![]() |
#171 | |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Chyba już teraz chciałam podziękować i pogratulować tym, co wytrzymali do końca z czytaniem tego FS. Dziękuję też za komentarze i jakiekolwiek reakcje mieszczące się w granicach normalności. Dzięki.
Doctor_Konrad - Ja też nie pomyślałam, że chodzi Ci akurat o mojego prowadzącego zajęcia i jego znanie na mój temat, kiedy pisałeś o profesjonalizmie. He he, taka blondynka ze mnie z cekinami we włosach – ups wydało się. Przy okazji, dzięki za notkę he he he hii – szkoda tylko, że ta notka jest raczej o Tobie niż o mnie, no ale narcyzm takie ma już objawy. Szczególnie taki który występuje u Ciebie, czyli przewlekły. Cytat:
Rozgryzłeś mnie, Konrad. Rozgryzłeś jak landrynkę. Jak to przeczytałam to, aż mi się gorąco zrobiło. Poczułam się naga. Sprawa domku został wyjaśniona przez Lizek. Dzięki. Dobra, czas na ostatni odcinek. Będzie jeszcze ten epilog. e-mail 8 Drogi kuzynie Simnbadzie, piszę już z domu. Wiele się wydarzyło. Wakacje w górach minęły szybko. Sam nie wiem jak Ci o tym napisać. Co Ci napisać. Sam nie wiem dlaczego tak postąpiłem. Jestem tylko szkieletem i niezależnie od tego jak twardego udaję to ja też mam obawy, wątpliwości i czasami nie wiem co robić. Jestem tylko zwykłym nieśmiertelnym kuzynie, ale czyżbym jeszcze miał uczucia. Uczucia to słabość, na którą my nie możemy sobie pozwolić. Nie dla nas jest ta litość nad innymi i współczucie. Pamiętasz czasy szkolenia na mrocznego kosiarza? ![]() Co nam mówili? „Trzymajcie się regulaminu i żadnych emocji przy wykonywaniu roboty, żadnych.” Na pamięć znam kodeks. Mówili: „Wszelakie wątpliwości należy odrzucić, ułomności śmiertelnych odegnać, pismo święte czytać i wykonywać rozkazy” Brało się wtedy kosy i szło ku przeznaczeniu. W chaosie. ![]() Kuzynie, święte prawa stały się moją religią i przez te lata pomagały mi dobrze wykonywać moją misję, moje powołanie. Teraz zdradziłem zgromadzenie. Kuzynie zdradziłem śluby na kosę, która się nie myli. ![]() Ślubowałem z innymi na światło, że będę przeprowadzał każdego na drugą stronę, każdego kto jest na świętej liście żniw. Simbadzie odżyło we mnie śmiertelne uczucie litości na moją moralną zgubę. W imię miłości zdradziłem to, w co wierzyłem od swojej śmierci. Zagubiłem się kuzynie. Ja zawsze genialny, idealny Tytus Grot zbłądziłem. Opowiem Ci jak to było. Ostatnio skończyłem na tym, jak to my pod tymi namiotami byliśmy. Hula mi dusza i mój szpik się raduje kiedy tylko pomyślę o tamtych chwilach. Specjalnie czekałem do nocy, kiedy robi się ciemno szkielet Izabelli staje się dziewiczo biały. Ona cała wygląda wtedy jak zmora. Cudowna eteryczna topielica. ![]() Tak Simbadzie, Kościdlę wykończyła Święta Inkwizycja. Kiedyś tam poszła do spowiedzi. Napalił się na nią kapłan. Chciał ją posiąść na zimnej posadzce tuż przed ołtarzem. Ona pisku narobiła, bo jeszcze nietknięta była i cnotę swoją chowała dla przyszłego męża. Nadeszła pomoc wtedy. Pochwycono ją za czary i rzucanie uroku na świętego dobrotliwego spowiednika. Oskarżono ją o bałamucenie i kuszenie dostojnika zaprzysiężonego Bogu, na ziemi poświęconej. Na procesie o czary okazało się, że czcigodny poszkodowany jegomość zapadł jeszcze na ciężką impotencję. Wszystko się wtedy skomplikowało. Sprawa była poważna, bo Izabella od zawsze była szczuplutka i drobniutka, ważyła mniej niż 49 kg, co wedle tamtejszego prawa oznaczało, że mogłaby latać na miotle. Na szczęście Kościdla pochodziła z szanowanej rodziny, więc jednak zdecydowano, że ta dziewicza niewiasta zasługuje na szansę. O jej winności lub niewinności miał zdecydować sam Bóg i próba wody. Jeśli pójdzie na dno to oznacza, że jest niewinna. I tak to biedaczka się utopiła i została topielicą. ![]() Tamte czasy wydają się być bajką, ale istniały. Najważniejsze kuzynie, że Izabella zmarła jako niewinna dziewica. Cud ją uniewinnił. Bóg ją uniewinnił. Dobra wracam do tamtej ciepłej nocy w górach. ![]() Kiedy zaszło słońce, kiedy usłyszałem pierwsze wycie wilka, zaprowadziłem Izabellę nad brzeg jeziora, ukląkłem przed nią i poprosiłem o miłość wieczną. Jako symbol tego, że jestem pewny i zdecydowany dąłem jej średniowieczny pierścień. ![]() To cacko kiedyś należało do biskupa ziem Zimnogrodu zanim biedaczysko ducha wyzionął, po obżarciu się prosięciem średnim. Kosiłem go wtedy. Młody byłem. Wziąłem ten pierścień zgodnie z kodeksem, że wszystko co po denacie nam się spodoba to do nas należy. Pierścień ładny był i obiecałem go dać komuś kogo pokocham. Pokochałem Izabellę. Drogi kuzynie ta noc była dla mnie i jest tą jedyną. Wyjątkowa chwila. Podniosłe zdarzenie. Izabella zgodziła się. Przyjęła pierścień. ![]() Założyła wianek z kwiatów wiosennych na znak, że jej kości nietknięte były za życia i po śmierci, tylko spokojnie spoczywały czekając na moje czasy. Na czasy naszego obiecanego małżeństwa. Wianek pięknie okalał jej skronie. Jej oczodoły puste, wpatrzone we mnie, odzwierciedlały ciemności grobowców najpiękniejszych. Widziałem w nich jej miłość do mnie. ![]() Delikatnie ująłem ją za przedramię. ![]() Gładziłem nadgarstek i przysięgałem ją chronić i miłować. Ona szeptała mi w trzewioczaszkę o swojej wdzięczności, oddaniu i przywiązaniu. Tej nocy gwieździstej, nad brzegiem jeziora zaślubiliśmy się. Księżyc nam błogosławił. ![]() Naszymi świadkami były nieme duchy, tych nieszczęśników co kości potracili. ![]() Świadkiem naszej obietnicy byłem ja i ona. Nasze sumienia. ![]() Nasza wola wolna, która chciała abyśmy byli razem już na wieczność, ponad grób, ponad wszystko. Całowałem ją wtedy po raz pierwszy. Po raz pierwszy smakowałem jej łęki zębodołowe. Nasze piękne zęby spotkały się w subtelnym muśnięciu. ![]() Z sekundy na sekundę robiło mi się coraz bardziej gorąco. Trzymałem ją w ramionach. Ona taka delikatna, krucha, kobieca. Gładziłem jej kości, samymi guzowatościami paliczków dalszych. Wodziłem nimi po obojczykach przechodząc na kość ramieniową, dalej moje dłonie spoczęły na jej łopatce. Pieściłem ją po guzku naramiennym i tuliłem do siebie. Odnalazłem moją miłość. W myślach dziękowałem każdemu. W końcu odnalazłem moją miłość. Wiedziałem, że jest gotowa. Czułem jak oddycha. Dłońmi głaskała mnie po kręgach. Zaczęła u góry i schodziła coraz niżej, aż do obręczy miedniczej. To święta chwila, nie do zapomnienia. Chciałem aby była jedyna w swoim rodzaju. Rozpaliłem ognisko. Moja żona położyła się na ziemi w pozycji misjonarskiej. Jedynej jaką wtedy znaliśmy. Ja położyłem się na niej. ![]() Nasze obręcze miednicze się zetknęły, łuki łonowe zespoliły. Oboje patrzyliśmy na siebie. Ona była taka cicha. Spokojna. Jak martwa. Pięknie było kuzynie. Intymnie. Leżeliśmy długo tak na sobie. Niemalże do świtu. Ogień wygasał powoli. Izabella obróciła czaszkę na bok. Przez ułamek sekundy podziwiałem jej budowę, jej połączenia, jej szczegóły, które teraz należały do mnie. Tylko do mnie. Na koniec również spojrzałem w bok. Nasze kości jarzmowe oparły się o siebie. Odpoczywaliśmy mocno przytuleni do siebie, stykając się na całej płaszczyźnie. Zakochani. Szczęśliwi, już jako mąż i żona. Od tamtej nocy staliśmy się prawie że nierozłączni. ![]() Simabdzie wiesz jak jest. Razem z Izabellą mamy tylko siebie. Nie możemy mieć dzieci. Jako nieśmiertelni nie jesteśmy wstanie powołać na świat istotę śmiertelną. Odarci z tego daru, w pełni tego świadomi złączyliśmy się na wieczność. Pokrzywdzeni przez los. Wynagrodzeni przez los. Nigdy nie za bluźnię przeciw mocy nieodgadniętej z pretensjami. Nigdy. Wtedy sobie to obiecałem, a pomimo tego zbłądziłem. Wakacje szybko dobiegły końca. Wróciliśmy do Dziwnowa. Izabella z marszu zaczęła ostatecznie szykować i doskonalić swój ogród pod letnią inspekcję. Korzystała w wiedzy nieśmiertelnego zombi-simorośliny i jego kuzynów. ![]() Wezwanie przyszło pocztą. Ukryłem list przed nią. Simbadzie powoływano w szeregi kosiarzy. Zanów nadszedł czas żniw. Wezwano mnie. Odebrałem telefon, akurat wtedy kiedy Iza była w ogródku. - Już czas – usłyszałem głos w słuchawce. Nie wiedziałem jak to będzie. ![]() Musiałem się stawić na miejscu. Wspomnienia wróciły. Wymknąłem się z domu bez wiedzy żony. Spotkanie odbyło się przed Mądrą Górą. Przewodniczył on. Obecny kosiarz Herod. ![]() Na miejscu okazało się, że chodzi o Dziwnowo i jego okolice. Domyśliłem się, że to on, Herod sypia z Oliwką Widmo. Czułem w kościach manipulację. Czułem to kiedy mówił: - Na liście są domy skazanych na śmierć – buczał, mruczał, czytał nazwiska i prychał. Kuzynie on zwyczajnie się popisywał. Wyczytał ‘wskazanych’. Dziwaków znałem, to dom tego owada. Zacząłem się modlić, aby tylko nie dostać ich domu. Wiedziałem, że te przyjaźnie kiedyś bokiem mi wyjdą. Tak jest zawsze. Jako przedostatni usłyszałem swój przydział. Padło nazwisko i szczegółowe dane. - Cała rodzina idzie pod kosę. On, ona i dziecko. On i dziecko bez szans na nieśmiertelność, ona za zasługi dla Dziwnowa z szansą na nieśmiertelność. Myślałem: „ No ładnie jakaś społeczniczka mi się trafiła, będzie mi wydziwiać i biadolić tylko” Głos czytał dalej: - Sposób wykonania wyroku dowolny, rzeczy po denacie należą do koszącego… Znałem tą regułkę na pamięć, bla bla bla. Herod biadolił dalej: - Wszystko przydzielone, resztę biorę ja, abyście mi się tutaj nie po przemęczali – zażartował – Rozejść się, po misji spotykamy się pod górą na modły, a później do domów. Nie znałem tej rodziny. Pomyślałem wtedy, że łatwo pójdzie, ale się myliłem kuzynie. Po drodze, kiedy szedłem, dogonił mnie tutejszy na stanowisku, ten od Oliwki i odsłonił się już totalnie, mówiąc: - Dobrze, że dom mojej śliweczki pominięto –zaczął - Dobrze mieć kogoś, kogo się kocha, prawda? Znasz to uczucie, prawda? Przy okazji gratuluję zaślubin z nieśmiertelną. Wiesz u nas nic się nie ukryje. Oliwka wspominała o Tobie – zagadywał do mnie Herod – Syn mi się ożenił, wiesz? Oliwka mówiła, że nie mogłeś być na ślubie. Ja też nie mogłem, niestety. On się ożenił - powtórzył - Chłopak zakochał się w chłopaku i się ożenił – spojrzał na mnie – Wiem co myślisz Tytus. Gadałem z Nerwusem o tym, ale to takie czasy. Taka już jest ta dzisiejsza młodzież rozpieszczona. Szuka miłości tej samej płci. Mierzy wyżej. Chyba zboczona – pomyślałem Pamiętam kuzynie czasy mojego życia. Słyszało się tu i ówdzie o takich jak Nerwus. Mówiono aby ich unikać, bo zarażą swoją chorobą. Pamiętam jak mi koledzy opowiadali, że tacy kochają się jak zwierzęta, na odwrót. Układają się na brzuchu, nie po Bożemu tak jak Kościdla wtedy przy ognisku. Pamiętam czasy kiedy ojcowie modlili się, aby mieć zdrowych synów. Teraz Simbadzie, świat schodzi na psy. Teraz obecny kosiarz szczycił się ślubem swojego odmieńca, i gadał mi o nowej modzie. - Wiesz Tytus, teraz to każdy tak robi. Sam nie próbowałem, ale podobno fajnie jest. - Nie byłem na ślubie, bo jak sam wiesz żeniłem się – przerwałem tą gadaninę – Z kobietą – dodałem dobitnie – Z kobietą, wedle starego prawa i porządku, którego przestrzegam i przestrzegać będę. Amen. Tak mu powiedziałem Simbadzie. Dokładnie tak. Teraz siedzę i wiem, że byłem obłudny i zakłamany. Później szedłem obok niego i już milczeliśmy. ![]() Myślałem jaki z tego Heroda popapraniec. Nie ufałem mu. Znam takich jak on kuzynie, dla swoich sprzedadzą wszystko. Czułem manipulację w tym, że domu jego suszki Oliwki nie było na liście. Śmierdziało układami, korupcją i machlojkami. To miała być łatwa robota, ale była jedną z gorszych misji jaką miałem. Nawet zmuszony byłem do zatrzymania czasu śmiertelnych, aby dokonać korekt. Stres wyjałowił moje wspomnienia. Pamiętam, że jak szedłem do ich domu, to ona biegła za mną. ![]() Kiedy wszedłem do środka był tam już kosiarz i znęcał się nad ‘wskazanym’. Cały wniebowzięty torturował go. Nic się nie zgadzało. Zerknąłem na skrypt z listą aby potwierdzić swój przydział. To była moja robota, więc: Co ten popapraniec tutaj robi i dlaczego kaleczy mi jegomościa? W ułamku sekundy pomyślałem, że jak ta społeczniczka to zobaczy, że jak kiedyś ona będzie nieśmiertelna, to nie wybaczy nam tego. Zatrzymałem czas. Ona stanęła w półbiegu w progu, za zamkniętymi drzwiami, jak zamrożona. Skrwawione i zmaltretowane ciało ‘wskazanego’ zesztywniało. Kosiarz podniósł się w ulanym krwią płaszczu i wrzasnął: - Co jest? - To mój przydział –też krzyknąłem– Wynocha hieno. Kuzynie ten dureń pomylił domy. Źle przeczytał nazwiska. Ja miałem dom Cyklop a on Cyrkiel. Oferma jedna, popaprany analfabeta zamiast Cyklop na drzwiach przeczytał Cyrkiel i wlazł z impetem się wyżyć na tym niby kawalerze samotnym. Pofolgował sobie jak umiał, a teraz za drzwiami czeka żona skazanego. I co ona zobaczy? ![]() - Nie wiedziałem, nie wiedziałem – płakała mi ta oferma – Jakbym wiedział, że żona będzie go oglądać, to bym go tak nie dziabał – tłumaczył się – Ale to kawaler przecież? – zapytał błyskotliwie. - Pomyliłeś chałupy sieroto. Wynocha mi stąd, bo to zgłoszę – postraszyłem go. Uciekł cały w ukłonach. Simbadzie, zostałem sam z ciałem. Musiałem spalić biedaka, bo jakby ta biedaczka zobaczyła tak spapraną robotę to by w histerię wpadła. Kiedy pozostał po nim tylko pył, ponownie poruszyłem czas tak aby płyną dla śmiertelnych. Ona wparowała do domu cała we łzach. Rzuciła się na kolana i gadała coś o winności i niewinności. „ Zoom nie zawinił, on o niczym nie wiedział” Kuzynie nie wiedziałem o co jej chodzi. Jednak prawo mówi, że błagającego bliskiego należy wysłuchać i pograć z nim o duszę ‘wskazanego’. - Zawsze to samo – powiedziałem i wyjąłem magiczną kulę. Jeszcze mi się Simbadzie nie zdarzyło, aby śmiertelnik zgadł w której ręce świecąca kula. ![]() Ta zapłakana simka nie była wyjątkiem. Nie odgadła zagadki. Kiedy zabierałem tego Zooma to strasznie płakała. Ostatecznie pod koniec załamała się. Zleciał mi się ten szalony doktor. Wyszedłem poszukać dzieciaka. ![]() Postanowiłem, że wrócę po nią później. Simbadzie w po tych redukcjach w Zgromadzeniu Mrocznych Kosiarzy jest burdel na kółkach. Bałagan w papierach. Nie dopisali, że społeczniczka jest ciężarna i o takie dziecko chodzi. Napisali, że ona ma być nieśmiertelna, ale dziecko już nie. Zadanie niewykonalne. Wróciłem po nią, a ta pamiętnik pisała. Płakała i pisała. To była trudna decyzja. Musiałem ją z dzieckiem rozdzielić. Ona musiała urodzić. Jedna dusza z szansą na nieśmiertelność, a w środku była druga bez owej szansy. Najgorsza robota mi się trafiła. Śmierć, poród, śmierć. Ruska ruletka i wieka babranina. Darła się jak szalona, kiedy rodziła niemowlę. ![]() Kuzynie drżałem cały z zimna. Tyle lat nie kosiłem, a tutaj, po takiej przerwie, taka sytuacja. Byłem wykończony. Obdarty z mocy. Zatrzymanie czasu kosztowało mnie dużo energii. Wiele many straciłem na zabawię w entliczek pętliczek, tak aby ona nie zgadła. Teraz ten poród i jej lekki uśmiech na zapłakanej twarzy na widok tego niemowlęcia. ![]() Zakosiłem Erykę Cyklop, ręka troszkę mi drgnęła i simka nagle się postarzała, później dostała napadu jakiejś duszności. ![]() To chyba jakaś niewydolność płuc była, lub zator tętnicy płucnej. Nic nie mogłem zrobić, ona siniała w oczach i konała w mękach. Strach malował się na jej twarzy. Spaprałem to, Simbadzie. Ja Tytus Grot spaprałem robotę na całego. Długo trwało zanim ostatecznie padła martwa. ![]() Udusiła się. Nie wiem czemu to zrobiłem. Sam nie wiem. Bobas był na liście. ![]() Może byłem zmęczony. Może po prostu niepotrzebnie spojrzałem na niemowlę. Może miałem już dość. Podniosłem szkraba, gotów skręcić mu kark. ![]() Dziecko zerknęło na mnie i wyszczerzyło swoje gołe i obślinione dziąsła. Nie płakało tylko się śmiało. Simbadzie pomyślałem wtedy o sobie, Izabelli i naszym życiu. Pomyślałem, że to wszystko jest niesprawiedliwe. Mnie tutaj nie powinno być. Jestem zabawką w rękach Boga. Zabawką jest to śmiejące się dziecko. Nikt nie powinien umierać na początku swojego życia. Nikt nie powinien umierać w połowie swojego życia. Ja nie powinienem być otruty. Iza nie powinna była się utopić. Wszyscy powinniśmy mieć szansę żyć. Kochać i żyć, aż do starości. Powinniśmy mieć szansę oswoić się z tym, że umrzemy. Nie wiem o czym myślałem, kiedy fałszowałem skrypt. Węgiel drzewny łatwo się ścierał. Wykreśliłem dziecko z listy. Jednak wszystko mogłoby się wydać, więc w tchórzostwie i strachu pozbawiłem szansy na nieśmiertelność tą społeczniczkę, matkę biologiczną niemowlęcia. Odeszła jej dusza na zawsze w nicość zupełną. ![]() Drogi kuzynie zafałszowałem pismo święte dla własnych korzyści. Miernota i ułomność wzięły górę nad moją wolą i sumieniem. Zdradziłem to w co wierzyłem. Złamałem śluby. Przywłaszczyłem sobie śmiertelne niemowlę, wbrew prawu, które tak zawsze czciłem i ceniłem. Szedłem pod Mądrą Górę na modły jakby w amoku. Ze strachu ukryłem dzieciaka w zaroślach. Dla wygody, chciałem uniknąć pytań. ![]() Na miejcie dotarłem jako ostatni. Inni już się modlili. Kiedy nadchodziłem Herod spojrzał na mnie i rzekł - Co tak długo? Kosa Ci zardzewiała? Rozległ się gromki śmiech innych. Stali zadowoleni. Niektórzy byli obładowani zdobyczami, łupami, chowali pokątnie świeczniki, naszyjniki i inną biżuterię. - Były komplikacje – odpowiedziałem i znacząco spojrzałem na tego w zakrwawionym płaszczu. On sam się wydał. - No bo tak jakoś niewyraźnie teraz te napisy na domach robią – powiedział. - Katowałeś tego biedaka – warknąłem – Poza tym naucz się czytać płynnie, bo kiedyś z braku kompetencji zakosisz kogoś spoza listy i będzie tragedia. ![]() - Spokój ! – interweniował Herod – Chłopak młody jest, ma czas aby się nauczyć. Wyszaleje się, to mu przejdzie. Prawa nikt nie złamał. Nie interesuje mnie metoda ale efekt. Wszyscy z listy nie żyją. – spojrzał na mnie i dodał – Oddaj swój skrypt na weryfikację – usłyszałem. Złość dodała mi odwagi i pewności siebie. Zdecydowanym ruchem podałem listę żniw Herodowi. On kiedy ją brał powiedział do innych. - Bierzcie przykład z Tytusa Grot, to doświadczony kosiarz, szkolony według dawnych praw. Służbista. – dodał ironicznie – Nigdy nie zadziała wbrew Zgromadzeniu. Ceni sobie profesjonalizm i święte prawo. Stara szkoła. Nie jestem wstanie Ci opisać jak wtedy się czułem. Zawiodłem innych i siebie. Modliliśmy się jeszcze chwilę a następnie kazano nam się rozejść. Szedłem w stronę tych zarośli, gdzie ukryłem swój „łup”, kiedy podbiegł Herod i powiedział. - Idę do Dziwnowa - cieszył się – Oliwka zaprosiła mnie na noc – mówił rozmarzonym głosem – Czeka na mnie ciepłe łóżko i jej pieszczoty. Pójdziemy razem, będzie raźniej – rzekł i poklepał mnie po łopatce. Zaczęło szumieć mi w skroniach. - Nie idę jeszcze do domu – odpowiedziałem – Mam parę spraw do załatwienia. Nie wiem Simbadzie, co ten Herod zrozumiał, co sobie pomyślał. Może, że zamierzam się jeszcze modlić. Może, że mam kochankę i ukrywam to przed Izą. Może, że idę się nachlać lub inaczej odurzyć. Nie interesowało mnie to. Nie wiem co sobie myślał, ale mrugnął do mnie i powiedział. - Ta jasne. Dobrze. Jak tam chcesz. Kiedy odszedł. Kiedy zostałem sam, wróciłem po dziecko. Leżało całe i zdrowe, śmiało się jak opętane. Pewnie kiedy to czytasz Simbadzie, to masz ze mnie niezły ubaw. Sam sobie się dziwię. Kuzynie o kłamaniu wiem wszystko. Czasami kłamstwa nie trzeba wymyślać, pracować nad nim, kombinować. Ono czasami rodzi się samo. Wystarczy, że jeden jedyny raz nie sprostujemy jakiegoś faktu i pozwolimy innym w niego wierzyć. Tak było w przypadku Izabelli kiedy zobaczyła co przyniosłem i gdzie byłem. Jak zwykle była zapracowana w ogródku. ![]() Kiedy mnie spostrzegła stanęła jak zdrętwiała. Płaszcz wskazywał, że byłem kosić. Niemowlę na rękach, że zwariowałem. Ona jednak odebrała wszystko inaczej, a ja po prostu nie sprostowałem tego toku myślenia i pozwoliłem jej w niego wierzyć. - Jakbym wiedziała, że Cię powołali, to uszykowałabym Ci kanapki – trajkotała – Dlaczego nie nic powiedziałeś głuptasie? - Nie chciałem Cię denerwować. Wiem że sama unikałaś powoływania jak tylko mogłaś. - Tak Tytusie – przytaknęła smutno i musnęła mnie w kość jarzmową, później się zaśmiała i powiedziała – Fajny sobie podarek wybrałeś. To już talerzy lub świeczników ci biedni skazani w domu nie mieli, że aż dzieciaka wiozłeś – schyliła się nad nim i kontynuowała - Bez oka jest to dziecko. Felerne jakieś. Tytusie czy papuga w domu Ci nie wystarcza? Potrzebujesz śmiertelne niemowlę? ![]() Simbadzie, jaki ona ma naiwny sposób rozumowania. Kocham ją za to. Ta jej słodka głupota, taka nieszkodliwa. Mam na przedramionach istnienie które powinno umrzeć, takie było jego przeznaczenie. Ja zaburzyłem równowagę, oszukałem los. Oszukałem przeznaczenie. Zafałszowałem skrypt. Zgrzeszyłem. A ona myśli, że wiozłem sobie dzieciaka zgodnie z prawem, tak jak wtedy ten pierścień, który teraz nosi na paliczku. Myśli sobie, że to zachcianka, tak jak jej zachcianką była ta papuga. Ona tak myśli a ja pozwalam jej w to wierzyć. Nigdy nie powiem jej prawdy. Jakby coś poszło nie tak, wtedy byłaby współwinna. Obiecałem ją chronić. Patrzyłem jak trzyma to dziecko w dłoniach i nim potrząsa. Dotarło do mnie, że Iza nie ma instynktu macierzyńskiego i nigdy mieć nie będzie. Dotarło do mnie, że ja też go nie mam. Nigdy nie byłem ojcem. - Tak sobie pomyślałem, że przyda nam się dziecko, w końcu jesteśmy po ślubie – powiedziałem nagle – Pakuj się kochanie, wyjeżdżamy. Pokłóciłem się z Herodem, tutejszym kosiarzem, nie chcę aby mi węszył tutaj i mnie drażnił. I na Boga nie potrząsaj tym dzieciakiem tak, bo to nie worek z nawozem – zakończyłem krótko głosem nie znoszącym sprzeciwu. ![]() Kiedy wchodziłem do domu pakować rzeczy Kościdla wpadła w histerię. - Jak to się wyprowadzamy ?– mówiła – A ogródek? A studnia życzeń? Mam szansę na studnię życzeń Tytusie? Nie chcesz studni? Ja nie chcę się wyprowadzać. To przez to dziecko pokłóciłeś się z Herodem, prawda? Po co Ci ono? Mieliśmy sobie kupić psa? - krzywiła się i ubolewała. Teraz kiedy siedzę i piszę Ci tego maila, niemowlę leży na fotelu, a Izka cała obrażona na mnie pakuje walizki. Kocha mnie tak mocno, że poszłaby za mną na koniec świata. Wyprowadzamy się z Dziwnowa, daleko od jego wścibskich mieszkańców. Czuję, że Izunia długo się na mnie gniewać nie będzie. Bardziej martwi mnie to, jak my to niemowlę wychowamy? Troszeczkę będziemy musieli poczytać fachowej literatury. Simbadzie piszę do Ciebie po raz ostatni, nie chcę teraz ryzykować. Sam rozumiesz. Napisałem Ci moją tajemnicę, bo z kimś się tym podzielić musiałem. Jesteśmy rodziną kuzynie i wiem, że nikomu nie zdradzisz. Nie oceniaj mnie surowo Simbadzie. Jestem tylko szkieletem. Z poważaniem Tytus Grot. Żeglarz Simbad, zakończył czytać e-maile od swojego dalekiego kuzyna. Nie rozumiał Tytusa. Nadziwić się nie mógł dlaczego ten to zrobił. Jednak mało go to obeszło. W końcu błądzić to rzecz normalna. Simbad poszedł planować swój następny rejs. Z jednego cieszył się w duchu. Zawsze jak przychodził czas żniw to on był nieobecny. I oto mu chodziło. Dla niego redukcje w zastępach kosiarzy były na rękę. Nie chciał wracać do fachu. - Jakby co to zgłoszę się do służby zastępczej, tak jak Kościdla – pomyślał i uśmiechnął się z ulgą. Koniec Będzie jeszcze epilog, jak przetrawicie ostatniego maila. Czy spodziewaliście się czegoś takiego? Pisać prawdę, bo to ma dla mnie ogromne znaczenie. Jak się podobało? Ostatnio edytowane przez Anastazja : 04.01.2008 - 21:22 Powód: błąd _ dzięki Libby (e... nie wiem co powiedzieć) |
|
![]() |
|
![]() |
#172 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
No trochę smutne zakończenie. FS fajne. 9/10
|
![]() |
![]() |
#173 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Ja coś podejrzewałam, że wpleciesz w to Erykę (nie wiem, czy dobrze zapamiętałam imię
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#174 |
Zarejestrowany: 08.08.2006
Skąd: warszawa
Płeć: Kobieta
Postów: 236
Reputacja: 11
|
![]()
Fajny e-mail, tylko trochę smutny. Aż mi sie szkoda Zoom'a zrobiło jak patrzyłam jak go katują =( Szkoda, że kończysz....Wolałabym nie xD
|
![]() |
![]() |
![]() |
#175 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Szczerze mówiąc pierwszy odcinek Spojrzenia jednym okiem na Dziwnowo mi się nie podobał. Jednak teraz jak przeczytałam wszystko, to mi szkoda, że już koniec. Jednak wiem, że masz szkołę itp. Nie spodziewałam się,że się to tak zakończy. Smutno,smutno. A tak przy okazji jak ten niemowlak się nazywa. ? xd
|
![]() |
![]() |
#176 |
Administrator
Zarejestrowany: 17.01.2006
Skąd: z kabiny F-14 Tomcat
Płeć: Kobieta
Postów: 3,862
Reputacja: 15
|
![]()
Było kilka błędów, chyba ze trzy większe( To więcej niż zwykle). Trochę literówek, "," przed lub. Najbardziej poraziło mnie "ufdzie" zamiast "ówdzie"...
Ogólnie nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Jednak, gdy strona się załadowała, zobaczyłam zdjęcie Eryki i zaczęłam czytać początek, to domyśliłam się, że Tytus sobie dziecko przywłaszczy(chłopiec czy dziewczynka?) Szkoda, że tak wyrolował Erykę. Żal mi Zooma. Musiałaś go tak katować? Ciekawe, jak sobie dwa szkielety poradzą z wychowaniem dziecka! Czekam na epilog! Pozdrawiam! ![]()
__________________
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#177 |
Zarejestrowany: 17.09.2007
Skąd: z umieralni.
Płeć: Kobieta
Postów: 264
Reputacja: 10
|
![]()
Szkoda mi dzieciaczka... Nie dosc ze stracilo rodzicow, to jeszcze beda wychowywaly je osoby, ktore kompletnie sie na tym nie znaja :C
:1smutny: |
![]() |
![]() |
![]() |
#178 |
Zarejestrowany: 25.02.2007
Skąd: Ustroń
Płeć: Kobieta
Postów: 273
Reputacja: 10
|
![]()
Ojej.
Jak tylko Tytus poszedł na Zgromadzenie, już wiedziałam, że wplączesz w to Erykę. Nie czułam zaskoczenia, gdy pokazałaś to zdjęcie, które już wszyscy widzieliśmy, z biegnącą Eryką. Tylko myślałam, że to on zabije Zooma (no i teoretycznie zabił, ale przedtem był tam inny koleś z gitarą, eee, z kosą). Żal mi trochę tego dzidziusia, bo nie wiem, jak potoczą się jego losy - czy Grotowie zapewnią mu dobre wychowanie i dzieciństwo, czy się w końcu wkurzą i go w kiblu spuszczą. Swoją drogą, Tytus w chwili zabrania niemowlęcia wziął na siebie ogromną odpowiedzialność. Bo co będzie, jak będzie trzeba skosić własne dziecko? Albo gdy "kolega po fachu" będzie próbował to zrobić? :> PS: Dzięki, że po części wykorzystałaś moją propozycję ![]()
__________________
ciastko!
karmel! czekolaaada! |
![]() |
![]() |
![]() |
#179 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Naomi... kocham Twoją twórczość ; ] Rebeka Gold też mi sie bardzo podobała. Jestem dopiero przy tym jak Don umiera jednak pewnie dojdę do ostatniego momentu tego FS.
Ostatnio edytowane przez Natuśka____ : 06.01.2008 - 16:03 |
![]() |
![]() |
#180 |
Guest
Postów: n/a
|
![]() EPILOG Herod I Wielki za życia był królem Judejskim. Pod jego rządami była Palestyna, część dzisiejszej Jordanii, Libanu i Syrii. To był rozsądny władca. Chrześcijanie znają go jako tyrana pragnącego zabić Jezusa, dokonując tzw. rzezi niewiniątek. O owym fakcie mówi tylko Ewangelia św. Mateusza. Sam Herod zawsze uważał, że ten Mateusz niesłusznie go oczernił. Gdyby to była prawda to inni w swoich ewangeliach potwierdziliby owe ludobójstwo, a oni nic, milczą, pomijają ten fakt. Czemu? No cóż, Mateusz zawsze miał wybujałą wyobraźnię. Herod umarł. Zaciągnął się na mrocznego kosiarza. Dobrze mu szło. Jego redukcje nie dotyczyły. Został kosiarzem Dziwnowa. Zakochał się w Oliwce Widmo, ma z nią syna. Oliwka i Herod sypiają ze sobą i dużo rozmawiają o tajnikach jego zawodu. ![]() Często też poruszany jest temat przyszłości pośmiertnej Oliwki Widmo. Sama Oliwka Widmo jest fascynującą simką. Piękna. ![]() Układy z mrocznym pozawalają jej dokonywać wielu dobrych rzeczy. Raz ocaliła dziecko, małego Ezechiela. ![]() Oliwka Widmo jest szanowana w Dziwnowie. Nieważne, że Nerwus na nią psioczy, może nawet kłócić się z nią o błahostki. Jednak prawda jest taka, że w poważnych sprawach zawsze radził się mamy. Posłuchał ją, kiedy kazała mu adoptować małego Ezechiela. ![]() To Oliwka błogosławiła syna, kiedy ten się żenił. ![]() To Oliwka wstawiła się za nim u ojca, kiedy wyszło na jaw, że Nerwus jest homoseksualistą. Dzięki temu Nerwus i Paskal mogli spokojnie się związać na całe życie. ![]() Takie było ich wesele. ![]() Pamiętacie ten moment, kiedy Herod po zakoszeniu Dona poszedł do Oliwki i ją uszczypnął w pośladek? Eryka Cyklop wybiegła wtedy i pognała „ratować” Zooma. Na liście było mnóstwo simów. Leszek Dziwak też miał iść pod kosę. Ofelka popadła w rozpacz i na kolanach prosiła wujaszka, aby ten darował mu życie i coś zrobił. ![]() To Oliwka Widmo wstawiła się za swoją wychowanicą i jej przyszłym szczęściem. Leszka wykreślono z listy. Dzięki temu Ofelia Zmrok mogła spokojnie wyjść za mąż. ![]() Od teraz jest już panią Dziwak. ![]() Spełniła własne marzenie i poszła na studia, już jako mężatka. Uczyła się pilnie. ![]() Czasami szalała z koleżankami po akademiku. ![]() Najczęściej jednak szalała z mężem Leszkiem. ![]() Na ostatnim roku Ofelia przytyła. ![]() Obecnie pomimo tego, że Ofelia nie wygląda już jak ta dziewczyna z którą Leszek się żenił, to on nadal ją kocha. Nadal są razem i są szczęśliwi. ![]() A wszystko to, dzięki układom Oliwki Widmo. W domu Dziwak były olbrzymie redukcje. Zaczęło się od tego, że Cecylia poroniła swoje drugie dziecko. ![]() Owad Waldemar się załamał i umarł. ![]() Cecylia wezwała Oliwkę z jej telefonem stacjonarnym do kosiarza i postanowiła odzyskać ukochanego męża. Waldemar powstał z martwych jako zombi. ![]() Niestety para ostatecznie się rozstała, bo nie układało się im w sypialni. ![]() Waldemar porzucił żonę. Pożegnał się z córką Kornelią i wyprowadził się. ![]() Cecylia tego nerwowo nie wytrzymała i umarła. Nie miał kto jej wskrzesić, bo nikomu na niej nie zależało. ![]() Jak widać to dzięki Oliwce państwo Dziwak mieli drugą szansę. Pamiętacie romans Lucjana i Terapeuty? Była z tego insimentorska ciąża. ![]() Lucjan Papużka w końcu urodził. ![]() Tak naprawdę urodził bliźnięta, Żabę i Rudolfa. Córkę i syna. ![]() Jak myślicie, kto opiekuje się szkrabami po śmierci Lucjana Papużki? Lucka zabrał kosiarz. ![]() Nie wiadomo kto to był, ale skubaniec miał problemy z prostatą i trzymaniem moczu. ![]() Najważniejsze jest to, że Żabcię i Rudolfa wychowuje Oliwka Widmo. Żaba jest blondynką po Lucjanie, natomiast rysy twarzy ma po Terapeucie. Rudolf jest bardziej podobny do Lucka. ![]() Przykład z Oliwki bierze rodzina Jakiś. Nerwus i Paskal, którzy po ślubie wyprowadzili się teraz na głowie mają ful dzieciaków. Nieswoich dzieciaków. Wychowują Maxa, Rexa, Kornelię i Ezechiela. ![]() Lucjan Papużka ostatecznie został wskrzeszony jako zombi i żyje teraz w grzechu z wdowcem po własnej byłej żonie, czyli z Waldemarem. Oboje zamieszkali we Wieży Durniów, mojego autorstwa i jak widać są średnio szczęśliwi. ![]() Dziwnowo zawsze było dziwne. Dom rodziny Kowal pozostał niezmieniony. Wszystko jest przed nimi. ![]() c.d.n (- bo jestem wylewna) |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|