![]() |
#91 | |
Zarejestrowany: 23.05.2011
Skąd: Nowogrodziec
Płeć: Kobieta
Postów: 139
Reputacja: 10
|
![]() Cytat:
![]() błędy poprawiłam przy okazji Ten sen Alice trochę przybliżył mi powód, dla którego Mark się mści. Chociaż z drugiej strony to nie miała wpływu na mordercę (chyba, że miała), więc nie wiem po co to zamieszanie. Co innego jakby go sama zabiła albo wynajęła płatnego mordercę ![]() ![]() Wracając do listu to nie mam pojęcia od kogo jest. Najpierw pomyślałam o Vincencie ale potem stwierdziłam, że faktycznie może być od Marka. Rozmowa z barmanką (nie wiem jak odmienić jej imię ![]() ![]() Ach, już tak długo czekam na Vinca... kiedy się w końcu pojawi? ![]() I muszę przyznać, że Melodia Strachu jest na bardzo wysokim miejscu w moim rankingu ulubionych FS ![]() Mam nadzieję, że na następny odcinek nie każesz nam tak długo czekać ^^ |
|
![]() |
![]() |
|
![]() |
#92 | ||
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]() Cytat:
Cytat:
![]() ![]() "wierszyk" sama wymyśliłam i cieszę się, że moje FS się podoba ![]() |
||
![]() |
![]() |
![]() |
#93 | |
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 15
Płeć: Kobieta
Postów: 2,224
Reputacja: 10
|
![]() Cytat:
![]() Widzę, że tutaj wplotłaś ten fragment, który na początku był prologiem. Wyszło całkiem nieźle! Boooże jak przypomnę sobie czasy kiedy pierwszy raz czytałam Melodię, to od razu przypomina mi się przy okazji, że Vincent wkurzał mnie swoim zachowaniem nie na żarty ![]() Kolejny odcinek poproszę!
__________________
Mój profil na WATTPAD
|
|
![]() |
![]() |
![]() |
#94 | |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]()
Jak zobaczę jeszcze kilka komentarzy, to odcinek może być w sobote
![]() Cytat:
![]() |
|
![]() |
![]() |
![]() |
#95 |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]()
Jutro postaram się dodać odcinek, a póki co zdałam sobie sprawe, że ostatnio zapomniałam dodać jednej, nejwazniejszej foty
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#96 | |
Zarejestrowany: 09.12.2008
Skąd: moje własne Idaho
Płeć: Kobieta
Postów: 1,035
Reputacja: 11
|
![]() Ta fota miażdży... *______________* I rzeczywiście jest najważniejsza... :>~~~
(Vipero, nie masz czasem zdjęć Vinca w duuuużym rozmiarze? Przydałyby mi się na pulpit o dość dużej rozdzielczości...Ładnie proszę!) No kurczę, po tym, co przeczytałam w grupowym temacie o "sznureczkach" >:P ja tu ledwo wyrabiam z niecierpliwości... Vipera tam pięknie zaspojlerowała PEWNE fragmenty, tyle tylko, że to było jakoś przed ostatnim odcinkiem. I ja mam tyyyyyle czasu czekać na takie kąski? ;((((( Vipero, pilnuj się, bo zacznę rozważać wynajęcie Anonymous, aby dobrali się do Twojego komputera, w celu KRADZIEŻY dla mnie całości tego FS! :P btw. Cytat:
|
|
![]() |
![]() |
![]() |
#97 |
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]()
Z góry przepaszam za ilość zdjęć i takie długie przerwy, ale miałam mały kłopo techniczny, a mianowicie... wzięło mi kilka fot :/
Mam jednak nadzieję, że mimo wszystko będzie się podobać. Rozdział 3 „Tajemnica” Rozmowa z matką oczywiście nie wyszła. Był to kolejny wieczór, kiedy zadzwoniła do domu i oznajmiła, że jest jej przykro, ale musi zostać do późna w pracy. Do cholery! Co to za praca, w której człowiek musi gnić ponad dwanaście godzin dziennie! Ba… czasem nawet w święta i urodziny swoich dzieci, dzięki czemu stają się dla nich prawie obcymi osobami. Dalecy znajomi, których widuje się raz za czas na ulicy i rzuci od niechcenia krótkie „cześć”. Takimi właśnie osobami, już jakiś czas temu stali się rodzice dla Sanae. Nie potrafiła już z nimi rozmawiać, a kiedy dochodziło do przypadkowego spotkania w kuchni, bądź w pokoju, robiła się zimna jak lód. Głos matki stawał się denerwujący, niczym brzęczenie natrętnej muchy. Kiedy zaczynała prawić kazania i narzekać na różne rzeczy, Sanae miała ochotę krzyczeć. Bywało czasem, że nawet to robiła. Nigdy nie należała do ludzi, którzy woleli trzymać żale w sobie, aby nie sprawić przykrości innym. Zawsze mówiła to, co leżało jej na sercu. Przez to, od jakiegoś czasu żadna z rodzinnych rozmów, nie przypominała rozmowy, tylko ciągnące się w nieskończoność kłótnie. Akiry nigdy przy tym nie było. Kiedy tylko jego siostra zaczynała wykrzykiwać to, co jej nie pasuje, uciekał do pokoju lub wychodził z domu. Kiedy wracał po paru godzinach – najczęściej wieczorem – próbował udawać, że wszystko jest w porządku, jednak niestety nigdy tak nie było. Sanae czuła, że chłopak przezywa całą tę sytuację bardziej niż ona. Nic dziwnego z resztą. Akira ma dopiero czternaście lat i potrzebuje rodziców, a w szczególności ojca. Chciałby chociaż raz zobaczyć go na boisku, oglądającego mecz koszykówki, w którym brał udział. Chciał, aby ojciec był z niego dumny. Niestety. Przez tą jego cholerną pracę, nigdy nie ma dla syna czasu. Sanae odwróciła się na drugi bok i spojrzała na zegarek stojący na szafce nocnej. Dochodziła druga w nocy, a rodziców nadal nie było. Akira tego dnia miał mieć kolejny mecz, na którym jak zwykle zabraknie ojca. Sanae jednak pójdzie. Chodzi na każdy mecz, a potem zabiera brata na pizze, aby chociaż trochę poprawić mu humor. Mimo tych wszystkich sprzeczek, docinek i psikusów, kocha tego krasnala i boli ja widząc jego spojrzenie, pełne tęsknoty i smutku, kiedy patrzy na trybuny. Następnym razem wygarnie ojcu wszystko. Jeśli Akira nie potrafi, to ja to zrobię. Przytuliła się do swojej ulubionej poduszki i usnęła ze swoim nowym postanowieniem. Budzik zawiadomił ją o przymusie wstania, już o szóstej trzydzieści. Był to poniedziałkowy ranek, dlatego musiała niechętnie zwlec się z ciepłego łóżka i ogarnąć przed wyjściem do szkoły. Wzięła szybki prysznic, przebrała się w swój granatowy mundurek i przeczesując palcami jeszcze mokre włosy, zeszła po schodach do kuchni. Przy blacie kuchennym, na wysokim krześle siedział Akira, mieszając łyżką w talerzu płatów śniadaniowych. Sanae przystanęła w salonie patrząc na niego badawczo. Wiedziała o czym myślał, więc zrobiło jej się smutno. Każdego ranka w dniu meczu, siedział w tej samej pozycji i dzióbał sztućcami w śniadaniu. Westchnęła głośno, a następnie przeszła przez małą jadalnię do kuchni i oparłszy się o szafkę, zmierzwiła bratu włosy. – Nie zamulaj krasnalu i zjadaj te płatki. Nie musisz odprawiać nad nimi modłów – powiedziała z uśmiechem. – Masz wygrać dzisiaj mecz, więc potrzebujesz dużo energii. Za zwycięstwo zabiorę cię na pizze. ![]() – Zabierasz mnie niezależnie od wyniku, więc co to za różnica? – mruknął, nabierając płatki na łyżkę – Nie zależy ci? – zapytała, unosząc jedną brew. – Sam nie wiem. – Pamiętaj, że robisz to dla siebie, ponieważ to lubisz, a nie żeby uszczęśliwiać innych, lub coś im pokazać. – Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, aż Akira spuścił wzrok i zabrał się za jedzenie. Ona natomiast otworzyła lodówkę i wyciągnęła z niej karton mleka. Po paru minutach dwa puste talerze wylądowały w zmywarce i oboje opuścili dom. * Sanae wbiegła po kamiennych schodkach prowadzących do szkoły. Jak zwykle była spóźniona, za co skarcił ją wzrokiem woźny, zamiatający chodnik. Wpadła do budynku, przebrała pośpiesznie buty i udała się w stronę klasy, gdzie odbywał się język japoński z profesorem Wong’iem. – Tak właśnie myślałem, że się spóźnisz, Matsuda! – wykrzyknął nauczyciel, gdy tylko przekroczyła próg. Uśmiechnęła się niewinnie i rzucając krótkie „przepraszam” zajęła swoje miejsce. Kei’a tego dnia nie było. Patrząc na jego pustą ławkę, zastanawiała się, czy wszystko z nim w porządku. Właściwie to nie słyszała się z nim od sobotniego koncertu. Domyślała się jednak, że Shun może znać przyczynę nieobecności przyjaciela, a przecież musiała z nim porozmawiać, więc niebawem wszystkiego się dowie. Oparła się wygodnie o oparcie krzesła i wbiła wzrok w różowe kwiatki wiśni, które porwane prze wiatr wirowały nad koronami drzew. Lekcja wydawała się ciągnąc w nieskończoność, gdyż sensei omawiał wyjątkowo nudny wiersz, jakiegoś starego, wąsatego poety. Wszystko co było tam opisane, nie miało najmniejszego sensu. Zawsze w takich sytuacjach zastanawiała się, po kiego grzyba zanudzają uczniów czymś bezsensownym i w niczym nie przydatnym do życia. Niestety szkoła jest właściwie po to, aby skrócić uczniom dzieciństwo, bo przecież jego większą część spędzało się właśnie tam. Westchnęła z ulgą słysząc dzwonek ogłaszający koniec tortur. Podniosła się szybko z siedzenia i wybiegła na korytarz w poszukiwaniu Shuna. Nie musiała go długo szukać, gdyż zauważyła go przez okno, gdy tylko wyszła z sali. Stał w towarzystwie swojego kolegi z klasy, otoczony grupką roześmianych pierwszoklasistek. Znowu te plastiki – pomyślała zdegustowana, zmierzając w stronę drzwi wejściowych. – Shun! – zawołała, wychodząc na plac, wykładany kolorowymi płytkami. Na dźwięk jej głosu, chłopak odwrócił się momentalnie i przepraszając laleczki, wyszedł z kręgu,uśmiechając się szeroko. Na ten widok i ona uśmiechnęła się, chociaż jeszcze przed chwilą wcale nie miała na to ochoty. Ten chłopak obdarzony był dobrą aurą. Gdzie tylko się znalazł, swym uśmiechem potrafił rozświetlić najbardziej smutną duszę. Pewnie za to tak go uwielbiała. – Hej Sanae – powiedział, stając obok niej. – Boli jeszcze? – zapytała, wskazując na zaklejony plastrem policzek przyjaciela. – Nie bardzo, ale chyba nie o to chciałaś zapytać? – Masz rację, chociaż o to też. Możemy spotkać się po lekcjach? – Jasne, a gdzie? – Ostatni masz w–f, prawda? – zapytała, patrząc w jego błyszczące oczy. – Moglibyśmy się spotkać na boisku szkolnym. Muszę z tobą porozmawiać jeszcze dzisiaj, a później nie dam rady. Akira ma mecz kosza, na którym muszę być. – Okey, spoko – odpowiedział, odgarniając jej włosy z czoła. – Ładnie wyglądasz. – Dzięki – mruknęła nieco speszona. – Wiesz może dlaczego Kei nie zjawił się dzisiaj w szkole? – Tak. Byłem wczoraj u niego i zamówiliśmy sobie jedzenie, w którym były orzechy. Biedak ma na nie alergię i wieczorem napisał mi esa, ze wymiotuje dalej niż widzi – zaśmiał się krótko. – Ten to ma szczęście. – Rany, biedaczysko – przejęła się dziewczyna. W tym samym momencie zadzwonił dzwonek i wszyscy rozbiegli się do klas. Sanae pożegnała się z przyjacielem i ruszyła na angielski. Na szczęście reszta lekcji minęła dość szybko. Może dlatego, że przez większość czasu dziewczyna rozmyślała o wydarzeniach z najbliższych dni. Czy to wszystko jest ze sobą jakoś powiązane? No i o co chodziło nadawcy tajemniczego listu. Przeczytała go już tyle razy, myślała wiele godzin i nadal nie mogła go zrozumieć. Nie miała najmniejszego pojęcia czego może dotyczyć wiersz, już nie wspominając tego co pisało pod spodem. Jedyne co wiedziała, to to, że Lilith była demonem… no ale co to ma wspólnego z nią? Słysząc dzwonek obwieszczający koniec lekcji na ten dzień, otrząsnęła się z przemyśleń i wyszła z klasy udając się w stronę boiska szkolnego. Otworzyła tylne drzwi, czując przyjemny powiew chłodnego wiatru. Przechodząc przez mały placyk za budynkiem, zauważyła, że chłopcy wchodzą właśnie do szatni. Usiadła na jednej z ławek, znajdujących się za siatką odgradzającą boisko od murów szkoły i wyciągnęła z torby bordową kopertę. Po paru minutach z szatni wybiegł Shun, w ręce trzymając czarną torbę treningową. Na sobie miał strój sportowy, jednak nie był to ten, którego używał na w–f. Zapewne zaraz po lekcjach, miał iść na trening przed zawodami z boksu. Sanae nigdy nie podobało się zainteresowanie przyjaciela, jednak raczej nikt nie był w stanie wybić mu tego z głowy. Usiadł obok niej na ławce i odłożył torbę na bok. ![]() – Coś taka skupiona? – zapytał z uśmiechem, opierając łokcie na kolanach. – Znalazłam to wczoraj na łóżku, kiedy wróciłam do domu – powiedziała, podając mu kopertę. – Nie wiem, co mam o tym myśleć. To wszystko jest takie dziwne… Chłopak wyciągnął list i przeczytał go w myślach, marszcząc brwi. – Masz już jakąś teorię na ten temat? – zapytał po chwili, nie spuszczając wzroku z kartki. – Niestety nie. Miałam nadzieję, że ty coś wymyślisz. – odpowiedziała – Wiem, że Lilith była demonem, ale jakoś nigdy się tym specjalnie nie interesowałem. Możliwe, że była uważana za kogoś jeszcze, ale trzeba by to sprawdzić w Internecie. Co do reszty… Myślę, że wujek Google będzie wiedział więcej ode mnie. – Yh, no tak. Czemu wcześniej o tym nie pomyślałam? Postaram się to sprawdzić dzisiaj wieczorem i poukładać. Chciałabym jeszcze wiedzieć kto mi to podrzucił. Ze zdania napisanego pod wierszem wynika, że ten ktoś mnie zna, a przynajmniej wie jak mam na imię… myślę… myślę, że ten list ma związek z tym psychopatą – powiedziała, podnosząc wzrok, aby spojrzeć mu w oczy – Ten facet chce mi coś zrobić. Jestem tego pewna. – Sanae, to mógł być przypadek. Ten psychol morduje przypadkowe osoby. Po prostu byliśmy w złym miejscu, w złym czasie… Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. – odpowiedział, obejmując ją ramieniem. – Będzie dobrze. – Nie Shun, nie będzie dobrze. Czuje to – powiedziała dziewczyna, spoglądając na porośnięte trawą boisko. – W piątek, kiedy wracałam z kawiarni do domu, czułam się dziwnie… jakby ktoś mnie obserwował. Było ciemno, cicho i wszędzie pusto – przerwała, aby odchrząknąć. – Przechodząc przez park zauważyłam mężczyznę stojącego w uliczce… Palił papierosa i patrzył prosto na mnie. To był on, na pewno, wyglądał tak samo jak w sobotę. Kiedy już miałam wrażenie, że zacznie mnie gonić, podszedłeś do mnie, a on zniknął. Pamiętasz? Pytałam ci się nawet, czy widzisz kogoś w uliczce… – Tak, pamiętam – odpowiedział po chwili. – Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś wcześniej? – I tak nic byś z tym nie zrobił. Zresztą, nie chcę, żebyś się w jakikolwiek sposób narażał dla mnie. – Myślisz, że będę siedzieć bezczynnie, kiedy jakiś psychopata próbuje zabić osobę na której mi zależy? Sanae, trzeba to zgłosić na policję. Nie można tego tak zostawić. – Nie będę tego nigdzie zgłaszać – warknęła – Może porozmawiasz z rodzicami? – ciągnął chłopak, jakby nawet jej nie słyszał jej odpowiedzi. –Co? Jeszcze czego! – krzyknęła, podnosząc się gwałtownie z ławki. – Oni są tak zapracowani, że nawet nie mają pięciu minut na rozmowę. Nie widzę w tym najmniejszego sensu, jedyne co matka zrobi, to karze mi wracać zaraz po szkole do domu i nie wychodzić po zmierzchu. W ten sposób dojdzie do kolejnej kłótni. Ja mam już tego dość! Mieszkam z ludźmi, którzy są mi praktycznie obcy. Na dodatek krzywdzą Akire. Nie mogę im o tym powiedzieć i nie chcę. – Ale oni w końcu pracują w policji, prawda? Na pewno nie zostawią tej sprawy… Bądź co bądź, są twoimi rodzicami. Kochają cię i nie chcą twojej krzywdy. – wyciągnął rękę, aby jej dotknąć, jednak cofnęła się. – Sanae… – Nic nie rozumiesz, Shun. Przyszłam właśnie do ciebie, bo przeżyłeś w sobotę to samo, bo jesteś moim przyjacielem, ufam ci i miałam nadzieję, że pomożesz mi rozszyfrować list. Chyba jednak mogłam ci nic nie mówić i zrobić wszystko sama – powiedziała spokojnie, marszcząc brwi. – Przepraszam, że zmarnowałeś przeze mnie tyle czasu. Cześć. – Sanae daj spokój. Ja się po prostu martwię o ciebie! – krzyknął, łapiąc ja za rękę. – Sanae! – Puść mnie! – warknęła, próbując uwolnić się z jego silnego uścisku. – Nie! Nie puszczę cię, nie dam ci tak po prostu odejść. Nie kiedy jesteś na mnie zła. – pociągnął ją do siebie i objął mocno, wtulając twarz w jej lśniące włosy. – Nie chcę żeby coś ci się stało. Jesteś dla mnie zbyt ważna. Martwię się… to wszystko. – Shun… – Przyjaciele są na dobre i na złe, a nie tylko wtedy, kiedy jest super i cacy. Pamiętaj, że zawsze jestem do twojej dyspozycji i możesz powiedzieć mi wszystko. No i masz jeszcze Kei’a. – ciągnął dalej. – Nie bądź na mnie zła. Chciałem dobrze, jednak jeśli nie chcesz nic mówić rodzicom, to chociaż mnie nie odpychaj. Stali przez chwilę bez słowa. Sanae czuła, że głupio postąpiła wydzierając się na Shuna. Wiedziała, że chce dla niej jak najlepiej, a jednak wzmianka o rodzicach sprawiła, że cała aż zaczęła się gotować. Jej także na nim zależało i nie chciała go odtrącać. – Przepraszam. Poniosło mnie – mruknęła w końcu, odsuwając się od niego, aby spojrzeć mu w oczy. – Po prostu… yh… rodzice stali się dla mnie obcy. Nie potrafię już z nimi rozmawiać. Przez większość czasu nie ma ich w domu, a kiedy są… czuję się jakbym im zawadzała. Wiem, że się o mnie martwisz i jeszcze raz przepraszam. ![]() W odpowiedzi nachylił się lekko i pocałował ją. Sanae zarzuciła mu ręce na szyje i przysunęła się bliżej, aby przeciągnąć pocałunek. Niestety nie na długo, gdyż po chwili rozległ się dzwonek komórki Shuna. Chłopak odsunął się niechętnie, wyrzucają z siebie dziesiątki tortur, jakim podda osobę dzwoniącą, za przerwanie mu tej pięknej chwili. Wyciągnął telefon z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz. – Co chcesz? – syknął niezwykle „miłym” głosem. – Nie zapomniałem… spoko… rany, nic się nie stanie, jak czasem się spóźnię… nakopie ci do dupy!.... sam ssij, łosiu! – rozłączył się. – Co za kretyn – mruknął pod nosem, chowają komórkę. – Musze iść na trening, bo ta hołota beze mnie nie zacznie. – Ah, ja też już muszę iść. Mecz Akiry. Shun podniósł torbę z ziemi i zarzucił ja na ramię. Oboje ruszyli w stronę wyjścia z terenu szkoły. – Pomogę ci jutro z tym listem, okey? – Dobrze. Uważaj na treningu. – Pocałowała go jeszcze na pożegnanie, a następnie uśmiechnęła i skręciła w stronę domu. |
![]() |
![]() |
![]() |
#98 |
Zarejestrowany: 23.05.2011
Skąd: Nowogrodziec
Płeć: Kobieta
Postów: 139
Reputacja: 10
|
![]()
Szczerze mówiąc to trochę się zawiodłam na tym odcinku. Myślałam, że będzie ciekawszy. Trudno.
Rozumiem Sanae. Chyba też bym tak reagowała, jeśli moi rodzice nie mieliby dla mnie czasu. Ale nie wiem po co się tak zdenerwowała na Shuna. Przecież tylko dał jej wskazówkę. Cóż, okres dorastania jest dziwny ![]() Pochłonęłam ten odcinek w 5 minut i czuję niedosyt ;/ zastanawiałaś się żeby zrobić kiedyś jakiś bonus do tego FS?? ![]() Jeżeli w przyszłości wydasz tę książkę to możesz być pewna, że ją kupię ![]() Doszukałam się paru błędów, ale nie chce mi się szukać. Pamiętam tylko, że w którymś miejscu było powtórzenie "opiera się o oparcie" w każdym bądź razie coś takiego xD Tyle ode mnie. Czekam na kolejną część ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#99 |
Zarejestrowany: 10.06.2009
Skąd: Bydgoszcz
Wiek: 29
Płeć: Kobieta
Postów: 68
Reputacja: 10
|
![]()
Ooo Vipera! Niezmiernie się cieszę, że wróciłaś
![]() ![]() ![]() Mam nadzieję, że tym razem dokończysz Melodię i nie zasmucisz mnie w połowie, że niedość kończysz pisać, to jeszcze usuwasz cały temat ![]() A pytanie: Udało się Tobie zrealizować chociaż w połowię plan z napisaniem książki o Melodii? ![]() Trza zacząć czytać od początku, no nic ![]() Zabieram się zaczytanie jak na razie, i napisze co i jak.
__________________
Trololo ... =) Ostatnio edytowane przez Paulasia12 : 10.04.2012 - 22:20 |
![]() |
![]() |
![]() |
#100 | |||||
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
|
![]() Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
![]() Cytat:
Dzięki, dzięki ![]() |
|||||
![]() |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|