|
![]() |
#2 |
Zarejestrowany: 05.02.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 286
Reputacja: 10
|
![]()
Penwie juz to pisałam, ale ta różnorodność i rozbudowanie w logiczny sposób fabuły na prawdę świetnie wyszło i sdlatego tak dobrze się czyta^^
Jak zawsze czekam na więcej. |
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Za Kawirem to ja akurat nie tęsknię ^^
Świetnie opisana ta akcja z Siwanem (dobrze napisałam?). I bardzo mi się podobało to "wahanie" Nancy. Bo- spójrzmy prawdzie w oczy- raczej mało osób byłoby zdolnych do takich poświęceń. Chociaż z drugiej strony- przecież on przedtem Nancy uratował... No... no co ja mam napisać? Ideał po prostu. |
![]() |
![]() |
#4 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Bardzo fajne fotostory.
![]() Nawet tym co nie lubia sims 2 . Bo poprostu to nie jest takie FS jakich wiele. Bo prawie wszystkie opowiadaja o jednym. Nie liczne FS na tym forum sa świetne. To fotostory dzieje się w przyszłości.I to jest fajne bo masz pole do wyobraźni co się zmieniło i takie tam. P.S sorry za powtórzenia słowa fotostory. Troche nie stylistycznie i dziwnie sie czyta. |
![]() |
![]() |
#5 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Fobika napisz na podstawie tego FS książkę. Są wydawnictwa, które na pewno zaakceptują twój pomysł. Zarobiłabyś na tym ciężką kasę. 10/10
|
![]() |
![]() |
#6 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
słowem wstępu muszę rzec, że bardzo mnie ucieszyły wasze komentarze ( no ich ilość
![]() ![]() Na to jestem zbyt leniwa ![]() - Nic wam nie jest?- zapytał nieznajomy. ![]() Ana potykając się o własne nogi podbiegła do Siwana. Pełna najgorszych przeczuć przycisnęła dwa palce do jego szyi. Kiedy poczuła pod palcami miarowe pulsowanie krwi w jego tętnicy odetchnęła z ulgą. - Jeszcze żyję- mruknął Siwan rozchylając ciężko powieki. Słysząc jego głos twarz Any rozpromieniła się w radosnym uśmiechu. - Tylko spróbowałbyś umrzeć- powiedziała dławiąc się łzami. Siwan wsparty na ramieniu Any podniósł się na klęczkach. - W bagażniku jest apteczka- wyszeptał zaciskając z bólu zęby. Nieznajomy otworzył bagażnik i wyjął z niego biały kuferek z namalowanym czerwonym krzyżem. Podał go Anie. - Zaprowadź go do baraku i opatrz, a my- tu spojrzał na Nancy- ukryjemy ciała. Ana wyrwała z jego dłoni apteczkę i uśmiechnęła się z wdzięcznością. Pomogła Siwanowi unieść się z chodnika i objęci, powolnym krokiem ruszyli w stronę baraku. Gdy tylko znikneli za brudnymi drzwiami, Nancy odwróciła się na pięcie i wycelowała broń w nieznajomego. - Kim jesteś?- zapytała mierząc go ostrym spojrzeniem. - Tak się odwdzięczasz za uratowanie wam życia?- spytał krzyżując ramiona na piersi. - Nie pieprz mi tutaj o wdzięczności- syknęła ściskając mocniej broń- Pamiętam cię z baru. Teraz powiesz mi skąd wiesz o Lucy i co tu robisz? - Musimy posprzątać ciała- powiedział spokojnie nieznajomy. - Jesteś głuchy, czy niedorozwinięty? Pytam się kim jesteś i co tu robisz? Nancy poczuła jak złość przejmuje kontrolę nad jej zmęczonym umysłem. On był taki... spokojny. Nie okazywał strachu, jakby nie widział skierowanego w niego pistoletu. Czuła, że nie traktuje jej poważnie, że myśli, że nie jest w stanie go zabić. Właśnie ten jego stoicyzm, sprawiał, że w umyśle Nancy rozbrzmiała dzika furia. Facet nawet nie wiedział jak bardzo się myli. Nieznajomy jakby dostrzegł w jej oczach odbicie jej uczuć i niechcąc zbytnio ryzykować powiedział łagodnie: - Nazywam się Aladar. Nancy czekała, aż powie coś więcej, ale on uparcie milczał. - Skąd wiesz o Lucy?- zapytała zmęczona czekaniem. Aladar pochylił się i chwycił zakrwawione ciało za ramiona. ![]() Naprężając mięśnie, ciągnął grube cielsko w stronę kontenera na śmieci, pozostawiając za sobą krwistą ścieżkę. - Nie rozumiem twojego zachowania, przecież nie chcę was skrzywdzić. Gdybym chciał waszej śmierci, już dawno byście nie żyli- powiedział dysząc ciężko- O Lucy dowiedziałem się przypadkiem. Miałem dwóch przyjaciół, jeszcze z czasów liceum. Oboje trafili do projektu Nova. Pewnego dnia spotkałem się z jednym z nich w barze i mój przyjaciel wypił o kilka kieliszków za dużo. Opowiedział mi o swojej pracy. Z początku nie chciałem wierzyć- dowlekł sztywne ciało do zielonego kontenera na śmieci i otarł pot z czoła- Ale później... sam nie wiem, w tym mieście wszystko jest możliwe. Kilka dni temu dowiedziałem się, że obaj nie żyją, powiedzieli mi, że popełnili samobójstwo. Znałem ich od lat. To byli goście, którzy nigdy by tego nie zrobili. Po prostu nie ten typ człowieka, który przy większej przeszkodzie wpada w rozpacz i podcina sobie żyły. Kiedyś wyrwali mnie z niezłych kłopotów- powiedział sentymentalnie kręcąc głową- Szukam prawdziwej przyczyny ich śmierci. Jestem im to winien. - Kim byli twoi przyjaciele?- zapytała Nancy opuszczając lekko pistolet. - Jordan Tomson i Tod Harrison- odpowiedział podnosząc klapę kontenera. Nancy wbiła w niego badawcze spojrzenie. Jego historia wydawała się być prawdopodobna. Jednak w jej głowie rozbrzmiał dziki głos sprzeciwu, który podpowiadał jej, że Aladar kłamie, że nie można mu ufać. Ale jaki miała wybór? Ten człowiek uratował jej życie i być może wiedział więcej niż mówił. Nancy zignorowała głosy szaleńczo miotające się wewnątrz jej czaszki i opuściła broń. Dobrze, zagra w jego grę. - Pomożesz mi?- zapytał pochylając się nad trupem. Nancy schowała pistolet za pas i chwyciła denata za nogi. Aladar pochwycił jego ramiona i oboje naprężając mięśnie wrzucili ciało do śmieci. To samo zrobili z Sylurem. - Śmietnik to w tej części miasta najlepsze miejsce by chować trupy- powiedział opuszczając klapę- Minie sporo czasu, zanim je znajdą... no i nie będziemy mieli na karku braci z ich gangu. - Wypróbowany sposób?- zapytała ostrożnie Nancy. - Nie przeze mnie- odpowiedział uśmiechając się fałszywie- W barach przy kuflu piwa można usłyszeć wiele ciekawych rzeczy. Może gdybyś była bardziej rozmowna...- wzruszył ramionami nie dokańczając zdania. Oboje weszli do dusznego baraku. Siwan siedział na skrzyni, Ana klęcząc obok niego owijała jego odsłonięte ramię białym bandażem. - Co z nim?- zapytała Nancy podchodząc do nich. - Kula tylko go musnęła- powiedziała Ana- Ale strasznie krwawi... No skończone- Ana podniosła się z klęczek i otrzepała kolana- Naprawdę nie wiem czemu zemdlałeś- odparła chichocząc pod nosem. Siwan zrobił obrażoną minę i naciągnął na głowę czarny golf. - Wiesz jak reaguję na widok krwi...- mruknął oblewając się rumieńcem i z zawstydzeniem odwracając głowę. - Jaki wrażliwy- zaśmiała się Nancy siadając na skrzyni. Po chwili obie wybuchły głośnym śmiechem. ![]() Ana złapała się za brzuch i zgięła się w pół, z trudem łapiąc oddech. Nancy widząc jej zmagania zaśmiała się jeszcze głośniej, prawie spadając ze skrzyni. Nie mogła się w żaden sposób się powstrzymać. Minęło już tyle lat odkąd z jej gardła wydobył się równie szczery i swobodny śmiech, że już prawie zapomniała jak to jest. - Możecie już przestać?- warknął Siwan. Ana przycisnęła dłoń do ust, zagłuszając chichot. - Przepraszam- powiedziała dławiąc się śmiechem. Nancy pogładziła obolałe mięśnie twarzy. Przyjemne uczucie. - Widzę, że paniom dzisiaj wesoło- wtrącił się Aladar, przypominając o swojej obecności. Nancy w jednej chwili spoważniała. - Nie wiem jak ci dziękować- powiedziała Ana uśmiechając się szeroko- Uratowałeś naszego dzielnego Siwana- dodała wybuchając po raz kolejny śmiechem. Tym razem Nancy nie dołączyła do niej, tylko w skupieniu obserwowała Aladara. - Jak ci na imię?- zapytał zażenowany Siwan, starając się zagłuszyć śmiech Any. - Aladar. - Dzięki za ratunek, stary. Ja jestem Siwan, to jest Nancy, a ta rechocząca żaba o tam, to Ana. Ana zastygła w bezruchu z szeroko otwartymi ustami. Gdy minęły pierwsze chwile szoku, oparła dłonie na biodrach i spojrzała groźnie na Siwana. - Jak śmiesz!- syknęła obrażona. Siwan odpowiedział jej rozbrajającym uśmiechem, dumny z siebie, że się odegrał. - Muszę przyznać, że jesteście zabawni- powiedział Aladar przeskakując wesołym spojrzeniem z Siwana na Anę. Oboje spuścili w zawstydzeniu głowy. - Może, tak się wydawać... ale mamy spore kłopoty- mruknęła Ana i oparła się o ścianę. - W strefie C, każdy je ma- odpowiedział Aladar. - Jesteś tutejszy?- zapytała Ana z ożywieniem. - Można tak powiedzieć. - Byłeś kiedyś w kanałach?- wydusiła jednym tchem. ![]() - Skąd pomysł, że on...- zaczęła sceptycznie Nancy. - Dziwne pytanie, ale tak. Z zawodu jestem budowniczym. Żeby wybudować dom muszę wiedzieć jakie typy kanałów są pod nim. Wiecie, żeby nic się nie zawaliło. - A wiesz która rura wychodzi na zewnątrz murów? Aladar zaniemówił na chwilę. Podrapał się po głowie i przymknął oczy. - Tak, chyba tak... – odparł unosząc wzrok- Czy wy chcecie uciec z miasta?- zapytał zszokowany. Ana pokiwała głową. - Tak- powiedziała poważnie- I pytam się ciebie czy mógłbyś nam pomóc? Nancy ze spokojem obserwowała zaskoczoną minę Aladara. Wyglądał na zdezorientowanego. Cholernie dobry aktor. Nancy doskonale wiedziała, że ma ten sam cel co Ana. Odnaleźć Lucy. Mimo to grał i udawał, by zwieść tych naiwniaków. Dopiero teraz Nancy zdała sobie sprawę, że ma doczynienia z wyjątkowo przebiegłym zawodnikiem, który doskonale opanował delikatną sztukę kłamstwa. Ale niech będzie, przyjmie to wyzwanie. Aladar jakby słysząc jej myśli, odwrócił w jej stronę głowę i uśmiechną się fałszywie. Zobaczymy kto jest lepszym graczem. Ostatnio edytowane przez Fobika : 10.07.2008 - 12:58 |
![]() |
![]() |
#7 |
Administrator
Zarejestrowany: 17.01.2006
Skąd: z kabiny F-14 Tomcat
Płeć: Kobieta
Postów: 3,862
Reputacja: 15
|
![]()
Świetny odcinek
![]() ![]() ![]() Muszę przyznać, że Aladar(jako sim) naprawdę dobrze Ci wyszedł ![]() Miałam nadzieję, że on będzie dobry... ale pożyjemy, zobaczymy. Może się jeszcze nawróci ![]() ![]()
__________________
![]() Ostatnio edytowane przez Libby : 08.07.2008 - 14:16 |
![]() |
![]() |
![]() |
#8 | |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
No to poprawiamy
![]() Cytat:
- spróbowałbyś - , A my - ROZGORZAŁA dzika furia - ciągnął - chcę - obaj - reaguję Hmm, Aladar całkiem przystojny, chociaż jak już pewnie wszyscy wiedzą nie mój typ ![]() ![]() Zdjęcie nak którym Ana się śmieje, a Siwan siedzi naburmuszony jest tak doskonałe, że wygląda jak kadr z filmu fabularnego ![]() ![]() ![]() A z tymi znajomymi z liceum mam pomysł - Tomson to kolega z ławki, a Harison to nauczyciel i mentor. Może być??? Pozdrawiam ![]() |
|
![]() |
![]() |
#9 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
tak, wiem.. bo chodzi mi o, np. : on zaczą(ł) robić coś.
![]() ale fakt, zapomniałam o tym co napisałaś. ;D może kiedyś był nocnym łowcą, ale Go wywalili czy coś.. nie no, przecież by Go zabili, nie? no cóż, trzeba się tylko domyślać. ;d a ja wątpię, żeby kiedykolwiek nauczyciel i uczeń nawiązywali przyjaźnie.. no, ale wszystko jest możliwe. |
![]() |
![]() |
#10 | |
Guest
Postów: n/a
|
![]() Cytat:
![]() ponieważ moja biedna osoba siedzi w domku chora, dodaje kolejny dłuuugi odcinek (przy 39 stopniowej gorączce człowiek dostaje zaskakującej weny). Mam nadzieje, że wam się spodoba ![]() Słońce już powoli zachodziło. Pakowanie, planowanie, kłótnie nad tym co będzie potrzebne, a co nie zajęły im prawie cały dzień. W końcu łagodząc wszystkie spory, zagłębili się samochodem we wnętrze strefy C. - Zatrzymaj się tutaj- powiedział Aladar. Siwan kiwnął głową i gładko zatrzymał samochód. Cała czwórka ostrożnie wysiadła z auta. Nancy rozejrzała się po obdartych budynkach. Byli w samym sercu strefy C, w jego zgniłym wnętrzu. Siwan otworzył bagażnik i wyjął z niego dwa pękate plecaki. Pierwszy z nich, w milczeniu podał Aladarowi, który szybko wrzucił go sobie na plecy. Sam próbował założyć drugi, jednak obolałe ramię stanowiło sporą przeszkodę. Ana przyglądała się jego zmaganiom. - Może ja to poniosę?- zapytała. Siwan tylko pokręcił głową i sycząc z bólu, delikatnie nałożył naładowany plecak na plecy. Ana odwróciła się na pięcie przeklinając w myślach męską dumę. - Oto nasza droga- mruknął Aladar, stając w rozkroku nad zakratkowaną studzienką kanalizacyjną- Ktoś będzie musiał mi pomóc- dodał pochylając się. Siwan zrobił krok do przodu, ale Aladar powstrzymał go. - Nie możesz nadwerężać swojego ramienia- powiedział. - Ja to zrobię- Nancy podeszła do Aladara. Objęła palcami brudną i śliską kratkę. Była wykonana z solidnego metalu i mocno przyczepiona do chodnika. Nancy szczerze wątpiła czy uda im się ją podnieść. - Dobra, na trzy- Aladar spojrzał w jej oczy- Raz, dwa, trzy! Nancy szarpnęła z całej siły. Ku jej zdziwieniu kratka ustąpiła. Razem odrzucili ją na ulicę. Nancy spojrzała zaskoczona na Aladara. Musiał być bardzo silny. - Ja pójdę przodem- powiedział. Ostrożnie zszedł po metalowej drabince i zanurzył się w czarnej otchłani- Schodźcie!- krzyknął z dołu. Nancy zeszła następna. ![]() Szczeble drabinki były lepkie i śliskie, jeden fałszywy krok mógł ją kosztować upadek i skręcenie karku. Po raz ostatni zaczerpnęła świeże powietrze i zanurzyła głowę we wnętrze czarnej jamy. Od razu poczuła odrzucający zapach pleśni, zgnilizny i wilgoci. Syknęła z obrzydzenia. Nigdy wcześniej nie spotkała się z równie odrażającą mieszanką. W kanale było ciemno. Jedynym źródłem światła było kulisty otwór, przez który weszła. Nancy rozejrzała się za Aladarem. Nigdzie go nie było. Powoli zanurzyła się w ciemność. Przysunęła dłoń do paska i położyła ją na pistolecie. Jeżeli Aladar coś planuje, ona nie da się zaskoczyć. - Cholera jak tu śmierdzi- jęknęła Ana wchodząc na pierwsze stopnie drabinki. - Zaczekaj nie schodź jeszcze!- krzyknęła Nancy. - Ale dlaczego?- zapytała rozglądając się po kanale- Gdzie jesteś? Nie widzę cię. - Po prostu poczekaj!- odkrzyknęła Nancy. Oblizała wargi i dalej przesuwała się po brudnej podłodze starając się przy tym nie wytworzyć żadnych dźwięków. Nagle tunel wypełnił się bladym żółtawym światłem. Nancy podniosła gwałtownie głowę do góry, tuż nad nią rozbłysła żarówka. Rozejrzała się niepewnie. Kilka metrów przed nią stał Aladar. - Generator jeszcze działa, przez jakiś czas będziemy mieli światło- powiedział zamykając metalową klapę pudła zawieszonego na ścianie. Odwrócił się do Nancy i natrafił spojrzeniem na jej dłoń trzymającą przyczepiony do paska pistolet. - Dalej chcesz mnie zabić?- zapytał cicho unosząc spojrzenie na jej twarz. Nancy nie odpowiedziała- Ja tego wcale nie muszę robić. W każdej chwili mogę zawrócić na powierzchnię i zostawić was tu samych. Nie zmuszaj mnie żebym to zrobił. ![]() - Czy mogę już zejść?!- krzyknęła Ana. - Pewnie!- okrzyknął Aladar, uśmiechając się na widok jej skurczonej sylwetki kurczowo przyczepionej do drabinki. Minął Nancy i podszedł do Any. Podając jej dłoń, pomógł jej zeskoczyć zna ziemię. Już po chwili tuż obok nich stał Siwan. - Idziemy, czeka nas długa droga- mruknął Aladar i ruszył do przodu. Podróż kanałami, nie należała do najprzyjemniejszych. Najbardziej uciążliwy był smród, który potęgował się z każdym przebytym metrem. Szli pojedynczo, wąskim chodnikiem wzdłuż rzeki ścieków o brunatnym kolorze, w której zanurzone były liczne śmieci, odpady i pływające na powierzchni martwe ciała szczurów. Aladar szedł przodem, tuż za nimi pozostali. Ostrożnie stawiali każdy krok uważając by nie poślizgnąć się na mokrym podłożu i nie wpaść do cuchnącej wody. Z początku próbowali prowadzić uprzejmą rozmowę, jednak ich wysiłki spełzły na niczym i dalszą drogę przebyli w milczeniu, co jakiś czas uskarżając się na trudy podróży i przeklinając naturę za zmysł węchu. ![]() Nancy straciła poczucie czasu. Nie wiedziała jak długą idą. Godzinę, trzy, dzień, a może rok. To nie miało znaczenia. Była wyczerpana. Śmierdzące opary zatruwały jej mózg i odbierały siły. Oddała by życie za haust świeżego powietrza. Pomyśleć, że jeszcze trzy doby temu miała do dyspozycji czyste mieszkanie, z świeżą, pachnącą pościelą, kojącą muzyką wydobywającą się z radia i barek pełen alkoholu. A teraz? Była w odrażającym kanale w którym, co chwilę musiała hamować odruch wymiotny. Pieprzone życie. Nie tylko ona była u kresu wytrzymałości. Siwan i Ana również nie byli w najlepszym stanie. Zmęczenie, zmarznięci i głodni, z coraz większym trudem stawiali następne kroki. Jedynie Aladar się trzymał. Szedł wyprostowany i ożywiony, co jakiś czas popędzając towarzyszy, jakby godziny marszu wcale go nie zmęczyły. - Już niedługo- powiedział słysząc za plecami ich zdyszane oddechy. Kilka metrów dalej, skręcił w prostopadły korytarz. Nancy ucieszyła się, że w tej części kanałów, nie będzie już im towarzyszyć śmierdząca rzeka odpadów, ale szybko przekonała się, że radość była zbyt wczesna. Z zawieszonych nad sufitem ogromnych rur, ciągnących się przez całą długość kanału spadały na nich krople wody (Nancy przynajmniej miała taką nadzieje, że to była woda). Po godzinie byli już prawie cali przemoknięci i lepcy. - Tu przenocujemy- oznajmił Aladar skręcając w niewielką wnękę. Cała trójka odetchnęła z ulgą. Aladar zsunął z pleców plecak i wyjął z niego koce, po czym rozłożył je na ziemi. - Która godzina?- zapytała Ana opadając ciężko na koc. - Wpół do drugiej- powiedział Aladar patrząc na zegarek. - Szliśmy prawie dziewięć godzin- mruknęła z zastanowieniem- A ja myślałam, że całą wieczność. Wyjęli z plecaka Siwana kilka puszek konserw, paczkę chipsów i trzy opakowania krakersów. Mimo, że od południa nic nie jedli, kawałki jedzenie nie mogły im przejść przez gardło. Sceneria i zapach kanałów, odbierał im cały apetyt. Popijając wodą, przeżuwali leniwie chipsy, by nie stracić sił. Tylko Aladarowi nie przeszkadzało, w jakim otoczeniu się znajduje i w kilka sekund łapczywie pochłoną puszkę konserw i całe opakowanie krakersów. - Jutro wejdziemy do bunkrów- powiedział wycierając okruszki z brody- Muszę was przed czymś ostrzec. Bunkry są zamieszkałe. Łyżka z mięsną papką utknęła w połowie drogi do ust Nancy. Zamarła w bezruchu. Czy on mówił o... - Przez kogo?- zapytała Ana, odkładając niedokończoną paczkę chipsów. - Przez nieudany eksperyment kapłanów. - Niewiele nam to mówi- mruknął Siwan. - Przez Nocnych Łowców- dokończyła Nancy. Aladar spojrzał na nią zaskoczony. ![]() - Kim są Nocni Łowcy?- zapytała Ana, przeskakując nerwowym spojrzeniem z Nancy na Aladara. - To martwi ludzie, ożywieni przez kapłanów- zaczął Aladar- Taki ich mały eksperyment. Nazwano ich Nocnymi Łowcami, ponieważ boją się światła słonecznego. Przez słońce ich skóra najpierw pokrywa się bąblami, a potem staje w płomieniach. To bezmyślne potwory, mające tylko jeden cel... zabijać. Żywią się ludzkim mięsem, a do tego mają ogromną siłę. - I one są tu?- zapytała z niedowierzaniem Ana. - Kapłani nie mogli nad nimi zapanować. Zamknęli ich w podziemnych bunkrach, przymykając oko, na to, że od czasu do czasu wychodzą nocą na powierzchnię i rozpoczynają łowy w strefie C. Pełnią jeszcze jedno zadanie. Strzegą rury wychodzącej za mury miasta. - Dopiero teraz nam o tym mówisz?!- krzyknęła wzburzona Ana i podniosła się z ziemi- Prowadzisz nas prosto w siedlisko tych potworów! - Spokojnie- powiedział łagodnie Aladar- Jest sposób by obok nich przejść, tylko będziecie musieli dokładnie wykonywać moje polecenia- urwał czekając na sprzeciw, nikt się jednak nie odezwał- Nocni Łowcy są aktywni tylko w nocy. Za dnia śpią i to jest nasza szansa. Przemkniemy się obok nich, kiedy będą spali. Jeśli będziemy zachowywać się cicho, nie obudzimy ich. - To samobójstwo...-jękną Siwan. - Ale też nasza jedyna szansa. Nocni Łowcy to bezmózgie istoty, kierujące się jedynie instynktem. Są ślepe, ale mają bardzo dobrze rozwinięty zmysł słuchu... - To ma nas przekonać?- zapytała drwiąco Ana. - Kiedy śpią, są w głębokim letargu. Tylko naprawdę potężny hałas, mógłby ich zbudzić. Więc jeśli będziemy się zachowywali dostatecznie cicho mamy szansę przejść obok nich. - Ilu ich jest? - Sześciu. - Nikt ich nie strzeże?- zapytała Nancy. - Prędzej by zjedli swoich strażników. Siwan i Ana przyglądali mu się w milczeniu, analizując w głowach zaistniałą sytuacje. Tylko Nancy była spokojna. Nagle wrócił jej apetyt. Sięgnęła po chipsy i chrupiąc słone ziemniaczane plasterki uśmiechnęła się delikatnie. Bez trudu wyczytała z twarzy Aladara, że zależy mu na tym, by z nim poszli. Być może tak chce się ich pozbyć? Zapchać ich trójką paszcze Nocnych Łowców? Nie, to jeszcze nie to. Nie zadawał by sobie tyle trudu, by ich zabić. On musi mieć jakiś inny cel. Tylko co to może być.... - Zgoda- powiedziała połykając chipsy- Przejdziemy obok Nocnych Łowców. - Nancy, o czym ty mówisz?- zapytała skołowana Ana. - Aladar ma racje, w dzień przy zachowaniu środków bezpieczeństwa, nic nam nie grozi. - Jesteś tego pewna?- upewniła się Ana. - Tak- pokiwała głową. - W takim razie niech będzie- zadecydowała Ana- Idziemy. |
|
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 45 (0 użytkownik(ów) i 45 gości) | |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|