|
![]() |
#1 |
Zarejestrowany: 11.11.2007
Wiek: 30
Płeć: Kobieta
Postów: 169
Reputacja: 10
|
![]()
JEST!
![]() Precyzując poprzednią wypowiedź: mam dwa komputery w domu + laptopa. W starym komputerze jest internet, a w nowym nie ma. Post napisałam przez internet w starym kompuerze. Natomiast dzisiejszy odcinek był napisany i stworzony w komputerze nowszym. Proszę się już o to nie wypytywać. Cóż, więc ponownie przepraszam, że nie udało mi się dać odcinka w lutym, ale miałam, jak już pisałam, problemy. Wybaczcie za małą różnorodność zdjęć. Życzę miłego czytania ![]() "Spojrzenie na czas" Odc. 7 „Obiad u czarodzieja” Gospoda stała na skraju lasu. Nie miałyśmy wyjścia i musiałyśmy uciekać. Za pierwszym razem nie było potrzeby ucieczki, ale uciekłyśmy i mamy za swoje. Przeczekałyśmy burzę i poszłyśmy w gąszcz lasu. Z przemoczonymi ubraniami przedzierałyśmy się przez mchy i paprocie kryjąc głowy przed kroplami wody spadającymi z drzew iglastych. Po ulewie w takim miejscu jest niesamowicie cicho, no prawie cicho. Zwierzęta siedzą pochowane w swoich norkach i dziuplach, roślinność wydaje się zieleńsza, a niektóre ptaki przygrywają wesołe melodie na znak, że deszcz i grzmoty ustały. Na naszych twarzach pojawiły się uśmiechy. ![]() Po jakimś czasie byłyśmy już w głębi lasu. Wtedy przystałyśmy. - Co teraz? Będziemy tu siedzieć? – zapytałam. - Nie sądzę, trawa jest mokra – powiedziała Stefania. - Ale nie „siedzieć” dosłownie. Co teraz robimy? - Stoimy. - Ech! - Nie wiem. Może chodźmy dalej a natkniemy się na wioskę. Kiedyś do naszej gospody przychodził pewien mężczyzna. Gdy opuszczał nasz dom kierował się w stronę lasu. Może coś znajdziemy za lasem, może jakieś schronienie, najlepiej wioskę. - Dobrze, a więc chodźmy. Nie minęło wiele czasu w dalszej podróży, a ujrzałyśmy w centrum „puszczy” chatkę z kamienia. Postanowiłyśmy ją zbadać. Zapukałyśmy, a w drzwiach frontowych stanął mężczyzna o zabawnej twarzy oraz w samej koszuli i spodniach. - Przepraszamy, ale czy mogłybyśmy pana czcigodnego spytać, czy za tym lasem leży jakaś wioska? – zapytałam uprzejmie. Na to mężczyzna przyjrzał się nam i rzekł: - Chcecie wy to panienki do wioski zachodzić, gdy sukienki mokre, a na ziemi błoto? Na dodatek żadnej wsi za lasem nie ma tylko puszcza gęsta. Wejdźcie do mej gościny skromnej. Gdybym wiedział, że zajdą do mnie młode damy to ubrałbym się odpowiednio. Wejdźcie! Wypowiedział to wszystko w stylu starodawnym i niezbyt zrozumiałym jak dla mnie. My, nie do końca pewne, weszłyśmy do kamiennego domu. Chatka niczego sobie, złożona z dwóch pomieszczeń. Korytarz z frontowymi drzwiami służył też jako kuchnia, jadalnia oraz sypialnia. Mężczyzna posadził nas na dwóch krzesłach przy drewnianym stoliku. Nieznajomy podszedł do kotła i podpalił leżące pod spodem drewno opałowe. Po zamieszaniu jakiegoś wywaru, usiadł przy nas na stołku. - Co was, więc, dziewuszki sprowadza? – spytał. ![]() - Właściwie to, chcemy się dowiedzieć czy jest za lasem jakaś wieś? – zapytała Stefania powtórnie. - Jak już powiedziałem, że wsi za lasem nie ma. W tej puszczy jedyne domostwa to moja chatka oraz gospoda na skraju lasu. - My właśnie z tej gospody – powiedziałam niepowstrzymale. - Ach tak! – powiedział z lekko wytrzeszczonymi oczami. – Czemu chodzicie po lesie gdy mokro na dworze i na ciele? - Widzisz, panie, my uciekłyśmy i… cóż to dosyć długa historia – rzekła panna Hierfit. - A ty kochana, masz już swojego wybranka? – zapytał jak dla mnie bezczelnie. - Nie, ale jeszcze mam czas – uśmiechnęła się Stefania. Mężczyzna skinął głową, podszedł do kotła i zamieszał wywar. Przez kilkadziesiąt minut nic nie mówił tylko kręcił się koło wielkiego garnka.. W tym czasie obserwowałyśmy jego poczynania. ![]() Nagle w małym okienku zauważyłam zarys stworzenia spadającego pod stolik z różnymi naczyniami, jarzynami i potrawami. Gdy przechodził pod ścianą Stefania głośno wrzasnęła, a ja siedziałam z wypukłymi oczami szybciej oddychając. Okazało się, że to ta sama dziwna koto-wiewiórka, którą niedawno spotkałyśmy. Mężczyzna odwrócił się do nas z pytaniem: „Co się stało?”. - Zabierzcie ją, zabierzcie! – krzyknęła córka gospodarza. - Spokojnie, panno Hierfit, to tylko Fesciurus – rzekł. - Kto? – odwróciłam wzrok od zwierzaka. - Fesciurus, mój niby-kot. ![]() - A dokładniej? - Cóż, widzicie kiedyś, gdy miałem jeszcze pstro w głowie, wyrabiałem praktykę rycerską. Moja rodzina należała do szlachty i chciała zapewnić mi piękną przyszłość. Mimo to chciałem poznać coś nowego, nieznanego. I tak jeżdżąc z rycerzami w lesie ujrzałem opuszczoną chatkę. Byłem ogromnie ciekaw, co ona kryła. Tam właśnie poznałem magię. Lecz pamiętałem, że byłem jeszcze giermkiem. To była trudna decyzja, ale zrezygnowałem. - Dlaczego? Dla samotności i dla braku majątku? – zapytała Stefania. - Majątek był, choć skromny i zaprawdę też się nad tym zastanawiałem. Cóż, ale czegoż się nie robi dla spełnienia marzeń? ![]() Widać wiele. Więc, zrezygnowałem z życia szlacheckiego i wybrałem gorsze i skromniejsze, jak niektórym może się wydawać. Uczyłem się sztuki magicznej poprzez wiele doświadczeń. I właśnie Fesciurus jest jednym z nich. To połączenie kota (z łac. Felis) i wiewiórki (z łac. Sciurus), a także trochę lisa. Mężczyzna przerwał i podszedł do kotła. Nalał do trzech misek grochówkę i podał ją do stołu. - Życzę smacznego! – rzekł uśmiechając się. - Mówi pan, że ten… koto-wiewiór… czy nie wydaje się panu, że może mieć jakieś jakieś niezwykłe zdolności? – zapytałam. - Tak, jest przecierz moim doświadczeniem magicznym. A dlaczego pytasz? - Hmm… - zamyśliłam się i wziełam łyżkę zupy. Po kilkuminutowej ciszy Stefania zmieniła temat: - Pan chyba mnie pamięta, panie… - Och! Proszę mi wybaczyć moje nieokrzesanie. Na imię mi Leszek i jak rzekłem zajmuję się magią. Ciebie, młoda damo, pamiętam z gospody jak zabawiałaś nas, gości. Ale nie znam tejże dziewuszki. Twoja siostra, może? ![]() - Nie, nie, to nasza pomocnica. - Proszę mi mówić Lena – rzekłam wczuwając się w rozmowę. - Lena, czyż tak? – powiedział czarodziej. – Skąd to jesteś? - Eee… - jąknęłam niezdecydowanie. Stefania znów widząc, że coś jest nie tak, powiedziała: - Ona stąd jest, ze wsi naszej. - No dobrze – czarodziej łyknął parę łyżek zupy – Leno, nie odpowiedziałaś mi jeszcze na pytanie. Spotkałyście już Fesciurusa, czy może podobne stworzenie? Bo nie wydaje mi się, że koto-wiewiórka przyszła tu przez przypadek. Powiadam, nie ma na świecie drugiego takiego stwora – rzekł, jakby odgadując me myśli. - On tu mieszka – spostrzegłam. - Czy potrafisz, panienko, zrozumieć? Fesciurus mimo, że mieszka u mnie, to jeśli wejdzie w drogę komuś innemu niźli mnie, to nie byle komu. Łyknęłam parę łyżek grochówki i zaufałam czarodziejowi Leszkowi. Powiedziałam w końcu co się stało: - Widzi pan, panie Leszku, jeszcze dziś przed burzą spotkałyśmy tego „kota” zupełnie przypadkiem. - Spotkanie z Fesciurusem nie może być przypadkiem! – zaprzeczał mężczyzna. ![]() - Więc, Stefania widząc go przeraziła się okropnie, ale przez chwilę wbił on wzrok w moje oczy, a ja w niego. Czułam jakby ból w piersi i… - przerwałam, gdy tylko zauważyłam jak czarodziej zdziwił i zaciekawił wzrok. Spojrzał najpierw na mnie, potem na Fesciurusa, potem znowu na mnie. - Leno… - rzekł nietypowym i poważnym głosem. Mówił wolno, akcentując końcówki wyrazów. – Czyż nie zauważyłaś jak Fesciurus przykuwa swój wzrok do ciebie? Moje źrenice spotkały się z siedzącą postawą koto-wiewiórki. - Jeszcze nigdy on tak się nie przyglądał nikomu – kontynuował czarodziej. Jego wyraz twarzy lekko mnie przerażał. - Coś się stanie, coś jest nie tak! – nagle zmienił postawę. Ja i Stefania patrzyłyśmy na niego jak na człowieka, który nie potrafi się wyjęzyczyć lub z chorobą psychiczną. O co mu chodzi? I dlaczego wszyscy się tak we mnie wpatrują? I czarodziej Leszek, jakby zobaczył ducha, i Stefania, jak na osobę niegodną zaufania… I kot,ten który jest zarazem stworzeniem skrzyżowania trzech zwierząt, ten który zadaje ból nieznośny, i ten, który w ślepiach świat ma większy od naszego. I właśnie mnie porywa w ten tajemniczy świat pełen niebezpieczeństw. Co ja takiego mam? Co mu zabrałam? ![]() |
![]() |
![]() |
|
![]() |
#2 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Niezłe, niezłe .
![]() ![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Kiedy dalsze odcinki???
Tak mnie zaciekawiło to fotostory,że przeczytałam je w jeden dzień (przedwczoraj chyba ![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
OoO!Bardzo fajnie sie zyta i musze przyznac ze fajne moja ocena 8.5/10
|
![]() |
![]() |
#5 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Wspaniałe i ciekawe. Leszek rządzi ^^ 9/10
|
![]() |
![]() |
#6 |
Zarejestrowany: 11.11.2007
Wiek: 30
Płeć: Kobieta
Postów: 169
Reputacja: 10
|
![]()
Daję następny odcinek. Nadal muszę nagrywać sobie dane z lepszego komputera, ale na razie mi to nie przeszkadza. Tym razem postarałam się z fotkami i od razu narobiłam ich nieco więcej. Życzę miłego czytania!
![]() "Spojrzenie na czas" Odc. 8 „Sekrety i tajemnice” Ta dziwna i dość niezręczna sytuacja trwała czas nieokreślony. To takie ważne? Zagłębiałam się w moje myśli o tym wszystkim. O Fesciurusie i jego tajemniczych „mocach”, o czarodzieju, któremu się wydaje, że spadłam z Księżyca, o zaufaniu,… Właściwie to mają, w pewnym sensie, rację. I w owej chwili zaczynałam sobie wbijać, że nie pasuję do tutejszej epoki. Przecież to prawda. Urodziłam się we współczesności, średniowiecze to nie ten chleb. Dawno minęło. Ale teraz nagle coś się stało, jakby zmieniłam bieg historii. Ja? Tylko kiedy i jak? ![]() Nużyło mnie mnóstwo pytań, z których zbudził mnie czarodziej dość miłym głosem: - Dziewczęta, zechciałybyście wysuszyć swoje sukieneczki? - A masz, panie, ubranie na zmianę? – spytała Stefania. - Ach! Ach! – westchnął. – Przeklęta skleroza! - Nie może pan użyć czarów? – zapytałam, pokonując otaczające mnie myśli. - Czary? Do takich drobiazgów? Chwilę się zastanów. Zauważyłam, że miski po zupie zostały już uprzątnięte. Fesciurus cały czas siedział w tym samym miejscu, wbijając we mnie swoje ślepia. Po chwili czarodziej rzekł: - Rada wam, powiedzieć prawdę o swoim czynie i ojcu, i Bogu, i szczerze żałować za grzechy. Same zdecydujcie, co słuszniejsze, a teraz wybaczcie, ale jest już późno i będę miał gościa. ![]() Podziękowałyśmy za posiłek i wyszłyśmy z chatki pana Leszka. Słońce spadło z zenitu na wysokość oczu. Burzliwa atmosfera dawno się skończyła, pozostawiając po sobie wyłącznie mokry las i sukienki. Musiało upłynąć sporo czasu, więc wróciłyśmy do spiżarni. Niewiele po powrocie pan Hierfit otworzył skład i lekko się zdziwił. Zgodnie z radą czarodzieja złożyłyśmy wyjaśnienia. Gospodarz się tylko uśmiał i przebaczył nam ucieczkę. Na dodatek próbował się dowiedzieć jak to zrobiłyśmy. Letnia, ciepła noc średniowiecza. Leżę pod ciepłą pierzyną. Nie zaraz! Właściwie nie jest mi potrzebna. Leżę z pierzyną u kolan rozmyślając nad wszystkim. Gwiazdy ukazują swoje oblicze błyszcząc do okien. I gdy tylko na myśl mi przyjdzie głębia oczu spotkanej koto-wiewiórki, znów czuję ukłucie. Ten nieznany i niekrzywdzący ból… Ten wzrok każdego z kolei. Stefania, dała już tyle i zaufała mi, ale czemu ja nie potrafię jej zaufać? Dlaczego? Leszek – czarodziej, miłosierny, mądry, tajemniczy i o bogatym słownictwie charakterystycznym dla dostojeństwa tego okresu. ![]() Nie mogłam zasnąć z tymi myślami. Coś ciągnęło mnie do lustra, mojego portalu, przejścia, i coś odpychało, nie pozwalało na wyjście z pokoju. Już nie, dlatego że tęskniłam za współczesnością, lecz dlatego, że czułam coś, jakby odrzucenie. Z drugiej strony, jeśli jednak coś zrobiłam to powinnam nawrócić historię w odpowiedni kierunek. W tej nocnej ciszy wśród głośnych myśli usłyszałam nagle niby cichy tupot botków i nieco głośniejsze skrzypienie posadzki. Nasłuchiwałam dźwięków dokładnie i z lekkim przerażeniem. Pod koniec „hałasu” dało się słyszeć zamykanie frontowych drzwi. Natychmiast wstałam i niepewnie zeszłam na dół. Potem cicho przebiegłam korytarz kończąc na jadalni. W oknie zauważyłam biegnącą sylwetkę Damy z Papużką w sukni mniejszej od jej sukienki codziennej. ![]() Od razu wybiegłam na dwór i znalazłam Damę idącą w gąszcz drzew leśnych. Gdy jej zarys stał się całkowicie niezauważalny w lesie wróciłam do pokoju. ![]() Moje myśli natychmiast zmieniły temat. Dama… Ta Dama z Papużką co przyszła zliczać plony ukrywając jakąś tajemnicę. Sekret szkatułki. Założyłabym się, że ją zabrała. Co taka bogata osoba robiłaby w tajemniczym lesie? Może coś knuje? A w lesie nie ma nikogo prócz czarodzieja Leszka, który tam mieszka. Poszłaby do niego? Gdzieżby indziej! Ta szkatułka musi mieć jakąś ważną wartość skoro ją ukrywa. I po co chodzi do czarodzieja? Obudziły mnie, kolejnego dnia, ciepłe promienie słońca. Godzina? Około dziewiątej nad ranem. Tak, to był długi dzień i nie obyłoby się bez długiego snu. ![]() Ubrałam sukienkę i zeszłam na śniadanie, gdy tylko poczułam zapach świerzo upieczonych placków z cebulą. Przy jednym ze stołów siedziało trzech biesiadników spożywających placki pani Marianny. Usiadłam przy drugim stoliku, gdzie siedziała już Stefania pogrążona w myślach. Dziwne, ale powoli narastała mnie chęć wyjaśnienia jej jak się tu znalazłam. Zaufałam jej. ![]() Śniadanie odbyło się bezsłownie. Jedynie goście mieli coś do powiedzenia. Chciałam porozmawiać ze Stefanią i wszystko jej wyjaśnić, ale nadszedł czas aby zebrać plony i zawieść je do młynarza. Najpierw Dama z Papużką przesłała wiadomość przez jednego gościa – rycerza, że potrzebujemy powozu. Po ok. półtorej godziny doczekaliśmy się zaprzęgu. Podczas podróży nie odezwałyśmy się do siebie słowem. Później zabraliśmy załadowane worki zboża do młyna. Odbyło się przeliczanie, negocjowanie i inne dyskusje, które mnie absolutnie nie obchodziły. Czekałam tylko na moment szczerej rozmowy ze Stefanią. Po kilku godzinach ładowania plonów u młynarza w końcu powróciliśmy do gospody. Jeszcze tego zwykłego dnia pożegnaliśmy Damę z Papużką, która najpierw długo nie odstępowała Eleonory. ![]() Życzyła nam udanych siewów i plonów przyszłorocznych. Wtedy postanowiłam powiedzieć Stefani prawdę. Znalazłam ją w jej pokoju. "Puk, puk!" – zapukałam. - Któż to? – powiedziała zza drzwi. - To ja, Magda. Czy mnie wpuścisz? – spytałam. ![]() Stefania otworzyła drzwi. Miło było znów zobaczyć jej wzrok, choć zobaczyłam go z lekkim przerażeniem i niezdecydowaniem. - Musimy porozmawiać – rzekłam. Wiedziałam, że to ja musiałam zacząć, ale podczas tych wielu godzin miałam czas na zastanowienie. - Stefania – mówiłam. – widzisz przez jakiś ten okres na pewno miałaś wątpliwości co do mnie, ale to ty zaufałaś mi i stałaś się dla mnie najbliższa. Sądzę, że najwyższy moment, aby powiedzieć ci prawdę – przełknęłam ślinę i mówiłam dalej. – Ja,… ja nie jestem pewna czy zrozumiesz, bo… ech! Ja nie jestem stąd, z tej wioski czy pobliskich miast; ja nawet nie jestem z tych czasów, z dzisiaj. Dla mnie, to co widzisz, słyszysz i czujesz, jest przeszłością, której nawet nie przeżyłam. Ja pochodzę ze współczesności, ery komputerów, XXI wieku, epoki bardzo odległej od tej w której żyjesz. ![]() Stefania słuchała tego wszystkiego uważnie z widocznym narastającym niepokojem i smutkiem. - Gdy pierwszy raz mnie zobaczyłaś to, wiedz że nie włamałam się tu. Przedostałam się przez dziwne, nieznane lustro w moim własnym domu. Jestem z przyszłości. ![]() Po skończeniu mojej przemowy Stefania uciekła z pokoju z płaczem. Hmm… Powiedziałam jej prawdę, to wszystko. Czy w moich słowach było coś obraźliwego? Po kolacji chciałam pójść do pokoju, ale panna Hierfit mi nie pozwoliła. - Leno – rzekła. – Czy to prawda, że jesteś z innego świata? - Można to tak nazwać. - Czy to znaczy, że nigdy w życiu nie widziałaś młyna, pól, świec,…? ![]() - Nie, wszystkie te rzeczy widzieć, widziałam, ale one nie są najważniejsze w naszej epoce. Może z wyjątkiem ziem uprawnych. Wasze czasy znam z lekcji historii i książek. - Książek?! – zdziwiła się. – Jesteś taka bogata, że na księgi ci starcza?! - U nas książki to przeżytek. Ale to nie znaczy, że są niepotrzebne. Kupują je zazwyczaj uczniowie albo mole książkowe. Teraz, to znaczy kilkaset lat od teraz, ważny jest Internet. - Mole książkowe? Internet? – powtarzała z coraz większym zdziwieniem. - Mole książkowe to maniacy czytania, a Internet to wielka sieć całego świata – dostarcza różnych informacji w jedno miejsce. Internet to trudne pojęcie, którego sama do końca nie znam. ![]() - Niesamowite! Opowiedz coś jeszcze. I powiedz, co to „mamiacy” – powiedziała z zaciekawieniem. - Wydaje mi się, że powiedziałam ci wystarczająco dużo – rzekłam. - Ta przyszłość musi być bardzo ciekawa skoro jest tyle różnych przedmiotów i pojeć. Jak się tu dostałaś? Przez lustro, tak? Dziwne… Może zabierzesz mnie ze sobą jak będziesz wracać? Po siewach nie będziemy nic robić do lata tylko zajmować się gospodą. - Eee… hmm… - jąknęłam niezdecydowanie. – Nie wiem czy to bezpieczne. - Dlaczego? Ty się tu przedostałaś, to i wrócisz. A jak ty, to uda się pewnie i mnie. ![]() - Możliwe. Ale wiesz co? Mam mętlik w głowie. Chodźmy już spać. - Dobrze. Dobranoc. Rozeszłyśmy się do swoich pokoi. Niesamowite jak bardzo Stefanię zaciekawiła przyszłość. W głębi duszy czułam, że fajnie byłoby ją zabrać, choć z drugiej strony sądziłam, że to kompletnie bez sensu. ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#7 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Piękne ale na ostatnim zdjęciu kołdra Magdy w ogóle nie pasuje do epoki ^^
|
![]() |
![]() |
#8 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
na podstawie filmu prawda?
mhyym . . . nie pamiętam jak się nazywał, chyba 'kronika spiderweak'. czy jakoś tak. |
![]() |
![]() |
#9 | |
Zarejestrowany: 11.11.2007
Wiek: 30
Płeć: Kobieta
Postów: 169
Reputacja: 10
|
![]() Cytat:
![]() ![]() Przepraszam wszystkich, ale muszę na jakiś czas zamknąć temat - z czym zwlekałam jakiś czas. Ostatnio mam poważne problemy rodzinne i nie dam rady. Gdy wena powróci, a problemy się skończą temat otworzę. Proszę o zamknięcie, dziękuję
|
|
![]() |
![]() |
![]() |
#10 |
Zarejestrowany: 18.04.2008
Skąd: W simowie
Płeć: Kobieta
Postów: 643
Reputacja: 10
|
![]()
Suuuuuuuper! Nie mogę się doczekac następnego odcinku!!! Kiedy on będzie?
|
![]() |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|