|
|
|
|
#1 |
|
Zarejestrowany: 27.06.2008
Skąd: Gdynia
Wiek: 32
Płeć: Kobieta
Postów: 1,012
Reputacja: 10
|
już czytam!
no tak... strasznie biedna jesteś z tym komputerem, współczuję ![]() wracając do odcinka - po pierwszym przeczytaniu znalazłam 2 błędy, ale od tego jest Call ![]() bardzo ciekawie Alanek wygląda w loćkach tak... pociesznie. I nie wiedziałam że on sam zamienił swojego brata w wampira.oh, normalnie podetnę sobie żyły, Viv sobie poszła, o nie ![]() nie wiedziałam, że Brian to wampir i ta staruszka... faktycznie ciupkę inna, ale kto by się tam czepiał...biednego Henry'ego przez drzwi wyrzuciłaś, no :< ciekawie, nawet bardzo... przepraszam, że komentarz taki krótki, ale się skupić nie mogę i w ogóle... ocenę znasz, a jeżeli nie to powiem Ci, że 10/10 ![]() tylko nie odleć...
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna. niepa edit : straszne. mod edit: dla kogo =) niep edit : przestać mi grzebać w sygnie!! mod edit: ok, już nie będę ;] Ostatnio edytowane przez niepokorna : 24.01.2009 - 21:41 |
|
|
|
|
|
|
|
#2 |
|
Guest
Postów: n/a
|
Po 1. odcinek jak zwykle pierwsza klasa. Jak zwykle trochę rozwiązania zagadki i trochę nowych zagadek
po 2. Twój humor jest zabójczy "Juliette. -Ale od ciebie jedzie." - to mnie rozwaliło ![]() muahahaapo 3. Już wiemy jak brat Alanka stał się wampirem. Ale skąd się tam wziął Benitez, czyżby ten zdradnik był kiedyś egzorcystą ... taka wzruszająca scena Pathos (swoją drogą ) leży prawie umiera Alanek podejmuje tak ważną życiową decyzję .... a ja rżę na cały głos i turlam się po biurku i jak to dziś moja koleżanka określiła "haham" z loczków Alanka ![]() muahahahaha <nie może się powstrzymac>po 3. W szeregach naszych milusińskich jest czarna owca .... hmmm Podsumowując jak zwykle niesamowicie miszczu Ty mój.... strasznie mi się podoba to przenoszenie się w przeszłośc, robisz to jak rasowa pisarka .... kiedy następny odcinek?
|
|
|
|
#3 |
|
Administrator
Zarejestrowany: 17.01.2006
Skąd: z kabiny F-14 Tomcat
Płeć: Kobieta
Postów: 3,863
Reputacja: 15
|
John jest drugą czarną owcą!
![]() On o pierwsze, co spytał po pojawieniu się gości, to o towarzyszkę Maxa. Szkoda, że mu Juliette nie przyłożyła .Zapomniałam dodać, że Viv wygląda zabójczo na zdjęciu !
__________________
![]() Ostatnio edytowane przez Libby : 24.01.2009 - 22:02 |
|
|
|
|
|
#4 |
|
Zarejestrowany: 05.02.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 286
Reputacja: 10
|
No johnuś, Johnuś...
I Lena nie mówi, że Maksio jest odpychający, to kto inny. Ona tylko mówiła, że Viv jest odpychająca ![]() Dzięki w ogóle
|
|
|
|
|
|
#5 |
|
Administrator
Zarejestrowany: 17.01.2006
Skąd: z kabiny F-14 Tomcat
Płeć: Kobieta
Postów: 3,863
Reputacja: 15
|
Nie chyba. Lena powiedziała, że nie lubi Viv.
__________________
![]() |
|
|
|
|
|
#6 |
|
Zarejestrowany: 27.06.2008
Skąd: Gdynia
Wiek: 32
Płeć: Kobieta
Postów: 1,012
Reputacja: 10
|
już czytam
![]() He he, to było świetne ![]() Krótka bajeczka o "śniętym" Johnusiu, przestawiona w sposób żargonowy i prześmieszny ![]() Ach ta Julka, diablica jedna ^^ Henry... no cóż, Henry to Henry i nic tego nie zmieni ![]() Każdy ma... swoje upodobania. Poruszyłaś nawet naszą ulubioną grę Liczmy do miliona ![]() Nie no, naprawdę świetne ![]() Jestem pod wrażeniem tego, a 2 ostatnie zdjęcia... błędów wytykać nie będę, bo się pewnie pomylę będzie ciąg dalszy? ![]() Scarlett, zbochucha jesteś
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna. niepa edit : straszne. mod edit: dla kogo =) niep edit : przestać mi grzebać w sygnie!! mod edit: ok, już nie będę ;] Ostatnio edytowane przez niepokorna : 29.01.2009 - 23:58 |
|
|
|
|
|
#7 |
|
Guest
Postów: n/a
|
Oj...
Już mi się nie podoba ![]() I powinno być bezę! Ostatnio edytowane przez Callineck : 29.01.2009 - 23:57 |
|
|
|
#8 |
|
Guest
Postów: n/a
|
o maj gaddd. Wstawki o Liczymy do miliona i patosie <muahahaha> Wiem czemu Call się nie podoba hy hy hy A mnie tam się podoba, oryginalne, dowcipne, błyskotliwe, a jakie zdjęcia, zwłaszcza Henryś w tych strongach Julka diablica hy hy
|
|
|
|
#9 |
|
Zarejestrowany: 05.02.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 286
Reputacja: 10
|
X ![]() -Jak to go tu nie ma? Juliette kolejny raz spojrzała z politowaniem na Maxa. -Ile razy mam ci powtarzać? Nie ma, to nie ma. Przepadł tak samo jak ty, tylko nieco później… -Zaraz – podchwyciła Lena – Skoro tak samo… Max, nie było tam przypadkiem szefa, a ty go nie zauważyłeś? -Bardzo śmieszne… -To wcale nie taki głupi pomysł – przyznała Juliette – Szczególnie, że nie mamy innego. Lena przetarła zmęczone oczy i niby od niechcenia ułożyła głowę na ramieniu Henry’ego. -Wiesz, jak się tam dostać? -No… tak jakby… -Ta dziewczyna… To ona cię stamtąd wyciągnęła, nie? -I co z tego? -Skoro ty nie wiesz, gdzie to jest, ona musi wiedzieć. -Powodzenia, szukajcie jej sami – Max zaczął kierować się do wyjścia – Mam to gdzieś, idę do domu. Zaraz padnę od tego smrodu… Teraz w gabinecie Thomasa pozostała tylko ich trójka. Antonio zniknął gdzieś dobrą chwilę temu, John niewiadomo czemu również wyszedł całkiem niedawno. Robiło się coraz gorzej… -Pójdę do Evy – oznajmiła Lena – Obiecałam jej, że jeśli dowiemy się czegoś nowego o Thomasie, to ją powiadomię. ∞ John wreszcie przedarł się przez długi korytarz przesiąknięty odorem stęchlizny. Nie spodziewał się nawet, że coś takiego znajduje się w Firmie. Ale to właśnie stąd dochodził niepokojący zapach krwi. Ludzkiej krwi. Dziwnym trafem podejrzewał, skąd się tam wzięła. Dotarł do metalowych drzwi i przy akompaniamencie skrzypienia nienaoliwionych zawiasów wszedł do środka, czyli kwadratowego pomieszczenia. Na ziemi leżał trup babci, a na ławce obok spokojnie siedział Brian. Wyglądał jakby liczył kamienie, którymi były wyłożone ściany piwniczki. -Wiedziałem, że przyjdziesz – rzekł – Jakoś nie wyglądasz na zdziwionego… Blondyn zajął miejsce obok. -Thomas mi powiedział. -I co, wszyscy o tym wiedzą? -Chyba masz to szczęście, że nie… -Nie widzę żadnej różnicy… - mężczyzna spojrzał na Johna, wpatrującego się z dziwnym wyrazem twarzy w zwłoki babci – Masz pecha, niż z niej nie zostało. -Co? – zdziwił się – Nie, nie o to mi chodziło. Po prostu… nic z tego nie rozumiem. Skąd ona się wzięła w tym lesie? I po co? I takie tam… -Wiesz… Przypomina mi to pewne zdarzenie sprzed osiemnastu lat. -To znaczy? ![]() Brian opisał pokrótce wydarzenia tamtego dnia. Zręcznie ominął część dotyczącą tego, jak on sam zamienił się w wampira. Nie chciał sobie tego przypominać, a już na pewno nie miał zamiaru o tym mówić. John nie mógł sobie wyobrazić ówczesnego Alana Thomasa. Dziś jawił się jako zupełnie inny człowiek, niż ten z opowiadania Briana. -Więc czemu Thomas został szefem po tym, jak ten cały Pathos został wampirem? Jakieś dziedziczne stanowisko? Został królem po swoim bracie? -Powiedzmy… -To mów. Mężczyzna poprawił okulary, które co chwila zsuwały mu się z nosa. -Thomas nie będzie zadowolony… -On sam jakoś nie miał wyrzutów sumienia – odparował John – Mam dość tego, że nie wiem, co się tutaj dzieje. -Chyba nikt tego nie wie. Czegoś… - Brian przerwał, atakowany morderczym spojrzeniem ławkowego sąsiada – Niech ci będzie… Blondyn uśmiechnął się zadowolony. Szło mu coraz lepiej. Nie spodziewał się, że czegokolwiek uda mu się dowiedzieć. -Jak mówiłem, Alan i Pathos byli braćmi… Ten drugi był starszy o sześć lat, ale to akurat nie ma znaczenia. Wcześniej, zanim powstała Firma, ludzie na własną rękę próbowali pozbywać się wampirów i jak dla mnie to jakiś cud, że przez tak długi czas im się to udawało. Tą formę, którą widzisz dziś, zawdzięczamy nikomu innemu, tylko Pathosowi. Taa, to Pathos Thomas założył ten cały cyrk. -Świetnie, bardzo ciekawa opowieść. Niby co miałoby się w tym nie podobać szefowi? Był zazdrosny o brata i udaje, że to jego pomysł? -Co to, to nie… Oni naprawdę się lubili, jak mało kto. Jeden za drugim by w ogień wskoczył. Tym bardziej Alan ubolewał nad tym, co stało się z jego bratem. Chodzi mi głównie o ich rodziców… -No? – John ponaglił zadumanego Briana szturchnięciem w bok. Ten wydał z siebie dziwny dźwięk. -Daj ty mi spokój… -Jeszcze nic ciekawego nie powiedziałeś – przypomniał blondyn. -Ich rodzice byli wampirami – wyrzucił z siebie w końcu – Zadowolony? -Nie. Nie prościej by było, jakbyś w końcu mi powiedział? -Powiedziałem. To prawda. -Nie wmówisz mi, że Thomas… Przecież wiem, że nie jest wampirem. Mogłeś wymyślić coś bardziej wiarygodnego… -Nie jest. I to właśnie jest najdziwniejsze. Ani on, ani jego brat, mimo że są synami wampirów, sami nimi nie są. No, przynajmniej pierwotnie. John zamilkł na chwilę. Tego się nie spodziewał. -I jakie to ma znaczenie? -Jak dla mnie żadne, po prostu odpowiadałem na twoje pytanie. -Myślisz, że skończymy tak samo, jak wtedy? -Mam nadzieję, że nie gorzej. ∞ -Max się znalazł? – zdziwiła się Eva Brown, zerkając zza monitora na gościa Dokończyła coś pisać i podeszła bliżej – Jesteś pewien? -Jestem. Widziałem go tutaj, przyszedł z jakąś dziewczyną. Nie zgadniesz, kim ona była… Antonio omiótł wzrokiem niewielki gabinecik kobiety. Jedno z niewielu miejsc w Firmie, które naprawdę lubił. -Mówże wreszcie, jestem zajęta, jeśli nie zauważyłeś. Tego ostrego tonu bardzo nie lubił. -Vivien Taylor, mówi ci to coś? Kobieta znieruchomiała. Stała tak kilka sekund, po czym uśmiechnęła się, ukazując rząd białych zębów. -O wiele więcej, niż bym chciała. -Pewnie niedługo znajdą twojego męża – dodał. -Zobaczymy – odparła bez przekonania. -Mamy więc niewiele czasu. Jeśli wróci… Rudowłosa kobieta ponownie się uśmiechnęła. ![]() -Czekaj na mnie tak, jak się umówiliśmy – rzekła i popchnęła Antonia w stronę drzwi – Cześć. -Nie zapomnij tylko… -Wiem, wiem, już prawie skończyłam. Idź już. Mężczyzna położył dłoń na klamce, kiedy rozległo się ciche pukanie. Po chwili stało się nieco mocniejsze. -Chyba mam kolejnego gościa – zauważyła Eva – Otwórz drzwi. Mężczyzna wykonał polecenie. -Antonio? – zdziwiła się stojąca w progu Lena – Co ty tu robisz? -To, co ty, tylko w drugą stronę – odpowiedział i jak najszybciej się dało, znikł w korytarzu. ∞ Eva Brown siedziała w swoim samochodzie i leniwie wyglądała przez okno. Z minuty na minutę na zewnątrz robiło się coraz ciemniej. W każdym przechodniu, pojawiającym się z rzadka na parkingu widziała Antonia. Gdzie on się podziewał? Nie miała zamiaru stać tu całą noc. Kolejny raz sięgnęła do małego schowka przy siedzeniu pasażera. Średniej wielkości pudełko wciąż tam było. „Niby dlaczego miałoby go nie być?” – pomyślała – „Chyba popadam w paranoję”. Faktycznie, ostatnio działo się coraz gorzej. Zgodziła się nawet na małżeństwo z Alanem Thomasem. Przemęczyła się z nim ponad dwa lata i nic z tego nie wynikło. Nie dowiedziała się kompletnie niczego. O cokolwiek by nie spytała, on zawsze odpowiadał tym swoim dziwnym głosem, że nie będzie mieszał swojej żony w swoją pracę. W domu nigdy o tym nie rozmawiali. Cały ten ślub poszedł psu na budę. Kiedy próbował się jej przypodobać przynajmniej mogła wyciągnąć z niego chociaż odrobinę. „Co mnie to obchodzi?” – upomniała się. To już ich problem – „Będę po prostu robić to, co zawsze”. Mimo wszystko lubiła tą swoją, jak lubiła mawiać, fuchę. Zajmie się swoimi probóweczkami, o resztę niech martwią się sami. Niewyraźny cień zbliżył się do auta. To musiał być Antonio. Alan nie byłby zadowolony z ich spotkań, o nie… Mężczyzna podszedł do drzwi po stronie kierowcy, ale nie otworzył ich od razu. Stał przez chwilę wpatrując się w przestrzeń ponad samochodem. Przynajmniej tak to wyglądało z perspektywy Evy. Co on wyprawiał? Wreszcie postać znudziła się gapieniem i wsunęła się na siedzenie. To nie był Antonio. -Nie pomylił pan samochodów? – spytała Eva, próbując zachować spokój. ![]() Odruchowo położyła dłoń na drzwiach, aby w razie czego jak najszybciej opuścić pojazd. -Ruszaj – rzekł mężczyzna, patrząc jej w oczy. Teraz go poznała. -Nigdzie nie jadę, czekam na kogoś. -Antonio nie przyjdzie. -Skąd wiesz? – zezłościła się – Ten facet zawsze działał jej na nerwy. -Po prostu wiem. -Zrobiliście mu coś? -Nie widzę celu, dla którego mielibyśmy to robić – przerwał – Jedziesz, czy mamy zamienić się miejscami? Eva tęsknie wyjrzała przez okno. -W którą stronę? ∞ Anais poprawiła bandaż na kolanie młodszej koleżanki. Aida leżała na łóżku niczym martwa. Cholerny Max. Ona już mu pokaże prawdziwe tortury. -Koniec tego dobrego – rzekła, potrząsając ramieniem Aidy – Wstawaj, nic ci przecież nie jest. ![]() Dziewczyna spojrzała na nią przerażonymi oczami. Zamrugała kilka razy i ze zdziwieniem usiadła. Pomachała nogą we wszystkie strony, oczekując fali bólu. -Rzeczywiście działa… - zauważyła, ostrożnie wykonując rundę po pokoju – Jak już dorwę tego Maxa… Anais uśmiechnęła się gorzko. -Nie będzie miał z nami łatwo. Rozległo się ciche pukanie. Aida zadowolona z powrotu jej umiejętności chodzenia, pośpieszyła otworzyć. Bez słowa wpuściła Evę do środka. Trzy kobiety wpatrywały się w siebie, jakby szukały w swoim wyglądzie jakiś podejrzanych szczegółów. -Co jest? spytała w końcu Anais - Nie stój tak Podeszła do rudowłosej kobiety i wyciągnęła przed siebie dłoń. Po chwili znalazło się tam małe pudełko. Anais zajrzała do środka i rzuciła je Aidzie. -Danny wszystko ci wyjaśnił po drodze? -Pospieszcie się, nudzi mnie to. Chcę wracać do pracy – odparła Eva. Nie lubiła tych kobiet. Odwróciła się i ułożyła ręce z tyłu, aby Anais mogła je prowizorycznie związać. Dla większego dramatyzmu umazała jej twarz jakimś czarnym pyłem. -Przepraszam – rzekła z uśmiechem. -Za co? -Za to. Anais zamachnęła się i przyłożyła kobiecie w nos. Oszołomiona Eva runęła na ziemię, z przerażeniem obserwując cieknącą po jej brodzie krew. -Na to się nie zgadzałam! – warknęła. Aida pomogła jej wstać. -Musisz wyglądać wiarygodnie – wyjaśniła – Zachowywać się również. Nie chciałabym byś w twojej skórze, jak coś pójdzie nie po myśli z twojej winy. Eva zaśmiała się. -Nic mi nie zrobicie, nie odważycie się. -Pewnie masz rację. Przynajmniej na razie. Ostatnio edytowane przez scarlett : 01.03.2009 - 20:23 |
|
|
|
|
|
#10 |
|
Administrator
Zarejestrowany: 17.01.2006
Skąd: z kabiny F-14 Tomcat
Płeć: Kobieta
Postów: 3,863
Reputacja: 15
|
Nie dostałam powiadomienia o odcinku. Wchodzę i szok
.Ale namieszałaś! ![]() Eva to ***! Może lepiej nie cytować, co o niej sądzę. Wkurzyła mnie! Tak perfidnie igrać z uczuciami Alanka! Aż mi go żal. Czy ona czasem nie jest w ciąży z bliźniętami? Chyba, że to kłamstwo... Zastanawiam się, co i gdzie słyszała o Vivien . Intrygujesz . Maxowi obojętne, czy znajdą Viv? Taa, jasne .Państwo Thomas wampirami?!:Eek: Zastanawiam się, jak to możliwe, że ich dzieci są zwykłymi ludźmi... Szkoda, że tak mało zdjęć... Ach ten Zdzichu. Skopię mu kiedyś dupsko!Nie doczekam się kolejnego odcinka!
__________________
![]() Ostatnio edytowane przez Libby : 01.02.2009 - 11:55 |
|
|
|
![]() |
| Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
| Narzędzia wątku | |
| Wygląd | |
|
|