyszłam na spacer.- powiedziałam odgarniając włosy z twarzy.
-Następnym razem jak będziesz wybierać się na tak długo spacer, to cieplej się ubierz. Głupio tak być chorym w wakacje.
-Nic mi nie będzie. Właściwie to miałam już wracać.- kiedy to mówiłam, poczułam , że szczęka zaczyna mi minimalnie drgać.
-Tez idę w tamtą stronę. Możemy pójść razem... przynajmniej więcej nie zmokniesz.- powiedział, wskazując na parasol.
Chwilę później szliśmy z Rogerem miejskimi uliczkami. Jeszcze niedawno byłby to szczyt moich marzeń. Spacer na deszczu w towarzystwie obiektu moich westchnień, ale jakoś teraz mnie to nie cieszyło. Może świadomość, że jestem poszukiwana przez wilkołaki i za nie cały miesiąc mam być pod ochroną wampira... dla którego jestem świetnym kąskiem, nie pozwalała mi się cieszyć. Bałam się każdego następnego dnia. Chciałam aby to był tylko zły sen, że obudzę się i znowu będę miała normalny dom... i ludzkie problemy. Niestety wiedziałam, że to się nigdy nie stanie. Trafiłam do innego świata, z którego nie ma już wyjścia. Albo się poddam i zginę, albo będę walczyć. Druga opcja wydawała się bardziej atrakcyjna.
__________________
Melodia Strachu v2
Wattpad

Ostatnio edytowane przez Vipera : 19.12.2008 - 00:45
Vipera jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 19.12.2008, 12:44   #10
Vipera
 
Avatar Vipera
 
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Krwawe Przeznaczenie...

Z całego serca przepraszam za błędy! Następny odcinek przeczytam 10 razy zanim go tu dodam. Ze słownikiem!
Co do włosów... mam fioła na tym punkcie, więc Sarah będzie miała często nową fryzurę.
Libby, skoro tak bardzo chcesz... postaram się na niedzielę, ale najpierw muszę okiełznać lenia.
Dziękuję za komentarze
__________________
Melodia Strachu v2
Wattpad
Vipera jest offline   Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 
Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 09:18.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023