|
![]() |
#1 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Nie, teraz jak widzę zdjęcia to tym bardziej nie mogę uwierzyć, że Sarah ma tak ogromne kompleksy
![]() Może lustra nie ma, czy co? Ale jak się złości to podobna do mamy ![]() Czekam z niecierpliwością jak zrobisz tego kogoś, co ma oczy z twojego ava... ![]() @down - Doskonale to rozumiem, ale dobierasz tak ładne postacie, że musisz się przyzwyczaić do tego typu komentarzy ![]() Ostatnio edytowane przez Callineck : 21.11.2008 - 22:39 |
![]() |
|
![]() |
#2 |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]()
Odcinki mam gotowe, ten ktoś z oczami z ava, też...
Potrzebne mi są tylko zdjęcia, no i nie mogę wklejać odc tak szybko... Dzięki za komentarze ![]() Następny odc we wtorek lub środę.
__________________
Ostatnio edytowane przez Vipera : 23.11.2008 - 13:43 |
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]()
Kolejny odc... nieco długi. Początkowe rozdziały są krótkie, dlatego dzisiaj połączyłam dwa. Już powoli zaczyna się akcja...
Miłego czytania ![]() Następnego dnia wstałam o 11. Wyspałam się za wszystkie czasy, bo nareszcie nadeszła sobota. Za oknem jak zwykle padał deszcz, a ciemne chmury pokryły całe niebo. Przez jakiś czas leżałam na łóżku, bo byłam tak rozleniwiona, że nie chciało mi się wstać. Z drugiej strony, komu chciałoby się wyjść z pod cieplej kołderki, kiedy na zewnątrz taka paskudna pogoda. Po kilku minutach, dałam jednak za wygrana, wygramoliłam się z łóżka i udałam do łazienki. Kiedy Michaela nie było w domu, miałam ja praktycznie tylko dla siebie. Mama chodziła do pracy, wiec korzystała dużo wcześniej ode mnie. Teraz kiedy brat jest w domu, wszystko wróciło do normy i znowu muszę czatować pod drzwiami. -Michael! Siedzisz tam już od 20 min! Musze skorzystać z toalety!- krzyknęłam, pukając do drzwi, kiedy na zegarku wybiła 11.30. Takie moje szczęście, że zawsze ta małpa wstaje przede mną, a potem musze czekać w nieskończoność. -Proszę bardzo... trzeba było wstać wcześniej, śpiąca królewno!- powiedział Michael, wychodząc z łazienki z sarkastycznym uśmieszkiem. Pokazałam mu język i weszłam do pomieszczenia. Po szybkim prysznicu, stanęłam przed lustrem i zawiązałam włosy w wysokiego kucyka. Wpatrywałam się chwilę w swoje odbicie i doszłam do w wniosku, że jak zwykle jestem najbrzydsza z rodziny. Gdybym wiedziała, w jaki sposób Michael się tak zmienił... Wróciłam do pokoju i włączyłam komputer. Pomyślałam, że sprawdzę pocztę. Sasha na pewno naskrobała mi jakiegoś maila, i czeka na odpowiedź. W skrzynce pełno reklam, a wiadomości od siostry brak. Z drugiej strony, to dobrze, bo nie miałam za bardzo o czym pisać. Moja uwagę przykuła reklama tabletek odchudzających. Mogłabym spróbować, ale... po co mam się męczyć skoro przytyje dwa razy tyle co schudnę? Nie opłaca się. Lepiej skorzystać z jakiejś sprawdzonej diety. Postanowiłam poszukać w goglach, jakiegoś forum. Kiedy oglądnęłam kilkanaście stron i znudzona chciałam wyłączyć komputer, znalazłam cos ciekawego. Mianowicie bloga dziewczyny, która tak samo jak ja, próbuje pozbyć się zbędnych kilogramów. Zapisałam adres w zakładkach i zeszłam do kuchni, pomóc mamie w robieniu obiadu. Rzuciłam krótkie część i podeszłam do szuflady, aby wyciągnąć nóż. Rodzicielka olała mnie na całej linii, gdyż jak co rano, słuchała wiadomości. Nie wiem po co jej w kuchni telewizor, skoro i tak nawet na niego nie spogląda. ![]() Wystarczyłoby małe radio. Usiadłam do stołu i zabrałam się, za krojenie cebuli, do sałatki. „Co raz częstsze zaginięcia ludzi w okolicach Glasgow. W ciągu miesiąca zniknęło bez śladu ponad dziesięć osób. Nikt nie wie co się z nimi stało. Policja ma pełne ręce roboty....” W ciągu miesiąca? Przecież to mogło przytrafić się mojemu bratu- pomyślałam przesypując warzywo do miski. Mama oderwała się od przygotowywania mięsa i wbiła wzrok w kolorowy ekran telewizora. -Co raz gorsze rzeczy na tym świecie. Płacimy ciężko zarobione pieniądze na rozwój policji, a ci tylko umieją powiedzieć, że nic im jeszcze nie wiadomo. Od czego oni tam są? Od grzania krzeseł na posterunkach?- odwróciła się zbulwersowana i zabrała za brutalne siekanie kapusty. Szczerze mówiąc, nie chciałabym znaleźć się teraz na miejscu tego warzywa. Wyglądnęłam przez okno. Nagle pod dom podjechał srebrny jeep. Szczerze mówiąc, widziałam go pierwszy raz i nie mam pojęcia, kto to może być. Chwilę później zadzwonił dzwonek do drzwi. Mama wytarła ręce o szmatę, która wisiała na piekarniku i poszła zobaczyć kto to. -Dzień dobry Pani...ja do Michaela.- usłyszałam jakiś nieznany, męski glos. -Jestem... chodźmy- w oka mgnieniu, przy drzwiach pojawił się brat. Nawet nie wiem jak on to zrobił, ale może byłam zbyt zajęta słuchaniem i nie zauważyłam, kiedy schodził. Rzucił nam krótkie „cześć” i ruszył ze znajomym w stronę samochodu. Podeszłam do okna i odsłoniłam minimalnie firankę. Michael był w towarzystwie trzech młodych chłopaków. Zdziwił mnie fakt, iż wszyscy byli tak samo bladzi jak on. Chłopak siedzący za kierownica, miał krótkie, nastroszone włosy w odcieniu ciemnego blondu. Jeden właśnie wsiadł do samochodu, wiec nie zdążyłam mu się dobrze przyjrzeć. Brat jeszcze przez chwile rozmawiał na zewnątrz. ![]() Minę miał bardzo poważna, jak gdyby omawiał jakieś sprawy, dotyczące bezpieczeństwa narodowego. Nie powiem, ale trochę mnie to zbiło z tropu. Nagle jego rozmówca odwrócił się i wbił wzrok wprost w okno przez które patrzyłam. Miał kruczoczarne włosy, na których połyskiwały czerwone refleksy. Jeszcze bardziej rzucały się w oczy, przy jego jasnej karnacji. Uśmiechnął się, a ja szybko zasłoniłam firankę i odsunęłam się od okna. No pięknie... jeszcze sobie pomyślą, że ich szpieguję! Po chwili do pomieszczenia weszła mama. Zniesmaczoną mina przełączyła kanał w telewizji, na jakiś durny serial latynoski. Spojrzałam jeszcze raz na ulice, ale jeepa już nie było. Położyłam pokrojone warzywa na szafkę kuchenna i postanowiłam pójść do swojego pokoju. Teraz, kiedy obiad był prawie gotowy, zasiadłam ponownie do komputera, aby poczytać zapisany wcześniej blog. Strona była dość ciekawa. Dziewczyna zamieszczała dużo różnych, przydatnych porad. Z niektórych mogłabym nawet skorzystać. Pierwszą rzecz, jaka musiałam zrobić, to wyeliminowanie z mojego życia, wszystkie słodycze. Czułam, że z tym właśnie będzie największy problem, ale przynajmniej mama nie zauważy wielkiej zmiany w moim jadłospisie. Kiedy oderwałam się od komputera, na zegarku wybiła właśnie szesnasta. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że na kilka godzin, zapomniałam o rzeczywistości. Wyszłam z pokoju i zeszłam po schodach do kuchni. W powietrzu unosił się smakowity zapach obiadu, którego jeszcze nie tknęłam. Nałożyłam sobie trochę sałaty, po czym usiadłam do stołu. W domu była totalna cisza, którą co jakiś czas przerywał dźwięk widelca, uderzającego o talerz. Nienawidzę ciszy, bo czuje się wtedy, jakby mnie ktoś obserwował. Bałam się każdego, nawet najmniejszego szelestu. Przełknęłam kęs, zabrałam z szafki kuchennej pilota i włączyłam TV. Po skończonym obiedzie, umyłam naczynia i postanowiłam poświecić trochę czasu na czytanie. Wyciągnęłam z biblioteczki książkę i zasiadłam na kanapie, w salonie. Mama wróciła dopiero późno wieczorem. Weszła do pokoju i spojrzała na mnie pytająco, następnie opadła na fotel, głośno wypuszczając powietrze. Przez jakiś czas siedziałyśmy w milczeniu, aż w końcu mama przemówiła. -Michael wrócił?- zapytała przyglądając mi się uważnie. -Chyba nie... -Chyba? -Nie zauważyłam, żeby wchodził do domu. Pewnie wróci w nocy.- powiedziałam, cały czas wpatrując się w książkę. Czułam, że zaraz nadciągnie następna fala pytań, na które nie będę znała odpowiedzi. Skąd miałam wiedzieć, gdzie udał się brat i kiedy wróci. Nie spowiada mi się z takich rzeczy. -Nie podoba mi się to...- ciągnęła rodzicielka z zagniewana miną. Spojrzałam na nią z ukosa, przechylając książkę.- Widziałaś tych jego znajomych? Co się z nim stało? -Widziałam, i nie wydaje mi się, aby było coś z nimi nie tak. O co ci w ogóle chodzi? -Michael nigdy nie miał takich kolegów.- powiedziała zasmuconym głosem. Osobiście nie widziałam nic złego w tym co robi mój brat i w jego znajomych. To jego spawa z kim się zadaje.- boje się, że wpakował się w jakieś tarapaty... owszem, są mili... ale źle im z oczu patrzy. -O mamo... daj spokój! Gadasz jak jakiś stary babsztyl, plotkujący pod sklepem.- powiedziałam gniewnie, odkładając lekturę na stół. Zaczynała powoli przeginać. Źle im z oczu patrzy? Przepraszam bardzo, ale tak oceniała ludzi moja babcia!- Denerwuje mnie to, że zawsze oceniasz ludzi po wyglądzie, nawet z nimi nie rozmawiając. Takich rzeczy się nie robi, bo ludzie nie maja wypisanego charakteru na twarzy. Powinnaś przestać robić bratu wiecznie wymówek, bo się naprawdę wyprowadzi, a chyba tego nie chcesz. Trochę więcej zaufania. Przecież on nie jest już dzieckiem i wie co robi! Mama wpatrywała się we mnie, ze zdumieniem. Nawet nie wiedziałam, że potrafię strzelić taki wykład! W tej chwili byłam z siebie dumna. Nie wiedziałam, czy do niej cos z tego dotarło, ale przynajmniej powiedziałam to, co leżało mi na sercu. Po dłuższym zastanowieniu... dlaczego tak bronię Michaela? -Masz rację... nie będę mu nic mówić, na ten temat.- odpowiedziała po chwili, spuszczając głowę. -Cieszę się, a teraz wybacz... pójdę do siebie.- zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z pokoju. W holu spotkałam Michaela. Na jego twarzy widniało zdziwienie pomieszane z zadowoleniem. Jak zwykle wszedł bezszelestnie, niczym duch. ![]() Uśmiechnął się i ruszył do pokoju, gdzie siedziała mama. Zamknęłam za sobą drzwi i zapaliłam lampkę koło łóżka. Na zewnątrz było już ciemno. Starczyło minimum światła, aby nie wybić sobie zębów, o walające się po podłodze manele. Usiadłam na parapecie i spojrzałam za okno. Po tych wszystkich, deszczowych chmurach z rana, nie było śladu. Niebo było całkowicie czyste i obsypane gwiazdami. Uwielbiałam noc. Pamiętam, jak wybrałyśmy się kiedyś z Clover pod namioty. Rozpaliłyśmy ognisko i rozmawiałyśmy do późna, wpatrując się w tańczące języki ognia. Było wtedy tyle pięknych gwiazd. Do dzisiaj uważam, że niebo było wtedy najpiękniejsze, jakie widziałam. Nagle usłyszałam ciche pukanie. -Proszę- odwróciłam głowę i spojrzałam wyczekująco na uchylające się, powoli drzwi. Czyżby to mama? Po chwili zdałam sobie sprawę, że się myliłam. -To ja...- powiedział brat, zamykając drzwi.- chciałem ci podziękować... -Za co niby?- zapytałam zdziwiona. -Słyszałem wasza rozmowę z mamą. Dzięki, że się za mną wstawiłaś, chociaż nie musiałaś.- Michael podszedł bliżej i usiadł na łóżku naprzeciwko mnie. -Drobiazg... wkurzała mnie tym swoim gadaniem.- powiedziałam odwracając się przedtem do niego.- Ktoś jej to w końcu musiał powiedzieć. -Tak... zawsze byłaś najmądrzejsza z nas. Waliłaś wszystko prosto z mostu, jeśli ci cos nie pasowało. Sasha trzymała się od wszystkiego z dala, a ja uciekałem od problemów.- siedział ze spuszczona głowa i oglądał sobie, blade dłonie. Nie wiedziałam za bardzo, do czego zmierza ta swoja przemową. Postawiłam nogi na kaloryferze i oparłam łokcie o kolana.- szkoda, że dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, jakim byłem kretynem. Zapatrzonym w siebie palantem, dla którego liczyło się tylko to, czy wygramy mecz i która laska się ze mną umówi. Ojciec umarł, rodzina nam się rozleciała...a ja nic nie robiłem, żeby cokolwiek naprawić. Widzisz... zachowywałem się niedojrzale, nabijając się z ciebie. Celowo niszczyłem ci życie. Chce cię teraz za to wszystko przeprosić, bo miałaś jak zwykle, całkowita racje. Jestem wampirem, żywiącym się cudzym nieszczęściem i mającym z tego wielką satysfakcje. Dużo nad tym myślałem, po twoim wyjściu z domu... wtedy i postanowiłem coś z tym zrobić. Może uda mi się jeszcze poukładać te rozsypane puzzle. Jesteśmy rodzeństwem... powinniśmy w końcu zacząć się dogadywać, nie sądzisz? Zaskoczona? To mało powiedziane! Siedziałam jak na tureckim kazaniu, z otwartymi ustami i wybałuszonymi oczami. Nie wierzyłam własnym uszom. Jak to się stało? Jak doszło do tak diametralnej zmiany brata. Z resztą...co mnie to obchodzi. Ważne, że chłopak w końcu zmądrzał i chce naprawić błędy. -Cieszę się, że do tego doszedłeś.- powiedziałam z uśmiechem, który Michael od razu odwzajemnił. Później rozmawialiśmy długo. Naprawdę długo i o wszystkim. Nareszcie czułam, że mam brata. *** Minęły cztery dni. Można powiedzieć, że przez ostatni tydzień dużo się zmieniło. Mama zrobiła się jakby... bardziej tolerancyjna, w domu była dość miła atmosfera i relacje miedzy mną a bratem układały się znakomicie. Żeby tego było mało, skorzystałam z kilku porad zamieszczonych na blogu, który kiedyś znalazłam i opłaciło się! Schudłam 3kg i byłam naprawdę zadowolona. Wszystko nareszcie zaczęło się układać. W prawdzie, w ciągu tych dni, mało co jadłam... ale jeśli po wejściu na wagę, na mojej twarzy ma pojawić się uśmiech, to mogę nie jeść dalej. Tego ranka zeszłam do kuchni w dobrym humorze. Nalałam sobie soku pomarańczowego i zasiadłam do stołu, zabierając się za przeglądnięcie porannej gazety. Michael jak zwykle mieszał beznamiętnie łyżką, w talerzu płatków. Nie wiem, po co w ogóle je robił, skoro i tak nigdy nie widziałam, żeby je zjadł. Cóż... jego sprawa, postanowiłam się więcej nie wtrącać. Spojrzałam przez okno. Słońce świeciło wysoko na niebie, pozbawionym nawet, najmniejszej chmurki. -Wychodzisz gdzieś dzisiaj?- zapytałam brata, odwracając się w jego stronę. Chłopak oderwał wzrok od jedzenia i uśmiechnął się. -Nie... a co? -Nic. Myślałam, że w taka ładna pogodę, pójdziesz gdzieś ze znajomymi. -Szczerze mówiąc... dopadł mnie dzisiaj leń i zostaje w domu. A ty jakie masz plany? -Najpierw do szkoły, ostatni dzień.... a po powrocie, może trochę posprzątam. Mama nigdy nie ma czasu, bo do późna pracuje, a tobie się dupy ruszyć nie chce. Jeśli tak dalej pójdzie, to znikniemy w syfie.- powiedziałam znawczo, przejeżdżając palcem po drewnianym blacie, szafki kuchennej. Michael spojrzał na mnie z wyrzutem. Następnie sięgnął po łyżkę i ku mojemu zdziwieniu, zaczął jeść, rozmoczone już płatki. Chwile później, odłożyłam szklankę do umywalki i zarzuciłam torbę na ramie, gotowa do wyjścia. Szłam chodnikiem, wpatrując się w śpiewające wesoło ptaki. Cieszyłam się na myśl o nadchodzących wakacjach. Można powiedzieć, że już je miałam, bo przecież dzisiaj był ostatni dzień szkoły. Na parkingu, dobiegła do mnie Clover i obie weszłyśmy do chłodnego budynku. ![]() -Może przejedziemy się na zakupy w piętek, a potem do kina? Co o tym myślisz?- zapytała mnie przyjaciółka, kiedy znalazłyśmy się pod klasą. -Chcesz, żeby słonica potargała wszystkie ubrania? Hahaha!- nagle zza rogu wyszła Emily, jak zwykle w towarzystwie Clary. Oczywiście nie mogła darować sobie tego chamskiego komentarza. Nie byłaby sobą, gdyby chociaż raz przeszła korytarzem, bez zwrócenia na mnie uwagi i upokorzenia mnie na forum szkoły. Spuściłam głowę i wbiłam wzrok w podłogę. Słyszałam jeszcze odpowiedź Clover i śmiech dziewczyn, przez natłok myśli, walających się w mojej głowie. Cały dobry humor, jaki miałam od rana, uleciał w nieznane, i nic nie wskazywało na to, że jeszcze dzisiaj wróci. Czułam się fatalnie i miałam ochotę schować się w jakaś mysia norkę. Zdałam sobie sprawę, że potrzebuje schudnąć więcej niż tylko te nieszczęsne 3kg, aby zaczęli mnie akceptować. Nic nie poradzę na to, że żyję w społeczeństwie pozbawionym tolerancji. Jeśli chcesz żyć normalnie, nie wyróżniaj się. -To jak będzie z piątkiem? Koniec roku... trzeba zaszaleć.- powiedziała Clover, a na jej twarzy pojawił się pocieszający uśmiech. -Właściwie, to jestem spłukana.- odpowiedziałam po krótkim namyśle. Zazwyczaj nie lubiłam kłamać, ale tym razem nie miałam wyjścia. Prawda jest taka, że miałam pieniądze i bardzo podobał mi się jej pomyśl, ale kiedy usłyszałam komentarz Emily... cały wyjazd stracił sens. Miała rację... po co miałam jechać na zakupy, skoro i tak we wszystkim wyglądam jak szynka w siateczce. -Oh daj spokój! Przejmujesz się tym głupim gadaniem? Olej te bezmózgie plastiki i jedź ze mną!- powiedziała, wręcz błagalnym głosem.-Proszę! -Ale ja naprawdę, nie mam na tyle kasy... jedynie na kino.- uśmiech z jej twarzy znikł a na jego miejscu pojawił się smutek. Spojrzała na mnie, przepełnionymi żalem oczami. Niczym zbity pies. Nienawidziłam tego, bo zawsze w takich sytuacjach, po prostu jej ulegałam.- dobra... pojadę z tobą na te zakupy, ale tylko dla towarzystwa... a potem, pojedziemy do kina. Zgoda? -Jupi!- wykrzyknęła uradowana, akurat w momencie kiedy zadzwonił dzwonek. Za chwile, na horyzoncie pojawił się profesor i wszyscy weszli do klasy. Usiadłyśmy z Clover, jak zwykle w ostatniej ławce. W związku z tym, że był to ostatni dzień, mieliśmy luzy i mogliśmy robić co chcemy. Oczywiście wykluczając demolowanie szkoły. Spojrzałam przez okno, na zalany słońcem, parking. Nagle zakręciło mi się w głowie i musiałam podeprzeć sobie ją, ręką. Poczułam na sobie wzrok przyjaciółki, lecz nie odwróciłam się w jej stronę. W sali było dość głośno. Wszyscy śmiali się i rozmawiali, a nauczyciel zajęty był czytaniem porannej gazety. W pewnym momencie otworzyły się drzwi, i do pomieszczenia wszedł wysoki blondyn, witając się ze wszystkimi z szerokim uśmiechem na twarzy. Zawsze się spóźniał, i powinnam była się do tego przyzwyczaić... jednak każde jego wejście, sprawiało, że moje serce zaczynało bić szybciej. Wpatrywałam się w niego jak w obrazek, kiedy rozmawiał z nauczycielem. Później odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie, między ławkami. Kiedy przechodził nie daleko mojej... uśmiechnął się do mnie! ![]() W pierwszym momencie, pomyślałam, że był to uśmiech do Clover. Ta jednak, rozmawiała z koleżanką i nawet na niego nie spojrzała, a więc...Roger zwrócił na mnie uwagę... pierwszy raz w tym roku! No dobra... czasami pomagałam mu w lekcjach, ale to nie to samo! Szybko odwróciłam głowę w stronę okna, gdyż poczułam, że się rumienię. Nienawidziłam tego uczucia! Kiedy w południe wychodziłam ze szkoły, humor trochę mi się polepszył. Pożegnałam się na parkingu z Clover i ruszyłam do domu. Chciałam jak najszybciej, zabrać się za sprzątanie. Wiedziałam, że zajmie mi to dużo czasu, a na pomoc Michaela, nie mam za bardzo co liczyć. Eh... faceci. Weszłam do domu i powiesiłam bluzę, jak zwykle na wieszaku. W mieszkaniu unosił się dziwny zapach. Jakby mydła lub proszku do prania. Nie ukrywam, że bardzo mnie to zdziwiło. Pomyślałam, że może brat brał prysznic i nie zamknął drzwi do łazienki. Zdjęłam buty, włożyłam je do szafki i ruszyłam przed siebie, z zamiarem umycia rąk. Nagle poczułam, że moje skarpetki zrobiły się mokre. Odruchowo odsunęłam się do tyłu i spojrzałam pod nogi. Na podłodze znajdywała się wielka kałuża wody. Matko! Co tu się stało? Zapytałam sama siebie. Podeszłam do drzwi i pchnęłam je delikatnie, odsłaniając wnętrze błękitnej łazienki. Weszłam do środka i zamarłam. Całe pomieszczenie było zalane! Woda dosięgła już nawet najmniejsze zakamarki. Po chwili, okazało się, że przyczyną tego całego bałaganu, jest pralka. Najwyraźniej się zepsuła, lub ktoś niedoświadczony próbował z niej korzystać. -Michael!!!!- zawołałam, wyciągając jakieś szmaty z szafki, przy umywalce.- Michael chodź tutaj!! Kiedy poukładałam wszystkie na podłodze i zabierałam się za ścieranie, w drzwiach stanął brat z zniesmaczoną miną. Ogarnął wzrokiem łazienkę i podszedł do pralki. -Chyba się zepsuła.- powiedział po chwili. -A może ty ją popsułeś. Nie mogłeś poczekać z tym na mnie? Od kiedy tak się palisz do sprzątania?- wykrzyknęłam rzucając w niego mokra ścierką. Ku mojemu zaskoczeniu, zdążył złapać w locie. Rzucił mi mordercze spojrzenie, po czym zabrał się za sprzątanie. -Uważasz mnie za idiotę? Wiem jak się włącza pralkę.- odpowiedział oburzony.- może osadził się kamień. -Nie opowiadaj głupot...- powiedziałam wstając- ma dopiero dwa miesiące. -Dwa, czy miesiąc... co to za różnica. Nie wiesz, że teraz robią tak, żeby się szybko psuło i człowiek musiał kupować nowe? Zbijają na tym kasę. -Dobra, dobra... nie wymądrzaj się, tylko sprzątaj.- nagle zrobiło mi się słabo i szybko oparłam się o zepsute urządzenie. Czułam się, jakbym miała zaraz zemdleć. Lewą dłoń położyłam na czole i zamknęłam na chwile oczy. Co się ze mną dzieje? To już drugi raz w tym dniu. Kiedy wszystko zaczynało wracać do normy, otworzyłam oczy. Michael przez cały czas przyglądał mi się badawczo. Wydawało mi się, że jego wzrok przeszywa mnie na wylot. Te jego czerwone oczy, były tak piękne, a zarazem takie straszne. Sama nie wiedziałam, dlaczego. Po prostu, kiedy nasze spojrzenia spotkały się, poczułam chłód. Odwróciłam się i zabrałam z szafki miednicę. Przykucnęłam i otworzyłam drzwiczki, z zamiarem wyciągnięcia prania. W tym momencie przez całe moje ciało, przeszedł zimny dreszcz, a głowa zaczęła pulsować. Odruchowo zamknęłam powieki. Ciemność. Wszędzie ciemność i jakiś męski głos. Głowa strasznie bolała. Jakby ktoś wbijał mi szpilki w mózg. To było wręcz nie do wytrzymania. -Sarah...Sarah! Znowu ten głos, gdzieś w oddali... jednak nie wiedziałam kto to. Ktoś mnie wołał, ale nikogo nie widziałam. Ból uniemożliwiał mi otworzenie oczu. -Sarah! Obudź się! ![]() Chwilę później, poczułam uderzenie w twarz. Chcąc, nie chcąc, otworzyłam oczy i zerwałam się do pozycji siedzącej. Ból narastał z każdą sekundą, aż w końcu znikł. Przez chwilę siedziałam z głową w kolanach, i czułam jak łzy płyną mi po policzkach. -Dobrze się czujesz?- w uszach trzeszczało i szumiało, jednak usłyszałam przerażony głos Michaela.- Co się stało? -Nie wiem. Nagle strasznie rozbolała mnie głowa. To było okropne! -Domyślam się. O mało nie straciłem słuchu. -Co masz na myśli?- zapytam ze zdziwieniem. -Chwyciłaś się za głowę i zaczęłaś krzyczeć... potem zemdlałaś. Nie mogłem cię dobudzić przez 15 minut.- powiedział z przejęciem. Chociaż nie patrzyłam na niego, to cały czas czułam na sobie jego wzrok. Wieczorem, leżałam na łóżku w swoim pokoju, i rozmyślałam nad tym, co się dzisiaj stało. Nie mogłam zrozumieć, czym spowodowany był ten potworny ból. Coś takiego zdarzyło mi się pierwszy raz, w życiu. Wolałam w ogóle nie myśleć o tym, że mogę przeżyć to jeszcze raz. Nie chodziło mi tylko o ten ból, lecz o zachowanie Michaela. Łaził za mną krok w krok i pytał czy dobrze się czuję. Zaczęłam powoli tracić cierpliwość. Wiedziałam, że ta sytuacja z pralką go wystraszyła, ale wydaje mi się, że był trochę nadopiekuńczy. Marzyłam o ciepłym prysznicu, po całym dniu pucowania domu. Weszłam do łazienki i zamknęłam drzwi. Podeszłam do lustra i spojrzałam na swoje odbicie. Wydawało mi się, że moja twarz była... jakby szczuplejsza. Przeraził mnie jednak kolor skóry. Byłam blada jak papier, i przez to moje włosy wydawały się być, jeszcze ciemniejsze. Wręcz czarne. Lubiłam je. W dzieciństwie, byłam blondynką. Pamiętam, że nigdy mi się to nie podobało i rozmyślałam o farbowaniu. Zawsze chciałam być podobna do siostry. Poniekąd trochę jestem... przynajmniej tak twierdzi rodzina, ale nie wydaje mi się. Sasha zawsze miała piękne i gęste włosy, w jasnym odcieniu brązu i szaro-zielone oczy, przykryte wachlarzem ciemnych rzęs. Śliczna twarz, i szczupłe ciało sprawiało, że każdy chłopak oglądał się za nią, na ulicy. Tego mi właśnie brakowało. Prócz oczu, różnimy się właściwie wszystkim. Chwilę później, oderwałam się od lustra i weszłam pod prysznic, głośno wypuszczając powietrze. Pod wpływem ciepłej wody, rozluźniły mi się wszystkie mięśnie. Czułam, że właśnie tego mi było trzeba. Po kilkunastu minutach, rozczesałam włosy, ubrałam się i opuściłam łazienkę.
__________________
Ostatnio edytowane przez Vipera : 25.11.2008 - 16:02 |
![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]()
Souris, to są dopiero pierwsze odcinki, dlatego mogą wydawać się nudne. Na pierwszym zdjęciu to nie jest Sarah, tylko jej matka. Jeśli chodzi o Michaela... nie wspomniałam o tym, że jest wampirem, ale dobrze myślisz. Wszystko wyjaśni się później.
Callineck, Sarah po prostu się nie akceptuje. Ma za duże kompleksy, ale wiesz, że zmądrzeje ![]() Dzięki za komentarze!
__________________
|
![]() |
![]() |
![]() |
#5 |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]()
Diamond_Pearl12345 ba, że czytałam
![]() Następny odc, mam nadzieję, że będzie sie podobać. Miłego czytania. Nadszedł w końcu, oczekiwany z utęsknieniem dzień. Kiedy obudziłam się w piątkowy ranek, poczułam wielką ulgę. Tak bardzo chciałam odetchnąć od szkoły, i chociaż na jakiś czas nie widzieć tych fałszywych twarzy. Myśl, że odpocznę od Emily, Clary i przestanę żyć w stresie, sprawiała mi wielką radość. Wstałam z łóżka i pobiegłam do łazienki, aby wziąć szybki prysznic. Później podeszłam do szafy i otworzyłam drzwiczki. Przez chwilę wpatrywałam się tępo w jej zawartość, aż w końcu wyciągnęłam czarne spodnie i białą, bawełnianą koszulę. Ucieszyłam się, kiedy zauważyłam iż potrzebuję paska. To znaczy, że moje wysiłki nie poszły na marne. Zamknęłam szafę i wróciłam do łazienki, uczesać się. Wyciągnęłam z szafki, szczotkę i zaczęłam dokładnie rozczesywać włosy. Zajęła mi ta czynność trochę czasu, gdyż miałam je prawie do pasa. Później związałam je w kucyka i zeszłam do kuchni. ![]() Widok Michaela, pochylonego nad miską płatków śniadaniowych, mogłam uznać już za tradycję rodzinną. Siedział tak dzień, w dzień i mieszał beznamiętnie łyżką. Nalałam sobie jak zwykle, szklankę soku...wzięłam kromkę wazy i usiadłam naprzeciw brata. Na stole leżała poranna gazeta, którą mama zwykle czyta przy śniadaniu. W dzisiejszym numerze, aż roiło się od sławnych modelek. I jak tu nie wpaść w kompleksy, widząc takie ciała? Z niesmakiem odłożyłam połowę kromki na szafkę i zabrałam się za dopijanie soku. Może nie postępowałam dobrze, ale sama myśl o zjedzeniu tej kanapki, przyprawiała mnie o dreszcze. Kiedy próbowałam wstać z krzesła, dopadły mnie zawroty głowy. Znowu to samo, nieprzyjemne uczucie, które towarzyszyło mi od paru dni. Michael oderwał wzrok od talerza i spojrzał na mnie pytająco. Po chwili doszłam do siebie i uśmiechnęłam się do niego, na znak, że wszystko w porządku. Zabrałam z podłogi torbę i ruszyłam w stronę drzwi, rzucając przez ramie krótkie „cześć”. Myślałam, że wszystko jest już dobrze, ale myliłam się. W momencie kiedy położyłam dłoń na klamce, poczułam jak opadam z sił. Szybko oparłam się o szafkę na buty, jednak nic to nie dało. Straciłam kontakt z rzeczywistością. Naprawdę, nie wiem ile czasu byłam nieprzytomna, ale na pewno długo. Dokoła słyszałam głosy. Męski i damski. Męski na pewno należał do Michaela, ale damski? Gdyby to była mama, to oznaczałoby, że jest już wieczór. -Sarah! Poczułam lekkie klepanie po twarzy. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się. Leżałam na łóżku... w jakimś dziwnym pomieszczeniu, o zielonych ścianach. Jasność jaka tam panowała, oślepiała mnie, więc przymknęłam oczy. Próbowałam rozpoznać miejsce w jakim się znajdowałam, ale nie wychodziło mi to zbyt dobrze. Okno zasłonięte było kremowymi roletami, więc nawet nie wiedziałam czy to jeszcze dzień, czy może już wieczór. Przy moim łóżku, na białej, plastikowej szafce... stał jakiś dziwny monitor. Przy drzwiach wejściowych, znajdywała się dość duża szafa i umywalka z powieszonymi obok ręcznikami. Dopiero gdy zauważyłam stojąca obok mnie kroplówkę i wbitą igłę w moją rękę... dotarło do mnie, że jestem w szpitalu. Damski głos, który jeszcze niedawno dobijał się do mojego umysłu, należał do pielęgniarki.. właśnie wychodziła. Oderwałam wzrok od kroplówki i spojrzałam w bok. W kącie sali, na fotelu, siedział Michael. ![]() Cały czas, bacznie mi się przyglądał, ale zauważyłam w jego wzroku coś dziwnego. Wydawało mi się, że jest na mnie wściekły. Miał zirytowany wyraz twarzy, a jego oczy były znacznie ciemniejsze, niż sobie przypominałam. -Coś ty ze sobą zrobiła, dziewczyno...- odezwał się w końcu, chwytając się dłonią za głowę.- wiesz, że jeśli dalej będziesz tak postępować, to następnym razem może się to skończyć tragicznie? Na pewno o tym wiesz, ale nie chcesz przyjąć tego do wiadomości. Nie bardzo wiedziałam o co mu chodzi. Usiadłam na łóżku i oparłam się ręką o białą poduszkę. -O czym ty mówisz?- zapytałam po chwili milczenia. -Dobrze wiesz o czym mówię. Godzinę temu, przyszły wyniki badań.- powiedział spokojnie. Odchylił się do przodu i oparł łokciami o kolana, nie spuszczając mnie z oczu.- jesteś odwodniona. Przez to miałaś te zawroty głowy. Ponadto masz problemy z żołądkiem, bo odżywiałaś się jakimiś dietetycznymi paściami. Chcesz wpaść w anoreksję? -Już lepsze to, niż wyglądać jak wieloryb.- powiedziałam ze smutkiem, wbijając wzrok w dłonie. Szczerze mówiąc, nie brałam pod uwagę tego, że mogę wpaść w jakąkolwiek chorobę, typu bulimia czy właśnie anoreksja. Michael miał rację, ale ja nie mogłam dłużej tak żyć. Na każdym kroku być wyśmiewana i obgadywana. On nigdy tego nie zrozumie, bo zawsze był uwielbiany. -Czy słyszysz w ogóle, jakie głupoty wygadujesz?!- starał się być spokojnym, ale jednak było słychać w jego głosie, że był zdenerwowany.- Nie możesz brać do siebie, wszystkiego co gadają ludzie. Jesteś mądra. Powinnaś wiedzieć, do czego doprowadzają takie drastyczne diety. -Łatwo ci mówić! Ty, uwielbiany przez całą szkołę, zawodnik drużyny koszykarskiej... idealny, bez problemów -w tym momencie, ja też się zdenerwowałam. Jak on w ogóle może robić mi takie wykłady!- Jeszcze niedawno miałeś mnie gdzieś. Obrzydzałeś mi życie, na każdym kroku! Jako pierwszy wyzywałeś mnie od grubasów, i teraz masz czelność mówić mi ..” Nie możesz brać do siebie, wszystkiego co gadają ludzie”? Daruj sobie... jesteś śmieszny! Odwróciłam się w drugą stronę, aby nie widzieć jego twarzy. Byłam wściekła! Najchętniej rozpłakałabym się i uciekła stamtąd, głośno trzaskając drzwiami. Niestety byłam uziemiona w tym cholernym szpitalu i jedyne co mogłam zrobić, to po prostu ignorować jego obecność. -Masz rację. Jestem współwiny za tą całą sytuację. Choćbym bardzo chciał, to nie mogę cofnąć czasu i wszystkiego naprawić. Mogę jedynie przeprosić i jednocześnie prosić, abyś wzięła się w garść. Nie chce stracić siostry...- dłużej nie mogłam się powstrzymywać. Ponownie spojrzałam na swoje dłonie, a łzy płynęły mi po policzkach, wręcz ciurkiem. W prawdzie kiedyś dogadywał mi, i z tego powodu czułam się strasznie, ale tydzień temu przeprosił za to. Nie powinnam mu tego dłużej wypominać. To nie było w porządku. Zmienił się i teraz naprawdę widziałam, że się o mnie martwi. Otarłam łzy i spojrzałam na niego. Dalej siedział na tym samym fotelu, tyle że nie patrzył już na mnie. Zasłonił twarz rękoma i spoglądał na podłogę. -Przepraszam- wyjąkałam.- niedawno wyjaśniliśmy sobie wszystko. Wybaczyłam ci, więc nie obwiniaj się już i nie martw się. Jak tylko wyjdę ze szpitala, obiecuję, że zacznę odżywiać się normalnie i więcej ćwiczyć. ![]() Ucieszyłam się, kiedy na twarzy brata ujrzałam uśmiech. Później wstał z fotela i wyszedł na korytarz, aby zadzwonić do mamy. Jak się okazało, było już późno, a ona pewnie siedziała w domu i zamartwiała się. Nagle przypomniało mi się, że odebrałam przecież świadectwa! Przez to wszystko, kompletnie o tym zapomniałam. Kiedy zamierzałam sięgnąć po mój telefon, który leżał w otwartej szufladzie, usłyszałam dzwonek. Wyciągnęłam komórkę i spojrzałam na ekran. Clover. -Słucham- odebrałam pośpiesznie. -Sarah, tak się cieszę, że się obudziłaś!! Martwiłam się o ciebie!- Przyjaciółka wręcz wykrzyczała to do słuchawki. -Eee.. a skąd wiesz, że byłam nieprzytomna?- zapytałam nieco zaskoczona. Przecież nie kontaktowałam się z nią wcześniej. -Dzwoniłam do ciebie kilka razy, po akademii, ale nie odbierałaś. Po jakimś czasie spróbowałam ponownie i odebrał Michael. Zapytałam go, dlaczego nie przyszłaś na zakończenie. Powiedział, że jesteś w szpitalu z powodu zasłabnięcia. Nawet nie wiesz, jak się martwiłam! -Dzięki za troskę, ale czuję się już lepiej... -Michael powiedział mi jeszcze, że byłaś odwodniona. Co ty wyczyniasz?- zapytała z przejęciem. -Proszę cię... rozmawiałam już na ten temat z bratem. Mam dość, jak na jeden dzień.- odpowiedziałam z nutą irytacji w głosie. Jeszcze tego brakowało, aby ona prawiła mi wykłady. Do tego przez telefon.- powiedz mi lepiej, co z moim świadectwem. -Ja nie mogłam go zabrać, ponieważ nie jestem z rodziny... no ale przecież Michael był go odebrać. Nie wspominał ci? -Raczej bym się nie pytała, gdyby mi powiedział. Dzięki Clover. -Nie ma za co. Przecież ja nic nie zrobiłam. -Pamiętałaś o mnie i to się liczy. -Oj Sarah... przecież jesteśmy przyjaciółkami. Powinnaś to wiedzieć, ze zawsze możesz na mnie liczyć. -Wiem. W momencie kiedy odłożyłam telefon, w sali ponownie pojawił się brat. Podszedł do mnie i postawił na szafce, szklankę wody. Zastanawiałam się, dlaczego jeszcze nie pojechał do domu. Przecież nie musiał tam ze mną siedzieć. W końcu nie byłam jeszcze umierająca. -Rozmawiałem z lekarzem. Potrzymają cię dwa dni na obserwacji, a potem będziesz mogła wrócić do domu.- powiedział, uśmiechając się łagodnie.- mama powinna niedługo przyjechać. ![]() -Dziękuje Michael, że odebrałeś moje świadectwo.- po chwilowej ciszy, przypomniałam sobie, że nawet mu za to nie podziękowałam. -Spoko. Właściwie, to nudziło mi się. -Osz ty! A ja myślałam, że zrobiłeś to z dobrego serca. Uśmiechnął się od ucha do ucha z diabelskim blaskiem w oku. -Lepszych ocen już nie mogłaś mieć?- zapytał po chwili.- najgorsza to była B! Powinnaś się wstydzić... Kiedy to powiedział, zrobił taką minę, że prawie mu uwierzyłam. Jednak po chwili wybuchnął śmiechem, a ja zaraz po nim. Po kilku minutach wparowała mama. Podeszła do łóżka szybkim krokiem i dysząc głośno, objęła mnie mocno. Michael postanowił ulotnić się do domu, skoro mam opiekę, i tak też uczynił. Przez jakiś czas rozmawiałam z mamą. No raczej pocieszałam ją... bo rozmową nie można było tego nazwać. Na początku usłyszałam wykład na temat zdrowej żywności, który myślałam, że będzie trwał wieczność! Jednak rodzicielka zlitował się nade mną i zmieniła temat. Późnym wieczorem przyszła pielęgniarka i grzecznie wyprosiła mojego gościa, gdyż skończyła się pora odwiedzin. Podeszła do mnie, zmieniła mi kroplówkę, po czym wyszła. Poczułam, że ogarnia mnie senność. Chciałam jak najszybciej dojść do siebie i wrócić do domu. Nie lubiłam szpitali. Były takie przytłaczające i dołujące. Rozmyślałam chwilę nad tym wszystkim co usłyszałam dzisiaj od mamy i brata. Postanowiłam, że po opuszczeniu tego budynku... zacznę jeść więcej i dużo ćwiczyć. Nie miałam najmniejszego zamiaru, znaleźć się jeszcze kiedyś na tej sali. Zawroty głowy, też nie były przyjemne, więc wolałabym ich uniknąć na przyszłość. Na samo wspomnienie o tym straszliwym bólu ze środy, robiło mi się niedobrze. Czegoś takiego nie mogło spowodować odwodnienie. Wtedy w łazience, przed omdleniem... czułam się dziwnie. Inaczej nie potrafię nazwać tego uczucia. Te ciarki i te jaskrawe obrazy, które przelatywały mi przed oczyma. Później ten straszliwy ból. Nie... to na pewno nie z powodu odwodnienia. Byłam tego pewna. Odwróciłam się na lewy bok i przytuliłam głowę do poduszki. Po kilku minutach usnęłam.
__________________
Ostatnio edytowane przez Vipera : 30.11.2008 - 15:05 |
![]() |
![]() |
![]() |
#6 |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]()
Callineck, te odcinki pisałam jednak dość dawno i nie przykładałam się do nich tak, jak do dalszych części. Wczoraj, kiedy po skończeniu całego opowiadania, czytałam wszystko na nowo...cóż, nie byłam zbyt zadowolona z pierwszych odcinków. Od następnego będzie coraz lepiej (tak mi sie wydaje) no i co najważniejsze, zobaczysz towarzysza Michaela
![]() Dziękuję za komentarze. Kolejny odc zamieszczę może... w czwartek, ale zobaczę jak będzie z nauką. Edit: Ostatni rozdział już jest ![]()
__________________
Ostatnio edytowane przez Vipera : 01.12.2008 - 16:22 |
![]() |
![]() |
![]() |
#7 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Świetne!
Niby jak na razie akcji zbytnio nie ma Ale i tak jest ciekawie! Ładne zdjęcia super tekst! Oby tak dalej Czekam na next! |
![]() |
![]() |
#8 |
Zarejestrowany: 06.12.2007
Płeć: Kobieta
Postów: 25
Reputacja: 10
|
![]()
Super
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#9 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Bardzo fajny odcinek...
Podoba mi się to, że był taki długi... Wciągnełam się, więc czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek... |
![]() |
![]() |
#10 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
supcio ; ]
Małe błędy, ale to nic ; P Czekam na next! Pisz dalej! |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|