Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory

Komunikaty

Zobacz wyniki ankiety: Jak podoba ci się nasze foostory?
5 Gwiazdek - Odlotowe 35 70.00%
4 Gwiazdki - Całkeim Nieźle 10 20.00%
3 Gwiazdki - Przeciętnie 4 8.00%
2 Gwiazdki - Zgroza 0 0%
1 Gwiazdka - Strach Się Bać 1 2.00%
Głosujących: 50. Nie możesz głosować w tej sondzie

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 03.08.2006, 14:27   #1
Caro'tka
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Odcinek 5
Mama siedziała na kanapie i całowała się z Romanem. Na podłodze leżały porozrzucane walizki.
- Czyli kochanek już się wprowadził. - pomyślała ze złością Mel.
Nie chciała zwlekać z przeprowadzką. Nie mogła znieść, że matka się tak zachowuje. Ale to do niej podobne… Nigdy nie była zbyt szlachetną osobą.
Malwina usiadła na łóżku i otworzyła gazetę. Szukała pracy i jakiegoś niewielkiego pokoju do wynajęcia. Zaciekawiły ją dwa stanowiska:

Zostań recepcjonistką w hotelu.
Wysokie wynagrodzenie.
tel. 456 - 34 - 78

Posada kelnerki w barze „Kaprys”
tel. 464 - 76 – 23


W pierwszym wymagano co najmniej dyplomu z liceum hotelarskiego, więc odpadało. Zniechęcona, zadzwoniła pod drugi numer:
- Halo? - usłyszała męski, głęboki głos.

- Dzień dobry. Dzwonię w sprawie pracy. Czy oferta jest nadal aktualna?
- Tak, oczywiście.
- Jestem studentką i mam wolne tylko wieczory.
- A myślała pani, że bary są otwarte rano? - zaśmiał się mężczyzna.
- Nie…ale… - Mel czuła, że się rumieni.
- Pracowałaby pani codziennie, oprócz niedzieli, w godzinach: 18.00 do 24.00. No, chyba że woli pani od 24.00 do 6.00. Pasuje? - spytał.
- Bardziej odpowiada mi ta pierwsza opcja.
- Dobrze. W takim razie zapraszam jeszcze dzisiaj, żeby omówić inne aspekty. Ulica Bogumiły 23/ 14.
- 23/14… dobrze. Będę za jakąś godzinkę. Do widzenia.
- No, cześć mała.
Dziewczyna znalazła także inną, przystępną ofertę - maleńki pokój do wynajęcia przy domu jakieś starszej pani. Niestety, na obrzeżach miasta. Miała płacić 450 zł za zakwaterowanie, a także dokładać połowę do rachunków. Bała się, że mimo wszystko jej nie starczy. Nie wiadomo, ile będzie zarabiać. Praca. To straszne. A kiedy znajdzie czas na naukę? Nie miała pojęcia.
Pojechała na umówione spotkanie. Przywitał ją masywny mężczyzna o minie playboya.
- Witam. - szarmancko pocałował dziewczynę w rękę.
Wytłumaczył, że kelnerki obowiązuje „strój roboczy”. Był to obcisły, różowy kombinezon, ledwo zasłaniający pupę.
- Muszę to nosić? - nie dowierzała Malwina.
- A masz jakieś inne wyjście? - spytał.
- Chyba nie.

Wytłumaczył jej mniej więcej, co ma robić. Do obowiązków należało podawanie drinków, sprzątanie itd…”Na czysto” (po odliczeniu podatku itp.), zarobki wynosiły 650 zł, plus oczywiście napiwki, w to już nie ingerował pracodawca. Umówił się z Mel na następny wieczór, kazał przyjść przed czasem, by zapoznała koleżanki.
- No cóż… Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie się układać pomyślnie.
- Ja również mam taką nadzieję. - odparła.
Była zła. 650 zł to naprawdę niewiele. Zważywszy na czynsz. A napiwki? Pewnie będą niewielkie.
Po piętnastu minutach spędzonych w autobusie, dojechała do swojego przyszłego pokoiku. Jeśli jej się spodoba, oczywiście. Sprawdziła adres. Ulianowa 5. Bez wątpienia. Nacisnęła dzwonek. W drzwiach zobaczyła pulchną, starszą panią o miłym uśmiechu.
- Witaj, dziecko.
- Dzień dobry.
- Wiem, wiem, mój dom jest bardzo stary. - Mel w zupełności się z nią zgodziła. I nieładny - chciała dodać, ale się powstrzymała.
Weszły po schodach na górę, przeszły wąskim korytarzykiem i znalazły się w niewielkim, ponurym pokoju.

- Oto on. - wskazała kobieta. Masz tu dwie wtyczki do kontaktu, materac, szafę i lampę. Czego jeszcze trzeba?
- Czy mogłabym wnieść tu swoje meble?
- Dobrze. Kiedy tylko chcesz.
- Pokój nie jest najgorszy, ale uważam, że 450 zł plus połowa za rachunki to przesada, proszę pani.
- Hmm, no nie wiem.
- Będę więc zmuszona zrezygnować. - odparła Malwina.
- No, dobrze. Oskalpujesz mnie całkiem. Czy nie widzisz, jaka jestem biedna?
- Mnie także się nie przelewa.
-Uhh, niech będzie. 400 zł miesięcznie, plus połowa za rachunki.
Rozmawiały jeszcze chwilę, ustaliły szczegóły i umówiły się, że następnego dnia około 11.00 Mel wprowadzi się do niej. Przyjedzie z ekipą od przeprowadzek i wstawi meble.
Dziewczyna pojechała do domu, szerokim łukiem omijając mamę i Romana. Zadzwoniła do firmy „Transport mebli”. Miała odłożone 200zł na czarną godzinę i akurat tyle musiała zapłacić za przewiezienie swoich rzeczy.
Kiedy leżała na łóżku i rozmyślała nad nową pracą, mieszkaniem i … Mateuszem, usłyszała telefon. Po chwili do pokoju weszła mama:
- Wiesz, kto. - powiedziała, mimowolnie się krzywiąc.
- Hej, Mel. Bardzo Cię przepraszam, że tak długo nie dawałem znaku życia.
- Oh, tata! - ucieszyła się. - Gdzie teraz jesteś?

- Pracuję w Gdyni.
- O, boże. Tak daleko?
- Nie mam innego wyboru… - słychać było smutek w jego głosie.
- Ale co się stało z twoimi rzeczami? Wszystkie zniknęły!
- Mama ci nie mówiła? Przyszedłem do domu trzy dni po tym, jak się pokłóciliśmy. Ty byłaś wtedy na zajęciach. Wziąłem rzeczy i pojechałem. A co tam u ciebie?
- Nic nie mówiła. Szczerze mówiąc, to średnio. Zamieszkał z nami jakiś facet i razem z mamą, każą mi się przeprowadzić. Znalazłam pracę, jutro to zrobię, zamieszkam w wynajętym pokoju. - głos jej się załamał.
- To strasznie. Jak mogła? Będę ci pomagał finansowo. To mój numer i adres. - podał te informacje. - Pisz i dzwoń, dobrze? Musisz mi podać numer twojego miejsca zamieszkania. Malwina, wiesz, że ja…Nigdy bym nie zdradził mamy?
- Tak, wiem tato. Dziękuję.


Następnego dnia nie poszła na uczelnię. Przewiozła meble do swojego nowego pokoju, odkurzyła go i dokładnie posprzątała. Zostawiła mamie w kuchni karteczkę:

Przeprowadziłam się, jak chciałaś.
tel. 475 - 64 - 13
adres: ul. Ulianowa 5


Nikt nie zadzwonił.
Gdy się z tym wszystkim uporała, zeszła na dół i zrobiła sobie kanapki do pracy. Było to dosyć krępujące - mieszkać u kogoś. Miała własną półkę w łazience i kuchni. Ale i tak czuła się głupio. Później weszła pod prysznic, ubrała się w swój odwieczny komplecik - różową bluzeczkę i podniszczone dżinsy, i poszła do pracy.
- Cześć. - Przywitała się z nią ładna, czarnowłosa dziewczyna.
Wytłumaczyła Malwinie, co i jak. Gdy wyszły z zaplecza, znalazły się w czarnej sali bez okien. W centralnej części był podest, a na nim tańczyły striptizerki. Koleżanka wyjaśniła, że nie zdejmują ubrań do 24.00. Po boku stał rozległy barek, a przy ścianach brązowe sofy i stoliki. Na środku było miejsce do tańczenia. Sprzęt muzyczny i didżej byli ukryci w schowku za schodami.
Mel zaśmiała się głośno, gdy ujrzała ubranie kelnerów. Sama dziwnie się czuła w swoim skąpym kombinezonie, ale to co innego, niż strój króliczka. Mężczyźni mieli seksowne szelki i puszyste ogonki na pupach. Aż chciało się podejść i za nie złapać…Zabawne uszy sterczały z głowy.
- Też mi się to podoba. - skwitowała z uśmiechem Basia, oprowadzająca Malwinę.
Po kilku minutach, zaczęli napływać pierwsi goście. Była to niewątpliwie ciężka praca.

Klienci nie zawsze zachowywali się kulturalnie. Dochodziło nawet do tego, że klepali kelnerki po tyłkach, śmiejąc się rubasznie. Dziewczynę bolały ręce i nogi, od ciągłego chodzenia i podawania drinków, piwa i golonki. Do tego zbiła dwie szklanki. Za cały ten trud dostała 3,80 zł napiwku. Śmieszne.
Bardzo bała się wracać do domu. Jechał tam nocny autobus, na który czekała do 24.25, sama na przystanku. A gdyby ktoś ją napadł i wykorzystał? Albo okradł? Lub zabił? Wolała nie myśleć. Kiedy dotarła wreszcie do domu, cała drżała. „Zakradła się” po cichutku do łazienki, wzięła gorący prysznic, umyła zęby i głowę, i wyruszyła na górę, do pokoju. Zapaliła lampkę. Leżała w łóżku, ucząc się na zajęcia, aż zasnęła.
Następnego dnia wstała pół godziny wcześniej, niż zwykle, bo musiała dojechać na uczelnię. I tak, o mało się nie spóźniła. Burncki cały czas coś zrzędził, ale nie było najgorzej. Tylko Kinga. Nie dawała Mel spokoju:

- Co się dzieje? - spytała w końcu.
- Nic, Kinga. Przeprowadziłam się i mam zły dzień, nerwówkę.
- Na pewno?
- Tak.
- Malwina, gdzie ty znowu idziesz?
- Przejść się. Sama.
- Aha. - King posmutniała.
Mel rozzłościła się. Czy Kinga naprawdę nie wie, o co chodzi? Dzisiaj przytuliła się do Mateusza na przywitanie i nie rozumie, czemu Malwina ma zły nastrój… Dziwne.
Dziewczyna szła alejką i odliczała minuty do końca przerwy. Obserwowała całującą się parę. Chłopak dał ukochanej kwiaty i laurkę w kształcie serca.
- Ach, rzeczywiście. - pomyślała. - Jest czternastego lutego. Walentynki. Pewnie będzie dużo osób w barze. To źle. - zmartwiła się.
- Mel, ja…Cześć. - przywitał się Mateusz, który pojawił się niewiadomo skąd i kiedy.
- Hej. - obrzuciła go niemiłym spojrzeniem.- O co chodzi? - spytała.
C.D.N…
  Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 26.08.2006, 18:47   #2
Caro'tka
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odcinek 6

Odcinek 6
- Wiem, co o mnie sądzisz. I się nie dziwię. Jestem głupi. Kinga…ona… Dobrze, że się ciebie spytała. Przynajmniej nie robię sobie nadziei. Ale chciałbym, żebyś wiedziała…ja…
- Ale o co chodzi? Kinga? Ona się o nic nie pytała…
- Jak to nie? Przecież powiedziałaś, że jestem taki sobie.
- Ale…ja…nie….no wiesz…ja się nie spodziewałam… - jąkała się Malwina..
- Nie tłumacz się. Niczego mi nie obiecywałaś. Pocałunek, to wiesz. Nic takiego. Znaczy nie dla mnie. Dla mnie to było cudowne…Ale ty nie jesteś niczego winna. Chciałbym ci tylko powiedzieć, że…że…że cię kocham, Mel. - włożył jej do ręki maleńkie, czerwone pudełeczko i szybko odszedł zawstydzony.
- Ale, Mateusz! Ja… - podbiegła do niego, i nie bardzo wiedząc, co zrobić… pocałowała go. Była taka szczęśliwa. A więc to tak. Mateusz ją kocha. Tak przyjemnie było znów dotknąć jego warg.
Przytulili się. Mel spostrzegła Kingę, przyglądającą się im z oddali. Uśmiechała się serdecznie.

- Czy…może poszłabyś gdzieś ze mną? D..do mnie? - spytał oszołomiony Mateusz.
- Chętnie. Ale ja dzisiaj pracuję. Do 24.00. - zarumieniła się pod jego spojrzeniem.
- A po pracy? - spytał nieśmiało.
- Tak. - odpowiedziała poważnie. - Niech tak będzie.


W pracy nie zwracała na nic uwagi. Była taka szczęśliwa. Chodziła do stolików i uśmiechała się do wszystkich promiennie. Mateusz JĄ KOCHA. Tylko JĄ! To takie wspaniałe uczucie. Cały świat wydawał się być cudowny. Jak pięknie jest żyć. A teraz…teraz czekała ją najwspanialsza randka na świecie…
Gdy podchodziła do stolika jakiegoś pulchnego faceta, zauważyła Burnckiego. Wchodził do baru. W towarzystwie Sandry. To pewne.
Malwina schowała się szybko za barem i zwróciła do Basi:
- Psst. Jest tutaj mój nauczyciel. - wskazała go palcem. - Możesz obsłużyć ten stolik i inne w pobliżu? Nie chcę, żeby mnie zauważył.
- Jasne. - zgodziła się tamta.
- Niemożliwe - rozmyślała Malwina. - Cały czas są razem - nagle ją olśniło. - Może przyjdą tu jeszcze kiedyś? Mogłabym wziąć aparat i zrobić im zdjęcia. Burncki miałby kłopoty. Przemyślę to. - uznała w końcu i poszła obsłużyć klientów.
Po skończonej pracy, czuła duże zmęczenie, ale jej radość ze zbliżającego się spotkania, była ogromna. Stałą na przystanku i modliła się, żeby nikt jej nie zaatakował. Na szczęście wszystko skończyło się pomyślnie. Przyjechała do domu, wzięła szybki prysznic, umyła głowę i spryskała się perfumami. Nie wiedziała, co ubrać, a chciała wyglądać niepowtarzalnie. W końcu znalazła starą, bladoróżową, trochę poprutą sukienkę. Podszyła ją szybciutko, lekko wyczyściła wilgotną szmatką i beształa się w duchu, że nie pomyślała o tym wcześniej. Wysuszyła i poczesała włosy. Była 1.35. Wiedziała, że Mateusz już na nią czekał. Zrobiła jeszcze lekki makijaż i po cichutku zeszła na dół. Stał tam. Miał na sobie śliczną, błękitną bluzkę. Uśmiechnął się szarmancko i pocałował Mel w usta.

- O, założyłaś łańcuszek.
- Tak, dziękuję. Jest śliczny. - uśmiechnęła się wdzięcznie. Przypomniała sobie czerwone pudełeczko, które je dał. Widniał na nom napis: „Kocham Cię”. Dwa najwspanialsze słowa…
Wsiedli do taksówki i rozmawiali wesoło. O niczym.
Gdy podjechali pod dom, światła były zgaszone.
- Rodziców nie ma. - odparł, jakby zgadując, Mateusz.
Weszli do środka. Chłopak nalał im wina. Mel oglądała zdjęcia rodzinne w salonie, śmiejąc się z Matiego w olbrzymim pampersie. Nagle zamilkli. No, bo o czym tu rozmawiać? Przecież wszystko jest jasne.
Mateusz podszedł do dziewczyny i lekko ją pocałował. Odwzajemniła pocałunek.
- Na pewno tego chcesz? - spytał.
- Tak. - odpowiedziała poważnie.
Objął ją ramieniem.



Cały drugi semestr był dla Malwiny wybuchową mieszanką - szczęścia, smutku i ogromnego zapracowania. Świetnie układało jej się z Kingą i Mateuszem. Przyjaciółka naprawdę cieszyła się z udanego związku Mel. A Mati…był CUDOWNY. Jak zawsze. Spędzali ze sobą dużo czasu, odbierał Malwinę z pracy. Często zostawał na noc (za co karciła wzrokiem właścicielka mieszkania), a później razem jechali na zajęcia.
Tata dzwonił dwa razy w tygodniu i posyłał Mel niewielkie sumy pieniędzy. Obiecał, że pojadą gdzieś razem na wakacje.
Niestety, mama zbyt zaabsorbowana Romanem (i pracą), który nie robił nic, by wreszcie coś zarabiać, prawie w ogóle nie utrzymywała kontaktów z córką. To Malwina do niej dzwoniła.
Miała teraz mnóstwo obowiązków i starała się niczego nie zaniedbywać. Ustalała listę rzeczy, które musi załatwić i ściśle jej przestrzegała. Żyła bardzo oszczędnie, ledwo starczało do pierwszego. Zaopatrywała się w tanich sklepach z żywnością, tylko czasami gotowała obiady. Nie miała na nie czasu i pieniędzy. Przez niesystematyczne jedzenie schudła pięć kilo i wyglądała mizerniej, niż zwykle. Ubrania na niej wisiały, a większość z nich była już bardzo sprana, niemodna i stara.
Mateusz i Kinga widzieli, jak wielki trud wkłada w pracę i naukę, jak niewiele ma pieniędzy i jak bardzo stara się nie załamywać. Wspierali ją, stawiali hamburgery i pizzę (co strasznie zawstydzało Malwinę), a na urodziny w marcu kupili dwie śliczne, różowe bluzeczki i parę dżinsów.

Dziewczyna starała się nie pokazywać, jak skromnie żyje i nie wzbudzać litości. Ale oni, jako prawdziwi przyjaciele, znali jej sytuację i postępowali, jak serduszka im podpowiadały.
Egzaminy końcowe cała trójka napisała dobrze., ale oczywiście Malwina była najlepsza. Miała same piątki, oprócz z przedmiotu Burnckiego. Ale i z niego miała nadzwyczaj dobrą ocenę - czwórkę. Nauczyciel skomentował to tak, że jest to bardzo słaba „czwórczyna”, aczkolwiek wystawił ją „z litości dla tego małego mózgu”. Komentarz iście w jego stylu, ale to już nie obchodziło dziewczyny. Już dawno przestała się nic specjalnie przejmować. Dojrzała, stała się pewniejsza siebie i wiedziała, że piątka u Burnckiego nic nie zmieniłaby w jej życiu.
Pewnego lipcowego popołudnia, kiedy Mateusz i Malwina spacerowali alejkami parku Gombrowicza i planowali wspólne wakacje, w torebce dziewczyny rozległ się znajomy dźwięk. Wyjęła stary model Siemens-a i odebrała.
- Mel!!! - usłyszała w słuchawce przeraźliwy głos przyjaciółki.

C.D.N…
  Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 2 (0 użytkownik(ów) i 2 gości)
 
Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 09:31.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023