![]() |
#92 |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]()
Dziękuję! Zastanawiam się czy połączyć dwa następne odcinki, ale martwię się o wasze oczy
![]() Jeśli mam wkleić jeden, to może być jutro w południe, a jeśli dwa to dopiero wieczorem.
__________________
|
![]() |
![]() |
![]() |
#93 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
wklej lepiej 2 ! poczekamy
![]() przynajmniej ja ![]() |
![]() |
![]() |
#94 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
O nasze oczy się nie martw
![]() Im więcej przyjemności tym lepiej ![]() Śmieszne screeny ![]() A Michael i jego miś ![]() Ostatnio edytowane przez Callineck : 23.12.2008 - 04:17 |
![]() |
![]() |
#95 |
Administrator
Zarejestrowany: 17.01.2006
Skąd: z kabiny F-14 Tomcat
Płeć: Kobieta
Postów: 3,862
Reputacja: 15
|
![]()
Skoro 2 mają być dziś wieczorem, to poczekamy. Już tak się nie martw o nasze oczy
![]() Może w końcu będzie ten fragment, który mnie tak interesuje. No to czekam ![]()
__________________
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#96 |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]()
No! to do końca już niewiele zostało...
Mam nadzieję, że dalsze części również będą się podobać ![]() Miłego czytania życzę... Z każdym kolejnym dniem, atmosfera w domu pogarszała się. Michaela mogłam spotkać tylko późnym wieczorem. Odwiedzał mnie w moim pokoju, kiedy mama już spała. Nie chciał się z nią spotkać, póki nie znajdzie jakiegoś mieszkania. Ta zaś, chodziła zła i o wszystko miała pretensje. Zauważyłam, że coraz bardziej zaczynam jej przeszkadzać. Pragnęłam skończyć osiemnaście lat i pójść w ślady brata. Przez ostatnie lata uzbierałam dość pokaźną sumkę. Wszystko co dostawałam na urodziny lub święta, odkładałam na studnia. Coś mi się jednak wydaje, że przeznaczę je na coś innego. Do końca wakacji został już tylko tydzień. Ostatnie dni wolności. Przez ten czas postanowiłam kupić wszystkie potrzebne rzeczy i w końcu odwiedzić rodzinę wampirów. Odkąd tylko wyzdrowiałam, Seth nie daje mi z tym spokoju! Dwa pierwsze dni tygodnia spędziłam w domu, następne dwa na zakupach i kinie z Clover, a weekend postanowiłam spędzić z bratem. Zaraz na początku września miał się wyprowadzić, więc nie zostało mi już dożo czasu. Na razie wolałam o tym nie myśleć. Nadszedł piątkowy wieczór. Stałam przed otwartą na roścież szafą i miałam ogromny dylemat, co na siebie włożyć. Mama udała się na urodziny do koleżanki, a więc Michael kręcił się po domu i zrzędził jak stara baba. W pewnym momencie miałam ochotę trzasnąć mu drzwiami przed nosem! -Sarah pośpiesz się, bo zapuszczę korzenie...- nudził, chodząc w kółko po pokoju.- ileż można się ubierać!? -Nie mogę wyjść jak ostatni wieśniak...- powiedziałam oburzona- zajmij się czymś zamiast tyle gadać. -Idziemy tylko do Setha, a nie na pokaz mody... zlituj się! Posłałam mu wściekłe spojrzenie, po czym chwyciłam pierwszą lepszą rzecz z łóżka i cisnęłam mu nią prosto w twarz. Na moje nieszczęście była to czarna koronkowa bluzka, do której doczepił się czerwony stanik. Michael chwycił go za ramiączko, spojrzał ze zdziwieniem, a później na mnie z diabelskim uśmieszkiem. Ja natomiast zalałam się rumieńcem i ze wściekłością odebrałam ubrania. Odrzuciłam wszystko na fotel i wypchnęłam brata z pokoju, zamykając z hukiem drzwi. Wreszcie miałam święty spokój. Po jakiś piętnastu minutach byłam gotowa do wyjścia. Zamknęłam dom, schowałam klucz do kieszeni i ruszyłam w stronę samochodu. Michael siedział za kierownicą i słuchał głośno puszczonej muzyki. Kiedy mnie zobaczył, zrobił minę pt. alleluja i zapalił gaz. Dom należący do wampirów, znajdował się niedaleko lasu w dość opuszczonej dzielnicy Londynu. Prawdę mówiąc oprócz niego i lasu, nie było tam nic. Brat zaparkował przed brama i wysiedliśmy z samochodu. Dom był duży, ceglasty w odcieniach brązu a po prawej stronie oplatał go bluszcz, aż po sam dach. Do drzwi wejściowych prowadziły kamienne schody, przy których balustrady poowijane były mnóstwem fioletowych kwiatów. Widokiem z zewnątrz byłam zachwycona. Nie mogłam się doczekać, aż zobaczę wnętrze. Weszliśmy do ogrodu i ruszyliśmy przed siebie kamienną alejką. Chwilę później drzwi otworzyły się, i stanął w nich Seth. Jak zwykle uśmiechał się od ucha do ucha. Zdziwił mnie nieco jego wygląd. Zazwyczaj chodził ubrany na sportowo, a teraz miał na sobie eleganckie, szare spodnie i czarną koszulę. Wpuścił nas do środka i zamknął drzwi. Pierwsze pomieszczenie jakie zobaczyłam to był hol. Piękny tak jak przypuszczałam. Jasne panele i ściany w kolorze kremowym, na których wiły się zielone kwiaty o lśniących liściach. Zauważyłam, że ktoś w tym domu uwielbia naturę. Po prawej stronie znajdywały się dość szerokie, drewniane schody a na przeciwko, duże lustro i szafka. Zdjęłam kurtkę, którą Seth powiesił na wieszaku, a następnie oparł się o balustradę. -Wiki!!- krzyknął odwracając się w stronę schodów.- może byś tak zaszczyciła nas swoją obecnością... -Oczywiście braciszku... już schodzę.- odkrzyknęła dziewczyna. Chwilę później usłyszeliśmy stukot obcasów i na schodach pojawiła się postać przepięknej wampirzycy. Jej uroda wprost zapierała dech w piersiach. Powinnam się już do tego przyzwyczaić, jednak nadal nie mogłam się nadziwić. Jak można być tak olśniewającym! Dziewczyna miała gęste, proste, czarne włosy, które sięgały jej do bioder. Duże oczy w kolorze... sama nie wiem... między liliowym a szarym, z długim wachlarzem czarnych jak smoła, rzęs. Miała na sobie fioletowo- czarną bluzkę z krótkim rękawem, czarne, wąskie jeansy i fioletowe szpilki. Na początku sprawiała wrażenie rozpieszczonej paniusi, która patrzy z góry na wszystkich, od których nie śmierdzi pieniądzem na kilometr. Zmieniłam zdanie, kiedy spojrzała na Michaela, a następnie na mnie. Uśmiechnęła się wtedy radośnie, zjechała na poręczy w dół i rzuciła mi się na szyję. ![]() Wyciskała mnie tak mocno, że prawie straciłam oddech. -Wiki..- mruknął Seth, cały czas się uśmiechając. -Oj przepraszam!- bąknęła dziewczyna, wypuszczając mnie z objęć.- Sarah tak się cieszę, że w końcu nas odwiedziłaś. Jaki ten nasz Seth niewychowany... nawet nie zaprosił was do salonu. Chodźcie!- powiedziała wesoło, pociągając mnie za rękę do pokoju, na wprost. Salon w porównaniu do poprzedniego pomieszczenia, był w ciemnej tonacji. Za ziemi leżał włochaty, bordowy dywan, po lewej od drzwi dwie kremowe sofy z mnóstwem poduszek, a naprzeciw kominek. Reszcie pokoju nie zdążyłam się przyjrzeć, gdyż siedziałam tyłem. Kątem oka zdołałam zauważyć kilka regałów z książkami i duży czarny fortepian. -Napijesz się czegoś?- zapytała mnie Wiki, kiedy wszyscy siedzieliśmy na sofach. -Eee... nie, dziękuje.- bąknęłam przejęta. Czułam się trochę dziwnie. -Nie krępuj się... co prawda my nie pijemy, ale lodówka jest zawsze pełna. David sprowadza zawsze wielu gości do domu. -Naprawdę nic mi nie potrzeba. -No dobrze. Powiedz... nie bałaś się tu przyjść? Mam nadzieję, że Seth cię nie zmusił...- powiedziała Wiki spoglądając na mnie badawczo. -Dlaczego miałbym to robić?- zapytał Seth z wyrzutem. -Już ja cię znam braciszku... te twoje sposoby. -Tym razem nic nie robił.- powiedziałam w końcu- sama chciałam przyjść...podobno masz podobne zdolności do moich. Chociaż tak naprawdę nie wiem, do czego mają służyć moje i jak ich używać. -A no tak... rzeczywiście. Zdolności. Zdziwiło mnie, gdy brat powiedział mi o nich...myślałam, że tylko wampiry je mają. Właściwie to nie wszystkie, a przecież ty nawet wampirem nie jesteś...- powiedziała odgarniając włosy opadające na czoło.- dar do ucieczek, prawda? ![]() -Sama nie wiem, ale prawdopodobnie tak. -A właśnie...masz jakieś wiadomości od Davida?- zapytał Michael -Tak. Dzwonił dzisiaj. Od kilku dni psy siedzą w swojej siedzibie w Glasgow. Na razie nie zanosi się na ich powrót. W każdym razie David zamierza zostać tam jeszcze jakiś czas i przekazywać nam informacje.- powiedziała poważnie. Dopiero teraz zauważyłam, że ma tatuaż na twarzy, pod prawym okiem. Małą czarną gwiazdkę.- Podejrzewa, że zaczną działać zaraz po rozpoczęciu roku. -Tak, bo szkoła już nie należy do naszego terenu.- zauważył Michael, opierając łokcie na kolanach.- powinienem poszukać mieszkania niedaleko... gdyby cos się stało, miałbym bliżej i zdążyłbym na czas. Nagle przypomniałam sobie, że przecież jestem poszukiwana przez wilkołaki. Jak mogłam o tym zapomnieć?! Zbliżał się rok szkolny... właściwie to już za trzy dni. Jeszcze brat wyprowadza się... co teraz będzie? Poczułam, że zrobiło mi się gorąco a serce zaczyna szybciej walić. Choćbym nie wiem jak chciała, to nie dało się tego ukryć. -Sarah...przecież powiedziałem, że nie dam cię skrzywdzić. Zapomniałaś już?- zapytał Michael kładąc mi rękę na ramieniu. -Przepraszam, ale to jest silniejsze ode mnie.- powiedziałam, próbując doprowadzić się do porządku.-Wiem, że będziesz miał na mnie oko, ale teraz kiedy chcesz się wyprowadzić... -Przecież rozmawialiśmy już na ten temat. Tłumaczyłem ci. To niczego nie zmieni. Możesz być pewna, że w domu nic ci nie grozi. Te szumowiny nie odważą się tam wejść. Nie są tacy głupi, żeby iść na pewną śmierć. Obiecuję, że zrobię wszystko co w mojej mocy, aby znaleźć mieszkanie blisko. -No a w szkole będziesz pod moją opieką.- powiedział Seth ![]() -Oczywiście popracujemy jeszcze nad twoim wspaniałym darem. Mówiłaś, że nie wiesz jak go używać. Pomyślimy nad tym. Jak już go całkowicie opanujesz, to żaden pies cię nie złapie.- zawołała radośnie Wiktoria. -Dziękuję wam- odpowiedziałam. Humor nieco mi się poprawił. Później zmieniliśmy temat i do wieczora nikt już nie wspomniał o wilkołakach, strefach zagrożeniach krwi i tym podobnych. Wieczorem Wiki zabrała mnie do swojego pokoju, aby pokazać mi swoje projekty i garderobę. Musze przyznać, że tak ogromnej „szafy” jeszcze nie widziałam. Była prawie taka jak mój pokój i cała zapełniona ciuchami. Na ścianach przywieszone były różne projekty ubrań, od męskich po damskie. W sypialni zamiast łóżka, stała duża rozkładana kanapa w kolorze fioletowym, obok ciemne biurko, zawalone papierami, wielkie lustro i kilka manekinów. Całe pomieszczenie było oczywiście fioletowe, pomijając dywan, który był czarno czerwony, tak jak poduszki na sofie. Byłam po prostu zachwycona! Spędziłam naprawdę udany dzień. Na początku uważałam, że mam w życiu pecha. Mój brat stał się wampirem, prześladują mnie wilkołaki, mam jakieś dziwne zdolności którym towarzyszą niesamowite bóle głowy. Jednak teraz, kiedy siedziałam z Wiki w jej pokoju i przeglądałam szkice, zmieniłam zdanie. Wiem, że moje teraźniejsze życie jest pełne niebezpieczeństw, że trafiłam do równoległego świata fantasy z którego już nie ma wyjścia, ale nie chciałabym tego zmienić. Wolałabym walczyć z potworami i stracić w tej walce życie, niż żyć tak jak kiedyś i nigdy nie spotkać tych ludzi. Mimo tego, że miałam świadomość iż moi znajomi łącznie z bratem są wampirami... byli oni niesamowicie bliscy mojemu sercu. Dlatego tak bardzo nie chciałam, aby brat zmieniał miejsce zamieszkania. Nie wyobrażałam sobie tego, że może mieszkać gdzieś indziej... daleko ode mnie. Nie dlatego, że się bałam o siebie, ale o to, że mogę go już nie zobaczyć. ... Właśnie w ten sposób minęły całe wakacje. Ostatniego dnia, czyli w niedzielę... Michael postanowił oświadczyć mamie, że się wyprowadza. Po długiej jego rozmowie z Sethem, doszedł do wniosku, że zamieszka u nich. Przyjaciel nie dawał mu spokoju i podawał liczne argumenty dotyczące zalet mieszkania z nim. W sumie to lepiej tam, niż gdzieś indziej. Są zawsze w kontakcie, wspólne polowania no i daleko od ludzi, a co najważniejsze od matki. Szkoła też jest całkiem blisko, więc plus w moim kierunku. Przestałam się już tym martwić, bo przecież miałam Setha, który w razie potrzeby mnie obroni. Już nawet przestałam się bać, kiedy dziwnie na mnie spoglądał, robiąc te swoje słynne miny, pokazując mi tym, że ładnie pachnę. Wiedziałam, że jest w stanie się powstrzymać. Ufałam mu. ![]() Siedziałam w salonie, czytałam swoją ulubioną książkę i popijałam ciepłe kakao. Mama nie wróciła jeszcze z pracy, więc w domu panował jeszcze spokój. Po jakimś czasie przyszedł Michael i zajął miejsce na fotelu, obok mnie. -Wszystko w samochodzie. Teraz tylko kwestia czasu.- powiedział spoglądając na zegarek. -Musisz jechać już dzisiaj?- zapytałam odkładając lekturę.- nie możesz poczekać do jutra? -Po co? Zapowiada się wielka awantura... nie mam zamiaru patrzeć na nią choćby godzinę dłużej niż musze.- powiedział z obrzydzeniem w głosie. Był na nią zły i rozumiałam to. Ja na jego miejscu zrobiłabym to samo.- przyjechała. W tym samym momencie usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i rzeczywiście do domu weszła mama. Powiesiła płaszcz na wieszaku, zdjęła buty i bez słowa udała się do łazienki. -Nie musisz tu siedzieć.- powiedział Michael, podchodząc do okna.- nie musisz tego wszystkiego wysłuchiwać... -Michael... nie pozwolę cię obsmarować. Wiem do czego ona jest zdolna. Gdyby nie jej praca, to z miłą chęcią wydziedziczyłaby cię. -Dziękuję, poradzę sobie, jednak zrobisz jak uważasz.- po tych słowach do salonu weszła mama. Stanęła w drzwiach i skrzyżowała ręce na piersiach. Minę miała taką samą jak od powrotu, czyli obojętną i lodowatą. -Kogo ja widzę. Czyżby mój syn odważył się ze mną spotkać?- zapytała podchodząc do fotela, na którym zamierzała usiąść.- zrobiłeś to, o co cię prosiłam? -Poprawka... nie prosiłaś, tylko rozkazałaś...- odpowiedział odwracając się przodem do niej.-Nie i nie zamierzam tego robić... -Więc będziemy musieli porozmawiać inaczej. Mam dość twojego braku odpowiedzialności i chamstwa! Uratowałam ci dupę przed sądem i nawet nie usłyszałam dziękuję. -Nie mam ci za co dziękować, bo o nic cię nie prosiłem. To, że dałaś tej babie pieniądze, to tylko i wyłącznie twoja sprawa. -Przykro mi, że nic już z ciebie porządnego nie wyrośnie. Jesteś bez studiów i pracy... bez przyszłości! Kiedyś skończysz w więzieniu lub na ulicy, ale nie przychodź wtedy do mnie o pomoc. -Wolałbym zdechnąć z głodu niż prosić ciebie o cokolwiek! Nienawidzę tego domu, tego życia i ciebie! Interesujesz się tylko sobą i tym aby to co robią twoje dzieci, nie zagrażało twojej karierze! Jesteś zwykłą egoistą!- krzyknął Michael uderzając ręką w ścianę. ![]() -Jak śmiesz odzywać się w ten sposób do matki! Zawsze się o was martwiłam... tyle razy prosiłam cię, żebyś zastanowił się nad własnym życiem! Chciałam abyś szedł na studnia, zaczął prace... miał rodzinę! I teraz tak mi się odwdzięczasz? Uciekasz z domu z jakimś marginesem społecznym, nie wiadomo co tam robisz...wracasz jakby nigdy nic, wyglądając jak ostatni ćpun. Imprezujesz... zachowujesz się karygodnie a na dodatek pobiłeś chłopaka! Jaki ty dajesz przykład siostrze! -Lepszy niż ty!- krzyknęłam wstając z sofy.- nie będę dłużej siedzieć i wysłuchiwać tego wszystkiego. Jesteś naszą matką, a tak naprawdę nic o nas nie wiesz! Nie wiesz jakie mamy potrzeby... problemy... po prostu się nami nie interesujesz. Na dodatek kłamiesz mi w żywe oczy, że mnie kochasz. Czy tak postępuje kochająca matka? Czy w ogóle zapytałaś swojego syna, dlaczego to zrobił? Dlaczego pobił Jamesa... nie pomyślałaś o tym, że może mu coś zrobił, może sam zaczął? Nie! Bo ciebie nie interesuje twoja własna rodzina tylko inni ludzie! Całymi dniami siedzisz w sądzie. Po powrocie umiesz tylko wydrzeć się na nas, ponarzekać i iść spać. Nigdy nie zapytasz jak nam minął dzień... nie powiesz miłego słowa. -Sarah, porozmawiamy o tym jutro... teraz mówimy o Michaelu. -Znowu to samo! Następny dowód na to, że masz mnie w dupie!- łzy cisnęły mi się do oczu. Od dłuższego czasu chciałam jej to wygarnąć, ale nigdy nie miałam do tego okazji. Odwróciłam się do wszystkich tyłem i stanęłam przy oknie, ocierając twarz z łez. -Sama robisz wszystko, żeby własna córka cię znienawidziła. Tego właśnie chcesz?- poczułam jak Michael chwyta mnie za prawe ramie i przytula do siebie. ![]() W tym momencie już totalnie się rozkleiłam.- mnie już na tym nie zależy... nie obchodzi mnie twoje zdanie na mój temat. Mam wszystko gdzieś. Wyprowadzam się jeszcze dzisiaj. Miałem zrobić to wcześniej, ale zostałem tylko ze względu na nią. Żałuję, że mam taką matkę... -Wynoś się!- krzyknęła matka podnosząc się z fotela.- Wynoś się i nie wracaj! Nie zbliżaj się do Sarah ty wywłoko! Nie mam już syna! -Nie masz prawa!- spojrzałam na nią nienawistnie i chwyciłam mocno brata za rękę.- Nie zabronisz mi spotykania się z własnym bratem! -Owszem... mieszkasz pod moim dachem i jesteś niepełnoletnia. Nie pozwolę żebyś stoczyła się tak jak on.- podeszła do mnie i chwyciła mnie za rękę. -Nie dotykaj mnie!- krzyknęłam, po czym odepchnęłam ją od siebie.- Nienawidzę cię! Nienawidzę! Wybiegłam z domu, trzaskając drzwiami. Słyszałam za sobą jej krzyk, ale nie obchodziło mnie to. Już nigdy więcej nie chciałam wracać do tego domu. Biegłam przed siebie długo... tak długo, aż straciłam siły i upadłam. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że jestem w lesie. Obszar do którego nie powinnam wchodzić. Podwinęłam kolana pod siebie, oparłam się o korę drzewa i rozpłakałam się na dobre. *** Nie wiedziałam ile czasu minęło, odkąd trzasnęłam drzwiami. Nie wiedziałam która godzina, gdzie dokładnie jestem i co teraz zrobię. Było ciemno i zimno, a na dodatek zaczynał padać deszcz. Nie miałam najmniejszego zamiaru wracać do domu. Tak naprawdę wolałam spędzić cały tydzień w lesie niż znosić towarzystwo matki. Nie chciałam widzieć jej już nigdy więcej! Jakim prawem zabrania mi widywać się z bratem? Może gdyby znała prawdę... może wtedy... Nie. Nic by to nie dało, zresztą i tak albo by w to nie uwierzyła, albo byłoby jeszcze gorzej. Otarłam oczy z łez i spojrzałam w niebo. Księżyc prześwitywał przez pojedyncze chmurki, a kropelki deszczu moczyły mi twarz. Było już naprawdę późno. Pomyślałam, że zadzwonię do Clover... może u niej mogłabym się zatrzymać. Obmacałam kieszenie, ale nie znalazłam komórki. Musiałam zostawić ją w domu. Cholera! Po prostu do niej pójdę, jeśli znajdę drogę. Wstałam z trawy i rozejrzałam się w koło. Wszędzie czarno i nawet nie orientowałam się gdzie jestem. Powinnam zacząć się bać, ale byłam za bardzo zdenerwowana, aby się tym przejmować. Postanowiłam udać się w prawo. Przez jakiś czas włóczyłam się po lesie, a deszcz z każdą chwilą padał coraz bardziej. ![]() W końcu dałam za wygraną i kucnęłam, aby skorzystać z mojego daru. Może dzięki niemu uda mi się stąd wydostać... tylko gdybym wiedziała jeszcze co mam robić? Położyłam obie dłonie na ziemi, zamknęłam oczy i czekałam. Nic się nie wydarzyło. Czyżby moje wizje były spowodowane wyłączne niebezpieczeństwem? I co mam teraz zrobić? Kiedy całkowicie straciłam nadzieję, że coś z tego wyjdzie, poczułam drętwienie całego ciała. Parę sekund później nie mogłam się ruszać. Nagle pojawiły się obrazy. Byłam w lesie. Tak, tym samym w którym właśnie się znajdywałam. Wszędzie ciemno i pada deszcz. Skręt w lewo... wszystkie drzewa mijały mi przed oczami w zaskakującym tempie, jednak wiedziałam dokąd mam iść. Za chwilę wszystko zwolniło. Widziałam sylwetki dwóch osób. Biegły... robiły to niewiarygodnie szybko, zwinnie omijając wszystkie przeszkody. Czułam, że się zbliżają. Serce zaczęło mi bić szybciej. Czyżby to wilkołaki? Odnalazły mnie?! W tym momencie obraz oddalał się i całkowicie zmienił kierunek. Nadal widziałam drzewa i krzewy oświetlone światłem księżyca. Później ulica, jakieś domy i... straszliwy ból głowy... wręcz nie do wytrzymania! Czułam, że wraca mi władza nad ciałem, ale też robiło mi się słabo. Ciemność. ... -Jest! Znalazłem ją!- słyszałam jakieś głosy. Niewyraźne, jakby z oddali.- Boże Sarah! Poczułam, że ktoś mnie dotyka, a więc musi być tuż obok. Ból dalej gnębił moje ciało i nie mogłam otworzyć oczu. -Sarah! Dlaczego ona nie otwiera oczu... co się stało?- teraz słyszałam trochę wyraźniej. Nie wiedziałam kto to, ale jego głos był zrozpaczony. -Michael uspokój się... ona jest przemarznięta. Na pewno zemdlała.- kolejny głos, tym razem kobiecy. Poczułam zimny uścisk na nadgarstku.- tętno jest, a więc żyje. Podnieś ją z ziemi... W jednej chwili, cały ból minął. Michael? Słyszałam szelest liści i krople wody opadające na trawę. Otworzyłam lekko oczy. Cały krajobraz mknął mi przed oczami. -Michael...- wyszeptałam z ledwością. -Obudziłaś się? Stój! – krzyknął, po czym sam zatrzymał się i spojrzał na mnie. Na jego twarzy pojawił się znikomy uśmiech. ![]() -Postaw mnie proszę, na ziemi.- powiedziałam, spuszczając wzrok. Kiedy brat uczynił to o co go prosiłam, podeszłam do najbliższego drzewa, kucnęłam przy nim i zakryłam twarz rękami. Nie chciałam, aby zaprowadził mnie do domu, wiedziałam, że to właśnie chce zrobić. -Martwiłem się... nawet nie wiesz jak bardzo...- powiedział po chwili. Przez palce widziałam, że stoi naprzeciw mnie. -Przepraszam... nie wrócę tam już.- wymamrotałam. -Co teraz zamierzasz zrobić? Chcesz zostać w tym lesie i czekać na powrót psów? -Zatrzymam się kilka dni u Clover...później wrócę do domu po pieniądze i wynajmę mieszkanie. Przez ostatnie lata uzbierałam na tyle. -I co dalej? Skąd weźmiesz pieniądze na czynsz? -Znajdę pracę... -Tak? A szkoła?- zapytał, nieco zdenerwowany. -Zapisze się do wieczorowej.- powiedziałam, spoglądając na niego. Chociaż było ciemno, widziałam, że jest niezadowolony. Chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałam.- Michael wiem, że tobie się to nie podoba, ale nie mam innego wyjścia. Do domu na pewno nie wrócę. Nie po tym co powiedziała. Wiem, że ona jest zdolna do tego, żeby zrobić mi kraty w oknach i zawozić mnie do szkoły. Dla niej jesteś skończony i jeśli wrócę to już więcej cię nie zobaczę! -Siostra...kraty nie są dla mnie przeszkodą. Może wprawić nawet drzwi pancerne. Obiecałem, że nie dam ci zrobić krzywdy psom, więc niech matka mi na drodze nie staje. Jeśli będzie potrzeba, to wykradnę cię ze szkoły i ona nic nie zrobi.- powiedział z uśmiechem głaszcząc mnie po głowie.- do osiemnastki zostało ci tylko 8 dni... obiecaj mi, że przez ten czas będziesz mieszkać u matki. Później możesz zrobić co chcesz... -8 dni...- wymamrotałam. -Tak... -Dobrze... to teraz... -A teraz zabierzemy cię do nas. Jest już późno... powinnaś ochłonąć trochę przed spotkaniem z matką.- z ciemności wyłoniła się piękna sylwetka Wiki.- jutro pierwszy dzień szkoły. ... Nie pamiętam kiedy i jak znalazłam się w tym domu. Obudziłam się o szóstej rano i usiadłam na kanapie. Z tego co zauważyłam, spałam w pokoju Wiki. Poznałam ten fiolet ścian i manekiny poustawiane na środku dywanu. Zastanawiałam się co będzie dalej z moim życiem. Będę musiała poszukać jakiejś pracy i zmienić szkołę, lub może w ogóle z niej zrezygnować. W tym momencie drzwi otworzyły się i do pokoju weszła Wiki. -Dlaczego nie śpisz?- zapytała podchodząc do sofy ![]() -Nie mogę...- miałam straszną chrypkę.- przepraszam, że sprawiam wam tyle kłopotów. -Jakich tam kłopotów... co ty wygadujesz.- powiedziała z zagniewaną miną, siadając obok mnie. -Wiem co mówię... najpierw te wilkołaki, potem to... -No psy to akurat nasza wina, natomiast twoja matka... cóż. Rodziców się nie wybiera, to nie zależy od ciebie. W każdym razie cieszę się, że tu jesteś no i wspaniale się składa, że już nie śpisz.- powiedziała z uśmiechem, poprawiając swoje lśniące włosy.- zastanawiałam się, który zestaw ubrań najbardziej będzie ci pasował, ale nie mogłam się zdecydować. Wszystkie mi się podobają. Musisz przemierzyć... chodźmy do garderoby.- podniosła się błyskawicznie z kanapy i chwyciła mnie za rękę, wciągając za sobą do „szafy” Później wyciągnęła kilkanaście najróżniejszych ubrań i położyła je przede mną na fotelu. -Dzisiaj będzie zimno, a więc pomyślałam, że najlepiej będą pasować spodnie.- powiedziała, wskazując białe spodnie, zapinane w pasie na guziki.- do tego może być ta czarno-biała bluzka z długim rękawem, lub ta srebrna. Z tym, że to już ma krótki rękaw... jeśli nie przypadło ci to do gustu, to mogą być tamte spodnie... no i ten czarny żakiet... -Wiki...wszystko mi się podoba, ale ja nie mogę. Będę się czuła głupio...- powiedziałam ze smutkiem. -Dlaczego? Za niedługo rozpoczęcie roku, a przecież nie masz nic na zmianę. Nie wypuszczę cię w czymś takim...- spojrzała na mnie gniewnie, po czym włożyła kilka ubrań do ręki.- właściwie to ja nie mam zamiaru ci tego pożyczać, tylko dać. -Jak to? Nie mogę tego przyjąć... -Sarah... chcesz mi sprawić przykrość?- zapytała. Jej oczy przepełnione były smutkiem. Nienawidziłam kiedy tak robiła. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. -Nie, ale... -Dobra... powiedzmy, że skoro nie chcesz za darmo, to w zamian pomożesz mi w czymś, dobrze? -No... dobrze, a w czym?- wolałam taki układ. Głupio było mi przyjmować takie prezenty, za nic. -Będziesz moją modelką i pomocnicą. Czasami nie mogę się na coś zdecydować i wtedy potrzebuje porady. No i zawsze lepsza modelka od manekina. Zgadzasz się? -Oczywiście, że się zgadzam!- spodziewałam się czegoś innego. Zaskoczyła mnie, oczywiście pozytywnie. Strasznie się cieszyłam na myśl, że mam być osobistą modelka Wiki. -Świetnie, to przebieraj się!- powiedziała klaszcząc w dłonie, z szerokim uśmiechem na twarzy.- poczekam w pokoju. Kiedy zamknęła za sobą drzwi garderoby, odłożyłam wszystko na fotel i zabrałam się za ubieranie. Nie sądziłam, że nawiedzi mnie jeszcze dobry humor i to jeszcze tak szybko. Ubrałam zestaw, który jako pierwszy wskazała mi Wiki i spojrzałam do lustra. Skąd ona wiedziała, że się w to zmieszczę? Co tam... dziewczyna ma świetny gust! Przez chwilę jeszcze wpływałam się w swoje odbicie, aż w końcu stwierdziłam, że pora wyjść. ![]() Wiktoria siedziała na sofie i przeglądała kolorowe czasopismo. Kiedy tylko zamknęłam za sobą drzwi, odrzuciła gazetę na bok i wbiła we mnie swoje liliowe oczy. Przez chwilę jej mina nie wróżyła nic dobrego. Pooglądała, następnie wstała i obeszła mnie dookoła. W końcu stanęła naprzeciwko i uśmiechnęła się. -Fantastycznie! Leży idealnie!- powiedziała z dumą w głosie.- trafiłam w rozmiar! -Rzeczywiście.- odpowiedziałam spoglądając na spodnie. Zazwyczaj nie nosiłam tak wąskich spodni, ale mogłam się przyzwyczaić. W końcu nie wyglądałam już jak pulpet. -Ale wiesz... czegoś mi brakuje. Tak się zastanawiam i zastanawiam... buty!- krzyknęła znikając w garderobie. Po chwili wyszła niosąc lśniące, czarne szpilki z zaokrąglonym przodem.- wkładaj. -Nie sądzisz, że jestem za wysoka na obcasy?- zapytałam nieśmiało, wkładając buty. -No co ty mówisz! Ja jestem niższa tylko kilka cm i chodzę! Są sexy... Przeszłam się po pokoju, po tupałam i spojrzałam na wampirzycę, pytająco. -To problem ubraniowy z głowy. Płaszcz w którym pójdziesz... wisi na drzwiach. Chodźmy na dół. Powinnaś coś zjeść. Michael był niedawno w sklepie, więc są świeże bułki. -Wiki... dziękuję ci.- miałam ochotę ją wyciskać za to wszystko, ale nie wiedziałam czy powinnam. To jednak wampir. -Nie ma za co. Cieszę się, że mogłam ci coś dać. Powoli zaczyna brakować mi miejsca w szafach... -A co z Michaelem?- kiedy widziałam go ostatni raz w lesie, uśmiechał się, ale wiedziałam, że był przybity. Chciałam dowiedzieć się jak się ma, zanim zobaczę go w kuchni. -W sumie, to wszystko dobrze. Jest trochę zamyślony i smutny, ale to normalne po tej całej sytuacji. Domyślał się co powie mu matka, ale nie sądził, że dalsze sprawy potoczą się w tym kierunku.- powiedziała, kiedy doszłyśmy do drzwi.- Dużo mi o tobie opowiadał. Wiem jakie były wasze relacje kiedyś, a jakie od czasu powrotu z Glasgow. Kiedyś może mu nie zależało, ale teraz... rodzina się posypała, zostałaś tylko ty. Ukochana siostra. On chce cię teraz chronić przed całym złem świata, dlatego tak nalegał, żebyś wróciła do domu. Tam jesteś bezpieczna. Przynajmniej na razie. ![]() -Jeśli dzięki temu będzie zadowolony, to wrócę do domu... na tyle ile to będzie konieczne.- po tych słowach, zeszłyśmy do kuchni, gdzie zastałyśmy Michaela i Setha, czytających gazetę. Na stole leżał talerz z dwoma rogalami z nadzieniem czekoladowym. Usiadłyśmy z Wiki do stołu i spojrzałyśmy na chłopaków, którzy olali nas na całej linii. Właściwie to nawet nie zauważyli, że weszłyśmy! Kiedy oderwali wzrok od gazety i w końcu zwrócili na nas uwagę, skończyłam już śniadanie i planowałam pójść do łazienki, uczesać się. -Sarah? Czy to ty?- usłyszałam za sobą zdziwiony głos Setha Odwróciłam się i spojrzałam na niego pytająco. -Wyglądasz świetnie... teraz będę musiał się przebrać.- no i ten jego zniewalający uśmiech! -Nie musisz się przebierać. Dobrze wyglądasz.- odpowiedziałam, spoglądając na jego ubranie. -Mamy jechać razem, a więc kolorystycznie muszę do ciebie pasować. -Wystarczy, że zmienisz krawat...- dodał Michael -Też tak sądzę.- zgodziła się Wiki, posyłając bratu jeden ze swoich uśmiechów.- Sarah... trzeba coś z twoimi włosami zrobić. Chodźmy... Wciągnęłam mnie z powrotem do pokoju i kazała usiąść na fotelu. Chwile później, po wielu cierpieniach związanych z kołtunami... mogłam pokazać się publicznie. Przed samym wyjściem nastąpiła jednak mała zmiana planów. Zamiast ubrać płaszcz, Wiki dała mi czarną, zapinaną na zamek, kurtkę. Jak się później okazało, spowodowane to było środkiem transportu, jakim miałam jechać do szkoły. Seth stwierdził, że skoro nie padał deszcz, to możemy pojechać na motorze. Nie uśmiechało mi się to, gdyż ulice były jeszcze mokre po nocy i wiedziałam z jaką szybkością jeździ kierowca. Kiedy wyszłam z domu, Seth czekał już na mnie z kaskiem ręce. Parę minut później dotarliśmy na zatłoczony, szkolny parking.
__________________
|
![]() |
![]() |
![]() |
#97 |
Administrator
Zarejestrowany: 17.01.2006
Skąd: z kabiny F-14 Tomcat
Płeć: Kobieta
Postów: 3,862
Reputacja: 15
|
![]()
Ja Cię po prostu zamorduję!
![]() Jak mogłaś urwać w takim momencie?! O nie Kochana, tak się bawić nie będziemy! ![]() Odmieniona Sarah, w nowych ciuchach i do tego podwożona do szkoły motorem przez jakiegoś nieznanego przystojniaka! ![]() Ładny odcinek i piękne zdjęcia, ale jestem zła, bo urwałam przed samym momentem, na którym mi najbardziej zależy-reakcji dziewczyn, które uważają, że rządzą szkołą. Nie wyrobię do kolejnego odcinka! Skąd ona wiedziała z jaką prędkością jeździ Seth? Ładnie mu w tej czarnej koszuli ![]() Co do matki Sarah, to po prostu brak mi słów... Ręce opadają...:/
__________________
![]() Ostatnio edytowane przez Libby : 23.12.2008 - 17:49 |
![]() |
![]() |
![]() |
#98 |
Zarejestrowany: 27.06.2008
Skąd: Gdynia
Wiek: 31
Płeć: Kobieta
Postów: 1,012
Reputacja: 10
|
![]()
No, nareszcie odcinek <odcinki>
super, podobają mi się strasznie zdjęcia Twojego wykonania, idealnie oddają postać sytuacji. Niezła laska z tej Viki, ale ciągle obstaję przy Michaelu ![]() No cóż, jestem ciekawa dalszych losów bohaterów ^^ 10.
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna. niepa edit : straszne. mod edit: dla kogo =) niep edit : przestać mi grzebać w sygnie!! mod edit: ok, już nie będę ;] |
![]() |
![]() |
![]() |
#99 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Gdzie ty sciągałaś włosy i ubrania napisz proosze ^^
|
![]() |
![]() |
#100 |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]()
Libby, hihih... musiałam to zrobić
![]() Odcinek postaram się dodać 25, ale zobaczymy jak z tym będzie. W każdym razie będzie długi i dużo zdjęć. Na razie skupiam się na drugiej części... no i wena mnie opuszcza.
__________________
|
![]() |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|