![]() |
#11 |
Zarejestrowany: 27.06.2008
Skąd: Gdynia
Wiek: 31
Płeć: Kobieta
Postów: 1,012
Reputacja: 10
|
![]()
mam nadzieje, ze tym razem bedzie wiecej komentarzy... nie chce miec dwoch odcinkow na jednej stronie. ;(
poklony dla Gosi za zdjeica. macie ich duzo ;] Odcinek IV „Birthday” - O Boże, nie – Zakwiliła, rzucając się na łóżko. 27 urodziny zdawały się być dla niej przerażającą perspektywą. Zerknęła na wydrukowany grafik studia tanecznego, a następnie na cennik. Co jej do głowy strzeliło, żeby się tu zapisać? Przecież… Spojrzała na ulotkę. Szukają młodych ludzi. Do 20 lat. Załamała się totalnie. Za stara… nawet na taniec. * Cały dzień szukała pracy, grzebiąc na różnych portalach i popijając ze szklanki. - Boże… to nie jest takie trudne, Sam – powiedziała sama do siebie, zatrzaskując laptopa – Ej, ty, żyjesz? ![]() - Kur…de świetnie – Powiedziała do niego – Nie masz ciekawszego momentu, żeby się psuć? – Potrąciła do palcem. Nie odpowiedział. Wolność. Jak to dziwnie brzmi. Żadnego faceta wiszącego ci nad głową i pilnującego, żebyś się nie wygłupiła. Żadnych zakazów i nakazów. Balanga. To ostatnie jej przypomniało o tym, jak stara się zrobiła. * Pod wieczór stanęła przed szafą i wyciągnęła pierwsze lepsze spodnie i bluzkę, żeby iść do klubu. Już 4 osoby dzwoniły z wyrzutem, że ich nie zaprosiła, chociaż im wmawiała, że nie obchodzi urodzin. Wezwała taksówkę i podjechała pod „Heaven”, najmodniejszy klub w Chicago. Gdy tylko usiadła przy barze, podszedł do niej wysoki typek w kolczykiem w brwi, ![]() - Co to ma być? – Spytała zniesmaczona. - Po prostu jestem miły. Wlała w siebie połowę trunku i otarła usta wierzchem dłoni. - Nie wychodzi ci to. Odwróciła się, słysząc zbyt znany, perlisty śmiech i szybko wróciła do poprzedniej pozycji. Cholera, tylko tego brakowało, pomyślała, pijąc resztę. Patricia, Jessica, Derrick, James, Abigail, Josh i jakaś nieznana kobieta weszli do klubu i zajęli duży stolik, śmiejąc się z wszystkiego. Położyła głowę na blacie, rzucając stekiem przekleństw. Tylko ich tu brakowało. * Dave najwyraźniej zrozumiał, że nie ma co liczyć na podryw i właśnie odchodził od blatu, gdy ta go zatrzymała.- Czekaj – Szepnęła, chwytając go za ramię – Widzisz tamtego faceta? – ruchem głowy wskazała na Josha. - No widzę. - Chodź potańczyć. ![]() - Ręce niżej – Mruknęła. Posłusznie przeniósł swoje dłonie na jej pośladki. Z wręcz szatańską satysfakcją wyobraziła sobie minę czarnowłosego. Partner obrócił ją wokół jej osi, a następnie obrócił ją do siebie tyłem, tak, że miała na wprost Josha. Ich spojrzenia się spotkały, a po chwili obróciła się z powrotem. * - Czy to nie nasza Sam? – Dopiero teraz Jessica zauważyła, w kogo tak wgapiony był jej szef.- Pewnie tu pracuje – Zauważyła Patricia, śmiejąc się głupkowato. Megan wymierzyła jej mocny policzek i wstała. - Ej, co jest? – Spytała, masując sobie policzek. - Akurat ty się możesz podzielić doświadczeniem, co nie? – Ich najnowszy nabytek na miejsce Sam. Megan. Cholernie piękna. Cholernie niebezpieczna. Josh oderwał się na chwilę od wirującej pary i uspokoił obie panie. - Spokój. Patricia, uważaj na słowa. * - Muszę ochłonąć – Stwierdziła Sam, próbując się oderwać od Davida – Możesz mnie puścić?Oswobodził ją z głupkowatym uśmiechem na twarzy. - Zaraz wracam – Powiedział i odszedł. Podeszła do baru i zamówiła Margaritę. Gdy piła drinka, zjawiła się przy niej Jessica. - O, Jess. Witaj. Josh cię tu przysłał? - Sama przyszłam. Co ci to daje? - Ale co? – Tym razem nie zrozumiała. - Łamiesz serce Joshowi. - Weź go sobie, jak ci się podoba. Widzę, jak na niego patrzysz. Pokręciła głową z niedowierzaniem. - Nie myślałam, że to kiedykolwiek powiem, ale zachowujesz się jak panienka lekkich obyczajów. Reakcja czarnowłosej była natychmiastowa. Nim Jessica się odwróciła, ta wymierzyła jej solidny policzek i obrzuciła stekiem wyzwisk. Ta nie pozostała jej dłużna i jej oddała. Chwyciła się za policzek, czując piekący ból. Po raz pierwszy spoliczkowała ją kobieta. W akcie ostatniej desperacji, chwyciła niedopitą Margaritę i rzuciła nią w odchodzącą Jessicę. ![]() - Tego bym się po tobie nie spodziewał, Jess – Powiedział Josh, puszczając ją i wyplątując z jej włosów odłamki szkła. Odeszła, patrząc z niedowierzaniem na swoją byłą koleżankę z wydziału. Ta druga natomiast wyrwała się przytrzymującym ją i podeszła do Dave. - Idziemy tańczyć? Josh jeszcze chwilę postał w miejscu, wpatrując się w podłogę. Kobiety są straszne. Podszedł do stolika, gdzie trwała zażarta dyskusja. - Pokaż to – Iskierka posłusznie podwinęła włosy, odsłaniając kark. Ani draśnięcia. - Mogłabyś tą **** pozwać do sądu – Powiedziała Patricia, siadając koło Josha. - No coś ty. Ja taka nie jestem. O ile znam Sam, potem mnie przeprosi. A ty, moja droga, pilnuj swojego języka. - Idę potańczyć. Derrick? Pokręcił przecząco głową. - James? Taka sama reakcja. - Ja pójdę – zaoferował się Josh. Skoro ona mu gra na nosie, to on jej też. Zdziwione i rozbawione spojrzenia kolegów z pracy zmotywowały go, aby jakoś to przeżył. Podeszli do wirujących obok Sam i Dave’a. W tym samym czasie Patricia już dwa razy nadepnęła mu na stopę. - Odbijamy – Powiedział, przejmując Sam. Ścisnął jej ręce tak mocno, że nie mogła się wyswobodzić. Najwyżej mogła sobie poprzeklinać. ![]() - Przede wszystkim wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Spojrzała na niego spode łba. - Po drugie, Jessica nie poda cię do sądu za atak. I jak chcesz, możesz ją przeprosić – Obrócił ją. Zaczęła się kolejna wolna melodia. Spojrzała ukradkiem na parę obok. Żeby uniknąć kolizji, Patricia stała na butach Dave’a. Ścisnął jej jeszcze mocniej palce, aż ta syknęła z bólu. - Przeproszę ją, ale do jasnej cholery, zajmij się swoją blond lafiryndą i mnie puść. - Po trzecie. Ten typek, z którym tak namiętnie tańczyłaś, grając mi na nerwach, siedział za narkotyki. Patricia mi o tym powiedziała – Przycisnął ją do siebie, prawię ją dusząc. Bez możliwości jakiegokolwiek ruchu, stała i cierpliwie czekała, aż melodia się skończy. - Nie gram ci na nerwach. Nie jestem z tobą i mogę robić to, co chcę – odnalazła stopą odzianą w szpilki jego stopę i z całej siły na nią nastąpiła. ![]() - Ty… psycholu – Wystękała, nie mogąc się ruszyć – Lecz się! Zaczęło jej brakować powietrza, tak żelazny ucisk miał jej partner. Poluźnił trochę, dając jej postęp do powietrza. Czując, że parametry życiowe są w normie, wróciła do złorzeczenia. - Co wy tu w ogóle robicie? - Przyszliśmy. Zabronisz nam? Przyspieszył wraz z melodią. - Puść. Chcę iść. Posłusznie wykonał polecenie, spoglądając na nią obojętnym wzrokiem. - Obłóż policzek lodem, Jessica ma mocne uderzenie. Nie usłyszała tego, ponieważ właśnie odeszła, kręcąc głową z niedowierzaniem. Po chwili obcas, który próbowała wbić Joshowi, złamał się i Sam upadła na posadzkę, wzbudzając salwy śmiechu. Zdjęła buty i wstała, zanim ktokolwiek zdołał do niej podejść. Koło 23 grupa z policji się ulotniła, a ona została sama, wraz ze swoim nowym adoratorem. - Ta blondynka fatalnie tańczyła – Zaczął jej się zwierzać. Mruknęła coś w stylu „To straszne” i zamówiła kolejnego drinka, tym razem Malibu. - Ciężki dzień? – Spytał barman, dolewając jej. - Ta – Mruknęła, szukając zapalniczki. Barman podał jej ogień, a ta uśmiechnęła się z wdzięcznością. - Kim był ten gość? - Nie twoja sprawa. Dolej – Powiedziała, przesuwając w jego kierunku szklankę. Parę godzin i drinków później, uznała, że wystarczy. Zataczając się, wyszła z klubu na bosaka, szukając taksówki. Za nią wyszedł Dave. - Dojdę sama do domu – Wybełkotała – Taxi. Już miała wsiadać, kiedy ten się odezwał. - Mogę cię odwieźć. - Piłeś. - Mało. - Jestem policjantką – Odpowiedziała, po chwili wybuchając głośnym śmiechem. Mina mu zrzedła. - Mogę się zabrać z tobą? Zastanowiła się chwilę. - Nie. - Przepraszam – Kierowca nie ukrywał oznak niezadowolenia – Wsiada pani, czy nie? Dwumetrowy dryblas zatrzasnął drzwi i dał znać, żeby odjechał, co też uczynił z prawdziwą chęcią. - Ej, ja miałam nią jechać. - Pojedziesz inną – Stwierdził z uśmiechem. ![]() Zaczęła go okładać małymi piąstkami, by się oswobodzić, lecz to nie przynosiło skutków. Zaczął ją prowadzić na siłę w stronę, jak mniemała, swojego mieszkania. Potknęła się specjalnie o swoje stopy, upadając boleśnie na chodnik, by zyskać parę sekund na obmyślenie strategii. Podniósł ją jak małą zabawkę, stawiając ją do pionu. - Proszę ją puścić – W życiu nie spodziewała się takiego obrotu akcji. Posłusznie ją puścił, a jej się zakręciło w głowie. Już się przygotowywała na bolesny upadek na bruk, gdy chwyciły ją czyjeś silne ręce. * - Do samochodu.- Nie? – Sam nie miała zamiaru się łatwo poddać – Sam sobie tam idź – I obrażona, o bosych stopach poszła w kierunku swojego domu. Josh posłał Dave’owi znaczące spojrzenie i poszedł za Sam, która wciąż stawiała przyduże kroki, lekko się zataczając. Podbiegł do niej i ją chwycił za ramię, obracając do siebie. - Chcesz iść piechotą? - Nie. Tax… - Zatkał jej usta ręką i przewiesił wciąż opierającą się przez ramię. Zrobiła się bezwładna. I tak z nim nie wygra, a obraz, jaki wspólnie tworzyli, śmieszył nielicznych przechodniów. Ona – pijana, bez butów, z rozwianymi włosami i lekko rozmazanym makijażem. Kurtka sunęła się leniwie po ziemi, a włosy zasłoniły pole widzenia. On – widocznie zmartwiony, przygarbiony, trzeźwy. Glany poruszały się cicho po chodniku, a kurtkę kurczowo trzymała kobieta. - Wyglądasz tragicznie, jak jesteś pijana. Pokazała mu środkowy palec w geście swojego zniesmaczenia i oparła się o nagłówek, wzdychając ciężko. - Dziękuję, że pokazujesz mi, co o mnie myślisz – Burknął, zapalając silnik. - To nie o to chodzi – O dziwo, ilość wypitych drinków nie odebrała jej zdolności mówienia – Najpierw wyznajesz mi, że mnie kochasz, i wcale nie liczysz się z moim zdaniem. Potem o mało co mnie nie dusisz w moje własne urodziny, a teraz porywasz mnie. - Myślałem, że jesteś mądrzejsza. Nie widziałaś, jak ten facet się zachowywał? - Skąd się tu wziąłeś? - Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. Zamilkła, wpatrując się w okno z uporem czterolatka. - Śledziłeś mnie – Stwierdziła – Jesteś psycholem. To się nazywa mania prześladowcza. - Po pierwsze, nie pozwalaj sobie. Po drugie, odwoziłem resztę, bo byli wstawieni, a po trzecie… Sam? Co ci? Była blada jak trup, a jej ręce się trzęsły. Chociaż w samochodzie było ciepło, ogarnęła ją fala zimna. ![]() Czym prędzej wykonał jej polecenie, spoglądając od czasu do czasu, czy jeszcze nie zapaskudziła mu tapicerki. Parę minut później byli pod domem, gdzie Sam od razu wyszła i poszła otworzyć drzwi. Nie mogła trafić w dziurkę, więc Josh ją wyręczył i po paru sekundach drzwi stanęły otworem. O ile to było możliwe, Sam stała się jeszcze bledsza i pobiegła do łazienki, zamykając się w niej. Zamknął starannie za sobą drzwi, a idąc do kuchni, usłyszał stłumione kaszlenie z łazienki. Pokręcił głową zniesmaczony. Oto, co alkohol robi z ludźmi. Sięgnął po apteczkę, wyciągając z niej środki przeciwbólowe i przygotował szklankę wody. ![]() - Zatrułam się – Powiedziała i zapiła lek przeciwbólowy dwoma dużymi łykami wody. - To ja już pójdę… - Zostań. - „To się nazywa mania prześladowcza” – Zapiszczał jej głosem Josh, przedrzeźniając ją. - Skoro wierzysz w każde słowo pijanej kobiety, to gratuluję – Powiedziała i wyszła, zataczając się. Usłyszawszy donośny łomot z korytarza, poszedł tam, wyobrażając sobie zniszczenia siane przed pijaną Sam. - Cholerny but – Wysapała, podnosząc się. Gdy Josh podszedł, by jej pomóc, nie opierała się. Czując, że robi jej się słabo, zawisła na Joshu, przez co chwycił ją mocniej i zaniósł ją do jej pokoju. ![]() - Dziękuję – Wyszeptała. - Dobranoc. - Zostajesz? - Nie.
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna. niepa edit : straszne. mod edit: dla kogo =) niep edit : przestać mi grzebać w sygnie!! mod edit: ok, już nie będę ;] Ostatnio edytowane przez niepokorna : 09.04.2009 - 10:54 |
![]() |
![]() |
|
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 2 (0 użytkownik(ów) i 2 gości) | |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|