Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 30.12.2008, 14:27   #121
fajniutka
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Więzienne melodie

heh, to kiedy zobaczymy następny odcinek???
  Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 02.01.2009, 16:50   #122
Ellie
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Więzienne melodie

Cytat:
Napisał fajniutka Zobacz post
heh, to kiedy zobaczymy następny odcinek???
Wiem, że znowu to długo trwa. Problem w tym, że odc. już gotowy, ale nie mam emaila Olki, a dopiero jutro wejdę na gg i go odbiorę ^^

a potem ona walnie fotki i gotowe.
Sory raz jeszcze.

ps. jest 6 stron ;d
  Odpowiedź z Cytatem
stare 04.01.2009, 11:19   #123
Ellie
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Więzienne melodie

Odcinek poszedł do cassant, ujrzycie go już niedługo : ))
  Odpowiedź z Cytatem
stare 04.01.2009, 13:47   #124
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,666
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Więzienne melodie

A ja się już cieszyłam, że W KOŃCU ujrzę nowy odcinek
Eh, nic mi już nie polepszy humoru...
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 04.01.2009, 17:17   #125
Ellie
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Więzienne melodie

Liv, też bym wolała już wstawiać, ale taki mój marny los, że mamy problemy techniczne :<
  Odpowiedź z Cytatem
stare 10.01.2009, 19:05   #126
Ellie
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Więzienne melodie

Na początek niezbyt miła wiadomość.

Cassant niestety nie da rady robić fotek, z kilku powodów (m.in zepsute Simsy). Dziękuję w imieniu swoim i Bjork za dotychczasową współpracę
I drugie podziękowanie, tym razem ode mnie, za wczorajszą pomoc w szukaniu dodatków .
Tak więc od dziś zdjęcia by Ellie ^^
Miłej lektury.

Odcinek 5


Oczywiście nie zmieniło się nic. W ciągu kolejnych kilku tygodni ciągle powtarzał się ten sam schemat. Ja czymś zawiniłam, według Nicolasa oczywiście, później była kłótnia, moje nieśmiałe protesty i przeprosiny, rozpacz i łzy, krzyki mojego ukochanego, w końcu następował punkt kulminacyjny.
Nick bił mnie po twarzy, zostawiając siniaki, popychał na szafki, szturchał, ciągnął za włosy. Po prostu się nade mną znęcał, ale nie chciałam przyjąć tego do wiadomości.
Gdy już mnie uderzył i wyładował swoje emocje, ja uciekałam – najczęściej do sypialni, w której usiłowałam podświadomie znaleźć dla niego usprawiedliwienie. Owszem, przez pierwsze dni po takich kłótniach w mojej głowie rodziła się maleńka myśl, żeby coś z tym zrobić. Zostawić Nicka samego, uciec, wyjechać, cokolwiek, byle się od niego oddalić. Ale ta myśl zaraz zostawała zgromiona przez większą i silniejszą świadomość, że kocham Nicka. Albo nie, było to przekonanie i wmawianie sobie, ze go kocham. Czułam, ze jestem mu coś winna, poza tym codziennie słyszałam, że sama sobie nie poradze, że jestem nic niewarta, nic nie mogę, nic nie potrafię, jestem żałosna, gdyby nie Nick, to byłabym śmieciem, ale on, wspaniały i dobry, zlitował się nade mną i przyjął pod swój dach, a nawet pokochał. Tak, powtarzał to tak długo, aż uwierzyłam.
Ale nie tylko dlatego zostałam – nie opuściłam Nicolasa, bo na początku przychodził do mnie po kłótniach, często z kwiatami albo winem, czasem dawał mi biżuterię... Tłumaczył mi, że wiem, że łatwo go zdenerwować, i mam nauczkę, żeby tego nie robić. Był wtedy taki dobry i łagodny, a ja byłam pewna, że ta delikatna perswazja, że to moja wina, to zwykłe, szczere przeprosiny i żal.
Jakoś nie zauważyłam że mężczyzna, którego rzekomo kochałam, po kłotni przeprosił mnie raz. Za pierwszym razem, pewnie chciał, żebym uwierzyła i zakodowała sobie w głowie, że żałuje i w gruncie rzeczy nie chciał tego zrobić. Później była już tylko manipulacja, muszę przyznać, że Nickowi świetnie to wychodziło. Musiał też być dobrym obserwatorem i znać się na ludziach. Przecież od razu wiedział, ze akurat ja będę na tyle słaba, żeby się mu poddać i pozwolić, by mnie bił, obrażał i poniżał. Najgorsze było to, ze po tych niby przeprosinach Nick zachowywał się jakby zupełnie zapomniał o tym, co mi zrobił. Ja oczywiście pamiętałam, ale starałam się udawać, że wszystko jest w porządku.
Do studia chodziłam w wielkich, ciemnych okularach. Wstydziłam się tego, ze Nick mną pomiata i za wszelką cenę ukrywałam to przed innymi, nawet przed Megan i Nicole, które przecież były moimi przyjaciółkami...
-Rose? Co się z tobą stało? Przecież tutaj, w środku budynku nie świeci słońce, po co ci okulary? – zapytała Nicole, gdy któryś raz z rzędu zakryłam siniaki ciemnymi okularami. Przez chwilę zawahałam się, ale postanowiłam, że nikt nie może o tym wiedzieć.
-Och, to nic takiego, Rose ma zapalenie spojówek. Lekarz powiedział, że takie okulary są konieczne, żeby nikogo nie zarazić – odezwał się Nick, który nagle pojawił się tuż obok mnie. Delikatnie skinęłam głową, ciesząc się w duchu, że nie musiałam wyskakiwać z kłamstwami o nowym image’u.
Nicole chyba nie uwierzyła, bo lekko uniosła brwi w geście zdziwienia i położyła mi rękę na ramieniu, jakby chciała mnie pocieszyć. Wtedy Nick zgromił ją wzrokiem, a kobieta cofnęła dłoń i powiedziała tylko:
-Och, j... jasne, rozumiem. No to życzę powrotu do zdrowia.

[IMG]http://i41.************/2096b81.png[/IMG]

Uśmiechnęłam się kącikami ust, a Nicole odeszła pospiesznie, nawet się nie oglądając. Po chwili stanęła przed windą i nacisnąwszy guziczek pospiesznie do niej wsiadła. Odwróciłam się do Nicka, który spojrzał mi w oczy, a jego usta wykrzywił krzywy, ironiczny uśmieszek.
-Co tak patrzysz? Przecież masz zapalenie spojówek... Już zapomniałaś? Ach, tak, trzeba się było tego spodziewać. Zawsze wiedziałem, że jesteś głupia, ale cóż... Chyba stać się na wymyślenie czegoś sensownego? No, a jeśli chcesz, żeby wszyscy się dowiedzieli, że za idiotyczne zachowania dostajesz kary, jak mała dziewczynka, to nie ma sprawy. Chcesz tego? Chcesz, żeby wszyscy się dowiedzieli, jaka żałosna jesteś?
-To nie moja wina – szepnęłam cicho. Miałam więcej odwagi, by się mu sprzeciwić, bo wiedziałam, że nie jest na tyle bezmyślny, żeby mnie uderzyć w miejscu pełnym krzątających się ludzi.
-A czyja? Może to ja zachowuję się jakbym był niespełna rozumu? Mówiłem ci, jestem nerwowy, a to, że mnie celowo, jestem pewien, że celowo, prowokujesz, to już nie mój problem. Muszę jakoś cię nauczyć, że ... – zaczął swój monolog Nick i już wyciągał rękę, żeby mnie popchnąć... a więc myliłam się. Na szczęście ktoś przerwał mu chrząknięciem. Obejrzałam się i zobaczyłam Marka, patrzącego na swoje stopy. Na pewno słyszał, co mówił do mnie Nick, i jak się na mnie zamachnął...
-Czego znowu chcesz, Evans? Łazisz za mną cały dzień! Przecież już ustalaliśmy wszystkie szczegóły o płycie Laurette, więc nie ma potrzeby, żebyś dalej zawracał mi głowę! – warknął Nick w stronę Marka.
-Co cię ugryzło? Akurat wiem wszystko jeśli chodzi o tą płytę, nie przyszedłem do ciebie. – odpowiedział Mark, po czym zwrócił się do mnie – Rose, mogę cię porwać na chwilkę?
-Oczywiście.
Ruszyliśmy korytarzem, zostawiając mojego chłopaka samego. Obejrzałam się i ujrzałam, że Nick zapala papierosa i zaczyna nerwowo krążyć po korytarzu. Znowu wytrąciłam go z równowagi – wiedziałam to, ale nie miałam pojęcia, dlaczego się zdenerwował.
Przecież nic nie zrobiłam.
Szliśmy chwilę, nic nie mówiąc, a gdy doszliśmy do jego gabineciku, on wskazał mi sofę, po czym usiadł obok mnie i spojrzał mi w oczy.
-Rose – zaczął niezbyt oryginalnie. Zapiekły mnie oczy, bo wiedziałam, że Mark słyszał, jak Nick mnie poniża, i pewnie zacznie się martwić. Nie chciałam, żeby ktokolwiek się nade mną litował.
-Ale nie, nie, bo ty sobie nie myśl, że Nick... że, no wiesz, bo ja go okropnie, okropnie, no mówię ci, tak go wkurzyłam, i strasznie się pokłóciliśmy, ale on wcale nie... no wiesz, on jest dla mnie kochany i dobry, i... i... – zaczęłam nerwowo, nieskładnie i chaotycznie tłumaczyć Markowi, dlaczego Nick tak się do mnie odnosił.
Mój rozmówca milczał, więc ja też porzuciłam rozpaczliwe wysiłki ukrycia czegokolwiek i zamaszystym ruchem zdjęłam okulary, ukazując siniaka pod okiem, po czym rozpłakałam się żałośnie. Mark pogładził mnie po policzku i westchnął. Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale nie zdążyłam.

[IMG]http://i42.************/2cih8nc.png[/IMG]

-Daj spokój. Wszyscy w studiu wiedzą, że Nicolas się nad tobą znęca, każdy go tu zna. Nie, nic nie mów. Rose, nie masz się czego wstydzić, za to on jak najbardziej powinien. Posłuchaj, to nie może dalej trwać. Musisz coś z tym zrobić, przecież on w końcu zrobi ci krzywdę. I to nie będzie siniak, Rose, pomyśl, on może ci coś złamać albo... Wolę nie mysleć. Posłuchaj, ja mogę ci pomóc. Wiem, że to nie będzie łatwe, że Nick cię od siebie uzależnił, ale, wierz mi, w końcu zapomnisz i przezwyciężysz to urojone uczucie.
-Wszyscy wiedzą? Nie, nie, na szczęście nie, widzisz, on chce dla mnie dobrze, nie chce, żeby ktoś się dowiedział. Powiedział Nicole, że mam...
-...zapaleniu spojówek. Rose, opamiętaj się. On się wcale nie martwi o ciebie, Nick jest cholernym egoistą, traktuje ludzi jak przedmioty.
Byłam roztrzęsiona, bo nie udało mi się dochować tajemnicy. W jednej chwili moja rozpacz przerodziła się w złość. Wstałam gwałtownie.
-No to coś ze mną nie tak, bo go pokochałam! Zaufałam mu! Muszę być strasznie głupia i naiwna, prawda? – zapytałam, bo zabolały mnie jego słowa. Mark chyba to wyczuł, bo starał się zrehabilitować w moich oczach -O Boże, przepraszam. Źle mnie zrozumiałaś, chodziło mi o to, że... on upatrzył sobie w tobie ofiarę. Ty jesteś w porządku, po prostu trafiłaś na złego człowieka.
Usiadłam. Byłam wściekła na siebie, za te wahania nastrojów, za to, że nie chciałam do siebie dopuścić myśli o tym, że Nick był zły. Sama nie wiedziałam, co się ze mną dzieje.
Bałam się, potem denerwowałam, potem obwiniałam znów Nicka, a na końcu wpadałam w rozpacz i obwiniałam siebie. Potem zaczynało się od początku. Mark dał mi szklankę wody. Popijałam płyn małymi łykami, żeby się uspokoić. Gdy wypiłam wszystko, delikatnie odstawiłam pojemnik na stolik i kilka razy odetchnęłam głęboko, chcąc wziąć się w garść. Postanowiłam przeprosić Marka.
-Posłuchaj, przepraszam, że tak się rozkleiłam. Mark... nie, nie, masz rację, nie będę zaprzeczać, że między mną a Nickiem... no... źle się układa i on... sam wiesz.
Mark pokiwał głową, a ja kontynuowałam.
-Bo... po prostu cały czas dusiłam to w sobie, widzisz, nie jestem w stanie o tym mówić, a ty zacząłeś tak bezpośrednio i ... no, nie myślałam, co robię. Strasznie mnie to zdenerwowało – znów odetchnęłam – bo ... ja ostatnio ciągle się dziwnie zachowuję. Raz jestem wściekła, potem smutna, a kiedy śpiewam to wpadam w euforie, ale potem muszę wrócić do domu i denerwuję się, że Nick znajdzie jakiś powód, żeby mnie... mnie... uderzyć. Do tego fizycznie czuję się coraz gorzej, jestem ospała i ociężała, mam mdłości i... – westchnęłam. Sama nie wiedziałam, dlaczego zwierzam się Markowi, owszem, byliśmy znajomymi, lubiłam go, ale nie mogłam powiedzieć, że jesteśmy przyjaciółmi.
Mimo tego mu zaufałam.
Chyba dobrze zrobiłam.


*


Nie mam zielonego pojęcia, skąd Nick dowiedział się o mojej rozmowie z Markiem. Musiał się dowiedzieć, bo gdy wróciłam do domu zrobił mi awanturę. Pieklił się o to, że latam od biura do biura i każdemu opowiadam o naszym prywatnym życiu, że spiskuję przeciwko niemu, i ze jestem nielojalna... dodał też kilka obelg i nie poszczędził haseł informujących mnie, że jestem beznadziejna, ale to, jak już wspominałam, mówił zawsze. Próbowałam udawac, że nie wiem o co chodzi, ale mnie uderzył – zabolało, i to nie tylko w miejscu, w które otrzymałam cios, bo bolało mnie tez serce.
Chyba wtedy zrozumiałam, że to bez sensu, że między mną a Nickiem niczego nie ma, nawet przyjaźni, niczego. Zorientowałam się, że trafiłam na złego człowieka i stałam się jego kozłem ofiarnym. Po raz pierwszy uderzyła mnie świadomość, że to nie ja jestem winna jego wybuchom, że – wbrew temu, co mówił Nick – to on jest beznadziejny i nie zasługuje na miłość.
Porzuciłam wszelkie próby tłumaczenia się, nie chciałam go błagać, żeby przestał. Starając się nie zwracać uwagi na jego wściekłość, wymachiwanie rękami i krzyki, podeszłam bliżej i zaczęłam mu wszystko wygarniać.
Niestety, zdążyłam powiedzieć kilka słów, bo Nick mocno mnie popchnął, uderzając mnie w brzuch. Prawdopodonie uderzyłam głową w szafkę kuchenną, bo poczułam tylko straszny ból w tylnej części czaszki.
Zemdlałam.


*

Obudziło mnie rytmiczne pikanie jakiegoś urządzenia i bębnienie kropel deszczu, które uderzały o szyby w oknach. Powoli otworzyłam oczy i stwierdziłam, że patrzę w biały sufit, co niewiele mi wyjaśniało. Delikatnie się podniosłam – moja głowa była dziwnie ciężka, a gdy dotknęłam jej dłonią, poczułam bandaże. Rozejrzałam się dookoła, stwierdzając po chwili, że muszę się znajdować w szpitalu. Leżałam sama na małej sali.
„Pewnie trafiłam tu przez Nicka” – pomyślałam, wzdychając. To znaczyło, że między nami koniec, że on nie będzie już udawał, ze przeprasza. Może to i dobrze? Hm, szkoda tylko, że skończyło się w szpitalu. Zaczęłam się zastanawiać, czy stało mi się coś poważnego i czy mogę wstać. Poruszyłam wszystkimi kończynami i poczułam ból w lewej nodze; odkryłam delikatnie kołdrę, ale okazało się, że noga nie jest nawet zabandażowana. Wzruszyłam więc ramionami i zamknęłam oczy, ale nie na długo, bo poderwałam się gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i stukanie obcasów.
Do pomieszczenia weszła pielęgniarka, którą była młoda, wysoka, szczupła kobieta z długimi, kręconymi włosami i piękną grzywką. Za nią szedł podstarzały doktor w okrągłych okularach, uśmiechając się poczciwie. Kobieta zaczęła się krzątać obok mnie, poprawiać koc leżący w nogach łóżka, a co jakiś czas spoglądała na owo pikające urządzenie, które mnie obudziło. Lekarz usiadł na krześle stojącym w rogu sali. Po chwili odchrząknął, zwracając tym uwagę pielęgniarki.
-Dziękuję, Marietto, myślę, że możesz już iść.
-Oczywiście, doktorze – odparła i wyszła, uśmiechając się do mnie na odchodnym. Spojrzałam pytająco na lekarza, który kręcił młynki kciukami, a z jego twarzy nie znikał dobrotliwy uśmiech.

[IMG]http://i42.************/w888rr.png[/IMG]

-Tak... nazywam się Henry Marshall. Przykro mi, ze musiała pani chwilkę czekać, ale Marietta uparła się, że musi panią zobaczyć.
-Nic się nie stało. – mruknęłam.
-Mam dla pani kilka komunikatów; są dobre i złe, ale nie będę pani prosił o wybór pierwszej wiadomości. Po prostu zacznę od początku.
Skinęłam głową.
-Proszę mi opowiedzieć co się stało, bo straciłam świadomość gdy ... no... uderzyłam się.
-Przywiozła panią karetka, którą wezwał pan Nicolas McCullers.
Poczułam dziwny ucisk w gardle.
-A czy on ... tu jest?
-Nie. Wezwał pomoc, ale nie wsiadł do karetki razem z panią, ani też nie przyjechał do szpitala. Życzy pani sobie, żeby po niego zadzwonić? Marietta może to zrobić – zaproponował doktor Marshall.
-Nie, nie, dziękuję.
-Dobrze. Więc... wyjaśnił on sanitariuszom, że uderzyła pani w szafkę kuchenną. Na szczęście nie stało się nic poważnego, ma pani lekkie obrażenia czaszki i wstrząs mózgu, ale naprawdę, proszę się nie martwić. Nie powinny nastąpić żadne powikłania. Może pani odczuwać ból w lewej nodze, ale to też nic specjalnego, będzie kilka siniaków.
Odetchnęłam z ulgą.
-Czyli właściwie nic mi nie dolega?
Lekarz zdjął z nosa okulary, wyjął z kieszeni białą szmatkę i zaczął pieczołowicie polerować szkła. Gdy skończył włożył okulary, a chusteczkę starannie złożył w kwadracik, po czym schował do kieszeni. Później odchrząknął i zaczął mówić.
-No tak, teoretycznie nic poważnego pani nie dolega. Muszę jednak panią powiadomić, że uderzyła się pani nie tylko w głowę. Otrzymała pani cios w brzuch, przez co... przykro mi, naprawdę... utraciła pani ciążę. Pani Hampton, ja nie chcę wnikać, jak stało się to, co się stało, bo nie wmówi mi pani, że upadając, jakimś cudem zahaczyła pani brzuchem o szafkę. Niestety, nie dało się niczego zrobić, chociaż próbowaliśmy.
-Boże – wyszeptałam, a Marshall westchnął współczująco.
-Jeszcze raz przekazuję pani wyrazy współczucia. – lekarz poklepał mnie po ramieniu, po czym uśmiechnął się i wstał – Musi pani poleżeć jeszcze tydzień, potem zrobimy badania, i jeśli niczego nie wykażą, to wypiszemy panią do domu. Teraz zostawię panią samą, a jeśli będzie pani potrzebowała pomocy personelu, proszę nacisnąć ten guzik – dodał mężczyzna, wskazując na przycisk przymocowany do oparcia łóżka.
-Dziękuję. – powiedziałam, a lekarz kiwnął głową i wyszedł. Opadłam bezradnie na poduszki. Nie chciałam myśleć o tym wszystkim, to było ponad moje siły. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w bębnienie deszczu.
Było mi tak ciepło...
Krople uderzały w szybę tak rytmicznie...
Byłam bezpieczna i otoczona opieką...
Zasnęłam.


*


Następnego dnia obudziłam się wcześnie, deszcz już nie padał – przez okno wpadały do sali pierwsze, poranne promyki słońca. Poczułam lekki głód i już, już miałam nacisnąć guzik, gdy uderzyła we mnie świadomość poprzedniego popołudnia.
A więc miałam być matką... gdyby nie Nick, pewnie wciąż bym nią była. Przez chwilę pomyślałam nawet, że to dobrze, ze nie jestem gotowa na dziecko, że nie byłoby ono szczęśliwe mieszkając z Nickiem, albo gdybym wychowywała je sama.
Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Rozpaczliwie pragnęłam z kimś porozmawiać, ale nie miałam z kim.
Przecież nie zadzwonię do mamy i nie powiem jej o wszystkim, nie ma mowy. Moje pseudoprzyjaciółki, Megan i Nicole, też nie wchodzą w grę. Mark! To z nim tak dobrze mi się rozmawiało, to jemu zaufałam, to jego teraz potrzebowałam. Ledwo o nim pomyślałam, skrzypnęły drzwi, a do pomieszczenia wślizgnął się Mark; ogromnie się ucieszyłam, widząc go. Uśmiechnęłam się, żeby miał pewność, że nie śpię.
-Rose! Przepraszam, że tak wcześnie, pielęgniarka miała wątpliwości, czy mnie wpuścić, bo jest strasznie wcześnie, myślała, że jeszcze śpisz. Ale jakoś ją przekonałem, żeby mi pozwoliła chociaż zajrzeć. Obudziłem cię? – zapytał, podchodząc do łóżka i kładąc na szafce nocnej niewielką paczuszkę.
-Nie, coś ty. Nie spałam, bo... – westchnęłam, a Mark usiadł na białym krześle, stojącym obok szpitalnego łóżka. Na tym samym krześle siedział Marshall, kiedy ze mną rozmawiał – no... po prostu... myślałam.
-Aha. Wiesz, przyszedłem jeszcze przed pracą, bo musiałem się dowiedzieć co się dzieje.
-Świetnie się składa, myślałam o tobie. Zaraz, zaraz! Skąd ty w ogóle wiedziałeś, że tu jestem? – zapytałam, dopiero teraz uświadamiając sobie, że Mark na pewno nie dowiedział się od Nicka. Mój rozmówca uśmiechnął się blado.
-Kojarzysz może młodą pielęgniarkę z kręconymi włosami?
-Yhm. Jak ona się nazywała? Marina? – usiłowałam sobie przypomnieć.
-Marietta – poprawił mnie Mark, a ja skinęłam głową – To moja sąsiadka, mieszka niedaleko. Zaraz po skończonym dyżurze powiedziała mi, że trafiłaś do szpitala. Poza tym... Rose, jesteś gwiazdą, media już huczą o twoim wypadku!
Mark podał mi kilka gazet. Zerknęłam na nie; były to głównie kolorowe, damskie magazyny o nowinkach na temat mody, urody, zdrowia i życia gwiazd. Z dwóch okładek uśmiechała się do mnie moja własna twarz, a nad nia widniały tytuły w stylu „Rose Hampton w szpitalu – złośliwa szafka w kuchni?”
Westchnęłam.

[IMG]http://i44.************/2pow9ec.png[/IMG]

-Trzeba się było spodziewać. – wzruszył ramionami Mark – Ale nie przejmuj się, za tydzień jakaś inna gwiazda po raz czwarty się rozwiedzie, albo ogłoszą koniec emitowania „Mody na sukces” i media zajmą się nimi. Będzie dobrze, Rose, zobaczysz. A teraz opowiadaj...
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam opowiadać towarzyszowi o zdarzeniach, które zaszły w poprzednich dniach.
-Jak wróciłam do domu, Nicolas był strasznie wściekły, chyba dowiedział się o naszej rozmowie, nie wiem. Może po prostu szukał pretekstu do kolejnej awantury? W każdym razie wczoraj przejrzałam na oczy i postanowiłam, że nie pozwolę się dłużej poniżać. Kiedy zaczęłam krzyczeć, że mnie rani i nie chcę tak dłużej życ, strasznie się wściekł i zaczął mnie bić. Popchnął mnie, uderzył w brzuch, a ja spadłam na szafkę i straciłam przytomność. Podobno potem Nick wezwał karetkę, no i trafiłam tutaj.
-Stało się coś poważnego?
-Tak. Mark, ja byłam w ciąży, ale ... ale ten cios ją uszkodził... ja sama nie wiem, co o tym myśleć...
-Spokojnie, nie martw się. – uspokajał mnie Mark, ale przyznam szczerze, że niewiele mi tym pomógł.
Otarłam łzę spływającą powoli po policzku.
-Tylko że ja mam jeszcze jeden problem... nie mam gdzie wrócić, jak mnie wypiszą ze szpitala. Teoretycznie mogłabym coś wynająć, ale boję się, że Nick mógł odciąć mnie od wspólnych pieniędzy na koncie. A do mamy nie wrócę, nie chcę jej martwić. Całe szczęście, że nie dowie się z mediów, bo zamartwiłaby się na śmierć.
-Rose, daj spokój, mam pomysł.
-Tak?
-Zamieszkasz u mnie – poinformował mnie Mark, uśmiechając się.
-Nie!
-Dlaczego? Przecież się przyjaźnimy...
-No tak, wiem, dziękuję, że to zaproponowałeś. Ale nie mogę się tak narzucać, naprawdę. To... tak nie wypada!
-Przestań. Jutro pojadę do waszego mieszkania po twoje rzeczy i zawiozę je do siebie – powiedział Mark, nie zważając na moje protesty – Ty dowiesz się, kiedy cię wypuszczą, bo mi nic nie powiedzą, nie jesteśmy rodziną. Jak już wyjdziesz ze szpitala, zamieszkasz u mnie. Zrobisz sobie małą przerwę w karierze, a w tym czasie rozprawisz się z tym kretynem, króry rozpoczął tą historię.
Zaśmiałam się nerwowo.
-Niby jak?
-No, normalnie. Rose, przecież...
-... myślisz, że on pokornie przyzna się przed sądem, że się nade mną znęcał, aż trafiłam do szpitala? – wpadłam mu w słowo.
-No nie, aż tak łatwo nie będzie. Ale poradzimy sobie, zobaczysz. Ten typek trafi do więzienia, a ty wreszcie znajdziesz spokój.
Prychnęłam, bo jakoś niespecjalnie mnie przekonywała ta wizja.
-Hej, trochę więcej wiary w siebie! Musisz się przygotować psychicznie na walkę z Nicolasem, musisz się uodpornić na jego wpływ i nie ulegać szantażom, być silna i stanowcza, a wtedy na pewno wygramy. Zresztą, ja ci pomogę, obiecuję – stwierdził Mark, wyciągając z paczuszki leżącej na szafce nocnej dwie mandarynki i sięgając do plecaka po plastikowy talerzyk.
-No dobrze. – poddałam się. Mark uśmiechnął się, a potem podał mi mandarynki i talerzyk.
-Świetnie. A teraz poczęstuj się.
-Mark? Dziękuję... za wszystko – powiedziałam, biorąc od niego owoce.
Skończył się kolejny rozdział mojego życia. Nie wiedziałam, jaki będzie ten kolejny, ale czułam, że nie będzie lekko.


***

Wiem, że znów musieliście długo czekać - mam nadzieję, że tekst jest na tyle dobry, że wam to wynagrodzi.
Pozdrawiam.

Ostatnio edytowane przez Ellie : 02.02.2009 - 13:49
  Odpowiedź z Cytatem
stare 10.01.2009, 19:16   #127
Gio
 
Avatar Gio
 
Zarejestrowany: 28.01.2008
Płeć: Mężczyzna
Postów: 3,273
Reputacja: 15
Domyślnie Odp: Więzienne melodie

No więc tak. Żegnamy cassant!

Pierwsze co muszę powiedzieć, to że.... no dobra- wygrałyście zakład, chociaż gdyby zmniejszyć odstepy do jednej linijki, to by była strona mniej Na wasze ręcę całej trójce składam po jednej notce w profilu (Ciebie Ellie nie, bo już masz

A teraz odcinek:
Ellie- No, faktycznie, postarałaś się, jednak dziś jakoś zbyt dużo dialogów (pewnie dlatego, by było 5, czy 6 stron ) jednak opisy jak są, to są pożądne. A co do zdjęć twojego autorstwa- lepiej żeby cassant jakoś wszystko naprawiła. Dla Ciebie 8/10

Bjork- no, akcja się rozkręca i rozkręca, tylko czegoś mi jeszcze brakuje. No nie wiem, może jakieś efekty specjalne? Może w końcu ktoś zrobi pierdut? Dla Ciebie 9/10

Ocena średnia za odcinek:
8.5/10

Pozdrawiam całą dwójko-trójkę


Pozdrawiam
__________________
Evil is a Point of View
Gio jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 10.01.2009, 19:21   #128
Ellie
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Więzienne melodie

Dzięki :]
Wiem, że moje zdjęcia cudne nie są, ale starałam się, wierz mi ^^ niestety cass ostatecznie się wycofała, a nie będziemy szukać osoby do zdjeć na ok. 3 odcinki, bo tyle zostało ^^
  Odpowiedź z Cytatem
stare 10.01.2009, 19:27   #129
cassant
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Więzienne melodie

ee tam, dżon czepiasz sie ;p zdjecia sa b. ladne (szczegolnie to 1 )
no i coz niestety teraz wszystko jest na glowie ellie :{
  Odpowiedź z Cytatem
stare 10.01.2009, 19:29   #130
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,666
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Więzienne melodie

O! Nareszcie!
Nie mam wątpliwości, że to było 6 stron A zdjęcia też Ci fajnie wyszły, Elijo
No i w końcu! Życzę powodzenia Rose w walce z tym łotrem, Nickiem. Oby zapomniała i on trafił za kratki!
I dobrze, że to już koniec mąk... Wydaje mi się, że teraz będzie z Markiem. I ciekawe, co dalej...

No i oczywiście czekam na next odcinek!
I ocenka stała
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 23:08.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023