![]() |
#102 |
Zarejestrowany: 28.01.2008
Płeć: Mężczyzna
Postów: 3,273
Reputacja: 15
|
![]() CZĘŚĆ V Victoria nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Lekko przestraszyła się, widząc w progu małą dziewczynkę nieśmiało postępującą naprzód. Jeżeli to jest jedyny świadek- tak, może już pożegnać się z wolnością. Przecież ta dziewczynka jest mało wiarygodna. Kto uwierzy jakiejś ośmiolatce podpuszczonej przez rodziców, gdyż powie wszystko to co jej karzą? Z drugiej jednak strony poczuła lekką ulgę. Nie jest sama z tym wszystkim. Nie zdziwaczała. I mówi prawdę. Tam ktoś naprawdę był. Nie wydawało jej się i nie jest winna temu wypadku. [IMG]http://i39.************/2u6k4s9.jpg[/IMG] Całe to zajście było przez Victorię odbierane z dwóch stron. Z jednej z strony coś dziwnego, tajemnicza postać stojąca na środku drogi. Nie ma po niej ani ciała, ani żadnych – prócz jednego- świadków. Może było to dziwne, ale przez moment pomyślała nawet, że nie był to człowiek. Nie… ta durna wyobraźnia. Przez ułamek sekundy jej rozum podrzucił pewną myśl:- istota- nie człowiek. Coś, czego jeszcze nie widziała. Nikt nie widział prócz niej i małej blondyneczki, która powolnymi kroczkami zbliżała się ku niej. Zdziwaczała? Jakoś nie potrafiła w to uwierzyć. Była w ślepym zaułku. Chciała wierzyć jednak nie mogła. To coś na środku drogi- przerażało ją, budziło w niej lęk. Bała się tego. Bała się, że postać którą – rzekomo- potrąciła nie była człowiekiem, ni dużym zwierzęciem, niczym, co zna. Jednak wszystkie znaki mówiły, że tak właśnie jest. Przeszedł ją dreszcz niepokoju. Uświadomiła sobie, że padła ofiarą bardzo dobrze przygotowanego spisku- tylko po co?- lub jest świadkiem czegoś ponad ludzkiego, czegoś, o czym do tej pory nawet nie myślała. Istota pozaziemska? Niechciała dopuścić do siebie tego słowa. Pozaziemska. To było takie abstrakcyjne, takie na wyrost. Pojęcie, którego dokładnie nie rozumiała, nie potrafiła również zanalizować, budziło jednak przejęcie, dziwne uczucie samotności, zagubienia we wszechświecie. Wszechświecie? Kolejne abstrakcyjne słowo. Nie chciała dłużej o tym myśleć. Zaś z drugiej strony to śmierć ludzi. Najbardziej przyziemna z rzeczy na tym świecie. Troje ludzi nie żyje- przez nią. Do teraz nie potrafiła tego całkowicie pojąć. Ona jest sprawczynią odejścia trzech istot, trzech dusz, które miały rodzinę i przyjaciół, kochały i były kochane, trzech dzieł Boga. Boga? Kim właściwie jest ten Bóg skoro dopuszcza do takich rzeczy. Czy Biblia nie mówi nam o miłosiernym Panu czuwającym nad nami, broniącym nas od wszelkich tragedii? Abstrakcyjne pojęcia mnożyły się z każdą chwilą. Doszła do wniosku, że wszystko po wypadku jest takie dziwne, takie nierzeczywiste. Dręczyły ją wyrzuty sumienia. Jeżeli nawet przed maska jej samochodu stał jakiś człowiek, lub choćby coś innego, dlaczego się nie zatrzymała, tylko skręciła gwałtownie kierownicą w prawo? Przeznaczenie? Wybór losu? Zabiła. Popełniła zbrodnie i nie potrafiła się z niej wytłumaczyć, a natłok wydarzeń i myśli robił z niej wariatkę. Zabiła- mogła tego uniknąć. Zabrała trzem duszą cenny dar zwany życiem Pierwszy raz myślała o takich rzeczach. Była nawet skłonna powiedzieć, że wcieliła się w rolę filozofa. Ona- Victoria- najbardziej przyziemna kobieta na całej kuli ziemskiej. Już nie. Gdy oderwała się z świata swych myśli zobaczyła niezadowoloną minę Morison’a. Zamyśliła się. Ludzka rzecz. Przyjrzała się dziewczynce, która dotarła już do jej łóżka i teraz opierała się rękom o metalowy drąg stanowiący konstrukcję szpitalnego łoża. Lucy nie miała już spuszczonej głowy. Uważnie wpatrywała się w kobietę leżącą na łóżku. Jej oczy- niebieskie- były przepełnione dziwną głębią. Miały dziwny wyraz- filozoficzny? Na pewno nie przeciętny. W ogóle cała wyglądała dziwnie. Obca, niedostępna, zamknięta w sobie. Victoria wyczuła, że ta dziewczynka musi coś wiedzieć. Była przepełniona dziwną tajemniczością- coś ukrywała. - To właśnie jest jedyny świadek, jakiego udało nam się znaleźć- Morison dumny z odnalezienia dziewczynki przerwał „kolejne oddalenie Victorii od świata rzeczywistego” wskazują małą postać, wyraźnie kontrastującą z światłem słonecznym, jakie wpadało przez odsłonięte okna- Lucy. Ogólnikowo wszystko mi opowiedziała. - Co dokładnie powiedziała?- Victoria już na dobre wróciła na Ziemię i zajęła się sprawami rzeczywistymi. - Potwierdza pani tezę. - Tylko tyle? - To wszystko. ۞ W pomieszczeniu było ciemno. Szczelnie zasłonięte bordowe firany przepuszczały jedynie pojedyncze promienie światła, które podświetlając wirujące w powietrzu pyłki kurzu delikatnie opadały na wnętrze biblioteczki pełnej półek z książkami. Lucy siedziała naprzeciw detektywa, zapisującego coś na gładkich kartkach. Kolejne atramentowe słowa Morison nanosił z dziwną lekkością. Ozdobne, kształtne litery i równiutkie linijki. Nagle oderwał wzrok od biurka, jakby się czegoś wystraszył, jednak nie miało miejsca nic, co mogłoby tak niespodziewanie odwrócić jego uwagę. Spojrzał w zaszklone oczy dziewczynki. Była przestraszona. Nie wiedziała po co tu się znajduje, nie wiedziała co ma mówić, nikt nie dał jej żadnych wskazówek. A postać naprzeciw niej- była jej zupełnie obca. Nigdy na oczy nie widziała tego mężczyzny. Wiedziała tylko tyle, że jest detektywem- będzie jej zadawał pytania. Tym bardziej jej nieuzasadniony lęk się powiększył. Ciemne obicie ścian pomieszczenia potęgowało u ośmioletniej dziewczynki poczucie zagubienia. Można by rzec, że w takim pokoju można dostać klaustrofobii. Detektyw odłożył na bok pozłacane wieczne pióro kupione na wyprzedaży w centrum handlowym i założywszy ręce wygodnie oparł się na swoim siedzisku. [IMG]http://i42.************/258bfya.jpg[/IMG] - Lucy? Tak masz na imię? - Tak proszę pana. Po tych słowach zapanowała jeszcze większa cisza niż poprzednio. Dziwna niepewność zgromadziła się w sercach obydwóch ludzi. Czy podołają swojemu zadaniu? Czy Morison zdoła wyciągnąć coś od tej małej dziewczynki, a czy ona potrafi odpowiedzieć na jego pytania? Jedyne drzwi otwarły się, jednocześnie wpuszczając do ciemnego pomieszczenie więcej światła. Stanęła w nich kobieta około pięćdziesiątki, lekko zdyszana. Była to wychowawczyni domu dziecka. Lucy odwróciła się, czując ulgę. Kochała Moli Była to jedyna bliska jej osoba. Odkąd znalazła się w domu dziecka, ów kobieta pielęgnowała ją, dodawała jej otuchy, była dla niej jak matka. Zawsze wspierała dobrym słowem, mądrymi radami, a w trudnych chwilach pocieszała jak nikt inny. Bardzo przywiązały się przez te cztery lata pobytu dziewczynki w sierocińcu. Teraz znajoma twarz była wybawieniem, światełkiem w ciemnym tunelu bez końca. Teraz nie ma się już czego bać. Nie będzie musiała mówić nić, nawet, jeżeli ten facet ją do tego będzie chciał zmusić. Dziewczynka wstała wstać i powitać przybysza, objąć swymi drobnymi rękoma szyję i ucałować uszczęśliwiona w czubek nosa, jednak przypomniała sobie o siedzącym naprzeciw facecie, który cały czas mierzył ją swym wzrokiem. - Przepraszam za spóźnienie. - Nic się niestało. Właśnie nawiązałem kontakt z…. - Lucy. Lucy Brown. Brown? Morison’owi nazwisko to wydało się znajome, jednak nie potrafił sobie przypomnieć gdzie je ostatnio słyszał. Ostatnio w ogóle nie oglądał telewizji, nie słuchał radia, rzadko czytał poranną gazetę, więc nie mogło być to nazwisko wykraczające po za akta w policji, a przynajmniej po za samą policyjną instytucję. Mimo chwilowego wytężania swego mózgu nic z niego nie wykrzesał. Coraz częściej zapominał o takich rzeczach. Kiedyś miał niezwykłą pamięć. Potrafił zapamiętać setki twarzy, imiona, nazwiska, a nawet dane postrzegalnych osób. Ale czy coraz częstsze zapominanie niektórych rzeczy było oznaką zbliżającej się starości? Starzał się? Uświadomił sobie, że tak- już od ponad 20 lat. Zauważył to dopiero w tym momencie. Siwe włosy, pomarszczona skóra, to jak najbardziej zwykłe syndromy starości. Czy czeka go szybka śmierć? Może już jest u schyłku swego życia? Może już powinien przejść na emeryturę? Nie. Jeszcze trochę. Praca detektywa daje mu motywację do życia, jest jak paliwo, bez którego nie da się dalej istnieć i normalnie egzystować. Oderwał się od swoich myśli. Panowała cisza. Minęła chwila, może dwie. Spojrzał na dziewczynkę. Chciała, by mieć to już za sobą, strach nadal nie mijał, a niepewność tylko z każdą chwilą wzrastała. Morison postanowił jej ulżyć. Nie wiedział tylko jak zacząć. Znajdował się w bardzo kłopotliwej sytuacji. Nie umiał rozmawiać z dziećmi. W ogóle ich nie lubił. - Co wtedy widziałaś?- zaczął, niepewny intonacji tych słów. Chyba powiedziała je zbyt ostro, zbyt bezpośrednio, zbyt gwałtownie. - Postać- cichy głos dziewczynki dotarł mu do uszu po chwilowej przerwie. - Możesz ją opisać? - Była ciemna. Twarz była w cieniu kaptura Była ubrana w długi płaszcz, ciemny. Kilka słów do notesu i chwila zastanowienia Morison’a. Słowa ów pokrywają się ze zeznaniami Victorii Watson- tej wariatki, która śmiertelnie potrąciła trzy osoby. Spojrzał w oczy dziewczynce- mówi prawdę. Już od dzieciństwa miał wrodzony talent dostrzegania kłamstwa w ludzkich oczach. Sam nie potrafił tego wytłumaczyć, jednak zawsze był nieomylny- potwierdzały to wszystkie najnowsze zdobycze techniki- „wykrywacze kłamstw”, których on jednak nie praktykował i starał się nie opierać na nich całej akcji. Nie wierzył im. Nigdy nie wierzył maszynom. Często powtarzał, że wierzyć można sobie, chociaż i czasem nasze serce lub rozum jest zdradzieckie- podpowiada rzeczy, których nie powinniśmy robić. Inaczej nie istniałaby głupota. By upewnić się postanowił przeprowadzić jeszcze jedną próbę na zlęknionym dziecku. Dla dobra śledztwa. - Mówisz prawdę? Naprawdę widziałaś co tam było? - Tak. Widziałam. Widziałam na własne oczy. ۞ Czuł wielkie podekscytowanie. Pierwszy raz widział coś takiego. Sam nie mógł uwierzyć własnym oczom, chociaż wmawiał sobie, że to wszystko prawda, że to wszystko dzieje się naprawdę. Prosto w jego oczy celowało rażące światło z reflektorów przemontowanych na suficie dużego pomieszczenia. Idealnie biała wiązka światła miała za zadanie rozjaśnić pomieszczenie do maksimum wytrzymałości ludzkiego oka. Drobne metalowe elementy błyszczały w jasnym strumieniu światła. Wokół nich krzątało się parę osób ubranych w białe stroje. Otoczenie profesjonalnymi urządzeniami składali coś na kształt trzech szkieletów. Obok wisiały trzy ludzkie ciała- pozbawione wnętrzności, jak zwierzę gotowe do upieczenia na rożnie. Mimo tego wszystkie w całym pomieszczeniu było sterylnie czysto, a filtrowane powietrze dawało ciału wręcz małą odnowę biologiczną. [IMG]http://i42.************/2hcdb45.jpg[/IMG] - Jest pan tego pewien?- jeden z naukowców podszedł do z dumą stojącego człowieka, ubranego w ciemny garnitur wyraźnie kontrastujący z jasnym otoczeniem. - Tak. - Skutki tego… - Nie będzie żadnych innych skutków, prócz tych, których sam nie wymyśliłem i nie przewidziałem. - Niekoniecznie. - Co to ma znaczyć? - Nic. Przepraszam. Za chwilę połączymy ciała z maszynami. - Do dzieła. Naukowiec odszedł i zaczął wydawać innym rozkazy. Chwila ciszy, jeszcze większy błysk oślepiającego światła, tym razem lekko niebieskawego. Ogromny smród palących się tkanek ludzkich, lekki, szary dym, wolno przemieszczający się do wentylatorów. Stało się. Jeszcze tylko godziny prób, testów, ulepszanie całego modułu i wszystko będzie gotowe. Mógł powiedzieć, że był zwycięstwom. Dobrze, że wywalił ze spółki tego Moritmera- szefa zakładu pogrzebowego. Był tylko potrzebnym mu podmiotem. Trafił tam gdzie i ten zasrany informatyk, który nieświadomie stworzył program komputerowy, służący jako mózg tych robotów. Byle nie popełnił żadnego błędy- nie. Na pewno wszystko działa tak jak powinno. Wszystko się uda. Wreszcie zemści się za swoje niepowodzenia, wreszcie świat zapłaci za wszystko, co stało się w dzieciństwie. Śmierć kolejnych osób z rodziny bardzo odbijała się na świadomości małego chłopca. Jednak już niedługo, już niedługo…. ۞ Zostały same. To cud, że stary detektyw pozwolił im choć przez chwilę swobodnie porozmawiać w samotności. Gdy tylko zobaczyła Lucy wiedziała, że musi z nią porozmawiać w cztery oczy. Nie wszystko mówi się detektywowi- ona jednak musi wiedzieć wszystko. Było jej to niezbędne, by siebie obronić, by potwierdzić swoją niewinność. Siedziały w milczeniu. Cały czas spoglądały sobie w oczy. Victoria czuła, że dziewczynka nie powiedziała wszystkiego, czuła, że coś zataiła, że wie o wiele więcej niż im do tej pory powiedziała. Cała była spowita jakąś dziwną, wewnętrzną tajemniczością. Jej zachowanie, małomówność były pewne jakimiś nieuzasadnionymi obawami, przerażeniem, tylko przed czym? - Wiem, że jeszcze coś wiesz- kobieta wstała z łóżka i przespacerował się dookoła pokoju uważnie spoglądając na dziewczynkę, która w tej chwili znieruchomiała. Jej głowa wpatrzona była ciągle w to samo miejsce, gdzie wcześniej leżała kobieta.- Powiesz mi? - Tak. Victoria zaskoczona była taką odpowiedzią. Tak? A zatem jej podejrzenia były jak najbardziej słuszne. Jednak czy to co powie, będzie na jej korzyść? I tak są sam na sam, nikt ich nie słyszy. Niech wie wszystko, chce wiedzieć wszystko. - Chcę znać prawdę- usiadła naprzeciwko dziewczynki- A ty jako jedyna ją znasz. - To oni. - Kogo masz na myśli? - Ich. Kobieta niczego nie potrafiła odczytać z tych lakonicznych wypowiedzi Lucy. Kto to są ci Oni? Podstawiała w głowie różne postacie, jednak żadna jej nie odpowiadała. - Co Oni zrobili?- zapytała się, chociaż czuła, że nieco zbacza z tematu. - Chcieli cię zabić- kobietę uderzyły te słowa. Przeżyła chwilowy wewnętrzny szok- Właśnie po ciebie idą. Musisz uciekać. Te słowa jeszcze bardziej zbulwersowały Victorię. Co to dziecko plecie?! Czy ono naprawdę jest zdrowe psychicznie? Bez powodu do domu dziecka nie trafiła…Jednak z drugiej strony jeżeli te słowa były wypowiedziane na poważnie naprawdę może jej grozić jakieś niebezpieczeństwo. Jednak nie wiedziała przed czym tak naprawdę ma uciekać. Czy „Oni” stwarzali dla niej zagrożenie? Chyba tak, skoro chcieli ją zabić. Tak czy inaczej- wolała być żywa. Wyjęła z szafy walizkę, w której odnalazła kurtkę. Pospiesznie narzuciła ją na siebie i udała się w kierunku drzwi. - Idziesz ze mną?- uchyliła lekko drzwi, rozglądając się po korytarzu. - Jeżeliby dowiedzieli się, że ci pomagam, mnie też zabiją. - Więc na co czekasz?! Korytarz cały pomalowany na biało był zupełnie pusty, jedynie jakaś pielęgniarka w drugim jego końcu przemknęła spiesząc się z opatrunkami. Gdzieś w oddali zgrzytnęły zamykane drzwi, słychać było jęki chorych z sali operacyjnej. Victoria ciągnąc za rękę Lucy rozejrzała się po ścianach. [IMG]http://i42.************/2j18qy0.jpg[/IMG] Zielona tablica informacyjna oznajmiała, iż wyjście awaryjne powinno znajdować się niedaleko. Szczapka wskazywała wschodnie skrzydło szpitala. Rzeczywiście. Po przebyciu półbiegiem kilkudziesięciu metrów pustego korytarza napotkały białe drzwi z napisem „Exit”. Na szczęście nie były zamknięte. Pewnie przepisy na to nie pozwalały. Klatka schodowa była bardzo wysoka. Prowadziła przez kilka kondygnacji aż do najniższych poziomów piwnic. Schody były wysokie, mała dziewczynka pokonywała je z wyraźnym trudem. Gdy wreszcie znalazły się na tyłach szpitala obydwie poczuły wielką ulgą. Tylko po co to wszystko?
__________________
Evil is a Point of View |
![]() |
![]() |
![]() |
#103 | ||
Moderatorka Emerytka
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,666
Reputacja: 53
|
![]()
Dziwne. Dziwne to wszystko.
Najpierw kryminał, a teraz jeszcze fantastyka? Przynajmniej ja to tak odbieram. Nic już z tego wszystkiego nie rozumiem. Za bardzo nagmatwane. Przynajmniej mniej więcej już wiem jak się skończył "ND". Ale Lucy skojarzyła mi się jakoś... z Lily. No popatrz: nawet imiona mają na tę samą literę! Nie mówiąc już o wyglądzie... Chyba gdzieś coś jednak zostaje w głowie po wcześniej przeczytanych FS, a potem nieświadomie ujawnia się gdzie indziej... To może stały punkt programu, czyli błędy ;] Cytat:
Cytat:
Mam wielkie wątpliwości co do tego, czy zanim wstawiłes odcinek jeszcze raz go przeczytałeś :/ Stały punkt programu nr 2: ocena. Nie wiem, czy tym razem dałabym radę obiektywnie ocenić. Doprowadziłeś mnie do takiego stanu <dziękuję>. Nie jestem z tego odcinka aż tak zadowolona, mówiąc szczerze i nie wiem, co Ci dać. Mam nadzieję, że mój jakże długi komentarz zaspokoi Twój głód wiedzy na temat tego "co myśli Liv", o ile u Ciebie coś takiego występuje :/ Tyle. Ostatnio edytowane przez Liv : 22.12.2008 - 11:11 |
||
![]() |
![]() |
![]() |
#104 |
Zarejestrowany: 27.06.2008
Skąd: Gdynia
Wiek: 31
Płeć: Kobieta
Postów: 1,012
Reputacja: 10
|
![]()
O, widzę, że robi się coraz ciekawiej
![]() Prace nad robotami ruszyły pełną parą, ale czy to się nie okaże zgubne? Czy maszyny się nie zbuntują? Ciekawy motyw z tą dziewczynką. Chyba nie powiedziała całej prawdy Morisonowi (btw. nie powinno być Morrisonowi?) bo bała się, że straci na wiarygodności? ![]() Coraz ciekawiej. Victoria wydaje się być człowiekiem, ale chciałabym więcej śmiesznych rzeczy. ![]() Bardzo fajnie, przyjemnie się czytało ^^ 10.
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna. niepa edit : straszne. mod edit: dla kogo =) niep edit : przestać mi grzebać w sygnie!! mod edit: ok, już nie będę ;] |
![]() |
![]() |
![]() |
#105 |
Zarejestrowany: 28.01.2008
Płeć: Mężczyzna
Postów: 3,273
Reputacja: 15
|
![]()
Nikt jeszcze nie powiedział, że tu jest fantastyka
![]() Z robotami jest podobnie ![]() A Lucy w domu dziecka- no tak. Tak właśnie zakończy się ND, ale na razie nic nikomu do tego. To miał być taki wstęp, no ale jako się skapłaś... to już wiecie. Jednak to nie jest zakończenie mego poprzedniego FS. Te właściwe bedzie w odpowiednim temacie.
__________________
Evil is a Point of View |
![]() |
![]() |
![]() |
#106 |
Zarejestrowany: 22.05.2008
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta
Postów: 177
Reputacja: 10
|
![]()
Wreszcie się doczekałam ^^. Na początek krytyka:
Jest dużo literówek, niektóre zdania wydają mi się za długie, lepiej byłoby zastąpić je krótszymi, ale mówiącymi tyle samo, np zamiast "Nie będzie musiała mówić nic, nawet, jeżeli ten facet ją do tego będzie chciał zmusić." mogłoby być: "Nie będzie musiała nic mówić. Nie podda się, nawet jeśli ten facet nie da za wygraną. Nie zmusi jej do niczego." Ten odcinek jest już bardziej w moim stylu. Dużo opisów, trochę dialogów. Zaskoczyło mnie, że tak łatwo udało im się wymknąć ze szpitala. Mnie nie chcieli nawet do kiosku wypuścić ^^, o ucieczce raczej nie ma mowy. Rozumiem jednak, że jakoś musiałeś wpleść w akcję to wydarzenie, bo inaczej musiałbyś porzucić pewien wątek. Odnoszę wrażenie, że to fs nie będzie przesiąknięte fantastyką. Roboty to dla mnie wątek poboczny, a postać...mam swoją teorię, ale jej nie zdradzę. Wreszcie tym odcinkiem zmusiłeś mnie do myślenia. Bardzo ładne zdjęcia. Dodałeś trochę tajemniczości, zastanawiam się, kim są "Oni" (do tego też mam swoją teorię ![]() Ocena: mimo błędów, moim zdaniem jest lepiej niż było. 9,9/10 |
![]() |
![]() |
![]() |
#107 |
Zarejestrowany: 28.01.2008
Płeć: Mężczyzna
Postów: 3,273
Reputacja: 15
|
![]()
Roboty- no nie aż taki poboczny ten wątek. Szczerze mówiac wręcz bardzo ważny. Może już niektórzy nie pamiętają, ale w pewnym miejscu była wzmianka o tzw. EndWar. Właśnie. Roboty są potrzbne do EndWar, a ów wojna ostateczna w ostatnich odcinkach będzie głównym wątkiem prowadzącym.
W nastepnej części postanowiłem postawić większość tekstu na sprawę ów robotów, tajemniczej akcji i więcej szczegółów o EW (EndWar ![]()
__________________
Evil is a Point of View |
![]() |
![]() |
![]() |
#108 |
Zarejestrowany: 22.05.2008
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta
Postów: 177
Reputacja: 10
|
![]()
Chodziło mi bardzoej o roboty - wątek poboczny tego odcinka
![]() ![]() Więcej tajemniczości, mówisz? Czekam z niecierpliwością ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#109 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
aaaaaaaaaa normalnie boosko 10.10
|
![]() |
![]() |
#110 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
hm
zrobilo sie sci-fi ^^ ale jest ciekawe, fajne. ładne zdjęcia. 9/10 |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|