|
![]() |
#1 | |||||
Zarejestrowany: 30.01.2007
Skąd: Βιέννη
Płeć: Kobieta
Postów: 576
Reputacja: 12
|
![]()
Przyznam, że od dłuższego czasu zabieram się do komentarza, jednak jakoś opornie mi to idzie, bo za każdym razem, gdy wchodzę na forum mam na to za mało czasu.
Hnat już większość błędów wytknął, ale kilka tam jeszcze zostało ![]() Cytat:
Cytat:
Cytat:
![]() Cytat:
Cytat:
![]() Jeszcze kilka tych brakujących dużych liter jest, ale nie będę wszystkiego wytykać. W ogóle to przepraszam za czepianie się, ale taki już los pedantki. Niemniej jednak muszę przyznać, że opowiadanie jest wciągające, a pomysł oryginalny. Tyle, że przed wystawieniem odcinka na forum powinnaś go jednak przeczytać. Albo znaleźć sobie betę, która zrobi to za ciebie. Mam nadzieję, że szybko nadrobisz zaległości i odnajdziesz trochę czasu, aby napisać odcinek. Ps. Ocena 9/10 - za te drobne błędy ![]()
__________________
Tragedy is when I cut my finger. Comedy is when you walk into an open sewer and die.
- Mel Brooks Ostatnio edytowane przez Sandy : 02.10.2009 - 16:58 |
|||||
![]() |
![]() |
|
![]() |
#3 |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]()
Invidia Semper, to w końcu demon... musi umieć walczyć i czarować
![]() ![]()
__________________
|
![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]()
Hnat, no cóż... znowu czytałam nieuważnie cały tekst, postaram się poprawić wszystkie błędy w kolejnym odcinku. Oczywiście dziękuję za wyczerpujący komentarz
![]()
__________________
|
![]() |
![]() |
![]() |
#5 | |
Zarejestrowany: 23.08.2007
Skąd: Spod oka mistrza i łuku amora
Płeć: Kobieta
Postów: 2,256
Reputacja: 10
|
![]()
Już drugi raz mam takie szczęście, że wchodząc na forum od razu trafiam na nowy odcinek;p
Cytat:
Poza tym odcinek zapiera dech w piersiach, tylko ten cały czarny mnie wkurza(ha, niespodzianka) Liczyłam na jakąś w miarę spokojną lekcję magii, ale ten odcinek i tak jest boski;p |
|
![]() |
![]() |
![]() |
#6 | |
Guest
Postów: n/a
|
![]() Cytat:
[...]że uschnę - powiedziała [...] |
|
![]() |
![]() |
#7 | |
Zarejestrowany: 30.01.2007
Skąd: Βιέννη
Płeć: Kobieta
Postów: 576
Reputacja: 12
|
![]() Cytat:
__________________
Tragedy is when I cut my finger. Comedy is when you walk into an open sewer and die.
- Mel Brooks |
|
![]() |
![]() |
![]() |
#8 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Ja jest nauczona że jeśli się pisze
"Bla bla bla - powiedziała Ala" to bez kropki przed powiedziała. Tak mówiła baba od polaka. Ostatnio edytowane przez Liv : 08.10.2009 - 17:17 Powód: chyba znalazła odpowiedź :) |
![]() |
![]() |
#10 |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]()
Siroth jako pierwszy zjechał z gracją po płaskich kamieniach wzgórza, kierując się w stronę rzeki. Kiedy dołączyła do niego czarnowłosa, wziął krótki rozbieg i zwinnie przeskoczył na drugi brzeg.
Leria przez chwilę wpatrywała się w nieco wzburzoną, zimną wodę, zanim zdecydowała się na skok. Cofnęła się o kilka kroków i modląc się o to, aby nie wpadła do rzeki... pobiegła. Odetchnęła z ulgą, kiedy poczuła miękką trawę pod stopami. Odwróciła się do swojego towarzysza i posłała mu jeden ze swoich pięknych, szerokich uśmiechów, na co odpowiedział jedynie zmarszczeniem brwi. -Idziemy szukać miejsca na nocleg, zanim zrobi się ciemno.- oznajmił mężczyzna, ruszając w głąb polany.- ruchy mała.- przechodząc, zmierzwił jej gęste włosy z cichym chichotem. Robiło się coraz ciemniej. Szli w milczeniu, wsłuchując się w odgłosy natury, docierające do ich uszu z każdej strony. Dzikie zwierzęta co jakiś czas przebiegały im pod nogami w popłochu, chowając się po krzakach. Po jakimś czasie ich oczom ukazała się niewielka jaskinia, umiejscowiona w skałach między drzewami. -Myślę, że tu będzie dobrze.- powiedział Mag, przedzierając się przez zielone gałęzie sosen. Leria rozejrzała się po okolicy ostatni raz następnie weszła do jaskini zaraz za mężczyzną. Usiedli na zimnej, skalnej posadce, postanawiając nieco odpocząć. Siroth odwiązał skórzany rzemyk otwierając swój worek i wyciągnął z niego dwa cienkie koce. Rzucił jeden dziewczynie, a drugi rozłożył na ziemi, następnie przeciągnął się i wyjrzał na zewnątrz. Coraz silniejszy wiatr kołysał koronami drzew ze świstem, zrzucając niewielkie szyszki na wysoka trawę. Słońce prawie całkowicie schowało się za horyzontem, przepuszczając srebrne księżyce. ![]() -Niedługo zrobi się zimno i całkowicie ciemno. Pójdę nazbierać trochę drewna na ognisko.- powiedział Siroth, przeczesując palcami czerwone włosy.- nie ruszaj się stąd, wrócę szybko. ... Mijała minuta za minutą. Na zewnątrz zrobiło się już całkowicie ciemno, jedynie jasne księżyce oświetlały nieco polanę. Zwierzęta wyłaniały się ze swoich nor na nocne łowy, a leśna sowa pohukiwała wśród drzew. Leria odgarnęła gęste włosy z ramion na plecy i wstała z myślą wyjrzenia na zewnątrz. Siroth wyszedł już jakiś czas temu i nic nie wskazywało na to, ze miałby szybko wrócić. Może coś mu się stało? Pomyślała przechadzając się po jaskini. A jeśli ktoś z Mroku zaatakował go kiedy wracał? Spojrzała na kołyszące się na wietrze sosny i doszła do wniosku, że pójdzie go poszukać. Wyciągnęła z buta sztylet i wyszła z jaskini wtykając go za pasek od spodni. Przeszła między drzewami i udała się w głąb lasu. Jej oczy pozwalały jej doskonale widzieć w ciemnościach, dzięki czemu mogła bez problemu wędrować po nocy. Przedarła się przez wysokie krzewy dzikiej aronii i rozejrzała się wokoło, szukając poszlak. Na wilgotnym piasku po którym szła, widać było jeszcze słabo widoczne ślady butów. Trzymając się ruszyła przed siebie, aż do pierwszego zakrętu, gdzie ślady znikły. Drapiąc się zamyślona po głowie, próbowała wypatrzyć kolejnego tropu, jednak nie znalazła nic, co wskazywałoby na obecność kogokolwiek w tym miejscu. Podeszła do pobliskiego drzewa i chwyciła oburącz za jedną z jego gałęzi, a następnie podciągnęła się i wdrapała na górę. Wspięła się jeszcze trochę wyżej, a kiedy oceniła, że widoczność jest znacznie lepsza, zmrużyła oczy i omiotła wzrokiem całą okolicę w obrębie kilkudziesięciu metrów. Po niedługich poszukiwaniach dostrzegła jasnoczerwone światło wydobywające się z pomiędzy koron drzew. Zeskoczyła pośpiesznie na trawę i rzuciła się biegiem w stronę światła. ... Zatrzymała się na skraju oświetlonej przez księżyce polanie. Opierając się dłońmi o pień dużego, starego dębu, wyjrzała z ukrycia, wbijając wzrok w dwie postaci stojące kilka metrów dalej. Zamarła. Wpatrywała się z wybałuszonymi oczami jak jedna z osób chwyta drugą prawą ręką za głowę, lewą za ramię, a następnie wgryza się w jego szyję. Jasnoczerwona krew spłynęła po brodzie napastnika, skapując mu pod koszulkę. Nagle dookoła ofiary pojawiła się granatowa poświata, która z każdą sekundą przechodziła bliżej napastnika, jakby została wsysana razem z krwią. W pewnym momencie czerwona aura pochłonęła całkowicie tę granatową, a bezwładne ciało ofiary opadło na oświetloną trawę, aby następnie przekształcić się w popiół. ![]() Leria przełknęła ślinę, odrywając wzrok od kupki prochu i podnosząc go na stojącego samotnie mordercę. Mężczyzna odchylił głowę i zlizał krew z ust, zrzucając kaptur. Przetarł brodę rękawem, a następnie odwrócił się gwałtownie i wbił swój lodowaty, pełen żądzy mordu wzrok prosto w przestraszona dziewczynę. Leria cofnęła się odruchowo z zamiarem ucieczki, ale kiedy odwróciła się, usłyszała za sobą świst i szelest liści, a zaraz przed nią pojawił się Siroth. Jego czerwone włosy wydawały się tańczyć na wietrze, a ich kolor nieco ściemniał. Kości policzkowe były bardziej uwydatnione niż zwykle, a po bliźnie, którą jeszcze niedawno skrywał plaster, została tylko cienka, podłużna kreska. Wachlarze jego długich rzęs były czarne jak smoła, co nadawało jego oczom jeszcze bardziej przerażający wygląd. Zawsze piękne, bursztynowe tęczówki miały barwę skórki od pomarańcza z czerwoną oblamówką, a źrenice były pionowe i zwężone jak u kota. ![]() Uśmiechnął się diabelsko, ukazując ostre, śnieżnobiałe kły, po czym zrobił krok z stronę Lerii z wyciągniętą przed siebie ręką. Wystraszona, a zarazem zdziwiona dziewczyna próbując uniknąć kontaktu z magiem, zrobiła błyskawiczny unik i wskoczyła w pobliskie krzaki. Robiąc przewrotkę, znalazła się na oświetlonej polanie w miejscu, gdzie jeszcze niedawno jej towarzysz zamordował człowieka. Rzuciła się biegiem w głąb lasu, jednak Siroth był szybszy. Poderwał się z miejsca i w ciągu kilku sekund znalazł się obok dziewczyny. Chwycił ją mocno za rękę i pchnął na młode drzewko, które momentalnie złamało się pod jej ciężarem. Jęknęła cicho uderzając plecami o konar. Spojrzała z niedowierzaniem na Siroth’a, który stał kilka metrów dalej z rękami w kieszeni i z paskudnym, sadystycznym uśmieszkiem na twarzy. Leria pozbierała się szybko z wilgotnej trawy i odgarnęła włosy z twarzy obmyślając plan ucieczki. On jest za szybki, pomyślała masując sobie poobijane plecy. ![]() -Miałaś zostać w jaskini.- odezwał się mag. Jego głos był niższy i bardziej zachrypnięty niż rano.- wybrałaś sobie bardzo nieodpowiedni moment na szukanie mnie. Zrobił trzy kroki w jej stronę. Dookoła niego ponownie pojawiła się czerwona poświata, a przez wyciągniętą do przodu rękę przeszło coś jakby mini błyskawice. Leria wycofała się pośpiesznie. Czuła jak serce zaczyna jej bić coraz szybciej. Siroth był demonem, a ona nie miała żadnych umiejętności magicznych, aby się obronić. Miała ogromną nadzieję, że mag w jakiś sposób się opanuje i nie zabije jej. -Nie zbliżaj się- powiedziała, cofając się dalej.- nie podchodź!! W odpowiedzi usłyszała tylko złowrogi śmiech. Nagle demon przyśpieszył kroku. Czarnowłosa odruchowo zakryła rękami twarz, czując jak łzy napływają jej do oczu. Chciała się ratować, ale nie wiedziała jak. -Siroth stój!!- wrzasnęła. W tym samym momencie poczuła ciepło rozchodzące się po jej całym ciele. Serce waliło jak szalone i zrobiło jej się słabo. Wzięła ręce z twarzy i rozejrzała się po polanie. Siroth’a nie było nigdzie widać, a zamiast tego wszystko wokoło płonęło. Pomarańczowy ogień trzeszczał i świstał z każdą sekunda ogarniając większy obszar trawy. Leria próbowała się pozbierać, ale nie mogła. Była tak wyczerpana, ze ledwo trzymała się na nogach. Straciła przytomność. *** Przewróciła się na drugi bok, przesuwając obolałą ręką po twardym podłożu. Powoli otworzyła oczy i rozejrzała się. Leżała na kocu w jaskini. Ostatnią rzeczą jaką pamiętała, był ogień, dlatego nie miała pojęcia jak się tu dostała. Podniosła się ostrożnie na łokciach i usiadła, masując ciągle bolące plecy. -Wreszcie- mruknął Siroth, wlewając jakiś gorący, zielony płyn do małego pojemniczka. Na dźwięk jego głosu, Leria odsunęła się odruchowo, a serce zaczęło walić jej jak dzwon. -Nie bój się, nic ci nie zrobię.- powiedział mag wstając.- zrobiłem ci wywar leczniczy. Podszedł bliżej i przykucnął podając dziewczynie naczynie. -Słuchaj Leria- zaczął spuszczając wzrok.- wczoraj wieczorem... nie chciałem zrobić ci krzywdy. Popełniłem błąd. Zgodziłem się uczyć cię, zabrałem cię daleko od miasta, gdzie będziesz ze mną sam na sam... powinienem powiedzieć ci kim jestem naprawdę, jesteś pod moją opieką i nie mogę narażać cię na niebezpieczeństwo, szczególnie z mojej strony. Domyślam się, że teraz się mnie boisz...- odgarnął włosy i spojrzał na dziewczynę. Jej błyszczące liliowe oczy wpatrywały się wprost w jego, a ręce drgały niespokojnie.- yh... wczoraj potrzebowałem siły. Zaraz po przejęciu mocy, jestem nieobliczalny... nie panuję nad sobą, dlatego też kazałem ci nie opuszczać jaskini. Nastała niezręczna cisza. Czarnowłosa odgarnęła gęste włosy i ponownie spojrzała na swojego rozmówcę. Wszystkie dowody na to, ze Siroth jest demonem znikły, a jego twarz znowu wyglądała jak zawsze. Zmienił się także głos, który na powrót był opanowany i melodyjny. ![]() -Siroth... -Jeśli chcesz wracać do miasta, zrozumiem... -Siroth- powtórzyła dziewczyna.- wybacz... to była moja wina, nie posłuchałam cię i wyszłam z jaskini. Nie mam ci za złe tego co się stało i nie chcę wracać. Przeszliśmy taki kawał drogi... niech to nie pójdzie na marne. Nie obchodzi mnie twoje pochodzenie... naucz mnie posługiwać się magią. Demon spojrzał na nią z niedowierzaniem, jednak po chwili na jego twarzy zagościł znikomy uśmiech. Wstał i przeciągając się podszedł do leżącego na ziemi worka. Wyciągnął z niego parę sztyletów i kilka shurikenów, po czym pochował je pod ubraniem i odwrócił się w stronę dziewczyny. -Wypij wywar i doprowadź się do porządku. Przez twoje spanie straciliśmy mnóstwo czasu.- powiedział- idę nazbierać drewna, bo wczorajsze już się spaliło. Niedługo wrócę i zaczynamy lekcję. *** Kiedy opuścili jaskinię, dochodziło południe. Słońce świeciło wysoko na niebie, a mocny, ciepły wiatr biczował im policzki i szarpał włosy. Przedarli się przez rząd zielonych sosen i przeszli polaną aż do lasu. Przez całą drogę szli w milczeniu. Mimo tego, że Leria przyjęła do wiadomości, że Siroth jest demonem i postanowiła się tym nie przejmować... nie mogła zapomnieć tamtego wieczoru. Widoku jego twarzy... tych przerażających, a zarazem cudownych, pomarańczowych oczu drapieżcy, błyszczących mimo ciemności nocy. Długich czarnych jak smoła rzęs, idealnych rysów... zniewalającego, zachrypniętego głosu... -Przestań marzyć, jesteśmy na miejscu- warknął Siroth, zatrzymując się gdzieś w głębi lasu. -Eee... tutaj?- zapytała czarnowłosa otrząsając się z przemyśleń.- tu nic nie ma. -Wydaje ci się.- odpowiedział demon.- zauważyłem, że mimo tego iż masz świetnie rozwinięte zmysły, nie potrafisz z nich korzystać. Dlatego teraz zostawię cię tutaj na jakiś czas samą, abyś wsłuchała się w odgłosy natury. Próbuj wyłapać najcichsze i najbardziej odległe dźwięki. Skoncentruj się... w walce jest to bardzo ważne! Musisz zaatakować, zanim napastnik zaatakuje ciebie. -Ile mam tak się wsłuchiwać?- zapytała dziewczyna rozglądając się dookoła. -Przyjdę po ciebie... a teraz znikam.- odpowiedział Siroth, a następnie zniknął między drzewami. Leria przez chwilę wpatrywała się w miejsce gdzie zniknął mag, aż w końcu postanowiła zabrać się za robotę. Usiadła wygodnie na trawie i zamknęła oczy, odchylając lekko głowę do tyłu. ![]() Słyszała bicie swojego serca i równomierny oddech, jednak nic poza tym. Starała się oczyścić umysł od wszystkich zbędnych myśli, które tłoczyły jej się w głowie, oraz skoncentrować. Dopiero po jakimś czasie do jej uszu zaczęły dochodzić różne szmery, śpiewy ptaków i skrobania, które zapewne wydawały leśne zwierzęta. Niedługo później z nieba spadły pierwsze, ciepłe krople deszczu, które szybko zamieniły się w ulewę. Leria siedziała jednak w tej samej pozycji, nie dając się zdekoncentrować. W pewnym momencie usłyszała trzask łamanej gałązki i szelest trawy. Otworzyła gwałtownie oczy i spojrzała za siebie, między drzewa. Nic nie zauważyła. Postanowiła jednak wstać i rozejrzeć się. Podniosła się z mokrej trawy i ruszyła w stronę pobliskich krzaków, odgarniając z czoła, ociekające wodą włosy. Przystanęła słysząc czyjś oddech i dźwięk wysuwanego sztyletu. Kroki były już coraz bliżej...jednak nie należały do Siroth’a, a więc musiał być to ktoś obcy i najwyraźniej nie nastawiony pokojowo. Nagle wszystko ucichło. Odwróciła się i spojrzała przed siebie. Zamarła.
__________________
|
![]() |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|