![]() |
#62 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Luudzie wy byście tak chcieli wszystko wiedzieć od razu. Musi być przecież tajemniczość, zagadka i nowe postacie. Niebawem na pewno wszystko się wyjaśni. Jak na moje oko to są pomocnicami JEGO pewnie jakiegoś króla wampirów czy coś w tym stylu. Właśnie czemu nikt nie zainteresował się NIM tylko zaraz do babek
![]() |
![]() |
![]() |
#63 |
Guest
Postów: n/a
|
![]() |
![]() |
![]() |
#64 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Aaaaa bo myślałam, że mówisz o Anais
![]() ![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#66 |
Zarejestrowany: 05.02.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 286
Reputacja: 10
|
![]() IV ![]() John posadził pod drzewem osmalonego przez płomienie Henry’ego. Mężczyzna wciąż wyglądał jak zahipnotyzowany, rozpamiętując stratę swego samochodu. Gdyby nie stalowy, hoży chwyt młodszego kolegi, byłby spłonął w ogniu. -Opanuj się, człowieku – zbeształ go blondyn, rozglądając się na boki – Coś mi się wydaje, że to nie przypadek, że tu jesteśmy. -To pewnie spisek… -Znowu chcą nas zabić? To się robi nudne… -Nie mówiłem o nas. -Słyszałeś to? -Co? -Nic… Henry był w tym momencie wyraźnie nie do życia. John postąpił kilka kroków do przodu i próbował dostrzec cokolwiek, co mogło spowodować dziwny hałas. Nie miał zamiaru stać się ofiarą, bądź co bądź, swoich pobratymców… Całe życie był tylko połową człowieka. Kiedy się o tym dowiedział, zaczęło mu się wydawać, że jest o wiele więcej rzeczy, których jest tylko marną częścią, że nic nie robi wystarczająco dobrze. Te wszystkie przeszłe wydarzenia tylko utwierdzały go w tym przekonaniu. Ci wszyscy ludzie, których poznał, wydawali się być lepsi od niego we wszystkim. Musiał im wreszcie pokazać, że się mylą. Z drugiej strony, można było znaleźć kilka pozytywnych aspektów… I pomyśleć, że nawet nie pamiętał jak to właściwie się zaczęło. ![]() John otrząsnął się. Co to ma być, rachunek sumienia przed śmiercią? Stojąc i dumając niczego nikomu nie udowodni. Rzucił tylko okiem na Henry’ego, który wciąż tkwił pod drzewem. Teraz na pewno w niczym mu nie pomoże. Z resztą, nie potrzebował niczyjej pomocy. Ba, co więcej, sam przyniesie im na tacy Thomasa, który z wdzięczności odda mu swoje stanowisko. Chociaż to nie był dobry pomysł, John nawet w najmniejszym stopniu nie posiadał zdolności manualnych, a tworzenie obrazów było istotną częścią zajęć szefa… Kilka minut wcześniej był niemal pewien, że w okolicy kręci się kilka wampirów, jednak obecnie już nic takiego nie wyczuwał. Znowu się pomylił? Niemal podskoczył, kiedy spod kurtyny drzew wprost na niego wyleciał wróbel. Gdyby mógł, niechybnie dostałby zawału. Nadludzką siłą pokonując strach i lęk oraz chcąc dopełnić swoje postanowienie zostania bohaterem, wszedł głębiej w las. Wydawało mu się, że to z tej strony dochodziły dźwięki. Chodził w kółko dobre dziesięć minut i jak dotąd nie znalazł nic dziwnego. Jedyne, co zyskał, to mokra koszulka z przyklejonymi doń sosnowymi igłami. Nie widział też nigdzie dymu… Albo całkiem się zgubił, albo deszcz ugasił ten niezbyt duży pożar. Postanowił powrócić do Henry’ego. Kiedy wydawało mu się, że idzie w odpowiednim kierunku, zobaczył to samo drzewo z charakterystycznie rozbudowaną hubą na grubym pniu co kilka minut wcześniej. Pięknie… Skręcił zatem w jeszcze inną stronę. Zatrzymał się wpół kroku, gdy nadepnął na trzeszczącą gałąź*. Spojrzał w dół i.. pod stopami miał jedynie zieloniutki mech. Nie słyszał jeszcze o skrzypiących leśnych porostach. To jakieś zwierzę, czy inny człowiek? Nasłuchiwał przez chwilę i ruszył dalej, stawiając delikatne kroczki. Jakiś czas panowała cisza, którą gwałtownie przerwał kolejny chrzęst. Może odgłosy dochodziły z daleka? John wciąż nie mógł się przyzwyczaić do swoich wyostrzonych zmysłów. Przez swój wzrok nawet zapomniał, że jest noc… Wtem krzaki tuż przed nim zaczęły się intensywnie kołysać i wydawać donośne dźwięki, docierające do młodego wampira ze zdwojoną siłą. -W końcu jakaś żywa dusza! – krzyknęła staruszka, wyłoniwszy się zza drzew. John zdziwił się niezmiernie widząc przed sobą starszą kobietę w gustownym golfiku. To ona cały czas go śledziła? ![]() -Co pani robi w środku lasu o tej porze? – spytał grzecznie, bacznie ją obserwując. -Szłam sobie poboczem, jechała taka strasznie wielka ciężarówka, przestraszyłam się i wskoczyłam do lasu no i się zgubiłam… A taki uroczy chłopczyk co tutaj robi? John wzdrygnął się. Uroczy chłopczyk?! -Szła pani za mną? – spytał, tłumiąc w sobie frustrację. Tylko mama mogła na niego tak mówić. -Ja? Gdzie tam, pętam się tu bez ładu i składu dobrą godzinę. Bałam się, że już nigdy stąd nie wyjdę… Kobieta położyła dłoń na jego piersi i szepnęła cicho do ucha. -Mój wybawco… Blondyn odepchnął ją z niesmakiem, robiąc to najdelikatniej jak umiał. Nie spodziewał się spotkać napalonej babci w środku lasu. Na początku zastanawiał się, czy może przez przypadek nie była wampirem, ale jej krew miała całkowicie ludzki zapach. Sam nie wiedział, co o niej myśleć. Co gorsza, nie widział możliwości pozostawienia jej samej. ∞ -Czemu chodzisz w kółko już od dwudziestu minut? Henry w końcu podniósł się z ziemi i spojrzał na Johna jak na wariata. -Skąd wiesz? -Cały czas cię widziałem spod mojego drzewa… Zaraz, co to za babcia stoi za tobą? -Kolejny słodki młodzieniaszek… - wymamrotała pod nosem i ochoczo wyciągnęła dłoń, oczekując na dżentelmeński pocałunek – Zgubiłam się w lesie… -Czerwony kapturek, cholera jasna – warknął Henry, gwałtownie potrząsając dłonią zniesmaczonej kobiety. W staruszkę wstąpiły nagle tytaniczne siły, godne legendarnego herosa. Mocno ścisnęła dłoń Henry’ego, a drugą ręką chwyciła jego przedramię. Przerzuciła go sobie przez plecy niczym worek kartofli. Zaskoczony egzorcysta rozpłaszczył się na ziemi od ciosu morderczej babci. Instynktownie chciał odpowiedzieć atakiem na atak, jednak starowinka okazała się o wiele szybsza – wymierzyła mu potężny cios w brzuch. Ze zwinnością kota i szybkością F16 wyciągnęła spod niepozornego golfu złowrogo połyskującą broń i wymierzyła w oszołomionego Henry’ego. Palec kobiety spoczął na spuście, a Henry nie miał szans zareagować. Na szczęście z pomocą przybył mu John, robiący dziś za bohatera. Rzucił się na staruszkę z zamiarem wyrwania jej broni. Niestety, jej chwyt był zbyt ciasny, więc zwaliła się na ziemię wraz z pistoletem w pomarszczonej dłoni. Blondyn w pierwszej chwili nie wiedział, co robić. Nie tak miało to wyglądać… Siedząc okrakiem na kobiecie próbował pospiesznie obmyślić jakiś plan awaryjny. Miał ją zabić, mimo że była człowiekiem? W gruncie rzeczy i tak pewnie zostało jej niewiele czasu… Udusić? Wyssać z niej całą krew? Doprowadzić do zawału? Babcia jednak nie miała ochoty odchodzić z tego świata. John przycisnął jej uzbrojoną rękę do ziemi. Wciąż nie chciała puścić. -Czemu chcesz nas zabić? – spytał, jakby trochę z wyrzutem. Kobieta zaśmiała się cicho. Nagle spokojne chichranie zmieniło się w skrzeczący rechot, przywodzący na myśl odgłosy wydawane przez obślizgłą ropuchę. Przestało padać. -Stara kobieta taka ja miałaby nastawać na wasze życie? -A co to było? Samoobrona? Chwilową ciszę przeciął zbolały jęk Henry’ego. Kobieta wykręciła nadgarstek, wykorzystując moment rozproszenia uwagi Johna. Skierowała lufę w stronę jego głowy i nie wahając się ani sekundy nacisnęła na spust. Uf, udało się. Kula trafiła idealnie w środek czoła, odrzucając chłopaka do tyłu. Henry w końcu pozbierał się z ziemi. Krótko mówiąc, sytuacja nie wyglądała za ciekawie. Ten kretyn nie mógł nawet zająć się jedną babcią tak jak trzeba… Jeśli to ona spowodowała zniszczenie samochodu, słono za to zapłaci. Unikając wystrzeliwanych kul niczym Neo, znalazł się przy swym celu. Szyja staruszki zdawała się niemal lśnić i zapraszać do zaciśnięcia na niej dłoni. W pewnym sensie Henry poczuł się jak wampir… Dzieliło go zaledwie kilka centymetrów… Napastniczka wykonała dziwny ruch i z powrotem go „usadziła”. Teraz to ona chciała go zadusić. ![]() Pochwycił leżący nieopodal kamień i walnął nim w głowę kobiety. Zachwiała się, jednak jej wzrok wciąż pozostawał przytomny. Chwila zamroczenia wystarczyła, aby mężczyzna mógł zadać jej potężny cios w kark, po którym zwaliła się bezwładnie na trawę. Sprawdził, czy aby na pewno nie stanowi już zagrożenia. ∞ Lena omiotła wzrokiem ściany mijanych bloków. Mimo ciemności wprost raziły swymi kolorami, dobranymi całkowicie bez gustu. Jakie szczęście, że nie musiała mieszkać w takim szkaradztwie. Pół dnia spędziła pomagając Victorii wszystko ogarnąć, była więc nieco zmęczona. Szczególnie, że cały czas musiała wyperswadowywać z głowy Antoniego pomysł, aby to on został szefem. Na szczęście dość szybko sobie poszedł. ![]() Odwróciła się gwałtownie, kiedy usłyszała za sobą kroki. Nie brzmiały jak stąpanie normalnie idącego człowieka. O wiele bardziej przypominały nieudolne skradanie się. Kilka sekund później zza rogu wychylił się młody chłopak. Na oko jakieś piętnaście, szesnaście lat. -Co tak piękna kobieta robi sama w takiej dzielnicy? –spytał, przygryzając wargę. Był wyraźnie zdenerwowany. -Kto by się spodziewał… - Lena uśmiechnęła się szeroko i zbliżyła się do chłopaka – Lubisz starsze kobiety? -Ja? Znaczy… - zaczął się plątać – To bez znaczenia. -No jasne – szepnęła ujmującym głosem wprost do ucha chłopaka – Szczególnie, że długo nie pożyjesz. Beez zbędnego wahania wbiła sztylet prosto w jego serce. Jak bardzo lubiła patrzeć na te kamienie tkwiące w rękojeści… Światło zawsze tak ładnie się rozszczepiało… Oczy nastolatka zastygły z wyrazem przerażenia. Upadł na ziemię z ziejącą dziurą w piersi. -O kurde – Lena zaśmiała się zakłopotana, obserwując powiększającą się kałużę krwi pod ciałem – A ja myślałam, że to wampir… Zdecydowanie musiała się oddalić. Sama nie wiedziała czemu, ale ruszyła w stronę, z której przybył. Z zażenowaniem odkryła, że cała się trzęsie. Skrzyżowała ręce na piersi udając, że nic specjalnego się nie wydarzyło. To tylko jakiś zboczony dzieciak, po co miałaby się nim przejmować. Miała wiele ważniejszych spraw na głowie. Tylko czemu się nią zainteresował? Pewnie sądził, że jest kolejną dziewczyną , która nie ma nic do zaprezentowania oprócz ładnej twarzy i dużego biustu. O nie, ona zdecydowanie taka nie była. Stanęła jak wryta. Roztrzęsienie powróciło ze zdwojoną mocą. Nie, to niemożliwe. W rogu, będącym miejscem zetknięcia się dwóch sąsiednich budynków leżała nieruchomo młoda kobieta. Lena bardzo dobrze ją znała – te czarne włosy, mocno wymalowane powieki… ![]() Nora była jedną z nielicznych osób w Firmie, które Lena darzyła szczerą sympatią. Teraz leżała na chodniku patrząc niewidzącymi oczami w jakiś odległy punkt. Czując łzy nabiegające jej do oczu, pochyliła się nad przyjaciółką. Nie żyła. Od niedawna. Jeśli to tamten szczeniak, ani trochę nie żałowała tego, co zrobiła… ---------------- *Wersja alternatywna specjalnie dla Call: nadepnął na gałąź, która zrobiła pierdut. Ostatnio edytowane przez scarlett : 22.12.2008 - 18:25 |
![]() |
![]() |
![]() |
#67 |
Administrator
Zarejestrowany: 17.01.2006
Skąd: z kabiny F-14 Tomcat
Płeć: Kobieta
Postów: 3,862
Reputacja: 15
|
![]()
w końcu!
Niezły odcinek! Biedny Henry. Nadal nie może przeboleć auta... Straszne ![]() Tekst o kapturku po prostu miażdży! ![]() ![]() Ciekawa jestem, co to za babcia i czemu ich napadła... Czyżby kolejna osoba z forum? Wątpię, żeby któraś chciała być starowinką ![]() I co to za dzieciak? Dziwne, że OS tak szybko go zabiła. Może to nie on zabił Norę? Wtedy jego śmierć byłaby niepotrzebna. Może lepiej w takim razie, żeby to on był sprawcą... Czekam na kolejny odcinek! Wcale nie będziesz miała spokoju ![]() Było kilka literówek, ale to do przeżycia. Jak widzisz, nie było się czego obawiać ![]()
__________________
![]() Ostatnio edytowane przez Libby : 22.12.2008 - 18:16 |
![]() |
![]() |
![]() |
#68 | |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Padnę kiedyś na zawał przez Ciebie...
Najpierw się nie moge doczekać ma potem boję się czytać. Powstrzymac się też nie mogę. Co do Leny - ups... to jest dopiero wypadek przy pracy ![]() Kurczę, ale zaintrygowałas mnie tą sytuacją... A myślałam że już nic mnie z twojej strony nie zaskoczy. Gratulacje ![]() Biedny Johnuś on kiedyś źle skończy z tą swoja delikatnością... Od razu trzeba było babę unieszkodliwić ![]() A to jego fantastyczne wyczucie kierunku! ![]() ![]() Henryś - jak zawsze piękny, jak zawsze odważny... Nic dodać nic ująć ![]() "Czerwony kapturek" - cały niepowtarzalny urok osobisty Henrysia ![]() ![]() ![]() Co ciekawe, podczas czytania nie zauważyłam błędów (to z ekscytacji naturalnie) ale jutro przeczytam jeszcze raz i jeszcze raz a potem poprawię ![]() Odcinek boski, pisz szybko następny ![]() Obiecany 600 post dla ciebie :* I obiecane błędy ![]() Cytat:
- zająć - bez chwili wahania, albo bez zbędnego wahania - kałużę - bez "o" *Teraz to co innego ![]() Ostatnio edytowane przez Callineck : 22.12.2008 - 18:34 |
|
![]() |
![]() |
#70 |
Zarejestrowany: 27.06.2008
Skąd: Gdynia
Wiek: 31
Płeć: Kobieta
Postów: 1,012
Reputacja: 10
|
![]()
no dobra, 69 post
![]() ciekawie, nawet bardzo... biedny Henryś nie może przeboleć samochodu, John dreptający jak kura i babcia napalony czerwony kapturek byli bardzo śmieszni ^^ gupia, Johna chciała zabić : ( będzie miał teraz dziurę w czole jako pamiątkę. mówi się trudno. Fajnie, ciekawy wypadek przy pracy, nie żal mi tego dzieciaka... I ta martwa przyjaciółka... robi się coraz ciekawiej, nie wiem, co Ty tam jeszcze ponawymyślasz ^^
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna. niepa edit : straszne. mod edit: dla kogo =) niep edit : przestać mi grzebać w sygnie!! mod edit: ok, już nie będę ;] |
![]() |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|