|
|
|
|
#2 |
|
Zarejestrowany: 27.06.2008
Skąd: Gdynia
Wiek: 32
Płeć: Kobieta
Postów: 1,012
Reputacja: 10
|
dobra, przeczytałam dopiero dzisiaj, jak już się wyspałam po raz pierwszy od paru tygodni ^^
po pierwsze - miało być bez perwersji! już ja się na Tobie zemszczę! ![]() po drugie - "fiku miku jestem w nowym kostiumiku" -> to mnie wgniotło w podłogę ^^ śmieję się z tego aż do teraz ;D zue gorsety!zue zue zue zue! Maxio (nareszcie MÓJ, co widać po treści zawartej w bonusie ;]) odniósł pierwszą porażkę łóżkową mam nadzieję, że następne spotkania będą już bez tego czegoś, co ściska niemiłosiernie ^^ogółem rzecz biorąc - poprawiasz mi humor naprawdę!a Ty, Veripma - cicho! ja Ci nic o Maxie nie mówiłam! xD
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna. niepa edit : straszne. mod edit: dla kogo =) niep edit : przestać mi grzebać w sygnie!! mod edit: ok, już nie będę ;] Ostatnio edytowane przez niepokorna : 14.03.2009 - 11:31 |
|
|
|
|
|
#3 |
|
Guest
Postów: n/a
|
Dajesz bonus i ja nawet o tym nie wiem <foch>
A teraz do rzeczy: już przy pierwszym akapicie umarłam ze śmiechu <leży i się nie rusza>. W ogóle to brak mi słów, zatkało mnie. Ryczałam tu przy kompie ze śmiechu, a przy tekście "fiku-miku jestem w nowym kostiumiku” się zakrztusiłam, poplułam i udławiłam. Aszz ten Maksio perwer jeden jest, ale żeby gorsetu nie rozpiąć bida " no już " "bo mi się odechce" muahahaha faceci Edit: poprosiłabym taki bonus z Anais i Albercikiem (jakby Ci się tam nudziło albo coś <szczerzy się>)Edit2: a zdjęcia to po prostu ... powalają
Ostatnio edytowane przez ptasie mleczko : 13.03.2009 - 23:22 |
|
|
|
#4 |
|
Zarejestrowany: 05.02.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 286
Reputacja: 10
|
Tak, wiem, nie umiem pisać :<
XIII ![]() John oparł się ciężko o szafkę, zaciskając zęby. Tyle krwi. Dużo krwi. Za dużo krwi. Jeszcze chwila i nie będzie mógł nad sobą zapanować. Jak to było możliwe, żeby taka drobna kobieta miała jej aż tyle? Próbując się uspokoić wziął głęboki wdech. To tylko pogorszyło sprawę, powietrze było wprost przesiąknięte zapachem krwi. Wzdrygnął się z obrzydzenia do samego siebie. Cholera, czemu nie mógł być zwykłym człowiekiem i jej pomóc, zamiast trząść dupą, że jeszcze dodatkowo zaszkodzi? Spojrzał na nią, praktycznie nie wierząc własnym oczom. Zwykle wygadana, bezczelna i na swój sposób urocza w tej chwili w niczym nie przypominała Juliette, którą znał. Z półprzymkniętymi powiekami opierała się o blondyna, ciężko oddychając. Co gorsza krwi było coraz więcej. Jeśli nie otrzyma pomocy, pożyje najwyżej godzinę… Blada jak ściana kobieta spojrzała prosto w oczy Johna. W jej spojrzeniu było coś, co sprawiło, że John poczuł niesamowity chłód. Mimo wszystko próbował utrzymać kontakt wzrokowy. -Przepraszam – szepnęła niespodziewanie – Ja… Niebieskie oczy zaszkliły się, a po policzku czerwonowłosej spłynęła samotna łza John przez chwilę nie wiedział, co powiedzieć. Gdzie się podziewał ten cholerny Henry? Zostawało coraz mniej czasu… -Nie masz za co – rzekł w końcu, udając, że wcale nie widzi tej całej krwi – Co ty w ogóle gadasz? Nie… W sumie lepiej nic nie mów. Był beznadziejny, nie umiał nawet zając się własną dziewczyną. ![]() -John? -Co? Krwi było coraz więcej, a John miał wrażenie, że zaraz oszaleje. Nie myśl teraz o tym, idioto. Juliette oparła głowę o ramię Johna. Wypowiedziała kilka słów, ale nawet sama ich nie usłyszała. Łzy całkowicie wyschły, nie czuła już nawet bólu, niczego. John spojrzał na nią na nowo zaniepokojony. Czemu nie odpowiadała? -Hej, słyszysz mnie? Odgarnął czerwone włosy kobiety, zakrywające jej twarz. Zamglonymi oczami wpatrywała się w jakiś nieistniejący punkt, zaciskając palce na białej koszulce Johna. -Jestem do niczego… - westchnęła cicho. -Co ty gadasz? Nie jesteś do niczego! -Spójrz na mnie… -Widzę. I cieszę się, że przywaliłaś temu… temu… s****ielowi i nic ci nie jest. To znaczy, nic ci nie będzie, pojedziemy do szpitala no i… -Za późno, to bez sensu… Bez sensu… – przerwała – Naiwny jak zawsze… John zacisnął zęby ze złości. Co innego miał powiedzieć? Co z tego, że miała rację? Nie chciał w to wierzyć, tak po prostu nie mogło się stać. Nie mogła umrzeć. W tej samej chwili przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Przecież mógł temu zaradzić! Może w końcu przyda mu się to, że jest tym pieprzonym wampirem. Kobieta jakby przejrzała jego myśli. -Zapomnij! – krzyknęła tak głośno, że John przywalił głową w szafkę – Zabiję cię, jeśli to zrobisz. -Zrozum! – zaprotestował – Nie obchodzi mnie to, rób co chcesz. Ale nie pozwolę ci umrzeć! Oczekując na ciętą ripostę, otarł dłoń z krwi dziewczyny. Nie miał pojęcia, czy ma to jakiekolwiek znaczenie, ale z pewnością nie zaszkodzi. Żyła na nadgarstku wydawała się być wystarczająca. Przybliżył rękę do ust i wahając się tylko przez sekundę wbił ostre zęby we własne ciało. O swoje życie będzie martwił się później i to poważnie… Teraz musiał tylko zmusić Juliette, żeby wypiła jego krew. Spojrzał najpierw na swoją rękę, potem na zasłoniętą włosami twarz kobiety. -Nie wygłupiaj się, wypij to… Odpowiedziała mu cisza. Czyli tak. Uśmiechnął się lekko, próbując dodać sobie odwagi. Nie spodziewał się, że pójdzie tak łatwo. Zwrócił jej twarz w swoją stronę i zamarł, widząc jej zamknięte powieki. Drżącą ręką dotknął jej bladego policzka, pozostawiając na nim krwawe smugi. -Hej, słyszysz mnie? To nie jest śmieszne, powiedz coś… Potrząsnął nią lekko, jakby chcąc powrotem wrzucić w nią życie. -Juliette?! ∞ Alan Thomas promiennie się uśmiechnął. Zapomniał nawet na chwilę o koszmarze, który przeżył, o tym, co spotkało jego żonę. Widok własnego, zagraconego gabinetu był niczym balsam na zranione serce. Mimo, iż bez swoich okularów nie widział zbyt dobrze, napawał się tym widokiem prawie tak bardzo, jak swym najlepszym dziełem. Z radością małego chłopca, który dostał kolejkę pod choinkę zasiadł na swoim przywódczym fotelu. ![]() Pociągając łyk zimnej butelkowanej wody pochodzącej z najlepszego górskiego ujęcia w okolicy, rozkoszował się otoczeniem. Wszędzie dobrze, ale na starych śmieciach najlepiej. Thomas rzucił pustą butelkę w róg pokoju, gdzie zawsze stał kosz na śmieci. Dziś jednak go tam nie było, albo po prostu przestał być widoczny przez okrążającą go stertę papierów i tym podobnych szpargałów. Mimo, że na dworze wciąż blady świt, w Firmie zaczęło się zagęszczać. Alan Thomas już nie mógł się doczekać gorącego powitania i powrotu do pracy. Musiał odnaleźć żonę! ∞ Anais stanęła przed starymi drewnianymi drzwiami, przyglądając im się krytycznym wzrokiem. Towarzyszące jej Aida i Eva podzielały jej umiarkowany entuzjazm. -Mogło być gorzej – westchnęła szatynka, donośnie pukając – Na przykład może jej tu nie być. -Nie kracz – wzdrygnęła się młodsza kobieta – Jestem przemarznięta i zaraz umrę z głodu. -Mogłybyście tak nie marudzić, to ja jestem na straconej pozycji – wtrąciła Brown – Wy i te wasze mikstury… Powinni spalić was na stosie. -Pomyśleć, że nawet my nie pamiętamy tych czasów – Anais zaśmiała się szyderczo. Wreszcie dało się słyszeć szczęk jakiegoś prymitywnego zamka i drzwi prowadzące do wnętrza starej drewnianej chałupy otworzyły się. W progu stała młoda zielonooka blondynka. ![]() -Anais? – zdziwiła się – Co wy tu robicie? -Może wejdziemy do środka? – zaproponowała Aida, już przeciskając się przez na wpół zatarasowaną framugę. Eva po chwili nieśmiało podążyła za kobietami. -Czujcie się jak u siebie w domu – rzekła blondynka, wykonując zamaszysty gest. Było to dość ironiczne, biorąc pod uwagę spartański wystrój wnętrz. Cały dom wyglądał jak z innej epoki. Kobiety siadły niepewnie na trzeszczących krzesłach. Aida zastanawiała się, jak ta wypindrzona dziewczyna, która mogła mieć najwyżej dziewiętnaście-dwadzieścia lat, tu wytrzymuje. -Czemu tu przyjechałyście? – spytała, popijając łyk jakiegoś napoju, nikomu innemu go nie proponując –Benitez mówił, że mogę się was spodziewać, jeśli coś pójdzie nie tak… Czyli po prostu spieprzyłyście sprawę? -Jak jesteś taka mądra, to po kiego grzyba pytasz? – odparowała Anais – Może łaskawie powiesz, co mamy tu robić? -Pomyślmy… Czekać? -Że co? Nie po to chyba tu przyjechałyśmy, żeby siedzieć na dupach i nic nie robić. -Wydaje mi się, że będziecie miały co do roboty – dziewczyna uśmiechnęła się, odstawiając kubek na stół – Długo bez tego nie pociągniecie, co? Anais poklepała Evę Brown po plecach. -Dopóki ta paniusia jest z nami, nie ma problemu. -Nie do końca – Eva odezwała się po raz pierwszy odkąd tu przyszły – Jak to zwykł mawiać mój, niech spoczywa w spokoju, mąż, z gówna bata nie ukręcisz… ![]() -Może być więc ciekawie – blondynka uśmiechnęła się, ukazując parę śnieżnobiałych zaostrzonych kłów – Zaczynałam się już nudzić na tym zadupiu. -Kiedy Benitez tu wróci? – spytała Aida, ignorując przypływ wesołości blondynki. -Bo ja wiem? Jak wróci, to wróci. -Mogłabyś wreszcie skończyć rechotać jak stary koń? Odkąd tu przyjechałyśmy cały czas z czegoś rżysz… -Jak ci się tu nie podoba, możesz wyjść. Ale bez swojej mikstury już chyba dłużej nie pożyjesz… Powiedz, ile tak właściwie masz lat? -Co? Dwadzieścia trzy. -Nie o to pytałam. Powiedziałam: właściwie. -Nie twój zasrany interes – warknęła i gwałtownie wstała od stołu, zwalając krzesło na podłogę – Idę na spacer, możecie mnie nie szukać. Wyszła, ostentacyjnie trzaskając drzwiami. -A tej co? – zaśmiała się blondynka – Okres ma, czy co? Anais spojrzała na nią z ukosa. -Ja chyba też się przejdę, zgłodniałam, a tu raczej nic nie dostanę… Może w tym lesie rosną jakieś, eee, jagody. -No to chyba zostałyśmy same – stwierdziła inteligentnie dziewczyna, gdy Anais również trzasnęła drzwiami. Eva kiwnęła głową. -Na to wygląda. ∞ Alan Thomas przeżywał drugą Hiroszimę (mimo, iż w pierwszej nie brał udziału). Istna Sodoma i Gomora! Brakowało słów, aby opisać to, co działo się na jego oczach. Zamiast radosnych okrzyków swoich podopiecznych, radujących się z powrotu ukochanego szefa słyszał kakofonię mieszających się ze sobą wrzasków, wołań i szeptów. Nie było tu nikogo, kto by nie mówił o tej wielkiej sensacji. O jego wyrodnym podwładnym, Antoniu! Tfu! Przedzierając się przez tłumy, które wystąpiły ze swych stanowisk na ciasny korytarz, próbował nadążyć za Maxem, który zdawał się wynajdywać jakieś magiczne przejścia pomiędzy ludźmi. Gdy wreszcie dotarli do piwnic, Thomasa dopadła męcząca zadyszka. -To tu – oznajmił Max, wskazując jedne z drzwi – Panie…, to znaczy, szefowie przodem. Thomas, który wreszcie odzyskał oddech wszedł do środka. Mimo, iż na nosie miał już swoje okulary, niczego nie widział. -Zaraz, zaraz, co to ma znaczyć? – oburzył się – Nie mów, że ty też… -Idzie pan, czy nie?! – krzyk Maxa odbił się od pustych ścian pomieszczenia – Stoję tu jak cholerny kretyn i trzymam te drzwi, żeby nie zapomnieć, gdzie są a pan tam sterczy jak jakiś pieprzony kołek! -Nie gorączkuj się tak, synu… - westchnął Thomas, człapiąc w stronę, w którą chyba powinien podążyć – Wszyscy jesteśmy zdenerwowani, to naturalne… W dodatku nie wiem, o co dokładnie chodzi, nic mi nie chciałeś powiedzieć! -Bo nic więcej nie wiem. To tu, właź pan… Thomas zignorował ten fakt niestosownego wyrażania się podwładnego i przestąpił próg kolejnych drzwi. Było tu o wiele jaśniej i w końcu coś widział. Pierwszym był Henry. -Może ty mi wytłumaczysz, o co tu chodzi! Henry odwrócił się gwałtownie. Już dawno nie słyszał tego głosu. Nie miał jednak czasu na dziwienie się i radowanie z powrotu szefa. Spróbował krótko, acz treściwie opowiedzieć, co się stało. -Niemożliwe, niemożliwe… - Thomas powtarzał raz po raz pod nosem. Działo się coś, co nigdy nie powinno mieć miejsca… -Żyje? – spytał Max, straciwszy całą swoją ochotę do drwin. -John żyje… -Co mnie obchodzi ten idiota, pytałem o Juliette. Henry chwilę zastanawiał się, co powiedzieć. -Nie wiem. Max chwycił go za koszulę i przyszpilił do ściany ![]() -Nie pieprz się ze mną, tylko wal prosto z mostu! Henry’emu, mimo całej tej sytuacji, przeszło przez myśl, że z Maxem zrobiłby to bardzo chętnie… Zamiast tego powiedział tylko kilka słów. -Powiedziałem, że nie wiem. Po co miałbym cię okłamywać? Max puścił go i z rozdrażnieniem rozejrzał się wokół. -Gdzie jest ten ********** ? Jak mu ********* to się ****** ***** nie pozbiera. -Spokojnie, jeszcze nie teraz – Henry spróbował załagodzić swoisty entuzjazm kolegi – najpierw zadamy mu kilka pytań. Dużo pytań. Max i Thomas podążyli za Henrym. Jak się okazało, nie trzeba było iść daleko. Czarna owca Firmy znajdowała się tuż za ścianą… ![]() Ostatnio edytowane przez scarlett : 15.03.2009 - 12:46 |
|
|
|
|
|
#5 | |
|
Guest
Postów: n/a
|
Dalej się boję.
Dlaczego do wyjaśnienia sprawy z Juliette każesz nam czeakć az do nastepnego tygodnia? Dlaczego? Przecież ja się za nic nie doczekam...Biedny John, musiał przeżywać katusze. Ciekawe co takiego powiedziała mu Juliette a czego nie dosłyszał. Alanek jak zwykle rządzi a szczególnie jego woda "z najlepszego górskiego ujęcia w okolicy". Nie takiego obrotu spraw się spodziewał po powrocie, nie takich niespodzianek. Tak zawieść jego zaufanie... Biędzie biedakowi żal Juliette, w końcu traktował ją prawie jak córkę ![]() A tak w ogóle - mistrz powiedzonek ![]() No, Maksio się wkurzył strasznie, nie chciałabym być teraz w skórze Antonia. Zresztą, zasłużył sobie drań. Ciekawi mnie strasznie ta młoda blondynka. Kim jest to trochę się domyślam, ale interesuje mnie rola jaką odgrywa w tej sprawie. Błędy: Cytat:
- czerwonowłosej (Rudolf )- zapomniał - ... co do roboty (za dużo powtórzeń) Ostatnio edytowane przez Callineck : 15.03.2009 - 02:06 |
|
|
|
|
#6 |
|
Administrator
Zarejestrowany: 17.01.2006
Skąd: z kabiny F-14 Tomcat
Płeć: Kobieta
Postów: 3,864
Reputacja: 15
|
Jak zwykle świetny odcinek.
Biedny John... Jak możesz kazać nam czekać do następnego odcinka, by dowiedzieć się co z Julliette?! Jesteś bezduszna! Będziemy strajkować ! Mam nadzieję, że Julka przeżyje.Max rozedrze na strzępy Antonia i dobrze mu tak. W końcu Julliette jest dla niego prawie jak siostra. Ciekawe, kim jest ta nowa blondynka i jaką rolę tu odegra. Nie doczekam się kolejnego odcinka!
__________________
![]() |
|
|
|
|
|
#7 | |
|
Zarejestrowany: 27.06.2008
Skąd: Gdynia
Wiek: 32
Płeć: Kobieta
Postów: 1,012
Reputacja: 10
|
Cytat:
![]() Co do reszty - jesteś naprawdę niedobra, że każesz nam czekać aż TYDZIEŃ do rozwiązania zagadki z Julką! Było parę cytatów odcinka, ale nie chce mi się ich wymieniać. Intryguje mnie ta nowa postać -> tajemnicza i wyszczekana blondynka, której już nie lubię ;D rozkminki Henry'ego i Maxa -> bezcenne ![]() a mój drapieżnik pokazał swoją hm... inną, bardziej czułą stronę ^^ to ja jestem jednak wampirem...
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna. niepa edit : straszne. mod edit: dla kogo =) niep edit : przestać mi grzebać w sygnie!! mod edit: ok, już nie będę ;] |
|
|
|
|
|
|
#8 |
|
Guest
Postów: n/a
|
Ty zua jesteś wieszzzz
tak nas dręczyć, biedna Julka będzie musiała czekać aż do następnego odcinka, żeby się wyjaśniło co z nią będzie, ale chyba jej nie uśmiercisz??? <szczerzy groźnie kły> szkoda by było. Biedny Johnuś, takie katusze, takie rozdarcie, naprawdę jesteś dla niego niedobra. Jednak Alanek rządzi co tam żona w niewoli, co tam zdrada w firmie, ważne że on już jest w swoim ukochanym gabineciku wraz ze swoimi szpargałkami ![]() uwielbiam go. Nowa postać, całkiem fajna, chyba ją lubię nawet mimo, że taka przemądrzała hmmm podejrzewam, że Anais i Aida nie są wampirami lecz elementami eksperymentów śp. Albercika i Beniteza i ich dziwnych mikstur na przedłużanie życia Z tym stosem dobreeee podobało mi się to. A w ogóle zdjęcia jak zwykle mnie powaliły na kolana, jaki ten Henryś piękny, no naprawdę szkoda go na geja
|
|
|
|
#9 |
|
Zarejestrowany: 05.02.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 286
Reputacja: 10
|
Z niezależnego cyklu W Oczekiwaniu Na Wenę niezależna dwuodcinkowa opowieść!
Ostrzegam, jest bardzo, ale to bardzo smutna, co widać już na plakacie ![]() ![]() Henry. Któż go nie zna? Zapewne wielu. Mają szczęście. Gdy raz ujrzysz tego mężczyznę, już nigdy nie będziesz w stanie wyrzucić go ze swej pamięci (wcale nie straszę, ale właśnie go zobaczyłaś). Piękne, majestatyczne oblicze, głębokie, połyskujące miliardami brązowych promyków oczy, delikatna, alabastrowa cera, włosy mocne i lśniące niczym z reklamy Head & Shoulders. Do tego obrazu dodajcie sobie niewiarygodnie męskie ciało – idealnie wyrzeźbiona klatka piersiowa, ramiona, wypchane majtki, mocne uda, smukłe łydki, zawsze pachnące stopy… Jednym słowem, człowiek idealny. Pomyśleć by można – taki mężczyzna musi mieć życie usłane różami. Niestety, lajf is brutal. Nawet Henryk miewa problemy. Jednym z nich jest właśnie jego ponadprzeciętna uroda! Oto jeden dzień z życia Henry’ego - mężczyzny idealnego. ∞ Promyki słoneczka wesoło przedzierały się przez zasłonki, oświetlając sypialnię Henryka. On sam, smacznie sobie spał. No właśnie, sam. ![]() Może się wydaje, że śpi miłym, odprężającym snem. Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna – śni koszmary! ![]() Nagle Henry zerwał się ze swej różowej pościeli. Miał straszny sen. ![]() Przetarł zaspane oczęta i jak co dzień rano, chciał uśmiechnąć się na przywitanie nowego dnia. Coś było jednak nie tak. Nie mógł się uśmiechnąć! Nie był w stanie! Jako, że był mężny i odważny, nie popadł w panikę. Muszę udawać, że nic się nie stało – upominał się w duchu – Nic się nie stało. Nic się nie stało… Podreptał do łazienki, aby dokonać codziennej toalety. ![]() Jak wiadomo, białe zdrowe ząbki to podstawa urody. Henry sięgnął więc po swoją ulubioną pastę do zębów o smaku poziomkowym i zaczął szczotkować. ![]() Następny krok – prawidłowa pielęgnacja delikatnej skóry twarzy. Tym razem z szafki wyjął swój ulubiony tonik antytrądzikowy. Kto by pomyślał, że wciąż od czasu do czasu potrafił obudzić się z wielkim syfem na nosie! ![]() Naniósł odpowiednią ilość na dłoń i naniósł na swe piękne oblicze. ![]() ![]() Odłożył wszystkie kosmetyki na miejsce, wysuszył włosy, na które przez przypadek naniósł się opracowany specjalnie dla delikatnej skóry mężczyzny Clearasil Extra Men Plus i sprawdził w lustrze efekty swojej pracy. Idealnie. Lśniące zęby i cera bez najmniejszej niedoskonałości. ![]() Już miał wyjść z łazienki, kiedy przypomniał sobie o czymś bardzo ważnym. Postukał się w głowę i z rozdrażnieniem spojrzał w lustro. Jak mógł zapomnieć o pachach! Zwinnym, niemal niezauważalnym ruchem sięgnął po trójostrzową maszynkę do golenia i pozbył się zbędnego owłosienia, szpecącego jego piękne pachy. ![]() Dopiero teraz był idealny. ∞ Henry, jeszcze zgrabniejszymi ruchami ukroił dwie kromki chleba, wirtuozowskim ruchem włożył pomiędzy nie plasterek szynki i rzuciwszy śniadanie na talerz, odrzucił pobrudzony nóż na rosnącą stertę brudnych naczyń. Nie mógł ich zmywać, zawsze kończyło się to tragedią. Ostatnim razem, gdy sprzątał w domu przed wizytą Maksa, zrzucił talerz, który w locie pękł i rozciął mu stopę. Coś dziś trzymają się mnie same pesymistyczne myśli – pomyślał i ze smutną miną zaczął konsumpcję kanapki. ![]() Zatopił zęby w chlebie i ze smutkiem stwierdził, że nawet kanapka smakuje jakoś inaczej. Być może dlatego, że na szynce pojawił się jakiś zielono-czarny nalot, którego wcześniej nie zauważył. Chyba będę musiał zatrudnić jakiegoś przystojnego pokojowego, aby pomógł prowadzić mi dom… Musze tylko przekonać szefa, aby dał mi podwyżkę . Na pewno zrozumie moją sytuację.- z tą myślą zabrał się za dalsze jedzenie nieświeżego śniadania. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Kanapka wreszcie znikła z talerza. Nie poprawiła jednak humoru naszemu bohaterowi. Wciąż był smutny i przygnębiony. ![]() Serce się kraje, patrząc na takiego zasmuconego Henryka. Aż chciałoby się podejść, przytulić jego smętną główkę do swej piersi. Właśnie takie myślenie doprowadziło do jego zguby! Powłócząc nogami przeniósł się do salonu, pooglądać telewizję. Dziś nawet nie bawiły go telezakupy Mango, a zawsze miał ochotę kupić sobie Kosmodisk albo super materac, który robił wszystko. ![]() Tak nie może być! – pomyślał – Henry, spójrz, jak ty wyglądasz! Co to za markotny, smętny przystojniak! Rusz dupę i wyjdź z domu! Wtem odezwał się drugi głos w czaszce mężczyzny. Nie! Nie wychodź, tam czeka cię jeszcze więcej cierpień. Jeszcze więcej kobiet, które pragną twojej zguby! -Nie! – krzyknął Henry – Wy nie istniejecie, ja was nie słyszę! Zerwał się z kanapy, podbiegł do szafy i po chwili opuścił swoje mieszkanko. ![]() Mimo, iż miał urlop, stopy poniosły go prosto do fabryki sprężyn. Widać nie miał już innego miejsca, do którego mógłby spokojnie pójść w swoim wolnym czasie. Wszedł do środka i od razu zaatakowały go odgłosy rozmów, śmiechów. Im dalej szedł, tam napotykał kolejnych rozanielonych współpracowników. Co im strzeliło do głowy?! Snując się bez celu po korytarzach, przypomniał sobie, że miał poprosić Thomasa o podwyżkę. Może przy okazji odwoła urlop? Skręcił w lewo i zamroczony myślami zderzył się z nadchodzącą z przeciwnej strony Victorią. -O Henry, co ty tu robisz? – spytała zdziwiona – Myślałam, że masz urlop. Coś się stało? -Nie – odpowiedział cichutko, a kąciki jego ponętnych ust jeszcze bardziej opadły. ![]() -Coś ty taki nie w sosie, co? -To pewnie ta pogoda… Kobieta spojrzała na niego ze zdumieniem. -Co ty wygadujesz? Przecież świeci słoneczko, jest ciepło i przyjemnie, nawet najmniejszego podmuchu wiatru, który mógłby porozwalać ważne dokumentacje… Henry przypomniał sobie, że Victoria miała podobny problem do niego. Nie umiał obiektywnie ocenić, czy była ładną kobieta, jednak ona również wciąż była samotna. -A ty nie jesteś smutna? Victoria z zatroskaną miną przytuliła Henryczka (jak to opisywałam na samym początku…) ![]() -Ja? Dlaczego? -No wiesz… - głoś ugrzązł mu w gardle – No… Tego… Miłego dnia. Odwrócił się i z zasępioną miną podążył do Alanka. Może on zdoła poprawić mu humor. I przynajmniej nie obsiądzie go jak ta niewyżyta kobieta! ∞ -Henry! – krzyknął Alan Thomas, spoglądając na podwładnego zza sterty papierów, zawalających jego biurko – Nie miałeś przypadkiem urlopu? Oczywiście, sam ci go dałem! Stało się coś? -Nie. Szef spojrzał na niego z zainteresowaniem. -Co ty taki nie w sosie? Amba ci odbiła? Henry walczył przez moment z samym sobą. Powiedzieć prawdę, czy nie? ![]() -Jakby pan się czuł, gdyby kobiety zwracały na pana zbytnią uwagę? Alan zastanawiał się chwilę, raz po raz poprawiając okulary. -Myślę, że przeszkadzałoby mi to. Nie mógłbym się skupić należycie na pracy, nie mówiąc już o kontaktach z moją żoną… Henry rozpromienił się na chwilę, jednak podkówka szybko wróciła na jego oblicze. -Wiedziałem, że pan mnie zrozumie! W przypływie euforii rzucił się szefowi na szyję. Thomas poklepał go kilka razy po plecach, jednak szybko wyrwał się z objęć Henryka. Co ludzie sobie pomyślą… -Mam pomysł, moja zbłąkana owieczko… -Co takiego? – zdziwił się Henry, nie kryjąc zainteresowania. Thomas postawił go pod ścianą kilka metrów dalej, nadał prawidłową pozę i potruchtał po wielką sztalugę. -Nie ruszaj się, namaluję cię! ![]() Henryk wzruszył ramionami bez entuzjazmu i wpatrywał się w malującego szefa. -Ruszyłeś się! – huknął Alan zza płótna. ![]() -Ach, dzięki temu dziełu wejdę na Parnas! – westchnął, podziwiając swój niedokończony jeszcze obraz – Tylko ten wyraz twarzy… Henryku, możesz się…? Urwał spostrzegłszy, że Henryka już tu nie ma. ∞ Max siedział na jednej ze swych ulubionych kanap i miło wspominał wczorajsze nocne igraszki. Już dawno tak dobrze się nie bawił ze swoją żoną, będzie już z dobry tydzień… ![]() Wtem drzwi jego ustronnego pokoiku otwarły się. To musi być ona! – pomyślał, czując przyjemne dreszcze przebiegające przez całe jego ciało. -Jest tu kto? – odezwał się chichy szept zza uchylonych lekko drzwi. -Czekam tutaj, Stacy! – pomachał przyjaźnie w jej stronę. -To ja, Henry. Głowa Henryka wyłoniła się zza drzwi, powodując szok u Maksa. -Co ty tu robisz?! – wrzasnął Max – Czekam na kogoś! -Ja… - Henry spojrzał w podłogę i nieśmiało usiadł obok kolegi – Chciałem cię o coś spytać. Max spiorunował go wzrokiem. -Byle szybko. Z resztą, nie miałeś przypadkiem urlopu? Coś się stało? -Mam urlop. Henry właśnie sobie przypomniał, że chciał go zakończyć, jak również prosić o pożyczkę. ![]() -Jakbyś się czuł, gdyby kobiety zwracały na ciebie zbytnią uwagę? Max spojrzał na rozmówcę z oszołomieniem i wybuchł potężnym, rubasznym i niepohamowanym śmiechem. Wreszcie udało mu się w miarę uspokoić, aby być w stanie wydobyć z siebie kilka słów. -Żartujesz? Zbytnią uwagę?! Nie ma czegoś takiego, jak zbytnia uwaga. ![]() -Słuchaj – kontynuował – Chcesz być tym gejem, to sobie bądź. Ale nie rób sobie ze mnie jaj! Przeginasz pałę! Chociaż może to niestosowne wyrażenie w twoim przypadku… ![]() Henry zasępił się jeszcze bardziej i wybiegł z pokoju, mijając po drodze Stacy. ∞ Henry podreptał do kolejnego miejsca, które chciał odwiedzić. Były to ciemne, mhroczne i tajemnicze podziemia. Chwycił pęk kluczy, przypasowując je do każdej kolejnej dziurki. Odsunął wielkie, żelazne zasuwy. Wymagało to herkulesowej siły, jednak dla Henryka była to bułka z masłem. Wszedł do środka i jego oczom ukazała się przygnębiająca scena. ![]() ![]() ![]() Co on tu robił?! Czy on juz na prawdę był wszędzie, nawet po swojej śmierci? Chimerny Albert! Ale jaki przystojny… ![]() -Co tu się dzieje!? – warknął Henryk, wypłaszając Anais na drugi koniec mrocznej i nadpleśniałej celi. -To, co szanowny pan widzi – odparł spokojnie Albert, jakby wcale nie umarł w poprzedniej serii – Chyba nic nie pozostało niejasne? Henryk spojrzał na dwuznaczny uśmieszek drżący na obliczu Alberta i postanowił nie odpowiadać. Kto by pomyślał, jaka na tym świecie panuje nietolerancja dla mniejszości seksualnych… Jeszcze jakby był jakimś zoofilem, to by zrozumiał, ale to… Henryk więc przycupnął spokojnie na ławeczce tuż obok Alberta. -Chcę ci zadać jedno pytanie, nawet, jeśli nie żyjesz. -Czy ja wyglądam niematerialnie? Henryk zignorował prześwitujące przez klatkę piersiową wampira drewniane struktury ściany. - Jakbyś się czuł, gdyby kobiety zwracały na ciebie zbytnią uwagę? -Czułbym się, jakbym wrócił do życia! Jak za dawnych, dobrych czasów, zanim ten syn psa mnie zabił! -Eee, to był twój syn… -Nie przypominaj mi. Henry w geście bezradności przyłożył sobie dłoń do rozpalonego czoła, po czym bezwładnie pozwolił jej opaść w dół, zgodnie z prawami fizyki. ![]() Gdy Albert zauważył, gdzie znalazła się dłoń mężczyzny, dostał szału. Borsuki to jedno, ale facet?! ![]() Po tym, jak Henryk już dostał baty, Albert wraz z Anais znikli, a nasz bohater znów został sam. Smutny. Opuszczony. Otoczony szarą mgłą melancholii, niewidoczną dla zwykłych śmiertelników... ![]() Koniec części pierwszej – bardzo smutnej.
Ostatnio edytowane przez scarlett : 23.03.2009 - 21:50 |
|
|
|
|
|
#10 | |
|
Guest
Postów: n/a
|
Widzisz scarlett?
To że Henryś taki smutny to wyłącznie Twoja wina. Tyle razy Ci mówiłam, że on nie jest gejem, ale się upierasz bez sensu... I wpędzilas go przez to w depresję! Ale z pierwszym akapitem zgadzam się całkowicie. Dowcipna uwaga na specjalne życzenie: Cytat:
Ostatnio edytowane przez Callineck : 23.03.2009 - 21:56 |
|
|
![]() |
| Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|