Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 10.05.2009, 17:48   #161
Red Trumpet
 
Avatar Red Trumpet
 
Zarejestrowany: 03.01.2009
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta
Postów: 212
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Traktat Przymierza

Cytat:
Napisał Vipera Zobacz post
Bo na tym zdjęciu, tylko kiełki jej wystają Nie zdążyła schować do zdjęcia...

Ojć...
Ale ja inteligentna... No to w takim razie fotki są bezbłędne
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna.
Red Trumpet jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 14.05.2009, 14:45   #162
Vipera
 
Avatar Vipera
 
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Traktat Przymierza

Przepraszam, że tak długo nie ma odcinka, ale na razie nie mam czasu się tym zająć. Może w weekend wstawię, ale nic nie obiecuję.
__________________
Melodia Strachu v2
Wattpad
Vipera jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 17.05.2009, 18:08   #163
Vipera
 
Avatar Vipera
 
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Traktat Przymierza

Zrobiło się całkiem ciemno. Gwiazdy świeciły jasno, na bezchmurnym niebie, a księżyc oświetlał nam szosę.
Przez większość drogi siedzieliśmy w milczeniu. Zastanawiałam się, czy Morice dowiedział się o swojej siostrze, ale domyślałam się, że jeszcze nie. Zapewne nie było to dobry moment na oświecenie go, ale musiałam to zrobić.
-Morice, czy ty wiesz, że twoja siostra żyje?
-Słyszałem, że ją odnalazłaś...- odpowiedział po chwili zastanowienia.
-Byłeś u niej?- zapytałam, zerkając na niego.
-Nie.- mruknął, odwracając wzrok.
-Dlaczego?
-Właściwie to... sam nie wiem.- powiedział.- przez tyle czasu byłem przekonany, że nie żyje... trudno mi w to wszystko uwierzyć. A może po prostu się boje...
Po tych słowach, nasza rozmowa skończyła się.
...
Przejechaliśmy wąską dróżką, prowadzącą przez mały, ciemny lasek.
Morice siedział niespokojnie, wpatrując się beznamiętnie w boczną szybę. Domyślałam się, że jednak ta cała sytuacja nie jest dla niego łatwa i byłam mu bardzo wdzięczna, że był ze mną.
Od momentu kiedy wjechaliśmy do lasu, miałam dziwne wrażenie, że ktoś nas obserwuje. Byłam pewna, że wszyscy wiedzieli już o naszej obecności niedaleko i szykowali się do obrony. Morice też to czuł. Wyprostował się i rozejrzał dookoła, wypatrując szpiegów. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się lekko, a on odwzajemnił uśmiech i oparł się wygodnie o oparcie fotela.
Po chwili dojechaliśmy na miejsce. Zaparkowałam samochód między drzewami i oboje wyszliśmy z pojazdu. Szybko pokonaliśmy pozostałą trasę i po kilkunastu sekundach byliśmy już pod bramą. Zbliżyłam się do ogrodzenia i spojrzałam na teren budynku. Zielony trawnik oświetlony był licznymi, małymi lampkami ogrodowymi, a jasne marmurowe schody lśniły czystością. Jakby nikt, nigdy po nich nie przeszedł. Naprzeciw wejścia, na samym środku znajdywała się duża fontanna, w której co jakiś czas skakała wesoło woda.
Nagle zza budynku wyłoniło się dwóch, wysokich mężczyzn. Po ich minach można było wywnioskować, że wcale nie cieszą się na nasz widok. Najchętniej rozszarpaliby nas i zakopali pod pobliskim krzaczkiem.
-Czego tu szukacie?- zapytał jeden z nich, kiedy obaj podeszli do bramy.
-Chciałabym...- zaczęłam, ale Morice przerwał mi, ustawiając się przede mną.
-Morice?- drugi mężczyzna podszedł bliżej, przyglądając się uważnie mojemu towarzyszowi.
-Tak, to ja- odpowiedział szybko- zaprowadź nas do Severa. Musimy z nim porozmawiać, to bardzo ważne.
Ciemnowłosy podrapał się po szyi, następnie spojrzał na mnie, jakby zastanawiał się czy na pewno może to zrobić.

-Nie mam złych zamiarów. Chcę tylko porozmawiać.- powiedziałam pośpiesznie.
Udało się. Utworzył bramę, wpuścił nas na teren twierdzy, a następnie ruszył w stronę wejścia. Morice uśmiechnął się do mnie, następnie chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą.
-Będzie dobrze, nie denerwuj się. Jestem z tobą.- powiedział cicho.
Weszliśmy po schodach do jasnego, ogromnego holu. Wszędzie było mnóstwo kwiatów, a prawie wszystkie ściany poobwieszane były pięknymi obrazami. Skręciliśmy w jeden z korytarzy i przeszliśmy nim do końca, aż do schodów prowadzących na piętro. Wspięliśmy się na górę, podążając za ochroniarzem.
Nagle mężczyzn zatrzymał się przy dużych, białych drzwiach i zapukał w nie trzy razy. Nie czekaliśmy długo.
Drzwi otworzyły się i na korytarz wyszła, krótko ścięta, czarnowłosa dziewczyna. Przez chwilę wyglądała, jakby doznała szoku, jednak zaraz otrząsnęła się i momentalnie spoważniała.
-Co cię do nas sprowadza?- zapytała, krzyżując ręce na piersiach.
-Muszę porozmawiać z waszym przywódcą.- powiedziałam pośpiesznie.
-Nie wiem czy...
-To naprawdę ważne, Clover proszę cię!
Dziewczyna stała chwilę nieruchomo, wpatrując się we mnie uważnie. Wilkołak, który przyprowadził nas do niej, oparł się o ścianę i wydał z siebie dźwięk zniecierpliwienia. Clover bez słowa, skinęła na niego ręką, po czym odwrócił się i zniknął na schodach. Później i ona odwróciła się do nas tyłem. Podeszła do drzwi i nacisnęła na klamkę.
-Chodźcie za mną.- powiedziała, wchodząc do pomieszczenia.
Wprowadziła nas do dużego, ciemnego pokoju z kominkiem. Na samym środku stała piękna antyczna sofa, dwa fotele i ciemny, drewniany stolik. Jak się domyślałam, wszystkie meble znajdujące się tam, musiały być robione ręcznie, a przy tym bardzo drogie. Duża, równie cudowna jak reszta przedmiotów lampa, oświetlała całe pomieszczenie, bladym światłem.
-Sever, masz gości.- powiedziała obojętnie Clover, siadając na jednym z foteli.
W tym samym momencie do pokoju wszedł wysoki, czarnowłosy mężczyzna.

Był tak przystojny, że aż z wrażenia wybałuszyłam oczy. Jego lśniące w świetle lampy włosy, sterczały lekko rozczochrane. Parząc mu w uczy, miałam wrażenie, że jego tęczówkach płynie krew i mimo tego, że były pozbawione źrenic... nie można było oderwać od nich wzroku. Miał pięknie zarysowane kości policzkowe i dwie, dość duże blizny, które dodawały mu jeszcze uroku.
-W czym mogę wam pomóc?- z przemyśleń wyrwał mnie jego gruby, lekko zachrypnięty głos. Wskazał mi dłonią drugi fotel, a sam usiadł na brzegu sofy. Przeczesał palcami włosy i spojrzał na mnie wyczekująco.
-Przyjechałam tutaj, aby prosić cię po pomoc.- powiedziałam poważnie, odgarniając niesforne kosmyki z twarzy.
-Wampirzyca prosi Wilkołaka o pomoc? Ciekawe...- mruknął Sever, uśmiechając się do mnie sarkastycznie- a więc usiądź i opowiedz, o co się rozchodzi.
...
-...i właśnie dlatego postanowiłam zwrócić się do ciebie o pomoc.- opowiedziałam mu całą historię z nadzieją, że jednak mi się uda. Tak bardzo chciałam uratować Setha. Tylko to się dla mnie liczyło... byłam gotowa zrobić dla niego wszystko.
Sever siedział nieruchomo, wpatrując się we mnie jak w obrazek. Minę miał bardzo poważną... zapewne zastanawiał się, jakie miałby z tej pomocy korzyści. Muszę przyznać, że zaczynałam powoli tracić nadzieję na to, że się zgodzi. Spuściłam wzrok i opierając łokcie o kolana, wsunęłam palce między włosy. Nie było czasu. Co jeśli się nie uda? Miałam jeszcze jeden plan, którego najbardziej nie chciałabym wprawiać w życie.
Nagle poczułam ciepłą dłoń Morice, na moim ramieniu. Podniosłam szybko głowę i spojrzałam mu w oczy. Nie był smutny, a wręcz przeciwnie. Uśmiechnął się do mnie pocieszająco i powiedział, że wszystko będzie dobrze.
-Uratujemy go.- dodał cicho.
Kątem oka zauważyłam, że Sever uważnie nam się przygląda. Na pewno nie spodziewał się, że wampir i wilkołak, mogą się kiedykolwiek dogadać. A jednak. Morce traktowałam jak swojego młodszego brata. Było w prawie wiele problemów, kiedy przyprowadziłam go do domu, ale nie żałuję tego. Nigdy nie żałowałam.
Właściwie to byłam wdzięczna losu, że spotkałam tego chłopaka na swojej drodze. Dzięki niemu czułam, że jednak może być dobrze... że mam siłę aby walczyć, bo nie jestem sama.

-Sever... nie pamiętasz już, ile oni nam zła wyrządzili?- powiedział młody, stając za fotelem, na którym wiedziałam.- ilu naszych bliskich zginęło na wojnie, kiedy wampiry nas zaatakowały?! Teraz masz szansę się zemścić. Wreszcie będziemy mieli możliwość pomścić nasze rodziny... naszych rodziców, rodzeństwo...
Mężczyzna milczał. Siedział na sofie, obojętnym wzrokiem wpatrując się w kieliszek z czerwonym winem. Temat bliskich musiał być dla niego ciężki... zresztą jak i dla Morice.
-Czy ona też nie jest wampirem?- zapytał Sever, wstając- prosisz mnie o pomoc w uratowaniu pijawki... naszego wroga. Właśnie tacy jak ona wybili nasze rodziny! Dlaczego mam pomóc?- podszedł bliżej i nachylił się, aby spojrzeć młodemu w oczy.- Dlaczego mam narażać kilkaset niewinnych istot, żeby ratować jedną pijawkę?
-Nie zapominaj, że to właśnie jej zawdzięczam życie. Gdyby nie Sarah, to pewnie leżałbym teraz na stole operacyjnym, albo w najlepszym wypadku nie żył.- warknął Morice marszcząc brwi.- Oni nie są tacy jak Vincent i jemu podobni. Okazali mi więcej serca i zrozumienia niż moja rodzina... niż ty!

-Chciałem żebyś wrócił!- powiedział Sever w wyrzutem.- wolałeś zostać w nimi...
-Wyrzuciłeś mnie!!- krzyknął Morice, gestykulując nerwowo rękami.- Miałeś w dupie to, co się ze mną dzieje. Chciałeś żebym wrócił tylko po to, abym nie zbratam się z wrogiem!
-Sever...- odezwała się Clover. Podeszła bliżej i chwyciła go za rękę.
-Chodź Sarah.- warknął młody, ruszając w stronę drzwi.- Nigdy nie można było na niego liczyć. A ja głupi łudziłem się, że może teraz coś się zmieni.
Poczułam ogarniający mnie smutek. Jakby coś skręciło mi wnętrzności i powoli wyrywało serce.
Sever był moją ostatnia szansą. Wstałam z fotela i bez słowa udałam się za moim towarzyszem.
Jedyne co mogłam jeszcze zrobić, to wrócić do Vincenta i błagać go o wolność dla Setha, a w zamian za to... zostanę z nim na wieki. Gdyby jednak Seth umarł... nie, nie!! Nie mogłam w ogóle dopuścić do siebie takiej myśli. Nawet jeśli miałby żyć zdała ode mnie, jeśli nigdy bym go nie zobaczyła... musi żyć.
Wyszliśmy na korytarz i ruszyliśmy w stronę schodów, prowadzących na parter. Mimo tego, że nie byłam człowiekiem, miałam wrażenie, że zaraz stracę przytomność. Kątem oka widziałam, że Morice cały czas przygląda mi się z troska i współczuciem. Nie udało się, ale byłam mu wdzięczna... tyle dla mnie zrobił.
-Dziękuję- mruknęłam cicho, schodząc po schodach.
-Za co? Przecież nic nie zrobiłem...

-Za wszystko. Za to, że byłeś ze mną, kiedy nawet mój brat mnie olał... za to, że mnie wspierałeś i podtrzymywałeś na duchu... za to, że próbowałeś pomóc...
Kiedy wyszliśmy na zewnątrz, ochroniarze już na nas czekali przy bramie. Przeszliśmy kamienną dróżką, omijając piękną fontannę i cudownie pachnące kwiaty, rosnące na trawniku. W pewnym momencie poczułam ciepłą rękę Morice na ramieniu. Odwróciłam się i spojrzałam na niego pytająco.
-Co zrobimy?- zapytał
-My? Ty wracaj do domu, a ja lecę do Glasgow.- odpowiedziałam, odgarniając włosy z czoła.- mogę zrobić już tylko jedno.
-Sarah... czy ty masz na myśli... czy ty chcesz zrobić wymianę?- zapytał nieśmiało. Widziałam szok wymalowany na jego twarzy i jednocześnie smutek, który zagościł w jego ciemnozielonych oczach.- nie możesz tego zrobić.
-Muszę.- po tych słowach odwróciłam się i pośpiesznie ruszyłam w stronę bramy, a następnie w głąb lasu.
-Jadę z tobą!- krzyknął, biegnąc za mną.
-Nie ma mowy. Wracasz do siostry!
-Ale...
Już miałam na niego nakrzyczeć, kiedy usłyszałam kolejne kroki. Zmrużyłam oczy i spojrzałam przed siebie. Byłam pewna, że ktoś biegnie w moją stronę. W powietrzu unosił się znany mi zapach wilkołaka, jednak nie należał do Morice. Postanowiłam nie interesować się tym i jak najszybciej jechać na lotnisko. Z każdą minutą miałam mniej czasu... musiałam się pośpieszyć. Spojrzałam ostatni raz w stronę, z której dochodziły odgłosy, po czym rzuciłam się biegiem w kierunku samochodu. Otworzyłam drzwi i wsiadłam do środka, od strony kierowcy. Włożyłam klucz do stacyjki, ale kiedy zamierzałam go przekręcić, coś zaszeleściło na drzewie. Spojrzałam do góry i wytrzeszczyłam oczy. Zaraz potem na maskę pojazdu zeskoczyła ciężko Clover.
-Nie tak prędko!- powiedziała.
__________________
Melodia Strachu v2
Wattpad
Vipera jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 17.05.2009, 18:30   #164
Red Trumpet
 
Avatar Red Trumpet
 
Zarejestrowany: 03.01.2009
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta
Postów: 212
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Traktat Przymierza

Odcinek już oceniałam.
A te zdjęcia są superaśne! Bardzo mi się podobają Mają taki swój klimat...
A ten Sever to rzeczywiście przystojny
Morice zresztą też.
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna.
Red Trumpet jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 17.05.2009, 21:52   #165
Libby
Administrator
 
Avatar Libby
 
Zarejestrowany: 17.01.2006
Skąd: z kabiny F-14 Tomcat
Płeć: Kobieta
Postów: 3,862
Reputacja: 15
Domyślnie Odp: Traktat Przymierza

Świetny odcinek!
Wydaje mi się, że wilkołaki jej jednak pomogą i po to pojawiła się Clover. Znała imię Morice. Przecież ona chyba pojawiła się u wilkołaków po jego odtrąceniu?
Sever naprawdę Ci zabójczo wyszedł. Takie ciasteczko. Jego też chcę do pobrania, oprócz czarnowłosego. Morice też w sumie możesz dorzucić. Ależ ja się rozpędziłam ...
__________________
Libby jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 17.05.2009, 22:10   #166
Vipera
 
Avatar Vipera
 
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Traktat Przymierza

Clover dołączyła do wilkołaków przed wyrzuceniem Morice.
Dobrze myślisz, jeśli chodzi o pomoc. A co do Severa... hmm... zastanowię się
__________________
Melodia Strachu v2
Wattpad
Vipera jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 18.05.2009, 09:20   #167
Mikolea
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Traktat Przymierza

Świetny odcinek!
Mam nadzieję, że Clover pomoże Sarah...
Czekam na kolejny odcinek!
  Odpowiedź z Cytatem
stare 26.05.2009, 20:04   #168
Vipera
 
Avatar Vipera
 
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Traktat Przymierza

Przepraszam, ale kolejny odc pojawi się prawdopodobnie w czerwcu. Nie mam teraz czasu, ani weny do pisania. Mam nadzieję, że nikt nie zapomni o tym FS do tego czasu
__________________
Melodia Strachu v2
Wattpad
Vipera jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 27.05.2009, 18:12   #169
Red Trumpet
 
Avatar Red Trumpet
 
Zarejestrowany: 03.01.2009
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta
Postów: 212
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Traktat Przymierza

Nie wiem jak inni, ale ja nie zapomnę
A do czerwca to jeszcze tylko tydzień!
Na to FS jest warto czekać, a co to tydzień. Wystarczy umieścić go na skali roku i już pojawia się wyobrażenie jak to mało czasu
Jestem optymistką XD Wiem...
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna.
Red Trumpet jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 08.06.2009, 21:11   #170
Vipera
 
Avatar Vipera
 
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Traktat Przymierza

No i wreszcie ostatni odcinek!
Trochę długo to trwało, bo nie miałam czasu w ogóle odpalać gry.
Przepraszam, za małą ilość zdjęć. Mam nadzieję, że będzie się podobać mimo to.

Biegłam przez wielki, ciemny las. Wszędzie w powietrzu unosił się piękny zapach drzew sosnowych i mokrej od deszczu trawy. Mimo tego, że za kilkanaście minut miała stoczyć się ogromna walka na śmierć i życie... byłam szczęśliwa. Czułam, że jednak jest szansa na uratowanie Setha. Nigdy bym nie pomyślała, że to właśnie dzięki Clover, biegnąć będzie za mną stado wilkołaków, gotowych umierać, aby uratować wampira. Kiedy zeskoczyła na maskę mojego samochodu, wróciła nadzieja. Kiedy myślałam, że to już koniec... że nic nie mogę już zrobić, spadła mi jak anioł z nieba. Po krótkim czasie spora grupa wilkołaków z Clover na czele, gotowa była do wyruszenia na wojnę. Na dużym placu za budynkiem, stał czarny helikopter, do którego została zapakowana broń i inne potrzebne sprzęty.
Morice uparł się, że nie zostawi mnie samej, tak więc od razu udaliśmy się na lotnisko i polecieliśmy pierwszym lotem do Glasgow. Sever wraz z kilkoma wilkołakami, polecieli helikopterem i mieliśmy się spotkać kilka km przed „pałacem” Vincenta.
...
Nastała noc. Całe niebo pokryły ciemne chmury, zapowiadające burzę. Do egzekucji brakowało już tylko kilku godzin. Już naprawdę mało dzieliło nas od walki. Czy uda nam się wygrać? Przez całą drogę zadawałam sobie to jedno pytanie. Miałam ogromną nadzieję, że wszyscy moi bliscy wyjdą z tego cało. Nie chciałam, aby znowu z mojej winy umierały niewinne istoty. Szczerze mówiąc... bałam się!
-Stop!- warknął Sever, zatrzymując wszystkich w środku lasu. Cała armia wilkołaków łącznie ze mną, zatrzymała się posłusznie i wbiła w niego swoje ciemne, wygłodniałe krwi oczy.- wszyscy wiedzą co mają robić? Naszym celem jest uratować uwięzionego wampira, po którego pójdzie Sarah. Cała reszta zajmuje się wrogiem. Mordujemy wszystkich... nie ma litości!! Za nasze cierpienia... za naszych bliskich poległych na wojnie... za to, aby naszym dzieciom żyło się lepiej. Za NAS!!

-Taak!- krzyknęli chórkiem, wymachując bronią.
-Ruszajmy!- powiedział na koniec, odwracają się do wszystkich tyłem. Ruszył przodem, a za nim cała reszta w ciszy i skupieniu.
Po kilku minutach wybiegliśmy z lasu na teren Vincenta.
Na pierwszy rzut oka wydawało się, że nikogo nie ma w pobliżu. Jakby nie wampiry nie wyczuły całej armii nadchodzącej w ich kierunku. Dobrze wiedziałam o tym, że wiedzą i czekają na nasze przybycie. Teraz, kiedy byliśmy już przy bramie, z wnętrza twierdzy zaczęły wylewać się uzbrojone bestie.
Nie czekali na nic. Od razu rzucali się na wilkołaków stojących najbliżej. Zaczęła się rzeź.
...
W powietrzu unosił się zapach świeżej krwi i palonych drzew. Cały najbliższy teren dookoła budynku, zmienił się w jedno wielkie pole walki. Z każdej strony słychać było dźwięk uderzanych mieczy i przeraźliwe okrzyki bólu, którym towarzyszyły liczne groźby i przekleństwa.
Kątem oka zauważyłam, że zbliża się do mnie straż Vincenta. Mężczyzna biegł w moją stronę w błyskawicznym tempie, prezentując długie, śnieżnobiałe kły. W dłoni połyskiwała mu piękny, srebrny miecz ze zdobioną rękojeścią.
Szybko wyciągnęłam swoją katanę, którą przypiętą miałam do boku i ruszyłam do walki.
Zamachnął się. Z łatwością uniknęłam ostrza, robiąc zwinny unik. Dopadłam wampira od tyłu i przecięłam go na ukos przez całe plecy, zostawiając krwawiąca bliznę na jego bladej skórze. Jęknął przeraźliwie odwracając się twarzą do mnie. Kiedy próbował zadać cios, zauważyłam, że zaczyna się lekko chwiać.

Zaraz potem upadł na zieloną trawę, a jego ciało zamieniło się w kupkę prochu. Odgarnęłam włosy z czoła i rzuciłam się biegiem w stronę kraty, która prowadziła do lochów.
Zdziwiłam się widząc, że droga prowadząca do celu jest całkiem pusta. Nie zastanawiając się długo nad przyczyną, wspięłam się szybko po murze i przecisnęłam się przez niewielkie okno. Zeskoczyłam do dużego ciemnego pomieszczenia i skierowałam się w stronę celi, gdzie znajdywał się Seth. Przebiegłam kamiennym korytarzem, następnie otworzyłam z hukiem drzwi i wyciągając broń weszłam do środka.
Zmrużyłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Mimo tego, że miałam znakomity wzrok, nigdzie nie mogłam znaleźć Setha... może dlatego, że wcale go tam nie było.
-Vincent, niech cię tylko dorwę!- syknęłam przez zaciśnięte zęby, biegnąc korytarzem w stronę schodów.
...
Zatrzymałam się dopiero przy ogromnych, bordowych drzwiach na drugim piętrze. W powietrzu unosił się zapach krwi... krwi, którą doskonale znałam, i za którą byłam gotowa oddać życie. Wstrzymałam oddech, ściskając mocniej trzymająca w ręce katanę. Wiedziałam kogo spotkam za tymi drzwiami i miałam świadomość, że jeśli tam wejdę, mogę już nie wyjść. Poczułam się, jakby ktoś wbijał mi w żołądek miliony malutkich igiełek. Wszystko się we mnie gotowało ze złości i ze strachu jednocześnie.
Położyłam rękę na klamce i otworzyłam powoli drzwi. Zapach, który czułam wcześniej zaatakował mnie ze zdwojoną siłą, kiedy tylko weszłam do środka. Bałam się tego, co mogłam tam zobaczyć.
-Stęskniłem się słonko- z ciemności wyłoniła się postać Vincenta. Szedł dumnie uśmiechając się do mnie sadystycznie, wymachując lśniącą bronią.
-Gdzie jest Seth!- krzyknęłam stając w pozycji obronnej, odsłaniając kły.
-Ah tak... zapomniałem, że przyszłaś do niego, a nie do mnie. Cóż... niezmiernie mi przykro.- powiedział kładąc sobie dłoń na sercu, udając smutek.
-Skończ tą błazenadę Vincent i powiedz, gdzie on jest!
-Spokojnie mała. Złość piękności szkodzi... może najpierw się napijemy?- zapytał z uśmiechem.
-Pytam ostatni raz...
-No dobrze, dobrze... twój kochany leży tam.- powiedział, wskazując palcem na łóżko przy ścianie, stojące w najciemniejszym kącie.- czekał i czekał, ale się nie doczekał.
-Co takiego?- zapytałam zszokowana, podbiegając do łóżka. Odsłoniłam kołdrę i zamarłam.- ty bydlaku!!
Na wpół przytomny Seth leżał przykryty czerwoną, satynową kołdrą, a z jego rozciętego boku spływała ciurkiem krew, skapując na ciemne prześcieradło. Usiadłam na skraju materaca i przyłożyłam mu dłonie do policzków, całując go czule. Czułam ogarniającą mnie złość. Miałam ochotę skoczyć na Vincenta i rozszarpać go na strzępy tak, aby czuł każdą, nawet najmniejszą ranę. Nienawidziłam go z całego serca!
-Seth, proszę cię, odezwij się!- powiedziałam błagalnym tonem, głaszcząc ukochanego po włosach.- nie umieraj... nie zostawiaj mnie!
-Sarah...- jęknął cicho- przepraszam cię...
-Nie, nie, nie... nie zamykaj oczu... Seth!- wrzasnęłam, próbując nim potrząsnąć.- Seeeeth!!!!! Nieeeee!!!
Było już za późno. Jego blade powieki zamknęły się na wieczność, a spod wachlarza czarnych jak smoła rzęs, wypłynęły dwie małe łezki. Miałam wrażenie, że właśnie wyrwano mi serce i podeptano je na moich oczach. Jeszcze przez chwilę krzyczałam jego imię, potrząsając nim w nadziei, że jednak otworzy oczy.
Z głębi pokoju słyszałam głośny śmiech tryumfu. Vincent siedział wygodnie na antycznej kanapie, wyjątkowo zadowolony ze swojego czynu. Odstawił kryształowy kieliszek na piękny, rzeźbiony stolik i zaklaskał głośno wstając.
-Nie daruję ci tego, ty szumowino...- powiedziałam cicho, sięgając po katanę.- zamieniłeś moje życie w piekło, odbierając mi najważniejszą osobę. Zabiję cię!
Odwróciłam się gwałtownie i robiąc kilka kroków, znalazłam się obok niego. Zamachnęłam się, ale zrobił unik. Próbował podciąć mi nogi, ale uniknęłam tego. Ponownie rzuciłam się na niego z bronią, jednak chwycił mnie za ramię i uderzył mną o ścianę. Odbiłam się od niej stopami i skoczyłam mu a plecy, wbijając paznokcie do krwi w skórę. Zaśmiał się głośno, z potężną siłą uderzając mną o duże lustro, które od razu rozbiło się na kawałki, raniąc mi plecy. Odczepiłam się od niego i upadłam na podłogę z sykiem bólu.

-Nie wygrasz ze mną kwiatuszku- powiedział, odwracając się do mnie plecami. Podszedł do łóżka gdzie leżał Seth i w momencie kiedy chciał go dotknąć, podbiegłam do niego i uderzyłam w tył głowy.
Odbił się od kamiennej ściany i wściekły obnażył zęby, rzucając się na mnie z pazurami. Dorwałam błyskawicznie leżącą na podłodze katanę i przebiłam nią Vincenta na wylot, w okolicy lewego ramienia. Niestety w momencie upadku, zdążył dźgnąć mnie sztyletem w udo.
Nie zwracając uwagi na ranę, podeszłam do Setha i chwyciłam go pod pachami, aby zabrać jego ciało ze sobą.
Nagle dotarło do mnie, że przecież wampiry po śmierci, rozsypują się i zostaje tylko niewielka kupka prochu. Seth natomiast był cały!
-Żyje!- powiedziałam do siebie radośnie.
...
Wyszłam za zewnątrz. Przeszłam pomiędzy leżącymi na mokrej trawie trupami wilkołaków. Deszcz zacinał niemiłosiernie, a całe niebo oświetlały białe pioruny. Walka nadal trwała. Chwyciłam mocniej Setha w pasie i szybko ruszyłam w stronę lasu, by jak najszybciej zabrać go w bezpieczne miejsce. Biegłam omijając zwinnie wszystkie drzewa. Czułam pulsującą ranę na nodze, ale nie miałam zamiaru się zatrzymywać. Nie miałam na to czasu. Musiałam ratować Setha.
Nagle usłyszałam szelest liści. Odwróciłam się gwałtownie próbując wyciągnąć katanę, jednak nie zdążyłam. Kira stała już niecały metr ode mnie, uśmiechając się paskudnie. Kiedy zamachnęła się, aby zadać mi ostateczny cios, usłyszałam kolejny świst i z drzewa zeskoczył Michael, wprost na nią. W całym lecie rozległ się przeraźliwy okrzyk bólu a zaraz potem ciało wampirzycy rozleciało się.
-Nic ci nie jest?- zapytał brat, nie odwracając się w moja stronę.- przepraszam, że tak długo to trwało... że nie pojechałem z tobą. Wybacz mi siostrzyczko...
-Jak to... kiedy się zjawiłeś?- zapytałam zdziwiona.- jesteś sam?
-Nie. Są wszyscy. To znaczy byli, bo... bo Wiki...- mówił. Słyszałam jak jego głos drżał. Poczułam jak po plecach przeszedł mi zimny dreszcz. Nie wiedziałam dlaczego, ale bałam się zobaczyć jego twarz.- Wiki nie żyje...
Wytrzeszczyłam oczy. To nie możliwe! Pomyślałam, wpatrując się ze zdumieniem w tył głowy brata. Nie...
-Kochałem ją...- powiedział.
Spuściłam wzrok. Było mi tak przykro! Wiki... moja najlepsza przyjaciółka umarła, nie było jej już i więcej jej nie ujrzę. Tak bardzo żałowałam, że rozstałam się z nią w kłótni. Dlaczego? Dlaczego wszystko musiało się tak potoczyć?
Nagle pod nogami Michaela zauważyłam czerwoną plamę na zielonej trawie. Podniosłam głowę i ujrzałam kawałek srebrnej broni Kiry, wystającej z jego pleców. Odwrócił się i spojrzał mi w oczy, uśmiechając się blado.

Widziałam spływająca krew po jego bladej brodzie i policzkach. Odkaszlnął, a z oczu popłynęły mu krwawe łzy. Posadziłam szybko nieprzytomnego Setha na ziemi i podbiegłam do opadającego z sił brata.
-Ciekłe srebro- powiedział wyciągając sobie przedmiot z ciała.- zabawne... dać się zabić w taki sposób.
Jego kolana zadrżały i upadł wprost w moje ramiona. Klęczałam na mokrej trawie i trzymając Michaela modliłam się, aby nie umarł. Tylko nie on!
-Michael, nie rób mi tego!! Braciszku musisz żyć, słyszysz??!!- krzyknęłam
-Wybacz mi.- wymamrotał krztusząc się krwią.- wyb-b-acz, że nie byłem p-przy tobie, kiedy mnie po-potrzebowałaś.
-Wybaczam. Proszę, nie zostawiaj mnie...- jęknęłam. Podniósł rękę i pogłaskał mnie po policzku.
-Kocham cię... m-m-oja mała siostrzyczko.- jego ręka opadła ciężko na trawę, a powieki zamknęły się.
-Nieeeee!!!!- wrzasnęłam- Michaeeeel!! Nieee!!
Po chwili na moich dłoniach został tylko popiół, który momentalnie spłukał deszcz. Zostałam sama.
Klęczałam na deszczu i zanosząc się łzami, uderzałam pięściami o ziemię, ochlapując się dodatkowo wodą. Mój brat... mój ukochany braciszek poświęcił swoje życie, aby mnie uratować. Przed wyjazdem tak na niego nakrzyczałam, a on mimo to ocalił mi życie. Tak bardzo go kochałam i nawet nie zdążyłam mu tego powiedzieć.
-Tak mi przykro- usłyszałam za plecami głos Setha. Otworzył oczy i resztkami sił przysunął się do mnie i obgiął mnie czule.
-Michael odszedł...Umarł w moich ramionach... i Wiki...- powiedziałam drżącym głosem.
Nie odpowiedział. Przysunął się jeszcze bliżej i pocałował mnie, przytulając do siebie.
Wiedziałam, że nic już nie będzie takie samo, ale Michael nie chciałby, abym się załamywała. Chciałby, abym była szczęśliwa z osobą którą kocham i z wszystkimi bliskimi mojemu sercu osobami, które mi jeszcze zostały.
Na pewno długo to potrwa aż dojdę do siebie i zacznę normalnie żyć, jednak będę się starać. Dla Michaela.

Koniec
__________________
Melodia Strachu v2
Wattpad
Vipera jest offline   Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 17:05.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023