![]() |
#91 |
Zarejestrowany: 05.02.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 286
Reputacja: 10
|
![]()
Coraz ciekawiej^^.
Ale to, co mnie strasznie drażniło przy czytaniu ostatniego fragmentu to ciągłe powtarzanie "Roni"... możnaby to albo całkowicie usunąć, albo zastąpić np "chłopcem". Tak mi się wydaje ![]() I czekam na więcej ![]() |
![]() |
![]() |
|
![]() |
#92 | |
Guest
Postów: n/a
|
![]() Cytat:
- dwa kartoniki z nabojami to jednak sporo, ale w tym wypadku, przeciwko armii... ![]() No teraz to się działo... Na pocieszenie pozostaje mi tylko to, że Kawir jest androidem, można go naprawić ![]() Jestem pod wielkim wrażeniem zdjęcie z kanałem. Zastanawiam się gdzie ty znajdujesz wyposarzenie wnętrz do swoich plenerów??? Po prostu nie mam słów zachwytu ![]() ![]() ![]() |
|
![]() |
![]() |
#93 | |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Widzę, że wszyscy tutaj pałacie sympatią do niecnego Kawira, więc może powróci w następnych odcinkach
![]() Cytat:
Dzięki za wszystkie komentarze i czekam na następne ![]() |
|
![]() |
![]() |
#94 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
czeka, na następny odcinek , 10/10
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#95 |
Administrator
Zarejestrowany: 17.01.2006
Skąd: z kabiny F-14 Tomcat
Płeć: Kobieta
Postów: 3,862
Reputacja: 15
|
![]()
Przez te odcinki zdążyłam w sumie polubić Kawira. W końcu nie jego wina, że go przeprogramowali. Każda wymówka jest dobra
![]()
__________________
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#96 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Zdecydowanie najlepsze opowiadanie na forum
![]() ![]() Wiec czekam na następny i pozdrawiam serdecznie ![]() |
![]() |
![]() |
#97 |
Guest
Postów: n/a
|
![]() |
![]() |
![]() |
#98 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
[QUOTE=Masakra;808883]
i wcale nie jest mi żal Kawira, bo mnie wnerwił Owszem, jest irytujący (który facet nie jest??? ![]() Nie tylko do Kawira pałam sympatią - Nancy to prawdziwa babka z cochones ![]() @Masakra - fakt, świnia jedna - mógł ją zaatakować bez ręcznika ;p Ja nawet mam koteczki - panienki (hehe, Kazik, suuper) ![]() Ostatnio edytowane przez Callineck : 24.06.2008 - 19:04 |
![]() |
![]() |
#99 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Callineck: Faktycznie faceci są irytujący [no oczywiście oprócz Kazika i Nergala - dla niewtajemniczonych to moje kociaki
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#100 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Kiedy opuścili mury bloku Nancy, Siwan szybkim krokiem podszedł do zaparkowanego obok samochodu. Otworzył przed Nancy tylne drzwiczki i czekał aż wsiądzie. Nancy przystanęła i omiotła samochód nieufnym spojrzeniem. Na przednim siedzeniu spostrzegła wyprostowaną sylwetkę, jednak było zbyt ciemno by mogła rozpoznać twarz. Nancy westchnęła ciężko i położyła dłoń na broni. Trudno, musi zaryzykować. Jedno jest pewne, nie da się zaskoczyć dwa razy tego samego wieczoru. Wsiadła do samochodu i zajęła tylne siedzenie.
- Nic się pani nie stało?- zapytała Ana odwracając się do niej z przedniego siedzenia. Wyglądała zupełnie inaczej, niż wtedy kiedy Nancy zobaczyła ją po raz pierwszy. Włosy miała w nieładzie, kilka niesfornych rudawych kosmyków opadało na jej twarz. Na bladym policzku miała trzy krwawiące szramy. - Wszystko w porządku, ale możesz mi do cholery wyjaśnić co się tu dzieje?- spytała agresywnie Nancy. Ana spojrzała na Siwana, który akurat zajął miejsce kierowcy, szukając u niego wsparcia. Siwan odpowiedział jej równie bezradnym spojrzeniem i odpalił silnik. Po chwili samochód ruszył. ![]() - Jakieś półtora godziny temu, zostałam zaatakowana przez własną asystentkę, Loarę- urwała na chwilę i pogładziła się po zranionym policzku- Próbowała mnie udusić, gdyby nie Siwan... pewnie już bym nie żyła- położyła dłoń na ramieniu Siwana. Siwan oderwał na chwilę spojrzenie od drogi i odwrócił głowę w jej stronę. - Po prostu przyszedłem do ciebie w odpowiednim momencie- powiedział czule. - Tak- szepnęła Ana i cofnęła dłoń- Siwan uratował mnie w ostatniej chwili. Zastrzelił Loarę- powiedziała z żalem, który nie pasował do osoby, która niecałe dwie godziny temu cudem uniknęła śmierci- Z początku myślałam, że coś się w Loarze zepsuło, doszło do przeciążenia systemu lub...- urwała na chwilę i nabrała powietrza- Na szczęście jej płyta główna była cała. Zdołałam się do niej podłączyć. Znalazłam na niej rozkaz wysłany ze świątyni. Miała mnie zabić. Zrozumiałam, że kapłani chcą pozbyć się świadków z kradzieży w laboratorium, by nic nie przedostało się do opinii publicznej. Doszłam do wniosku, że podobny rozkaz wyślą do twojego asystenta. Przyjechaliśmy z Siwanem do ciebie, by cię ostrzec. Resztę już znasz... - Zaraz, zaraz- Nancy pokręciła głową- Przecież asystenci są tak zaprogramowani, by nie krzywdzić ludzi. Nie mogą zabić żywej istoty... - Nancy nie bądź naiwna!- przerwał jej Siwan podnosząc głos- Nie wierz we wszystko co mówią w telewizji. Kapłani są wszechwładni, to oni stanowią prawo. Mają władzę nad wszystkimi w tym mieście. A jak lepiej kontrolować obywateli, jak nie za pomocą metalowych asystentów przebywających z nimi prawie dwadzieścia cztery godziny na dobę? Asystenci są czymś więcej niż tylko androidami pomagającymi w pracy i ułatwiającymi życie. To oczy i uszy kapłanów, wykonujące każde ich zadanie. Dzięki nim świątynia wie wszystko, jak długo śpimy, z kim się spotykamy i czy przypadkiem nie knujemy jakiegoś spisku. A kiedy ktoś staje się niebezpieczny, lub wie zbyt wiele, kapłani pozbywają się takiej osoby sprawnie i cicho za pomocą asystentów. Tak właśnie wygląda współczesny świat- powiedział na koniec marszcząc brwi. - Siwan ma rację- powiedziała słabo Ana- Większość mieszkańców Orionu myśli, że androidy są nieszkodliwe. W rzeczywistości są oni zabójczą bronią w rękach kapłanów i cichymi strażnikami porządku. Nancy oparła głowę o fotel i w milczeniu starała się uporządkować w myślach to co właśnie usłyszała. Kawir towarzyszył jej od lat, spełniał każdą jej prośbę. Był jej kucharzem, sprzątaczem, partnerem w pracy i opiekunem. Wiedział o niej wszystko, czasami bezbłędnie odgadywał jej potrzeby. Chociaż zawsze wiedziała, że nie jest żywą istotą i z tego powodu starała się utrzymać między nimi dystans, to jednak Kawir wypełniał w jej życiu tą przytłaczającą pustkę samotności. Bez niego, byłaby zupełnie sama, skazana na godziny milczenia, zamknięta w pustej rzeczywistości swojego mieszkania. Mimo tej całej zewnętrznej otoczki pogardy i nienawiści, darzyła go w pewnym stopniu sympatią. W tej chwili dotarło do niej, że Kawir nie był niczym więcej jak tylko szpiegiem kapłanów. Głupia, metalowa puszka. Nancy nie mogła powstrzymać fali smutku i żalu rozlewającej się po jej ciele. - Wiem, że to trudne- powiedziała ze współczuciem Ana, widząc zasmuconą twarz Nancy- Chociaż wszyscy dobrze wiemy, że białowłosi są tylko robotami, przywiązujemy się do nich. Z czasem stają się częścią naszego życia. Mi też jest ciężko, Loara była dla mnie naprawdę bardzo ważna. Nancy zwróciła na nią zimne i puste spojrzenie niebieskich oczu. - Kawir był tylko robotem, w dodatku skutecznie zatruwającym mi życie. Nie zamierzam nosić po nim żałoby i prawdę mówiąc cieszę się, że pozbyłam się tego zbędnego bagażu- powiedziała beznamiętnie, skutecznie ukrywając za maską zobojętnienia burzę wewnętrznych uczuć. Ana bez słowa odwróciła głowę w stronę drogi. Nancy przymknęła powieki i ponownie oparła głowę o fotel, powracając do świata swoich myśli. Kawir przez cały czas był pluskwą. Pewnie na bieżąco informował kapłanów o jej postępach w śledztwie, możliwe, że na ich rozkaz zataił przed nią kilka cennych dowodów które utrudniały jej rozwikłanie zagadki. Gdyby nie Roni i Dan utknęła by w martwym punkcie. Nancy gwałtownie otworzyła oczy. - Siwan na ciebie też zapadł wyrok?- zapytała podniecona. - Nie, chyba nie. Wątpię żeby wiedzieli, że wam pomagam- powiedział z podejrzeniem przyglądając się we wstecznym lusterku wybuchowi energii Nancy. ![]() - Daj mi swoją komórkę- powiedziała wyciągając rękę. - Mogę dać ci swoją- powiedziała Ana wsuwając rękę do kieszeni. - Nie, od teraz nie możemy używać swoich komórek. Jeden telefon i kapłani od razu nas namierzą. Siwan wyciągną z kieszeni komórkę i podał ją Nancy. Pośpiesznie wybiła numer i przycisnęła telefon do ucha. W ciemnym mieszkaniu Dana rozbrzmiał dźwięk telefonu. Białowłosa kobieta spojrzała na leżącego na ziemi martwego mężczyznę. Odłożyła na stół zakrwawiony nóż i podeszła do ciała. Pochyliła się nad nim i zaczęła przeszukiwać kieszenie jego żakietu. W końcu znalazła komórkę. Otarła rękawem zakrwawiony ekranik i spojrzała na nieznany sobie numer. Nancy oddała telefon Siwanowi. - Do kogo dzwoniłaś?- zapytał zaciekawiony. - Do Dana, przyjaciela. Bardzo mi pomógł i sporo wiedział o projekcie Nova. Pomyślałam, że kapłani mogli wydać wyrok też na niego, Kawir widział jak rozmawialiśmy. Ale nie odbiera telefonu- dodała zmartwiona. - Jest już późno, może śpi?- zasugerowała Ana. - Tak, bardzo możliwe- mruknęła i wbiła zamyślone spojrzenie w szybę samochodu- Dokąd jedziemy?- zapytała. Siwan spojrzał zdezorientowany na Anę - Ja nie wiem...- powiedział zmieszany- Ja nigdy nie uciekałem przed policją. Chyba powinniśmy się gdzieś ukryć?- zapytał niepewnie. Nancy przewróciła oczami. - Jedź do strefy C, to najlepsze miejsce na kryjówkę. Siwan i Ana równocześnie skierowali na Nancy zaskoczone spojrzenia, by upewnić się, że nie żartuje. Po krótkich poszukiwaniach znaleźli idealny budynek, zaledwie trzy ulice od granicy Strefy C. Słońce już dawno zaszło i dla własnego bezpieczeństwa postanowili nie zapuszczać się głębiej. Zdecydowali się zatrzymać w starym, obdartym baraku bez okien. Zostawili samochód w pobliskiej uliczce i przykryli go stertą kartonów i śmieci, by ukryć go przed wzrokiem potencjalnych złodziei, których nie brakowało w strefie C. Barak wyglądał na niezamieszkały jednak by się upewnić, że będą w nim w miarę bezpieczni, Nancy z uniesionym pistoletem weszła pierwsza. Siwan i Ana zostali na zewnątrz rozglądając się niepewnie po ciemnej ulicy. - Nie musisz tu z nami zostawać- powiedziała Ana ściszonym głosem- Nie powinieneś tak się narażać... - Nawet tak nie mów- przerwał jej stanowczo Siwan- Wiesz dobrze, że nigdy nie zostawię cię samej- dodał czulej. Ana spojrzała na niego z wdzięcznością i uśmiechnęła się słabo. - Jesteś naprawdę niesamowity- wyszeptała. Po chwili przed oczami Any rozlała się ciemność, zachwiała się i najpewniej by upadła, gdyby nie szybka reakcja Siwana, który w porę zamknął jej osłabione ciało w swoich ramionach. - Ana, co ci jest?- zapytał zatroskany, pomagając Anie ustać na nogi. Ana z trudem rozchyliła ociężałe powieki. - Nic takiego, to przez emocje dzisiejszego dnia i Loara... trochę mnie poturbowała. Kto by się spodziewał, że asystenci mają taki mocny prawy sierpowy. Drobny żart Any nie rozbawił Siwana. - Co się stało?- zapytała Nancy widząc omdlałą Anę w ramionach Siwana. ![]() - Zasłabła- odpowiedział Siwan z trudem utrzymując Anę w pozycji pionowej- Barak czysty? Nancy uśmiechnęła się gorzko. - Czysty na pewno nie jest, ale nadaję się na kryjówkę. Wnieś ją do środka. Nancy odsunęła się od drzwi przepuszczając ich przodem. |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|