Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 19.12.2008, 13:54   #1
Libby
Administrator
 
Avatar Libby
 
Zarejestrowany: 17.01.2006
Skąd: z kabiny F-14 Tomcat
Płeć: Kobieta
Postów: 3,863
Reputacja: 15
Domyślnie Odp: Krwawe Przeznaczenie...

Może do niedzieli jakoś wytrwam, ale to trochę długo .
__________________
Libby jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 19.12.2008, 16:09   #2
Vipera
 
Avatar Vipera
 
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,409
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Krwawe Przeznaczenie...

To wszystko spowodowane nadmiarem wolnego czasu.
A co tam! mogę zaszaleć jeszcze raz... święta idą! Kolejny odcinek jutro popołudniu. Teraz już z górki, do końca...
__________________
Melodia Strachu v2
Wattpad
Vipera jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 19.12.2008, 16:21   #3
Vipera
 
Avatar Vipera
 
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,409
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Krwawe Przeznaczenie...

Na pewno zabiorę się za czwarty rozdział kontynuacji i planuję skończyć fanficka, zaczętego rok temu

A co... jakieś życzenie? hihi
__________________
Melodia Strachu v2
Wattpad
Vipera jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 19.12.2008, 23:47   #4
Vipera
 
Avatar Vipera
 
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,409
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Krwawe Przeznaczenie...

Tu się nie zgodzę... cechy wampirów mieszałam z różnych książek, ale to dopiero będzie można zauważyć pod koniec. Wilkołaki są całkowicie inne niż w "Zmierzchu" gdyż nie zmieniają swojej formy i walczą bronią. Zresztą to samo wampiry...no i co najważniejsze, nie zmieniają poprzez "jad".
W każdym razie miło mi, że ci sie podoba.
__________________
Melodia Strachu v2
Wattpad
Vipera jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 20.12.2008, 14:31   #5
Vipera
 
Avatar Vipera
 
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,409
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Krwawe Przeznaczenie...

Może następny dwa w jednym?


Z Rogerem pożegnałam się pod samym domem. Weszłam do środka i zamknęłam odruchowo drzwi na klucz. Wszędzie panowała nieznośna cisza. Czyżbym była sama w domu? Weszłam na piętro i udałam się do pokoju po pidżamę, gdyż planowałam wziąć ciepły prysznic. Nie wiem dlaczego, ale miałam dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu, jednak nikogo nie zauważyłam, więc spokojnie udałam się do łazienki. Zamknęłam kabinę i odkręciłam wodę. Właśnie tego było mi trzeba. Czułam jak moje zziębnięte od deszczu ciało, rozluźnia się. Do pełni szczęścia brakowało tylko herbaty z cytryną i ciepłego łóżeczka.
Ubrałam spodnie i bluzkę bokserkę w których spałam i pomaszerowałam do pokoju. Nie chciało mi się już schodzić do kuchni, gdyż złapało mnie potworne zmęczenie. Podeszłam do łóżka i szybkim ruchem ręki, zapaliłam lampkę. Jej światło, momentalnie oświetliło całe pomieszczenie. Znowu poczułam to samo uczucie, jednak tym razem towarzyszyły mu dreszcze. Odwróciłam się w stronę okna i spojrzałam na stojący obok fotel. Zamarłam.
Zauważyłam, że ktoś tam siedzi. Niestety światło sięgało tylko okolić butów, a więc mogłam wywnioskować tylko tyle, że to mężczyzna. Szybko podniosłam się z posłania i przywarłam plecami do ściany. Czułam oszalałe bicie serca i przyśpieszony oddech. Czyżby to któryś z wilkołaków po mnie przyszedł? Czyli jednak Michael się mylił?!
Nagle postać położyła dłoń na opieradle i powoli wstała, ustawiając się w najbardziej widocznym miejscu.
-Przestraszyłem cię? Przepraszam.- powiedział Seth, robiąc krok do przodu.
-C-co ty tu robisz?- zapytałam, kiedy wróciła mi mowa.
-Michael pojechał pomóc Wiki, a ja skorzystałem z okazji i przyszedłem cię przeprosić.- podszedł do okna i usiadł na parapecie, cały czas bacznie mi się przyglądał. Kiedy wróciłam do siebie, odetchnęłam głośno i ponownie usiadłam na łóżku.
-Czy wampiry nie uznają czegoś takiego jak pukanie? Trochę prywatności...- powiedziałam z oburzeniem.
-A wpuściłabyś mnie?
-Nie
-Właśnie. Słuchaj... zachowałem się dzisiaj niestosownie i głupio się z tym czuję. Jestem tu po to, aby cię pilnować a nie zrobić krzywdę.- powiedział poważnie.- To prawda, że masz specyficzny zapach... taki, jakiego nie spotkałem jeszcze nigdy i któremu trudno się oprzeć... jednak z mojej strony nic ci nie grozi. Przynajmniej będę się starał z całych sił. Naprawdę, nie chcę abyś się mnie bała.

Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam mu w oczy. Były jak zwykle piękne. Pomyślałam, że nie powinnam być na niego zła. W sumie, to nie zrobił nic złego. Gdyby chciał mnie skrzywdzić, to zrobiłby to już dawno, a on przecież uratował mnie przed wilkołakami i nawet mu za to nie podziękowałam. Czułam się strasznie głupio. Ten oto zabójczo piękny wampir, który sierdził właśnie przede mną... niedawno mnie ocalił, a ja rzucałam fochem za głupi tekst.
-Um...Seth...- zaczęłam nieśmiało, czując, że zalewają mnie rumieńce z niewiadomego powodu. Przecież wcale nie zamierzałam wyznać mu miłości!- ja również chciałam cię przeprosić i podziękować.
-Za co?- zapytał ze zdziwioną miną.
-Jak to za co? Gdyby nie ty, to albo bym nie żyła, albo biegałabym beztrosko jako wilkołak.
-Aaa, to o to chodzi. Nie ma sprawy... zawsze do usług.- powiedział, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Przez chwilę wpatrywałam się w niego jak w obrazek, kiedy nagle zebrało mnie na kichanie. Chyba jednak spacer nie wyszedł mi na zdrowie.
-No tak... jeszcze przeze mnie będziesz chora.- westchnął ciężko, podchodząc bliżej łóżka.- właź pod kołdrę, a ja zrobię ci herbatę.
-Seth... daj spokój, nie musisz...- powiedziałam pośpiesznie, powstrzymując się od kolejnej serii kichnięć.
-Ale chcę i bez gadania...- po tych słowach zniknął za drzwiami.
Pięknie. Jeszcze tego brakowało, żeby zajmował się mną kolega Michaela. Jestem beznadziejna! Wyciągnęłam z szuflady chusteczki do nosa i przykryłam się szczelnie kołdrą.

Chwilę później do pokoju wszedł Seth z kubkiem herbaty w ręku. Postawił go na szafce obok łóżka i migiem zajął miejsce na fotelu. Podziękowałam mu w przerwie od smarkania nosa, a następnie spojrzałam przez okno. Nadal padało. Deszcz bębnił w szyby i zdawało się nawet, że za chwilę możemy spodziewać się burzy. Przypomniałam sobie, że od powrotu nie widziałam Michaela. Czyżby poszedł na polowanie? Zerknęłam za zegarek, a zaraz później na czarnowłosego o grobowej minie.
-Gdzie Michael?- zapytałam
-Mówiłem już, że pojechał do Wiki.- odpowiedział nieco zbity z tropu.
-Przepraszam...musiałam nie słuchać.- bąknęłam nieśmiało
-Nie da się ukryć. Tak właściwie, to Wiki miała nadzieję, że w końcu cię pozna... niestety wyszłaś, więc Michael pojechał sam.
-Poznać mnie?- nie ukrywam, że trochę zszokowała mnie ta wiadomość. Dlaczego niby, siostra Setha, chce mnie poznać?
-Michael opowiadał jej o tobie, no a ja napomknąłem o twoich zdolnościach... ona ma podobne. No i oczywiście ona też pomaga w sprawie z psami...
-No tak... „a ciuu”
-Na zdrowie..- powiedział, uśmiechając się lekko.- Mam nadzieję, że odwiedzisz nas, kiedy już wyzdrowiejesz.
Spojrzałam na niego i przełknęłam ślinę. Nie uśmiechało mi się przebywać w domu pełnym wampirów. W sumie to mieszkam z jednym, ale to nie to samo. Wiedziałam, że z bratem jestem bezpieczna, natomiast oni...
-Boisz się?- zapytał- rozumiem... masz prawo. Może to zły pomysł... nie chcę aby...
-Nie, nie! Seth... przyjdę...- przerwałam mu pośpiesznie. Zobaczyłam jego smutną minę i poczułam ucisk na sercu. W takim momencie zgodziłabym się raczej na wszystko. Jak on to robi?
-Naprawdę? Wiesz... tam będą same wampiry...- powiedział spoglądając na mnie podejrzliwie.
-Oczywiście, przyjęłam to do wiadomości.
Później siedzieliśmy tak jeszcze jakiś czas i rozmawialiśmy. Właściwie to nie wiedziałam po co przebywał ze mną tak długo, bo przecież w domu nic mi nie groziło... jednak nie chciałam aby wychodził. Był taki przepiękny, a jego głos tak spokojny i ciepły. Kiedy się uśmiechał, czułam szybsze bicie serca. Byłam już tak zmęczona, że ledwo co widziałam. Nie chciałam usypiać. Nie chciałam stracić go z oczu, ale niestety nie udało mi się. Mimo wszystkich starań... usnęłam. Kiedy obudziłam się, zegar wybił 10 rano. Rozejrzałam się po pokoju. Setha oczywiście już nie było. Wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki, aby umyć twarz i związać włosy.
W kuchni zastałam Michaela, czytającego poranną gazetę. Przeszłam obok, z zamiarem napicia się zimnego mleka.

-Co ty zamierzasz zrobić z tym mlekiem?- usłyszałam niezwykle poważny głos brata.
-Eee... no...napić się. Coś nie tak?- zapytałam odwracając się w jego stronę, nieco zbita z tropu.
-Mam nadzieję, że miałaś w planie zagrzanie go...- odłożył gazetę i uśmiechnął się diabelsko.
-Właściwie to nie... nie lubię ciepłego mleka. Dobrze o tym wiesz...- powiedziałam wyciągając z szafki szklankę. Przechyliłam karton, kiedy Michael błyskawicznym ruchem pozbawił mnie szklanki.
-Oszalałaś? Wypijesz ciepłą herbatę, ubierzesz się grubo i jedziemy do lekarza!- powiedział ostro, sięgając po czajnik. Odstawiłam mleko na szafkę i posłałam mu mordercze spojrzenie. Co to ma znaczyć? Zachowuje się gorzej od matki...- Nie rób takiej miny... wolisz chorować jak wróci matka? Masz zamiar siedzieć cały tydzień w łóżku pod trzema kołdrami z termometrem?
-Ale...
-Żadne ale... idź się przebrać a ja zrobię ci śniadanie. Jeśli pojedziemy wcześniej, to będzie mniej ludzi.
Nie miałam innego wyjścia. Westchnęłam głośno i pomaszerowałam do pokoju. Kilka minut po 11 byliśmy u lekarza. Czułam się w miarę dobrze, a jednak okazało się, że mam początki grypy. Czekał mnie cały tydzień siedzenia w domu i nudzenia się. Miałam nadzieję, że ktoś mnie chociaż odwiedzi.
Przez cały ten czas Michael pilnował mnie, abym nigdzie nie wychodziła. Czasami zaczynałam się go bać... nie było nawet szans zapomnienia o tabletkach. Przy każdym posiłku, kładł mi je obok talerza i czekał aż połknę. Pamięć wampirów... niewiarygodna! Po kilku dniach zaczęłam wracać do zdrowia. Przyszła nawet Clover, sprawdzić jak się czuje, a co najlepsze... zadzwonił Roger! Sama nie wiem skąd miał mój numer, ale nie obchodziło mnie to zbytnio. Strasznie się ucieszyłam. Rozmawialiśmy chyba z godzinę, a kiedy się rozłączył... pod dom podjechał samochód. Podeszłam do okna i odkłoniłam firankę. Wróciła mama, obładowana torbami. Zastanawiałam się, czy brat pójdzie jej pomóc, ale jednak nie. Wyszłam z pokoju i zapukałam do jego drzwi. Nikt nie odpowiedział, a więc pewnie nie ma go w domu. Ostatnio relacje między nimi nie były za dobre. Michael unikał mamy jak ognia i spotykał się z nią tylko wtedy, kiedy musiał. Nie wiem o co tym razem poszło, ale domyślam się, że o coś poważnego. Chwilę później usłyszałam trzask drzwi i radosny krzyk rodzicielki.
-Sarah kochanie... wróciłam!
-Witaj...- powiedziałam schodząc po schodach. Mama położyła wszystko na podłogę i rzuciła mi się na szyję. Wyciskała mnie za wszystkie czasy, a następnie zmierzyła dokładnie z góry na dół. No tak... zapomniałam, że przecież nie widziałyśmy się od mojego wyjazdu i nawet nie widziała mojej zmiany. Myślałam, że teraz będzie zadowolona, lecz nie. Westchnęła głęboko poklepała mnie po ramieniu.
-Co ona z tobą zrobiła w ten Ameryce...- powiedziała.- jesteś taka chuda...
-Nareszcie jestem taka, jaką zawsze chciałam być. Nie mam pojęcia co ci znowu nie pasuje.- mruknęłam z oburzeniem. Zapomniałam, że przecież pani prokurator nie da się zadowolić.
-Ponadto masz podkrążone oczy i jesteś strasznie blada...- no i jak zwykle mnie nie słucha. Czasami miałam ochotę krzyknąć!
-Jestem przeziębiona... to normalne...
-Byłaś u lekarza?
-Tak. Brałam leki i wracam do zdrowia.

-Cieszę się kochanie... a gdzie Michael?- zapytała rozglądając się po pomieszczeniu.
-Nie wiem.
Na tym nasza rozmowa dobiegła końca. Późnym wieczorem wrócił brat. Zrobił to tak cicho, że nawet bym o tym nie wiedziała, gdyby nie to, że przyszedł do mojego pokoju. Tego dnia wyglądał na zmęczonego, a jego oczy były dość ciemne. Podszedł do mnie, usiadł obok na łóżku i wbił wzrok w podłogę.
-Nie słyszałam jak wchodziłeś...- powiedziałam odkładając książkę.
-Wszedłem przez okno.
-Dlaczego unikasz mamy? Czy coś się stało, kiedy byłam u Sashy?- zapytałam.
-Uderzyłem Jamesa...
-Jak to? Dlaczego?- zapytałam nieco zszokowana. Przecież on ma tyle siły, że mógłby mu rozwalić czaszkę jednym uderzeniem.
-Spotkałem go w mieście, jakieś dwa tygodnie po twoim wyjeździe. Śledziłem wtedy jednego psa, kiedy podszedł do mnie James i zaczął nawijać, jak gdyby nic się nie stało. Pytał co u mnie słychać i mówił jaki to jest zadowolony, że nic mi się nie stało. Wkurzyłem się wtedy! Ten ciul zostawił mnie samego, widząc, że mnie leją...i miał jeszcze czelność w ogóle do mnie podejść? Miałem ochotę go zabić! Gdyby nie David, który w porę się zjawił... rozszarpałbym kolesia na kawałki!- powiedział głośno, spoglądając mi w oczy. Był zdenerwowany, ale też rozżalony... domyślam się, co musiał wtedy czuć. James był jego przyjacielem.
-Matka się o tym dowiedziała?
-Tak... oczywiście mamusia Jamesa od razu przybiegła naskarżyć. Jej synalek nigdy nie umiał załatwiać spraw po męsku... zwykła ciota! Boże... jak ja mogłem uważać go za przyjaciela!- powiedział zaciskając pięść. Tak bardzo mi było przykro. Chciałam go pocieszyć, ale nie wiedziałam jak i to było najgorsze. Przysunęłam się do niego i pogłaskałam go po ramieniu, na co od razu zareagował. Odwrócił się w moja stronę i posłał mi lekki uśmiech.
-Złamałem mu rękę i obiłem szczękę...- powiedział po chwili już normalnym tonem.- Jego matka chciała wnosić sprawę o pobicie, ale James tego nie chciał. Oczywiście nasza przykładna pani prokurator, bała się, że sprawa rozejdzie się po mieście, więc zapłaciła babie, żeby siedziała cicho. Na dodatek kazała mi przeprosić Jamesa...
-Chyba tego nie zrobiłeś?
-Oczywiście, że nie... nie mam go za co przepraszać. Należało mu się!

-Dlatego wyszedłeś dzisiaj przed przyjazdem matki? Zapewne wierciłaby ci dziurę w brzuchu...
-Na pewno, dlatego postanowiłem się wyprowadzić. Mam dość mieszkania z matką pod jednym dachem. Nienawidzę tego domu...- powiedział podchodząc do okna. Oparł się o parapet i westchnął ciężko. Przez jakiś czas siedziałam w bezruchu. Michael się wyprowadza... nie wyobrażałam sobie tego. Robi mi to właśnie teraz, kiedy go odzyskałam? Brat chce mnie zostawić, a ja nawet nie zdążyłam się nim nacieszyć. Poczułam dziwny ucisk w żołądku. Usiadłam po turecku na łóżku i spojrzałam na dłonie.
-Siostra... co ci jest?- zapytał. Nie odpowiedziałam. Usłyszałam jak podchodzi bliżej.- Sarah...
-Nic...
-Sarah! Spójrz na mnie...- pochylił się na de mną i prawa dłonią przechylił mi głowę.- Nie zostawię cię. Nie martw się.
-Dokąd masz zamiar się przenieść? Za co?
-Nie wiem jeszcze, ale na pewno w obrębie Londynu.- powiedział spokojnie.- Pieniądze mam...
-Michael... musisz?- zapytałam. Łzy cisnęły mi się do oczu. Z ledwością je powstrzymywałam. Nie chciałam się przy nim rozpłakać. Nie teraz.
-Muszę. Zrozum... to jeszcze nic, ale z czasem będzie coraz gorzej. Wiem to, dlatego chcę zejść jej z oczu. To, że zmieniam miejsce zamieszkania, to nie znaczy, że nie będę utrzymywał z tobą kontaktu. Prócz tego nic się nie zmieni... obiecuje.
-Dziękuje!- powiedziałam ocierając łzę, której niestety nie udało mi się powstrzymać.
__________________
Melodia Strachu v2
Wattpad
Vipera jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 20.12.2008, 14:56   #6
Vipera
 
Avatar Vipera
 
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,409
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Krwawe Przeznaczenie...

Libby, następny odcinek będzie super długi! aż dwa w jednym... Sarah pójdzie do szkoły dopiero hmm... za dwa odcinki. Musisz uzbroić się w cierpliwość.
A zapomniałam! Dom nie jest bezpieczny dlatego, że mieszka tam wampir. Po prostu znajduje się na terenie należącym do wampirów.
__________________
Melodia Strachu v2
Wattpad
Vipera jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 20.12.2008, 15:10   #7
Vipera
 
Avatar Vipera
 
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,409
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Krwawe Przeznaczenie...

Jej a mnie się właśnie ta bladość najbardziej podoba.
Libby, wytrzymasz... wierze w ciebie
__________________
Melodia Strachu v2
Wattpad
Vipera jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 15.12.2008, 17:54   #8
Vipera
 
Avatar Vipera
 
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,409
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Krwawe Przeznaczenie...

Sorrki, że zdjęcia jakieś takie nijakie, ale nie mam ostatnio weny...
Dobrze, że tekst jest już w pełni gotowy, bo nie wiem co by z tego wyszło
Mam nadzieję, że odc będzie sie podobać, i nie będziecie krzyczeć na mnie, że za szybko dodany.
Miłego czytania


Kiedy weszłam na Londyńskie lotnisko, zegar pokazywał godzinę dwudziestą. Pierwsze co zrobiłam, to włączyłam komórkę i ustawiłam się w kolejce do kontroli. Czułam, że spędzę tam minimum 30 minut. Kolejka była strasznie długa, a kontrolerzy obijali się. Minęło trochę czasu, aż ktoś zaszczyci nas swoją obecnością w okienku. Wyciągnęłam z plecaka lusterko i zabrałam się za poprawianie włosów, gdyż były w totalnym nieładzie. Połowę lotu przespałam, więc można było sobie wyobrazić jak wyglądałam. W momencie kiedy udało mi się w końcu przejść przez kontrolę, zadzwonił telefon. Usiadłam na pobliskiej ławce i zaczęłam gorączkowo przeszukiwać plecak. Co za kretynka ze mnie! Zamiast wsadzić komórkę do kieszeni, to wrzuciłam ją między wszystkie rupiecie. No pięknie... kiedy wreszcie się do niej dogrzebałam, to Michael się rozłączył. Pewnie czeka już gdzieś na mnie, a ja nie mam pieniędzy, żeby oddzwonić. Trudno. Może domyśli się i zadzwoni ponownie.
Zapięłam plecak, zarzuciłam go na ramię i ruszyłam przed siebie po walizkę. W pomieszczeniu w którym następuje odbiór bagaży, tłoczyło się pełno ludzi. Wszyscy z niecierpliwością wypatrywali swoich rzeczy, aby móc jechać do domu. Taśma jeszcze nie ruszyła, a ja czułam, że muszę skorzystać z toalety. Nie wiedziałam ile to jeszcze będzie trwać, więc stwierdziłam, że poszukam ubikacji. W końcu walizka nie ucieknie, a ja wrócę za chwilę. Odwróciłam się na pięcie i pomknęłam w stronę wyjścia. Dokoła zrobiło się dość przejrzyście gdyż wszyscy poszli po walizki, więc bez trudu znalazłam to, czego szukałam. Niestety zauważyłam też osobę, której nie chciałabym już nigdy zobaczyć. Ciemnowłosy mężczyzna o ciemnych, zmrużonych oczach i wściekłej minie... siedział nieopodal na ławce i wpatrywał się we mnie z obrzydzeniem. Przerażona chwyciłam mocniej plecak i weszłam do WC, zamykając za sobą drzwi z trzaskiem. Chociaż załatwiłam swoje potrzeby dużo szybciej... opuściłam kabinę dopiero po piętnastu minutach. Bałam się wyjść na zewnątrz i stanąć oko w oko z owym mężczyzną. Zrobiło mi się gorąco. Czego on ode mnie chce? A co najważniejsze... skąd wiedział, że jestem w kraju? Nagle usłyszałam dzwonek telefonu, który straszliwie mnie przestraszył. Drżącymi dłońmi podniosłam klapkę.
-Gdzie jesteś Sarah?- zapytał Michael- Mam już twój bagaż i czekam na zewnątrz.
-J..j..jestem w w..w.c- odpowiedziałam powoli. Starałam się, aby mój głos był normalny, ale nic z tego nie wyszło.
-Twój głos drży... co się stało?- zapytał zaniepokojony. Właściwie to nic się jeszcze nie stało, ale boję się wyjść z łazienki. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Wszystko ok. i zaraz wyjdę, czy też jakiś zboczeniec się na mnie czai lub jakiś morderca?- Sarah...
-T..ten facet...- zaczęłam, ale głos ugrzązł mi w gardle. Miałam nadzieję, że brat kapnie się o jakiego faceta chodzi.
-Jaki facet? Ktoś cię śledzi?
-Ten co ostatnio. Siedzi tam... czeka na mnie.- podeszłam do drzwi i uchyliłam je lekko. Teraz na ławce siedziało dwóch mężczyzn. Ciemnowłosy w towarzystwie rudego. Oboje z tym samym wyrazem twarzy, rozmawiali ze sobą bardzo szybko. Zamknęłam drzwi i przełożyłam słuchawkę do prawej ręki.- Michael... nie wiem co robić. Boje się wyjść!
-W którym dokładnie WC jesteś?- zapytał poważnie. Słyszałam w jego głosie strach a zarazem gniew.
-Niedaleko sklepu z perfumami
-Cholera...daleko. – westchnął- Nie waż mi się stamtąd wychodzić... rozumiesz? Zerkaj co jakiś czas, czy nadal tam siedzi. Nawet jeśli odejdzie, to masz zostać tam gdzie jesteś! Na pewno jest sam?
-Nie... teraz jest ich dwóch.- oparłam się o umywalkę i podparłam głowę ręką.- Michael... dlaczego oni to robią? Co ja zrobiłam? Michael odpowiedz!!- krzyknęłam, słysząc głuchą ciszę po drugiej stronie. Czułam jak łzy spływają mi po policzkach. Jeszcze nigdy w życiu się tak nie bałam. Nigdy.

-Ty nic nie zrobiłaś.
-A więc czego ode mnie chcą?!
-To pewnie jacyś zboczeńcy. Siedź spokojnie i nie wychodź. Zaraz po ciebie przyjdę.- odpowiedział spokojnie. Usłyszałam jak mówi komuś, aby szedł drugą stroną. Czyżby nie był sam?
-Z kim rozmawiałeś?
-Nie wychodź! Spokojnie... zaraz tam będę.- po tych słowach rozłączył się.
Spokojnie. Łatwo mu mówić. Za drzwiami siedzi dwóch facetów, którzy tylko czekają na to aż wyjdę. Nie chce nawet myśleć o tym, co chcą mi zrobić. W każdym razie nie wydaje mi się, że to jacyś napaleni zboczeńcy. Ciemnowłosego widziałam w dniu odlotu. Patrzył na mnie z tym samym obrzydzeniem w oczach, co dzisiaj. Tego rudego natomiast...tak! to ten sam przed którym uciekałam po wyjściu od fryzjera. Później stał pod domem Sashy... a teraz jest tu, w Londynie i czeka aż wyjdę. Boże! Jestem pewna, że Michael mnie okłamuje. Na pewno wie kim oni są...- pomyślałam, wkładając telefon do kieszeni. Po chwili usłyszałam stukot butów. Serce zaczęło mi walić szybciej. Chwyciłam plecak i zamknęłam się w ostatniej kabinie, nasłuchując co się dzieje. Na szczęście były to tylko dwie kobiety, które przyszły się załatwić przed odlotem. Odetchnęłam z ulgą. Od mojej rozmowy z bratem minęły zaledwie 3 minuty. Z każdą sekundą czułam się gorzej. Na każdy dźwięk przechodziły mnie dreszcze. W końcu nastała cisza. Dlaczego musiałam wybrać ubikacje, która jest najdalej od tłoku? Dłużej tego nie wytrzymam! Pomyślałam przecierając załzawione oczy.
W pewnym momencie ciszę przerwał cichy szelest. Podniosłam głowę i rozejrzałam się nerwowo dokoła.
-Psst... Sarah!- głos dobiegał gdzieś z góry, ale nie wiedziałam skąd.- Sarah! Szybko... okno
Powoli i ostrożnie podeszłam do okna, jednak miałam problemy z otworzeniem go. Było za wysoko. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu czegoś na czym mogłam stanąć. Nic takiego nie znalazłam. Byłam w klatce!- Sarah!
-Nie mogę! Za wysoko...- odpowiedziałam rozpaczliwie. Oparłam się obiema dłońmi o ścianę i rozpłakałam się. Już zaczęłam myśleć o samobójstwie, kiedy poczułam, że tracę władzę nad ciałem. Znowu to samo. Znowu widziałam obrazy. Łazienka w której byłam, następnie otoczenie za drzwiami. Ławka na której siedział ciemnowłosy była pusta. Rudy spacerował koło zamkniętego już sklepu z perfumami, natomiast po jego koledze nie było śladu. Teraz z powrotem widziałam toaletę i siebie opartą o ścianę. Dalej okno. Ciemność i padający deszcz. Czarnowłosy, młody mężczyzna oparty o ścianę na zewnątrz i za chwilę ciemność. Otworzyłam oczy i opadłam na podłogę.
-Nie mogę tu zostać...- powiedziałam do siebie przez łzy. Wiedziałam, że Michael kazał mi nigdzie nie wychodzić, ale nie mogłam. Nie chciałam siedzieć i czekać aż w końcu któryś po mnie przyjdzie. Nie było szans abym wyszła oknem. Chwilę później usłyszałam jęk i szybkie kroki. Zamarłam. Teraz już po mnie! Dopadną mnie...
Odsunęłam się odruchowo do tyłu i oparłam plecami o zimne płytki. Ktoś nacisnął na klamkę. Serce podskoczyło mi do gardła.

Drzwi otworzyły się powoli i do pomieszczenia wszedł chłopak, którego widziałam w wizji. Zrobił krok do przodu i wyciągnął rękę w moja stronę.
-Spokojnie... nic ci nie zrobię.
Nie odpowiedziałam.
-Chodźmy stąd. Ich już nie ma...- jego głos był tak spokojny i ciepły. Poczułam, że rozluźniają mi się mięsnie i wraca mi mowa.
-K...kim jesteś?- zapytałam wpatrując się w nieznajomego.
-Eh... przepraszam. Nie przedstawiłem się... jestem Seth. Kolega Michaela...
-Gdzie on jest?
-Sarah, nic ci nie jest?- drzwi ponownie się otworzyły i do środka wpadł Michael.- przepraszam...
Na jego widok puściły mi nerwy i znowu zalałam się łzami. Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję. Poczułam ogromną ulgę. Byłam przekonana, że zginę i już więcej go nie zobaczę.

Kiedy się obudziłam, leżałam w swoim pokoju na łóżku. Właściwie to nie wiedziałam w jaki sposób się tam znalazłam. Ostatnią rzecz jaką pamiętam, to rozmowę z bratem w samochodzie. Usiadłam i przetarłam oczy. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła pierwsza w nocy.
Michael coś przede mną ukrywa. Kiedy zapytałam go o tych facetów... zrobił się jakiś nerwowy. Myślę, że nie chciał mi nic powiedzieć w obecności Setha. Porozumiewał się z nim za pomocą wymiany spojrzeń. Za każdym razem kiedy go o coś zapytałam.
-Michael... kim oni byli?- spytałam wyglądając przez okno.- dlaczego mnie śledzą?
-Nie mam pojęcia.- odpowiedział po chwili.
-Dlaczego mnie okłamujesz? Zawiniłeś im w czymś?
Nic nie odpowiedział. Ścisnął mocno kierownicę i przyśpieszył. Seth zerkał na niego kątem oka. Brat musiał to zauważyć, bo spojrzał na niego, a zaraz potem westchnął głośno.
-Nie znam ich... naprawdę.
-Ale...- w tym momencie Seth włączył się do rozmowy, przerywając mi w połowie zdania.
-Sarah... daj już spokój. Teraz takich zboczeńców pełno na lotniskach.
Później już nikt się nie odezwał. Stwierdziłam, że dalsza rozmowa nie ma sensu. Musiałam poczekać, aż będziemy z bratem sami.
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej pidżamę. Kiedy usiadłam z powrotem na łóżku, usłyszałam pukanie. Drzwi uchyliły się i wszedł Michael.
-Przyszedłem sprawdzić czy śpisz.- powiedział po cichu.
-Nie. Spałam w samolocie.- odpowiedziałam przykrywając się kołdrą.- Jak się tu znalazłam?
-Przyniosłem cię. Usnęłaś w samochodzie.- na jego twarzy pojawił się łagodny uśmiech.- Strasznie się zmieniłaś. Wyglądasz naprawdę świetnie.
-Dziękuję. Michael...- nie wiedziałam jak zacząć rozmowę. Chciałam mieć to już za sobą.- usiądź.
Spojrzał na mnie ze zdziwieniem, ale uczynił co mu powiedziałam.
-Ufasz mi?- zapytałam spoglądając w jego rubinowe oczy.
-Dlaczego pytasz?
-Po prostu odpowiedz.
-Tak- powiedział po krótkim namyśle.
-A więc powiedz mi o co chodzi.- nadal wpatrywałam mu się w oczy. Dostrzegłam na jego twarzy zakłopotanie. Odwrócił wzrok i wbił go w podłogę.- powiedz mi kim oni byli i czego ode mnie chcą.
-Nie wiem...
-Proszę...
-Sarah...naprawdę
-Michael proszę cię... przestań mnie okłamywać! Wiem, że masz z tym coś wspólnego. Jestem pewna, że wiesz kim oni są, ale nie chcesz mi powiedzieć. Spójrz mi w oczy.- przysunęłam się do niego i odwróciłam mu twarz tak, aby widzieć jego minę.- Nie wmawiaj mi, że to zwykli zboczeńcy, bo dobrze wiesz, że to nie możliwe. Nie jestem głupia. Tego ciemnego widziałam przed wylotem do Ameryki, a jego kolegę widziałam na miejscu. Śledził mnie...
Teraz wpatrywał się we mnie zszokowany. Zapomniałam, że o tym mu jeszcze nie mówiłam.
-Jak to?
-Kiedy wracałam od fryzjera, to rudy szedł za mną. Trzymał się z daleka, ale jednak mnie śledził. Schowałam się w jakimś zaułku. Bałam się, że chce mi coś zrobić. Potem miałam jakieś dziwne wizje... tak naprawdę tylko dzięki nim udało mi się uciec. Tego samego wieczora stał pod domem Sashy... znaczy był samochodem.- ciągnęłam- Następnym razem widziałam ich obu, tutaj na lotnisku. Siedzieli na ławce i czekali na mnie. Jak to wytłumaczysz? A te wizje?
Nie odpowiadał. Wstał i podszedł do okna.
-To dotyczy też mnie... mam prawo wiedzieć co się dzieje! Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? Seth ci zabronił? To o niego...

-Cholera... Sarah, ja chce ci powiedzieć! Nawet nie wiesz jak bardzo... ale nie mogę!- krzyknął uderzając pięścią w ścianę. Zrobił to z taką siłą, że aż kawałek farby spadł z sufitu.- Nie zrozumiesz tego..
-Skąd ta pewność?
Odwrócił się w moją stronę i usiadł na parapecie. Jego oczy lśniły w świetle lampki nocnej. W tym momencie dokładnie mu się przyjrzałam. Kiedy wrócił po miesiącu nieobecności, wydawało mi się, że się zmienił. Teraz kiedy patrzyłam na niego w tym świetle... zrozumiałam, że tak naprawdę jest całkiem inny. Oczywiście idzie poznać, że to mój brat... ale jednak to nie ten sam chłopak. Jego zielone oczy już od dawna były w kolorze rubinu. Blada cera i te wręcz idealne rysy twarzy. Lśniące, ciemno brązowe włosy i długie czarne rzęsy. Wyglądał jak najprzystojniejszy super model po przeróbkach komputerowych. Był po prostu idealny! Nawet nie zauważyłam, że zniknęła mu blizna z czoła, którą miał od dziecka. Pod każdym względem różnił się od mojego dawnego brata.
-Jak zauważyłaś... zmieniłem się.- zaczął- nie tylko pod względem wyglądu, ale też zachowania. Utraciłem większość moich dawnych nawyków, zerwałem stare znajomości... skończyłem z dawnym życiem.
-Wszystko po powrocie z Glasgow... ale czemu?- miałam nadzieję, że wreszcie dowiem się wszystkiego.- czy coś się wydarzyło w czasie twojego pobytu tam? Co spowodowało, że tak bardzo się zmieniłeś?
-Owszem... to co wydarzyło się w Glasgow, zmieniło moje życie. Już nic, nigdy nie będzie takie samo.
-Możesz jaśniej?- zapytałam nieco zbita z tropu. Nie miałam pojęcia do czego zmierza.
-Nie mogę. Zresztą nie uwierzysz. Ale z jednym miałaś rację... wtedy przy śniadaniu.- odpowiedział otwierając drzwi. Właściwie to... jak on się znalazł tam, skoro jeszcze niedawno siedział na parapecie?
Teraz to naprawdę mi namieszał. Co ja mu wtedy powiedziałam? Wyzywałam go...byłam zła.
-Dobra już wiem... jesteś Wampirem?- palnęłam głupotę. W sumie to, właśnie tak go wtedy nazwałam. Wampir żywiący się cudzym nieszczęściem. Podrapałam się po głowie i zaczęłam się śmiać. Nie wiedziałam, że mogę wymyślić coś tak absurdalnego. Przetarłam oczy, gdyż popłakałam się ze śmiechu i spojrzałam na Michaela. Stał oparty o framugę drzwi i patrzył tępo w ścianę. Ku mojemu zdziwieniu nie zauważyłam aby się uśmiechnął. Czyżby... Nagle przypomniała mi się książka, którą czytałam w samolocie w czasie lotu do NY. Horror o wampirach... taki jakie lubię. Blade postacie o pięknych twarzach i lśniących włosach. Mroczne istoty uwodzące swoje ofiary, pięknym wyglądem. Szybkie, ciche i zwinne jak koty.
Wybałuszyłam oczy. Wszystko się zgadza. Spojrzałam na Michaela z przerażeniem. Ten nadal stał w tej samej pozycji, ale teraz wpatrywał się we mnie z uśmiechem.

-Widzisz... nawet nie musiałem ci nic tłumaczyć. Sama się domyśliłaś.
Nie odpowiedziałam.
-To właśnie był jeden z powodów, dla którego nie chciałem ci powiedzieć. Strach.- zamknął drzwi i ponownie podszedł do okna.- Nie chce żebyś się mnie bała. Kiedy byłaś u Sashy... przeczytałem większość twoich książek. Oczywiście połowa z tego nie jest prawdą. No nie patrz się tak na mnie.
Otrząsnęłam się dopiero gdy to powiedział. Siedziałam z otwartymi ustami i wybałuszonymi oczami. Czułam się jak skończona idiotka.
-Przepraszam- wymamrotałam, zalewając się rumieńcem.- wiesz... nie myślałam, że wampiry istnieją. Chociaż muszę się przyznać, że myślałam tak o tobie. Dlaczego mówisz mi to dopiero teraz?
-Zabronili mi się ujawniać. Naprowadziłem cię tylko dlatego iż wiem, że nie jesteś plotkarą i nie dowie się o tym zaraz cały Londyn. I tak by w to nikt nie uwierzył, ale chciałbym abyś to zatrzymała dla siebie.- Podszedł bliżej i usiadł na łóżku. Wydawało mi się, że powinnam się bać. Serce powinno walić mi jak szalone, ale nic takiego się nie działo. Przecież wampiry piją ludzką krew... mordują, a ja siedziałam obok jednego z nich i czułam się bezpiecznie jak nigdy! Może ta wiadomość jeszcze do mnie nie dotarła, a może nie do końca w do wierze?
-Powiesz mi jak...- zapytałam nieśmiało.
-Pojechaliśmy z kumplami do Glasgow. Grała tam fajna kapela i oczywiście nie mogliśmy tego przegapić. W przeddzień poszliśmy do klubu, który prowadził znajomy Jamesa. Okazało się, że koleś potrzebuje zespołu na kilka dni. Zgodziliśmy się, bo zarobilibyśmy dość sporo kasy. Zabalowaliśmy i w nocy wracaliśmy lekko pijani. Wyszliśmy z lokalu tylnim wyjściem, bo James chciał zapalić.. no i wtedy się wszystko zaczęło. Napadło nas czterech kolesi. Dokładniej... jeden z nich był bratem tego czarnego z lotniska. Dostałem takiego strzała w szczękę, że poleciałem na 10 metrów. Tez zastanawiałem się jak to możliwe, że ktoś ma tyle siły i że w ogóle żyję. Kiedy resztkami sił zebrałem się z ziemi, zauważyłem, że zostałem sam. Wszyscy moim kumple uciekli i zostawili mnie na pastwę losu. Byłem na nich wściekły, ale to nie miało znaczenia. I tak za chwilę miałem umrzeć. Oni nie byli ludźmi...- powiedział spoglądając mi w oczy. Chyba chciał sprawdzić moją reakcję.
-Wampiry?- zapytałam
-Nie wampiry, ale ich odwieczni wrogowie. Gdyby nie siostra Setha, Wiktoria... to nie siedziałbym tu teraz z tobą.
-Tzn?
-Seth zabił jednego, a reszta zwiała. Wiktoria zmieniła mnie w wampira kiedy byłem już jedną nogą na drugim świecie. Zrobiło jej się żal, że mam umrzeć w tam młodym wieku. Później zabrali mnie ze sobą. Miałem wielkie szczęście, że ich spotkałem.
-Czyli Seth też jest...
-Tak
-A ci z lotniska są...
-Wilkołakami, którzy chcą zemścić się za śmierć ich kompana. Prawdopodobnie chcieli cię porwać aby zabić, lub w najgorszym wypadku zrobić z ciebie jedną z nich.

Nie mogłam uwierzyć w całą tę historię. Wszystko wydawało mi się takie niewiarygodne! Jeszcze niedawno czytałam o tym w książkach a teraz dowiaduje się, że to wszystko dzieje się naprawdę. Tylko nie wiedziałam czy mam się cieszyć z tego powodu, czy też nie.

PS
Sorrki, za telefon... coś się stało w czasie robienia zdjęć i komórka zniknęła :o
__________________
Melodia Strachu v2
Wattpad
Vipera jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 12.12.2008, 07:50   #9
Flash
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Krwawe Przeznaczenie...

Piękne zdjęcia a tekst jeszcze lepszy. Ogólnie fs b. mi się podoba z niecierpliwością czekam na następny odcinek. Zyskałaś nową czytelniczkę już się nawet domyślam jak potoczą się losy Sarah. Wydaje mi się że Michel albo ten gość z lotniska jest wampirem, zgadłam ?
pzdr. moja ocenka 11/10
  Odpowiedź z Cytatem
stare 14.12.2008, 00:54   #10
Callineck
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Krwawe Przeznaczenie...

No, to Sarah ma wizje, które pomagają jej w momentach zagrożenia Przydatna umiejętność, nie zaprzeczę
Dobrze też że nareszcie zaczęła rozsądnie myśleć o jedzeniu.

Fryzjer jest świetny, a ta jego fryzura przebija wszystko
Ciekawi mnie również buzia Sarah w nowej oprawie.
  Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 
Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 15:55.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023