Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 18.11.2011, 13:15   #1
Caesum
Administrator
 
Avatar Caesum
 
Zarejestrowany: 26.05.2005
Skąd: Warszawa
Wiek: 30
Płeć: Mężczyzna
Postów: 1,565
Reputacja: 102
Domyślnie Odp: Alice Waters


Alice, rozumiesz co mówię? Twoja firma samochodowa właśnie przestała istnieć, a jedyne co po niej zostało, to długi tak wysokie, że twój portfel, choć wypełniony po brzegi pieniędzmi, nie spłaci ich od ręki. Słuchasz mnie? Czy teraz rozumiesz, dlaczego musisz się wyprowadzić? Sam twój majątek ci nie pomoże, jednak twoja posiadłość jest na tyle wartościowa, że zostaniesz zmuszona do jej opuszczenia. Środki do życia? Nie martw się, masz jeszcze niemałą sumkę na koncie. Dom? Alice, przecież sama dobrze wiesz, że Ravenhill Manor to nie jedyny twój dom, w końcu nie zawsze mieszkałaś z wujostwem, prawda?

--------------------------------------

Odcinek 2


Ciemnowłosa dziewczynka o porcelanowej cerze poprawiła czepek i wspięła się po barierce, jednocześnie przeczesując wzrokiem stalowego giganta, dryfującego spokojnie w porcie Southampton. Po chwili jej twarz rozpromieniała, a ona krzyknęła:
- Spójrz, tam są!
We wskazane miejsce spojrzała średniego wieku kobieta o zielonych oczach i blond włosach, upiętych w niepozorny kok. Strzepnęła kurz ze swej prostej, szarej sukni, po czym odwróciła się do dziewczynki.
- Ma panienka rację, może im pomachamy? W końcu nie zobaczy ich panienka przez jakiś czas.
Nie musiała jej namawiać, dziewczyna jak oszalała zaczęła machać, prawie że spadając z barierki, której jeszcze chwilę temu tak kurczowo się trzymała.
- Niech panienka z tego zejdzie, bo jeszcze zrobi sobie krzywdę. – Poradziła jej niania, na co ta zareagowała machnięciem ręki.
- Nie przejmuj się tak. Nie spadnę, mam już przecież dwanaście lat. – Dziewczyna otworzyła usta, by dodać coś jeszcze, jednak w tym samym momencie usłyszała długi, donośny ryk syren statku.
- Och nie, już odpływają! – Krzyknęła, wiercąc się niespokojnie na barierce.
- Niech się panienka nie martwi, niedługo wrócą. Teraz jedyne co musimy robić, to pomachać i cierpliwie czekać w domu.
- Wiem, nie musisz mi tego mówić. – Odpowiedziała, coraz bardziej zachmurzona na twarzy, dalej jednak machając. Zmieniła rękę, by poprzednia mogła odpocząć. – Mam tylko nadzieję, że nic im się nie stanie.
- Z pewnością dopłyną. Nawet Bóg nie zatopi Titanica.
--------------------------------------


Przy skromnych schodkach, oświetlonych słabym blaskiem księżyca zatrzymał się samochód Lincoln Phateon, z którego wynurzyła się zgrabna sylwetka młodej, ciemnowłosej kobiety o cerze porcelanowej lalki. Dziewczyna spojrzała z czystą odrazą na zniszczone stopnie, tak doskonale jej znane, po czym niechętnie poczęła wspinać się po nich w górę.
A więc, pomyślała, Nie mam już domu, pracy, większości majątku a z pewnością straciłam na godności. Kto by pomyślał, że w ciągu tak krótkiej chwili tyle ważnych mi rzeczy zostanie mi odebranych? I co teraz? Wspinam się po tych schodach, których z chęcią wolałabym uniknąć. Życie potrafi być naprawdę okrutne.
Zatrzymała się przy prostej, metalowej furtce w wysokim żywopłocie. Popchnęła ją i znalazła się w obrośniętym zewsząd kwieciem ogrodzie, od czasu do czasu zasłoniętego przed słońcem konarami dębu, wyglądającego zza dwupiętrowego domu w stylu Tudorów. Był to średnich rozmiarów budynek o prostej, lecz przyjemnej dla oka budowie, w którego oknach dojrzeć można było różnej maści zasłony, począwszy od ciemnozielonych a zakończywszy na jej ulubionych, bordowych ze złotymi wstawkami. Alice podeszła do drzwi z ciemnobrązowego drewna, wyjęła z kieszeni plik kluczy, z których wybrała jeden i odblokowała zamek. Weszła do jasno oświetlonej kuchni urządzonej w wiejskim stylu. Stary, czarny piec żeliwny stał w centrum pomieszczenia, otoczony drewnianymi blatami oraz oszkloną szafą na produkty spożywcze. Naprzeciw, pod oknem średniej wielkości stół zastawiony był sześcioma krzesłami, których nogi wbijały się w stary, bordowy dywan, niechlujnie rzucony na kamienną posadzkę.


Przy umywalce mozolnie zmywała naczynia starsza kobieta, która, całkowicie zaabsorbowana zajęciem, zupełnie nie zwróciła uwagi na dziewczynę. Jej siwe włosy upięte były w mały koczek, prosta, czarna sukienka okrywała jej ciało, które choć nie grzeszyło młodością, wciąż trzymało się całkiem nieźle. Alice podniosła brew, może to i lepiej, nie mam teraz ochoty na głupie pogaduszki, po czym poszła w stronę drzwi na korytarz.
- Alice Waters – Dziewczyna zatrzymała się. – Jak zwykle uciekasz gdy tylko widzisz okazję.
Alice odwróciła się, by ogarnąć wzrokiem staruszkę, która w tej chwili patrzyła na nią z surowym wyrazem twarzy. Uśmiechnęła się złośliwie.
- Widzę, że się na dobre zadomowiłaś, Hyacinth.
Hyacinth westchnęła ciężko.
--------------------------------------
Nic się nie zmieniłaś, Alice. Dalej jesteś oziębła i zarozumiała. Miałam nadzieję, że może choć trochę poprawi ci się humor w Ravenhill Manor, na nieznanym terenie. Widać głupia byłam tak sądząc, chyba jedynie ci to zaszkodziło. Biedaczka, pewnie dalej winisz rodziców za ten wysyp sukcesów, który spadł z martwych ciał rodziców prosto na twoje barki. W sumie się nie dziwię, dostałaś wszystko na miejscu, bez wysiłku, a znając twój charakter pewnie było to najgorsze, co mogło cię spotkać. Dziwne jednak, że dalej chodzisz załamana, chociaż straciłaś praktycznie wszystko, co doprowadziło cię do takiego stanu.
Oj Alice, strasznie cię to rozpieściło.


--------------------------------------


- Jak na dobrą gospodyni przystało. – Odgryzła się, zakładając ręce na piersi. – No, moja droga, nie przywitasz się ze swoją nianią?
- Nie jesteś moją nianią od paru dobrych lat, sama o tym wiesz.
- Nie spłaciłam jeszcze długu wdzięczności poprzednim Watersom, tak więc moja praca wciąż jest aktualna.
- Ależ nianiu. – Powiedziała zgryźliwie. – Przecież jestem już dorosła, nie potrzebuję opieki.
Niania uśmiechnęła się tryumfalnie.
- Doprawdy? A jak tam twoja firma? Podobno całkowicie podbiła rynek samochodowy.
- Wygrałaś. – Powiedziała Alice ze zrezygnowaniem, po czym usiadła przy stole. – Czemu mnie dręczysz? Bardzo dobrze wiem, że moja firma upadła.
Hyacinth postawiła na ogniu czajnik, zaś na stole rozłożyła serwis do kawy oraz talerz z ciastkami. Wzięła czajnik i zaczęła wlewać wodę do filiżanek. Po pomieszczeniu rozniósł się zapach parzonej kawy. Usiadła, wsypała cukier i zamieszała. Napiła się.
- No, to co masz zamiar teraz zrobić?
Alice skwasiła się jeszcze bardziej.
- Nie mam pojęcia. Zanim mogłam spróbować czegoś po swojemu, zrzucono na mnie obowiązek prowadzenia tej głupiej firmy.
- A więc sama widzisz, że teraz jest idealny moment, by zacząć od nowa. Nie zostałaś bez grosza, a więc nie potrzebujesz sponsora. Jedyne, czego ci teraz brakuje, to pomysłu.
- Właśnie na tym polega problem! Nie wiem zupełnie, czego bym teraz chciała. Nie mam żadnego, nawet najmniejszego pomysłu.
Hyacinth przewróciła oczami.
- Alice, nawet się nie starasz.
- A jak mam się starać? Nie zapominaj nianiu, że właśnie straciłam dom, pracę oraz połowę majątku, nie jestem w nastroju na szalone pomysły.
- Szalone? Alice, to konieczność! Z takim mieszkaniem, z twoim stylem życia szybko zabraknie ci pieniędzy. Lepiej wykorzystaj je, by się zabezpieczyć na przyszłość.
Alice położyła pustą filiżankę, po czym wstała i powiedziała:
- No dobrze. Dziękuję za dobre rady, nianiu, ale naprawdę, nie musisz się tak o mnie martwić. Jestem dorosła, poradzę sobie sama.
Hyacinth westchnęła, a gdy dziewczyna już wychodziła na korytarz, rzuciła:
- Przy telefonie są listy do ciebie!
Alice wyraźnie się zdziwiła, Listy? Tutaj?
- Od kogo? – Spytała, przybierając postawę mówiącą, że zupełnie ją to nie interesuje.
- Jeden jest od pani Tuckfield, jest też jakiś od lorda Williamsa.
Lord Williams? A czego by on chciał? Moja i jego rodzina nie utrzymują ze sobą kontaktu już od bardzo dawna. Alice skrzywiła się. Ciekawe dlaczego?
Dziewczyna wyszła z kuchni do ciemnego, szarego korytarza. Przy drzwiach wyjściowych stał biały wieszak na ubrania, zaś po drugiej stronie umieszczony był mały stolik z ciemnego drewna. Naprzeciw drzwi, we wnęce obok zabudowanych schodów stał prosty stolik, na którym znajdował się biały telefon oraz listy, o których wspominała niania. Alice podniosła i otworzyła jeden z listów, którego adresatem był niejaki Williams, po czym przeczytała jego zawartość.
- Zaproszenie na bal? Doprawdy, mniej odpowiedniego momentu nie mógł już znaleźć.
Dziewczyna odwróciła się z zamiarem wyrzucenia listu, jednak po chwili zmieniła zdanie. Zamiast tego wzięła również drugi, po czym wsadziła oba do torebki. Następnie skierowała swe kroki ku schodom, po których wspięła się na piętro, by otworzyć jedne z kilku drzwi i wejść do skąpanej w srebrnej poświacie sypialni.


Czerwona tapeta w niektórych miejscach dyskretnie zaczęła już odpadać. Na środku pokoju stało duże, dwuosobowe łoże, po którego lewicy stały kolejno stolik nocny z lampką, wielka sofa, pod którą leżał okrągły, czerwony dywan oraz niepozorny stojak z roślinką. Przed wejściem do pokoju, dosunięta do okna była wiktoriańska komoda z jasnego drewna.
Ciasno tu, pomyślała Alice, kiedy ostatnim razem tu byłam wydawał się większy.
Podeszła do okna i spojrzała w pełny księżyc, wiszący leniwie nad ziemią.
Bal?
Wyjęła z torby list i jeszcze raz go przeczytała. Powoli na jej ustach zagościł lekki uśmieszek.

--------------------------------------

No, to drugi odcinek wreszcie gotowy. Oczywiście przepraszam, jeśli nie zauważyłem jakiś błędów, przy czym usilnie proszę, żebyście mi je wytknęli.

Ostatnio edytowane przez Caesum : 02.07.2017 - 16:08
Caesum jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 25.01.2012, 00:12   #2
Caesum
Administrator
 
Avatar Caesum
 
Zarejestrowany: 26.05.2005
Skąd: Warszawa
Wiek: 30
Płeć: Mężczyzna
Postów: 1,565
Reputacja: 102
Domyślnie Odp: Alice Waters

Hyacinth zmieliła starannie ziarenka kawy, po czym wrzuciła je do dzbanuszka i zalała wrzącą wodą. Następnie przykryła naczynie pokrywką i położyła na tacy, na której leżały już przygotowane tosty, wciąż jeszcze ciepłe, ze złocistym masłem roztapiającym się na ich chrupiącej powierzchni. Trzeba było zrobić już tylko jedno. Staruszka zdjęła wieko ze słoika, złapała za nóż, po czym zanurzyła go w dżemie brzoskwiniowym, który następnie rozsmarowała na tostach. Gotowe.
Wzięła tacę, umieściła w windzie na jedzenie i posłała na piętro, pokręciwszy kilka razy korbą. Wyszła z kuchni i wspięła się po dębowych schodach, następnie wyciągnęła tacę z drzwiczek w ścianie i ruszyła w stronę drzwi prowadzących do sypialni Alice. Zapukała kilka razy, po czym zaczekawszy chwilę weszła do pomieszczenia. Rozejrzała się.
No cóż – pomyślała, spoglądając na tacę. – Jedzenie się zmarnuje.


--------------------------------------

No. Na starcie już proszę o wybaczenie, że dopiero w nowym roku, ale zwyczajnie nie miałem czasu. Proszę również o wybaczenie mi tak wyraźnej zmiany w wyglądzie Hyacinth, jednakże było to spowodowane zepsutą grą(choć osobiście uważam, że dobrze się stało, ponieważ teraz jej wygląd bardziej odpowiada mojej wizji tej postaci). Simka po prostu nie chciała działać, musiałem ją skasować. Simy - jak zwykle robota Mefisto.

--------------------------------------

No, nareszcie.
Alice weszła do sali balowej, wskazanej jej przez lokaja, po czym rozejrzała się. Była w jasnym, przestronnym pomieszczeniu, zamkniętym pod żebrowym sklepieniem. Przez oddzielone filarami witraże przebijały się promienie słoneczne, barwiąc salę odcieniem czerwieni. Na obitych drewnem ścianach umieszczone były okazałe gobeliny, niektóre zakryte przez srebrne, błyszczące zbroje. Centrum pomieszczenia stanowił neogotycki kominek, który, choć nierozpalony, wspaniale się prezentował. W kącie zespół grał znane kawałki jazzowe. Ważne postaci brytyjskiego świata biznesu tańczyły, śmiały się i rozmawiały, udając bądź naprawdę dobrze się bawiąc. Alice skrzywiła się z niesmakiem. Oni mają wszystko, a ja już nic.
Dziewczyna ruszyła przed siebie, szukając jakiegoś towarzystwa. Nie minęła chwila, nim usłyszała swoje imię, wykrzykiwane przez kogoś za jej plecami. Z trudem powstrzymała zdegustowany syk.
- Alice, moja droga, a więc jesteś!
Alice z wymuszonym uśmiechem odwróciła się, by spojrzeć na twarz aż nazbyt uradowanej Christine Tuckfield.

Jej oczom ukazała się drobnej postury kobieta w średnim wieku, ubrana w niebieską, niegustowną suknię, niepasującą zupełnie do jej jasnych, blond włosów. Jej niebieskie, świdrujące oczka i nieszczery uśmieszek wskazywały na wyjątkową złośliwość charakteru. Szła pod rękę z jakimś nieznajomym brunetem o francuskich rysach twarzy.
- Cóż za niezwykłe spotkanie! Jak widzę, ciebie również zaproszono. – Zaszczebiotała Alice.
- Ależ kochaniutka, to się bardziej tyczy ciebie. Byłoby raczej dziwne, gdybym nie została tutaj zaproszona.
Zaśmiała się perliście, Alice zawtórowała. Złośliwa jędza.
- No, ale koniec tych żartów. – Ciekawe, co ona widzi w tym śmiesznego. – Moja droga, widziałaś się już z lordem Williamsem?
- Nie, jeszcze nie. Dopiero co przyjechałam.
- Ach, racja, widziałam. Całkiem ładny samochodzik, choć trochę staromodny.
Alice przewróciła oczami.
- Alice kochana, poznałaś może mojego nowego adoratora? – Kobieta przylgnęła do mężczyzny, który skłonił się lekko i uśmiechnął, ukazując wielkie, białe zęby.
- Armand Chevalier.
- Jest bankierem. – Dodała Christine, mrugając znacząco. Alice poczuła, że jest jej niedobrze.
- Myślałam, że jesteś z tym Belgiem. Jak on się nazywał?
- Van de Velde? Och, zerwaliśmy już rok temu. Był strasznym nudziarzem.
Kobieta zmrużyła oczy.
- Ojej, tam przecież są Astorowie! Spójrz Armand, jak Helen ślicznie wygląda. – Zwróciła się do Alice. - Wybaczysz mi, jeżeli na chwilę cię opuszczę?
- Ależ skąd. Nie martw się, zajmę się sobą. – Powiedziała z nieukrywaną ulgą.
- Jeszcze jedna rzecz, moja droga. Isador jest w palarni. - Uśmiechnęła się, po czym odeszła śmiejąc się głośno. Alice westchnęła. Chyba mnie przejrzała.
Dziewczyna odprowadziła wzrokiem kobietę, po czym przebiła się przez gości, doszła do drzwi i przeszła przez nie na korytarz. Bez wahania złapała za klamkę, by wejść do wspomnianej przez Christine palarni. Nie mam czasu na głupie zabawy. Muszę coś najpierw załatwić.

Znalazła się w dusznym, zadymionym pomieszczeniu, obitym ciemną, bordową tapetą. Między masywnymi filarami umieszczone były neogotyckie krzesła i stoliki, pod którymi rzucone zostały niedbale perskie dywany, zbierające kurz i popiół z papierosów. Krwistoczerwone lampy oświetlały stare gobeliny nikłym, bladym światłem. W powietrzu czuć było ciężki zapach tytoniu i alkoholu. Całość, choć tak europejska, miała w sobie coś lekko egzotycznego. Alice nie była tym zachwycona.
Rozejrzała się. Gdzie też on się podział? Czyżby Christine mnie okłamała?
- Alice? To ty? Oczywiście, że to ty. Chodź tutaj! – Usłyszała. Już drugi raz ktoś mnie woła. Czuję się jak pies. Spojrzała w stronę, z której dobiegał głos.
Wołał ją przystojny mężczyzna ubrany w szykowny, granatowy garnitur. Średniej długości włosy zaczesane miał do tyłu. Na jego ustach malował się przyjazny, choć dziwnie tryumfujący uśmieszek. Siedział w samym centrum pomieszczenia, usadowiony wygodnie na bogato zdobionej sofie.
- Isador! Kopę lat, kiedy to my się ostatnio widzieliśmy? – Powiedziała Alice podchodząc do mężczyzny. Uśmiechnęła się życzliwie.
- Całe wieki! – Isador zrobił miejsce na sofie. – Siadaj, mamy tyle do nadrobienia.
Nie wahała się długo.
- Cygaro? – Spytał, podsuwając jej cedrowe pudełko, w którym równo leżały cygara sławnej marki Herman Upmann.
- Widzę, że Upmann dalej się trzyma, chociaż jeszcze kilka lat temu zbankrutował. Dawno już żadnego nie zapaliłam, dziękuję. – Odpowiedziała, biorąc jedno i obcinając kapturek. Wetknęła cygaro do ust, pozwoliła Isadorowi je zapalić, po czym zaciągnęła się porządnie i wypuściła dym, rozluźniając się. Tego było mi trzeba.
- No dobrze, panie Williams. – Zaczęła po chwili. – Co takiego zrobiłeś, że musiałeś wrócić z żywej Ameryki do naszej małej, ponurej Brytanii?
- Zaraziłem się nudą, ot co! Praca bukmachera robi się wyjątkowo nieciekawa po kilku latach, a zakłady rodziny mogą działać i bez mojej pomocy. Osobiście wolę być w ruchu, zwiedzać świat, a nie siedzieć zamknięty w czterech ścianach i zajmować się głupotami. Na moim miejscu zrobiłabyś pewnie to samo, mam rację?
Alice zastanowiła się.
- Absolutną. Ciągła praca to nie jest życie dla mnie. Potrzebuję wolności, przygód. Jeśli nie mogę tego mieć, czuję się, jakbym była martwa.
Isador pokiwał głową ze zrozumieniem. Spojrzał na Alice czułym wzrokiem.
- Moja mała Alice, nic się nie zmieniłaś.
Dziewczyna westchnęła.
- Zmieniłam się. Nie jestem już tą samą, smarkatą dziewczynką jaką kiedyś byłam. Dorosłam.
- Czy na pewno? Dla mnie nadal jesteś słodką Alice.
- Jestem już dorosłą, w pełni niezależną kobietą. Może cię to zaskoczyć, ale nie bawię się już lalkami.
Isador roześmiał się.
- Niezależna? Ależ moja droga! Każdy jest od kogoś uzależniony.
Alice wypuściła dym tytoniowy wprost na twarz Isadora.
- Nie ja.
Williams westchnął. Spojrzał jej w oczy.
- Alice, już dawno chciałem się z tobą zobaczyć. – Zamilkł na chwilę. – Mamy tyle niedokończonych spraw.
Alice uśmiechnęła się wyczekująco. Czyżby nareszcie przechodził do tematu?
- Widzisz. – Nagle rozejrzał się. – Może pójdziemy gdzieś, gdzie jest spokojniej?
Dziewczyna zgasiła cygaro, po czym wstała.
- Prowadź.
Lord Williams wstał, po czym otworzył drzwi i wyprowadził ją do ciemnego korytarza. Razem skierowali się w stronę holu, w którym zapalono już światła na kryształowych żyrandolach. Wspięli się po misternych, dębowych schodach, skąpanych w czerwonym blasku zachodzącego słońca. Na piętrze skręcili w korytarz prawego skrzydła posiadłości, po czym przeszli przez jedne z wielu drzwi, by znaleźć się w prywatnym salonie.

Było to ciemne, pokryte szarą tapetą pomieszczenie, na środku którego umieszczony został drewniany stół. Wokół niego rozstawione były fotele i kanapy, z kolorem tapicerek dopasowanym do wystroju wnętrza. Wszystko to zwrócone było w stronę kominka. Na ścianie obok ustawiony był pokaźny regał z książkami.
Lord Williams wskazał jej fotel, usiadła.
- Wino? – Zaproponował, podnosząc butelkę ze stolika.
- Dziękuję. – Odparła i gdy dostała kieliszek, wciągnęła nosem unoszący się z niego zapach. Nie była koneserem, jednak lubiła aromat dobrego wina.
Poczuła, jak Isador kładzie rękę na jej ramieniu.
- Alice. – Powiedział miękkim głosem. – Jak długo będziesz jeszcze tak oziębła?
Milczała.
- Alice. – Powtórzył, schylając się tak, że ich policzki stykały się ze sobą. – Wiesz, że kocham tylko ciebie.
- Ja… - Urwała. Serce biło jej jak szalone. Czy tego chciałam?
No, na co czekasz, głupia? Wiesz przecież, czego on chce, a ty siedzisz tu i tracisz okazję.

Poruszyła się niespokojnie.
Postanowiłam, że zdobędę majątek za wszelką cenę, a teraz mam idealną okazję. Isador Williams zawsze mnie uwielbiał, nawet dwa razy się oświadczył. Dodatkowo ma pieniędzy jak lodu, a ja obecnie nie mam ani grosza.
Jednak, czy naprawdę taka jestem? Czy naprawdę mam zamiar tak wykorzystać miłość tego człowieka?

- … Jestem zmęczona. – Oznajmiła, całkowicie oddając tym swoje obecne uczucia.
- Nie opieraj się. – Powiedział, nachylając się nad nią. – Nie ścierpię kolejnej odmowy.

Ich usta złączyły się w pocałunku.

Ostatnio edytowane przez Caesum : 02.07.2017 - 16:11
Caesum jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 20.11.2011, 11:37   #3
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,666
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Alice Waters

Dobra, uwierzę, że na 2. odcinku się nie skończy.
I tak:

Cytat:
obok niej umieszczony był na etażerce srebrny zegar (...) umieszczone były trzy fotele
Cytat:
z której radośnie lała się krew
E?
Cytat:
Chodź tu, pomogę ci.
Chwilę później napisałeś, że miał przestrzeloną nogę, więc jak?
Cytat:
Thomas Lloyd był wysokim, tęgim młodzieńcem. Średniej długości, kręcone blond włosy
Nie wygląda.
Cytat:
pod którym można było dojrzeć się krawatu i ciemnozielonej koszuli.
Koszula w sam raz jest biała. Zielona jest tam tylko kamizelka.
Btw: http://www.google.pl/search?q=garnit...utf-8&aq=t&rls
Czuję się jakaś wyjątkowa ;o
Cytat:
po czym odwróciła się napięcie
Niee, tego w woltach nie wyrazisz, jakkolwiek prawdziwe napięcie już tak
Cytat:
Zamknęła za sobą drzwi i opierając się na nich westchnęła, nie powie przecież, że próbowała się zabić.
Zamknęła za sobą drzwi i opierając się na nich westchnęła. Nie powie przecież, że próbowała się zabić.

Twoje zamiłowanie do imiesłowów mnie przeraża.
Ogółem wolę raczej współczesny język, chociaż opisy w takim stylu nie są najgorsze.


Cytat:
na stole rozłożyła dwie filiżanki (...) zaczęła wlewać wodę do filiżanek (...) wsypała cukier do filiżanki
I jeszcze gdzieś tam taki drobniutki. Nie chciało mi się go wypisywać tutaj. Inni zrobią to za mnie.

Jak na mój gust nie jest do końca idealnie pod względem tekstu, poza tym bardzo lubujesz się w "stylowym" języku - osobiście przy jakichkolwiek opisach wolę coś bardziej lekkiego, no ale niech Ci będzie. Nie ma większych problemów z przebrnięciem przez to.
Historia sama w sobie zapowiada się ciekawie. Podoba mi się postać Alice - niby taka kapryśna dziewuszka, niby postać szablonowa, ale jednak jest w niej coś urzekającego i wzbudzającego sympatię
No i zdjęcia są świetne
Ostatnimi czasy wyszłam z założenia, że jak sama sobie czegoś nie napiszę (a coraz mniej we mnie z pisarki...) i nie skończę, to nie będzie żadnego FS, które by się doczekało ostatniego odcinka. Powodzenia zatem.
8,5/10
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 20.11.2011, 15:12   #4
Mroczny Pan Skromności
 
Avatar Mroczny Pan Skromności
 
Zarejestrowany: 01.04.2010
Płeć: Kobieta
Postów: 2,847
Reputacja: 14
Domyślnie Odp: Alice Waters

Twoje FS jest naprawdę świetne
Bardzo ciekawie piszesz, fabuła jest niezwykle zachęcająca, czego chcieć więcej ?
Nie będę wytykać błędów, czekam na kolejny odcinek
Mroczny Pan Skromności jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 20.11.2011, 17:11   #5
Caesum
Administrator
 
Avatar Caesum
 
Zarejestrowany: 26.05.2005
Skąd: Warszawa
Wiek: 30
Płeć: Mężczyzna
Postów: 1,565
Reputacja: 102
Domyślnie Odp: Alice Waters

Liv - Wielkie dzięki za wypisanie wszystkich powtórzeń. Następnym razem skupię na tym szczególną uwagę.
Cytat:
E?
Przepraszam. XD
Cytat:
Chwilę później napisałeś, że miał przestrzeloną nogę, więc jak?
To nie było dosłowne. Jednak rozumiem, o co ci chodzi, tak więc postaram się tego nie powtórzyć.

Co do Thomasa, to przyznaję całkowicie, że jego opis, w porównaniu do postaci, zupełnie mi nie wyszedł. Wcześniej już próbowałem go zrobić trochę mniej wychudzonego, ale szczerze mówiąc, nie mam pojęcia jak. Prawdopodobnie jeśli czegoś nie wymyślę, to ugnę się przed narzuconym mi przez simsy wyglądem.
Co do stylu pisania - Jeśli jest to uciążliwe, to mogę spróbować poprawić, jednak nie wiem czy coś z tego będzie. Taki sposób pisania wychodzi mi naturalnie i trudno będzie mi się przestawić. XD

Anyway, wielkie dzięki za wytknięcie błędów i słowa otuchy - to się tyczy zarówno Liv jak i chrupka. Wspominałem, że mam zamiar kontynuować fs za wszelką cenę i jak dotąd się to nie zmieniło.
Caesum jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 20.11.2011, 17:21   #6
Panna Lawenda
 
Avatar Panna Lawenda
 
Zarejestrowany: 20.06.2008
Skąd: Chatka Ech
Wiek: 30
Płeć: Kobieta
Postów: 1,209
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Alice Waters

A mi się właśnie podoba ten styl, jest taki nietuzinkowy, widać, że twój.
W każdym razie - twoje fotostory cholernie mi się podoba. Ten klimat, ten styl, ach !
To to co lubię w fotostory najbardziej. Muszę powiedzieć, że bardzo ci się to udało. Zdjęcia również świetne, czy to, tak jak w poprzednim odcinku, zasługa naszej kochanej Karoliny?
Cóż mogę więcej rzec? Chyba tylko tyle, że czekam na kolejny odcinek.
__________________

Ach, Marylo, wszak oczekiwanie czegoś daje nam już połowę przyjemności!
Może się zdarzyć, że się tego nie otrzyma wcale, ale nikt nie może zabronić cieszyć się z oczekiwania.

Lucy Maud Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza

Panna Lawenda jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 20.11.2011, 17:25   #7
Caesum
Administrator
 
Avatar Caesum
 
Zarejestrowany: 26.05.2005
Skąd: Warszawa
Wiek: 30
Płeć: Mężczyzna
Postów: 1,565
Reputacja: 102
Domyślnie Odp: Alice Waters

Ano, simy Alice i Thomas jak były tak nadal są dziełem Pani Mefisto. Screeny jednak były robione przeze mnie.
Caesum jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 20.11.2011, 17:35   #8
Panna Lawenda
 
Avatar Panna Lawenda
 
Zarejestrowany: 20.06.2008
Skąd: Chatka Ech
Wiek: 30
Płeć: Kobieta
Postów: 1,209
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Alice Waters

Cytat:
Napisał Caesum Zobacz post
Ano, simy Alice i Thomas jak były tak nadal są dziełem Pani Mefisto. Screeny jednak były robione przeze mnie.
Boże, chyba przydałby mi się kurs czytania ze zrozumieniem XD
A ja byłam od początku przekonana, że i simy i zdjęcia są autorstwa Karoliny.
Dobra, nvm, w takim razie masz jeszcze plusa za dobre zdjęcia ^^.
__________________

Ach, Marylo, wszak oczekiwanie czegoś daje nam już połowę przyjemności!
Może się zdarzyć, że się tego nie otrzyma wcale, ale nikt nie może zabronić cieszyć się z oczekiwania.

Lucy Maud Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza

Panna Lawenda jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 23.11.2011, 10:15   #9
Searle
 
Avatar Searle
 
Zarejestrowany: 28.03.2008
Skąd: Dolny Śląsk
Wiek: 40
Płeć: Kobieta
Postów: 4,172
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Alice Waters

– Mam tylko nadzieję, że nic im się nie stanie.
- Z pewnością dopłyną. Nawet Bóg nie zatopi Titanica.
- Bosskie. Genialny pomysł. Chylę czoła.

Zdjęcia są przecudne. Przywołują w wyobrażeniach tamte lata.

Cytat:
Oczywiście przepraszam, jeśli nie zauważyłem jakiś błędów, przy czym usilnie proszę, żebyście mi je wytknęli
Proszę bardzo:

- Alice coś za szybko wypiła tę herbatę, nieprawdaż?

- Spytała się, przybierając postawę mówiącą, że zupełnie ją to nie interesuje. - bez tego zaimka zwrotnego.

- Alice skrzywiła się, Ciekawe dlaczego. - zamiast przecinka powinna być kropka. Pytanie kończysz znakiem zapytania.

- prosty stolik, na którym dojrzeć można było białego telefonu i listów, - ???

- Na środku pokoju stało duże, dwuosobowe łoże, po której lewicy - po którego.

Mnie się podoba. Będę czytać dalej. Na pewno
__________________
Searle jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 24.11.2011, 16:18   #10
Larandil
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Alice Waters

genialne, genialne i zdjecia genialne.
btw. simy sa mojego autorstrwa ; )
;* buziaczky

Ostatnio edytowane przez Larandil : 24.11.2011 - 16:32
  Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 12 (0 użytkownik(ów) i 12 gości)
 
Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 11:43.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023