|
![]() |
#2 |
Moderatorka Emerytka
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,666
Reputacja: 53
|
![]()
Jednak nie pisałam odcinka od początku, tylko przerobiłam ten co był. Mimo, że wcześniej weny nie miałam, w trakcie pisania, gdy wyrazy cisnęły się na moje palce, a potem na klawiaturę, i tworzyły kolejne zdania, stwierdziłam, że wena wróciła
![]() Specjalne podziękowania przy tworzeniu zdjęć kieruję do Chanel, która znalazła rzeczy potrzebne do zrobienia zdjęć, i która W OGÓLE przejęła się losem FS- napisała na gadu, a jak jej powiedziałam, w czym problem, zaraz zaoferowała się z pomocą ![]() ![]() Dla ciekawskich informacja, że to, co zaraz przeczytacie, to są 4 strony wordowe i kawałek 5. VI Szansa 26 XI Za oknem biało. W środku także. Na zewnątrz hałas przejeżdżających samochodów. Wewnątrz słychać tylko przerywane „piiip”. Za murami pełno ludzi włóczących się po mieście. W nich, tylko oni dwaj. Na ulicy przeważnie obojętność. W sali smutek, nieszczęście, żal… Dochodzi pierwsza, a ona jeszcze siedzi. Jakby czekała na cud. Mimo, że inni są przekonani, że go nie będzie, ona nie daje się omamić i czeka… ![]() Oczy ma przepełnione łzami. Swoim smutnym wzrokiem patrzy na niego i po cichutku pyta się go: „Dlaczego? Dlaczego mi to zrobiłeś?!” Pyta się, mimo iż wie, że nie dostanie odpowiedzi. Jego nie ma. ![]() Bo cóż z tego, że leży, oddycha, ale tak naprawdę jest zupełnie gdzie indziej? Tak daleko od niej… Mimo, że dzieli ich zaledwie kilkadziesiąt centymetrów, tak naprawdę między nimi są miliony kilometrów. - Pani Lilio, proszę wracać do domu- odezwał się ubrany na biało mężczyzna, wchodząc do sali- Nic tu po pani. - Jak to NIC?- wściekła się Lily- To mój mąż, nie mogę go tak po prostu zostawić! Przecież, jeśli się obudzi… - Mówiłem już pani coś na ten temat: nikłe są szanse, że w ogóle do tego dojdzie, nie mówiąc już o najbliższym czasie… Podniosła się z siedziska i podeszła bliżej lekarza. - ON SIĘ OBUDZI, ROZUMIE PAN?!- mówiła desperacko podniesionym głosem- Ja NIE POZWOLĘ mu umrzeć! Gorzkie łzy popłynęły ciurkiem po jej twarzy. Gardło boleśnie się ścisnęło. Dlaczego musiała być teraz tak bezradna? Tak samotna… Jeszcze nie tak dawno temu to ona leżała na jednym z tych szpitalnych łoży, i to on martwił się o nią… Teraz było na odwrót. Powinnam raczej powiedzieć, że było gorzej… Dustin był na granicy- teraz jeszcze żył, ale sekundę później mógłby już być po drugiej stronie… I już nigdy by nie wrócił… Nie chciała dopuścić do siebie tych myśli. Całym sercem wierzyła, że wyjdzie z tego, że wkrótce znów będzie tak jak dawniej… Przecież jeszcze tyle szczęśliwych dni przed nimi. Jej marzenia nie mogły się nagle tak po prostu rozsypać i doprowadzić jej życia do ruiny. Gdyby odszedł- zostałaby sama z dwójką dzieci, bez większych szans na utrzymanie rodziny, w dodatku z głęboką depresją na karku. „To się tak nie skończy…”- wmawiała sobie, starając tym samym dodać sobie otuchy. Ta jednak w chwili, gdy już nic nie można było zrobić, przychodziła z wielkim trudem. Trzeba było czekać. Z nadzieją w sercu. *** Dzień był piękny. Słońce łaskawie otaczało swym blaskiem rozradowane twarze. Chmurki wesoło płynęły po czyściutkim niebie, jakby i one radowały się tym cudnym, lipcowym dniem. Dla wszystkich był to dzień niezwykły, a w rodzinie rzadko kiedy spotykany, gdyż nie była to rodzina aż tak obfitująca w młode panny czy kawalerów na wydaniu. Tym większa była radość. A radowała się każda dusza, która miała zaszczyt uczestniczyć w przygotowaniach tego wspaniałego dnia, a owego dnia cieszyć się z szczęścia tych dwóch młodych. Fakt, obydwoje byli bardzo młodzi. Ona, 23- letnia, świeża pani magister o lśniących w słońcu, włosach, o naturalnym odcieniu blond, na których ich właścicielka nie dokonała jeszcze zamachu, używając różnorodnych barwników napakowanych samą chemią. Jej zawsze wesołe, niebieskie oczka, dzisiaj pokazywały lekkie oznaki zdenerwowania. No cóż, w końcu to był jeden z najważniejszych dniu w jej życiu. Wiązała się na dobre i na złe z tym, któremu oddała swoje serce, którym był dla niej wszystkim- opiekunem, najlepszym przyjacielem, towarzyszem, a teraz miało dostąpić przypieczętowanie tego, że był dla niej jedną z najważniejszych osób w całym jej życiu. Długo czekała na ten moment, bo od oświadczyn minęły już dwa lata. Nawet rozmowy na ten temat rozpoczęły się bardzo późno. Nie wspominam o tym, że oni w ogóle rzadko kiedy ze sobą rozmawiali… Oboje nie mieli czasu, zajęci albo studiowaniem, albo pracą. Kim był jej wybranek? Po wyglądzie można by śmiało powiedzieć, że był z marginesu. Wzrok miał stalowy, podobnie jak kolor oczu. Zawsze chodził pewny siebie, nikogo się nie bał, na jego ustach często można było dostrzec ironiczny, kpiący uśmieszek. Samą miną szydził ze wszystkiego i wszystkich. Włosy miał kruczoczarne i zawsze porządnie uczesane. To jeszcze bardziej potwierdzało jego „groźność”. Dobrze mu z tym było. Przynajmniej miał spokój. Gdyby nie to, że poznał ją, pewnie źle by skończył. Tak- z natury był niegrzecznym chłopcem i pod tym względem przeciwnością swojej narzeczonej, łagodnej, o spojrzeniu zawsze spokojnym i przepełnionym dobrocią i jakby słodyczą. Słodyczą, która jakby niszcząco działała na jego diabelski charakterek. Normalnie pojęcie miłości było jednym z powodów jego kpin. Dopóki nie zakochał się w niej. Jego spojrzenie na niektóre sprawy bardzo się zmieniło i doświadczył szczerego, mocnego uczucia. Dla niej skoczyłby w ogień… Ona, tylko ona… Ta zdenerwowana w tym dniu, on, zachowujący stoicki spokój. Nie miał czego się obawiać. Był pewien najważniejszego: kocha ją i chciał, żeby tak zostało, dopóki któreś z nich nie zejdzie z tego świata. Jej zdenerwowanie wynikało z tego, że chciała, żeby wszystko dobrze wyszło. Marzyła o ślubie z bajki. Mimo, iż część tego marzenia nie mogła się spełnić, to jednak chciała, żeby reszta była wręcz, że niebiańska. *** Wszyscy siedzieli w kościelnych ławkach. Msza trwała w najlepsze. Młodzi klęczeli obok siebie przed ołtarzem. Za chwilę miała się odbyć się przysięga. Czarnowłosy spojrzał na ukochaną. Tak, cały czas była zdenerwowana, ale teraz… Jeszcze bardziej. Może się wahała? Nagle obróciła głowę w jego stronę. W oczach było widać tremę, a usta jej lekko drżały. Posłał jej uśmiech, chcąc dodać jej otuchy. Zapewnić ją, że wszystko będzie dobrze… Zrozumiała to, po czym jej usta złożyły się w piękny, szczery uśmiech, którym chciała mu powiedzieć: „Tak! Na pewno będzie dobrze! Dziękuję…”. ![]() Chwilę potem młodzi zaczęli powtarzać przysięgę. Pierwsza była panna młoda. - Ja, Lily Muchomorek, biorę ciebie, Dustinie Wing za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, dopóki śmierć nas nie rozłączy… Teraz nadeszła kolej na niego. Każde jego słowo było wypowiedziane z odwagą i zdecydowaniem. - Ja, Dustin Wing, biorę ciebie, Lily Muchomorek, za żona i ślubuję ci milość, wierność i uczciwość malżenską, dopóki śmiercz nas nie rozlączi.... Tutaj się urwało… *** - Daddy!- woła malutki chłopiec, przerywając zabawę. Widzi, że jego tata gdzieś się wybiera. Ten natomiast spostrzegłszy, że jego synek nie chce, żeby poszedł, bierze go na rączki i mówi: ![]() - Tatuś musi tylko coś załatwić i za niedługo wróci- tłumaczy chłopcu, lekko się uśmiechając. Mały odpowiada mu porozumiewawczym uśmiechem. Po chwili znów jest na podłodze, a jego ojciec wychodzi. Gdy jednak mają się zamknąć drzwi mieszkania, on nagle wstaje i zaczyna biec. Coś mu nie dawało spokoju i nie chciał, żeby tata sobie poszedł. Już prawie jest u celu, gdy nagle drzwi się zamykają… - Daddy!- krzyczy ten sam chłopiec, siedząc właśnie w łóżeczku. Zamiast taty, do pokoju wchodzi jego mama, ze smutkiem na twarzy. - Tatuś już nigdy nie wróci… ![]() - Ar, gzie masz towar?! - Nie mam. Kończę z tym pie***** interesem! - Coś ty, k****, powiedział?! - Że kończę, do ch*****! Skombinujcie se towar przez kogoś innego! - K*****, Ar, pożałujesz tego, psie!- krzyknął złowieszczo, po czym w jego ręce pojawił się rewolwer. Rozlegają się strzały, pierwszy, drugi, trzeci... Ar pada martwy… *** Ciemność… Głęboka, nieprzenikniona, wręcz straszna. Nigdzie nie widać chociażby smużki jakiegoś światła. Człowiek jest w niej zagubiony i… boi się. Boi się tego, co za chwilę może się stać. Czy może z ciemności wyłoni się jakiś krwiożerczy potwór i zakończy żywot zagubionego, nędznego człeka? A może zjawi się ratunek, światełko w tunelu… - Dustin!- rozlega się dawno nie słyszany przez niego głos. Widzi jasny cień. Obraca się w jego stronę. Teraz nie może uwierzyć własnym oczom. Parę kroków przed nim, za jakąś białą linią stoi mężczyzna, prawie taki sam jak on, ale z brązowymi oczami i kolczykowaną twarzą. - Tata?- pyta się zdezorientowany, nie mogąc opanować wrażenia. - Ja, ja- odpowiada stojący po drugiej stronie linii- Chyba nadszedł czas, byś do mnie dołączył… Nagle jego nogi same idą w stronę ojca. - No, śmiało, synku!- zachęca go drugi czarnowłosy- Wiem, że tego chcesz… - Dustin!- nagle słyszy przerażony krzyk kobiety. - Lily!- krzyczy. Wtedy przypomina mu się wszystko; że po drugiej stronie czekają na niego żona i córeczka. A właściwie dwójka dzieci… Przecież oni go potrzebują! Nie może dopuścić do tego, żeby jego drugie dziecko wychowywało się bez ojca! Nie może pozwolić, by Lily wpadła w depresję… On ich kocha, nie może im tego zrobić! - Nie!- krzyczy w stronę ojca- Ja ich nie zostawię! - Synku, zastanów się… - Nie mam nad czym się zastanawiać! JA NIE CHCĘ UMRZEĆ! Zaczął uciekać w drugą stronę, byle jak najdalej od linii. ![]() - Ale i tak się jeszcze zobaczymy!- powiedział jego ojciec, gdy on był daleko. *** - Budzi się!- krzyknął, niedowierzając lekarz. Lily od razu poderwała się na równe nogi. Musiała byś przy nim, gdy otworzy oczy… I w końcu nadeszła ta oczekiwana przez nią chwila. Jego powieki pomału zaczęły się podnosić, ukazując jego stalowe spojrzenie. ![]() Myślała, że oszaleje ze szczęścia. Przecież chwilę temu jedna z osób, które najbardziej kochała, miała ją na zawsze zostawić… Ale się udało! Nie przekroczył granicy! PRZEŻYŁ! - Nie umarłem!- krzyknął radośnie- Żyję! - To cud!- krzyknął jeden z medyków. - Dustin, Bogu dzięki…- powiedziała zalana łzami szczęścia Lily. Gdyby mogła, zaraz by go wyściskała, ale wiedziała, że jest zbyt słaby, żeby się teraz podnieść. Zaraz wzrok skierował na swoją żonę. - Lily- słabym głosikiem wymówił jej imię - Ciii, nic nie mów- próbowała go uciszyć - Chcę, żebyś o tym wiedziała… Ja nie mogłem wam tego zrobić- mówił- Dostałem drugą szansę. Na pewno jej nie zmarnuję. Zaraz kontynuował: - Poza tym, jeszcze tyle przede mną… Przed nami… Zza zasłony jej łez wyjrzał piękny, jak zawsze, uśmiech. *** Ostatnio edytowane przez Liv : 16.12.2008 - 14:39 |
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Oj, wzruszyłaś mnie, a to niełatwe z takim starym cynikiem...
Wiedziałam, że nie zrobisz nic Dastusiowi, też go przecież uwielbiasz... Więc Dustin po ojcu odziedziczył nie tylko urodę, ale także swój niezaprzeczalny urok osobisty ![]() Z opisów najbardziej podobał mi się opis przygotowań do ślubu - a ze zdjęć ostatnie ![]() Chociaż w ogóle ładne ucharakteryzowanie Lily i Dustina. I porządny, długi odcinek ![]() Wkradło się niestety też sporo błędów... szczególnie w opis przygotowań do ślubu. |
![]() |
![]() |
#4 |
Moderatorka Emerytka
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,666
Reputacja: 53
|
![]()
"Wiedziałam, że nie zrobisz nic Dastusiowi, też go przecież uwielbiasz..."
No, powiedzmy ![]() ![]() A z tym, czy nic mu nie zrobię, pogadamy przy AND 4- ptasie mleczko już ma w tym jakieś obeznanie, możesz się jej zapytać ![]() @Vipera: znalazłam ten błąd i chyba będę zmuszona go poprawić. I nie bądź taka skromna ![]() @Callineck: Opis pisałam z weną, bez zastanowienia i może to dlatego.Chyba nie będę go zmieniać- jest zbyt fajny ![]() Waitin` for more ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#5 |
Zarejestrowany: 28.01.2008
Płeć: Mężczyzna
Postów: 3,273
Reputacja: 15
|
![]()
Och! Wspaniały odcinek. No, no! Zrobiłam fabułę wielowarstwową.
Czyżby Dustin miał dar widzenia. A Lily pięknie wygląda na tym zdjęciu w ślubnej sukni ![]() Odcinek ogólnie bardzo intrugujący. I czyżbym wreszcie zrozumumiał znaczenie tytułu? Dustin dostał drugą szansę. Chociaż w zasadzie nie szansę. Ciekawa koncepcja nieba, Liv. Chmmm.... Biała linia za którą jest reszta nieboszczków. Tylko nie jestem pewien co do tej możnościo wyboru- iść dalej, czy nie.... jednak byłoby to dość logiczne, że ludzie umierająca- wolą zostawić ziemskie dobra i udać sie do swych najbliższych. Wisz? To ma nawet sens ![]() I widac, że dostałaś mocnej dawki weny. Początek taki poetycki.... aż się wzruszyłem. ![]() ![]() Ogólnie odcinek cudowny. Najlepszy z całej serii trzech seriali, tylko trochę krótki. 10/10 Pozdrawiam.
__________________
Evil is a Point of View Ostatnio edytowane przez Gio : 16.12.2008 - 15:10 |
![]() |
![]() |
![]() |
#6 |
Moderatorka Emerytka
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,666
Reputacja: 53
|
![]()
@Giovanni:
"A Lily pięknie wygląda na tym zdjęciu w ślubnej sukni " Jeszcze raz ją taką zobaczysz... "I czyżbym wreszcie zrozumumiał znaczenie tytułu?" Nie. "pierwszy to było w Anii Z Zielonego Wzgórza gdy umiera Mateusz..." Witaj w klubie. "No, czyli wysoko jedziesz jak wzruszasz rak samo jak Montgomery" Dzięki... <skromniś> |
![]() |
![]() |
![]() |
#7 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Ładny odcinek. Było to, co tygrysy lubią najbardziej
![]() ![]() ![]() Ocena: 10/10 z czystym sumieniem ![]() |
![]() |
![]() |
#8 |
Zarejestrowany: 13.11.2007
Skąd: Sklep z zabawkami
Płeć: Kobieta
Postów: 83
Reputacja: 10
|
![]()
A mi się podobał najbardziej opis "tej drugiej strony" i o małym Dustusiu. Mnie jeszcze nie wzruszyłaś. Ale nie martw się, ja aby się wzruszyć, muszę na stałe przywiązać się do bohatera albo coś musi mnie mocno zszokować . Więc jeszcze może ci się uda
![]() ![]() ![]() 10/10
__________________
r |
![]() |
![]() |
![]() |
#9 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
<chlip> gdzie moje chusteczkiii??? A teraz do rzeczy. Podobają mi się te przeskoki, opisy uczuć. Odcinek jest rozczulający, te wspomnienia ze ślubu i dzieciństwa Dastusia. Masz szczęście, że Dastuś przeżył, już mi się scyzor w kieszeni otwierał. Ciekawi mnie jedno: co się stało z matką Dustina? czy ona jeszcze żyje? ale skoro nie było jej po drugiej stronie linii, to przypuszczam, że tak. Ciekawa jestem jej losów. Czyli wprowadziłaś Dastusia w stan śmierci klinicznej, no <grozi palcem> igrasz na krawędzi ... ale jaki on jest słodki taki poobijany <budzą się w niej matczyne instynkty> zaraz bym się nim zaopiekowała, aż się ramiona wyciągają, żeby biedactwo utulić.
Lily była śliczną panną młodą, i ten uroczy "polski" Dustina ![]() Chanel - Dustin nie miał wcześniej dziecka - to był on - mały Dustin - i jego ojciec; Dustin ma jak na razie jedynie córkę Tanię ze swoją żoną Lily i wkrótce znów zostanie ojcem Porcelanowa lalka - ślub się udał a jakże, przecież wyraźnie zaznaczone są w tekście słowa przysięgi, a poza tym w poprzednich odcinkach chyba jasno było powiedziane, że Dustin i Lily są małżeństwem. Edit: aaa i dostałaś w nagrodę mój 150 - okrągły post :* Edit2: zapomniałam dodać, szybka ta Lily z tą magisterką ![]() Ostatnio edytowane przez ptasie mleczko : 16.12.2008 - 20:14 |
![]() |
![]() |
#10 |
Moderatorka Emerytka
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,666
Reputacja: 53
|
![]()
@up:
"Ciekawi mnie jedno: co się stało z matką Dustina? czy ona jeszcze żyje? " Tak, żyje sobie w Stanach w biedzie i alkoholizmie, a z synem nie utrzymuje żadnego kontaktu. "Ciekawa jestem jej losów." Nawet, gdybym chciała je opisać, to po prostu nie mam gdzie tego wcisnąć w akcję :/. Do tego przydałoby się raczej osobne FS, a na to póki co nie mogę sobie pozwolić (chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego). I dzięki za tą dodatkową robotę w postaci wyjaśniania nieścisłości w tych dwóch postach ![]() Wiesz co? Powinnaś dostać tytuł znawcy ![]() ![]() ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|